Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Karolina - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
26 kwietnia 2025
45,90
4590 pkt
punktów Virtualo

Karolina - ebook

Karina mieszka w małym mieście, ma dobrą pracę, przyjaciół i rodzinę. Jej poukładaną w miarę egzystencję burzy wiadomość o śmierci ukochanej przyjaciółki z dzieciństwa - Karoliny. Dociera do niej, że właśnie straciła jedną z najważniejszych osób w swoim życiu, a najbardziej boli ją to, że przez ostatnie lata nie miały dla siebie czasu. Na cmentarzu spotyka starszego brata przyjaciółki, a zarazem swoją licealną miłość - Pawła, a kilka dni później dostaje tajemniczy list. Ku ogromnemu zdziwieniu odkrywa, że napisała go Karolina. List dostaje również Paweł. Czy obojgu uda się spełnić ostatnią wolę zmarłej? Jaką prawdę o zmarłej Karolinie odkryją dzięki wiadomościom z zaświatów? I czy odważą się zawalczyć o swoje szczęście i wskrzesić dawne uczucie? Niektóre pożegnania są tylko początkiem. Wigilia. Karina wraca do pustego mieszkania, dźwigając ciężar niewypowiedzianych słów i straconych lat. Ale tego wieczoru przeszłość nie zamknie przed nią drzwi. Na stole czeka list – od Karoliny. Przyjaciółki, która już nie żyje. Każda kolejna wiadomość to zagadka, wyzwanie i obietnica, której nie sposób zignorować. Słowa zza światów prowadzą Karinę do mężczyzny, którego nigdy nie przestała kochać, do dziecka, które nie powinno być samo, i do prawdy, której bała się spojrzeć w oczy. Bo czasem to ci, którzy odeszli, wskazują nam drogę do życia, miłości i siebie samych. Poruszająca historia o drugich szansach, więziach silniejszych niż śmierć i miłości, która nigdy nie umiera. Karolina z alenajpierwksiążka Cudowna historia o niezwykłej przyjaźni, ale również o uczuciu, uśpionym przez długi czas, które budząc się rozkwita jak piękny kwiat. Wspaniała, ciepła, wzruszająca opowieść, gorąco polecam. Ewa z czytajac_wsrod_kwiatow Karolina to znakomita, pełna emocji opowieść o życiowych trudnościach, stracie, przyjaźni oraz bezgranicznej miłości. Autorka stworzyła niezwykle szczerą, trudną, ale równie piękną historię o życiu. O nas. O naszych przyjaciołach, sąsiadach, współpracownikach, osobach, z którymi mijamy się na ulicy. Bohaterowie są właśnie tacy, jak my. Prawdziwi, czasem dość mocno złamani przez los, zagubieni, ale nade wszystko pragnący kochać i być kochanymi. Lena z kruki.czytaja.po.zmroku "Karolina" to trzymająca w napięciu, chwytająca za serce opowieść o prawdziwej przyjaźni, miłości i sekretach rodzinnych. Dajcie się porwać tej pełnej emocji historii! Polecam serdecznie! Joanna Sobczyk Blog Zapiski przy Kawie To historia, która wciąga już od pierwszej strony i daje nadzieję, ponieważ nie wiemy co przyniesie dla nas życie. Czasami jedna najbardziej szalona decyzja sprawia, że jesteśmy naprawdę szczęśliwi, a każdy kolejny dzień może przynieść nie jedną niespodziankę. Gorąco polecam! Justyna Glinka, www.justynaczyta.pl Czy śmierć siostry, albo najlepszej przyjaciółki może przynieść coś dobrego? Ta historia pokazuje, że nawet z zaświatów można popchnąć bliskich do działania, ale i można wyznać im skrywaną tajemnicę. Historia, która wyciśnie z Was morze łez, więc zapas chusteczek się przyda Jednak będzie też cudowna kumulacja szczęścia na osłodę. Po prostu musicie przeczytać tę książkę. Anna Radomska Żyć nie umierać

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8290-742-1
Rozmiar pliku: 865 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Nie mogłam w to uwierzyć. Moja cudowna, pełna życia i uśmiechu przyjaciółka z lat szkolnych odeszła. Początkowo nie uwierzyłam, kiedy Kasia zadzwoniła z tą wiadomością. No bo przecież w śmierć młodej osoby zawsze jest trudno uwierzyć, czy się z nią pogodzić. Wiedzieliśmy wszyscy, że Karolina choruje, ale uparcie powtarzała, że to nic takiego i że szybko z tego wyjdzie. Zresztą, nie widywałyśmy się w ostatnich latach często, więc w zasadzie nie miałam, jak sprawdzić, co się z nią dzieje. Kiedy ktoś o tym wspominał, wzruszałam tylko ramionami i nie przejmowałam się zbytnio. Zwłaszcza że parę miesięcy temu napisała mi na Messengerze, że u niej wszystko ok, więc nie zadawałam dodatkowych pytań. Skoro napisała ok, to czemu miałam drążyć? Odłożyłam naszą rozmowę na kiedy indziej… na później… i teraz wiedziałam, że to później już nie nastąpi. Dopiero płacz Katarzyny uświadomił mi powagę sytuacji i wyrwał ze stanu niedowierzania, w którym trwałam przez jakiś czas. Ciągle jeszcze wypierałam tę informację. Płacz Kaśki był jednak tak prawdziwy, że wiadomość do mnie dotarła, ale nie umiałam sobie z nią poradzić. I nie wiedziałam, jak mam zareagować. Pożegnałam się z koleżanką lekko otępiała i wpatrywałam ścianę. Dopiero po chwili synapsy w mózgu się połączyły i wtedy ze wzmożoną siłą poczułam, że informacja o śmierci Karoliny wreszcie przebiła się przez warstwę otumanienia. Wtedy łzy same poleciały. Karolina nie żyła. Umarła osoba starsza ode mnie zaledwie o dwa lata, zawsze pełna życia i energii, tryskająca szczęściem i zarażająca dobrym nastrojem. Jej twarz stanęła mi przed oczami, a łzy ciągle spływały po policzkach. Nie wiedziałam, co robić. W pierwszej kolejności pomyślałam, że mogłabym zadzwonić do jej mamy, ale nie wiedziałam, co powinnam jej powiedzieć. Nie byłam nawet pewna, czy mam numer telefonu. Zresztą z jej mamą też długo się nie widziałam… I o co miałabym zapytać? Czy to prawda? Był jeszcze Paweł… tak długo o nim nie myślałam. Starszy brat Karoliny. Ale kiedyś moja relacja z nim była dość skomplikowana. Traktował mnie jak nieprzytomnie zakochaną małolatę, którą raczej pogardzał, tolerował czasami. Wątpiłam, że po tylu latach mnie pamięta. Poza tym, co mogłabym mu powiedzieć? Zapytać, jak gdyby nigdy nic, czy to prawda, że jego siostra nie żyje? Wzięłam do ręki telefon. Miałam wpisany kontakt do Pawła, właściwie to kiedyś znałam go na pamięć, nie mogłam mieć jednak pewności, że nie zmienił numeru przez te wszystkie lata. Zrobiłam więc coś głupiego. Zadzwoniłam na komórkę Karoli. Nie myślałam w tej chwili racjonalnie, a kiedy usłyszałam znajomy głos na poczcie głosowej, rozkleiłam się totalnie.

– Tu Karolina, nie mogę teraz rozmawiać, zostaw, proszę, wiadomość… na pewno oddzwonię lub odpiszę. Miłego dnia!

– Karola – wyszeptałam głosem pełnym bólu – gdzie jesteś? Przecież to niemożliwe… odpowiedz… nie wygłupiaj się. Nie rób mi tego. Miałyśmy się umówić, porozmawiać. Przepraszam, że ciągle odkładałam na później to nasze spotkanie. Ale wiecznie nie było czasu… Karola?

Po drugiej stronie panowała jednak głucha cisza. Dopiero wtedy zrozumiałam, że już nigdy więcej jej nie usłyszę. Płakałam. Dobrze, że byłam akurat w domu, bo trudno byłoby mi się zachowywać normalnie, gdybym siedziała w jakimś biurze. Pracowałam zdalnie jako korektorka, a czasami jako tłumaczka z języka francuskiego. Ze względu na okres przedświąteczny miałam mniej zleceń, więc oddałam się całkowicie rozmyślaniom o Karolinie i wyrzutom sumienia, że ostatnio nie miałam dla niej czasu. A właściwie przez ostatnich parę lat. Zamknęłam laptopa, przy którym siedziałam, kiedy zadzwoniła Kaśka i usiadłam na kanapie, co jakiś czas wybierając numer Karoliny i wsłuchując się w nagraną przez nią wiadomość. Jej głos działał na mnie dziwnie kojąco, jakby oddalając ode mnie fakt śmierci. Położyłam się, zamknęłam oczy i pozwoliłam, by wspomnienia mną zawładnęły.

Przez podstawówkę byłyśmy razem z Kaśką i Karoliną, jak jakieś trzy muszkieterki, jak o sobie mówiłyśmy żartobliwie. Karolina, Kaśka i ja, Karina, młodsza o dwa lata, ale to nigdy nie stanowiło dla nas problemu. Spędzałyśmy ze sobą cały wolny czas. Lata dziewięćdziesiąte to piękne chwile, kiedy po szkole wychodziło się z koleżankami, bo rodzice nie wozili nas wtedy na jakieś dodatkowe zajęcia. Sami musieliśmy sobie te zajęcia znaleźć. Byłyśmy ze sobą bardzo blisko, ale różniłyśmy się zarówno wyglądem, jak i charakterami. Kaśka miała długie czarne włosy, była dość niska i bardzo wysportowana. Karoli, najwyższej z naszej trójki, wszyscy zazdrościli przepięknych rudych i kręconych włosów. Ja natomiast byłam okularnicą z krótkimi blond włosami, średniego wzroku i szczupłej budowy ciała. Energiczna Kaśka uwielbiała wszelkie sporty, imprezy towarzyskie i pakowała się bez zastanowienia w różne afery. Karolina, zawsze uśmiechnięta, sypała dowcipami i brylowała w towarzystwie, a ja – cicha, praktycznie nieodzywająca się przy obcych ludziach, chowałam się za swoimi okularami albo w książkach. Jedynym chłopakiem, który sprawiał, że ożywałam, był starszy brat Karoliny, Paweł. Odkąd go poznałam, super nam się ze sobą rozmawiało czy żartowało, potem dopiero to moje szczenięce zauroczenie nim zepsuło naszą relację. Podejrzewałam, że chłopak szybko się domyślił, jakie do niego żywiłam uczucia i dlatego wolał nie mieć ze mną do czynienia. Karola wprawdzie twierdziła inaczej, ale nie wierzyłam jej wtedy.

Wstałam z kanapy i nalałam sobie lampkę czerwonego wina, czułam, że muszę się napić. I pozornie uspokojona, odszukałam stary album. Chciałam choć na moment wrócić jeszcze do tamtych czasów pozbawionych trosk i zmartwień. Spojrzałam na nasze pierwsze wspólne zdjęcie, to była dyskoteka szkolna… Od niej tak naprawdę wszystko się zaczęło. Uśmiechnęłam się do tych wspomnień. Byłam w czwartej klasie szkoły podstawowej i właśnie zostaliśmy zaproszeni na pierwszą dyskotekę. Byłam taka szczęśliwa, chociaż bardzo wystraszona. Ileż czasu zajęło mi wtedy zastanawianie się, w co się ubrać. Zwłaszcza, że w tamtych latach nie było wielkiego wyboru, a i rodzice nie dysponowali taką kasą, żeby stać nas było na coś wystrzałowego. Założyłam trochę za duże dżinsy, który dostałam od cioci z Ameryki i podkoszulek fruit of the loom. O takich ubraniach wtedy marzyłam, a ciocia spełniła to marzenie. I strasznie się stresowałam. Urokiem mieszkania w małej miejscowości jest to, że wszyscy się w zasadzie znają, chociażby z widzenia, ale byłam zdziwiona, kiedy podeszły do mnie dwie dziewczyny ze starszej klasy. Kojarzyłam je ze szkolnych korytarzy, nigdy jednak nie rozmawiałyśmy ze sobą. Wiedziałam jednak, jak mają na imię.

– Ej, Karina – usłyszałam miły głos tej wyższej dziewczyny, Karoliny – nasz kolega z klasy chciałby z tobą zatańczyć.

Patrzyłam na nie przerażonym wzrokiem, nie wiedząc, czy mówią prawdę, czy robią sobie ze mnie jaja, pokręciłam jednak zawstydzona głową, że nie chcę. Chłopcy w zupełności mnie wtedy nie interesowali.

– Ok, skoro nie chcesz tańczyć z nim – powiedziała ta, która miała na imię Kaśka – to może zatańczysz z nami? Ja jestem Kaśka, to jest Karolina.

– A ja jestem Karina – wyszeptałam oszołomiona, chociaż one już wtedy znały moje imię. Skinęłam nieśmiało głową i dołączyłam do kółeczka, które stworzyły z innymi koleżankami. I tak to się zaczęło. Wprawdzie pozostałe dziewczyny z ich klasy patrzyły na mnie bykiem, Kaśka i Karolina były dla mnie miłe tego wieczoru, więc naprawdę bawiłam się super.

Na drugi dzień podeszły do mnie na przerwie i usiadłyśmy na korytarzu, jedząc wspólnie śniadanie. Okazało się, że wszystkie dużo czytamy, dlatego temat książek nas pochłonął i połączył, zaraz obok tańca, bo jak się okazało, taniec też bardzo lubiłyśmy. Zapisałyśmy się po tej dyskotece na zajęcia taneczne, organizowane w naszym domu kultury.

Oderwałam wzrok od zdjęcia i zadzwoniłam do Kaśki.

– Przyjedziesz? – zapytałam właściwie nie przywitawszy się z nią. – Mam wino i nasz stary album… Nie chcę dziś być sama… Powinnyśmy być razem… No chyba że nie masz co zrobić z dziećmi…

Kaśka miała syna i córkę, bałam się więc, że może nie znajdzie nikogo do opieki nad nimi.

– Nie no, będę… potrzebujemy tego obie… Poproszę męża, to mnie przywiezie.

– Pamiętasz adres? – zapytałam lekko zawstydzona, bo tak dawno u mnie nie była. Zresztą ja też jej dawno nie odwiedzałam. Zdałam sobie sprawę, że zaniedbałyśmy naszą przyjaźń przez te ostatnie lata. A śmierć Karoliny sprawiła, że zrobiło się już za późno na jej odbudowanie. Bo zabrakło Karoliny. Chciałam jednak być z Kasią i obiecałam sobie, że zawsze dla niej znajdę czas.

Minęło może dwadzieścia minut, kiedy usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi i przytuliłam Kaśkę.

– Jesteś ekspres… – wyszeptałam na jej widok. – Wchodź.

Kaśka rozejrzała się po moim małym mieszkanku.

– Jaa, ale dawno mnie tu nie było… Nic się w zasadzie nie zmieniło, tylko książek ci przybyło.

– No, jakieś sześć lat… – odpowiedziałam szczerze, pamiętając jej ostatnią wizytę. Maciek i Jagoda byli jeszcze malutcy.

– Masz rację, Jagoda zaczynała wtedy dopiero chodzić… i bałam się, że zniszczy ci książki, już wtedy pełno ich leżało w jakichś dziwnych miejscach.

– Nie miałam regałów na książki, były inne wydatki. Ale jak widzisz, już mam półki i regał z Ikea. Czyli najtańsza opcja, ale się spisuje. I Kasia, ja przepraszam, że nie miałam dla was czasu. Nie widywałam się ani z tobą, ani z Karolą. Najpierw Paryż po studiach, parę lat mnie nie było w kraju… Potem praca w korpo.

– Ja też nie miałam czasu dla was. Mąż, dzieci… No tak, tak, pamiętam te wasze kariery… – Zachichotała Kaśka. – Karola jako pani dyrektor w największej sieciówce europejskiej, a ty w znanej krakowskiej korpo….

– Daj spokój, nie wypominaj błędów życiowych – odpowiedziałam i nalałam jej wina. – Wiadomo już, kiedy jest pogrzeb? – zadałam pytanie, którego wcale nie chciałam zadawać, ale wiedziałam, że muszę pożegnać Karolinę.

– Za dwa dni…

– Szesnastego grudnia… A pamiętasz, jak organizowałyśmy wspólną wigilię w szkole? – Za wszelką cenę starałam się odwrócić myśli od tego, co się wydarzyło i próbowałam wspomnieniami zagłuszyć ból. Na szczęście moja przyjaciółka też tego potrzebowała.

– Tak, to Karola wymyśliła – podchwyciła Kaśka, a ja szybko odnalazłam właściwie zdjęcie w albumie. Na sali gimnastycznej stały stoły przykryte białymi obrusami, a przy nich siedziało sporo dzieciaków. Każdy blat zastawiony został potrawami przygotowanymi przez matki.

– Byłam wtedy w piątej klasie… i tak mnie cieszyło, że mam starsze przyjaciółki.

– No, myśmy za to przeżywały, że musimy się z taką smarkulą kolegować! – Zachichotała Kaśka, ale jak zobaczyła moją minę, dodała szybko: – Żartuję tylko. Pokaż lepiej, co tam jeszcze masz. Zapomniałam totalnie o tych zdjęciach…

– Wtedy nie robiło się ich tak dużo. Była jakaś pani, chyba Teresa, ona robiła te fotki, a potem nam dawała w prezencie.

– Fakt, ale nie wiem, gdzie mam swoje zdjęcia. Musiałabym poszukać.

– Mnie mama zbierała i wklejała do albumu, ten dostałam od niej, jak się wyprowadzałam z domu. Wtedy uważałam, że to zbędne papierzyska, teraz jednak zmieniłam zdanie. Kiedy się z nią widziałaś ostatni raz? – zmieniłam niespodziewanie temat.

– Wstyd się przyznać… Rok temu chyba, ponad rok i to przelotem. Przyjechała do rodziców w odwiedziny, obie się spieszyłyśmy i miałam wrażenie, że nie chce ze mną rozmawiać. Ona już wtedy chorowała, a my nic nie wiedziałyśmy!

– Kaśka, nikt nic nie wiedział. Karola taka była. Ona chciała zarażać uśmiechem, a nie smucić ludzi – odparłam spokojnie. – Taka była jej decyzja. Nie nadrobimy straconych lat, ale możemy o niej myśleć, rozmawiać… Zresztą parę miesięcy temu pisałam do niej, zapytałam, jak się czuje, odpisała, że ok. No więc nie drążyłam jakoś szczególnie. Ok uznałam za dobrze. Nie cofnę już jednak czasu. Ty też tego nie zrobisz.

Kaśka skinęła głową, ale dostrzegłam w jej oczach łzy. Wzięła do ręki album i pokazała inne zdjęcie.

– Patrz! – wykrzyknęła. – Masz nawet fotkę z boiska, jak gramy w siatkówkę.

Faktycznie, nasza gra została uwieczniona na zdjęciu.

– Pamiętam, jak uczyłyście mnie grać w ogrodzie u Karoli – wyszeptałam, uśmiechając się w myślach do tego wspomnienia.

– Tak, rozwieszałyśmy siatkę na tym polu za domem. Ileż ja się musiałam namęczyć, żebyś dobrze serwowała…

Rzuciłam w nią poduszką, ale fakt, miała rację, początkowo opornie szło mi to ogrodowe granie, ale byłam dopiero w czwartej czy w piątej klasie.

– Potem jednak dzięki wam grałam w zespole z chłopakami i całkiem nieźle mi szło. Nie wiem jak ty, ale ja zgłodniałam. Zamówię nam pizzę, bo w lodówce to u mnie niewiele znajdziesz.

Kaśka skinęła tylko głową i napełniła nam ponownie kieliszki, a ja wykonałam szybki telefon po jedzenie.

– Pamiętasz naszą pierwszą nockę u Karoli?

– No tak, właściwie to nocowałyśmy u niej często – odparłam. – Mogłyśmy oglądać filmy w nocy, no i robić, co chciałyśmy. Jakoś tak wtedy wychodziło, że ona nas na te nocki zapraszała.

– Tak, pamiętam. Nawet kiedyś puściłyśmy taki film dla dorosłych!

– Fuj, pamiętam, ale to było okropne! Do tej pory się krzywię, jak sobie to przypomnę. Za to uwielbiałyśmy oglądać Braveheart z Melem Gibsonem.

– No dokładnie, ale dlatego, że panowie chodzili w spódniczkach!

– Chyba jednak to był dobry film, moja droga. Zresztą, ja lubię do tej pory oglądać go od czasu do czasu.

Zabrzmiał dzwonek i młody chłopak z uśmiechem wręczył mi pudełko z pizzą. Zjadłyśmy ją właściwie w milczeniu. Przeglądałyśmy jeszcze album, bez specjalnego komentowania zdjęć, aż w końcu odezwał się telefon Kasi.

– Mąż po mnie jedzie, muszę się pożegnać – wyjaśniła i zaczęła się zbierać.

– Dziękuję, że przyjechałaś – powiedziałam spokojnie i spontanicznie ją przytuliłam.

– Ja też się cieszę. Ludzie się zmieniają, dorosłyśmy, każda z nas miała swoje życie. Ale nigdy nie zapomnę, że to nasza przyjaźń mnie ukształtowała.

– Ja też. Dlatego to tak boli, że nawet się z nią pożegnałyśmy.

– Pożegnamy się za dwa dni, na cmentarzu.

Pokiwałam tylko smutnie głową i zamknęłam za Kaśką drzwi.

Usiadłam na sofie i rozglądnęłam się po salonie. Był przyduszony książkami. Czytałam namiętnie, więc poza tłumaczeniami i korektą książki stanowiły całe moje życie. Nie miałam rodziny, nawet partnera… tak się jakoś złożyło i po raz pierwszy zrobiło mi się smutno z tego powodu. Zapragnęłam się do kogoś przytulić, ale nie miałam do kogo. Kończyłam trzydzieści lat, od prawie dziesięciu zajmowałam mieszkanie odziedziczone po babci, które składało się z małej kuchni, saloniku, bo trudno było go nazwać salonem, i sypialni, w której mieściło się duże łóżko, szafa i toaletka. W salonie prócz pozycji z literatury poukładanych nie tylko na półkach, ale też na podłodze, parapecie, koło telewizora i właściwie częściowo na sofie, stało jedynie biurko do pracy i stoliczek, przy którym mogły zasiąść maksymalnie dwie osoby. Skromny ten mój dobytek, ale lubiłam minimalizm. Nawet w Paryżu wystarczał mi mały pokoik na poddaszu jednej z kamienic w centrum. Najważniejsze wtedy było dla mnie zdobywanie doświadczenia nie tylko językowego, ale też życiowego. Pracowałam w małym butiku, do którego zaglądali zarówno mieszkańcy, jak i turyści i byłam szczęśliwa. Nawet przez jakiś czas spotykałam się z Francuzem. Ale nie tego szukałam. Wróciłam więc do Polski, bo chciałam od życia czegoś innego niż sprzedawanie ubrań. Potem krakowska korpo, gdzie sporo się nauczyłam, ale uznałam, że to też nie moja bajka. Odnalazłam się pośród książek, ale w tym pędzie zapomniałam o przyjaciołach z dzieciństwa. Jakże teraz żałowałam, że nie mogłam się tymi myślami podzielić z Karolą. Ona na pewno cieszyłaby się, że znalazłam swoje miejsce na Ziemi. Z naszej trójki tylko Kaśka od razu wiedziała, czego chce: została nauczycielką wychowania fizycznego. Kochała sport i chciała tą pasją zarażać dzieci. Ja i Karola szukałyśmy swojej ścieżki zawodowej i ciągle się mijałyśmy. Słyszałam dzwoniący telefon, widziałam, że to mama, ale tego wieczora nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Położyłam się pierwszy raz od bardzo dawna w ciuchach do łóżka i zasnęłam.

***

Kolejny dzień minął mi jak w transie, nie byłam w stanie na niczym się skupić, nie tknęłam komputera, nie wiedziałam, ile jeszcze zostało mi pracy do zrobienia, liczyłam jednak na to, że jakoś się wyrobię. Zmusiłam się do wzięcia prysznica, ubrania się i zjedzenia czegoś, ale w zasadzie łaziłam z kąta w kąt i popłakiwałam. Mama zadzwoniła do mnie wieczorem.

– Karinka, czemu nic nie mówiłaś?

– Ale o czym? – odpowiedziałam udręczonym głosem.

– Że Karolina zmarła. Z klepsydry się dowiedziałam o jej pogrzebie.

– Mamo, bo nie miałam sił. Ta wiadomość mnie dobiła. – Trochę głupio mi się zrobiło, że nie poinformowałam o tym rodziców, ale chyba sama ciągle wypierałam tę informację.

– Wiem, córeczko. Kiedyś byłyście nierozłączne – powiedziała smutnym głosem mama. Lubiła bardzo Karolinę, więc domyślałam się, że i nią ta wiadomość mocno wstrząsnęła.

– A potem nasze drogi się rozeszły. Dopiero ta śmierć mi uświadomiła, jak wiele można stracić, zaniedbując ludzi – oznajmiłam, a wyrzuty sumienia znowu opanowały moje myśli.

– „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” – zacytowała mama, a ja się po prostu rozpłakałam. – Córeczko, płacz, to pomaga. Jakbyś czegoś potrzebowała, to dzwoń, przyjedź też do nas jutro. Z cmentarza masz blisko. Pamiętaj, że jesteśmy. Nie musisz być sama w tym bólu.

– Zobaczę, mamo…

Wyłączyłam się. Potrzebowałam samotności, ale doceniałam wsparcie rodziców. Wzięłam do ręki album. Nasze wspólne zdjęcia skończyły się wraz z moją osiemnastką. Karola dostała się na studia, Kaśka wzięła ślub i trzy muszkieterki przestały istnieć. Kolejne lata to była wymiana zdawkowych wiadomości na Messengerze, czasami w przelocie, gdy wszystkie zjawiłyśmy się w naszej rodzinnej wiosce. Ciągle obiecywałyśmy sobie spotkanie, jak za dawnych lat, ale jakoś nam nie wychodziło. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Karoliny. Przyjaznym głosem znowu informowała, że nie może odebrać, ale oddzwoni, a ja odsłuchiwałam w kółko to jedno zdanie, by w końcu zasnąć z jej głosem rozbrzmiewającym w głowie.

***
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij