Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lisek Gon i inne baśnie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
28 grudnia 2020
Ebook
18,00 zł
Audiobook
39,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
18,00

Lisek Gon i inne baśnie - ebook

Nankichi Niimi (właśc. Shōhachi Watanabe, 1913–1943) zwany jest „japońskim Hansem Christianem Andersenem”. Z racji krótkiego życia – zmarł w wieku 29 lat na gruźlicę – pozostawił po sobie niewiele utworów, głównie poezji, jednak jego baśnie czytają i kochają wszystkie dzieci w Japonii. Głęboki humanizm autora, jego umiłowanie przyrody, połączone z zadziwiającym zmysłem obserwacji, jak również subtelne poczucie humoru sprawiają, że przemawiają one także do starszych, i to na całym świecie.
Niniejszy zbiór zawiera najsłynniejsze utwory Niimiego, takie jak „Wioska Hananoki i złodzieje”, „Zakup rękawiczek” czy „Opowieść o olbrzymie”, a przede wszystkim „Lisek Gon”, ale również mniej znane baśnie, nietłumaczone wcześniej na żaden zachodni język.

Przekład z języka japońskiego: Joanna Zakrzewska

Spis treści

 

Nankichi Niimi. Pisarz, który kochał lisy

Czerwona ważka

Noga

Bóstwo, które lubi dzieci

Wioska Hananoki i złodzieje

Król i szewc

Interes kraba

Poselstwo lisa

Czerwona świeca

Mamuśki

Dwie żaby

Zakup rękawiczek

Opowieść o olbrzymie

Posąg na wzgórzu

Lisek Gon

Lis

 

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66627-05-5
Rozmiar pliku: 696 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wioska Hananoki i złodzieje

I

Dawno, dawno temu grupa pięciu złodziei przybyła do wioski Hananoki.

Zdarzyło się to w południe na początku lata, kiedy młode pędy bambusa tu i tam wyciągały ku niebu swe cienkie i świeże, zielone łodygi, a w sosnowym zagajniku grały letnie cykady: zii, zii, zii…

Złodzieje nadeszli z północy, idąc wzdłuż rzeki. W pobliżu wejścia do Hananoki, na zielonym polu porośniętym szczawiem i lucerną, bawił się chłopiec z krową. Choćby tylko po tym złodzieje wywnioskowali, że wioska żyje w pokoju. I już się cieszyli, że z pewnością są tu domy, w których trzyma się i pieniądze, i dobre kimona.

Przez zagajnik przepływała rzeczka, po drodze napotykała koło wodne, które z turkotem mieliło jej wody, a potem płynęła dalej, w głąb wioski.

Kiedy złodzieje dotarli do tego właśnie zagajnika, herszt bandy zwrócił się do swoich kompanów:

– Dobrze więc, ja tu poczekam w cieniu zagajnika, a wy wejdźcie do wioski, rozejrzyjcie się w sytuacji i wróćcie tu. Tylko mi uważać, żeby nie popełnić jakiejś gafy! W końcu dopiero co zostaliście złodziejami. Jeśli natraficie na bogato wyglądający dom, dobrze sprawdźcie, które okno wydaje się łatwe do zbicia, czy jest tam pies, czy nie… Dobra, Kamaemon?

– No… – odpowiedział Kamaemon. Jeszcze do wczoraj był wędrownym kotlarzem, który produkował kotły kama i kociołki herbaciane.

– Dobra, Ebinojō?

– No… – odpowiedział Ebinojō. Jeszcze do wczoraj był ślusarzem, który produkował zamki do przydomowych magazynów i skrzyń.

– Dobra, Kakubei?

– No… – odpowiedział z kolei młody Kakubei. Pochodził z prefektury Echigo, gdzie w przedstawieniach Kakubei-jishi grał lwa i jeszcze do wczoraj stawał przed progami domów na rękach i fikał koziołki, za co dostawał monety jedno- czy dwumonowe.

– Dobra, Kannatarō?

– No… – odpowiedział Kannatarō, który przybył z Edo i był synem stolarza. Jeszcze do wczoraj uczył się stolarki, wędrując i podpatrując, jak wytwarza się bramy oraz inne konstrukcje świątyń i chramów w różnych prowincjach.

– A zatem idźcie! Jestem waszym szefem, więc sztachnę się papieroskiem i poczekam tu na was.

Tak oto wszyscy kandydaci na złodziei wyruszyli do wioski Hananoki. Kamaemon udawał kotlarza, Ebinojō ślusarza, Kakubei grał na flecie melodię do tańca lwa: firli, firli, a Kannatarō podszywał się pod stolarza.

Kiedy odeszli, herszt bandy zwalił się ciężko na trawę na brzegu rzeki i tak jak zapowiedział swoim kompanom, zapalił papierosa, przybierając groźną minę godną złodzieja. Bo i był prawdziwym złodziejem, który od zawsze kradł i podkładał ogień.

– Ja również do wczoraj byłem samotnym złodziejaszkiem, a dzisiaj po raz pierwszy w życiu stałem się hersztem. Jak się dobrze przyjrzeć, to całkiem niezła fucha, taki przywódca. Przecież wystarczy tak sobie poleżeć i poczekać, a podwładni wszystko za ciebie zrobią – Takie właśnie czcze gadki serwował herszt sam sobie, ponieważ nie miał nic lepszego do roboty.

W końcu wrócił pierwszy uczeń, Kamaemon.

– Szanowny szefie!

Herszt żwawo podniósł się z miejsca obok kwiatów ostu.

– Do licha, ale mnie przestraszyłeś! Nie mów do mnie „Szanowny szefie”; to brzmi, jakby gadała rybia głowa! Mów po prostu: „Szefie”.

– Z całego serca proszę o wybaczenie – przeprosił uczeń, który pragnął zostać złodziejem.

– Jak tam sytuacja we wsi? – spytał herszt.

– A, tak, wspaniale, szefie. Jest, jest…

– Ale co?

– Okazały dom, a w nim kociołek do gotowania ryżu, taki ogromny, co gotuje 3 miarki to. Będzie z tego masa pieniędzy. Do tego w świątyni wisi też dzwon, całkiem spory. Jeśliby go przetopić, to i pięćdziesiąt kociołków do herbaty da się z niego wykonać, nie fantazjuję! Jeśli myślisz, że kłamię, mogę to zrobić i ci udowodnić!

– Przestań się przechwalać czymś tak idiotycznym! – herszt zbeształ swego ucznia. – Ty głupcze! Jeszcze nie pozbyłeś się swojej natury kotlarza. Tak nie może być! Jesteś kolesiem, który patrzy tylko na kociołki do gotowania ryżu albo na zawieszone dzwony? A to, co to jest? Co to za dziurawy rondel, który trzymasz w ręce?

– Och, to… Jak przechodziłem przed pewnym domem, to wisiał tam i suszył się na płocie. Kiedy się mu przyjrzałem, zobaczyłem, że ma dziury na spodzie. Zupełnie zapomniałem, że jestem złodziejem i nieopatrznie zaproponowałem gospodyni, że naprawię ten rondel za dwadzieścia monów.

– Ty głupcze! To wszystko przez to, że jeszcze nie wbiłeś sobie dobrze do głowy, że twój zawód to złodziej! – pouczał herszt swojego ucznia, jak na herszta przystało. A potem rozkazał mu:

– Skocz jeszcze raz do wioski, dokładnie się rozejrzyj i wróć.

I tak Kamaemon ponownie wyruszył do wioski, machając po drodze dziurawym rondlem.

Następny wrócił Ebinojō.

– Szefie, ta wioska, jak widzę, jest do niczego! – oznajmił Ebinojō z bezsilnością.

– Dlaczego?

– W żadnym magazynie nie ma zamka z prawdziwego zdarzenia. Mają tylko zamki, które, jak się wydaje, nawet dziecko by otworzyło.

– A twój zawód to jaki jest?

– No, śluu… sarz?

– Ty głupcze! Jeszcze nie zmieniłeś swojej natury! – wykrzyknął herszt.

– Och…! Proszę o wybaczenie.

– Czyż to właśnie nie taka wioska jest dla nas idealnym źródłem interesu? Więc czy zamiast narzekać, że są tu magazyny, w których zamki nawet dziecko by otworzyło, nie powinieneś uważać, że to dla nas sprzyjająca sytuacja? Głupcze! Idź jeszcze raz do wioski, rozejrzyj się ponownie, a potem wróć tutaj!

– Rzeczywiście, taka właśnie wioska to będzie dobry interes – zadumał się Ebinojō i znów wyruszył do wioski.

Następnie przyszedł młody Kakubei. Ponieważ po drodze przygrywał sobie na flecie, jeszcze zza zagajnika można było poznać, kto idzie.

– Ja długo jeszcze będziesz wygrywał swoje „firli, firli”?! Złodziej stara się w miarę możliwości nie wydawać dźwięków! – krzyknął herszt.

Kakubei przestał grać.

– A zatem, durniu, co zobaczyłeś?

– Kiedy szedłem jakiś czas wzdłuż rzeki, w pewnym momencie natrafiłem na mały dom z ogrodem pełnym kwitnących kwiatów kosaćca.

– Mhm, i…?

– A pod okapem tego domu siedział staruszek. Miał całkowicie białe włosy na głowie, na brwiach i na brodzie.

– Mhm. I czy ten dziadek właśnie próbował schować po werandą garnek wypełniony kobanami?

– Nie, grał na bambusowym flecie. Jego instrument był całkiem niepozorny, a mimo to wydawał piękny dźwięk. Tak zadziwiająco piękny dźwięk słyszałem pierwszy raz w życiu. Kiedy podszedłem, żeby posłuchać, staruszek lekko uśmiechnął się i zagrał dla mnie trzy długie melodie. A ja w podzięce wywinąłem przed nim siedem koziołków jeden po drugim.

– Doprawdy?! I co dalej…?

– Kiedy powiedziałem mu, że to dobry flet, pokazał mi, gdzie rośnie bambusowy zagajnik. Zdradził mi, że to właśnie z tamtejszego bambusa zrobił swój instrument. Poszedłem więc obejrzeć ten zagajnik, który wskazał mi ów staruszek. No i rósł tam naprawdę dobry bambus na flety, taki gładki, z wieloma węzłami!

– Dawno temu była taka opowieść o tym, jak z wnętrza bambusa przeświecał blask złota. I co? Wypadły stamtąd kobany?

– Potem, kiedy poszedłem dalej w dół rzeki, natknąłem się na mały żeński klasztor. A tam właśnie odbywało się Święto zbiorów, Hana-no tō. W ogrodzie było pełno ludzi, a wszyscy po kolei polewali posąg Buddy Shaki, który był nie większy niż mój flet, naparem z liści hortensji. Ja też go polałem, a potem pozwolono mi się napić naparu. Gdybym miał czarkę, przyniósłbym trochę także szefowi.

– Doprawdy, co to za niewinny złodziej! W takim tłumie ludzi powinieneś zwracać uwagę na kieszenie i rękawy kimona, frajerze! Ty również jeszcze raz idź i spraw się tym razem dobrze. A ten flet zostaw tutaj.

Zbesztany Kakubei położył flet wśród traw i ponownie wyruszył do wioski.

Na końcu wrócił Kannatarō.

– A ty, głupku, też nie znalazłeś nic godnego uwagi, co? – stwierdził herszt, jeszcze nawet nie wysłuchawszy podwładnego.

– Nie, był tam bogacz. Bogacz! – powiedział Kannatarō, dysząc.

Na słowo „bogacz” herszt uśmiechnął się.

– O! Bogacz?

– Bogacz, bogacz. Był tam wspaniały, elegancki dom.

– Mhm…

– Stropy pokojów wykonane były z pojedynczej deski kryptomerii z Satsumy. Kiedy z podziwem wpatrywałem się w to, pomyślałem: „Jaki szczęśliwy byłby mój ojciec, gdyby to zobaczył!”.

– O, to interesujące. Czy zatem wygląda na to, że ten sufit można rozebrać?

Kannatarō przypomniał sobie, że przecież szkoli się złodzieja. Zrozumiał, że jak na złodzieja nie wykazał się bystrością, więc z zakłopotaniem spuścił głowę. Tak oto również Kannatarō ponownie wyruszył do wioski, by się poprawić.

– Do licha! – rzucił herszt, gdy już został sam. Zwalił się z powrotem na trawę, po czym stwierdził: – Bycie hersztem złodziei jednak nie jest taką łatwą sprawą, jak by się mogło wydawać.

II

Złodzieje! Złodzieje! Tutaj! Stłuc ich! – rozległy się nagle głosy dzieci.

Może i głosy należały tylko dzieci, lecz mimo to słysząc takie słowa, nawet złodziej nie może się nie przestraszyć. Stąd i nasz herszt podskoczył jak wystrzelony z procy.

Przez chwilę myślał, czy przeskoczyć rzekę i uciec na drugi jej brzeg, czy może zanurkować w głąb zagajnika i tam się ukryć.

Jednak dzieci, wywijając linami do wiązania i zabawkowymi pałkami jitte, pobiegły w inną stronę. Po prostu bawiły się w „policjantów i złodziei”.

Ciąg dalszy dostępny w pełnej wersji ebooka/książki.

___

Kama – żeliwne, okrągłe naczynie do gotowania ryżu lub wody, najczęściej z dwoma półokrągłymi uchwytami. Na południu Archipelagu Japońskiego pojawiło się w okresie Kofun (250–538 lub 562 r. n.e.).

Kakubei-jishi – znany również jako Echigo-jishi
, „taniec lwa” wywodzący się z prowincji Echigo i rozpowszechniony w całej Japonii, wykonywany przez dziecko w masce lwa. Polegał on na prezentowaniu różnych sztuczek akrobatycznych przy akompaniamencie gry na flecie lub bębna taiko. Był szczególnie popularny w okresie Edo (1603–1868).

Mon – jednostka monetarna używana w Japonii od 1336 do 1870 roku, przeważnie miedziana lub żelazna. W okresie Edo 1000 mon = 1 kan , zaś 4000 mon = 1 ryō , a zatem mon miał bardzo małą wartość.

To – jednostka pojemności. 1 to = 10 shō = ok. 18,039 litra; 3 miarki to = ok. 54 l.

Koban – mała, owalna moneta używana w okresie Edo.

Święto zbiorów, zwane też Świętem kwiatów, pierwotnie odbywające się w świątyni Atsuta jingū w Nagoi 8 kwietnia według starego kalendarza. Początkowo było to święto upamiętniające narodziny Buddy Shaki (Buddy historycznego), z czasem połączyło się z letnim świętem plonów. Przed posągiem Buddy umieszcza się specjalny ołtarzyk z kwiatami i składa w ofierze słodką herbatę z liści hortensji.

Specyficzny krój rękawów kimona tworzy rodzaj zamkniętej przestrzeni, którą wykorzystuje się do przechowywania drobnych przedmiotów.

Użyte tutaj w oryginale słowo tonmame oznacza: bób, soję, fasolę i pochodzi ono z gwary regionu Chikugo (południowa część prefektury Fukuoka). W żargonie złodziei oznacza kogoś, kto nie ma pieniędzy lub szybko je traci, stąd zostało tutaj przetłumaczone jako „frajer”.

Sugi – kryptomeria japońska, szydlica japońska (Cryptomeria japonica), gatunek zimozielonych drzew iglastych z rodziny cyprysowatych. Osiąga wysokość do 50 m i jest ceniona jako budulec ze względu na swoje bezżywiczne drewno.

Jitte – rodzaj krótkiej pałki zakończonej metalowym lub drewnianym hakiem, wykorzystywanej w okresie Edo przez ówczesny odpowiednik policji lub prywatnych ochroniarzy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: