- promocja
- W empik go
Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję - ebook
Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję - ebook
To nie jest powieść o śmierci, to opowieść o umieraniu. Szczera, intymna do granic, groteskowa, brutalna, smutna i okropnie śmieszna. To dziennik umierania ojca, nie książka wspomnieniowa. To historia o rodzinie w sytuacji granicznej. O instytucjach opiekuńczych, które zawalają sprawę. O Kościele, który zawala, służbie zdrowia, która zawala. To opowieść o czułości i bliskości, które zalewa gniew, bezradność, rozpacz i wściekłość. To w końcu krzyk przeciwko nielegalności eutanazji.
O Autorze:
Mateusz Pakuła, ur. w 1983 r. dramatopisarz, dramaturg, reżyser teatralny, wielokrotnie nagradzany za swoje sztuki, adaptacje, spektakle i słuchowiska. Laureat Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Wydał sześć książek z dramatami. Ta książka jest jego debiutem prozatorskim.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66599-32-1 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
LIPIEC–SIERPIEŃ
Hydroksyzyna i instanyl działają, tata śpi w miarę spokojnie. Lekarz uspokaja mamę, że tata nie czuje głodu. Nie z głodu umrze. Mimo że tak to może wyglądać, organizm zjada sam siebie. Pytam, jak długo to jeszcze potrwa, jak sądzi. Mówi, że nie poda mi dokładnej daty, ale że to nie jest kwestia tygodni, raczej dni. Pielęgniarka Ania, żegnając się ze mną, mówi: Do zobaczenia w poniedziałek. Odpowiadam: Mam nadzieję, że już nie. Marcin gra na dole w salonie. Otwieram drzwi, żeby tata ostatni raz posłuchał jego fortepianowych improwizacji. Chociaż wcale nie wiem, czy po raz ostatni. Ale tak myślę. Więc nie zamykam. Otwieram mu dziś wszystkie drzwi. Odwożę babcię Halinę, która strasznie płacze (strasznie, strasznie): Boże, po co ja tak długo żyję!
Tata od dwóch dni nic nie mówi, tylko jęki i mamrotania, późnym popołudniem wypowiada wyraźnie jedno słowo: słyszę. I nie jest to ani o chórach anielskich, ani o fortepianie. Jest to wyraźny wkurw na gadanie mu nad głową.
Wieczorem zadławia się hydroksyzyną, którą mu wlewam do ust. Okropnie charczy i gulgocze, mój odruch to ratować go, podnoszę go więc, klepię po plecach, udało się... Ja pierdolę! A ja chciałem go dusić poduszką! Jak niby bym to zrobił, skoro moje ciało odruchowo go ratuje, samo, nie pozwala mi nic nie zrobić?! Rozpłakuję się.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------