- W empik go
Nieświadoma. Walka o wolność - ebook
Nieświadoma. Walka o wolność - ebook
Kiara to zwyczajna dziewczyna z niezwykłymi mocami, której życie zostało przewrócone do góry nogami, gdy jej prawdziwa tożsamość wyszła na jaw. Od tego czasu szuka jej najokrutniejszy i najpotężniejszy z bogów, Sakhit. Nadszedł czas, aby przestać się chować i stanąć twarzą w twarz ze swoim największym strachem. Kiara przekracza wrota portalu świata boskiego i zostaje wciągnięta w intrygującą grę, w której nic nie jest takie, jak miało być. W tej niebezpiecznej przygodzie towarzyszą jej ukochany Nathaniel oraz nowa przyjaciółka, Liv. Kiara staje naprzeciw okrutnika, który okazuje się mieć ludzką twarz. Czy przekona dziewczynę do oddania dobrowolnie mocy? Jaka tajemnica skrywa się za pochodzeniem Nathaniela?
Nieświadoma. Walka o wolność Patrycji Jaglińskiej jest drugą częścią losów Kiary i Nathaniela, w której znajdziemy jeszcze więcej magii, namiętności i tajemnic. Przedstawieni bogowie nie są jowialnymi brodaczami z kielichem ambrozji w ręku, a historii miłosnej daleko do typowej love story, choć może jej bohaterowie będą żyć długo i szczęśliwie?
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67642-01-9 |
Rozmiar pliku: | 816 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(Kiara)
– Cholera jasna, Kiara. Tyle razy ci tłumaczyłem. Nic nie zrobimy bez twojego stuprocentowego zaangażowania – powiedział Aiden w trakcie porannego treningu w podziemiach Ostoi.
Aiden to najlepszy przyjaciel Nathaniela, mojego chłopaka albo mężczyzny, sama nie wiem, jak go nazwać. Mniejsza z tym. Mieszka w cudownym i magicznym miejscu niedaleko jeziora Peyto Lake w prowincji Alberta w Kanadzie. Jest surowym i nieznoszącym sprzeciwu nauczycielem, który uczy mnie, jak dzięki sile własnych mięśni, sprytowi i dobrej technice pokonać napastnika. Ostoja zaś to malowniczy budynek podobny do Ballindalloch Castle¹ w Szkocji, z tym jednak wyjątkiem, że widzi go tylko ktoś taki jak ja, Nate, Aiden czy też żądna mordu Lidia, mama Nathaniela. Ktoś mający w sobie choć odrobinę mocy nie z tego świata. Dla reszty to miejsce nie istnieje. Nie widzą go ani nie mogą wejść do środka.
– Myślisz, że dla mnie to też jest przyjemne uczucie, gdy każdego dnia obrywam od ciebie raz po raz? Jestem cała w siniakach, że już o palącym bólu mięśni nie wspomnę – uniosłam urażona głos, wstając z podłogi i wytrzepując tyłek po chyba milionowym lądowaniu na nim. Pot zalewał mi oczy, a kosmyki włosów przyklejały się do mokrych pleców. Nie wiem, co byłoby gorsze: być przejechaną przez walec uliczny czy kolejne katorżnicze przygotowania do walki z bogami pod okiem tego tyrana.
– Najwyraźniej sprawia ci to radość, skoro nic z tym nie robisz – odgryzł się, wycierając twarz w suchy ręcznik, który leżał na krześle obok sprzętu do ćwiczeń.
Wiem, że wszystko, co mówił i robił, było celowe. Chciał w ten sposób wydobyć ze mnie prawdziwą wściekłość, która jego zdaniem miała mi pomóc osiągnąć szczyt moich możliwości. Ja jednak byłam bardziej poirytowana i zniechęcona niż gotowa do dalszej współpracy z nim.
– Próbuję, i to bardzo. Tylko ty tego nie widzisz. – Machnęłam ręką przed nosem trenera sadysty, jakbym chciała odgonić komara, po czym podparłam się obiema rękami pod boki, co miało wyrazić moje głębokie niezadowolenie. On zrobił dokładnie to samo niczym lustrzane odbicie, przekornie się uśmiechając. – Poza tym, czy naprawdę nie mogę trenować z Nathanielem? Przecież on zna się na obronie tak samo jak ty. – „Albo i lepiej” – dodałam w myślach.
– On jest dla ciebie zbyt pobłażliwy. Gdy patrzyłem, jak zabiera się, by przekazać ci chociaż odrobinę wiedzy na temat sztuki walki, z którą jest zaznajomiony od tysięcy lat, to chciało mi się rzygać. Bardziej przypominało to zaloty kulawego kota niż chęć nauczenia cię czegokolwiek. On nawet się nie starał.
Ta wypowiedź mnie zaskoczyła. Szybko przeanalizowałam w myślach kilka wspólnych treningów z Nate’em. Jeśli o mnie chodzi, to był jak najbardziej pomocny. Przynajmniej mnie nie terroryzował. Zmrużyłam oczy z nadzieją, że będę wyglądała groźnie.
– Starał się! Zawsze się stara – odpysknęłam. Moja złowroga mina nie przyniosła oczekiwanych efektów. Aiden nie dość, że nie przyznał mi racji, to jeszcze mnie wyśmiał.
– Taaa. Akurat. Stara się, żeby czasem cię nie uszkodzić. Zgroza, aby jakiś siniak pojawił się na twoim ciele z jego winy. No chyba by się biedny załamał.
– Kto by się załamał?
Razem z Aidenem odwróciliśmy pospiesznie wzrok w kierunku, z którego dochodził głos. Nathaniel wszedł właśnie do pomieszczenia, teatralnie przeczesując włosy dłonią. Uwielbiałam, gdy tak robił, gdy burza idealnych kosmyków opadała mu na czoło, tworząc zmysłowy taniec cieni w okolicach przenikliwie niebieskich oczu. Nasze spojrzenia się spotkały, a on uniósł lekko kącik ust, starając się opanować uśmiech. Takie gesty, mimo że niepozorne, wywoływały we mnie szaleńcze bicie serca. Miałam ochotę całować go do utraty tchu.
– Ty. Ty byś się załamał. Nie mam do was siły, gołąbeczki.
Aiden podszedł do przyjaciela wolnym krokiem, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Wyciągnął zaciśniętą pięść w stronę Nathaniela, a ten, powtarzając gest, przybił mu żółwika. Wyglądali jak para zwykłych kolegów w zwykłym, niczym niezmąconym świecie. Patrząc na nich przez jedną krótką chwilę, na ułamek sekundy, zapomniałam, po co tu jesteśmy i z czym musimy się zmierzyć. Byliśmy grupką przyjaciół, którzy w nieudolny sposób droczą się ze sobą nawzajem.
– Gołąbeczki, tak? – Mój kochany puścił do mnie oczko, po czym spojrzał w stronę kumpla. – Długo jeszcze wam się zejdzie? Chciałem po śniadaniu wybrać się z Kiarą nad jezioro. Myślisz, że bransoleta zadziała? Wiem, że w Ostoi jesteśmy bezpieczni, ale martwię się, co będzie na zewnątrz.
Spojrzałam odruchowo w dół na swój prawy nadgarstek. Zaraz na samym początku, gdy tylko się tu zjawiliśmy i Aiden dowiedział się, kim jestem, zrobił dla mnie pokaźnych rozmiarów bransoletkę z jakiegoś minerału z ich świata. O ile dobrze to wymawiam, nazywa się chyba tincorun. Czasami wygląda jak kawałek zwykłego żelaza, a czasami mieni się jak kokon, który kiedyś stworzyłam, by ochronić siebie i rodziców podczas huraganu Katrina. Ta biżuteria ma podobno zatrzymać moją magię wewnątrz mnie, aby nic nie wydostało się na zewnątrz i abym kolejny raz nie zostawiła, jak to mówi Nathaniel, eterycznych odcisków palców widzianych przez tropicieli.
– Sądzę, że tak. Skoro działa tutaj, dlaczego miałaby nie działać za murami. Robiłem już takie u nas w domu. Nie pamiętasz? Zresztą, chłopie, proszę cię. Znamy się ile? Stulecia, milenia. Czy kiedyś coś poszło nie po mojej myśli? – odezwał się Aiden, sięgając po butelkę z wodą, która była już prawie pusta.
Nate Pirce nabrał powietrza w płuca i przytrzymał je na sekundę, po czym palcem wskazał na przyjaciela i oznajmił stanowczym, lecz łagodnym tonem:
– Nooo. Poszło coś nie po twojej myśli. Dlatego tu utknąłeś. Zapomniałeś na chwilę, kim jesteśmy i gdzie nasze miejsce w szeregu. Gdyby nie twoja lekkomyślność i bezpodstawne przypuszczenie, że unikniesz kary, zamieszkiwałbyś teraz zapewne jedną z willi. Miałbyś do dyspozycji wszystko, o czym zawsze marzyłeś. Cały świat wiedzy odkrytej i nieodkrytej stałby przed tobą otworem. A tak, świadomie łamiąc zasady ostrożności, zaprzepaściłeś to, na czym najbardziej ci zależało.
Aiden cofnął się o dwa kroki, unosząc ręce w obronnym geście, a następnie złapał się za klatkę piersiową, wznosząc oczy ku niebu.
– Ranisz moje uczucia, kochany druhu.
Z tego, co mówił mi Nate, jego kumpel jakiś czas temu zabawiał się z jedną z dość frywolnych boginek niższej klasy. Nie dopytywałam, jak dawno to było, bo liczby, o których zawsze była mowa, wprawiały mnie w osłupienie. W ich krainie czas liczyło się inaczej niż u nas, nie latami czy dekadami, a tysiącami lat. Tak czy inaczej romans Aidena nie byłby aż tak dziwny i godny pogardy, gdyby nie fakt, że kobieta, o której mowa, karmiła go swoją krwią, a to może zrobić tylko ten, kto go stworzył. Inaczej jest to karalne. Na jego szczęście skończyło się to tylko wygnaniem do naszego świata. Od tamtej pory jest więźniem i zarazem strażnikiem tego miejsca.
– Zresztą nie w tym rzecz. Nie mówimy tu o błahostkach, tylko o czymś naprawdę ważnym. Myślisz, że narażałbym życie twojej kobiety? Czy ty mnie w ogóle nie znasz? – Udał wielce urażonego, wydymając usta jak małe dziecko. Rozbawił mnie tym gestem, który może wydawać się dość infantylny jak na dorosłego faceta. Miał jednak wszystkim nam poprawić humor. Właśnie taki był Aiden. Lekkoduch z genialnym umysłem.
– My tu omawiamy kwestię, które dla obu naszych światów są czymś istotnym. Bez odkryć i wynalazków biegalibyśmy nadal za mamutami. A jak zapewne wiesz, wszystko, czego się dotknę, ma sens. Tak więc nigdy nie wątp w moje zdolności. – Aiden nadal prowadził swój monolog, gdy Pirce stawał się coraz bardziej niecierpliwy, przestępując z nogi na nogę.
– Czyli jak? Zadziała czy nie? – zażądał natychmiastowej odpowiedzi, zbliżając się o kilka kroków do przyjaciela.
– Musi. Innego wyjścia nie ma.
------------------------------------------------------------------------
¹ Ballindalloch Castle – zamek w Szkocji znany jako „perła północy” .ZMARTWIENIA
(Nathaniel)
– Stary, nie wiem, co będzie dalej. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Cały czas wydaje mi się, że ją stracę. Nawet ciężko jest mi przebywać z nią sam na sam, bo w głowie mam obraz nas dwojga rozstających się ze sobą na zawsze. Boję się, że coś pójdzie nie tak jak trzeba, i ona ucierpi na tym najbardziej. Wiesz, jak ciężko jest cały czas się uśmiechać, kiedy tak naprawdę chce mi się wyć?
Podparłem się na łokciach o blat stołu i chwyciłem oburącz za głowę. Ostatnio nie byłem sobą. Ciągle mnie muliło, a moje wnętrzności wibrowały w dziwnym rytmie. Czułem się jak kobieta w ciąży, chociaż z drugiej strony nie mogę mieć pewności, jak się wtedy czują. Faktem jednak jest to, że odkąd moc Kiary uleciała z mojego ciała, jest ze mną coraz gorzej. Źle sypiam albo i wcale nie sypiam, zależy od dnia. Jestem cały czas wkurwiony i niemiłosiernie głodny. Z tym ostatnim to dziwne, bo jem, ile dusza zapragnie. Ale z niejasnego powodu ciągle mi mało.
– Daj spokój. Nie ma się czym zamartwiać. Kiara naprawdę szybko się uczy. Ani się obejrzysz, a będzie równie dobra w walce jak my. – Aiden starał się mnie pocieszyć, jak tylko mógł. Kiepsko mu to szło, ale to przecież nie jego wina. Mnie teraz nic nie było w stanie pomóc.
Siedzieliśmy w jadalni i czekaliśmy na moją małą, piękną boginię, która przebywała na piętrze, odświeżając się po treningu. Miałem na jej punkcie bzika. Przez nią, a może dla niej, cały mój świat zachwiał się w posadach. Nie było chyba rzeczy, której bym nie zrobił, by ją uszczęśliwić. Nie byłoby nikogo, kogo bym nie zabił, aby tylko była bezpieczna.
– Przecież wiesz, że nie o to chodzi. Kurde. Ona chce tam iść. Do nich. Do tych psychopatów. Choćby przyswoiła sobie wszystkie sztuki walki tego świata, choćby miała nawet armię wojowników u swego boku, przy sile Sakhita nie ma najmniejszych szans. – Uderzyłem pięścią w stół tak mocno, że stojące na nim szklanki i kieliszki wpadły w jakiś nietypowy rezonans. To wszystko nie miało sensu. Co za popaprana sprawa.
– No to już nie wiem. Odradź jej to? Jakoś przekonaj? Zaszantażuj? Użyj swojego superwdzięku. Pokaż gołą klatę albo…
Spojrzałem na kumpla jak na wariata, wchodząc mu w słowo, zanim jego wypowiedź stała się wystarczająco niesmaczna, bym musiał obić jego przystojną facjatę.
– Też mi rada. Jakby w ogóle coś takiego było możliwe. Jakby cokolwiek miało ją przekonać do zmiany zdania. Ta dziewczyna to najprawdziwszy okaz czystego, nieudawanego optymizmu. Wszystko, co się dzieje wokół niej, wszystkie nowe rzeczy, których się dowiaduje, przyjmuje jak dla mnie zbyt spokojnie. Nie ma w niej strachu przed nieznanym, nie ma instynktu samozachowawczego. Czego bym nie powiedział, i tak postawi na swoim. – Nabrałem do płuc tyle powietrza, ile się dało, a potem wypuściłem je powoli przez nozdrza, mając nadzieję, że to mnie choć trochę uspokoi. Po chwili kontynuowałem:
– Nie posłucha – powiedziałem tak bardzo zrezygnowanym głosem, że sam byłem zdziwiony, że potrafię być takim marudą. Facet, który zapowiadał się na najpotężniejszego tropiciela wszech czasów, stracił swoje kły i stał się potulnym kociakiem. – Kurwa. – Uderzyłem ponownie ręką w stół, przewracając przy tym szklankę z wodą. Zaczynałem ledwo widzieć na oczy. Złość i frustracja opanowały moje ciało. Nic nie mogłem zrobić. NIC.
– Warto spróbować. Idziecie później nad jezioro, no nie? – Mój rozmówca wziął z patery najbardziej czerwone jabłko i wgryzł się w nie mocno. Pękająca skórka wydała charakterystyczny dźwięk, aż po jego brodzie zaczął spływać sok.
– I co z tego? – odparłem znudzony. Nie nadążałem za jego tokiem myślenia. Oparłem się plecami o krzesło, zginając nogę i kładąc stopę na kolanie drugiej.
– Mówiłeś, że ona nie umie pływać, że o mało co nie utopiła się w basenie. – Zaintrygował mnie.
– Tak mówiłem, tylko nie wiem, co to ma z tym wspólnego. – Splotłem ręce na piersi, delikatnie odpychając się na siedzisku.
– Wykorzystaj to. Zawsze możesz powiedzieć jej tylko część prawdy. Nie będzie to kłamstwo, tylko małe niedomówienie. Powiedz jej, gdzie jest portal i że przez niego przejdziecie do naszego świata. Nie musisz mówić, że sam was wciągnie. Sama myśl o jeziorze ją przerazi. – Kolejny kęs jabłka sprawił, że ostatnie kilka słów było ledwie wyraźne.
– Nawet gdyby się to udało. Nawet gdyby było tak, jak mówisz, to co potem? Nie wybaczy mi. Będzie uciekała do końca życia. A ja razem z nią, jeżeli mi na to pozwoli. A nawet jeśli nie, to i tak zawsze będę gdzieś blisko. Nie żeby mi to przeszkadzało. Każda chwila z nią… – przerwałem, spoglądając na Aidena, bo wyczułem w powietrzu dziwne zawirowania, płynące wprost od jego osoby. Oceniał mnie. Siedział naprzeciwko, z nogami opartymi o drugie krzesło, i wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami. Niby nic wielkiego, ale czułem prawie jego myśli. Nie mógł uwierzyć, jakim bezradnym człowiekiem się stałem. Przełknąłem ślinę, odetchnąłem głęboko i starałem się brzmieć jak ja. Jak facet, a nie jak chłopczyk ciągnący spódnicę mamy.
– Nigdy jej nie zostawię. Nigdy, rozumiesz? Ale też nie chcę, aby miała spieprzone życie. Musi mieć wszystko, co najlepsze. Wszystko. A poza tym, jak się dowie, że znowu jej czegoś nie powiedziałem, to mnie chyba wykastruje. A ja jestem cholernie przyzwyczajony do mojej męskości. Chciałbym jej jeszcze kiedyś użyć.
Aiden zaśmiał się gromko na wzmiankę o męskości, a ja zaczynałem przetwarzać w głowie jego słowa. Gdzieś głęboko wewnątrz mnie ten pomysł wydawał się idealny. I to martwiło mnie najbardziej.
– Będziesz używał swojej męskości, kiedy tylko będziesz chciał, o ile mnie posłuchasz i odwiedziesz ją od wejścia w portal. Zawsze możecie zamieszkać na Alasce. – Zaśmiał się, ale wydawało mi się, że mówił śmiertelnie poważnie.
– To kusząca propozycja, ale nigdzie nie jest bezpieczna. Wyczują jej magię. Moja matka ją wyczuje. – Na samą myśl o tym zaschło mi w gardle. – Stary. Wiesz co by to było, gdybym musiał z nią walczyć? Z własną matką? To mnie przeraża. A wiesz czemu? Bo zabiłbym ją bez mrugnięcia okiem. – Nie mogłem już dłużej o tym myśleć, a co dopiero mówić o tym na głos.
– Ma bransoletę. Nie wyczują jej – zapewnił.
– Tego nie wiesz – powiedziałem krótko i też wgryzłem się w jabłko.
Moje było zielone i miało wyschniętą skórkę. Smakowało jak mokry styropian. Czyli wcale. Dla mnie rozmowa była skończona. Aiden chyba to zauważył, bo nic więcej już nie dodał.
(Kiara)
Po szybkim prysznicu przebrałam się w wygodne, ciepłe ubrania i wartkim krokiem zbiegłam po schodach do gigantycznych rozmiarów salonu. Przy wielkim drewnianym stole, który usytułowany był po prawej stronie pod dużym przestrzennym oknem ze szprosami (co dodawało mu tylko tajemniczego uroku), siedzieli już chłopcy. Aiden podobnie jak ja był przebrany w świeże ubrania i pachniał obłędnie. Czułam to nawet wtedy, gdy usiadłam naprzeciwko niego, a między nami znajdował się metrowej szerokości blat, suto zastawiony pysznie wyglądającym jedzeniem. Nathaniel, będący po mojej prawej, położył dłoń na moim udzie, subtelnie je ściskając. Natychmiast na całym ciele poczułam mrowienie. Dotyk jego ciepłej ręki zawsze wzbudzał we mnie niekontrolowane reakcje. Przy nim czułam się bezpieczna. Był mi bliższy niż kiedykolwiek wcześniej. I to nawet teraz, gdy moje moce opuściły jego ciało. Spojrzałam w jego śliczne oczy i natychmiast zmarszczyłam brwi. Był jakiś nieswój. Jakby jego myśli, jego głowa były gdzieś daleko stąd. Gdy spytałam go, czy się czymś martwi, odparł, że on zawsze się czymś martwi. Nie chciałam drążyć przy Aidenie, więc najzwyczajniej na świecie dałam spokój.
Posiłek zjedliśmy jak zwykle w domowej atmosferze. Byłam wdzięczna, że jestem tu z nimi, i chociaż brakowało mi do pełni szczęścia taty, patrzyłam w przyszłość z nadzieją, że niedługo będę mogła wszystko zmienić na lepsze. Gdy tylko znajdziemy się z Nathanielem po drugiej stronie i stanę twarzą w twarz z bogami, którzy mnie prześladują, wiem, że zdołam ich przekonać, by odpuścili, gdyż nie stanowię dla nich zagrożenia. Nie mam nic do stracenia i to właśnie czyni mnie silniejszą.PEYTO LAKE
(Kiara)
– I mówisz, że tam coś jest?
Zmrużyłam kolejny raz oczy, wpatrując się w środek jeziora. Oprócz niesamowicie turkusowego koloru, jaki miała tafla wody, nie widziałam nic szczególnie godnego mojej uwagi. Było niezaprzeczalnie piękne, nie mówię, że nie. Liczne okrąglaki pod naszymi stopami zdawały się celowo wpełzać do niego, a chmury odbijające się niczym w lustrze ożywiały je swoimi ciągłymi przeobrażeniami. Ponad tym wszystkim niczym nieustępliwy strażnik wznosił się szczyt Caldron Peak2, dominując nad resztą okolicy. Nathaniel natomiast utrzymywał, że pod wodą, w połowie drogi do dna jeziora, jest portal, który przeniesie nas do jego świata. Z tego, co czytałam, głębokość maksymalna Peyto Lake to czterdzieści cztery metry. Mam więc nadzieję, że nasz most Einsteina-Rosena³ będzie znajdował się na nieco mniejszej głębokości.
– Zaufaj mi, jest na pewno. Gdy będziesz gotowa, właśnie tą drogą przejdziemy na drugą stronę.
Nabrałam przeciągle powietrza w płuca, po czym szybko je wypuściłam, pozostawiając jedynie obłok pary wodnej. Nie wiem, jak Nate sobie to wyobrażał. Przecież utopię się, jak tylko zamoczę palce. Co więcej, woda musi być niemożliwie lodowata. Brrrr. Na samą myśl włoski na całym ciele stanęły mi dęba, a po plecach przeszedł zimny dreszcz.
– Na to nigdy nie będę gotowa. Nie wiem nawet, jak mielibyśmy to zrobić. Zamarzniemy. A przynajmniej ja na pewno. Mam problemy z basenem, kurczę, co ja mówię, utopiłabym się nawet w brodziku dla niemowląt. A to – wskazałam ręką jezioro przed nami – w niczym nie przypomina podgrzewanego basenu. To jakaś piekielna otchłań. A ty chcesz mnie tam zaciągnąć?
Nathaniel chwycił brzeg mojej kurtki, którą byłam ciasno okryta, i pociągnął w swoją stronę. Przywarł do mnie mocno, całując czubek mojej głowy. Z miejsca zrobiło mi się przyjemniej. Byłam przecież we właściwych ramionach właściwego mężczyzny.
– Możemy zrezygnować – zamruczał, wciąż wtulony w moje włosy. Nagle w głowie zaświeciła mi się lampka. Tego właśnie chciał. Pokazał mi to tylko dlatego, aby mnie zniechęcić. Taki był jego cwany plan. Od samego początku był przeciwny temu wszystkiemu. Wprawdzie zdziwiłam się, gdy ostatecznie sam zaproponował, że tu przyjedziemy. Nie pomyślałam wtedy, nie przyszło mi nawet na myśl, że ma w rękawie asa. Asa w postaci mojego własnego strachu przed wodą. Odsunęłam się od niego, zadzierając głowę do góry.
– Nie. Nie możemy i nie zrezygnujemy. Przestań wszystko sabotować – powiedziałam najbardziej spokojnym tonem, na jaki było mnie w tej chwili stać. On jednak wyczuł lekkie drżenie w moim głosie, który wibrował pod wpływem niskiej temperatury. Chwilę mi się przyglądał, jakby analizował to, co przed sekundą usłyszał. Jakby nie dowierzał, że go przejrzałam.
– Nie sabotu… – urwał w połowie słowa. I wydaje mi się, że chyba zobaczył coś w moich oczach. Coś, co kazało mu ustąpić. – Przepraszam – zaczął jeszcze raz. – Nie chcę, aby stała ci się krzywda. Nie zniósłbym tego. Widziałem cierpiącą Pię. To nie był przyjemny widok. A co, jeśli z tobą będzie tak samo? Jeśli nie uda ci się ich przekonać? Pomyślałaś o tym? Pomyślałaś o mnie? O tym, że pęknie mi serce? O swoim ojcu? Myślisz, że puści cię tam, spokojnie się przyglądając? Jeżeli pójdziesz bez Thadeusa, po twoim powrocie na Ziemię może minąć wystarczająco dużo czasu, aby on… aby jego już nie było.
Trafił w czuły punkt. I mimo że ta wypowiedź dotknęła mnie do żywego, musiałam spróbować.
– Może Aiden coś na to poradzi. Na upływ czasu tu lub na spowolnienie go tam. – Szukałam takiej deski ratunku, która pozwoli zobaczyć mu to, co ja widzę, myśląc o przyszłości. Nas dwoje spacerujących razem plażą, symboliczna kolacja przy świecach, święta w rodzinnym gronie albo wspólne czytanie książek przy kominku, gdy wokół nas bawią się nasze labradory.
– Nie liczyłbym na zbyt wiele. Jeżeli tak się jednak stanie, to w moim mniemaniu będzie cudotwórcą.
Czułym gestem pogładził moją skroń. Poczułam chłód dnia i zadrżałam na całym ciele. Nathaniel chyba źle to zinterpretował. Przysunął się bliżej mnie, objął z siłą niedźwiedzia i głośno zakomunikował:
– Nie bój się, mała. Będzie dobrze. Musi być. Dopóki jesteśmy razem, nikt cię nawet nie tknie palcem. Masz moje słowo.
Mimo że wierzyłam w jego zapewnienia i obietnice, to w tym momencie nie miało to znaczenia. Przynajmniej w pewnym sensie. Bo jaka jest kwintesencja mojego życia tu, na Ziemi, kiedy wiem, że nie zaznam nigdy spokoju. Tylko walka może nas uratować. Walka o lepsze jutro.
– Chcę zakończyć to jak najszybciej. Mam nadzieję, że będziesz wtedy przy mnie. Sama nie dam sobie rady – szepnęłam, nadal miażdżona jego uściskiem.
– Nie przekonam cię w żaden sposób? – zapytał zmartwiony.
– Nie. Przykro mi – odpowiedziałam sucho, delektując się wonią jego perfum.
– Dobrze – powiedział zrezygnowanym głosem. A ja nie mogłam uwierzyć, że tak szybko i łatwo poszło. Myślałam, że zajmie mi wieki przekonanie Nate’a, aby ze mną wyruszył w tę dziwną i nieznaną podróż. Moja radość była jednak przedwczesna. Po chwili, która była tak krótka jak pstryknięcie palcami, dodał: – Ale nie gniewaj się, jak dalej będę próbował.
Nic nie mówiąc, skinęłam lekko głową. Każde z nas miało skołatane nerwy i nasza kłótnia w niczym by nie pomogła.
------------------------------------------------------------------------
² Caldron Peak – szczyt górski o wysokości dwa tysiące dziewięćset jedenastu metrów, położony w prowincji Alberta w Kanadzie .
³ Odmiana tunelu czasoprzestrzennego .SPIS POSTACI
KIARA – główna bohaterka, ma magiczne moce, jest prześladowana przez boskie istoty
THADEUS – ojciec Kiary, historyk, lingwista
NATHANIEL (NATE) – tropiciel z krainy bogów
LIDIA – tropicielka, matka Nathaniela
LIV – tropicielka, była żona Nathaniela
SAKHIT – najsilniejszy z bogów, jeden z naczelnych; żywioł, którym włada, to przestrzeń
DYDERUS – jeden z naczelnych bogów; żywioł, którym włada, to ziemia
AGNAR – jeden z naczelnych bogów; żywioł, którym włada, to woda
MAGNUS – jeden z naczelnych bogów; żywioł, którym włada, to powietrze
VALGARD – jeden z naczelnych bogów; żywioł, którym włada, to ogień
PIA – bogini, była narzeczona Sakhita
ANRAI – mąż Pii
AIDEN – tropiciel, z zamiłowania naukowiec, najlepszy przyjaciel Nathaniela
MIRA – bogini, dziewczyna Aidena
LEIKIRI – znajomy Miry
JOB – znajomy Nathaniela i Liv
CALLISTUS – bóg, znajomy Nicklausa
VICKY, NATI, HANNA, ALEX – przyjaciółki Kiary z Nowego Orleanu
NICKLAUS (NICK) – brat bliźniak Nathaniela