Ja to ktoś inny - ebook
Ja to ktoś inny - ebook
Drugi tom opus magnum Jona Fossego.
Malarz i wdowiec Asle mieszka samotnie w domu w Dylgja. Jedynymi osobami, z którymi wciąż się widuje, są jego sąsiad, rybak Åsleik, i Beyer, właściciel galerii w Bjørgvin, kilka godzin jazdy na południe. W Bjørgvin mieszka także drugi Asle, jego sobowtór, a może cień albo druga wersja tego samego życia? Pierwszy z nich stał się religijny, rzucił picie i odniósł sukces, drugiemu przypadł trudniejszy los.
W drugim tomie Septologii, Ja to ktoś inny, obaj Asle spotykają się po raz pierwszy w młodości. Wyglądają dziwnie podobnie, ubierają się identycznie i chcą zostać malarzami. W szkole artystycznej w Bjørgvin ten pierwszy poznaje swoją przyszłą żonę Ales i się w niej zakochuje.
Septologia to wielka, porywająca rytmem metafizyczna powieść o miłości, sztuce, Bogu, przyjaźni i przemijaniu.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68191-01-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I widzę siebie, jak stoję i patrzę na obraz z dwiema kreskami, fioletową i brązową, które krzyżują się pośrodku, i myślę, że w pokoju jest bardzo zimno i że za wcześnie, żeby wstawać, wszystko jedno, która godzina, więc dlaczego wstałem? myślę i gaszę światło w pokoju, i wracam do alkowy, gaszę światło w alkowie i z powrotem kładę się do łóżka, i starannie owijam kołdrą, a Brage układa się przy mnie, i myślę, że dzisiejszej nocy trochę spałem, chociaż nie za dużo, a dziś jest środa i chyba wcześnie rano, a może ciągle jeszcze noc, myślę, a w pokoju było tak zimno, że nie chciało mi się wstawać, myślę i głaszczę Bragego po grzbiecie, a potem patrzę w ciemność i widzę Aslego siedzącego na huśtawce, tam, na podwórzu w domu, ale on się nie huśta, tylko siedzi i zastanawia się, co wymyślić? potem huśta się ostrożnie i powoli, w przód i w tył, a Matka wychodzi na ganek, zła, a on nie rozumie, dlaczego ona jest taka zła
Chodź tutaj, mówi
Bo co, mówi Asle
Chodź, mówi Matka
No dobrze, mówi Asle i zsuwa się z huśtawki, i idzie do Matki, która stoi na ganku i patrzy wprost na niego, a on wchodzi po schodkach
No tak, mówi
Jesteś wreszcie, mówi Matka
a on nie rozumie, dlaczego Matka ma w głosie tyle złości, o co jej chodzi? co on takiego zrobił, że jest na niego taka zła? myśli
Zobacz, mówi Matka
otwiera dłoń i Asle widzi trzy jednokoronówki leżące na dłoni Matki, a ona stoi, trzyma wyciągniętą rękę z trzema koronami i nic nie mówi, i Asle się zastanawia, jak Matka znalazła te trzy korony? bo miał zamiar schować je w jakimś sprytnym miejscu, tak, miał zamiar włożyć je pod jedną z kamiennych płyt na podwórzu, no ale zapomniał, tak, po prostu wyleciało mu to z głowy, a teraz Matka stoi i pokazuje mu te trzy koronówki, no ale jak ona je znalazła? myśli Asle, no i myśli, że oczywiście znalazła je w kieszeni spodni, bo zapomniał je wyjąć z kieszeni i schować
Skąd to masz? mówi Matka
a on myśli, że nie może powiedzieć, że dostał je od Łysego, że je dostał, kiedy jechał z nim samochodem, a już tego, dlaczego je dostał, tego na pewno nie może powiedzieć
No odpowiadaj, mówi Matka
a on myśli, że już na pewno nie może powiedzieć prawdy, tego, że dostał je od Łysego i że dostał je, bo ma nikomu nie mówić, że wybrał się z Łysym na przejażdżkę i że Łysy położył mu rękę na udzie, i że ją potem zabrał, co najmniej dwa razy Łysy tak zrobił, myśli Asle
Skąd masz te korony? mówi Matka
No odpowiadajże, mówi
Nie stój tak tylko i się nie gap, mówi
a potem chwyta go za ramiona, potrząsa nim i mówi, że Asle ma odpowiadać, kiedy ona do niego mówi, i już prawie krzyczy
Odpowiadaj, mówi Matka
a on myśli, że musi w końcu coś powiedzieć
Znalazłem, mówi
Znalazłeś? mówi Matka
Gdzie znalazłeś? mówi
No odpowiadaj, powiedz, gdzie je znalazłeś, mówi
a on tylko stoi, a Matka go puszcza
Na drodze, mówi Asle
Aha, na drodze, mówi Matka
Tak, na drodze, mówi Asle
To znaczy gdzie? mówi Matka
Koło Piekarni, mówi Asle
Znalazłeś je koło Piekarni? mówi Matka
i mówi, czy on chce, żeby uwierzyła, że je znalazł, że znalazł je koło Piekarni
Ukradłeś te koronówki, mówi Matka
Niczego nie ukradłem, mówi Asle
Właśnie że ukradłeś, mówi Matka
Nie, mówi Asle
Właśnie że tak, mówi Matka
i Matka mówi, że już sprawdzała w swojej portmonetce, miała tam kilka jednokoronówek, tak, nie ma dużo pieniędzy, ale kilka koronówek miała, nie pamięta ile, ale kilka było, i z tego, co wie, to on ukradł jej te koronówki, mówi, chociaż pewności nie ma, bo teraz w portmonetce leży pięć koronówek, ale czy miała ich więcej, no tak, tego dokładnie nie pamięta, chociaż to jednak możliwe, tak, że miała osiem zamiast pięciu
Ukradłeś mi te korony? mówi Matka
a on mówi, że nie ukradł tych koron, znalazł je, tak jak powiedział, tak, koło Piekarni, mówi
Ty kłamczuchu, mówi Matka
Ja nie kłamię, mówi Asle
i dalej tak stoją, i żadne się nie odzywa, a potem Matka mówi, że chciała uprać jego spodnie, a wtedy zawsze sprawdza kieszenie i czego ona tam nie znajduje, zawsze coś znajdzie, kamienie, szyszki, gwoździe, szklane kulki, kawałki sznurka, tak, i nie wiadomo co jeszcze, ale nigdy, nigdy wcześniej nie znalazła tam trzech błyszczących jednokoronówek i nie rozumie, skąd Asle mógł je wziąć, ale nie mógł ich dostać w uczciwy sposób
Znalazłem, mówi Asle
Tak, już mówiłeś, mówi Matka
i dalej tylko tak stoją i widzą, że zza węgła Starego Domu, gdzie mieszkają Babcia z Dziadkiem, wychodzi Ojciec, i Matka woła do Ojca, że dobrze, że jest, a Ojciec spokojnie do nich podchodzi
Co się stało? mówi
i patrzy na Matkę
No tak, mówi Matka
Masz jakąś dziwną minę, mówi Ojciec
No tak, mówi Matka
i przez chwilę milczą
Powiedzże wreszcie, o co chodzi, mówi Ojciec
Zobacz, mówi Matka
i wyciąga rękę z trzema koronówkami
No, to są trzy korony, mówi Ojciec
Właśnie, mówi Matka
I o co robić tyle hałasu? mówi Ojciec
Ale, mówi Matka
i urywa
Ale, mówi Ojciec
Ale ja je znalazłam w jego kieszeni, mówi Matka
i patrzy na Aslego, a Ojciec nic nie mówi i tylko tak stoją
Skąd je wziąłeś? mówi Ojciec
a Asle mówi, że znalazł te koronówki
Mówi, że je znalazł koło Piekarni, mówi Matka
No, to możliwe, mówi Ojciec
Myślisz, że tak? mówi Matka
a Ojciec nic nie mówi
No, sprawdź w swojej portmonetce, czy czegoś nie brakuje, mówi Matka
i Ojciec wyjmuje swoją portmonetkę, zagląda do niej i mówi, że nie pamięta dokładnie, ile miał jednokoronówek, więc nie może wiedzieć, czy ktoś mu czegoś z portmonetki nie wyjął, no ale dlaczego Asle miałby to zrobić? przecież on chyba nie kradnie, mówi Ojciec i patrzy na Aslego
Ja nie kradnę, mówi Asle
Nigdy nic nie ukradłem, mówi
No tak, mówi Ojciec
a potem Ojciec mówi, że Asle mógł znaleźć te koronówki koło Piekarni, ale w takim razie ktoś musiał je zgubić i może mu ich brakuje, mówi Ojciec, i może ten ktoś będzie myślał, że zgubił pieniądze koło Piekarni, kiedy kupował chleb, albo może pomyśli, że zapomniał je zabrać z lady, jeśli zapłacił pięciokoronówką i dostał trzy korony reszty, więc może wróci do Piekarza albo do Piekarzowej i będzie pytać, czy nie zapomniał zabrać tych koronówek albo czy Piekarz lub Piekarzowa nie znaleźli tych trzech koron koło Piekarni, bo może tam je zgubił, mówi Ojciec i mówi, że najlepiej będzie, jeśli Asle pójdzie do Piekarza i Piekarzowej i odda im te koronówki na wypadek, gdyby ktoś, kto je zgubił, przyszedł i o nie pytał, a Matka mówi, że była pewna, że Asle ukradł te koronówki, a Ojciec mówi, że to wcale nie jest pewne, prawda? mówi
Cieszę się, że to słyszę, mówi Matka
Cieszę się, że tak myślisz, mówi
i patrzy na Aslego, i mówi, że jeśli on naprawdę znalazł te koronówki, to ona musi go przeprosić, bo od razu pomyślała tylko, że je ukradł, no ale rzeczywiście mógł je też znaleźć, a ona o tym nie pomyślała, mówi
Przecież mogłeś znaleźć te koronówki, no tak, mówi Matka
I w takim razie muszę cię przeprosić, mówi
Nie powinnam była cię oskarżać o to, że ukradłeś, że jesteś złodziejem, mówi
a Ojciec mówi, żeby już więcej o tym nie rozmawiali, a ty, Asle, pójdziesz do Piekarni i oddasz koronówki temu, kto wyjdzie, kiedy zadzwonisz dzwonkiem, albo Piekarzowi, albo Piekarzowej, i powiesz, że znalazłeś te koronówki koło Piekarni, a potem, jeśli nikt nie przyjdzie i nie będzie pytał Piekarza albo Piekarzowej o te pieniądze, to pewnie będziesz je mógł zatrzymać, prawda? mówi Ojciec
Ale wtedy będzie z ciebie szczęściarz, tak, bo znalazłeś trzy koronówki, mówi
No rzeczywiście, mówi Matka
To ja pobiegnę od razu, mówi Asle
i biegnie drogą od gospodarstwa i dalej szosą w stronę Piekarni, wchodzi do środka i bierze do ręki stojący na ladzie dzwonek, i potrząsa nim, i dzwonek dzwoni, i wychodzi Piekarz, i staje za ladą, i Asle mówi, że znalazł te trzy koronówki przed Piekarnią, i teraz, teraz to już naprawdę kłamie, a kłamać jest brzydko, myśli i wstydzi się, i najwyraźniej się jąka, a Piekarz patrzy na niego i mówi, że tak, tak, mówi
Tak, tak, mówi Piekarz
i patrzy na Aslego
Skoro znalazłeś te koronówki, no to znalazłeś, tak, to znaczy, że miałeś szczęście, Asle, mówi
Ale może ktoś je zgubił, kupił chleb i je zgubił? mówi Asle
Nie wydawałem nikomu trzech jednokoronówek, przynajmniej odkąd pamiętam, mówi Piekarz
Po prostu je sobie weź, Asle, mówi
Znalazłeś te jednokoronówki i to są twoje pieniądze, mówi
a on patrzy na Piekarza
Tak, tak uważam, mówi Piekarz
i nawet jeśli Piekarz, stojąc, przytrzymuje się lady i czuć od niego wódką, to i tak może mieć rację, myśli Asle
Szczęściarz z ciebie, Asle, że znalazłeś trzy korony, mówi Piekarz
I taki jesteś uczciwy, że chcesz je oddać, mówi
i Piekarz mówi, że została mu jedna drożdżówka z budyniem, ostatnia z tych, które upiekł, a ponieważ już niedługo czas zamknąć sklep, tak, już powinien być zamknięty, to Asle dostanie drożdżówkę, tak, skoro taki z niego uczciwy i dobry chłopiec, mówi Piekarz i bierze drożdżówkę, tę jedyną, która została, i pakuje ją w szary papier, i podaje Aslemu, a on myśli, że to zupełnie nie tak, bo on tu kłamie, a jeszcze na dodatek dostaje drożdżówkę, i dobrze, że nigdy nie lubił drożdżówek z budyniem waniliowym, lukrem i kokosem, to wszystko razem jest ohydne, tak, ten ohydny lukier, czy jak to się nazywa, czy ten tam kokos, chyba tak to się nazywa, no ale Siostra lubi drożdżówki, więc może ją dostać i bardzo się z tej drożdżówki ucieszy, myśli Asle
Dziękuję, bardzo dziękuję, mówi
i Piekarz podaje drożdżówkę Aslemu, i Asle jeszcze przez krótką chwilę stoi i patrzy na Piekarza, który podnosi do ust filiżankę z kawą, wypija łyk i mówi, że dzisiaj, Asle, naprawdę miałeś szczęście, żeby znaleźć trzy jednokoronówki, no naprawdę nie najgorzej, mówi
I jeszcze dostałem drożdżówkę, mówi Asle
No, o niej to nie ma co gadać, mówi Piekarz
i idzie do drzwi, które ma za plecami, a Asle wie, że te drzwi prowadzą do pokoju Piekarza i Piekarzowej, i Asle biegnie do domu, i mówi, co powiedział Piekarz, że skoro Asle znalazł te pieniądze, to należą do niego, i że on, Piekarz, nikomu nie wydawał trzech jednokoronówek reszty, odkąd pamięta, a już na pewno nie dzisiaj, mówi Asle, i że Piekarz powiedział, że skoro Asle znalazł te koronówki, to są jego, i że po prostu miał szczęście, tak powiedział Piekarz, a Matka mówi, że może i tak, a Ojciec mówi, że tak, Piekarz na pewno ma rację, bo po namyśle i on uważa, że te koronówki na pewno należą do Aslego, mówi Ojciec, a Matka pyta, czy Asle kupił drożdżówkę, skoro tak się wzbogacił, a on mówi, że dostał drożdżówkę od Piekarza, że to była ostatnia, jaka została, a ponieważ był taki uczciwy, że chciał oddać te pieniądze, i ponieważ Piekarz miał już zamykać sklep, to postanowił mu dać tę jedną drożdżówkę, która została, tak powiedział Piekarz, mówi Asle, a Matka mówi, że to miło ze strony Piekarza, no ale Asle nigdy przecież nie lubił drożdżówek ani w ogóle bułeczek, ani ciastek, niczego takiego, mówi
Rzeczywiście on tego nie lubi, mówi Ojciec
No tak, mówi Matka
i śmieje się, a Ojciec mówi, że w przeciwieństwie do niej, tak, bo ona lubi drożdżówki, jeśli ktoś je lubi, to właśnie Matka, mówi Ojciec
I Siostra, mówi Asle
Tak, tak, drożdżówki są pyszne, mówi Siostra
i Asle nagle widzi, że Siostra stoi obok Matki, a on nawet jej nie zauważył
Ale ja też za nimi nie przepadam, mówi Ojciec
a potem Matka mówi, że chyba powinni zjeść tę drożdżówkę, dopóki jest jeszcze świeża, prawda? mówi, a Ojciec kiwa głową i mówi, że nie ma ochoty na drożdżówkę, i Asle mówi, że też nie ma ochoty na drożdżówkę, a Matka idzie do kuchni i wraca z dwoma talerzykami, na każdym leży pół drożdżówki, i jeden podaje Siostrze, która siedzi na kanapie, i sama siada koło Siostry, no i tak siedzą na kanapie, i jedzą drożdżówkę, i Asle stoi, i patrzy na nie, i zastanawia się, co jest z tym Łysym? dlaczego tak dotykał jego uda? i próbował przesuwać rękę wyżej, a on, Asle, odepchnął tę rękę, myśli, a Matka nazwała go złodziejem, a on wcale nie jest złodziejem, ale kłamczuchem jest, myśli, bo dzisiaj okłamał i Matkę, i Ojca, i Piekarza, i jeszcze dostał od Piekarza drożdżówkę za to, że jest taki uczciwy, myśli Asle i myśli o tym, że chce wyjść
Wyjdę na trochę, mówi Asle
Tylko nie odchodź daleko od domu, mówi Matka
Pomyślałem, że pójdę do Pera Olava, mówi Asle
Tak, macie, zdaje się, budować razem samochód mydelniczkę, mówi Ojciec
Tak mówiłeś, mówi
Tak, mówi Asle
Tylko nie wracaj późno, mówi Matka
no i Asle wychodzi, i myśli, że to było brzydko ze strony Łysego tak dotykać jego uda, w dodatku nawet wtedy, kiedy on odsuwał jego rękę, tak, kilka razy, przynajmniej dwa, myśli i nie może nikomu o tym powiedzieć, bo to głupie i wstyd, i gdyby ktoś się o tym dowiedział, byłoby jeszcze gorzej, więc nie wolno mu o tym nikomu mówić, przynajmniej nikomu dorosłemu, bo wtedy będzie już całkiem źle, myśli, teraz jest tylko trochę źle, ale trochę to też emocjonujące, na swój sposób, tak, to też, chociaż nie podobało mu się, że Łysy dotykał jego uda, myśli Asle, i już nigdy nie wybierze się z Łysym na przejażdżkę, przynajmniej to jest pewne, i nigdy nie wejdzie z nim do jego domu, to też jest pewne, myśli Asle i dalej idzie drogą, i widzi daleko przed sobą traktor nadjeżdżający w jego stronę, to stary traktor i jedzie powoli, a silnik hałasuje wprost niewiarygodnie, i Asle idzie dalej, a tam, daleko, traktor się do niego zbliża, ale powoli, a on zaraz będzie musiał przejść przez szosę, a potem pójdzie pod górę drogą do gospodarstwa i zapuka do Pera Olava, i spyta, czy Per Olav jest w domu, a potem, jeśli Per Olav będzie w domu i będzie miał ochotę, to może zaczną budować ten samochód, tę mydelniczkę, którą zamierzali zbudować, albo coś podobnego, myśli Asle i przechodzi przez drogę, i ojej, ależ ten zbliżający się traktor hałasuje, okropny zgrzyt, myśli Asle i idzie pod górę drogą do domu Pera Olava, i puka, i Per Olav otwiera, i Asle mówi cześć, i pyta, czy będą coś robić razem, a Per Olav mówi, że tak, chętnie, bo ma coś, co chciałby Aslemu pokazać, mówi ściszonym głosem, no a potem Per Olav wkłada buty i kurtkę
Musimy iść gdzieś, gdzie nas nikt nie będzie widział, mówi
i Asle kiwa głową
I możemy zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robiliśmy, mówi Per Olav
Może pójdziemy do Szopy na Łodzie? mówi Asle
Do waszej Szopy? mówi Per Olav
Tak, mówi Asle
a Per Olav mówi, że to świetny pomysł, no i idą na Brzeg, który jest poniżej szosy, i idą wzdłuż Brzegu, i dochodzą do Szopy na Łodzie, i idą za Szopę, bo tylne drzwi do niej, właściwie coś w rodzaju klapy, są zamknięte tylko na zardzewiały haczyk, i Asle je otwiera, i Per Olav wchodzi do środka, i Asle za nim, a w Szopie jest prawie całkiem ciemno, chociaż Asle zostawia klapę uchyloną, i Per Olav wyjmuje pudełko zapałek, i zapala zapałkę
Masz zapałki? mówi Asle
Tak, mówi Per Olav
I mam coś jeszcze, mówi
no i Per Olav wyjmuje paczkę papierosów
Skąd to masz? pyta Asle
Zabrałem dziadkowi, mówi Per Olav
On ma dużo w szafce, u siebie w pokoju, mówi
i Per Olav zapala jeszcze jedną zapałkę
Paliłeś już kiedyś? mówi
Nie, mówi Asle
A ty? mówi
Nie, mówi Per Olav
no i zapałka się wypala, a Per Olav mówi, że on teraz otworzy tę paczkę i każdy sobie zapali papierosa, ale one są mocne i Asle nie może wciągać dymu do brzucha, bo wtedy będzie rzygać, mówi Per Olav, tak, tak mu ktoś powiedział, że jak palił i wciągnął dym do brzucha, to od razu się zrzygał, no ale to było właśnie dlatego, że wciągnął cały dym do brzucha, mówi Per Olav i teraz ich oczy już przywykły do ciemności w Szopie na Łodzie, więc całkiem nieźle widzą i Asle widzi, że Per Olav otwiera paczkę z papierosami i podaje jednego Aslemu, i sam też wkłada papierosa do ust, no i mówi, że Asle musi wciągnąć powietrze w tej samej chwili, kiedy on przyłoży zapałkę do papierosa, i Per Olav zapala zapałkę, i przysuwa ją do białego papierosa, i Asle robi wdech, i papieros się zapala, i Asle trzyma go przed sobą między palcem wskazującym a środkowym, i widzi żar, widzi, że z żaru unosi się dym, i tak przyjemnie na to patrzeć, a potem znów wkłada papierosa między wargi, wciąga powietrze i trochę dymu wpada mu do ust, a on wydmuchuje dym, i to tak ładnie pachnie
Ładnie pachnie ten dym, mówi Asle
i jeszcze raz pociąga, i powoli wydmuchuje dym, i widzi, jak dym znika w ciemności, i pociąga jeszcze raz, i trzyma dym dłużej w ustach, zanim go wypuści, i Asle czuje, że palenie mu się podoba, więc pewnie będzie jednym z tych, którzy palą, myśli i pociąga jeszcze raz, i teraz wciąga dym trochę dalej do gardła, i słyszy, że Per Olav zaczyna kaszleć
Nie, to obrzydliwe, mówi Per Olav
i upuszcza papierosa na klepisko Szopy i go przydeptuje
Od razu mi się zrobiło niedobrze, mówi
a Asle wciąga dym jeszcze głębiej do gardła i czuje przyjemne mrowienie w całym ciele, tak, czuje się jakby spokojniejszy i jakby mu było w jakimś sensie lepiej, myśli
Spodobało ci się palenie? mówi Per Olav
Tak, mówi Asle
Naprawdę? mówi Per Olav
Tak, mówi Asle
i mówi, że kiedy już będzie duży, to na pewno zacznie palić, a Per Olav mówi, że on to już na pewno nie, no i mówi, że może oddać Aslemu i papierosy, i zapałki, i Asle pyta, czy on sam nie chce tego zatrzymać dla siebie, a Per Olav mówi, że nie, ani trochę, a wtedy Asle mu dziękuje i chowa papierosy i zapałki do kieszeni, a potem myśli, że najlepszym miejscem na ukrycie papierosów i zapałek musi być Szopa na Łodzie, bo w Szopie jest pod dachem kilka poprzecznych belek, wiszą na nich okrężnice i inne sieci, a niektóre są tak sparciałe, że się rozpadają, jak tylko się ich dotknie, i Asle myśli, że może położyć papierosy i zapałki właśnie na takiej belce, na takiej, na której wisi stara zgniła sieć, myśli, a potem włazi na dwie skrzynki na ryby i odkłada papierosy i zapałki na belkę
Chyba idę do domu, trochę mi niedobrze, mówi Per Olav
i Asle kiwa głową, i Per Olav wychodzi, i Asle też wychodzi, i mocuje haczyk, a potem idą pod górę ścieżką i po dojściu do szosy mówią sobie cześć, i Per Olav idzie drogą, a Asle przechodzi na drugą stronę szosy i idzie drogą do swojego domu, wchodzi do sieni, odwiesza kurtkę i zdejmuje buty, i przychodzi do niego Matka i mówi, że czuć od niego dymem
Paliłeś? mówi
Jesteś już na tyle duży, żeby palić? mówi
Chuchnij, mówi
i on chucha, a Matka pyta, skąd Asle wziął papierosy i od kogo je dostał, a on mówi tylko, że od kogoś, a ona pyta, od kogo? a on mówi, że nigdy w życiu tego nie powie, tak, nawet gdyby go zabiła, mówi i widzi, że Matka idzie na górę po schodach, a ja leżę w łóżku i czy nie słyszę hałasu silnika i jakiegoś szorowania? zgrzytu? owszem, z oddali słyszę, że hałasuje silnik traktora, i słyszę szorowanie pługu, i jest zimno, chociaż leżę w łóżku pod kołdrą, ale pewnie będę musiał wstać, muszę się podnieść, myślę i wstaję, zapalam światło w alkowie i widzę swoje ubranie leżące na krześle, i szybko się ubieram, a ubranie jest zimne, i wchodzę do pokoju, zapalam tam światło, a w pokoju też jest zimno i myślę, że powinienem był napalić w piecu, a nie tylko stać i patrzeć w nicość, ale wolę wrócić do alkowy i jeszcze trochę poleżeć w łóżku, tak, tak jak Brage, on jest na tyle mądry, żeby właśnie tak robić, myślę, bo pewnie jest jeszcze wcześnie, myślę, ale nie chcę wiedzieć, która godzina, myślę, ojej, ależ ten traktor hałasuje, myślę i patrzę na obraz, na którym krzyżują się dwie linie, stoi przede mną na sztalugach i widzę, że podpisałem go wielkim A na samym dole w prawym rogu, a to znaczy, że uważam ten obraz za skończony, wszystko jedno, czy jest skończony, czy nie jest, myślę i patrzę na te dwie krzyżujące się linie, fioletową i brązową, i widzę, jak Asle zbiega do piwnicy w domu, bo na obiad były kluski ziemniaczane i Matka go poprosiła, żeby przyniósł butelkę soku, i Asle na swoich małych stopach zbiega do piwnicy, i wchodzi do spiżarki, gdzie stoją przetwory ze śliwek, jabłek i gruszek w słoikach i dużo butelek z sokiem, bo Matka jesienią robi sok ze wszystkich porzeczek, które urosną, są też ziemniaki w kojcu i Asle bierze butelkę soku, i wybiega, i nie, nie, nie mam siły o tym myśleć, myślę, i nagle jest blisko mnie Ales, i kładzie mi rękę na plecach, i tylko stoi koło mnie, i tak przyjemnie czuć jej rękę, myślę i widzę, jak Asle siedzi w samochodzie, a jakiś mężczyzna zaciska mu ręcznik wokół nadgarstka i jadą do Lekarza, i Asle jest gdzieś poza sobą i patrzy na zabudowania gospodarstwa, na Nowy Dom i na Stary Dom, i myśli, że już ostatni raz widzi te domy, i wszystko otacza jasna poświata, niezrozumiałe światło, którego on jest częścią i które jest o wiele większe od niego, tak, tylko ono istnieje, a z tego światła, tak, złożonego jakby z malutkich kropek migoczących złotem, tak, to jest jak chmura złotego pyłu, i z tej chmury złotego pyłu Asle widzi siebie siedzącego w samochodzie z krwawiącą ręką, bo Asle przewrócił się na lodzie, stłukł butelkę z sokiem i odłamek szkła przeciął mu tętnicę w nadgarstku, i Asle czuje się bardzo słabo, i jest w tej lśniącej chmurze połyskującego jaśniejącego przezroczystego złocistego pyłu, i wcale się nie boi, tylko czuje coś jakby szczęście, jakby wielki spokój, nie, nie ma słów na to, co i jak on czuje, co widzi, myśli Asle, a ja patrzę na obraz przed sobą i Ales gładzi mnie po plecach, i widzę Aslego siedzącego w samochodzie z krwawiącą ręką, i Ales dalej gładzi mnie i gładzi po plecach, to taki spokój, tak przyjemnie czuć jej rękę, myślę i widzę, że Asle siedzi z krwawiącą ręką, i nie chcę więcej o tym myśleć, umieszczę to raczej w swoich obrazach najlepiej, jak potrafię, myślę, i to jest też w tym obrazie z dwiema krzyżującymi się liniami, myślę i czuję, że Ales cofa rękę i znika, a ja tylko stoję i patrzę na obraz, chociaż w pokoju jest zimno i powinienem był napalić w piecu, i widzę, jak Asle stoi na podwórzu koło domu i patrzy na Ojca, który prawie z niedowierzaniem wpatruje się w nowiutki samochód, który jest szary, i wygląda to tak, jakby Ojciec nie miał odwagi dotknąć tego samochodu, a tym bardziej do niego wsiąść, i Matka tam stoi, i mówi, że to nie do uwierzenia, teraz i oni sprawili sobie samochód, mówi, tak, to nie do uwierzenia, ale to prawda, mówi, a Ojciec mówi, że to wcale nie jest ich samochód, bo to bank jest właścicielem samochodu, mówi, a Matka mówi, że samochód mimo wszystko jest ich, a Ojciec mówi tak, tak, a potem mówi, patrzcie, patrzcie, tam na przystanku autobusowym stoi Łysy, a on nieczęsto jeździ autobusem, tylko kiedy z rzadka wybiera się do Bjørgvin, mówi Ojciec i Asle patrzy na Łysego, a w pokoju jest tak zimno, że muszę napalić w piecu, myślę, ale najbardziej mam ochotę iść ułożyć się wygodnie pod kołdrą razem z Bragem, myślę i właściwie równie dobrze mogę się jeszcze na trochę położyć do łóżka, trochę się zagrzać, myślę i idę z powrotem do alkowy, i kładę się do łóżka w ubraniu, a Brage już tam leży i teraz przysuwa się do mnie, a ja starannie otulam nas kołdrą i czuję, że Ales kładzie się przy mnie, z jednej strony leży Brage, a z drugiej leży Ales i jest taka ciepła, i daje tyle spokoju, i myślę, że tak przyjemnie było wrócić do ciepła pod kołdrą, zamiast tam stać w zimnie, myślę, i Ales pyta, czy wszystko u mnie w porządku, a ja mówię, że w porządku, wszystko u mnie jak dawniej, tak, jak ona na pewno wie, mówię, a ona nic nie mówi, a ja tylko leżę i myślę o tym, że powinienem był pogasić światła, i w pokoju, i w alkowie, ale niech już tak będzie, myślę i słyszę, jak Ales mówi, że my dwoje zawsze jesteśmy razem, i patrzę przed siebie, i widzę Aslego wraz z kilkorgiem innych dzieciaków, jak siedzą pod skalnym nawisem, tam jest sucho, chociaż pada deszcz, to trzech chłopaków i trzy dziewczyny, odeszli kawałek pod górę od szosy, bo do nawisu nie jest tak daleko, i weszli pod nawis, i mają tu łojowe świece i pudełko zapałek, i zapalają świece, i jest dość zimno, więc siedzą blisko siebie i Asle obejmuje w pasie tę, która siedzi przy nim, a ona się o niego opiera i kładzie mu dłoń na udzie, potem Asle czuje jej usta przy swoim policzku, a potem ona odnajduje jego usta swoimi i całują się, ona rozchyla usta, i on też, i koniuszki ich języków się dotykają, a usta jakby przysysają się do siebie i Asle czuje, że siurek mu sztywnieje, i kładzie jedną rękę na jej piersi, małej, ale to pierś, a jej oddech przyspiesza, a on ją gładzi po piersi przez sweter, a ona ujmuje go za rękę i wsuwa ją sobie pod sweter na pierś, i Asle trzyma jej pierś w dłoni, ta pierś mieści się w jego dłoni, a on czuje, że brodawka jej piersi jest twarda, i ujmuje ją w dwa palce i dziewczyna oddycha jeszcze szybciej, a potem podnosi rękę z jego uda i kładzie ją na jego sztywnym siurku, przez spodnie, i tak tę rękę zostawia, a potem zaczyna powoli przesuwać dłoń w górę i w dół i przez cały czas przysysają się do siebie, aż nagle Per Olav mówi, nie no, spójrzcie na nich, a oni się od siebie odsuwają, a Per Olav mówi, że nie wiedział, że są parą, no ale teraz już wie, mówi Per Olav, a ja patrzę przed siebie i czuję, że Ales już nie ma, i myślę, że jest chyba wcześnie rano? a może ciągle jest noc? ale nie chcę wiedzieć, która godzina, myślę, powinienem był pospać dłużej, bo jestem śpiący, myślę i jeszcze mocniej otulam kołdrą siebie i Bragego, ale pewnie jest już rano, bo słyszę hałas silnika starego traktora i jakby szorowanie pługu albo może tylko tak sobie wmawiam? nie, słyszę to, zgrzytliwy dźwięk, myślę, no i myślę, że dobrze zrobiłem, że pojechałem z powrotem do Bjørgvin i że znalazłem Aslego w śniegu, bo na takim mrozie, jaki teraz jest, mógł zamarznąć na śmierć, myślę, ale ciekawe, co z nim? zawieźli go przecież prosto z Pogotowia do Szpitala, a ja dziś muszę pojechać do Szpitala, żeby go odwiedzić, myślę, i muszę też dziś zawieźć obrazy do Bjørgvin i dostarczyć je do Galerii Beyer, nie umawiałem się z Beyerem, ale nawet jeśli go nie będzie, mogę zanieść obrazy i zostawić je w tym pomieszczeniu, które Beyer nazywa Bankiem, bo Galeria będzie przecież otwarta i zawsze jest tam jakaś dziewczyna, nawet jeśli nie ma Beyera, stale są nowe dziewczyny, studentki, jak mówi Beyer, to studentki, które chcą zarobić parę groszy, mówi, ale nie zostają długo, bo widzi się ciągle nowe twarze, więc raczej marnie im płaci, tak, na pewno, i musi cały czas zatrudniać nowe dziewczyny, myślę, no bo Beyer, tak, Beyer nie wyrzuca pieniędzy w błoto i pewnie dlatego jest takim zamożnym człowiekiem, myślę i słyszę, że hałas starego traktora ucichł, więc pewnie Åsleik już przyjechał, zostawił traktor na podwórzu, bo przecież miał dzisiaj przyjść, ale że przyjdzie tak wcześnie, nie sądziłem, myślę i słyszę teraz pukanie do drzwi, i myślę, że jeśli nie otworzę, to Åsleik po prostu wejdzie, więc wstaję, a w alkowie jest tak zimno, że chciałbym przeleżeć w łóżku cały dzień, myślę, i zimno mi tak, że zaczynam zabijać ręce, a Brage leży w łóżku pod kołdrą i przygląda mi się ze zdziwieniem
Leż sobie, mówię
Leż sobie dalej, niech ci będzie ciepło i przyjemnie, mówię
i słyszę kroki, i że jakieś drzwi się otwierają, i wchodzę do pokoju, a tam stoi Åsleik i patrzy na ten obraz z dwiema przecinającymi się liniami, stoi w ocieplanym kombinezonie, w skórzanej czapce i butach, i patrzy na obraz, i mówi, że no naprawdę, późno wstaję, pora już późna, mówi
Nie wstałeś? mówi
Owszem, mówię
Tylko się z powrotem położyłeś, mówi
Tak, mówię
W każdym razie już dziesiąta, mówi
Tak, mówię
i myślę, że nigdy bym nie przypuszczał, że jest już tak późno
Przecież normalnie jesteś na nogach o piątej, szóstej, mówi
Coś się stało? mówi
Nie, mówię
Wobec tego musiałeś być wyjątkowo zmęczony, mówi
No tak, to zrozumiałe, mówi
i mówi, że jazda do Bjørgvin tam i z powrotem tego samego dnia, a potem jeszcze raz tego samego dnia, i to w takich warunkach, śnieg, zadymka, śliska droga, tak, tak jak było przedwczoraj, a wczoraj znów jazda z Bjørgvin z powrotem do Dylgji, tak, to pozbawiłoby sił każdego, on sam ledwie uszedłby z życiem, mówi Åsleik, a potem mówi, że u mnie w pokoju jest tak zimno, że na dworze jest cieplej, więc chyba znów pójdzie napalić w piecu, tak jak musiał palić wczoraj i przedwczoraj, to się jakby stało jego obowiązkiem, niemal, mówi, no ale w takim razie może nastawiłbym kawę, mówi Åsleik, a ja mówię, że tak
No ale żebym tak się wylegiwał prawie do południa, mówię
Chyba nie zdarzyło mi się od lat, mówię
No, ja w każdym razie nie pamiętam, żebym tak długo spał, mówi Åsleik
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji