Katechizm libertyński - ebook
Katechizm libertyński - ebook
Wielka Święta Patronko Ladacznic, umocnij mego ducha i daj mi siłę rozumu, abym dobrze pojęła i zapamiętała całą wymyślność zaleceń zawartych w tym Katechizmie; spraw, bym za Twoim przykładem stała się wkrótce, dzięki praktyce, dziwką tak sławną w Paryżu, jak Ty byłaś sławna w całej Judei, i przyrzekam Ci, jako mej boskiej Patronce i Protektorce, oddać Tobie cześć i chwałę moimi pierwszymi dupczeniami. Amen.
Poprzez naturalną skłonność do ulegania rozpuście sztuka uwodzenia i dawania rozkoszy jest wrodzona płci niewieściej. Dzięki poradom i modlitwom zawartym w Katechizmie czytelniczki dokonają jednak szybkich postępów w owej sztuce, czytelnikom zaś otworzą się oczy na sztuczki, którymi są mamieni przez sprytne kobiety. Książka zawiera zmysłowe ilustracje, a także zbiór swawolnych wierszyków do wspólnego czytania w lupanarze i buduarze.Kategoria: | Komiks i Humor |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7453-411-6 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Katechizm libertyński był wielokrotnie wznawiany. Pierwsze wydanie ukazało się przed rokiem 1791, bez podania miejsca i daty; następne wyszło w roku 1791. To drugie wskazuje jako autorkę Mademoiselle Théroigne i kończy się listem dedykacyjnym adresowanym do owej pierwszej rajfurki Paryża; trzecia edycja nosi datę 1792; kolejna ukazała się prawdopodobnie w roku 1798, a ostatnia, skrócona, w 1799, w drugim tomie Biblioteki erotycznej.
Anne-Josòphe Théroigne de Méricourt, zwana Lambertine, urodziła się w okolicach Liòge w 1762 roku; osiedliła się w Paryżu, gdzie prowadziła nader rozwiązłe życie; na początku Rewolucji zaangażowała się entuzjastycznie w działalność „stronnictwa egzaltowanego”, w którym – dzięki swej wybitnej urodzie i elokwencji – wywierała znaczny wpływ na umysły ludu. Trzynastego maja 1793 roku, próbując wziąć w obronę Jacques’a Brissota w ogrodzie Tuileries, została pochwycona przez jakobińskie kobiety, które dotąd ją oklaskiwały, i publicznie wychłostana. Na skutek tej publicznej zniewagi popadła w szaleństwo.
Niezwykła rzadkość egzemplarzy Katechizmu libertyńskiego skłoniła członków Bazylejskiego Towarzystwa Bibliofilów do przygotowania jego nowej edycji, wydrukowanej wyłącznie dla nich i niedostępnej w handlu.
Giovanne della RoseLIST DEDYKACYJNY DO KSIENI MONTMARTRE’U
Pani!
Dedykowanie Ci tej książki oznacza jej pochwałę; ma ono zapewnić jej powodzenie i chodliwość. Ponieważ znana jesteś w tej stolicy, a powiem nawet, że w całej Francji, jako najbardziej zmysłowa i bezwstydna z kobiet, najbardziej wyrafinowana w sztuce Messalin i Agrypin, uznałem, że ten Katechizm do użytku ladacznic lub panienek, które zamierzają poświęcić się tej profesji, nie mógł ukazać się pod właściwszymi i bardziej pomyślnymi auspicjami.
Mógłbym się tu rozwodzić nad Twymi lubieżnymi mocami i nad rozpustnymi talentami, które zjednały Ci tak zasłużenie chwalebny tytuł niezrównanej ruchaczki, lecz ty lubisz tylko spermę, a wszelkie inne kadzidło Cię mierzi; a ponieważ ruchasz się jeno dla samej rozkoszy ruchania, to nie sposób lepiej Ci się przypodobać, niż mówiąc Ci o tym, co najbliższe Twej ulubionej namiętności.
Śmiem zatem mieć nadzieję, że ten Katechizm przypadnie Ci do gustu. Jeżeli nie wyłożyłem tego tematu tak szczegółowo, dowcipnie i pikantnie, jak na to zasługiwał, zechciej to, Pani, złożyć na karb krótkiego czasu, w jakim musiałem omówić tę materię. Byłem zresztą pewny, że należy wskazać jedynie rudymenty sztuki, która jest nieomal wrodzona waszej płci, i nie wątpię, że dzięki trafnym komentarzom, którymi potrafisz dopełnić to dziełko, osiągnie ono rychło stopień doskonałości, który zapewni mu miejsce pośród najznakomitszych książek tego rodzaju. Szybkie postępy, jakie Twoje uczennice będą dzięki niemu czynić w rozpuście, pod Twoim czujnym okiem i rózgą, też gwarantują mu sukces.
Zechciej, Pani, przyjąć jako słusznie Ci należną ofiarę dar, jaki Ci tu składam z dwóch całkowitych polucji. Przysięgam ponawiać je co dzień na Twoją intencję i cześć; to hołd, którego nie sposób odmówić wspomnieniu Twych wdzięków, których mocy tyle razy doświadczyłem, szczególnie w owych chwilach upojenia i pełnego oddania, gdy raczyłaś je pokazywać w stanie czystej natury. Jaka kępka! Jaka picza! Jakież pośladki bardziej pociągające od Twoich! Widzieć Cię, obmacywać, dymać i wystrzelić w Ciebie — było to jak błyskawica towarzysząca uderzeniu gromu.
Wybacz mi tę drobną niedyskrecję; ktokolwiek Cię zna, przyjmie ją za słuszną. Pozwól, abym polecił się też Twym miłosnym zamiarom, jak i cielesnemu wspomnieniu w Twych ejakulacyjnych modlitwach, i abym mógł Cię zapewnić, Pani, najżywiej i najnamiętniej, o tym, że jestem Twym najpokorniejszym, najposłuszniejszym sługą i dymaczem.
Ksiądz Coutassin
Jaka kępka! Jaka picza!
Jakież pośladki!