- W empik go
Jubileusz - ebook
Jubileusz - ebook
Młody nauczyciel z galicyjskiej szkółki po pracy oddawał się pracy w ogródku. W krótkim czasie zaczął sadzić drzewka, aż stworzył lasek, który przez wiele lat codziennie pielęgnował. Teraz mija czterdziesta rocznica jego powstania. W szkole wnuczka bohatera trwają przygotowania do majówki. Nauczyciel w trakcie rozmowy ze staruszkiem wspomina o uczczeniu jubileuszu lasku podczas uroczystości. Przed dotychczas skromnym mężczyzną rodzą się nadzieje na docenienie jego pracy. Ubiera odświętne odzienie i wraz z żoną szykuje się do świętowania. Impreza zaczyna się na dobre, lecz nikt nie składa mężczyźnie gratulacji. Czyżby o nim zapomnieli?
Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów z których pochodzi. W niniejszej publikacji zachowano oryginalną pisownię.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-264-4423-0 |
Rozmiar pliku: | 279 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Na ratuszowej wieży miasteczka wybiła dwunasta. Z budynku szkolnego wysypała się chmara dzieci – sam drobiazg z czarnymi tabliczkami w drewnianych ramkach, z torbeczkami, tekami, tornistrami, i naraz cicha i ludna ulica ożywiła się gwarem hałaśliwej dziatwy, której ubrania stanowiły najrozmaitszą mieszaninę kolorów i krojów. Były tam i eleganckie surduciki, i granatowe marynarki ze złotymi galonkami, i bluzy kamlotowe; ale większa część dzieci odziana była tak, jak się dało, jak można było posztukować i wyłatać. Ten miał wypłowiały surdut przerobiony z ojca, tamten ze starszego brata ze stanem, który mu prawie do kolan dochodził, inny w krótkim spencerku lub kamizelce, a byli i tacy, co się i bez tego obywać musieli i na bosaka, w spodenkach zawieszanych na krajce maszerowali, wywijając z fantazją książkami związanymi rzemykiem lub kawałkiem sznurka.
Ruchliwy i różnobarwny ten tłum chłopców śmiejących się, hałasujących, popychających się swywolnie, powoli rozrzedzał się, rozpływał i ginął w ulicach i zaułkach miasta. Jeden chłopczyna całkiem biało ubrany, że wyglądał jak figurka z cukru, wyszedłszy prawie ostatni ze szkoły, pobiegł prędko na drugą stronę ulicy do staruszka, który w cieniu parkanu czekał na niego.
– Dziaduniu! jutro majówka – zawołał już z daleka, nim jeszcze dobiegł do niego.
– Taak? – odezwał się staruszek, a w wypłowiałych oczach jego odzwierciedliła się radość chłopca, jak słoneczny promień w strumieniu.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.