- W empik go
Jak we śnie - ebook
Jak we śnie - ebook
Åsa Larsson jest zdenerwowana i bardzo pragnęłaby się znaleźć gdzie indziej. Niestety jako prezeska firmy musi przemówić na zjeździe pracowników do wszystkich i udawać, że sytuacja finansowa przedsiębiorstwa jest dobra. Wszyscy jednak znają prawdę. Ona czuje na sobie wrogie spojrzenia podwładnych. Ale w tym tłumie nieprzychylnych sobie osób dostrzega kogoś, ktoś chyba jej sprzyja. Problem w tym, że ona jest szefową i nie może wyjść poza te ramy. Gdy jednak mężczyzna puka do jej hotelowego pokoju w środku nocy, kobieta postanawia otworzyć.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-91-8034-742-6 |
Rozmiar pliku: | 283 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Atmosfera typowa dla tych corocznych zjazdów firmowych, na którą składały się smaczne jedzenie i mała impreza, co wprawiało pracowników w dobry nastrój, należała jednak obecnie do przeszłości. Każdy słyszał nowe plotki o zbliżających się kolejnych zwolnieniach.
Ona jako prezeska wiedziała, że te plotki są prawdziwe, ale nie mogła nikomu o tym powiedzieć. Nikt z zarządu się nie pojawił i czuła, że inwestorzy próbują zabić ją wzrokiem.
Nie było łatwo tak stać i nie ugiąć się pod tymi wszystkimi spojrzeniami. Spoglądała dyskretnie na twarze gości, gdy wygłaszała swoją wyćwiczoną mowę, i w każdej z nich wyczytała to samo. Nie wierzyli w ani jedno jej słowo. Widziała przed sobą ścianę nieufności i niewypowiedzianej złości. Nigdy wcześniej nie czuła tak wyraźnie, że powierzone jej zadanie ją przerasta. Chciała uciec, ale nie miała dokąd. Przez następne dwa dni musiała być tutaj, otoczona ludźmi, którzy mieli ją za zdrajczynię.
_Po prostu zagryź zęby, mów i się uśmiechaj._
Już teraz czuła, że jej uśmiech jest tak sztuczny, jakby nałożyła maskę. Bolały ją mięśnie, o których istnieniu nie miała pojęcia. Ale musiała się wdzięczyć i podtrzymywać iluzję, że wszystko jest w porządku, że za rogiem nie czyha żadne niebezpieczeństwo. Ze stresu cała zesztywniała i słyszała, jak jej głos staje się ochrypły z wysiłku.
Siedzenie przy stole z panią prezes było zaszczytem, którego na poprzednich zjazdach chciało doświadczyć wielu pracowników. Ale nawet to się w tym roku zmieniło. Kiedy przyszedł czas na lunch, Åsa usiadła przy małym stoliku i zaczęła już jeść, gdy podeszła do niej pierwsza osoba. Rozpoznała go, chociaż nie znali się bliżej. Milan Slobodan był jednym z inżynierów w dziale rozwoju. Kojarzyła go z imienia i wyglądu, ale nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek ze sobą rozmawiali.
Teraz stał przed nią, próbując utrzymać duży talerz z jedzeniem, mniejszy z chlebem i kieliszek.
– Wolne? Mogę usiąść? – Mówił z lekko słyszalnym akcentem.
Spojrzała w górę, prosto w parę zielonoturkusowych oczu. Odruchowo przyszły jej na myśl morskie kąpiele w cieplejszych częściach świata i po raz pierwszy tego dnia poczuła coś, co można by nazwać zadowoleniem.
– Oczywiście, wolne. – Jakoś udało jej się uśmiechnąć bardziej naturalnie niż przedtem. – Wygłaszasz jedną z głównych prezentacji po południu. Twoje nowe pomysły są ekscytujące.
– Owszem. – Odwzajemnił uśmiech, ale najwyraźniej nie chciał prowadzić tej koleżeńskiej i względnie nieszkodliwej rozmowy tak jak ona. Zamiast tego zaczął spokojnie jeść, wcale nie starając się utrzymać konwersacji.
Lekko się zaniepokoiła i zaczęła przyglądać się koledze. Pierwszą rzeczą, jaką zauważyła, była obrączka na jego lewej dłoni. Pomyślała, że musi być żonaty, jednocześnie uświadamiając sobie ze zdziwieniem, że jest tym rozczarowana. Szczypta zazdrości, która się nagle w niej zrodziła, była dla niej całkowitym zaskoczeniem. Minęły lata, odkąd po raz ostatni poczuła pociąg do mężczyzny. Nie mogło się to wydarzyć w gorszym czasie i miejscu niż tu i teraz. A jednak oto siedziała ona, prezeska, rozczarowana tym, że inżynier o oczach koloru morskiej zieleni jest zajęty.
Zjedli lunch, wymieniając kilka zdań. Atmosfera między nimi nie była napięta. Zamiast tego wydawała się przeładowana energią, która sprawiała, że słowa wydawały się zbędne, a wręcz niebezpieczne.