Niepogodzony. Antologia osobista 1991–2013 - ebook
Niepogodzony. Antologia osobista 1991–2013 - ebook
Po raz pierwszy wydany zbiór poezji jednego z najważniejszych francuskich pisarzy. Antologia zawiera utwory o miłości, beznadziejności oraz o z pozoru nudnej codzienności, która jest tłem dla zbliżającego się końca cywilizacji. W świecie supermarketów, rozrośniętego transportu publicznego i wszechogarniającego konsumpcjonizmu Houellebecq próbuje okiełznać chaos.
Michel Houellebecq – poeta, prozaik, jeden z najsłynniejszych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych francuskich pisarzy tego stulecia. Znany jako bezlitosny krytyk i błyskotliwy komentator cywilizacji zachodniej. Pierwszą z siedmiu powieści, „Poszerzenie pola walki”, opublikował w 1994 roku (pol. wyd. 2006). Międzynarodowy rozgłos przyniosły mu wydane cztery lata później „Cząstki elementarne” (pol. wyd. 2004) oraz „Platforma” (pol. wyd. 2007). Na podstawie „Cząstek elementarnych” powstał film w reżyserii Oskara Roehlera. „Możliwość wyspy” (pol. wyd. 2006) nominowano do Nagrody Goncourtów, najważniejszej francuskiej nagrody literackiej, a powieść „Mapa i terytorium” (pol. wyd. 2011) uhonorowana została tym wyjątkowym wyróżnieniem. Pisarz zagrał samego siebie w „Porwaniu Michela Houellebecqa” (2014) w reżyserii Guillaume’a Niclouxa. Szósta powieść Houellebecqa, „Uległość” (pol. wyd. 2015), której premiera zbiegła się w czasie z zamachem w redakcji „Charlie Hebdo”, była wydarzeniem wyczekiwanym we Francji i na całym świecie. Houellebecqa okrzyknięto wówczas literackim prorokiem. Nakład pierwszego francuskiego wydania jego najnowszej książki – „Serotonina” – wyniósł 320 tysięcy egzemplarzy.
Kategoria: | Antologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9000-2 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zaraz przy samym wejściu wleciałem na chłodnię,
Zacząłem płakać, trochę trzęsły mi się spodnie.
„Ciszej, proszę!”, wysyczał jakiś gość z obsługi;
By wyglądać normalnie, wszedłem po raz drugi.
Facet z przedmieść, z którego brud życia wyzierał,
Mijał podobnych sobie przy wodach Perriera;
Poranna plotka o tym, kto się gdzie z kim puścił,
Oparła się o półki. Mój chód był w złym guście.
Na koniec w dziale serów upadłem na plecy.
W ciszy mogłem wyraźnie słyszeć głos kobiecy:
„To w każdym razie smutne, taki młody chłopiec”.
Stały tam dwie staruszki, trzymały owoce.
Powściągliwy sprzedawca zjawił się bez zwłoki,
Miał dość szerokie stopy, podejmował kroki.
Wielu chyba dziwiły moje nowe buty,
To nie na mnie patrzono wreszcie pół minuty.
przełożył Maciej FrońskiPopołudnie na bulwarze Pasteura
Widzę niebieskie oczy niemieckich turystów,
Którzy przy kuflu piwa pragną zwalczyć biedę.
Dalekie Ach so, wzięte w nerwowy cudzysłów,
Krzyżują się w powietrzu. Stolików jest siedem.
Po lewej stronie kumple chemicy; ktoś rzuca:
W syntezie organicznej nowe perspektywy!
Chemia nas uszczęśliwia, poezja zasmuca,
Cel – połączyć nauki. Lecz czy jest możliwy?
Jest struktura molekuł, filozofia ego,
I śmieszny los każdego teraz architekta;
A społeczeństwo gnije, co krok nowa sekta:
Król wraca – „Alleluja” dla Najjaśniejszego!
przełożył Maciej FrońskiBrak pracy
Od tego miasta nie chcę więcej już niczego –
Idę wśród ludzi, którzy rodzą się od nowa,
Znam na pamięć rozkłady metra nadziemnego
I dzień za dniem nie mogę wypowiedzieć słowa.
W te popołudnia, kiedy wracam z braku pracy,
Myśląc znowu o czynszu, nie widzę ucieczki,
Czuję, że rok za rokiem można tylko stracić
I że nic się nie zmienia: lato ani rzeczy.
Za jakiś czas wygasa prawo do zasiłku,
Jesień toczy się wolno jak proces zapalny;
Pieniądz staje się prawem i stanem umysłu,
A my brniemy w to coraz głębiej, całkiem sami.
Inni zaś tańczą tańce egzystencjonalne
Odgrodzeni od ciebie niewidzialną szybką.
Przyszła zima; ich życie zdaje się realne,
Być może i przed tobą też jest jakaś przyszłość?
przełożył Szymon Żuchowski
*
Słońce wstaje i rośnie, dzień spada na miasto,
Przejść przez tę noc zdołaliśmy jakby po nici,
Słyszę jakiś autobus, a razem z nim jazgot
(Jak kto woli – szmer rozmów). Włączam się do życia.
Nastąpi dzień dzisiejszy. Niewidzialne ściany
Oddzielają w powietrzu nasze ja zbolałe,
Tworzą się i twardnieją w pędzie niesłychanym;
Ciałem, uczestniczymy jeszcze tylko ciałem.
Przeszliśmy przez zmęczenie, wyszliśmy z pragnienia,
Nie odkrywając nawet smaku marzeń dziecka.
Niewiele pozostało uśmiechu w dołeczkach,
Za to własna przejrzystość tworzy nam więzienia.
przełożył Maciej Froński