- W empik go
Filip (bez cenzury) - ebook
Filip (bez cenzury) - ebook
Pierwsza polska edycja powieści, która przywraca czytelnikowi możliwość zapoznania się z pierwotną, autorską postacią tekstu. O tym jak bardzo Tyrmandowi zależało na udostępnieniu czytelnikom Filipa w oryginalnej postaci, niech świadczy fakt, iż honorarium autorskie opiewało na jednego dolara.
To jest moja ukochana książka, najlepsza, jaką napisałem po polsku, najlepsza moja powieść, gdzie chyba udało mi się zsyntetyzować najważniejsze sprawy z mojego życia. To jest moja spowiedź pisarska.
Leopold Tyrmand
Dziś, po sześćdziesięciu dwu latach od polskiego pierwodruku i trzydziestu sześciu latach od wydania amerykańskiego, ukazuje się utwór, którego tekst jest najbardziej zbliżony do pierwotnego zamysłu autora. Dzięki przeprowadzonemu kolacjonowaniu wydań możliwe było przywrócenie słów, fraz oraz całych akapitów usuniętych przez strażników komunistycznego reżimu, co – jak wierzę – sprawi, że urodzi się ona dla literackiej publiczności na nowo.
Dariusz Pachocki
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7779-828-7 |
Rozmiar pliku: | 1 004 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czy tego typu literacki koncept mógł kryć w sobie niewygodne dla władzy treści? Uznano, że tak, co miało liczne konsekwencje. Przede wszystkim zwlekano z drukiem, skazując Tyrmanda na liczne, nierzadko upokarzające wizyty w gabinetach – najczęściej mało ważnych – urzędników. Przeprowadzane tam rozmowy celowo miały różnoraki charakter: czasem dawały nadzieję na pozytywny finał sprawy, innym razem kończyły się nieprzyjemnie⁶. Nie obyło się bez przepychanek z cenzurą i skrótów. Bez zgody na tego typu interwencje książka nie miałaby szansy na druk. Tyrmand był pisarzem z krwi i kości. Miał świadomość, że pisanie do szuflady skaże go na literacki niebyt, z którego bardzo trudno będzie się wydobyć. Uważał, że „pisanie ma sens tylko wtedy, gdy można drukować . Dlatego w latach sześćdziesiątych miotał się coraz bardziej. Po napisaniu każdej książki marnował dwa lata na intensywne przepchanie jej przez wydawnictwa i cenzurę . Musiał wykłócać się o każde zdanie. W _Filipie_ podczas bójki nie mogły paść słowa: ty holenderska świnio, bo, jak tłumaczono w cenzurze, to obraża naród holenderski”⁷. Ostatecznie powieść ukazała się w 1961 roku w minimalnym nakładzie i choć szybko zniknęła z księgarskich półek, o dodruku nie mogło być mowy. Pojawiły się za to recenzje, które miały za zadanie zdyskredytować _Filipa,_ oraz samego pisarza, w oczach potencjalnych czytelników. Jednym z takich głosów był tekst Marii Jarochowskiej, która zarzucała utworowi ignorowanie kwestii „proletariacko-społecznych”, a samą powieść uznała za „błahy epizod lat wojennych”⁸. Wypada nadmienić, że były także – choć pojedyncze – pozytywne opinie, jednak sprawnie je neutralizowano: „Gdy wyszedł _Filip_, Stefan Kisielewski przyniósł do «Twórczości» entuzjastyczną recenzję. Tyrmand to współczesny Balzac, pisał. Jarosław Iwaszkiewicz, który kierował miesięcznikiem (Lisowski był zastępcą), skrzywił się, ale puścił. Wtedy Andrzej Kijowski postanowił odpowiedzieć Kisielowi. Zgoda, Balzac napisał, ale Balzac dla gówniarzy”⁹. Dwa lata później Tyrmand był już emigrantem, a jego powieść – choć po roku 1990 była wielokrotnie w Polsce wznawiana – nigdy nie została opublikowana w oryginalnej, pozbawionej cenzorskich cięć, postaci. Jednak w ostatnich latach życia pisarza wydarzyło się coś, co może zmienić recepcyjne losy _Filipa_. Na początku lat osiemdziesiątych pisarz nawiązał współpracę z Ruchem Społeczno-Politycznym „Pomost” w Chicago. Zaowocowała ona umową na wydanie dzieł Tyrmanda i chociaż rozpoczęto od edycji _Złego,_ plan wydawniczy zakładał także wydanie _Filipa._ Okazało się wówczas, że pisarz dysponuje maszynopisem z zaznaczonymi ingerencjami cenzora. Na jego podstawie wydawnictwo Contemporary Images International przygotowało tekst powieści, który był zgodny z pierwotnym zamysłem autora. Książka ukazała się w Chicago w 1985 roku, już po śmierci pisarza. Amerykański wydawca powieści pisał: „Tyrmand nigdy nie krył swego stosunku do _Filipa._ Mówił wprost, że to jego najlepsza książka; wierzył też skrycie, że jeśli przejdzie do dziejów powojennej literatury, to przede wszystkim za sprawą tej powieści, a nie _Złego_. Co wydawało się największym paradoksem: o _Złym_ mówiła cała Polska, przemawiały za nim cztery krajowe wydania i tłumaczenia na 18 języków obcych. _Filipa_ znała tylko szczęśliwa grupka koneserów, która wykupiła jego podstawowe, pierwsze i jedyne krajowe wydanie, w ciągu trzech dni. Książka wyszła – i zniknęła natychmiast z widocznego obiegu. Nad czym Tyrmand nie bez racji ubolewał. Był doskonale świadom jej myślowego znaczenia w polskich dyskusjach o jego pokoleniu, o wojnie i bohaterstwie, o stawianiu czoła historii”¹⁰.
Dziś, po ponad sześćdziesięciu latach od polskiego pierwodruku i trzydziestu siedmiu latach od wydania amerykańskiego, ukazuje się utwór, którego tekst jest najbardziej zbliżony do pierwotnego zamysłu autora. Dzięki przeprowadzonemu kolacjonowaniu wydań możliwe było przywrócenie słów, fraz oraz całych akapitów usuniętych z powieści przez strażników komunistycznego reżimu, co – jak wierzę – sprawi, że urodzi się ona dla literackiej publiczności na nowo. Analiza porównawcza pierwodruku z wydaniem chicagowskim – oprócz fragmentów wyciętych przez cenzurę – umożliwiła także prześledzenie prac redakcyjnych. Nie były to zmiany liczne, lecz konsekwentne i ciekawe. Jak wspomniano, niniejsza edycja została przygotowana na podstawie wydania, które powstawało przy udziale autora. Dla edytora jest to sytuacja dość szczęśliwa, jednak nie powinna uśpić jego czujności. Wydanie _Filipa_, które ukazało się w 1985 roku w Chicago, zawiera różnego typu usterki, które można podzielić na kilka kategorii:
1. Ingerencje cenzury:
a. wycinanie pojedynczych słów:
– To jest w ogóle wyjątkowa Niemka. Antyfaszystka.
– jak dosyć mają wojny, partii, garniturów z pokrzyw i zbożowej kawy
– Dotrzymujący słowa gangster więcej był wart w ~~naszych~~¹¹ oczach pokolenia niż umierający pod sztandarem rycerskości szwoleżer
b. wycinanie całych fraz:
– Każdy ryzykuje, jak go na to stać. – Wy, Polacy, macie dziwne metody walki – uśmiechnął się Piotr pogodnie – walczycie osobliwą bronią.
– Ostatecznie zaś jest to tylko Niemka. Załatwiłem ją i to jest najważniejsze. Jeszcze jedna karba na kolbie mszczącego się trapera, jeszcze jeden wróg ubity przy pomocy _Rassenschande_.
– Lecz namiętność do stylizacji nie znikła, pozostała stygmatem pokolenia.
c. wycinanie większych fragmentów
– Zaryzykowałbym twierdzenie, że powodziło się nienajgorzej całemu pokoleniu, mimo iż trzebiono je właśnie usilnie na wszystkich frontach i najrozmaitszych ruchach oporu. Zgadzam się, że jest to twierdzenie mocno ryzykowne i cuchnące niesprawiedliwością, jakimś fatalnym niedowładem ogarnięcia wszystkich bólów, cierpień, krzywd i podłości tej wojny – niemniej: coś w nim jest. Kowboj i detektyw byli pozytywnymi bohaterami generacji, dlaczego więc nie mieliśmy się stać herosami zmagań z faszyzmem?
zamiana spornych fraz na inne:
– Vannier na przykład uprawiał swoisty kwietyzm i samozachowawcze kunktatorstwo, co nie przeszkadzało mu w zdobyciu sławy jednego z największych piratów dworca towarowego. – Vannier na przykład ukrywał swoją wysoką pozycję w szeregach Komunistycznej Partii Francji, co nie przeszkadzało mu w zdobyciu sławy jednego z największych piratów dworca towarowego. (Chicago 1985)
– Vannier przynależał do dość już wymarłego typu romantycznych apostołów niezależności, buntowników społecznych uformowanych przez lata dwudzieste – Vannier przynależał do dość już wymarłego typu romantycznych apostołów komunizmu, rewolucjonistów uformowanych przez lata dwudzieste
– moi rówieśnicy – moje pokolenie (Chicago 1985)
– komendant stacji – komendant policji,
– myśmy odnaleźli – moje pokolenie odnalazło
e. Interwencje obyczajowe:
– jedne dawały za pieniądze, a inne bez. – kurwy dawały za pieniądze, a nie kurwy bez. (Chicago 1985)
– Więcej dziwek – rzekł lotnik – czasami myślę sobie, że same dziwki. – Więcej kurew – rzekł lotnik – czasami myślę sobie, że same kurwy.
2. Poprawki redakcyjne
a. zmiana szyku wyrazów:
– fasada ta zaś i jej wykwint – zaś fasada ta i jej wykwint (Chicago 1985)
– Piotr zaś oświadczał – zaś Piotr oświadczał
– Dlaczego chcecie od razu wszystkich wieszać? – Dlaczego chcecie wszystkich od razu wieszać?
b. korekty stylistyczno-językowe:
– Popatrz, ile tego jest... – Popatrz, wiele tego jest... (Chicago 1985)
– że oni nas, a nie my ich o coś prosimy – że oni nas, a nie my ich prosimy
– za pomocą – przy pomocy
– Miała figurkę podlotka, drobną, – Miała figurę podlotka, drobną,
– Przez parę chwil zastanawiałem się – Przez chwilę zastanawiałem się
– w porównaniu ze słowiańskimi pariasami – w porównaniu do słowiańskich pariasów
– Ująłem w jedną rękę dzbanek z kawą – Ująłem w jedną dłoń dzbanek z kawą (Chicago 1985)
– kobiety i dziatwa – kobiety i dzieci
– poza westchnieniem zazdrości – poza uczuciem zazdrości
– Droga do wytaplania się i do aktywnej walki – Droga do wytaplania się i do efektywnej walki
– Nudziły mnie rozhowory tego typu – Nudziły mnie rozmowy tego typu.
3. Błędy wydawcy
a. potknięcia literowe:
– Manika Rokk (wyd. Chicago) – Marika Rökk
– wołokowym chodniku – wojłokowym chodniku
– Abd someone help me – And someone help me
– master drogowy – majster drogowy
– świata, na które – świata, na który
– mały, chamsku numerek – mały, chamski numerek
b. literówki zmieniające sens zdań:
– Nie ładuj mi tyle pomidorowych muchomorków – Nie ładuj im tyle pomidorowych muchomorków (Chicago 1985)
– widok kawiarenki – widok z kawiarenki
– usiąść z dumy w kawiarni, trzymać się w kinie za rękę – usiąść z dumą w kawiarni, trzymać się w kinie za rękę
c. zamiana słów na inne:
– Zaraz za rogiem ciągnęła się drażniąco wielka, elegancka grafika (Chicago 1985) – Zaraz za rogiem ciągnęła się drażniąco wielka, elegancka trafika
– wystrzeliło mnie w górę jak z kapituły – wystrzeliło mnie w górę jak z katapulty
– pytałem uprzejmie swego portiera – pytałem uprzejmie siwego portiera
– Okazało się, że projektuje sześć szaletów miejskich – Okazało się, że projektuje sieć szaletów miejskich
– ukrócenie tych anarchicznych instynktów – ukrócenie twych anarchicznych instynktów.
– W jasnych, dwuznacznych kategoriach – W jasnych, niedwuznacznych kategoriach
– Co się z nią dzieje? – spytał w końcu Piotr głosem pełnym zaniepokojenia. – Co się z nią dzieje? – spytał w końcu Piotr głosem pełnym zadowolenia.
d. brak słów:
– pół kilo chleba (Chicago 1985) – dodatkowe pół kilo chleba
– czyż mógłby być powód do radości? – czyż mógłby być lepszy powód do radości?
_– Es geht vorüber... – Es geht alles vorüber..._
e. brak całych fraz:
– smakowałem odcień lila, terakoty czy różowawych skał jednego z bolku, zieloną glazurą. (Chicago 1985) – smakowałem odcień lila, terakoty czy różowawych skał jego elewacji, jakby inkrustowanej od drugiego piętra, z jednego boku, zieloną glazurą.
– Tak skomponowany obraz, w którym byłem motywem centralnym, wysiadywałem w barach – Tak skomponowany obraz, w którym byłem motywem centralnym, wydawał mi się wyżynami aktualnego piękna. Godzinami wysiadywałem w barach
– Wiem, co to jest hitlerowska kanalia, i będę ją dorzynał moim własnym, niedużym, ale współcześnie wykonanym sumieniem – Wiem, co to jest hitlerowska kanalia, i będę ją dorzynał moim własnym, prywatnym scyzorykiem na pozostawionym mi milimetrze jej szyi. I będę w zupełnej zgodzie z mym własnym, niedużym, ale współcześnie wykonanym sumieniem
Potknięcia chicagowskiego wydawcy spowodowały, że wydanie z 1985 roku nie może być traktowane jako źródło w pełni wiarygodne. Przede wszystkim ze względu na to, że na końcowym etapie procesu wydawniczego zabrakło autorskiej korekty tekstu (śmierć pisarza). Wszelkie wątpliwości mógłby dziś rozstrzygnąć maszynopis, który był podstawą amerykańskiej edycji, jednak trudno powiedzieć, gdzie on się znajduje. Mankamenty te nie zmieniają faktu, że jest to pierwsza polska edycja powieści, która przywraca czytelnikowi możliwość zapoznania się z pierwotną, autorską postacią tekstu. O tym jak bardzo Tyrmandowi zależało na udostępnieniu czytelnikom _Filipa_ w oryginalnej postaci, niech świadczy fakt, iż honorarium autorskie opiewało na jednego dolara.
_Dariusz Pachocki_
¹ Zob.: W. Wierzewski, _Nie pozostało mi nic innego jak zostać pisarzem. Rozmowa z Leopoldem Tyrmandem_, „Literatura” 1989, nr 11-12.
² Zob.: I. Iwasiów, _Opowieść i milczenie. O prozie Leopolda Tyrmanda_, Szczecin 2000, s. 97-110; M. Woźniak, _Tyrmand. Pisarz o białych oczach_, Warszawa 2020, s. 258-267.
³ Zob.: J. Chłosta-Zielonka, _Między powieścią inicjacyjną a autobiograficzną. „Filip” Leopolda Tyrmanda_, „Litteraria Copernicana” 2020, nr 4, s. 39.
⁴ M. Urbanek, _Zły Tyrmand_, Warszawa 2019, s. 223.
⁵ _„Gdzie tu Stasia? Rozmowa z Leopoldem Tyrmandem_, „Tygodnik Powszechny” 1981, nr 45, s. 4.
⁶ Kwestie te opisał Marcel Woźniak, zob.: tegoż, _Tyrmand. Pisarz o białych oczach_, Warszawa 2020, s. 258-267.
⁷ Zob.: M. Urbanek, dz. cyt., s. 223.
⁸ Zob.: M. Jarochowska, _Jabłonka czy fikus_, „Życie Literackie” 1962, nr 26.
⁹ Zob.: M. Urbanek, dz. cyt., s. 197; Zob. także: S. Kisielewski, _Leopold Tyrmand – pisarz zapomniany_, „Twórczość” 1963, nr 4; A. Kijowski, _Wielki pisarz, dla kogo?_, „Twórczość” 1963, nr 4.
¹⁰ Zob.: , _Słowo o „Filipie” Leopolda Tyrmanda_, 4 strona okładki.
¹¹ Dopisano po wykreśleniu słowa: „pokolenia”.