- W empik go
Kordian - ebook
Kordian - ebook
Czy jeden człowiek może przynieść wyzwolenie dla całego narodu?
Kordian (imię wymyślone przez Słowackiego, które oznacza "dający serce") to typowy bohater swojej epoki. Doświadcza nieodwzajemnionej namiętności ze strony Laury, jest pełen wątpliwości egzystencjalnych, błąka się po świecie w poszukiwaniu idei, która rozpali jego umysł. Gdy zblazowany młodzieniec jest gotów nawet na samobójstwo, postanawia poświęcić własne życie dla wyzwolenia polskiego narodu. W jego sercu kiełkuje idea zamachu na życie cara Mikołaja I. Czy Kordian zdoła zrealizować swój diabelski plan? Jak ułoży się przyszłość romantycznego bohatera?
Pozycja obowiązkowa dla miłośników polskiego romantyzmu, polemika z ideą mesjanizmu zawartą w "Dziadach" Adama Mickiewicza.
Juliusz Słowacki (1809-1849) - poeta i dramaturg, jeden z najważniejszych twórców polskiego romantyzmu, obok Mickiewicza i Krasińskiego zaliczany do trzech Wieszczów Narodowych. W swoich utworach wyrażał mistycyzm, nawiązywał do estetyki Orientu, źródeł ludowych i słowiańszczyzny. Był inspiracją dla wielu poetów Młodej Polski i dwudziestolecia międzywojennego (Krzysztof Kamil Baczyński, Jan Lechoń). Znany z takich utworów jak "Kordian", "Balladyna", "Lilla Weneda", "Beniowski" czy "Król-Duch".
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-271-5417-6 |
Rozmiar pliku: | 235 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Roku 1799 dnia 31 grudnia w nocy.
Chata sławnego niegdyś czarnoksiężnika Twardowskiego w górach karpackich – przy chacie obszerny dziedziniec – daléj skały – w dole bezlistne bukowe lasy. Ciemność przerwana błyskawicami. Czarownica czesze włosy i śpiéwa...
CZAROWNICA
Z gwiazd obłąkanych,
Z włosów czesanych,
Iskry padają,
Jak z polskiéj szabli;
Widzą je diabli,
Odpowiadają
Błyskami chmur.
Lecą – świst piór
Buki ugina.
_Szatan zlatuje w postaci pięknego anioła._
SZATAN
Ha, czarownico! czy biła godzina?
CZAROWNICA
Która?
SZATAN
Godzina, której żaden człowiek Dwa razy w życiu nie słyszy.
CZAROWNICA
Uderzy
Za dziesiątém mgnieniem powiek
Z Babillońskiéj ludów wieży.
A gdy bić będzie, choć głucha, usłyszę.
Lecz gdzież są, panie, twoi towarzysze?
Leniwo śpieszą z błękitu podniebień:
Żółw, z którego to zgrzebło utoczył mi tokarz,
Prędzéj chodził...
SZATAN
To źgrzebło, pokaż mi je – pokaż!...
Łzy mi płyną... poznaję Twardowskiego grzebień,
On mię zgrzebłem tém czesał, gdy w psa wlazłszy skórę
U nóg mu się łasiłem. Odejdź, moja pani;
Goście sproszeni zlecą się na Łysą Górę.
_Czarownica odchodzi Szatan woła:_
Szatani!
_Błyska dziesięć razy i dziesięć tysięcy szatanów spada._
Spadł z nieba deszcz szatanów, niech ziemię polewa,
Jeśli jeszcze na ziemi są Edeńskie drzewa,
Niech rosną, to jesienią człowiek owoc zbierze...
Siadajcie! cóż między wami
Nie widać Mefistofela?
ASTAROTH
Zaszedł na grób przyjaciela,
Na grobie Twardowskiego odmawia pacierze.
SZATAN
Taki się teraz zrobił czuły i pobożny
Jak poeta... Lecz księżyc zabłysnął dwurożny,
Czas przystąpić do dzieła...
DIABLI
Co nam król rozkaże?
SZATAN
Obejrzeć trzeba koła w wiekowym zegarze,
Krwią dziecięcia namaścić gwichty i sprężyny;
Niech nam bije wyraźnie lata, dnié, godziny.
Przynieście go, postawcie... Co? czy nie zepsuty?
ASTAROTH
Wszystkie koła, wszystkie druty
Całe, rdza wieków nie trawi;
Godzinnik z hostij, co dławi,
Po nim żądło Lewiatana
Przez wieki wieków się toczy,
Na dnie wskazuje ząb smoczy,
Na godziny żądło osy;
I dotąd trwa nie przerwana
Włosień siwa, z kós szatana,
Któremu zbielały włosy
Od strachu, gdy grom z obłoku...
Pamiętacie?... A sprężyna
Z ojczyzny Tella, Kalwina,
Na ludzkiém wsadzona oku,
Chodzi jak na dyjamencie.
W kółek i sprężyn zamęcie,
Zamknięta grzesznika dusza,
Kurant po kurancie jąka.
Noga kossacza pająka
Wszystkie sprężyny porusza,
Jak wahadło...
SZATAN
Dość opisów.
Gehenno, Astarocie, najstraszliwsi z bisów,
Jak assessory sądu, gdy zegar bić zacznie,
Liczcie wieki, dnie, lata...
_Zegar bije, szatani liczą._
Świecie!, świecie! świecie!
Wąż wieczności łuskami w okrąg ciebie gniecie,
Zębem zatrutym boki ogryza nieznacznie;
I wieki mrą nad tobą zasypując pyłem
Umarłych pamiątek.
Ja widziałem twój początek.
Ta garść gliny powietrzem opasana zgniłem,
Ten trup chaosu w trumnie zamknięty błękitów,
Strawiony zgnilizną czasów,
Okrył się rdzami kruszców, i kością granitów,
Porósł mchem kwiatów i lasów;
Potem wydał robaki, co mu łono toczą,
I myślą.
Biada im! jeśli marzeń ziemią nie okryślą,
Kołem widzenia – biada, jeśli je przekroczą...
GEHENNA
Królu, wiek dziewiętnasty uderzył.
SZATAN
Astaroth
Niech liczy lata; może ten, co za obłokiem
Gromy ciska, chcąc wesprzéć jaki ziemski naród,
Może wiek który ludziom skrócił jednym rokiem,
Może ukradł szatanom dzień jeden, godzinę;
Więc się o nią upomnę u Boga,
Lub buntowną chorągiew rozwinę.
We mnie, i w przyrodzeniu zgwałconém ma wroga.
ASTAROTH
Tysiąc ośmset lat wybiło.
SZATAN
Więc się koło fortuny całe obróciło?
Każdy ząb jej rozdziera, każda szruba ciśnie.
Teraz, gdy niebo zabłyśnie,
Błyskawica trwa dłużéj niż te wszystkie lata,
Zbiegłe męczarnią dla świata;
A każdy rok, jak ślimak sunął się leniwo,
Dla nędzarzy, dla głupich kochanków nadziei;
A gdy śliną ośrebrzył ślad zbiegłéj kolei,
Ślizgał się po niéj człowiek pamiątką pierszchliwą.
Obłąkani w przeszłości żeglarze
Brali imie dziejopisów;
Sztuką ich było pisać wielkie kalendarze,
Pełne królewskich imion i dat i napisów.
Inni myślą ścigali treść myśli,
Filozofy – głęboko myśleli,
Aż nad ciemną przepaścią zawiśli,
Obudzili się, w przepaść spojrzeli,
I zawołali: – Ciemno! ciemno! ciemno!
To hosanna dla nas szatanów,
To spiew naszych kościelnych organów;
Kto myślał przez godzinę, jest lub będzie ze mną.
Wiek, co przyjdzie, ucieszy szatany.
_Mefistofel wchodzi._
MEFISTOFEL
Nasz szatan prorokuje w cudotwornym stroju,
Ma płaszcz cały Woltera dziełami łatany,
I pióro gęsie Russa sterczy na zawoju.
SZATAN
Mefistofelu, przyszła do działania pora,
Wybierz jaką igraszkę wśród ziemskiéj czeredy.
Już nie znajdziesz cichego wśród Niemców doktora,
Po szwajcarskich się górach nie snują Manfredy,
I mnichy długim postem po celach nie chudną.
Więc obłąkaj jakiego żołnierza.
MEFISTOFEL
Trudno!...
Żołnierz to ryba, która kruczkom nie dowierza,
I ma rozsądek zdrowy, przy takiéj latarni
Obaczy kurzą nogę diabła kusiciela.
SZATAN
Samiż tylko rycerze ujdą nam bezkarni?
Słuchaj! wśród narodów wiela,
Jednemu się ludowi dzień ogromny zbliża.
Idź tam, jego rycerze noszą krzywe szable,
Jako księżyc dwurożny, jako rogi diable;
I rękojeść tych kordów nie ma kształtu krzyża.
Pomóż im – oni mają walkę rozpoczynać
Taką, jakąśmy niegdyś z panem niebios wiedli.
Oni się będą modlić, zabijać, przeklinać.
Oni na ojców mogiłach usiedli
I myślą o zemsty godzinie.
Ten naród się podniesie, zwycięży, i zginie;
Miecze na wrogach połamie,
A potém wroga myślą zabije,
Bo myśl jego ogniste ma ramię,
Ona jak powróz wrogi uwiąże za szyje
I związanych postawi na takim pręgierzu,
Że wszystkie ludy wzrokiem dosięgną i plwaniem.
MEFISTOFEL
Królu, niechaj poszukam w diabelskim psałterzu,
Modlitwy na dzień, co się zowie zmartwychwstaniem;
Zmówię ją za ów naród... Dziś pierwszy dzień wieku,
Dziś mamy prawo stwarzać królów i nędzarzy,
Na całą rzekę stuletniego cieku.
Więc temu narodowi stwórzmy dygnitarzy,
Aby niemi zapychał każdą rządu dziurę.
A gdy wzrośnie ich potęga,
Ten naród, jak piękna księga,
W starą oprawiona skórę,
Pargaminowém świecić będzie czołem.
SZATAN
Dobra rada, stańcie kołem,
Stwarzajmy ludzi do rządu.
Zawołajcie czarownicy...
_Szatan daje rozkazy, diabli pracują._
Żywioły ziemi i lądu,
W atmosferowéj szklennicy
Zamknięte i w jeden zlane,
Przez chemików połamane;
Kwasorody, gaz węglowy,
Zlewam w kocioł platynowy;
Dmijcie, duchy!...
_Gromy biją w kocioł._
W żywioł ziemi,
Dorzucić szpilek kaprala
Z główkami laku, któremi
Kreśli plany, królów zwala,
Szpilek czterdzieście tysięcy
Rzućcie w kocioł...
DIABLI
I nic więcej?
SZATAN
Nic...
DIABLI
Coś z rozumu Kaprala?...
SZATAN
Nic.
DIABLI
Skończony.
SZATAN
Niechaj leci!
gromy biją, duch ulatuje.
Stary – jakby ojciec dzieci,
Nie do boju, nie do trudu;
Dajmy mu na pośmiewisko,
Sprzeczne z naturą nazwisko,
Nazwijmy od słowa ludu,
Kmieciów, czyli nędznych chłopów.
Teraz, jak z niebieskich stropów,
Rzućcie wodza ludziom biednym.
DIABLI
Panie! czy skończysz na jednym?
SZATAN
Wrzucić do kotła dyjament,
Dyjament w ogniu topnieje;
Wylać sekretny atrament,
Z Talleyranda kałamarza,
Co w niewidzialność blednieje,
Od okularów rozsądku...
I dąć w kocioł... w kotła wrzątku
Obaczemy, co się stwarza.
DIABLI
Już gotowy! mimo czary
Wyszedł jakiś człowiek godny,
Złe w tym kotle były wary,
Płyn za rzadki lub za chłodny.
SZATAN
To nic – to nic! takich trzeba,
Biednym ludziom rzucać z nieba;
Będą przed nim giąć kolana,
Jest to stara twarz Rzymiana,
Na pieniądzu wpół zatarta.
Dajmy mu na pośmiewisko,
Sprzeczne z naturą nazwisko;
Ochrzcijmy imieniem Czarta.
Teraz puśćcie! niechaj leci!
DIABLI
Lepszy będzie człowiek trzeci.
SZATAN
Teraz z konstellacji raka
Odłamać oczy i nogi,
Dodać kogucie ostrogi,
I z trwożliwego ślimaka
Oderwane przednie rogi...
Cóż tam w kotle?
DIABLI
Ktoś z rycerzy.
SZATAN
Wódz! chodem raka przewini,
Jak ślimak rogiem uderzy,
Sprobuje – i do skorupy
Schowa rogi, i do skrzyni
Miejskiéj zniesie planów trupy,
Czekając, aż kur zapieje.
Rzucić w kocioł Lachów dzieje,
Słownik rymowych końcówek;
Milijon drukarskich czcionek,
Sennego maku trzy główek,
Cóż tam?
DIABLI
Starzec, jak skowronek,
Zastygły pod wspomnień bryłą,
Napół zastygłą, przegniłą.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.