- W empik go
Medea - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Medea - ebook
Medea – tragedia Eurypidesa, oparta na micie o Jazonie i Medei, wystawiona po raz pierwszy w 431 roku p.n.e. Akcja skupia się na czynach Medei, barbarzynki, żony Jazona. Jej pozycja w greckim świecie staje się zagrożona, kiedy Jazon porzuca ją dla greckiej księżniczki Koryntu. Medea mści się na Jazonie, zabijając jego nową żonę oraz swoje dzieci z nim. Potem ucieka do Aten, by zacząć nowe życie.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-847-1 |
Rozmiar pliku: | 329 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Medea
Osoby dramatu.
PIASTUNKA.
PIASTUN.
MEDEA.
CHÓR KOBIET.
KREON.
JAZON.
AJGEUS.
POSEŁ.
DZIECI MEDEI.
Rzecz dzieje się w Koryncie.
PIASTUNKA.
Bodajby nie był Argo krajał głębi sinej
Symplegud, do kolchickiej pędzący krainy!
Bodajżeby też nigdy na leśnym Peljonie
Nie padła była sosna! Dzielnych mężów dłonie
Bodajżeby nie były pochwyciły wiosła
Tej łodzi, co po runo złociste ich niosła
Na rozkaz Peliasa! Medea, ma pani,
Nie byłaby płynęła wonczas ku przystani
Jolkijskiej! Miłująca Jazona, ta nasza
Władczyni, poradziwszy córkom Peliasza
Własnego ubić ojca, do korynckiej ziemi
Nie byłaby ucikła z małżonkiem i z swemi
Dziecięty! Juścić prawda, przybywszy tu w gości,
Oddana Jazonowi, doznała miłości
Powszechnej, boć największe to szczęście, jeżeli
Zgodliwa żona z mężem wierny żywot dzieli.
Dziś wszystko się rozsprzęgło najbliżsi sobie
Wrogami dziś, gdyż Jazon porzucił w tej dobie
Mą panią i swe dziatki, poślubiwszy zdradnie
Królewski płód Kreonta, co w tym kraju władnie.
Nioszczęsna zaś Medea, tak strasznie wzgardzona,
Przysięgi wypomina, z rozdartego łona
Do rąk się odwołuje przymierza, na świadki
Przyzywa oto bóstwa, że dziś się tak rzadkiej
Odpłaty doczekała z Jazonowej woli.
Wzgardziwszy wszelką strawą, gdy ją serce boli,
We łzach dzień cały trawiąc, zdradzona przez męża,
I oczu nie podniesie... Przyjaźń się wytęża
Daremnie: słów pociechy słucha, niby skała,
Lub morza spienionego fala rozszalała.
Czasami, odwróciwszy śnieżno-białą szyję,
Uskarża się sam na sam, z bólem się nie kryje,
Rodzica wspominając i ojczyste łany,
Dla męża porzucone, co dziś dla stroskanej
Litości niema żadnej!... Ach! jakżeż szczęśliwy —
Tak myśli —, kto rodzinnej nie opuszcza niwy!
Znienawidziła dzieci; ja-ć wielce się trwożę,
Czy niema złych zamiarów, czy nie knuje może
W swej duszy jakiej zemsty: gwałtowną ma duszę,
Nie zniesie żadnej krzywdy.. Obawiać się muszę,
Ażeby do sypialni wszedłszy pokryjomu,
Nie wbiła w serce córki królewskiego domu
Wyostrzonego noża. Nikt też dzisiaj nie wie,
Czy króla nie uśmierci w swym szalonym gniewie,
Nie sprzątnie oblubieńca i na większą jeszcze
Narazi się niedolę. Serce ma złowieszcze,
Nie wchodzić w nią w zatargi, droga-ć to jest śliska!
Lecz oto już dziecięta wracają z boiska,
Nie wiedzą nic o matce. Tak, umysł dziecięcy
Ma troskę o zabawę, zresztą o nic więcej.
Na scenę wchodzi z dziećmi Medei
PIASTUN.
Ty w domu mej władczyni siwy skarbie stary!
Dlaczego tak sam na sam skarżysz się bez miary
Na dworze na tę naszą niedolę? Czyż zdoła
Obywać się bez ciebie pani chmurnoczoła?
PIASTUNKA.
Sędziwy towarzyszu Jazonowych dzieci!
Nieszczęście chlebodawców w dobrych sługach nieci
Współczucie, ich cierpieniom równa się ich męka,
Więc ja też, gdy mnie dzisiaj straszna boleść nęka,
Wybiegłam i o losach Medei, tak srodze
Dotkniętej, wobec ziemi i nieba zawodzę...
PIASTUN.
Co? Jeszcze nie przestała się żalić ta biedna?
PIASTUNKA.
Draśnięta ledwie kora, daleko do sedna!
PIASTUN.
Nie mądra — jeśli wolno tak nazywać pany!
Więc dotąd ból najświeższy jeszcze jej nie znany?
PIASTUNKA.
Cóż stało się, mój stary? Wyjaw wszystko szczerze.
PIASTUN.
Nic! Nic! Żem to wogóle mówił, żal mnie bierze.
PIASTUNKA.
O powiedz, towarzyszu, powiedz! Na twą brodę!
Gdy trzeba, milczeć będę, wierz mi, nie zawiodę.
PIASTUN.
Poszedłem po warcaby i niepostrzeżenie
Usiadłszy przy źródlisku, przy świętej Pejrenie,
Gdzie starcy się zbierają, usłyszałem słowa,
Że z ziemi chce korynckiej wola Kreontowa
Wydalić matkę z dziećmi. Czy prawda się mieści
W tych słowach, juścić nie wiem, chciałbym też w ich treści
Dopatrzyć się li kłamu... Odpowiedź nie łatwa.
PIASTUNKA.
A Jazon czyż dopuści, iżby jego dziatwa
Cierpiała, choć dla matki tak jest dzisiaj srogi?
PIASTUN.
Dawniejsze związki nowym ustępują z drogi:
On dziś już szczęścia domu swojego nie strzeże.
PIASTUNKA.
Zginiemy więc, gdy klęski łączą się dziś świeże
Z dawnemi, co nam dotąd biedne serca straszą.
PIASTUN.
Nie pora powiadamiać o tem panią naszą,
Dlatego trzeba milczeć. Weź-że to w rachubę!
PIASTUNKA.
Strasznego wy rodzica macie, dziatki lube!
Lecz ja mu źle nie życzę, wszak on moim panem,
Choć bliskich swych cierpieniem darzy niesłychanem.
PIASTUN.
Rzecz ludzka! Teraz widzisz, że człek zawsze kocha
Więcej siebie, niż innych. I ma racji trocha,
Choć często zysk go ciągnie. Toć, najoczywiściej,
I Jazon wzgardził dziećmi swemi dla korzyści.
PIASTUNKA.
A teraz niech się dziatwa do domu potrudzi.
Ty zaś ją trzymaj z dala od gromady ludzi
I nie wiedź przed oblicze zatroskanej matki.
Widziałam-ci ja wzrok jej, jak w zawiści rzadkiej
Kierował się w ich stronę. Snać coś złego knowa!
Wiem o tem, że w swym gniewie nie spocznie jej głowa,
Dopóki nie porazi swych ofiar. Zaiste!
Nie w swych, lecz w wroga gromy niech rzuca ogniste!
MEDEA (poza sceną).
O jej!
O miej-że litość, ty bolu, o miej!
O jej! A dlaczego nie zginę
W tę przeraźliwą godzinę?
PIASTUNKA.
To właśnie mówiłam, najdroższe me dzieci:
W jej serca znękanem gniew srogi się nieci!
O spieszcie coprędzej! O idźcie już w dom!
A baczcie, by na was nie spłynął jej grom!
Unikać wam trzeba jej dzikiej natury,
Jej myśli wzburzonej, jej duszy ponurej,
Zabójczym oddanej tchom.
O idźcie już, idźcie, biegnijcie coprędzej!
Już widzę, jak rośnie ten obłok jej nędzy —
Przed chwilą zaledwie dostrzegły go oczy,
A teraz jak rośnie w bolesnej swej mroczy
Ten potwór! Ach! stanie się rzecz niepojęta,
Gdy mściwy duch zerwie swe pęta.
MEDEA (j. w.)
Ajaj! Ajaj!
Zbyt wiele ja nieszczęść doznałam, to znaj,
Ty dziatwo wzgardzonej, shańbionej macierzy!
Niech piorun mej klątwy w twe życie uderzy:
I ojciec i dom niech zaginie!
PIASTUNKA.
O, jej mnie nieszczęsnej, o jej!
A jakiż ta dziatwa w ojcowskiej tej winie
Ma udział? Dla czegóż nienawiść twa do niej?
O dzieci wy biedne! A któż was obroni?
Zbyt chełpi się pycha wodzących dziś rej,
Zbyt gniew się nadyma tych władców, co, sami
Zbyt się nie krępując ustawy więzami
Krępują wciąż innych prawem samowoli —
Tylko gdzie jest równość, życie nas nie boli!
Nie pragnę ja bogactw, chcę li mieć ostoję
Bezpieczną na stare, słabe lata moje.
Dla umiarkowanych już w samem ich mianie
Dostatnia jest chwała, boć umiarkowanie
To dobro najwyższe! A kto je przekroczy,
Ten nigdy już szczęścia w swym domu nie zoczy.
A, mówię, dla domu stokrotnie jest gorzej,
Gdy nad nim gniew boski się sroży.
CHÓR.
Słyszałam-ci głosy, te skargi na losy,
Płynące z warg
Nieszczęsnej tej niewiasty kolchidzkiej. O, kiedy
Otrząśnie się, mów, stara! z swej straszliwej biedy?!
Że tak w niej pełno jest skarg!
PIASTUNKA.
Nie dom to już przecie! Przeminie na świecie
Blask jego! Co więcej! łożnicy książęcej
On spragnion, a ona, we łzach zatopiona.
Po swojej tej stracie narzeka w komnacie,
A któż ją pocieszy z przyjaciół jej rzeczy?
MEDEA (j. w.).
Ajaj!
O niechaj w mą głowę pociski gromowe
Uderzą, bo za nic mam żywot, gdy.........................................
Osoby dramatu.
PIASTUNKA.
PIASTUN.
MEDEA.
CHÓR KOBIET.
KREON.
JAZON.
AJGEUS.
POSEŁ.
DZIECI MEDEI.
Rzecz dzieje się w Koryncie.
PIASTUNKA.
Bodajby nie był Argo krajał głębi sinej
Symplegud, do kolchickiej pędzący krainy!
Bodajżeby też nigdy na leśnym Peljonie
Nie padła była sosna! Dzielnych mężów dłonie
Bodajżeby nie były pochwyciły wiosła
Tej łodzi, co po runo złociste ich niosła
Na rozkaz Peliasa! Medea, ma pani,
Nie byłaby płynęła wonczas ku przystani
Jolkijskiej! Miłująca Jazona, ta nasza
Władczyni, poradziwszy córkom Peliasza
Własnego ubić ojca, do korynckiej ziemi
Nie byłaby ucikła z małżonkiem i z swemi
Dziecięty! Juścić prawda, przybywszy tu w gości,
Oddana Jazonowi, doznała miłości
Powszechnej, boć największe to szczęście, jeżeli
Zgodliwa żona z mężem wierny żywot dzieli.
Dziś wszystko się rozsprzęgło najbliżsi sobie
Wrogami dziś, gdyż Jazon porzucił w tej dobie
Mą panią i swe dziatki, poślubiwszy zdradnie
Królewski płód Kreonta, co w tym kraju władnie.
Nioszczęsna zaś Medea, tak strasznie wzgardzona,
Przysięgi wypomina, z rozdartego łona
Do rąk się odwołuje przymierza, na świadki
Przyzywa oto bóstwa, że dziś się tak rzadkiej
Odpłaty doczekała z Jazonowej woli.
Wzgardziwszy wszelką strawą, gdy ją serce boli,
We łzach dzień cały trawiąc, zdradzona przez męża,
I oczu nie podniesie... Przyjaźń się wytęża
Daremnie: słów pociechy słucha, niby skała,
Lub morza spienionego fala rozszalała.
Czasami, odwróciwszy śnieżno-białą szyję,
Uskarża się sam na sam, z bólem się nie kryje,
Rodzica wspominając i ojczyste łany,
Dla męża porzucone, co dziś dla stroskanej
Litości niema żadnej!... Ach! jakżeż szczęśliwy —
Tak myśli —, kto rodzinnej nie opuszcza niwy!
Znienawidziła dzieci; ja-ć wielce się trwożę,
Czy niema złych zamiarów, czy nie knuje może
W swej duszy jakiej zemsty: gwałtowną ma duszę,
Nie zniesie żadnej krzywdy.. Obawiać się muszę,
Ażeby do sypialni wszedłszy pokryjomu,
Nie wbiła w serce córki królewskiego domu
Wyostrzonego noża. Nikt też dzisiaj nie wie,
Czy króla nie uśmierci w swym szalonym gniewie,
Nie sprzątnie oblubieńca i na większą jeszcze
Narazi się niedolę. Serce ma złowieszcze,
Nie wchodzić w nią w zatargi, droga-ć to jest śliska!
Lecz oto już dziecięta wracają z boiska,
Nie wiedzą nic o matce. Tak, umysł dziecięcy
Ma troskę o zabawę, zresztą o nic więcej.
Na scenę wchodzi z dziećmi Medei
PIASTUN.
Ty w domu mej władczyni siwy skarbie stary!
Dlaczego tak sam na sam skarżysz się bez miary
Na dworze na tę naszą niedolę? Czyż zdoła
Obywać się bez ciebie pani chmurnoczoła?
PIASTUNKA.
Sędziwy towarzyszu Jazonowych dzieci!
Nieszczęście chlebodawców w dobrych sługach nieci
Współczucie, ich cierpieniom równa się ich męka,
Więc ja też, gdy mnie dzisiaj straszna boleść nęka,
Wybiegłam i o losach Medei, tak srodze
Dotkniętej, wobec ziemi i nieba zawodzę...
PIASTUN.
Co? Jeszcze nie przestała się żalić ta biedna?
PIASTUNKA.
Draśnięta ledwie kora, daleko do sedna!
PIASTUN.
Nie mądra — jeśli wolno tak nazywać pany!
Więc dotąd ból najświeższy jeszcze jej nie znany?
PIASTUNKA.
Cóż stało się, mój stary? Wyjaw wszystko szczerze.
PIASTUN.
Nic! Nic! Żem to wogóle mówił, żal mnie bierze.
PIASTUNKA.
O powiedz, towarzyszu, powiedz! Na twą brodę!
Gdy trzeba, milczeć będę, wierz mi, nie zawiodę.
PIASTUN.
Poszedłem po warcaby i niepostrzeżenie
Usiadłszy przy źródlisku, przy świętej Pejrenie,
Gdzie starcy się zbierają, usłyszałem słowa,
Że z ziemi chce korynckiej wola Kreontowa
Wydalić matkę z dziećmi. Czy prawda się mieści
W tych słowach, juścić nie wiem, chciałbym też w ich treści
Dopatrzyć się li kłamu... Odpowiedź nie łatwa.
PIASTUNKA.
A Jazon czyż dopuści, iżby jego dziatwa
Cierpiała, choć dla matki tak jest dzisiaj srogi?
PIASTUN.
Dawniejsze związki nowym ustępują z drogi:
On dziś już szczęścia domu swojego nie strzeże.
PIASTUNKA.
Zginiemy więc, gdy klęski łączą się dziś świeże
Z dawnemi, co nam dotąd biedne serca straszą.
PIASTUN.
Nie pora powiadamiać o tem panią naszą,
Dlatego trzeba milczeć. Weź-że to w rachubę!
PIASTUNKA.
Strasznego wy rodzica macie, dziatki lube!
Lecz ja mu źle nie życzę, wszak on moim panem,
Choć bliskich swych cierpieniem darzy niesłychanem.
PIASTUN.
Rzecz ludzka! Teraz widzisz, że człek zawsze kocha
Więcej siebie, niż innych. I ma racji trocha,
Choć często zysk go ciągnie. Toć, najoczywiściej,
I Jazon wzgardził dziećmi swemi dla korzyści.
PIASTUNKA.
A teraz niech się dziatwa do domu potrudzi.
Ty zaś ją trzymaj z dala od gromady ludzi
I nie wiedź przed oblicze zatroskanej matki.
Widziałam-ci ja wzrok jej, jak w zawiści rzadkiej
Kierował się w ich stronę. Snać coś złego knowa!
Wiem o tem, że w swym gniewie nie spocznie jej głowa,
Dopóki nie porazi swych ofiar. Zaiste!
Nie w swych, lecz w wroga gromy niech rzuca ogniste!
MEDEA (poza sceną).
O jej!
O miej-że litość, ty bolu, o miej!
O jej! A dlaczego nie zginę
W tę przeraźliwą godzinę?
PIASTUNKA.
To właśnie mówiłam, najdroższe me dzieci:
W jej serca znękanem gniew srogi się nieci!
O spieszcie coprędzej! O idźcie już w dom!
A baczcie, by na was nie spłynął jej grom!
Unikać wam trzeba jej dzikiej natury,
Jej myśli wzburzonej, jej duszy ponurej,
Zabójczym oddanej tchom.
O idźcie już, idźcie, biegnijcie coprędzej!
Już widzę, jak rośnie ten obłok jej nędzy —
Przed chwilą zaledwie dostrzegły go oczy,
A teraz jak rośnie w bolesnej swej mroczy
Ten potwór! Ach! stanie się rzecz niepojęta,
Gdy mściwy duch zerwie swe pęta.
MEDEA (j. w.)
Ajaj! Ajaj!
Zbyt wiele ja nieszczęść doznałam, to znaj,
Ty dziatwo wzgardzonej, shańbionej macierzy!
Niech piorun mej klątwy w twe życie uderzy:
I ojciec i dom niech zaginie!
PIASTUNKA.
O, jej mnie nieszczęsnej, o jej!
A jakiż ta dziatwa w ojcowskiej tej winie
Ma udział? Dla czegóż nienawiść twa do niej?
O dzieci wy biedne! A któż was obroni?
Zbyt chełpi się pycha wodzących dziś rej,
Zbyt gniew się nadyma tych władców, co, sami
Zbyt się nie krępując ustawy więzami
Krępują wciąż innych prawem samowoli —
Tylko gdzie jest równość, życie nas nie boli!
Nie pragnę ja bogactw, chcę li mieć ostoję
Bezpieczną na stare, słabe lata moje.
Dla umiarkowanych już w samem ich mianie
Dostatnia jest chwała, boć umiarkowanie
To dobro najwyższe! A kto je przekroczy,
Ten nigdy już szczęścia w swym domu nie zoczy.
A, mówię, dla domu stokrotnie jest gorzej,
Gdy nad nim gniew boski się sroży.
CHÓR.
Słyszałam-ci głosy, te skargi na losy,
Płynące z warg
Nieszczęsnej tej niewiasty kolchidzkiej. O, kiedy
Otrząśnie się, mów, stara! z swej straszliwej biedy?!
Że tak w niej pełno jest skarg!
PIASTUNKA.
Nie dom to już przecie! Przeminie na świecie
Blask jego! Co więcej! łożnicy książęcej
On spragnion, a ona, we łzach zatopiona.
Po swojej tej stracie narzeka w komnacie,
A któż ją pocieszy z przyjaciół jej rzeczy?
MEDEA (j. w.).
Ajaj!
O niechaj w mą głowę pociski gromowe
Uderzą, bo za nic mam żywot, gdy.........................................
więcej..