Jak nie dać się kolejnym pandemiom i chorobom zakaźnym - ebook
Jak nie dać się kolejnym pandemiom i chorobom zakaźnym - ebook
Jak leczyć COVID-19? Jak zadbać o zdrowie i odporność w czasach pandemii? Ta książka, to dogłębna analiza ponad 500 badań naukowych, które pomogą odpowiedzieć na te pytania. Dowiesz się jakie produkty możesz jeść i jaką dietę wybrać, aby wzmocnić swoją odporność. Poznasz inne diety, które wspierają zdrowie i pomagają usunąć skutki chorób przewlekłych, np. cukrzycę. Odkryjesz terapię witaminą D, sposoby na stres i niepokój związany również z pandemią. Wreszcie znajdziesz odpowiedzi dotyczące szczepionek na COVID-19 i będziesz mógł samodzielnie podjąć decyzję. Z tą książką będziesz przygotowany na kolejne pandemie. Czas przejąć kontrolę nad naszym zdrowiem.
Spis treści
Przedmowa
1. Rozwój planów pandemii
2. Wyciek laboratoryjny czy produkt Natury?
3. Event 201 i Wielki Reset
4. COVID-19 uderza w najpodatniejszych
5. Wykorzystywanie strachu do odbierania wolności
6. Jak się chronić przed COVID-19
7. Porażki farmaceutyczne w kryzysie COVID-19
8. Zwalczanie skutecznych terapii
9. Jak odzyskać kontrolę
Przypisy
O Autorach
Kategoria: | Zdrowie i uroda |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8272-372-4 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Technokraci rządowi, oligarchowie-miliarderzy, Wielka Farmacja, Wielkie Zbiory Danych, Wielka Technologia, Wielkie Media, baronowie finansjery i aparat wywiadowczy koncernów zbrojeniowych uwielbiają pandemie z tych samych powodów, dla których uwielbiają wojny i ataki terrorystyczne. Wielkie kryzysy stwarzają dogodne okazje ku temu, by poszerzać władzę i się bogacić. W swej brzemiennej w skutkach książce Doktryna szoku. Jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne Naomi Klein przedstawia dzieje wykorzystywania masowych wstrząsów przez autorytarnych demagogów, wielkie korporacje i bogatych plutokratów w celu bogacenia się, niszczenia klasy średniej, odbierania praw obywatelskich, prywatyzacji dóbr wspólnych i poszerzania autorytarnej kontroli.
Rahm Emmanuel, były szef personelu Białego Domu, wytrawny znawca zakulisowych realiów, zasłynął słowami przestrogi, iż struktury władzy „nigdy nie marnują poważnych kryzysów”. Wykorzystywanie kryzysów w celu zastraszania społeczeństw, które toruje drogę dyktatorskim rządom, jest od wieków naczelną strategią systemów totalitarnych.
Metoda jest zawsze taka sama, jak wyjaśnił to dowódca hitlerowskiego Luftwaffe, Hermann Göring, podczas procesów nazistowskich zbrodniarzy wojennych w Norymberdze: „Zawsze łatwo pociągnąć ludzi za sobą, niezależnie od ustroju, czy będzie to demokracja, dyktatura faszystowska, parlamentaryzm, czy dyktatura komunistyczna. Ludzi – obojętnie, czy mają głos, czy nie – zawsze można skłonić do posłuszeństwa wobec liderów. To proste. Wystarczy im powiedzieć, że są atakowani, oskarżyć pacyfistów o brak patriotyzmu i narazić kraj na większe niebezpieczeństwo. To się sprawdza w każdym kraju”.
Naziści wskazywali na zagrożenia ze strony Żydów i Cyganów, by usprawiedliwiać ludobójczy autorytaryzm Trzeciej Rzeszy. Dyktatorski demagog senator Joseph McCarthy i Komisja ds. Działalności Antyamerykańskiej ostrzegali przed komunistyczną infiltracją Departamentu Stanu i przemysłu filmowego, by uzasadniać składanie przysięgi wierności oraz istnienie czarnej listy. Dick Cheney wykorzystał atak z 11 września, by wypowiedzieć „długą wojnę” bezpostaciowemu terroryzmowi i uchwalić Ustawę Patriotyczną wyposażającą polityków w uproszczenia proceduralne, co stało się podwaliną nowoczesnego państwa inwigilacyjnego. Obecnie kartel medyczny i jej dysponujący miliardami wspólnik, Wielka Technologia, przywołali najsilniejszego, najbardziej przerażającego i najwytrwalszego wroga – wirusa.
Czy można ich winić? Bogacenie się i poszerzanie władzy oligarchii nie jest dobrym narzędziem populizmu. Obywatele przyzwyczajeni do wybierania rządu raczej nie głosują na polityków, którzy sprawiają, że bogaci się bogacą, korporacje zwiększają wpływy polityczne i społeczne, demokracja ulega osłabieniu i ograniczane są prawa obywatelskie. Demagodzy muszą więc posługiwać się strachem, by usprawiedliwiać żądania ślepego posłuszeństwa i zdobywać przyzwolenie społeczne na odbieranie praw obywatelskich i ekonomicznych.
Oczywiście pierwszą ofiarą zawsze musi być wolność słowa. Po wywołaniu dostatecznie silnego strachu przed „potworem” złodziejscy baronowie muszą wyciszać protesty przeciwko swemu bogactwu i zagarnianiu władzy.
James Madison, zawierając gwarancję wolności słowa w Pierwszej Poprawce do Konstytucji, argumentował, że wszystkie pozostałe swobody zależą od tego jednego prawa. Każdy rząd potrafiący ukryć własne niegodziwości ma licencję na okrucieństwo.
Przejąwszy stery władzy, tyrani wprowadzają iście Orwellowską cenzurę i zaczynają dyskredytować inaczej myślących. Ich celem ostatecznym jest eliminacja kreatywnego myślenia i autoekspresji. Palą książki, niszczą dzieła sztuki, zabijają pisarzy, poetów i intelektualistów, delegalizują zgromadzenia i – co najgorsze – zmuszają mniejszości do noszenia masek, co rozbija poczucie wspólnoty i solidarności i blokuje subtelną, wymowną komunikację niewerbalną, na rzecz której Bóg i ewolucja wyposażyli ludzi w 42 mięśnie twarzy. Najokrutniejsze teokracje Bliskiego Wschodu nakazują zasłanianie twarzy kobietom, których status prawny – nieprzypadkowo – równy jest majątkowi ruchomemu.
Wolny przepływ informacji i prawo do autoekspresji to esencja prawdziwej demokracji, która funkcjonuje najlepiej, gdy polityka wykuwana jest w ogniu debaty publicznej. To oczywiste, że bez wolności słowa demokracja ginie.
Najbardziej ikoniczne i najszacowniejsze pomniki demokracji to m.in. ateńska Agora i Speakers’ Corner w Hyde Parku. Mimowolnie ogarnia nas radość w odniesieniu do własnych zacnych eksperymentów w zakresie samorządności, gdy jesteśmy świadkami burzliwych i prześmiewczych dyskusji w Izbie Gmin albo gdy oglądamy Jamesa Stewarta w obstrukcyjnej scenie z filmu Pan Smith jedzie do Waszyngtonu – nieśmiertelnym hołdzie złożonym nierozerwalnej więzi łączącej dyskusję i demokrację.
Aby utrwalać i wzmacniać swą władzę, dyktatorzy dążą do zastąpienia tych niezbędnych elementów samorządności – dyskusji, autoekspresji, różnicy zdań i sceptycyzmu – autorytarnymi normami, które funkcjonują jako świeckie zastępniki religii. Ich zadaniem jest eliminacja krytycznego myślenia i narzucenie społeczeństwu ślepego posłuszeństwa wobec niezasługujących na to władz.
Zamiast powoływać się na wyniki badań naukowych, autorytety medyczne powołują się na komunikaty Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), amerykańskiego Centrum Zwalczania Chorób (CDC), Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) oraz Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH) – zniewolonych agencji, będących marionetkami w rękach branż, które rzekomo kontrolują. Liczne federalne i międzynarodowe śledztwa wykazały powiązania finansowe tych instytucji z koncernami farmaceutycznymi, które zamieniły je w szambo korupcji.
Jatrokracja – czyli rządy lekarzy – to mało znany termin, być może dlatego, że w przeszłości takie eksperymenty okazywały się katastrofą. Lekarze nie są energicznymi obrońcami instytucji demokratycznych ani praw obywatelskich. W zasadzie każdy lekarz w Trzeciej Rzeszy odegrał znaczącą rolę w planie eliminacji osób umysłowo chorych, homoseksualnych, niepełnosprawnych i Żydów. W okrucieństwach Hitlera – kierowaniu masowymi mordami i niewyobrażalnymi eksperymentami w obozach zagłady – wzięło udział tak wielu lekarzy, że w Norymberdze Alianci musieli przeprowadzać osobne „Procesy Medyczne”. Żaden wybitny lekarz ani żadna organizacja medyczna nie wyraziła sprzeciwu wobec tych zbrodniczych poczynań.
Nic więc dziwnego, że zamiast wymagać rzetelnych badań naukowych i zachęcać do szczerej, otwartej i odpowiedzialnej debaty nad ich wynikami, ciężko skompromitowani i nowo ustanowieni urzędnicy resortu zdrowia, odpowiedzialni za kierowanie działaniami wymierzonymi przeciwko pandemii COVID-19, współpracowali z mediami głównego nurtu i społecznościowymi, by uciąć dyskusję nad kluczowymi kwestiami dotyczącymi zdrowia publicznego i praw obywatelskich. Uciszyli i ekskomunikowali „heretyków” takich jak doktor Mercola, którzy odmówili padnięcia na kolana przed Wielką Farmacją i traktowania niekwestionowanej wiary w doskonałość marnie przebadanych, eksperymentalnych szczepionek jako obowiązku religijnego.
Dzisiejszy jatrokratyczny „konsensus naukowy” to współczesna forma hiszpańskiej Inkwizycji. To zmyślony dogmat, stworzony przez skorumpowaną kastę technokratów medycznych i ich kolaborantów medialnych, celem którego jest zdobycie nowego – niebezpiecznego – zakresu władzy.
Arcykapłani współczesnej Inkwizycji to siatka Wielkiej Farmacji i papugi powtarzające treści wiadomości telewizyjnych, nauczający posłuszeństwa wobec urzędniczych nakazów, w tym lockdownów, dystansu społecznego oraz uczciwości moralnej w postaci noszenia maseczek – mimo braku recenzowanych badań naukowych dowodzących ich skuteczności w zapobieganiu transmisji wirusa wywołującego COVID-19. Tego rodzaju dowody są zbędne.
Zamiast tego radzą nam „ufać ekspertom”. Rada ta jest nie tylko antydemokratyczna, ale też przeciwna nauce. Ta ostatnia jest dynamiczna. „Eksperci” często różnią się w kwestiach naukowych i zmieniają swe opinie stosownie do wymagań politycznych, władzy i własnych korzyści finansowych. W niemal każdym procesie sądowym, w którym uczestniczyłem, dochodziło do zderzenia skrajnie przeciwstawnych opinii wysoko wykwalifikowanych ekspertów zeznających pod przysięgą i wysnuwających swe wnioski na podstawie tych samych faktów. Nauka to różnica zdań; konsensus naukowy to oksymoron.
Dziś celem państwa totalitarnego jest kleptokracja korporacyjna – twór zastępujący proces demokratyczny arbitralnymi zarządzeniami wydawanymi przez niewybranych w wyborach technokratów. Ich zarządzenia zawsze dają międzynarodowym korporacjom niezwykłą władzę kontrolowania najintymniejszych obszarów naszego życia i czerpania z nich zysków; sprawiają, że miliarderzy się bogacą, a masy ubożeją; natomiast inaczej myślących poddają ciągłej inwigilacji i uczą posłuszeństwa.
W roku 2020 władcy Doliny Krzemowej pod przewodnictwem Billa Gatesa jako potężni medyczni szarlatani przyklasnęli podsycaniu paniki z powodu pandemii oraz zamknięciu całego świata w areszcie domowym, posługując się najbardziej pesymistycznymi prognozami otrzymanymi dzięki zdyskredytowanym modelom i niewiarygodnym testom PCR oraz zbiorem nowych zaleceń dla koronerów, które mają na celu zwiększenie liczby zgłoszeń zgonów na COVID-19.
Zawieszenie właściwych procedur legislacyjnych oznaczało, że żaden członek rządu, który zarządził kwarantannę, nie musiał najpierw publicznie oszacować, czy niszczenie gospodarki światowej, utrudnianie dostaw żywności i leków oraz wpędzanie miliardów ludzi w ubóstwo i niedostatek żywności nie zabije więcej istnień ludzkich niż ich ocali.
W Stanach Zjednoczonych kwarantanna, co było do przewidzenia, zniszczyła dynamiczną gospodarkę, pozbawiając pracy 58 milionów Amerykanów i skazała na bankructwo ponad 100 tysięcy małych przedsiębiorstw, w tym 41 tysięcy należących do Afroamerykanów, przy czym niektóre z nich były owocem wysiłku trzech pokoleń. Polityka ta doprowadziła również do rozpadu społecznego poczucia bezpieczeństwa będącego paliwem napędzającym zazdrosną klasę średnią. Urzędnicy rządowi zaczęli już upłynniać 100-letni dorobek Nowego Ładu, Nowej Granicy, Wielkiego Społeczeństwa i Obamacare, by spłacić skumulowane długi powstałe wskutek kwarantanny. Możemy się pożegnać z posiłkami w szkołach, szkolną opieką medyczną, programem opieki medycznej obejmującym mało zarabiające kobiety, niemowlęta i dzieci do 5. roku życia, programem pomocy socjalnej dla ubogich rodzin, programem ubezpieczeń społecznych, stypendiami uniwersyteckimi i wieloma innymi.
„Covidowy zamach stanu” z 2020 roku zniszczył klasę średnią i zepchnął dodatkowe 8 procent Amerykanów poniżej progu ubóstwa, a jednocześnie skierował biliony dolarów do Wielkiej Technologii, Wielkich Zbiorów Danych, Wielkiej Telekomunikacji, Wielkiej Finansjery, potworów Wielkich Mediów (Michaela Bloomberga, Rupert Murdocha) oraz gigantów internetowych Doliny Krzemowej, np. Jeffa Bezosa, Billa Gatesa, Marka Zuckerberga, Sergieja Brina, Larry’ego Page’a i Jacka Dorseya. To nie przypadek, że ci ludzie, którzy bogacą się na ubóstwie i nieszczęściu spowodowanym przez globalne lockdowny, to ci sami ludzie, którzy aktywnie cenzurują krytykę takiej polityki.
Firmy internetowe, które wykiwały nas obietnicą demokratyzacji komunikacji, stworzyły świat, w którym krytykowanie oficjalnych oświadczeń stało się niedopuszczalne, a krytykowanie produktów farmaceutycznych praktycznie stało się przestępstwem. Ci sami złodziejscy baronowie Wielkiej Technologii, Wielkich Zbiorów Danych i Wielkiej Telekomunikacji, teraz żerujący na zwłokach zniszczonej klasy średniej, błyskawicznie zmieniają amerykańską demokrację, niegdyś będącą powodem do dumy, w państwo policyjne oparte na cenzurze i inwigilacji, z którego na każdym kroku czerpią zyski.
Klika ta posłużyła się na przykład lockdownem do przyspieszenia konstrukcji sieci 5G obejmującej satelity, anteny, systemy biometrycznego rozpoznawania twarzy oraz infrastrukturę monitoringu, które oni oraz ich rządowi i wywiadowczy partnerzy będą wykorzystywali do bezpłatnego zdobywania i używania naszych danych, wymuszania przestrzegania arbitralnych nakazów oraz uciskania inaczej myślących. Współpraca z rządami/przemysłem pozwoli im posłużyć się tym systemem do uporania się z furią Amerykanów, gdy ci w końcu dostrzegą, że ten wyjęty spod prawa gang ukradł nam demokrację, prawa obywatelskie, kraj i styl życia – podczas gdy my ulegliśmy wyreżyserowanemu strachowi przed grypopodobną chorobą.
W kolejce na szafot tuż za wolnością słowa stoją zapewne nasze pozostałe prawa konstytucyjne. Wymuszanie cenzury maskuje to systematyczne demolowanie Konstytucji, w tym ataki na wolność zgromadzeń (poprzez nakazy dystansowania społecznego i lockdowny), na wolność wyznania (w tym uchylanie wyjątków wobec grup religijnych i zamykanie kościołów, podczas gdy sklepy monopolowe pozostają otwarte jako „niezbędne usługi”), na własność prywatną (prawo do prowadzenia działalności gospodarczej), na właściwe procedury prawne (w tym nakładanie dalekosiężnych restrykcji na prawdo do swobodnego przemieszczania się, edukacji i zrzeszania się – bez tworzenia zasad, publicznych przesłuchań ani oświadczeń o wpływie na gospodarkę i środowisko naturalne), na Siódmą Poprawkę do Konstytucji gwarantującą prawo do procesu przed ławą przysięgłych (w przypadku szkód na zdrowiu powstałych po zaszczepieniu wskutek niedbalstwa koncernów farmaceutycznych), na prawo do prywatności oraz na zakaz nielegalnych przeszukań i zatrzymań (śledzenie bez nakazu sądowego) oraz na prawo do posiadania rządu, który nas nie szpieguje ani nie blokuje informacji w celu szkodzenia obywatelom.
Uciszenie doktora Mercoli było rzecz jasna wczesnym priorytetem kliki medycznej. Od kilkudziesięciu lat jest on jednym z najskuteczniejszych i najbardziej wpływowych przeciwników paradygmatu farmaceutycznego. Jest elokwentnym, charyzmatycznym i wnikliwym krytykiem skorumpowanego systemu, który uczynił Amerykanów największym na świecie konsumentem leków farmakologicznych. Amerykanie płacą za leki najwyższą cenę i mają najgorszy stan zdrowia wśród pierwszych 75 narodów świata. Nie licząc opiatów – które rocznie zabijają 50 tysięcy Amerykanów – leki farmakologiczne to obecnie trzeci główny zabójca Amerykanów, tuż po zawale i raku.
Doktor Mercola, niczym prorok, od wielu lat argumentuje, że dobre zdrowie nie bierze się ze strzykawki ani tabletki, lecz jest owocem budowania silnego układu odpornościowego. Naucza, że odżywianie i ćwiczenia fizyczne to najskuteczniejsze leki, że urzędnicy sektora ochrony zdrowia powinni forsować politykę, która zniechęca do polegania na produktach farmaceutycznych i chroni nasze źródła żywności przed Wielką Żywnością, Wielką Chemią i Wielkim Rolnictwem. Te drapieżne gałęzie przemysłu oczywiście uznają doktora Mercolę za wroga publicznego numer 1.
Budżet wielkości 9,6 miliarda dolarów, którym dysponuje Wielka Farmacja, pozwala tym pozbawionym skrupułów koncernom kontrolować wiadomości i telewizyjne rynki zbytu. Wielkie siły napędowe gospodarki (koncerny farmaceutyczne to najwięksi reklamodawcy telewizyjni) od dawna zniechęcają media głównego nurtu do krytykowania producentów szczepionek. W 2014 roku Roger Ailes, prezes jednej ze stacji telewizyjnych, powiedział mi, że zwolniłby każdego prezentera, który pozwoliłby mi na dyskusję na żywo na temat bezpieczeństwa szczepionek. „Dział informacyjny – wyjaśnił – generuje do 70 procent przychodów z reklam leków w latach niewyborczych”.
Produkty farmaceutyczne były więc zarówno cechą, jak i puentą Kultury Unieważniania. Media posłuszne Wielkiej Farmacji już dawno temu wyeliminowały doktora Mercolę z telewizji, radia i gazet, a Wikipedię – która pełni funkcję tuby propagandowej Wielkiej Farmacji – zamieniły w narzędzie do zniesławiania jego i każdego innego lekarza medycyny integracyjnej i funkcjonalnej. W czasie wybuchu pandemii COVID-19 złodziejscy baronowie mediów społecznościowych – wszyscy powiązani z Wielką Farmacją – przyłączyli się do kampanii uciszania doktora Mercoli poprzez usunięcie go z ich platform.
To zły znak dla demokracji, gdy obywatele nie mogą prowadzić opartych na wolnym dostępie do informacji debat poddających krytyce politykę mającą wpływ na gospodarkę, zdrowie publiczne, wolności osobiste i prawa konstytucyjne. Cenzura to przemoc, a zakładanie obywatelom kagańca uniemożliwiającego debatę publiczną – orędownicy czego nazywają to narzędziem ograniczania niebezpiecznej polaryzacji – w rzeczywistości napędza polaryzację i ekstremizm, które autokraci wykorzystują w celu sprawowania drakońskiej kontroli.
W tych dziwnych czasach powinniśmy przypomnieć sobie słowa wypowiedziane przez przyjaciela mojego ojca, Edwarda R. Murrowa, który ostrzegał, że „Prawo do sprzeciwu (…) to bez wątpienia fundament istnienia społeczeństwa demokratycznego. Prawo to znikało jako pierwsze w każdym kraju, który staczał się w totalitaryzm”.
Robert F. Kennedy, Jr