- W empik go
Historia zapisana na drzwiach i dwie inne opowieści - ebook
Historia zapisana na drzwiach i dwie inne opowieści - ebook
Trzy pomieszczone w tej książce opowieści – Historia zapisana na drzwiach, Dziecko oraz Chłopak – składają się na wyjątkowe studium dzieciństwa, choroby i wyobcowania. Dziecięca perspektywa, a także pozornie naiwne wyobrażenia o świecie, odzwierciedlone w nad wyraz precyzyjnym języku, sprawiają, że twórczość Christine Lavant jest przejmująco sugestywna; to literatura w stanie czystym.
Choć niniejszy wybór traktować można jako preludium do wydarzeń przedstawionych w Zapiskach z domu wariatów, najsłynniejszym dziele Lavant, trzy opowieści w niczym im nie ustępują. Od „Zapisków…” odróżnia je to – zauważa Piotr Paziński – że ich narratorki i narratorzy, występujący trochę dla niepoznaki to w pierwszej, to w trzeciej osobie, nie są (jeszcze?) pisarzami. A jednak za kilka lat zaczną pisać i rzucać kamieniami w milczące anioły.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66267-68-8 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
.
Na drzwiach upstrzonych brunatnymi plamami dziecko różowym mydełkiem krawieckim napisało historię. To bardzo długa historia o ojcu, który wraca do domu z czerwonym drewnianym kuferkiem, gdzie mieszkają razem brzytwa, para niedzielnych butów i mówiąca lalka. Ojciec chce szerzyć na świecie szczęście i błogosławieństwo, dlatego rozczapierza swoją królewską brodę w kształt czarodziejskiego ptaszka.
Ale ponieważ tak długo był u Rosjan, drzwi dorobiły się mnóstwa brązowych plam, na zewnątrz i od wewnątrz. Ojciec stoi jeszcze na dworze – błękitny ptaszek czeka jeszcze na czerwony grzebyk – a już odzywa się najmniejsza brązowa plamka:
– Lepiej nie wchodź – mówi. Wygląda przy tym jak zajączek.
– Skąd się wzięłaś na moich drzwiach? – pyta ojciec i na razie wcale się nie boi.
Druga plama jest koziołkiem, bardzo zuchwałym. Mówi:
– Nas jest tu więcej, wejdź no tylko i obejrzyj sobie całą naszą rodzinkę. Wszystkich nas matka najpierw wypłakiwała w wyszywany krzyżykami fartuch, a potem tu malowała. Robiła tak co sobota, a może i częściej.
– Ale dlaczego? – pyta ojciec i całkiem zapomina o swojej ptasiej brodzie.
Wtedy ze snu budzi się największa plama, ospały anioł. Zdążył jeszcze usłyszeć te słowa i mówi w imieniu wszystkich:
– Skoro pytasz, to ci powiem, że winien jest twój Jeżyk. Nigdy nie chciał się modlić jak należy i wtedy ze starego ula wylazło nieszczęście i wcisnęło się między okiennymi kratami do środka. Nic się na to nie poradzi.
– Zobaczymy! – powiada ojciec i już znowu majstruje przy brodzie.
Na to wszystkie plamy zaczynają się śmiać, aż drzwi najpierw dygoczą, a potem same się otwierają. Ale w izbie nie ma matki ani dzieci. Tylko na stołku przy palenisku siedzi wielki dziki niedźwiedź i dzierga wielką czarną pończochę.
– A ty skąd się tu wziąłeś? – pyta ojciec i upuszcza czerwony kuferek.
– Jestem nieszczęściem – powiada niedźwiedź i robi życzliwą minę jak stara Kopiasta, gdy wygania biedne dzieciaki z czeladnej.
To pierwsza część historii i dlatego znajduje się u samej góry. Niżej, gdzie plama rozkwita jak róża, powinno dojść jeszcze coś dobrego. Ale po tylu nieszczęściach trudno myśleć o czymś dobrym. Zresztą oknem już znowu wchodzi wieczór, a z nim mnóstwo małych diabełków, które wyglądają całkiem jak aniołki. Rozsiadają się wszędzie, na naczyniach, na lustrze, na niezapalonej lampie, jeden umościł się nawet na spluwaczce ojca.
Może ojciec na niego napluje, myśli dziecko, i jak za karę samo dostaje od matki prztyczka w łepetynę. Lekkiego, bo takie dziecko nie zniesie jeszcze mocnych szturchańców.
– Znowu wysmarowałaś całe drzwi – mówi matka i już unosi wyszywany krzyżykami fartuch, żeby wszystko zetrzeć.
– Nie, nie – mówi dziecko – to historia.
– A, to co innego – powiada matka i szybko opuszcza fartuch. Robi tak, ponieważ cała rodzina, łącznie z ojcem, żyje głównie historyjkami. Dziecko dobrze to wie, gdyż matka musi wciąż przekładać klientom, którzy nie rozumieją tego sami z siebie. Mówi wtedy zawsze:
– U nas w rodzinie już tak jest, że czytamy historyjki, taka niewinna przyjemność, to jak bułka niedojadka, zawsze się człowiek pożywi.
Matka co prawda nie ma na myśli prawdziwych historii, nic przecież nie wie o wieczornych diabełkach. Nikt o nich nie wie, i dobrze, bo wszyscy by się bali. A matce nie wolno się bać, bo inaczej wielki niedźwiedź naprawdę pożarłby całą rodzinę.
Niedobrze tylko, że wszyscy dorośli chcą poznać historię z drzwi. Może, gdyby nie nadchodził już wieczór? Dwa diabełki z lustra wyglądają jak leniwe, zaspane aniołki, a przecież są najbardziej złośliwe, i właśnie one przybyły tu po raz pierwszy z kalendarzem. Jeszcze teraz go mają, tylko schowały za lustrem, w pajęczynach. To kalendarz, z którego znikły wszystkie złote myśli. Dziecko dobrze wie dlaczego, chociaż żaden z diabełków nie wyrzekł na ten temat ani słówka. Diabełki nie umieją przecież mówić, potrafią tylko siedzieć i patrzeć, aż strach bierze. I póki pusty kalendarz nie zapełni się historiami, będą przychodziły co wieczór. Dlatego nie można czekać, aż się dorośnie.
Dziecko spogląda uparcie w lustro, które wisi krzywo w rogu izby. To konieczne z powodu klientów, żeby mogli zobaczyć, czy ubranie uszyte przez matkę dobrze leży. Diabelskie aniołki nigdy w to nie wchodzą. Te dwa z brzegu pilnują tylko, żeby historia była jak należy. Nie podobają im się takie, co wyłażą z lustra. Dlatego nie można ich zapisać na drzwiach. Inaczej wszystko byłoby łatwe i kalendarz zapełniłby się w ciągu jednego dnia. Wystarczy, żeby przyszła gruba górnikowa i przez pół dnia z płaczem wygadywała przed matką na swoją własną matkę, która była utrzymanką pewnego hrabiego, i na policjanta o ciężkiej ręce.
Ale dorośli mówią teraz: Jeżyku, czemu patrzysz jak zły duch? Popatrz tylko, matka płacze, bo nie chcesz jej przeczytać swojej historyjki. Teraz musi znów całą noc psuć sobie oczy nad książką, a do rana na pewno oślepnie.
Dziś sobie idą, a żeby matka już nie płakała, dziecko czyta historię:
– „Ojciec wrócił się rodzinie... domek niedźwiedzia...”
Koniec!
To cała historia. Nie większa od samego dziecka ani też nie mądrzejsza, bo wszyscy dorośli się śmieją, oprócz ojca, który jest zbyt głuchy, żeby coś zrozumieć.
Matka też znów się śmieje. Dzięki Bogu!
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------