Małż - ebook
Małż - ebook
Społeczno-feministyczna powieść, której bohaterka szuka pracy, szuka dobrego związku, szuka siebie. Nie potrafi tego znaleźć, czy nie chce?
Książka dla młodych i wrażliwych oraz starych i nieczułych, w której autorka eksperymentuje z językiem, a życie eksperymentuje z Magdą. Jak to się skończy? Ty zdecydujesz – powieść ma dwa zakończenia, optymistyczne i pesymistyczne. Co wybrałaby Magda? Co wybierzesz ty?
Marta Dzido, laureatka Europejskiej Nagrody Literackiej, opowiada o związkach, o relacjach, o szukaniu pracy i buncie przeciwko normom społecznym i obyczajowym. Jej bohaterka wchodzi w dorosłe życie, ale zamiast dostosować się do wymagań, rezygnuje i wycofuje się, próbując samodzielnie ukształtować swoje życie.
Marta Dzido – polska pisarka i reżyserka, zadebiutowała jako szesnastolatka. Jest autorką m.in. powieści Ślad po mamie, Małż, Matrioszka i książki reportażowej Kobiety Solidarności. Za powieść Frajda zdobyła w 2019 roku Europejską Nagrodę Literacką. Jest autorką zdjęć do filmu dokumentalnego „Podziemne państwo kobiet”, jako scenarzystka i reżyserka pracowała również przy dokumentach „Solidarność według kobiet” oraz „Siłaczki”.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66997-35-6 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DE NAMBER JU AR TRAJINK TU RICZ…
Trzeci sygnał, czwarty, piąty… abonent jest czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później, de namber ju ar trajink tu ricz…
Pierwszy sygnał, drugi. Dzień dobry, dzwonię w sprawie ogłoszenia.
– Już nieaktualne – słyszę w słuchawce.
Jeden sygnał…
– Halo…
– Dzień dobry, dzwonię w sprawie ogłoszenia.
– Proszę wysłać swoje siwi na adres…
– Widziałaś ostatni rachunek, jaki nam przyszedł za telefon? – pyta Mateusz.
Nie odpowiadam. Udaję, że nie słyszę.
…
– Jestem odpowiednią kandydatką na stanowisko, jakie państwo oferują, znam trzy języki, ukończyłam wydział lingwistyki stosowanej, w tym roku obroniłam pracę magisterską, w trakcie studiów zajmowałam się tłumaczeniami z języka angielskiego na język polski dla instytucji rządowych, w roku dwa tysiące drugim wyjechałam na roczny staż do Paryża. Lepiej napisać roczny staż czy roczny kontrakt? Jak myślisz?
– I tak tego nie będą czytali. Nikt tego nie czyta.
– Jestem odporna na stres… bez sensu, zdanie jak z horoskopu… doskonale radzę sobie w sytuacjach stresowych… stresowych czy stresujących? Już mi się wszystko pieprzy, jak to napisać? A ty jak byś napisał?
– Nie wiem. Trzysta sześćdziesiąt przyszło. Miesiąc temu było dwieście dwadzieścia.
– Niemożliwe, starałam się dzwonić mniej… Chcę pracować w państwa firmie, ponieważ… uważam… że moim marzeniem jest praca w państwa firmie… Moim marzeniem, moim celem, o niczym innym nie myślę…Bardzo chciałabym pracować w tej firmie, bo… ponieważ… jestem osobą… jestem osobą, której szukacie… Kiedyś przeczytałam w gazecie, że trzeba napisać, że jest się osobą, której szukają. Co myślisz?
– Napisz, że jesteś dyspozycyjna.
Jestem dyspozycyjna.
Jestem do dyspozycji, do użytku zewnętrznego, do wewnętrznego. Przed zażyciem zapoznaj się z treścią ulotki.
„Ulotki – bezrobotni – 4 zł/ godz.” Codziennie widzę to ogłoszenie. Ulotki pod drzwiami, do ręki, do kieszeni. Szkoły językowe, angielski w trzy miesiące, niemiecki w dwa tygodnie, pierwsza lekcja gratis, last minute, Kreta, Egipt, Grecja, piękne plaże, a na nich piękne panie z pięknymi panami. Salony masażu, intymność, dyskrecja dla vipów, gołe laski robią laskę za wycieraczką samochodu.
Włączę sobie muzykę w łokmenie. Popatrzę na ludzi, jak się przemykają po ulicach. Jak uciekają z pola zasięgu, żeby im przypadkiem nie wcisnąć ulotki w dłoń. I można się nawet piwka napić po drodze, nikt nie kontroluje, zero odpowiedzialności z tymi ulotkami, można wyrzucić do śmietnika.
– Nie wygłupiaj się. Napisz, jakie masz zainteresowania.
– A kogo to interesuje?
Zainteresowania: lubię pracę w ciasnych pomieszczeniach bez okien. Najlepiej przy komputerze, za biurkiem, na którym piętrzą się stosy segregatorów. Wieczory i czas wolny uwielbiam spędzać, wkładając dokumenty w ciasne plastikowe koszulki. Wszystkie faksy i kserokopie umieszczam w segregatorze ciemnozielonym, w jasnozielonym znajduje się korespondencja szefa, czerwony segregator przeznaczam na umowy z pracownikami firmy. Brunatno-żółty zawiera faktury zapłacone, a fioletowo-różowy niezapłacone, firma kurierska za miesiąc styczeń dziewiętnaście tysięcy złotych. Segregator karminowy to wszystkie umowy zlecenia dla osób, począwszy od roku 1998. Ultramaryna – rozliczenia podatkowe pitów, nipów, vatów, zusów, piców, tipów, vipów, trików i nerwowych tików.
Sepia przeznaczona jest dla zmarłych, czerń dla opłakujących, biel dla noworodków.
Wiek 24 lata, stan cywilny: samotna narzeczona karierowicza-pracoholika, kochanka żonatego, oficjalnie panna, panna koziorożec. Niemiła, niekulturalna, z nałogami i obwisłymi cyckami.
Wykształcenie wyższe, cztery napisane w międzyczasie matury, jedna na swoje nazwisko, trzy w celach dorobienia sobie, ogółem jedna piątka i trzy czwórki z polskiego, historia trzy.
Obwód w talii 64, w biuście 87, wzrost 165, waga 58. Czyli niedobrze. Niewymiarowo.
Kolor oczu – piwny, kolor włosów – dziwny, długość paznokci – krótkie, niepomalowane, miejscami obgryzione, nogi wydepilowane, ale z odrastającymi gdzieniegdzie włosami, linia życia długa, podwójna, linia serca przerywana, ekagie, uesgie, pekape, abece, esoes, emzetka w porządku. Oprócz dwóch niezapłaconych kar za jazdę na gapę.
– Pacjentka skarży się na bóle w lewej stronie klatki piersiowej.
– A jak pani sypia?
– Różnie.
– To znaczy jak?
– Nie mogę zasnąć, nie mogę się obudzić.
…
– Bądź cierpliwa, nie wszystkim udaje się od razu, ciężko znaleźć pracę, ludzie po studiach idą do supermarketu albo jadą za granicę sprzątać u kogoś.
– Ale tato, Mateusz pracuje, czasem nawet do późnej nocy, w domu też ciągle przy komputerze siedzi. Dlaczego zwolnili mnie, a jego zostawili?
– Wiesz, kobieta to w ciążę zajść może, dzieci chowa, a chłop to musi pracować…
– Jeszcze ten ślub, tyle kasy w to pójdzie, nie wiem, tato… nie jestem pewna…
– Wszystko się ułoży.
– Dzień dobry, ja byłam umówiona na spotkanie.
– A, to pani… ładnie pani wygląda, będzie się pani nadawała.
Jak się pani nazywa? Ile ma pani lat? Gdzie pani mieszka? Numer telefonu, imię ojca, wykształcenie, doświadczenie, co pani robiła w ciągu ostatnich trzech miesięcy, mężatka? Dzieci? Uczy się pani? Może pani pracować w łikendy? Ile by pani chciała zarabiać? Zna pani języki? Jakie? Pani oczekiwania, pani plany życiowe, pani hobby, jak spędza pani czas wolny? Czy jest pani raczej dyskretna? Raczej tak czy raczej nie? Czy jest pani wierząca czy niewierząca?
Czy potrafi pani pracować w zespole? Czy porażka panią mobilizuje? Jak pani przyjmuje krytykę? Czy panuje pani nad emocjami? Co pani myśli na temat dżordża busza? na temat ojca świętego? na temat osamy bin ladena? Czy jest pani za unią, czy przed unią? czy obok unii? Czy to panią obchodzi?
Pani trzy główne cechy. Pięć słów, jakimi się pani określa. Dlaczego chce pani pracować akurat w naszej firmie a nie w jakiejś innej?
– Ale ja się chciałam dowiedzieć, na czym ma polegać moja praca.
– Przy przekazie internetowym.
– I co ja miałabym tam robić?
– No siedzi pani w bieliźnie, jest kamera internetowa, klient wchodzi na stronę, pani odpisuje na mejle, on panią sobie ogląda.
– Jak to ogląda?
– No przez kamerę. A pani w bieliźnie siedzi… na początku…
– …I co?
– Jak to co? No ogląda panią sobie.
– Ja się jeszcze zastanowię.
– Pani się zastanowi, w bieliźnie przez pierwszy tydzień, ale to od pani zależy, no wie pani, żeby klienci chcieli panią oglądać…
– No to do widzenia.
– Proszę pani, szukam kogoś, kto się autentycznie zaangażuje, komu będę mógł zaufać, a nie, że ktoś mi powie po miesiącu, że znalazł lepszą pracę, pani rozumie…
– Tak, ja oczywiście wszystko traktuję bardzo poważnie, mi zależy…
– Dobrze, dobrze – przerywa mi gruby pan, zniszczony siedzeniem za biurkiem, jazdą samochodem, tłustym jedzeniem w bufecie, noszeniem za ciasnych skarpetek, nieprzystawalnością jego wyobrażeń o sobie do tego, co widzi w lusterku, brakiem porozumienia seksualnego z żoną, zszarzałym pokoikiem, w którym…
– Napisała pani, że w czasie studiów robiła pani jakieś tłumaczenia, dam pani tekst, a pani go przetłumaczy.
Pan podaje zgniecioną ulotkę reklamową. Splata dłonie na brzuchu i odchyla się w tył.
– Nasza firma zajmuje się sprzedażą i wyrobem płytek ceramicznych.
– Nie płytek ceramicznych tylko glazury.
– Glazury.
– Wie pani, co to jest glazura?
– Płytki ceramiczne.
– Ja się pani pytam, co to jest glazura?
– Płytki w łazience na ścianie.
– A terakota?
– Na podłodze?
– A tu co pisze?
– Że są odporne na mróz.
– Mrozoodporne. Jak pani chce pracować w mojej firmie, jak pani takich podstawowych rzeczy nie wie.
– No nie wiem. Ale ja się szybko uczę.
– Zobaczymy, zobaczymy.
Wysłałam w ciągu tygodnia dwadzieścia cztery oferty, wykonałam siedemnaście telefonów, byłam na siedmiu spotkaniach, przesłałam cztery faksy i sześć mejli, z trzech miejsc do mnie oddzwoniono, zostałam zaproszona na dwa spotkania, jedno z nich dotyczyło przekazu internetowego, drugie pracy w firmie kafelkowo-ceramicznej.
Mateusz zapytał:
– Jak ci poszło?
– E tam.
– Co e tam?
– Nic. Facet się pytał, co to jest terakota. Ja nie mam pojęcia, czym się różni terakota od glazury.
– A z tym przekazem internetowym dzwoniłaś?
– Dzwoniłam.
– I co?
– Mam siedzieć w bieliźnie…
– Czekaj, dzwoni ktoś do mnie. Tak… u mnie na dysku jest ten projekt, tak, a co, jak to na dzisiaj chcą… dobra, zaraz jadę.
– No i powiedziała mi pani, że mam w bieliźnie…
– Wiesz co, pogadamy, jak wrócę. Dzwonił Grzesiek do mnie, dzisiaj ma ten projekt być skończony. Muszę pojechać do pracy… No nie rób takiej miny. Wrócę szybko.
Mateusz to mój chłopak, pracowaliśmy razem, a że robili redukcję personelu, tak się złożyło, że on został, a ja nie, teraz on jest w pracy dwa razy dłużej, a ja wcale. Było nam dobrze. Wszystko było ułożone, zaplanowane, przyszykowane, obgadane, wszystko było jak w grafiku, praca od tej do tej w dni takie i takie, a ten dzień wolny i w ten dzień wolny robiło się to, co było zaplanowane kilka dni wcześniej: spotkanie ze znajomymi, rozmowy o pracy, wyjście do kina albo na basen, albo do restauracji, płacenie kartą, wracanie taksówką, wspólne zakupy, wybieranie koloru farby do ścian sypialni, dobieranie do tego koloru pościeli w podobnym odcieniu, jedzenie kasztanów w syropie klonowym, picie koniaku, oglądanie nowości na diwidi.
Nie wiem, coraz rzadziej rozmawiamy, on twierdzi, że to taki okres, że minie, ale ja nie wiem, czy minie, może jemu minie, a mi nie minie? Coraz częściej zostawiam mu na stole w kuchni kartki w stylu:
,,Kochany, czekałam na ciebie do drugiej. Czemu nie odbierałeś telefonu? Jeśli będziesz miał ochotę, obudź mnie.”
,,W lodówce jest obiadek, odgrzej sobie, bo ja idę spać, co z twoim telefonem, mógłbyś go kiedyś naładować?”
,,Dzwoniłam, ale usłyszałam, że abonent jest czasowo niedostępny, nie czekam na ciebie, jest już po pierwszej, cholera, mógłbyś przynajmniej zadzwonić i powiedzieć: będę później, będę rano, będę za trzy dni.”
,,Co jest, do cholery, może przeprowadzisz się do pracy? Spakowany plecak czeka w przedpokoju.”
Którejś nocy nie wytrzymałam, czekałam, on nie odbierał, więc mu napisałam: zapomniałeś, gdzie jest dom, czy ci się kutas gdzieś zaklinował?
– Wulgarna się robisz.
– Wulgarna? Jestem wkurwiona. Ciągle cię nie ma, dzwonię i słyszę, że abonent jest czasowo niedostępny, o co chodzi?
– Zaprosiłem rodziców do nas na niedzielę. Wiesz, żebyśmy się przed naszym ślubem trochę lepiej poznali. Moglibyśmy też zaprosić twoich.
– I co? Mam jakiś obiad ugotować? Ubrać się ładnie? Może jeszcze byś chciał, żebym im schabowego usmażyła, co?