Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Integralność. To, czego potrzebujesz, żeby wyjść z "ciemnej dziczy" i robić rzeczy po swojemu, nawet kiedy inni patrzą - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 stycznia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
47,90

Integralność. To, czego potrzebujesz, żeby wyjść z "ciemnej dziczy" i robić rzeczy po swojemu, nawet kiedy inni patrzą - ebook

Mapa pokazująca drogę ku prawdzie i autentyczności.

– Oprah Winfrey

Oto książka o zbawczej mocy odkrywania i mówienia prawdy o sobie, a potem życia nią... Aż wibruje magią, inteligencją i miłością. Ta urocza książka nie tylko odmieni twoje życie, ale może nawet je ocali.

—Elizabeth Gilbert, autorka Jedz, módl się, kochaj

Geniusz Marthy Beck polega na tym, że jej słowa niosą ze sobą jednocześnie pocieszenie i wyzwanie. Jest nauczycielką, matką i po prostu mądrą kobietą. Trzyma nas za rękę i prowadzi z powrotem do domu – do samych siebie.

— Glennon Doyle, autorka Nieposkromionej

Kiedy jesteś w ciemnej dziczy swojego życia:

• czujesz zagubienie w codzienności,

• tworzenie głębokich relacji sprawia ci trudność,

• twoje ciało jest osłabione,

• wiele drobnych spraw cię przerasta,

• masz wrażenie, że każdego dnia dźwigasz ciężar.

Jeśli masz poczucie, że twoje życie wygląda zupełnie inaczej, niż byś chciał, sięgnij po tę niezwykłą książkę, polecaną przez Oprah Winfrey. Martha Beck przedstawia w niej czterostopniowy proces, dzięki któremu odnajdziesz integralność wewnętrzną, a wraz z nią zdolność do pełnego uczestnictwa w życiu na własnych zasadach. Nauczysz się rozpoznawać, czego tak naprawdę ci brakuje, i zaczniesz sięgać po to z odwagą i pewnością, zamiast spełniać oczekiwania innych i traktować je jako własne. Zyskaj spójność wewnętrzną i poczuj radość z podążania własną ścieżką.

„Integralność wewnętrzna to lek na cierpienie psychiczne. Kropka”.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67604-19-2
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Wstęp

Nawet jeśli nie latasz zbyt czę­sto, pew­nie ci się to przy­da­rzyło. W samo­lo­cie jest pełno ludzi. Wszy­scy pocho­wali lap­topy. Per­so­nel pokła­dowy wyko­nał swój obo­wiąz­kowy taniec, poka­zu­jąc pasy bez­pie­czeń­stwa, świa­tła na pod­ło­dze i maski tle­nowe, które „mogą się nie napom­po­wać”. Potem, kiedy myślisz, że zaraz wyto­czy­cie się na pas star­towy, wszystko staje. W kabi­nie roz­brzmiewa zakło­po­tany głos kapi­tana: „Przy­kro mi, mamy mały pro­blem – to pew­nie tylko drobna usterka, ale musimy wezwać mecha­ni­ków. Będzie trzeba chwilę pocze­kać”.

Wśród pasa­że­rów roz­lega się pomruk nie­za­do­wo­le­nia. Zło­ścisz się. Jak długo będziesz uwię­ziony na nie­wy­god­nym sie­dze­niu, mię­dzy face­tem cuch­ną­cym tanią wodą koloń­ską a nie­spo­koj­nym, ząb­ku­ją­cym dziec­kiem? Ale po pierw­szym odru­chu obu­rze­nia wszy­scy wzdy­chają ciężko i godzą się z sytu­acją. Doce­nia­cie ostroż­ność załogi. Macie w tej potęż­nej maszy­nie fru­nąć osiem kilo­me­trów nad zie­mią. Nikt, nawet nie­mow­lak, nie chciałby, żeby samo­lot wzniósł się w powie­trze, gdyby wszyst­kie ele­menty maszyny nie były ze sobą ide­al­nie zin­te­gro­wane.

Być może, czy­ta­jąc tytuł, domy­śli­li­ście się, że jest to książka o inte­gral­no­ści. Nie zamie­rzam jed­nak mora­li­zo­wać. We współ­cze­snej angielsz­czyź­nie słowo _inte­grity_ nabrało nieco afek­to­wa­nej, osą­dza­ją­cej barwy, ale pocho­dzi od łaciń­skiego _inte­ger_, które ozna­cza po pro­stu „nie­na­ru­szony”. Bycie zin­te­gro­wa­nym ozna­cza bycie jedną spójną cało­ścią. Kiedy samo­lot jest zin­te­gro­wany, ozna­cza to, że miliony jego czę­ści współ­pra­cują ze sobą. Kiedy utraci inte­gral­ność, może prze­stać dzia­łać, stra­cić moc, a nawet się roz­bić. Nie oce­niam tego pro­cesu. To czy­sta fizyka.

Te same zasady, które rzą­dzą aero­dy­na­miką, rzą­dzą też codzien­nym życiem. Kiedy doświad­czasz jed­no­ści inten­cji, fascy­na­cji i celo­wo­ści, z rado­ścią robisz to, co dla cie­bie naj­praw­dziw­sze w danej chwili, niczym ogar, który zwę­szył trop. Twoja codzienna praca – czy jest to kodo­wa­nie, ogrod­nic­two, czy budo­wa­nie domów – jest tak absor­bu­jąca, że pod koniec dnia nie chcesz się zatrzy­mać. Kiedy to jed­nak zro­bisz, czas spę­dzony z naj­bliż­szymi jest wspa­niały, a sen tak słodki, że trudno sobie wyobra­zić coś lep­szego. Kiedy wsta­jesz następ­nego dnia, nad­cho­dzący dzień uwa­żasz za tak eks­cy­tu­jący, że wła­ści­wie wyska­ku­jesz z łóżka.

Być może prze­wra­casz teraz oczami, jak to robiło wielu moich klien­tów. Może ci się wyda­wać, że mam na nosie różowe oku­lary i naja­dłam się anty­de­pre­san­tów. Być może podobna radość życia ni­gdy nie była twoim udzia­łem. Być może sądzisz, że tak pełne życie nie jest moż­liwe.

Ale jest.

To straszne, że wielu ludzi ni­gdy nie dostrzega tych moż­li­wo­ści i nie doświad­cza rado­snej swo­body, którą daje cał­ko­wita inte­gral­ność. Nie­które z tych osób są tak źle ulo­ko­wane w życiu, że ich egzy­sten­cja przy­po­mina nie­koń­czącą się serię pora­żek i znisz­czo­nych marzeń. Być może znasz kil­koro takich ludzi: kolegę z szkoły, który już parę razy tra­fił do wię­zie­nia, kuzynkę, która wiąże się z jed­nym zdra­dziec­kim dup­kiem za dru­gim, zna­jomą, która zdaje się sabo­to­wać każdy pro­jekt, jaki roz­po­czyna. Tacy ludzie przy­po­minają samo­loty, któ­rych główne czę­ści – takie jak skrzy­dła i sil­niki – nie dzia­łają.

Twoje wła­sne życie pew­nie mie­ści się gdzieś na skali mię­dzy abso­lutną roz­ko­szą a kom­pletną ruiną. Masz mętne poczu­cie celu, za któ­rym chciał­byś zacząć kie­dyś podą­żać. Twoja praca jest w porządku, choć nie jest dosko­nała. W związ­kach jest okej. W miarę. Ow­szem, cza­sami ktoś – mał­żo­nek, dzieci, rodzice, szef – spra­wia że masz ochotę sfin­go­wać wła­sną śmierć i prze­pro­wa­dzić się do hotelu na Kaj­ma­nach. Ale w zasa­dzie jest w porządku. Nie czu­jesz się źle; czu­jesz co naj­wy­żej jakiś nie­po­kój, przy­krość, roz­cza­ro­wa­nie. To cał­kiem nor­malne, że sku­piasz się na pla­nach, któ­rych nie udało się zre­ali­zo­wać, i masz wąt­pli­wo­ści, czy twoje marze­nia się kie­dy­kol­wiek speł­nią.

Kiedy spo­ty­kam klien­tów, któ­rzy pasują do powyż­szego opisu, i zwra­cam im uwagę, że ich życie mogłoby być lep­sze, czę­sto pro­te­stują, mówiąc, że ich życie jest w porządku. „Wie pani – mówią – życie to dziwka, a potem się umiera. Porażka jest znacz­nie częst­sza niż suk­ces. Nie wzbi­jemy się do lotu, po pro­stu macha­jąc rękami”. Myślą, że gorzką prawdę trzeba po pro­stu zaak­cep­to­wać. Ja jed­nak sły­szę brzęk odkrę­co­nych śrub i ode­rwa­nych czę­ści, dźwięk wyda­wany przez czło­wieka, który ni­gdy nie doświad­czył spój­no­ści ciała, umy­słu, serca i duszy.

Powta­rzam: nie zamie­rzam nikogo oce­niać. Jeśli nie zawsze czu­jesz się świet­nie, nie ozna­cza to, że coś jest z tobą nie tak – podej­rze­wam, że więk­szość życia spę­dzasz, sta­ra­jąc się być w porządku. Nie ma w tobie żad­nej usterki. Jesteś wyso­ko­funk­cjo­nu­jącą, wyra­fi­no­waną istotą. Na naj­głęb­szym pozio­mie wiesz, co daje ci szczę­ście, i wiesz, jak stwo­rzyć dla sie­bie moż­li­wie naj­lep­sze życie. Ta wie­dza jest w tobie zako­do­wana.

Jed­nak twoja natura nie­ustan­nie ściera się z siłą, która potrafi ją znisz­czyć: z kul­turą.

Mówiąc o „kul­tu­rze”, nie mam na myśli opery ani malar­stwa sur­re­ali­stycz­nego. Mam na myśli dowolny zestaw norm spo­łecz­nych, które kształ­tują spo­sób myśle­nia i dzia­ła­nia. Każda grupa ludzi – pary i rodziny, więź­nio­wie w celach, człon­ko­wie kółek zrze­sza­ją­cych pasjo­na­tów szy­cia i żoł­nie­rze w armii – ma kul­tu­rowe zasady i ocze­ki­wa­nia, które poma­gają jej dzia­łać. Nie­które z nich są oczy­wi­ste, np. zasady ruchu dro­go­wego czy _dres­scode_ w pracy. Inne pozo­stają w domy­śle, jak zało­że­nie, że kiedy idziesz na kola­cję do restau­ra­cji, uży­jesz sztuć­ców i nie wło­żysz twa­rzy pro­sto w talerz jak świ­nia szu­ka­jąca tru­fli.

Ludzie two­rzą wyra­fi­no­wane kul­tury, ponie­waż jeste­śmy isto­tami głę­boko spo­łecz­nymi, zależ­nymi od dobrej woli innych już od chwili naro­dzin. Mamy też nie­zwy­kłą zdol­ność absor­bo­wa­nia i powta­rza­nia zacho­wań innych ludzi. Od dzie­ciń­stwa, czę­sto nawet tego nie zauwa­ża­jąc, uczymy się, jak zdo­by­wać uzna­nie i przy­na­le­żeć do naszego kon­tek­stu kul­tu­ro­wego. Zacho­wu­jemy się rado­śnie, spo­koj­nie albo odważ­nie, żeby spra­wić przy­jem­ność naszym rodzi­nom. Natych­miast zaczyna nam się podo­bać to, co podoba się naszym przy­ja­cio­łom. Rzu­camy się w wir nauki, opieki nad dziećmi, rodzin­nych waśni – cze­go­kol­wiek, co naszym zda­niem zapewni nam miej­sce w świe­cie.

W tym kon­for­mi­stycz­nym pędzie czę­sto igno­ru­jemy lub lek­ce­wa­żymy nasze praw­dziwe uczu­cia – nawet te inten­sywne, takie jak tęsk­nota czy cier­pie­nie – po to, by zaspo­koić wyma­ga­nia naszej kul­tury. I zosta­jemy ode­rwani od sie­bie samych. Nie jeste­śmy inte­gral­no­ścią (nie sta­no­wimy jed­no­ści), ale dwo­isto­ścią (jeste­śmy roz­dwo­jeni). Albo też pró­bu­jemy dopa­so­wać się do kilku róż­nych grup i żyjemy w wie­lo­ści. Porzu­camy naszą praw­dziwą naturę i sta­jemy się pion­kami w kul­tu­ro­wych roz­gryw­kach: uśmie­chamy się uprzej­mie, sie­dzimy czuj­nie, nosimy „ide­alne”, nie­wy­godne ubra­nia. To dla­tego żoł­nierz nie narzeka, wkra­cza­jąc na linię ognia. To dla­tego całe spo­łecz­no­ści uwa­żały kie­dyś, że warto od czasu do czasu spa­lić jakąś cza­row­nicę. To wręcz prze­ra­ża­jące, w jakim stop­niu ludzie są gotowi sprze­nie­wie­rzyć się natu­rze, by słu­żyć kul­tu­rze. Z per­spek­tywy two­rze­nia i utrzy­my­wa­nia przy życiu ludz­kich grup ma to jed­nak sens.

Jest tylko jedna pułapka: natura nie pod­daje się bez walki.

Jeśli zda­rza ci się wark­nąć na kogoś, kogo bar­dzo kochasz, albo zasiąść do służ­bo­wego pro­jektu tylko po to, żeby zacząć szu­kać w inter­ne­cie domo­wego zestawu do tatu­ażu, praw­do­po­dob­nie jesteś osobą wewnętrz­nie roz­dartą. Sta­rasz się zacho­wy­wać w spo­sób, który na naj­głęb­szym pozio­mie nie jest dla cie­bie wła­ściwy. Zawsze, kiedy to robimy, nasze życie zaczyna się psuć. Sta­jemy się marudni, smutni albo zobo­jęt­niali. Nasz układ odpor­no­ściowy i mię­śnie słabną; czę­sto cho­ru­jemy, a nawet jeśli tak się nie dzieje, zaczyna nam bra­ko­wać ener­gii. Tra­cimy zdol­ność kon­cen­tra­cji i jasność myśle­nia. Tak wła­śnie się czu­jemy, kiedy bra­kuje nam inte­gral­no­ści.

Wszyst­kie te wewnętrzne reak­cje mają wpływ na nasze zewnętrzne życie. Nie możemy się skon­cen­tro­wać, więc cierpi na tym nasza praca. Pode­ner­wo­wa­nie i przy­gnę­bie­nie są kiep­skimi towa­rzy­szami, więc nasze rela­cje słabną. Utrata inte­gral­no­ści wpływa nega­tyw­nie na wszystko w nas i wokół nas. A ponie­waż naszej praw­dzi­wej natu­rze zależy na tym, by odzy­skać peł­nię, sięga ona po narzę­dzie, które zawsze zwraca naszą uwagę: cier­pie­nie.

Oso­bi­ście nie prze­pa­dam za cier­pie­niem. Nisz­czy mnie. Jeśli wam spra­wia ono przy­jem­ność, nie będę tego oce­niać, ale chcę powie­dzieć coś bar­dzo waż­nego: cier­pie­nie to coś innego niż ból, przy­naj­mniej w moim rozu­mie­niu. W pew­nej kli­nice zoba­czy­łam kie­dyś napis „Ból jest nie­unik­niony. Cier­pie­nie jest opcjo­nalne”. Fizyczny ból jest spo­wo­do­wany przez pewne wyda­rze­nia. Psy­chiczne cier­pie­nie to wynik tego, jak sobie z nimi radzimy. Może wyraź­nie przy­brać na sile w sytu­acjach, w któ­rych bólu nie ma wcale. Nawet w wygod­nym fotelu możesz cier­pieć tak bar­dzo, że wola­ła­byś się ni­gdy nie uro­dzić. Wiem o tym dobrze, bo spę­dzi­łam w tym sta­nie wiele lat. To skło­niło mnie do obse­syj­nego poszu­ki­wa­nia szczę­ścia, które trwało przez całe dekady.

Nie zosta­łam wycho­wana na wal­czącą non­kon­for­mistkę. Wręcz prze­ciw­nie. Moja oso­bo­wość jest oso­bo­wo­ścią salo­no­wego pie­ska doma­ga­ją­cego się pochwał. Kiedy mię­dzy moją naturą a wymo­gami kul­tury docho­dziło do zgrzy­tów, zawsze odrzu­ca­łam sie­bie. I byłam w tym sku­teczna! Chwa­lono mnie na wiele spo­so­bów! Z dru­giej strony, led­wie tole­ro­wa­łam takie rze­czy jak, no wie­cie, życie. Kiedy patrzę wstecz, jestem za to wdzięczna. Wcze­śnie zaczę­łam wal­czyć z cier­pie­niem wszel­kimi dostęp­nymi narzę­dziami.

Nie­for­malne poszu­ki­wa­nia popro­wa­dziły mnie ku for­mal­nej edu­ka­cji. Spę­dzi­łam dekadę – od sie­dem­na­stego do dwu­dzie­stego ósmego roku życia – na zdo­by­wa­niu trzech dyplo­mów nauk spo­łecz­nych na Harvar­dzie. Póź­niej przez jakiś czas sama pro­wa­dzi­łam zaję­cia z roz­woju zawo­do­wego i socjo­lo­gii. Mia­łam jed­nak ukryty cel: chcia­łam zro­zu­mieć, w jaki spo­sób mogli­by­śmy, ja i inni ludzie, stwo­rzyć sobie życie, które naprawdę dawa­łoby nam radość.

Praca na uczelni była dla mnie dobrym zaję­ciem – naprawdę dobrym – jeśli nie liczyć tego, czego w niej nie­na­wi­dzi­łam (koniecz­no­ści orien­to­wa­nia się w wydzia­ło­wej poli­tyce i pisa­nia arty­ku­łów tak nud­nych, że cały pro­ces przy­po­mi­nał ście­ra­nie mózgu na tarce). Wykła­da­nie było dla mnie znacz­nie mniej inte­re­su­jące niż roz­mowa ze stu­den­tami o ich życiu. Wresz­cie nie­któ­rzy ze stu­den­tów zaczęli mi za te roz­mowy pła­cić. I co? Zosta­łam _life coachką_, zanim jesz­cze pozna­łam ten ter­min.

To tylko wzmoc­niło moje pra­gnie­nie zna­le­zie­nia takich stra­te­gii pro­jek­to­wa­nia życia, które mogły naprawdę zadzia­łać. Dużo czy­ta­łam, zaczę­łam też pisać: pamięt­niki, porad­niki, tuziny arty­ku­łów. Zosta­łam felie­to­nistką „O, The Oprah Maga­zine”. Czę­sto poja­wia­łam się w tele­wi­zji, gdzie dawa­łam widzom wska­zówki, jak żyć szczę­śli­wiej. Chcąc prze­te­sto­wać swoje metody, pra­co­wa­łam jako coachka z naj­róż­niej­szymi ludźmi: miesz­kań­cami wsi w RPA, wykształ­co­nymi nowo­jor­czy­kami, byłymi więź­niami uza­leż­nio­nymi od hero­iny, bilio­ne­rami, cele­bry­tami, przy­pad­ko­wymi obcymi oso­bami, które pozna­łam w kolejce do reje­stra­cji pojazdu. Wszyst­kie te doświad­cze­nia, od naj­in­tym­niej­szych spo­tkań po naj­sta­ran­niej­sze bada­nia, dopro­wa­dziły mnie do pro­stej prawdy:

Lekar­stwem na nie­szczę­ście jest inte­gral­ność. I kropka.

Ze wszyst­kich stra­te­gii i umie­jęt­no­ści, jakich się kie­dy­kol­wiek nauczy­łam, naj­sku­tecz­niej­sze są te, które poma­gają ludziom dostrzec, w któ­rym miej­scu opu­ścili wła­sne, głę­bo­kie poczu­cie sensu i podą­żyli za innym zbio­rem zasad. Odej­ście od inte­gral­no­ści jest nie­mal zawsze nie­świa­dome. Znani mi ludzie, któ­rzy go doświad­czają, nie są źli; więk­szość z nich jest bar­dzo sym­pa­tyczna. Chcą trzy­mać się każ­dej życio­wej zasady, którą wpo­iła im kul­tura. To wspa­niały spo­sób na pro­wa­dze­nie życia, które wydaje się wspa­niałe, a jest okropne.

Jest też jed­nak inny spo­sób, który wyzwala od cier­pie­nia i otwiera takie poziomy rado­ści i celo­wo­ści, które dotąd mogły ci się wyda­wać nie­moż­liwe. Nazy­wam go drogą inte­gral­no­ści.

Ta książka ma cię pro­wa­dzić i towa­rzy­szyć ci w tej dro­dze. Gdzie­kol­wiek teraz jesteś i jak­kol­wiek się czu­jesz, droga inte­gral­no­ści zabie­rze cię z tego punktu ku życiu peł­nemu zna­cze­nia, zachwytu i fascy­na­cji. Pomo­głam tego doświad­czyć tysiącom ludzi. Sama prze­ży­łam też cały ten pro­ces – a uwierz­cie, że nie byłam łatwym przy­pad­kiem. Jed­nak po całym tym nie­szczę­ściu, droga inte­gral­no­ści nawet mnie zabrała ku życiu, które wydaje się absur­dal­nie szczę­śliwe. Nie dla­tego, że jestem wyjąt­kowa. Dla­tego, że znam drogę.

Słowo „droga” może ozna­czać zarówno pro­ces, jak i ścieżkę. W tej książce ozna­cza jedno i dru­gie. Jeśli nie wiesz, co zro­bić, droga inte­gral­no­ści dostar­czy ci instruk­cji, tak jak prze­pis. Jeśli nie wiesz, dokąd się udać, droga inte­gral­no­ści, tak jak mapa, pokaże ci kolejne kroki. Jeśli podą­żysz za wska­zów­kami, będziesz szczę­śliwy. Nie dla­tego, że to ścieżka cnoty, ale dla­tego, że pomoże ci sta­nąć po stro­nie rze­czy­wi­sto­ści, po stro­nie prawdy. Twoje życie będzie dzia­łać jak dobrze skon­stru­owany samo­lot. To nie nagroda za dobre zacho­wa­nie. To po pro­stu fizyka.

Jeśli więc naprawdę chcesz porzu­cić cier­pie­nie, pogo­dzić się ze swoją praw­dziwą naturą i doświad­czyć rado­ści, na jaką zasłu­gu­jesz, zaczy­najmy. Zasta­na­wiasz się pew­nie: jak wła­ści­wie wygląda droga inte­gral­no­ści? Powiem ci. Wygląda jak pełna przy­gód, śre­dnio­wieczna wło­ska wyprawa!

Wiem, to brzmi dziw­nie. Zaraz wszystko wyja­śnię.

W trak­cie mojej kariery pisarki i coachki wie­lo­krot­nie, ocho­czo i bez skru­pu­łów pod­bie­ra­łam pomy­sły z _Boskiej Kome­dii_, napi­sa­nej przez Dan­tego Ali­ghieri na początku XIV wieku. Nie zaj­muję się Dan­tem naukowo. Ni­gdy nie uczy­łam się o nim, nie znam wło­skiego i nie­wiele wiem o histo­rii śre­dnio­wie­cza. Kiedy byłam młoda, prze­czy­ta­łam _Boską Kome­dię_ tylko dla­tego, że czy­ta­łam wtedy wszystko: szu­ka­łam wie­dzy o tym, jak się lepiej poczuć. I ją zna­la­złam.

Arcy­dzieło Dan­tego jest po pro­stu naj­po­tęż­niej­szym zna­nym mi zesta­wem zasad, pozwa­la­ją­cym ule­czyć rany emo­cjo­nalne, odzy­skać inte­gral­ność i zwięk­szać naszą zdol­ność doświad­cza­nia dobrego samo­po­czu­cia. _Boska Kome­dia_ uka­zuje nam cały ten pro­ces krok po kroku. Ow­szem, ujmuje go w opo­wieść o męż­czyź­nie prze­ży­wa­ją­cym mistyczną przy­godę. Ow­szem, męż­czy­zna ten ope­ruje obra­zami zna­nymi czter­na­sto­wiecz­nemu Euro­pej­czy­kowi. Jed­nak psy­cho­lo­giczne meta­fory eposu Dan­tego brzmią praw­dzi­wie także dzi­siaj. Wciąż poka­zują nam drogę. I dają przy­jem­ność. Nie sądź­cie, że Dante jest jakimś pom­pa­tycz­nym nudzia­rzem. Nie jest. Jest pisa­rzem, który staje naprze­ciw czy­tel­nika i zapra­sza go w podróż od nie­szczę­ścia ku rado­ści.

W dal­szej czę­ści książki będę was więc pro­wa­dzić drogą inte­gral­no­ści zbu­do­waną według wzoru, który Dante przed­sta­wił w _Boskiej Kome­dii_. Może­cie czy­tać ją spo­koj­nie i powoli albo pędzić jak olim­pij­scy sprin­te­rzy – decy­zja należy do was. Tak czy ina­czej przed wami cztery etapy. Oto krót­kie stresz­cze­nie tego, co was czeka.

Wasze poszu­ki­wa­nie inte­gral­no­ści roz­pocz­nie się w „ciem­nej dzi­czy”, miej­scu, w któ­rym czu­jemy się zagu­bieni, zmę­czeni, nie­pewni i nie­spo­kojni. To meta­fora Dan­tego na nie­zgod­ność, w któ­rej żyje więk­szość z nas. W pewien spo­sób – a może i w pełni – czu­jemy, że nasze życie nie jest takie, jakie być powinno. Nie wiemy, jak to się stało, że zgu­bi­li­śmy drogę, ani jak ją na nowo odna­leźć. Nie martw się. Znaj­dziemy ją.

Nasz kolejny etap to słynne dan­tej­skie Pie­kło. Mija­jąc je, znaj­dziemy te punkty, w któ­rych kryje się cier­pie­nie – punkty uwię­zione w waszym wewnętrz­nym pie­kle – i uwol­nimy je. Dłu­tem, któ­rego uży­jesz do roz­ku­cia łań­cu­chów, będzie twoje poczu­cie prawdy. Zoba­czysz, że psy­cho­lo­giczne cier­pie­nie zawsze rodzi się z wewnętrz­nego roz­dar­cia mię­dzy tym, w co wie­rzy twój umysł, a tym, co jest dla cie­bie praw­dziwe na naj­głęb­szym pozio­mie. Droga inte­gral­no­ści pomoże ci napra­wić to roz­dar­cie. Doświad­czysz pełni bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej. Ulga będzie nagła i nama­calna.

Kiedy roz­pocz­nie się pro­ces zdro­wie­nia two­jego życia wewnętrz­nego, przej­dziemy do Czyśćca. Lubię pod­da­wać się „inte­gral­nemu oczysz­cza­niu”, pod­czas któ­rego pozby­wam się wszyst­kiego, co zbędne. Na tym eta­pie poszu­ki­wań zmie­nisz swoje zewnętrzne zacho­wa­nie, by paso­wało ono do nowo odna­le­zio­nej wewnętrz­nej prawdy. Im dalej w las, tym łatwiej.

Wresz­cie, kiedy twoje życie wewnętrzne i zewnętrzne będą bli­skie cał­ko­wi­tej inte­gral­no­ści, odnaj­dziesz się w meta­fo­rycz­nym raju. Nie ma tu już pracy do wyko­na­nia, chyba że uznasz za pracę radość z życia, w któ­rym wszystko – psy­chika, kariera, życie miło­sne – działa bez zarzutu. Ostrze­gam: w tym momen­cie możesz zacząć doświad­czać rze­czy tak wspa­nia­łych, że oto­cze­nie będzie ci chciało wmó­wić, że są nie­moż­liwe. Nikt oczy­wi­ście nie nauczył cię dotąd, jak radzić sobie z takimi cudami. Nie martw się. Nauczysz się szybko. Do tego zosta­li­śmy stwo­rzeni.

Tak będzie wyglą­dać nasza podróż. Po dro­dze poja­wią się nie tylko meta­fory Dan­tego, lecz także współ­cze­sne dane naukowe (z zakresu psy­cho­lo­gii, socjo­lo­gii, neu­ro­lo­gii), które uczy­nią tę podróż bar­dziej dostępną i potęż­niej­szą. Opo­wiem praw­dziwe histo­rie moich klien­tów i przy­ja­ciół, ludzi, któ­rych doświad­cze­nia mogą zilu­stro­wać i wytłu­ma­czyć pro­ces, któ­remu będziesz pod­le­gać. Żeby poka­zać, jak to wszystko wygląda od wewnątrz, podam też przy­kłady z mojej wła­snej podróży ku inte­gral­no­ści. Od czasu do czasu zapro­szę cię też do ćwi­czeń, dzięki któ­rym podróż sta­nie się łatwiej­sza i szyb­sza.

Dante w _Boskiej Kome­dii_ wcho­dzi naj­pierw do wiel­kiego dołu (Pie­kło), potem na górę (do Czyśćca). Staje się coraz sil­niej­szy i na szczyt wspina się z coraz mniej­szym wysił­kiem. Potem, ku swo­jemu zdzi­wie­niu, wznosi się na­dal. Leci. Oto, co się dzieje, kiedy luźne, nie­do­pa­so­wane czę­ści ludz­kiego życia osią­gają inte­gral­ność. Dante używa lotu jako meta­fory życia bez gra­nic, życia nie­biań­skiego.

Kiedy podró­żuję samo­lo­tem, to nie­za­leż­nie od pro­ble­mów i opóź­nień, jestem oszo­ło­miona w momen­cie odry­wa­nia się maszyny od ziemi. Nie mogę uwie­rzyć, że tak wielka maszyna unosi się w powie­trze i dalej bez­piecz­nie leci, poko­nu­jąc tysiące mil. Podob­nie czuję się, kiedy widzę ludzi osią­ga­ją­cych inte­gral­ność i zry­wa­ją­cych się do lotu, odnaj­du­ją­cych w życiu sens, miłość i suk­ces. Każ­dego dnia jestem zasko­czona, że i mnie się to udało. Wszystko to wydaje się nie­zwy­kłym, nie­praw­do­po­dob­nym cudem.

Ale nim nie jest. To po pro­stu fizyka.

Jeśli więc jesteś gotowy – a przy­naj­mniej choć tro­chę zacie­ka­wiony – pro­szę, zapnij pasy i ułóż bez­piecz­nie pod sie­dze­niem swój bagaż emo­cjo­nalny. Droga inte­gral­no­ści zabie­rze cię na szczyty, o jakich dotąd nawet ci się nie śniło. Możesz ruszać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: