- W empik go
Menexen - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Menexen - ebook
Dialog Platona. Mówcami są Sokrates i Menexen. Dialog składa się głównie z długich pogrzebowej oracji, związanych z Peryklesem i wojną peloponeską. Sokrates przedstawia tutaj Menexenowi przemówienie, którego, jak twierdzi, nauczył się od Aspazji, małżonki Peryklesa i wybitnej intelektualistki z Aten. Menexen jest wyjątkowy wśród platońskich dialogów, ponieważ faktyczny „dialog” służy przede wszystkim jako wykład dla oracji. Duże zainteresowanie Menexenem wynika z faktu, że jest to jedno z niewielu zachowanych źródeł na temat ateńskiego obrzędu pogrzebowego.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-898-3 |
Rozmiar pliku: | 805 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PLATONA MENEXEN
Osoby Rozmowy:
Sokrates i Menexenos.
Sokrates. Z Rynku, czy zkądże to Menexenos?
Menexen. Z Rynku, Sokratesie, i to z Rady. Sokr. Cóżeś ty w Radzie miał do czynienia? Albo też jawna, że sądzisz się już u kresu wykształcenia i miłośnictwa mądrości, i jako w tem dostatnio wyćwiczony ku większym sprawom zamyślasz się zwrócić i nad nami, o przedziwny, starszymi, w tym oto wieku jeszcze będący , rządy objąć kusisz się, ażeby wzdy nie podupadł dom wasz, zawsze jakiegoś opiekuna nad nami dostarczający? Menex. Jeżeli ty, Sokratesie, na to zezwalasz i radzisz, abym jął się rządów, będę się o nie ubiegał; jeżeli przeciwnie, zaniecham. Teraz wszakże przybyłem jedno na Radę wieścią wiedziony, iż zamierza wybrać męża, nad poległymi mówić mającego; boć wiesz, że gotują publiczne pogrzeby. Sokr. Owszem, ale kogoż wybrano? Menex. Nikogo, lecz odroczono do jutra; mniemam atoli że padnie los na Archina albo Diona. . Sokr. Zaprawdę, Menexenie, piękną z wielu względów zdaje się poledz na wojnie. Bo i pięknego i wspaniałego dostępuje się pogrzebu, i choćby ktoś ubogim umarł, pochwałę zyskuje, gdyby nawet nikczemnym był, i to od mądrych i nie błacho wielbiących, ale w długim czasie mowy swe sposobiących, którzy nadto tak znamienicie sławią, że i to co jest i czego nie masz w każdym wynosząc a prześlicznie jakoś słowami zdobiąc czarują nasze dusze, i Miasto wraz zaszczytami udarzają na wszystkie sposoby: gdy nietylko poległych na wojnie, ale i przodków naszych wszystkich uprzednich i nas samych jeszcze żyjących chwalą; tak iż ja przynajmniéj, o Menexenie, wielbiony przez tych mężów, za każdą razą w nadzwyczajną zacność podrastam, i stoję zachwycony rozumiejąc, żem w téj chwili większym, szlachetniejszym i nadobniejszym stał się. A jak to po największéj części, towarzyszą mi i słuchają razem sprzymierzeńcy pewni gościnni, w obliczu których ja tedy wraz uroczystym się wydaję; bo i oni zdają mi się tak względem mnie jako względem reszty Miasta tego samego doznawać uczucia, iże większego je teraz podziwu godném sądzą jak pierwéj, a to wszystko przez krasomówcę. I to uczucie dumy pozostaje mi więcéj jak trzy dni i tak wrażliwie mowa i dźwięk mówcy wciska się w uszy, iż zaledwie czwartego lub piątego (dnia) dopiero przypominam się sam sobie i poznaję, w którém miejscu ziemi znajduję się, dotąd zaś mniemam nieledwo mieszkać na wyspach błogosławionych; takich to zręcznych mamy słów szafarzy. Men. Zawsze ty, Sokratesie, żartujesz sobie trochę z tych mówców. Wszakże tą razą mniemam sam, że wybranemu nie nader się powiedzie; zgoła bo raptownie ten wybór wypada, tak iż podobno zniewolonym będzie przyszły mówca prawić bez przygotowania. Sokr. Zkądżeż, mój dobry! Ma z nich każden w zapasie gotowe mowy, lubo i od ręki wyłonić coś podobnego nie tak trudna. Gdyby bowiem wypadało występować Ateńczykom w Peloponnezie, albo Peloponnezyjczykom w Atenach, tedyby dzielnego potrzeba mówcy, ażeby przekonał i zajaśniał; kiedy przecież ktoś między tymi tu w szranki wybiega, których oraz chwali, nic podobno wielkiego, prawić tutaj dobrze. Menex. Nietrudném myślisz, Sokratesie? Sokr. Bynajmniéj, na Zeusa! Menex. Czyż sądzisz się zdolnym mówić sam, gdyby wypadało i gdyby cię Rada wybrała? Sokr. I ja, nic dziwnego, Menexenie, gdybym potrafił mówić, który przecież mam wcale niepoślednią nauczycielkę wymowy, ale owszem która i innych i wielu ukształciła mówców, a jednego nad wszystkich Greków, Peryklesa syna Xantippa. Menex. Któraż to, alboż widna że Aspazja? Sokr. Tak jest, ona i Konnos, syn Metrobijosa: to bowiem moi dwaj mistrze, jeden w muzyce, druga w krasomówstwie. Tak tedy karmionemu mężowi żaden dziw, dzielnym być władzcą słowa. Ale i ten, któryby mniéj dobrze jak ja był wychowanym, w muzyce od Lamprosa ćwiczony, w krasomówstwie przez Antifonta Rhamnuzyjskiego, przecieżby zdolnym był sławiąc Ateńczyków w Atenach zebrać oklaski. Menex. I cóżbyś ty powiedział, Sokratesie, gdyby ci wypadło mówić? Sokr. Sam tak od siebie może nic, ale słuchałem jeszcze wczoraj Aspazją dokończającą pogrzebowéj mowy na tych tu poległych. Dowiedziała się bowiem tego co mówisz, to jest że Ateńczykowie zamierzają wybierać mówcę; zatem częścią bez przysposobienia zaraz prawiła przedemną, coby powiedzieć wypadało, częścią ułożone i wyćwiczone dawniéj ustępy, jak mi się zdaje, odłamki pewne z mowy pogrzebowéj Peryklesa wtedy pochwycone i w jedność znitowane powtarzała. Men. czy potrafiłbyś przypomnieć sobie, co mówiła Aspazja? Sokr. Jeżeli nie zawinię; boć od niéj saméj uczyłem się i zaledwo chłosty nie odebrałem, gdy tu i owdzie coś zapomniałem. Menex. Czemuż więc nie powtarzasz? Sokr. Ależ, żeby się nie gniewała mistrzyni, iże rozgłaszam jéj mowę. Men. Bynajmniéj, Sokratesie, tylko praw, bo bardzo mi dogodzisz, czy to Aspazji czy którego innego pracę mi podając, mów jedno. Sokr. Lecz może mnie wyśmiejesz, gdy ci już jako starzec wydam się bawić błahościami. Menex. Jak najmniéj, Sokratesie, tylko mów pod każdym względem. Sokr. Toć trzeba, a jeszcze ciebie zadowolnić, o mało bo niedogodziłbym ci, gdybyś mi kazał rozebrać się i tańczyć, skoro sami jesteśmy. Słuchaj więc. Podjęła tedy, jak mi się zdaje, słowo, poczynając od samych poległych w ten sposób. .
W uczynku tedy dzierżą ci oto tutaj, co im od nas przystało, czego dostąpiwszy udają się przeznaczoną przedwiecznemi wyroki drogą, uroczystym pochodem publicznie zaszczyceni przez miasto, i z osobna przez swoich; mową zaś oddać jeszcze ozdobę mężom, i prawo nakazuje i powinnością jest; z mowy bowiem nad dzieły dzielnie dokonanemi pięknie wypowiedzianéj pamięć i zaszczyt działaczom przybywa od słuchaczy. Potrzeba takiéj tutaj (mowy), która pomarłych wystarczająco uwielbi, żyjących przychylnie upomni, potomkom ich i braciom cnotę tychże naśladować poleci, ojców zaś i matki, i jeżeli którzy z starszych pozostają jeszcze, pocieszy. Zkądżeż nam taka mowa wyjawi się? Alboli zkądże to jak należy poczniemy sławić mężów dzielnych, którzy za życia ucieszali swą odwagą swoich, a śmierć za ocalenie żyjących zamienili? Wydaje mi się konieczną po konieczności rzeczy, jako dobrymi zrodzili się, tak i chwalić onychże: dobrymi zaś byli, ponieważ poczęcie z dobrych wzięli. Zacny ród ich tedy nasamprzód uwielbmy, następnie wychowanie i ćwiczenie, do tych dokonanie czynów przystósujemy okazując, jak piękném i godném tamtych je przedstawili. Do zacności więc rodu nasamprzód dopomógł im początek ojców nie przybyszowym będący, ani tychże potomków jako przesiedlonych w krainie, gdy sami zkądinąd przybyli, wskazujący, ale jako tubylców i po prawdzie w Ojczyznie zamieszkujących i żyjących, niekarmionych przez macoszą...............
Osoby Rozmowy:
Sokrates i Menexenos.
Sokrates. Z Rynku, czy zkądże to Menexenos?
Menexen. Z Rynku, Sokratesie, i to z Rady. Sokr. Cóżeś ty w Radzie miał do czynienia? Albo też jawna, że sądzisz się już u kresu wykształcenia i miłośnictwa mądrości, i jako w tem dostatnio wyćwiczony ku większym sprawom zamyślasz się zwrócić i nad nami, o przedziwny, starszymi, w tym oto wieku jeszcze będący , rządy objąć kusisz się, ażeby wzdy nie podupadł dom wasz, zawsze jakiegoś opiekuna nad nami dostarczający? Menex. Jeżeli ty, Sokratesie, na to zezwalasz i radzisz, abym jął się rządów, będę się o nie ubiegał; jeżeli przeciwnie, zaniecham. Teraz wszakże przybyłem jedno na Radę wieścią wiedziony, iż zamierza wybrać męża, nad poległymi mówić mającego; boć wiesz, że gotują publiczne pogrzeby. Sokr. Owszem, ale kogoż wybrano? Menex. Nikogo, lecz odroczono do jutra; mniemam atoli że padnie los na Archina albo Diona. . Sokr. Zaprawdę, Menexenie, piękną z wielu względów zdaje się poledz na wojnie. Bo i pięknego i wspaniałego dostępuje się pogrzebu, i choćby ktoś ubogim umarł, pochwałę zyskuje, gdyby nawet nikczemnym był, i to od mądrych i nie błacho wielbiących, ale w długim czasie mowy swe sposobiących, którzy nadto tak znamienicie sławią, że i to co jest i czego nie masz w każdym wynosząc a prześlicznie jakoś słowami zdobiąc czarują nasze dusze, i Miasto wraz zaszczytami udarzają na wszystkie sposoby: gdy nietylko poległych na wojnie, ale i przodków naszych wszystkich uprzednich i nas samych jeszcze żyjących chwalą; tak iż ja przynajmniéj, o Menexenie, wielbiony przez tych mężów, za każdą razą w nadzwyczajną zacność podrastam, i stoję zachwycony rozumiejąc, żem w téj chwili większym, szlachetniejszym i nadobniejszym stał się. A jak to po największéj części, towarzyszą mi i słuchają razem sprzymierzeńcy pewni gościnni, w obliczu których ja tedy wraz uroczystym się wydaję; bo i oni zdają mi się tak względem mnie jako względem reszty Miasta tego samego doznawać uczucia, iże większego je teraz podziwu godném sądzą jak pierwéj, a to wszystko przez krasomówcę. I to uczucie dumy pozostaje mi więcéj jak trzy dni i tak wrażliwie mowa i dźwięk mówcy wciska się w uszy, iż zaledwie czwartego lub piątego (dnia) dopiero przypominam się sam sobie i poznaję, w którém miejscu ziemi znajduję się, dotąd zaś mniemam nieledwo mieszkać na wyspach błogosławionych; takich to zręcznych mamy słów szafarzy. Men. Zawsze ty, Sokratesie, żartujesz sobie trochę z tych mówców. Wszakże tą razą mniemam sam, że wybranemu nie nader się powiedzie; zgoła bo raptownie ten wybór wypada, tak iż podobno zniewolonym będzie przyszły mówca prawić bez przygotowania. Sokr. Zkądżeż, mój dobry! Ma z nich każden w zapasie gotowe mowy, lubo i od ręki wyłonić coś podobnego nie tak trudna. Gdyby bowiem wypadało występować Ateńczykom w Peloponnezie, albo Peloponnezyjczykom w Atenach, tedyby dzielnego potrzeba mówcy, ażeby przekonał i zajaśniał; kiedy przecież ktoś między tymi tu w szranki wybiega, których oraz chwali, nic podobno wielkiego, prawić tutaj dobrze. Menex. Nietrudném myślisz, Sokratesie? Sokr. Bynajmniéj, na Zeusa! Menex. Czyż sądzisz się zdolnym mówić sam, gdyby wypadało i gdyby cię Rada wybrała? Sokr. I ja, nic dziwnego, Menexenie, gdybym potrafił mówić, który przecież mam wcale niepoślednią nauczycielkę wymowy, ale owszem która i innych i wielu ukształciła mówców, a jednego nad wszystkich Greków, Peryklesa syna Xantippa. Menex. Któraż to, alboż widna że Aspazja? Sokr. Tak jest, ona i Konnos, syn Metrobijosa: to bowiem moi dwaj mistrze, jeden w muzyce, druga w krasomówstwie. Tak tedy karmionemu mężowi żaden dziw, dzielnym być władzcą słowa. Ale i ten, któryby mniéj dobrze jak ja był wychowanym, w muzyce od Lamprosa ćwiczony, w krasomówstwie przez Antifonta Rhamnuzyjskiego, przecieżby zdolnym był sławiąc Ateńczyków w Atenach zebrać oklaski. Menex. I cóżbyś ty powiedział, Sokratesie, gdyby ci wypadło mówić? Sokr. Sam tak od siebie może nic, ale słuchałem jeszcze wczoraj Aspazją dokończającą pogrzebowéj mowy na tych tu poległych. Dowiedziała się bowiem tego co mówisz, to jest że Ateńczykowie zamierzają wybierać mówcę; zatem częścią bez przysposobienia zaraz prawiła przedemną, coby powiedzieć wypadało, częścią ułożone i wyćwiczone dawniéj ustępy, jak mi się zdaje, odłamki pewne z mowy pogrzebowéj Peryklesa wtedy pochwycone i w jedność znitowane powtarzała. Men. czy potrafiłbyś przypomnieć sobie, co mówiła Aspazja? Sokr. Jeżeli nie zawinię; boć od niéj saméj uczyłem się i zaledwo chłosty nie odebrałem, gdy tu i owdzie coś zapomniałem. Menex. Czemuż więc nie powtarzasz? Sokr. Ależ, żeby się nie gniewała mistrzyni, iże rozgłaszam jéj mowę. Men. Bynajmniéj, Sokratesie, tylko praw, bo bardzo mi dogodzisz, czy to Aspazji czy którego innego pracę mi podając, mów jedno. Sokr. Lecz może mnie wyśmiejesz, gdy ci już jako starzec wydam się bawić błahościami. Menex. Jak najmniéj, Sokratesie, tylko mów pod każdym względem. Sokr. Toć trzeba, a jeszcze ciebie zadowolnić, o mało bo niedogodziłbym ci, gdybyś mi kazał rozebrać się i tańczyć, skoro sami jesteśmy. Słuchaj więc. Podjęła tedy, jak mi się zdaje, słowo, poczynając od samych poległych w ten sposób. .
W uczynku tedy dzierżą ci oto tutaj, co im od nas przystało, czego dostąpiwszy udają się przeznaczoną przedwiecznemi wyroki drogą, uroczystym pochodem publicznie zaszczyceni przez miasto, i z osobna przez swoich; mową zaś oddać jeszcze ozdobę mężom, i prawo nakazuje i powinnością jest; z mowy bowiem nad dzieły dzielnie dokonanemi pięknie wypowiedzianéj pamięć i zaszczyt działaczom przybywa od słuchaczy. Potrzeba takiéj tutaj (mowy), która pomarłych wystarczająco uwielbi, żyjących przychylnie upomni, potomkom ich i braciom cnotę tychże naśladować poleci, ojców zaś i matki, i jeżeli którzy z starszych pozostają jeszcze, pocieszy. Zkądżeż nam taka mowa wyjawi się? Alboli zkądże to jak należy poczniemy sławić mężów dzielnych, którzy za życia ucieszali swą odwagą swoich, a śmierć za ocalenie żyjących zamienili? Wydaje mi się konieczną po konieczności rzeczy, jako dobrymi zrodzili się, tak i chwalić onychże: dobrymi zaś byli, ponieważ poczęcie z dobrych wzięli. Zacny ród ich tedy nasamprzód uwielbmy, następnie wychowanie i ćwiczenie, do tych dokonanie czynów przystósujemy okazując, jak piękném i godném tamtych je przedstawili. Do zacności więc rodu nasamprzód dopomógł im początek ojców nie przybyszowym będący, ani tychże potomków jako przesiedlonych w krainie, gdy sami zkądinąd przybyli, wskazujący, ale jako tubylców i po prawdzie w Ojczyznie zamieszkujących i żyjących, niekarmionych przez macoszą...............
więcej..