Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Nigdy więcej nudy. Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
17 czerwca 2025
2624 pkt
punktów Virtualo

Nigdy więcej nudy. Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Tom 1 - ebook

Emi to dziewczynka taka jak ty. Wraz z mamą, tatą i czekoladowym labradorem Wedlem mieszka w dużym mieście w domu Na Bateryjce. Emi ma zwariowanych przyjaciół: Anielę, która nie cierpi księżniczek, muzykalną Faustynę, Franka-mądralę, czarującego Lucka i wielu innych. Pewnego dnia dziewczyny wpadają na pomysł założenia tajnego klubu. Jego motto brzmi: nigdy więcej nudy!

Kategoria: Dzieci 6-12
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8425-020-4
Rozmiar pliku: 6,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Z TAJNEGO DZIENNIKA EMI

To ja, Emi. Właściwie nazywam się Stanisława Emilia Gacek. No właśnie – STANISŁAWA. Dostałam takie imię po prababci i babci. Dzisiaj dziewczynek już się tak nie nazywa. Banalne! A ja zostałam z kłopotem. Tata twierdzi, że w skrócie mogłabym po prostu być Stan. I byłoby po kłopocie. Co za pomysł! Potem zrymujemy Stan do DZBAN, kasztan albo BARAN. Po prostu beznadziejnie.

Wymyśliliśmy więc, tata i ja, że na co dzień będę Emi – to taki skrót od Emilia. To nam się udało! Tym razem doszłam do porozumienia z rodzicami i mam najprostsze pod słońcem TRZYLITEROWE IMIĘ. Ale i w przypadku trzech liter w imieniu mogą zdarzyć się wpadki. Kiedyś w parku usłyszałam, jak pewna pani nawołuje: „Emiś, Emi…”. Nie znałam jej, ale pomyślałam, że to może jakaś znajoma mamy. Po chwili pani wydała komendę: „DZIEWCZYNY, ZA MNĄ!”. Pobiegły za nią… dwa psy i jedna dziewczynka. Tą dziewczynką byłam ja… Mama obserwowała mnie z ławki i dostała ataku śmiechu. Nie lubię, kiedy ktoś się ze mnie naśmiewa! A już na pewno nie mama. Zdenerwowałam się okropnie i już nie chciałam nazywać się Emi. Tata przekonał mnie jednak, że coś takiego może się zdarzyć, bo niektórzy lubią nazywać psy ludzkimi imionami. Dziwne! Więc zgodziłam się zostać Emi. Niech będzie.

Mieszkamy z mamą i tatą (tyle że tata ciągle jest w podróżach służbowych) w domu z czerwonej cegły, przy ulicy Na Bateryjce 1. Dom ma pięć pięter, a na każdym jest kilka mieszkań. Na drugim piętrze znajduje się Gackowo, tak nazywamy nasze siedlisko. Ja wolałabym mieszkać wyżej, powiedzmy, na czwartym piętrze, bo stamtąd widać cały plac zabaw. Ale mama twierdzi, że nie cierpi wysokości i że drugie piętro to dla niej maks i więcej nie wytrzyma. No i zawsze chciała mieć wielki taras z zielenią. Tata narzeka, że ten taras to jego kara za grzechy i że niedługo NABAWI SIĘ GARBA. Co najmniej dwa razy w roku dźwiga ziemię i kwiaty z piwnicy na to nasze drugie piętro.

– W końcu kupię sobie prawdziwy ogrodniczy wózek! – odpowiada wtedy rozgniewana mama.

Lubię mieszkać w domu Na Bateryjce. Z tarasu widzę nasze podwórko, huśtawki na placu zabaw i ZAWSZE WIEM, CO SIĘ DZIEJE.

Mama ma na imię Justyna. Zajmuje się wieloma rzeczami i spotyka się z różnymi ludźmi. Najczęściej wtedy, kiedy powinna odebrać mnie z zerówki. Pisze też na komputerze, rzecz jasna wtedy, kiedy ja chciałabym w coś pograć. W ogóle jest bardzo zajęta. To się nazywa praca w biznesie. Do tego ciągle chodzi GŁODNA. Myślę, że nie dają im jeść w tym biznesie.

Tata to Kuba. Wiecznie coś rysuje. Wszędzie mamy mnóstwo szkiców budynków – na serwetkach, starych gazetach, na kartkach i w zeszytach. Jest architektem. To poważny zawód, bo z jego rysunków powstają prawdziwe budynki. Ma własny pokój (tak jak ja!). Trzyma tam mapy, swoje rysunki, stół do kreślenia i bardzo, ale to bardzo dużo książek. Na szczęście są to książki z obrazkami, więc kiedy mam z rodzicami ciche dni i chowam się za kanapą w pokoju taty, NUDA MI NIE GROZI! Oglądam wtedy zamki i domy, a potem wyobrażam sobie, że jestem księżniczką, więc nikt nie może mi rozkazywać. Mama i tata też nie.

Czasem jest u nas CZEKOLADA. To pies cioci Juli. Mieszka z nami, kiedy ona wyrusza w świat. A to zdarza się co kilka tygodni. Czekolada to brązowa labradorka. Tak naprawdę ma odcień mlecznej czekolady. Mniam! Ma już swoje lata i choruje na nogi, więc wozimy ją na spacery windą. Mama mówi, że ma reumatyzm, jak kiedyś dziadek. I to już wszyscy z mieszkania numer 8 w domu przy ulicy Na Bateryjce 1.

POWSTAJE TAJNY KLUB SUPERDZIEWCZYN

To był całkiem zwykły dzień. Dzień jak co dzień w naszej sali w szkole podstawowej przy ulicy Zielonej. Od początku roku szkolnego nie jesteśmy już przedszkolakami! Przeprowadziliśmy się do szkoły! I nasza grupa nie nazywa się Żuczki albo Karaluszki czy Okrągłe Brzuszki. Jesteśmy zerówkowiczami, a w godle mamy delfiny. Dumne i energiczne delfiny. Lubimy sport, słońce i przygody. Ale najbardziej kochamy ZAGADKI I TAJEMNICE. Może z wyjątkiem Alana. On kocha wygłupy i bójki.

Tego ranka Alan, zamiast dokuczać Michasiowi albo drażnić dziewczyny, zwołał nas na naradę:

– Hej! Wszyscy na start!

Zebraliśmy się więc w strefie zabawek. Pierwsza przybiegła Pola, która wszędzie podąża za Alanem jak cień. Dalej Lenka z fryzurą księżniczki. Przyszła też Bianka, chociaż to dziwne, bo zwykle wszystkiego się boi. Filip i Iwo. Jak zawsze nierozłączni. Michaś trzymał się z dala, to jasne, Alan znowu mu nie odpuści.

Z wrzaskiem wbiegli Maks i Wiktor ze świetlnymi mieczami – w poniedziałki można było przynosić do zerówki własne zabawki. Niechętnie dołączyła Aniela, moja najlepsza koleżanka. Nie cierpi spódnic i NIGDY NIE CHCIAŁA zostać księżniczką. No i ja.

– Słuchajcie! Zaczynamy zabawę! – ogłosił Alan.

Lenka i Bianka zaraz zaczęły się przekrzykiwać.

– Gwiezdne wojny, jupi. Dzisiaj to ja będę księżniczką! – zawołała Bianka.

– Właśnie że ja! Ja! – odpowiedziała Lenka, potrząsając warkoczami.

Zazdrościłam jej. Naprawdę wyglądała dzisiaj jak księżniczka Leia. Od rana dumnie pokazywała warkocze skręcone wokół głowy jak obwarzanki.

Alan spojrzał na nas, dziewczyny, z góry.

– Gwiezdne wojny są DLA MALUCHÓW! – oświadczył.

Miny nam zrzedły. Jak to? Gwiezdne wojny były naszą ulubioną zabawą, odkąd znaleźliśmy się w zerówce! Alan zwykle był Lukiem Skywalkerem, a my, dziewczyny, na zmianę grałyśmy rolę księżniczki Lei.

Alan rozejrzał się po sali, aby się upewnić, czy pani jest odpowiednio daleko, i powiedział tajemniczo:

– Będziemy mieli swoją TAJNĄ PACZKĘ. Mówię wam, to będzie supersprawa – dodał, ściszając głos.

Pani siedziała zamyślona przy oknie. Wycinała litery alfabetu z czerwonej tektury. Dzisiaj mieliśmy poznać P.

– Po co nam jakaś paczka? – zapytał Filip. – Ja wolę gwiezdne wojny. Są super!

– Ja też, ja też! – Chłopaki zakrzyczeli Alana i skrzyżowali świetlne miecze, gotowi do walki.

– Dobra – zgodził się Alan. – Ale dzisiaj bawimy się bez dziewczyn!

– To niesprawiedliwe! – zawołałam i tupnęłam nogą.

– Jak nie, to nie! – Nadąsana Lenka odwróciła się na pięcie i usiadła przy stole.

Wkrótce potem zgromadziłyśmy się tam wszystkie. Rysowałyśmy i wycinałyśmy, ale każda z nas łypała z zazdrością na chłopaków i patrzyła, jak walczą.

– NUDA. – Aniela ziewnęła.

Nagle coś mi zaświtało w głowie: „Tajny klub? Alan miał świetny pomysł!”.

– Posłuchajcie – wyszeptałam. – Mam supermyśl! – Dziewczyny skupiły się ciasno nade mną.

MY TEŻ ZAŁOŻYMY KLUB.

KLUB TYLKO DLA DZIEWCZYN!

– Czy w tym klubie będziemy bawić się w gwiezdne wojny? – zapytała Lenka cienkim głosem.

– Wiesz, Emi, to fajny pomysł, ale kto będzie SZEFEM? – zastanowiła się Bianka i dodała: – Szefem zawsze jest chłopak. Mój tata jest szefem i mówi, że kobieta szef to katastrofa.

– Co ty mówisz? – oburzyłam się. – Moja mama jest szefem! I świetnie daje sobie radę!

Ale chyba żadna z nich już mnie nie słyszała, bo przekrzykiwały się wzajemnie.

– Może Alan zgodzi się zostać szefem naszego klubu? – piszczała Pola.

– Albo jakiś inny chłopak! – wtórowała jej Bianka.

– Chłopak nie będzie nami rządził – twardo odpowiedziała Aniela. – To klub dla dziewczyn!
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij