-
promocja
Kółko hiszpańskiego. Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Tom 2 - ebook
Kółko hiszpańskiego. Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Tom 2 - ebook
Dziewczyny lubią tajemnice, więc pewnego dnia powstaje Tajny Klub Superdziewczyn. Szeregi klubu zasilają zwariowane koleżanki Emi i… pewien chłopak. Bo każdy ma przecież równe szanse! Wkrótce przygody pojawiają się jedna po drugiej i okazuje się, że zagadki można rozwikłać dzięki sile przyjaźni i dobrej energii!
Tornistry spakowane? Drżyjcie, szkolne mury!
Emi rozpoczyna przygodę ze szkołą. Nowe zeszyty, nowi znajomi i pierwszy dzwonek. Co spodoba się jej najbardziej – długa przerwa i psikusy z przyjaciółkami, lekcje rysunku i legalne bazgranie po tablicy czy kółko hiszpańskiego?
Uwaga! Ze szkolnego zwierzyńca znika papuga Gaduła! Tajny Klub Superdziewczyn rozpoczyna misję, której celem jest odnalezienie gadającego ptaka i przywrócenie porządku w szkolnej dżungli. Dołącz do paczki przyjaciół i przekonaj się, co ukrywa pani Flamenko, tajemnicza nauczycielka hiszpańskiego.
Zostań przyjaciółką Emi, a nigdy nie będziesz się nudzić. Przyjaźń, przygody i tajemnice to specjalność Tajnego Klubu Superdziewczyn.
Fenomen literatury dziecięcej. Prawie milion sprzedanych egzemplarzy! Dołącz do kolejnego pokolenia #WychowaneNaEmi.
Śledź perypetie paczki przyjaciół, bierz udział w tajnych misjach oraz wyprawach bliskich i dalekich.
Fenomen literatury dziecięcej. Prawie milion sprzedanych egzemplarzy! Dołącz do kolejnego pokolenia #WychowaneNaEmi.
Sięgnij po wydanie serii „Emi i Tajny Klub Superdziewczyn” Agnieszki Mielech w wyjątkowej szacie graficznej Magdaleny Babińskiej i udoskonalonym opracowaniu tekstowym.
| Kategoria: | Dzieci 6-12 |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8425-021-1 |
| Rozmiar pliku: | 4,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Cześć, to ja, Emi!
Nazywam się Stanisława Emilia Gacek, a dla znajomych po prostu EMI. Mieszkam z rodzicami, Justyną i Kubą, a czasem też z Czekoladą – moją ukochaną labradorką, którą podrzuca nam ciocia Julia – na drugim piętrze w domu przy ulicy Na Bateryjce 1.
Wspólnie z przyjaciółkami jeszcze w zerówce założyłam Tajny Klub Superdziewczyn. Od tamtej pory trzymamy się razem i działamy na pełnych obrotach. Aniela jest moją BFF, nie cierpi księżniczek i kocha sport. Faustyna gra na harfie, a z kolei na nerwach często gra jej młodszy brat, Felek, którego wszędzie pełno. Jest też Flora, starsza ode mnie o rok, która oddałaby za nas wszystko, chociaż potrafi też trochę zadzierać nosa.
Wszystkie cztery należymy do SEKRETNEJ ORGANIZACJI, która prowadzi tajne misje i świetnie się przy tym bawi. Od tego właśnie się zaczęło – obmyśliłyśmy plan, aby uniezależnić się od chłopaków i spędzać czas na własnych zasadach. Powołałyśmy więc do życia klub tylko dla dziewczyn. To był megapomysł! Spisałyśmy zasady, wymyśliłyśmy tajną odznakę, tajne zawołanie i wybrałyśmy tajne bazy. Ta najważniejsza mieści się w moim pokoju pod stołem.
A potem postanowiłyśmy, że nasza organizacja powinna mieć SZEFOWĄ – dziewczynę, która jest odpowiedzialna, a do tego nie boi się pająków i żab. I padło na mnie! Nie posiadałam się ze szczęścia, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam, ile spadnie na mnie nowych obowiązków. Szefowa takiej organizacji musi być cierpliwa, bezstronna, kreatywna i wspierająca. Banalne. Ale wiecie co? Nie wyobrażam już sobie dnia bez mojej paczki.
Gdy tylko rozkręciłyśmy nasz klub, przygody same zaczęły nas znajdować i – nie uwierzycie – zrealizowałyśmy TAJNĄ MISJĘ! Wcieliłyśmy się w detektywki i poszło nam naprawdę nieźle. Dołączcie do nas i przekonajcie się, że jesteśmy superpaczką!NA SCENIE. DRŻYJ, PIERWSZA KLASO!
Przyszła późna wiosna, a wraz z nią koniec naszej zerówki. Uroczyste zakończenie roku miało się odbyć w teatrze. Tak. W NAJPRAWDZIWSZYM teatrze! W programie był pokaz baletowy, a ja dostałam główną rolę. Grałam białego łabędzia! Mieliśmy też śpiewać piosenki angielskiego zespołu, który od dawna nie istnieje. Tata mi powiedział, że to The Beatles¹.
– Beatlesi są wieczni! – Tata zatarł ręce z radości, kiedy tylko o tym usłyszał, i zaczął… koncertować.
Gdy doszedł do dziesiątej piosenki i chodził po domu, wykrzykując: Michelle, ma belle², mama nie wytrzymała:
– Z tego, co wiem, zespół liczył czterech członków. Ciebie wśród nich nie było. Poza tym widziałam na mieście plakaty informujące, że jeden z muzyków da u nas koncert.
– Pójdziemy? – wykrzyknęłam.
– Co? Tak? Nie! Nie wiem! No… może? Zobaczymy – plątał się w zeznaniach tata, ale chociaż w końcu przestał się WYDZIERAĆ.
Tymczasem przygotowania do naszego występu szły pełną parą. Na widowni mieli zasiąść rodzice i rodzeństwo, dziadkowie i znajomi. Czekało nas mnóstwo roboty na koniec roku, a nie wszyscy z grupy byli tym zachwyceni.
Za to mama była zadowolona.
– Uwielbiam teatr Bajka! Będę na pewno – zapowiedziała.
Postanowiłam też zaprosić panią Zwiędły i Florę. To był megapomysł! Niech Flo wreszcie się przekona, co potrafią zerówkowicze.
DRŻYJ, PIERWSZA KLASO!
– Przedstawienie w teatrze Bajka? Pomysł dla dzieciaków! – prychnęła Flora, kiedy wręczyłam jej zaproszenie.
– Florciu, grupa Emi zaśpiewa Beatlesów. To wspaniały pomysł – zachwycała się pani Zwiędły. I natychmiast zaintonowała piosenkę, którą lubiłam najbardziej: Yellow Submarine.
Flora zrobiła kocie oczy i zatkała uszy. Rzecz jasna nie wierzyła, że zerówka może przygotować świetny występ. A to było banalne! Próby do spektaklu odbywały się już drugi miesiąc na lekcjach rytmiki i pianina. Aż w końcu Alan i jego grupa się zbuntowali i wywalczyli tydzień przerwy.
Im bliżej było do występu, tym bardziej byliśmy przekonani, że pójdzie nam jak z płatka. Planowaliśmy też niespodziankę – na zakończenie przedstawienia mieliśmy zaśpiewać słynną piosenkę Hey! Teachers! Leave us, kids, alone. Co znaczy: „HEJ, NAUCZYCIELE, ZOSTAWCIE NAS, DZIECIAKI, W SPOKOJU!”. To na pewno spodoba się Florze! Byłam więc spokojna o powodzenie naszego spektaklu.
Kiedy przyszedł dzień występu, ruszyliśmy autokarem do teatru Bajka. Pojechaliśmy my, dzieciaki z zerówki, nasze panie i mnóstwo kostiumów. Goście mieli dojechać sami.
Teatr był ogromny i pełen zakamarków. Po raz pierwszy znaleźliśmy się za kulisami, czyli po prostu za sceną. Przydzielono nam specjalny pokój, zupełnie niewidoczny dla publiczności, gdzie mogliśmy się przebrać. Taki pokój nazywa się garderobą. Jest w nim mnóstwo luster – nie takich zwykłych, tylko ze wszystkich stron oświetlonych żarówkami. Przed każdym lustrem stoi fotel, jak u fryzjera. Siadaliśmy kolejno w fotelach, a pani od rytmiki robiła nam PRAWDZIWY TEATRALNY MAKIJAŻ. Mega i przefajnie! W końcu tego dnia byliśmy prawdziwymi aktorami. A każde z nas miało bardzo różowe policzki, długie zakręcone rzęsy i włosy sztywne od lakieru.
Do spektaklu zostało zaledwie kilka minut. Zebraliśmy się wszyscy przy kurtynie.
– Powodzenia, cudaki! – Pani uściskała każdego z nas i pozwoliła nam wyjrzeć dyskretnie zza ciężkiej kotary.
– Widzę swoich rodziców! – krzyknęła uradowana Aniela.
– O, mój tata już jest! Wyrwał się z pracy! – ucieszyła się Bianka.
– I mój! I moi! – rozlegały się zewsząd głosy.
Ja też wystawiłam nos na zewnątrz i rozglądałam się uważnie. Nie zobaczyłam jednak ani mamy, ani taty – za to w pierwszym rzędzie siedziały pani Laura i Flora. Pani Zwiędły wyróżniała się z tłumu gości. Założyła WŚCIEKLE RÓŻOWĄ MARYNARKĘ, która z daleka prawie świeciła. Kok upięty na czubku głowy sterczał wysoko ponad innymi głowami. Flora wyglądała jak kremowa beza. Była w tej samej tiulowej sukni, którą miała na sobie podczas baletu Kopciuszek, kiedy to śledziłyśmy profesora Kaganka³.
Ech, stare dzieje. Westchnęłam i znów czujnie rozglądałam się za rodzicami.
Zastanawiałam się też, jakim cudem pani Laura przekonała Florę do tego stroju? Widać, miała swoje sposoby.