- promocja
Opowiedz mi o swoim ostatnim seksie - ebook
Opowiedz mi o swoim ostatnim seksie - ebook
Ceniony terapeuta w dowcipny i ujmujący sposób pokazuje czytelnikom, jak dopuścić do głosu swoją erotyczną osobowość i uświadomić sobie swój seksualny potencjał.
Doktor Kerner podchodzi do intymnej sfery życia niczym Sherlock Holmes. Łącząc wiedzę medyczną z najnowszymi badaniami podsuwa nam narzędzia i techniki, dzięki którym możemy ocenić, naprawić i udoskonalić swoje życie seksualne aby osiągnąć harmonię i spełnienie.
Ian Kerner przemawia głosem pełnym współczucia i rozsądku. Zwraca się zarówno do mężczyzn, jak i do kobiet; do ludzi, którzy cieszą się wspaniałym życiem seksualnym, jak i do tych, którzy borykają się z problemami w łóżku. Dzieło Iana wnosi bardzo wiele do literatury, która promuje pozytywne nastawienie do seksu.
– Emily Nagoski, autorka książek Wypalenie i Ona ma siłę.
Często nawet podczas sesji terapeutycznej ludzie nie wiedzą, jak rozmawiać o seksie, chociaż nie powinno sprawiać im to trudności. Na szczęście znany terapeuta Ian Kerner przychodzi z pomocą wszystkim, którzy oczekują czegoś więcej od swojego życia erotycznego, ale nie potrafią przezwyciężyć oporów, czują się zdezorientowani lub po prostu dopada ich zniechęcenie. Ten pouczający poradnik, który łączy wyniki długoletnich badań klinicznych z historiami prawdziwych ludzi, jest lekturą obowiązkową dla każdego, kto pragnie wzbogacić swoje życie intymne. Każda strona emanuje życzliwością, zrozumieniem i przejrzystością myśli.
– Lori Gottlieb, autorka Czy chcesz o tym porozmawiać?
Ian Kerner jest licencjonowanym psychoterapeutą i cenionym ekspertem w dziedzinie seksualności, który specjalizuje się w terapii par oraz pracy z pacjentami indywidualnymi. Jest autorem wielu książek, które trafiły na listę bestsellerów „New York Timesa”, w tym Jej orgazm najpierw i Jego orgazm później przetłumaczonych na kilkanaście języków.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8143-957-2 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wielki rosyjski pisarz Antoni Czechow jest podobno autorem słynnej porady, która doskonale oddaje znaczenie szczegółu w sztuce pisarskiej: „Nie mów, że księżyc świeci. Pokaż odbicie jego światła na stłuczonym szkle”. Słowa te można odnieść również do psychoterapii, gdzie często wiele się opowiada, ale nie zawsze tak dużo się pokazuje. Dlatego zamieszczam w tej książce opisy przypadków klinicznych, dzięki którym zyskacie wgląd w życie seksualne innych ludzi. Dla ochrony prywatności zmieniłem imiona pacjentów oraz szczegóły pozwalające na ich identyfikację. Chociaż podzieliłem każdą z tych historii, a ich kawałki połączyłem w zupełnie nową całość, mam nadzieję, że dzięki tym przebłyskom cudzych doświadczeń spojrzycie na swoje życie seksualne pod innym kątem i dostrzeżecie pewne jego aspekty, które dotychczas skrywał mrok. Niektóre z tych opowieści mogą wydać się wam bliskie, a inne was zszokują albo nawet podniecą. Ale koniec końców to _wasza_ historia interesuje mnie najbardziej.
A zatem… opowiedz mi, jak ci było ostatnim razem w łóżku.Wstęp
Poetyka seksu
Sherlock Holmes wchodzi do pokoju, w którym popełniono przestępstwo. Omiata wzrokiem wnętrze, wypatrując śladów, i dostrzega rzeczy niewidoczne dla innych. Jego genialny umysł niemal natychmiast odtwarza przebieg wydarzeń.
A wtedy zaczyna się gra.
Czasami wyobrażam sobie, że wkraczam do waszych sypialni jak taki Sherlock Holmes, detektyw do zadań intymnych, który pomaga kobietom i mężczyznom rozwiązywać zagadki ich łóżkowych bolączek – osłabienia libido, niemocy seksualnej, lęków, dysonansów i utajonych pragnień skrywanych przed partnerem (lub nawet przed samym sobą). Jedną z pierwszych czynności, jakie podejmuję w toku dochodzenia, są oględziny „miejsca zbrodni”.
Podczas pierwszej sesji z nowym pacjentem lub parą zawsze zadaję pytanie:
– No więc opowiedzcie mi, jak wam ostatnio było w łóżku…
Każdy akt płciowy ma swoje motywy i pozostawia niepowtarzalny odcisk palca – ślady tego wszystkiego, co się wydarzyło i do czego nie doszło, co zostało powiedziane albo przemilczane, spełnione albo zaniedbane. Korzystając z tego bogactwa tropów i wskazówek, doskonaliłem przez lata sztukę analizy skryptu (wzorca) seksualnego – technikę, która pozwala na obserwację praktycznych aspektów seksu. Odpowiadając na moje pytania, pacjenci opisują szczegółowo krok po kroku swoje ostatnie zbliżenie seksualne.
W jakich okolicznościach zdecydowali się na uprawianie seksu? Od kogo wyszła inicjatywa? Gdzie i kiedy odbyli stosunek? Co rozbudziło ich pożądanie – bodźce fizyczne czy może wyobraźnia? W jaki sposób wzmagali i podtrzymywali stan podniecenia? Jakiego rodzaju czynnościom się oddawali? Czego _nie_ robili? Jakie zachowania są zakazane i dlaczego? Kto osiągnął orgazm? Kto nie miał orgazmu? Jakie były emocjonalne i psychologiczne następstwa tego zbliżenia? Czy nabraliście apetytu na więcej? A jeżeli tak, w którym momencie wasza namiętność ostygła? I w końcu jak się sprawdził wasz skrypt seksualny? Czy przyniósł wam satysfakcję? Czy okazał się niewypałem?
Dla niewtajemniczonego obserwatora skrypt seksualny jest pasmem następujących po sobie czynności – ubrania lądują na podłodze, usta spajają się w pocałunku, dłonie błądzą niecierpliwie, różne części ciała stykają się i rozdzielają, mięśnie napinają się i rozluźniają. Ale pod skryptem seksualnym kryją się złoża emocji, przestrzeń między ciałami wypełnia psychiczna energia – czasami seks jest pomostem łączącym dwa brzegi, innym razem odsłania ziejącą otchłań. Kiedy skrypt seksualny spełnia swoją funkcję, zatracamy się w pożądaniu. Seks jest dla nas jak dobrze znany taniec i nie zastanawiamy się nad choreografią. Ale kiedy nasz skrypt zawodzi, możemy jedynie powstrzymywać się od obsesyjnego rozmyślania o szczegółach.
Zastanawiałem się ostatnio nad koncepcją skryptów seksualnych i przypomniałem sobie czasy studenckie, gdy próbowałem sił jako dramaturg. Inspirowałem się wówczas _Poetyką_ Arystotelesa – zwięzłym i zasadniczym dziełem, które obejmuje podstawowe aspekty pisarskiego rzemiosła. W swoim traktacie starożytny grecki filozof podkreśla znaczenie fabuły – siły napędowej wprawiającej w ruch wydarzenia, które z biegiem czasu rozwijają się w spójny i naturalny sposób.
Pod względem struktury wewnętrznej każdy akt seksualny przypomina sztukę sceniczną – jest procesem obejmującym zawiązanie, rozwój oraz rozwiązanie akcji, a każdy z tych elementów ma swoje naturalne miejsce w ogólnym biegu wydarzeń. W moim odczuciu słowa Arystotelesa dotyczące budowy dramatu można odnieść również do seksu – zdaniem autora _Poetyki_ najważniejszą cechą dobrze skonstruowanej tragedii jest „układ zdarzeń”¹, które „powinny być ze sobą w taki sposób zespolone, aby po przestawieniu lub usunięciu nawet jednego z nich uległa naruszeniu i rozpadła się również całość”².
Przestawienie. Naruszenie. Rozpad. Właśnie z tymi problemami boryka się wiele par. Seks staje się czymś, czego ludzie raczej unikają, zamiast wyczekiwać z niecierpliwością, udają, zamiast przeżywać, przeklinają, zamiast doceniać. Kiedy układ zdarzeń ulega zaburzeniu, seks jest uciążliwym obowiązkiem, a nie przyjemnością.
Ale nie musi tak być. Przez wiele lat pracowałem z tysiącami pacjentów, którym pomagałem na różne sposoby przezwyciężać problemy i zahamowania seksualne; oswoić się z tym, co przechodzą, aby nie czuli się tacy samotni; pogodzić rozbieżności między partnerami i przełamać stagnację; szczerze i autentycznie wyrażać swoją seksualność; panować nad myślami, pragnieniami i zachowaniami; poszerzać swoje horyzonty seksualne, co stanowi zasadniczy aspekt rozwoju każdego człowieka; a także zdać sobie sprawę ze swojego potencjału seksualnego.
A wiele tych kwestii sprowadza się do skryptu seksualnego.
Domyślam się, że niektórym osobom takie postrzeganie seksu może się wydać nienaturalne, przesadnie naukowe i zniechęcające. Ściśle zaplanowany akt, którego elementy następują po sobie zgodnie ze scenariuszem, jest przeciwieństwem spontaniczności, a taki właśnie w powszechnym mniemaniu powinien być seks – spontaniczny. Zamierzam podważyć ten pogląd, ale najpierw pozwolę sobie zaznaczyć, że widzę podobieństwo między uprawianiem seksu a graniem jazzu. Oczywiście można improwizować, ale żeby iść na żywioł, trzeba znać melodię, tonację, progresję akordów tempo i tym podobne szczegóły. Ron Carter, wybitny amerykański kontrabasista, który w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku grał w legendarnym Drugim Wielkim Kwintecie Milesa Davisa, tak wspomina swoje doświadczenia: „Wyglądało to tak, jakbyśmy co wieczór pracowali w laboratorium chemicznym pod kierunkiem Milesa. Nasze zadanie polegało na łączeniu wszystkich składników, zmian i tempa, aż powstawała mieszanka, która za każdym razem eksplodowała w sposób kontrolowany, ale z małą domieszką szaleństwa”³. Według mnie tak właśnie powinna brzmieć definicja dobrego seksu – kontrolowana eksplozja z odrobiną szaleństwa, a żeby osiągnąć taki efekt, musimy wiedzieć, jakie składniki ze sobą połączyć.
Mając na uwadze wspomniany wyżej cel, w pierwszej kolejności omówimy zasadnicze elementy skryptu seksualnego. Oprócz informacji zawartych we wstępie, w pierwszym rozdziale przybliżę wam koncepcję skryptu seksualnego i zaprezentuję moją technikę „seksu w akcji”, wykorzystując przykłady z prowadzonej przeze mnie praktyki.
_Część I: Zawiązanie akcji_
W rozdziale 2 omówię kwestię „wdrażania” skryptu seksualnego i pokażę wam, jak zróżnicowane są mechanizmy pożądania wśród par.
W rozdziałach od 3 do 9 opowiem, jak pielęgnować stan pobudzenia w początkowej fazie, w której zaczyna nas ogarniać namiętność. Poświęcę uwagę pobudzeniu opartemu zarówno na doznaniach zmysłowych, jak i na przeżyciach wewnętrznych. Zastanowimy się również, jak nadać tej fazie skryptu seksualnego otoczkę eksperymentalnych poszukiwań, która wywołuje dreszczyk emocji.
_Część II: Rozwinięcie_
W rozdziałach od 10 do 13 zagłębimy się w zawiłości skryptu seksualnego, a zwłaszcza techniki stymulacji genitalnej, których zastosowanie w odpowiedniej kolejności prowadzi do przewidzianego w scenariuszu punktu kulminacyjnego.
_Część III: Zakończenie_
W rozdziałach od 14 do 16 poznacie przedostatnią fazę skryptu seksualnego, w której maksymalne podniecenie wywołuje stan zamroczenia – innymi słowy partnerzy wchodzą w swoisty trans, w którym wyłączają się pewne ośrodki mózgu i następuje przewidziany w scenariuszu wspólny orgazm.
W rozdziale 17 zaprezentuję wam fazę następującą bezpośrednio po orgazmie, kiedy niezwykle ważne jest zachowanie więzi i podtrzymanie „wątku erotycznego” aż do następnego zbliżenia.
_Część IV: Podsumowanie_
Rozdziały 18 i 19 zawierają instruktaż, w którym wyjaśnię wam krok po kroku, jak tworzyć skrypty seksualne dostosowane do waszych upodobań i osobowości, abyście mogli w pełni czerpać satysfakcję z waszych zbliżeń.
_Część V: Problemy, rozwiązania i przydatne ćwiczenia_
W rozdziałach od 20 do 29 poznacie szereg powszechnie występujących problemów, takich jak na przykład osłabienie libido albo zaburzenia erekcji, które mogą zakłócać bieg zdarzeń zawartych w waszym skrypcie. W tej części książki możecie przejść bezpośrednio do rozdziału, który odnosi się do waszego problemu, ale zachęcam was do przeczytania ostatnich rozdziałów poświęconych ćwiczeniom i technikom komunikacji.
Na stronach tej książki przyjrzymy się temu, co funkcjonuje prawidłowo w waszych skryptach seksualnych, a co szwankuje, których elementów brakuje albo które znajdują się w niewłaściwym miejscu. Oprócz dzielenia się własnymi spostrzeżeniami będę również powoływał się na opinie innych terapeutów, popularyzatorów wiedzy oraz naukowców uchodzących w mojej opinii za największe autorytety w dziedzinie ludzkiej seksuologii. Poza tym znajdziecie w tej książce porady i przydatne techniki, a także ćwiczenia (pisemne i praktyczne) oraz opisy przypadków z mojej praktyki lekarskiej (ze zmienionymi personaliami dla ochrony prywatności pacjentów).
Z mojej pomocy korzystają w równym stopniu pary, jak i pacjenci indywidualni, w około 60 procentach heteroseksualni, a w 40 procentach zaliczający się do szerokiego spektrum LGBTQ+. Należy zwrócić uwagę na fakt, że genitalia łączą się ze sobą w różnych konfiguracjach – często tworzą je penis i pochwa, ale również dwie pochwy lub dwa penisy, a czasami kontakt penisa z pochwą nie ma charakteru cispłciowego (polegającego na zgodności między płcią przyrodzoną a tożsamością płciową). Na przykład kobieta transpłciowa (urodzona w ciele mężczyzny), która jeszcze nie przeszła chirurgicznej korekty płci, może traktować swojego penisa jako pochwę, ponieważ takie jest jej odczucie.
Większość moich pacjentów żyje w związkach monogamicznych albo do tego dąży, jednak niektórzy utrzymują kontakty z większą liczbą partnerów albo tworzą relacje poliamoryczne, względnie liczą na urzeczywistnienie niestandardowego modelu związku. Często mam również do czynienia z osobami, które niezależnie od pochodzenia, orientacji czy tożsamości seksualnej czują się odrzucone lub niezrozumiane zarówno przez swoich partnerów, jak i całe społeczeństwo. Choć moja książka nosi wiele cech typowego poradnika seksualnego, mam nadzieję, że przemówi do szerokiej rzeszy odbiorców bez względu na ich płeć, tożsamość seksualną i model związku, w którym pozostają. Żadna książka nie może podobać się wszystkim, niemniej żywię szczere przekonanie, że zasady i ćwiczenia opisane w tym poradniku można dostosować do potrzeb każdego czytelnika.
Podczas sesji terapeutycznych rozkładamy na czynniki pierwsze skrypty seksualne, kombinujemy i wprowadzamy poprawki. Zdolność do refleksji i przenikliwość mają dla moich pacjentów ogromne znaczenie, jednak nie mniej ważne jest działanie. Opuszczając mój gabinet, ludzie mają lepsze pojęcie o swoich problemach, ale muszą jeszcze coś z nimi zrobić. Sama rozmowa nie wystarczy, a skrypt seksualny łączy w sobie rozeznanie i działanie. Niemal wszyscy pacjenci wychodzą ode mnie z zadaniami domowymi, które dotyczą modyfikacji obecnego skryptu – uzupełnienia, usunięcia lub przestawienia poszczególnych elementów. Potem wracają do mnie z wynikami i pracujemy dalej. Ale zamiast opowiadać, co robię z moimi pacjentami, pozwolę sobie pokazać to na przykładach.Rozdział 1
Seks w praktyce
Andy i Eva (zaręczeni, obydwoje tuż po trzydziestce) zgłosili się do mnie z problemem niedopasowania seksualnego. Było to dla nich frustrujące, ponieważ w innych sferach swojego związku nadawali na tych samych falach. Eva mogła osiągnąć orgazm jedynie poprzez pieszczoty oralne i wybrała mnie jako terapeutę, ponieważ bardzo ceniła moją książkę _Jej orgazm najpierw_, którą podsunęła Andy’emu, żeby się podszkolił. Jednak ku jej rozczarowaniu narzeczony nie robił żadnych postępów, co przyprawiało ją o gniew i frustrację. Dlaczego wciąż był taki nieudolny? Czyżby nie zależało mu na jej przyjemności? Przejawiał bierną agresję? A może chciał podstępnie doprowadzić do rozstania?
Andy nie rozumiał, na czym polega jego błąd. Przeczytał moją książkę _dwa razy_ i słuchał opinii Evy. Ale dlaczego ona cały czas musiała go rozpraszać podczas stosunku oralnego, udzielając mu wskazówek? Dlaczego tak bardzo chciała rządzić w łóżku? I czy zawsze musieli uprawiać wyłącznie cunnilingus? Nie możemy odbyć również zwykłego stosunku? I dlaczego pieszczoty oralne nie mogą być obustronne? Co z jego potrzebami?
– No więc opowiedzcie mi, jak wam ostatnio było w łóżku – poprosiłem, kiedy już zapoznałem się nieco z ich sytuacją.
Nie byłem zaskoczony, kiedy usłyszałem, że ostatnim razem uprawiali seks praktycznie tak samo jak zawsze.
W zasadzie ich typowy skrypt seksualny wyglądał następująco:
- Eva oświadcza, że jest „napalona”; obydwoje idą do łóżka, rozbierają się i Eva szybko spycha głowę Andy’ego w dół. Jej pożądanie zdaje się mieć wewnętrzne źródło bez znaczącego udziału partnera; komunikuje mu swoje pragnienie w taki sam sposób, jakby to była każda inna podstawowa potrzeba, jak jedzenie czy kąpiel. Ich skrypt nie obejmuje erotyzmu – żadnych pocałunków, gry wstępnej ani uwodzenia. Od razu do rzeczy.
- A potem Andy często pieści ją oralnie od czterdziestu pięciu minut do godziny – i zazwyczaj zdaniem Evy wszystko robi źle, wprawiając ją w jeszcze większe rozdrażnienie.
(Wiem, co myślicie: Mineta przez godzinę? Co jest, do jasnej…? Choć może się to wydawać niezwykłe, na ogół przyjmuję ponad dwadzieścia pięć osób w tygodniu i jeśli chodzi o wadliwe skrypty seksualne, zawsze występują jakieś niezgodności albo sytuacje patowe. Problemem niekoniecznie jest czterdzieści pięć minut seksu oralnego, ale zbyt długi lub zbyt krótki stosunek w odczuciu któregoś z partnerów, niewystarczająca lub nieodpowiednia gra wstępna, brak wyobraźni, zbyt duża presja, niepokój, panika, ból albo nuda).
- Na koniec Eva mówi „wystarczy” i doprowadza się sama do orgazmu za pomocą wibratora. Potem oznajmia Andy’emu, że może w nią wejść, jeżeli bardzo mu zależy.
- Jednak zazwyczaj w tym momencie Andy traci już zarówno erekcję, jak i zainteresowanie seksem.
- Po wszystkim obydwoje leżą obok siebie, ale czują się oddaleni o tysiące mil. Każde z nich zastanawia się, czy małżeńskie plany nie są zbyt pochopne. Często Eva zaczyna cicho popłakiwać, a wtedy Andy obraca się do niej i delikatnie kładzie jej dłoń na ramieniu.
Pod łóżkiem
Ich skrypt seksualny był podszyty silnymi emocjami – Eva czuła się zaniedbywana podczas uprawiania seksu i żywiła przekonanie, że jej partner jest egoistyczny i nieczuły. Andy czuł się przez nią zdominowany, odarty z męskości i niedowartościowany. Obydwoje pragnęli bliskości. Z ogólnej perspektywy ich związku skrypt seksualny był tylko wierzchołkiem góry lodowej, ale również częścią, której mogliśmy się przyjrzeć, żeby ją przeanalizować i wprowadzić ewentualne zmiany.
W ich skrypcie już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć całkowity brak erotyzmu i gry wstępnej. Nie robiąc nic, aby rozpalić czy podsycić pożądanie (ani przez pobudzenie fizjologiczne, ani psychologiczne), przechodzili od razu do bezpośredniej stymulacji łechtaczki. (Przez pobudzenie fizjologiczne rozumiem zmysłowy dotyk, a pobudzenie psychologiczne polega na zaangażowaniu inteligencji erotycznej – więcej na ten temat w dalszej części książki). Nic zatem dziwnego, że do osiągnięcia orgazmu Eva potrzebowała czterdziestu pięciu minut pieszczot oralnych, skoro polegała tylko na jednej formie stymulacji, żeby osiągnąć podniecenie.
Jak już wspomniałem, każdy pacjent, który opuszcza mój gabinet, ma świadomość, na czym polega jego problem, i otrzymuje wstępny zestaw zadań. Opierając się na tych zadaniach, pracujemy podczas kolejnych sesji nad udoskonaleniem skryptu seksualnego, dopóki nie osiągniemy optymalnej wersji. Andy’emu i Evie zaleciłem odstawienie pieszczot oralnych na kilka tygodni. Dzięki temu zyskiwali podłoże dla nowego punktu wyjścia – prologu do ich obecnej formy zbliżeń seksualnych, który wzbudzałby większe podniecenie – żeby w momencie przejścia do stymulacji łechtaczki Eva była znacznie bliżej osiągnięcia orgazmu.
Ich dotychczasowy skrypt seksualny był całkowicie zdominowany przez bodźce fizyczne, dlatego wspólnie zdecydowaliśmy skupić się na kultywowaniu „pobudzania psychologicznego” i wykorzystywaniu fantazji. Zaleciłem im ćwiczenia, dzięki którym mieli się zbliżyć do tego celu, jednak ich szczegółowy opis znajdziecie w dalszej części książki. Na razie poprzestanę na tym, że podczas sześciu kolejnych sesji odbywających się co dwa lub trzy tygodnie Andy i Eva stworzyli nowy skrypt seksualny, który zakładał dłuższą grę wstępną na samym początku zbliżenia, więcej pieszczot górnej części ciała przechodzących płynnie w cunnilingus w odpowiedniej fazie pobudzenia, a także tradycyjny stosunek.
Jednak podobnie jak sztuka sceniczna, skrypt seksualny wymaga czasami licznych prób i poprawek. Dopóki nie przeszliśmy do części obejmującej stosunek, nasze sesje przebiegały bez zakłóceń. Jednak Eva obawiała się, że kiedy Andy przestanie stymulować ją oralnie i przystąpi do penetracji, jej przyjemność zejdzie na dalszy plan. Obawy te sprawiły, że się zamknęła. Andy znowu nie mógł pojąć, o co chodzi – przecież robili postępy podczas kolejnych sesji, rozmawiali, uzupełniali swój skrypt seksualny i wspólnie dokładali starań, aby zapewnić sobie bardziej płomienny start. W takim razie dlaczego utknęli w martwym punkcie? Dlaczego Eva została w tyle? Jak się okazało, za jej obawami kryły się doświadczenia związane z przejściem od pieszczot oralnych do stosunku.
Podczas jednej z sesji poprosiłem Evę, żeby zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i spróbowała zlokalizować w swoim ciele źródło niepokoju związanego ze stosunkiem – w którym miejscu się pojawia i jakie doznania wywołuje – a następnie wróciła pamięcią do sytuacji, w których czuła się tak samo. Chciałem, żeby cofając się w przeszłość, podążała raczej za odczuciami niż myślami. Czy było to stare, czy nowe doświadczenie?
Eva zidentyfikowała fizyczne objawy niepokoju jako ściskanie w brzuchu i mrowienie stóp, a następnie odświeżyła wspomnienie z dzieciństwa związane z ojcem. Jej ojciec, zapalony wędkarz i tradycjonalista w kwestii ról płciowych, wyraźnie faworyzował jej starszego brata i bardzo rzadko, jeśli w ogóle, zabierał ją ze sobą. Eva przypomniała sobie, jak raz błagała go ze łzami, żeby pozwolił jej jechać z nimi na ryby, a nawet próbowała mu zaimponować własnoręcznie wykonaną sztuczną przynętą, ale jak zwykle na próżno. Tak więc w weekendy pomagała matce w obowiązkach domowych, spotykała się z koleżankami i w końcu przestała zabiegać o towarzystwo ojca. Ale chociaż znalazła sobie inne zajęcia i rozrywki, poczucie odrzucenia przez ojca wciąż jej towarzyszyło ukryte pod powierzchnią świadomości – „w piwnicy”, jak zwykłem mawiać.
Dwukondygnacyjna budowa związku
Czasami przedstawiam swoje metody stosowane w terapii par, posługując się metaforą domu o dwóch kondygnacjach – naziemnej części mieszkalnej i piwnicy. Na górze toczy się życie. To tam jemy posiłki, śpimy, gotujemy, sprzątamy, kłócimy się, uprawiamy seks albo nam go brakuje i w ogóle zmagamy się ze wszystkimi codziennymi problemami. Spędzamy na tej kondygnacji większość czasu i zazwyczaj panuje tam spory ruch.
Ale mamy również piwnicę, która służy nam za emocjonalną graciarnię. Przechowujemy tam nasze słabości, traumy, bolesne wspomnienia i wszystko, o czym nie chcemy myśleć. Zrzucone do piwnicy doświadczenia kotłują się i tworzą konfiguracje sprzeczne z linearną chronologią i zdrowym rozsądkiem. Urazy z zamierzchłej przeszłości mogą znaleźć się tuż obok świeżych ran. Nawet jeśli słyszymy stukot kroków nad głową, gdy przebywamy na dole, jesteśmy samotni i skazani na własny subiektywizm.
Przebywając w części mieszkalnej – w świecie czynów – skupiamy się na podejmowaniu działań i rozwiązywaniu problemów. Podczas kłótni często ulegamy negatywnym emocjom takim jak gniew czy frustracja, kiedy chcemy wyrazić swoją opinię, odeprzeć atak albo osiągnąć zamierzony cel. W części mieszkalnej nabieramy rozpędu albo robimy uniki. Za to po ziemią, w świecie pierwotnych emocji, możemy się poczuć zranieni, samotni i odrzuceni. Podczas gdy na górze toczymy życiowe batalie, na dole znajdujemy schronienie dla swoich słabości. Koniec końców musimy wybudować schody prowadzące do piwnicy, żeby pokazać swojemu partnerowi, co tam ukrywamy. Chcemy się czuć postrzegani i oceniani w sposób, który wpływa na naszą komunikację i wzajemny odbiór w części mieszkalnej. Wymaga to bezpieczeństwa emocjonalnego, któremu poświęcę więcej uwagi w dalszej części książki.
Szukanie integracji
Andy wiedział o doświadczeniach Evy z dzieciństwa, ale nigdy nie zauważył, aby miały na nią jakiś wpływ, ani nie łączył tej historii z ich życiem seksualnym. I trudno mu się dziwić. W końcu od tamtego czasu minęło ponad dwadzieścia lat. Ale teraz po raz pierwszy Andy był w stanie dostrzec i zrozumieć cierpienie Evy. Zdał sobie sprawę, że seks oralny zaspokajał jej potrzebę troski, czułości i uwagi ze strony najważniejszego mężczyzny w jej życiu. Dzięki temu odkryciu Andy osiągnął nowy poziom empatii i miłości do swojej narzeczonej, a także zapragnął być wobec niej czuły i przynosić jej ukojenie – na tych emocjach mógł oprzeć wszystkie wątki skryptu seksualnego, zwłaszcza cunnilingus. W jego podejściu do seksu oralnego brakowało właśnie tej czułości i opiekuńczości; jego technika nie stanowiła problemu. Odnalazłszy tę nową więź emocjonalną, Andy zaczął inaczej postrzegać dogadzanie swojej partnerce – nie jako zadanie do realizacji, lecz akt miłosny. Po raz pierwszy w łóżku z Evą poczuł przyjemność z dawania przyjemności, co znalazło odzwierciedlenie w silnej erekcji, którą był w stanie utrzymać przez dłuższy czas. Natomiast Eva uwolniła się wreszcie od niepokoju i mogła się zatracić w namiętności. Ta nowa płaszczyzna zespolenia pozwoliła im na uzupełnienie skryptu seksualnego o inne zachowania, między innymi tradycyjny stosunek stanowiący formę zbliżenia, której Andy’emu zawsze brakowało. W końcu obydwoje zyskali poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego podczas uprawiania seksu. Teraz bez względu na to, co robili, żadne z nich nie musiało się obawiać odrzucenia czy zaniedbania.
Nowy skrypt Evy i Andy’ego nie tylko sprawdził się w przestrzeni mieszkalnej życia, zapewniając im satysfakcję i bliskość zgodne z ich oczekiwaniami, ale również stanowi przykład leczniczych właściwości seksu, który pomaga w zabliźnieniu emocjonalnych ran odpornych na inne formy terapii. Eva nie może zmienić przeszłości – odrzucenia ze strony ojca i serii nieudanych związków powielających ten negatywny wzorzec – jednak świadomość, że ma u swego boku partnera, który o nią dba, jest jak balsam dla jej zranionych uczuć. A kto mógł wiedzieć, jaka historia kryje się pod ich poprzednim nieudanym skryptem seksualnym. Moja przyjaciółka i koleżanka po fachu Suzanne Iasenza często mówi swoim pacjentom: „Każdy seks jest seksem grupowym. Idziecie do łóżka nie tylko z partnerem czy partnerką – każde z was zabiera ze sobą swoje układy rodzinne, międzypokoleniowe urazy, wyobrażenie o własnym ciele, wychowanie w duchu wartości religijnych, doświadczenia związane z płcią, tożsamością płciową, rasą, pochodzeniem społecznym oraz wiele innych czynników. W waszym łóżku jest ciasno”⁴.
Moja rada: rozłóżcie swój skrypt na czynniki pierwsze, żeby zlokalizować źródło problemów. A potem zrekonstruujcie skrypt, co pozwoli wam zaleczyć rany z przeszłości.
Zadanie domowe
Oto wasze pierwsze zadanie domowe. (Wybaczcie to określenie, które zapewne wielu z was kojarzy z nudą i szkolnym obowiązkiem. Ale obiecuję, że teraz, w szkole życia, postaram się, aby wasze zadania były zabawne i pouczające. I żadnego przymusu, tylko zachęta. Więc nie czujcie się wywołani do odpowiedzi). To chyba dobry moment na założenie specjalnego dzienniczka, w którym będziecie zapisywać swoje dokonania. Jeśli korzystacie z tej książki we dwoje, z partnerem lub partnerką, załóżcie osobne dzienniczki. Jak najbardziej możecie dzielić się ze sobą swoimi notatkami, albo po każdym rozdziale, albo kiedy skończycie całą książkę. Żebym nie musiał wam przypominać na końcu każdego następnego rozdziału, najlepiej miejcie zawsze dzienniczek pod ręką, kiedy pracujecie nad zadaniem domowym.
Opiszcie szczegółowo skrypt seksualny, na którym opierało się wasze ostatnie zbliżenie.
- Kiedy i gdzie do niego doszło? Kto był inicjatorem? Twój partner/twoja partnerka? Czy inicjatywa wyszła od was obojga?
- Jakie były okoliczności waszego zbliżenia? Rano po przebudzeniu? Wieczorem po powrocie do domu?
- Czy byłeś/byłaś wtedy w nastroju do uprawiania seksu? Co cię skłoniło, żeby to zrobić – np. świadomość, że partner/partnerka tego chce albo długi czas od waszego ostatniego stosunku? Czy źródłem pożądania było wewnętrzne poczucie, czy bodźce zewnętrzne?
- Jak potoczyły się wypadki, kiedy zdecydowaliście się na zbliżenie? Czy nawzajem zdjęliście z siebie ubrania, czy każde z was rozebrało się samodzielnie? Czy nagość w waszym związku jest pociągająca, czy stała się banalnym elementem codzienności? Czy wstęp do waszego zbliżenia był podniecający? Nasycony erotyzmem? Zabawny? Czy może przewidywalny i rutynowy?
- Co się działo później? W jaki sposób stworzyliście atmosferę namiętności?
- Czy twoje podniecenie miało podłoże psychiczne? Czy czułeś/czułaś się obiektem pożądania? Czy używaliście języka przeznaczonego wyłącznie do takich sytuacji? Czy macie jakieś wspólne fantazje seksualne?
- Co robiliście, a czego unikaliście? Co było zakazane i dlaczego? Czy oddawaliście się formom aktywności seksualnej innym niż wprowadzanie członka do pochwy, ust lub odbytu? Czy skupiliście się na penetracji? Jaka była proporcja między pieszczotami bez penetracji, a penetracją? Ile mniej więcej upłynęło minut od rozpoczęcia zbliżenia do penetracji (jeśli jest to stały element waszych kontaktów seksualnych)?
- Do jakiego stopnia byliście w stanie odciąć się od świata zewnętrznego i wszystkich związanych z nim czynników wywołujących stres? Czy byliście skoncentrowani na sobie, czy rozkojarzeni?
- Kto osiągnął orgazm? Kto nie? Czy miało to znaczenie?
- Jaki był oddźwięk emocjonalny i psychologiczny waszego zbliżenia? Czy poczułeś/poczułaś więź z partnerką/partnerem? Nawet jeżeli był to przygodny seks, czy wzbudził w tobie ochotę na więcej?
- W którym momencie, jeśli w ogóle, utknęliście w martwym punkcie? Kiedy pojawiły się obawy? Czy ujawniły się jakieś urazy lub słabości? Czy pod przestrzenią mieszkalną waszego skryptu znajduje się piwnica? Jeżeli tak, jakie emocje się w niej kryją?
- Czy wasz skrypt seksualny zadziałał? Czy spełnił wasze oczekiwania? Było wam dobrze w łóżku? Wspaniale? Czy tylko zadowalająco? Albo źle? Przychodzi wam na myśl, co można by poprawić?
Poświęćcie trochę czasu na refleksję, żeby zyskać ogólne wyobrażenie o aktualnym stanie swojego skryptu. Jakie problemy chcielibyście rozwiązać? Co chcielibyście zmienić?Rozdział 2
Pożądanie i stan erotycznej mobilizacji
Zawsze przyglądam się z zainteresowaniem, jak pary próbują sobie przypomnieć swoje ostatnie zbliżenie. Czasami odpowiadają na moje pytanie od razu, zgodnie i bez wahania, a czasami przerwa okazuje się tak długa, że muszą się zastanowić i przedyskutować odpowiedź. Często takie próby odświeżenia pamięci wywołują uśmiechy i rozluźniają nieco atmosferę. A niekiedy jest to dzwonek alarmowy, który uświadamia partnerom, że najwyższy czas podjąć działanie. Ale jeśli obydwoje są zgodni co do czasu i miejsca ostatniego zbliżenia, najpierw proszę ich, żeby opowiedzieli ze szczegółami, jak wszystko się zaczęło. Kto był inicjatorem? Jak wyraził swoją ochotę na seks? Kiedy i gdzie to się stało? Jakie były okoliczności? Jak partnerzy przeszli od tego, czym zajmowali się w danej chwili, do uprawiania seksu? Przypuśćmy, że „pożądanie” albo jakiś przejaw zainteresowania seksem jest punktem wyjścia w waszym skrypcie. Ktoś musiał dać sygnał. I ktoś zareagował. Na tym wszystko mogło się zakończyć, ale potoczyło się dalej. Niesamowite!
W ciągu wielu lat wysłuchałem tysięcy opowieści o tym, jak zaczął się kontakt seksualny. Można wyróżnić kilka podstawowych schematów:
- Partnerzy budzą się rano i zanim dopadną ich stresujące myśli, zaczynają odczuwać pożądanie, a leniwy dotyk rozgrzanych ciał przeradza się w żar namiętności⁵.
- Partnerzy wracają do domu po wieczornej imprezie i padają sobie w objęcia, płynnie zamieniając energię, która miała swój początek poza sypialnią, w podniecenie seksualne.
- Para przytula się do siebie na kanapie, oglądając telewizję, i zwykły dotyk bez podtekstu erotycznego przeobraża się w pieszczoty.
- Podczas pierwszej randki chemia seksu jest tak mocna, że partnerzy nie mogą się powstrzymać od kontaktu fizycznego.
- Niektórzy ludzie umawiają się nawet na seksrandki, gdyż na podstawie dotychczasowych doświadczeń spodziewają się, że taka forma kontaktu przyniesie im satysfakcję.
Niekiedy zbliżenie ma „gorący” początek pełen silnego podniecenia i rozpalonej namiętności; kiedy indziej zaczyna się na „ciepło”, kiedy partnerzy czują się swobodnie, choć niekoniecznie płoną z pożądania, ale są skłonni do uprawiania seksu i niewiele potrzeba, aby do tego doszło, a w jeszcze innych wypadkach początek jest „chłodny”, gdy jedno lub obydwoje partnerzy nie przejawiają szczególnego zainteresowania seksem, jednak z jakiegoś powodu dochodzi do stosunku za obopólną zgodą. (W dalszej części tego rozdziału omówię kwestię motywacji seksualnej i „powodów uprawiania seksu”). Oprócz przyczyny, miejsca i czasu odbycia stosunku interesuje mnie również „model pożądania” każdego z partnerów, czyli niepowtarzalny sposób, w jaki doświadczają pociągu seksualnego i go wyrażają. Czy ich modele pożądania nakładają się na siebie, czy zachodzą między nimi rozbieżności?
Pożądanie spontaniczne (czyli silnie reaktywne)
Czy zawsze to ty inicjujesz kontakt seksualny? Jeżeli tak, jest całkiem prawdopodobne, że doświadczasz pożądania seksualnego w prosty, jawny i wyczuwalny sposób. Odbierasz bodziec, który błyskawicznie przetwarzasz w stan pobudzenia i w efekcie odczuwasz silne pożądanie. Na przykład widzisz, jak twoja partnerka wychodzi spod prysznica, i natychmiast zauważasz, że wygląda naprawdę ponętnie owinięta tylko ręcznikiem. Ten bodziec – widok apetycznego ciała – dociera do twojego mózgu, wywołując krótkie, gwałtowne wyładowanie, którego następstwem jest fala podniecenia. Albo wystarczy nawet, żeby twoja partnerka przytuliła się do ciebie na kanapie, a ty od razu nabierasz ochoty na seks. Cała ta reakcja zachodzi błyskawicznie niczym impuls elektryczny.
Większość moich kolegów po fachu nazywa ten rodzaj bezpośredniego pobudzenia pożądaniem spontanicznym albo naturalnym i żeby uniknąć zamieszania, będę używał tych określeń. Jednak podczas sesji terapeutycznych posługuję się również pojęciem „pożądania silnie reaktywnego”, gdyż z relacji wielu moich pacjentów wynika, że ich pobudzenie nie bierze się znikąd – a zatem nie jest z definicji spontaniczne, czyli samoistne – a raczej stanowi silną reakcję na bodźce seksualne.
Pożądanie samoistne, naturalne czy silnie reaktywne – jak zwał, tak zwał – jest modelem, który często spotykamy w kulturze popularnej: dwoje nieznajomych nawiązuje kontakt wzrokowy, by w następnej scenie w porywie namiętności zdzierać z siebie ubrania i kochać się na plaży albo na klatce schodowej. Pożądanie spontaniczne to nieokiełznana namiętność. Zwykle kojarzone jest z pragnieniem, żądzą, chucią, popędem i pociągiem fizycznym.
Jak zakłada większość wczesnych modeli zachowań seksualnych, pożądanie spontaniczne jest normą i napędza mechanizm ludzkiej reakcji seksualnej.
Prosty schemat ludzkiej reakcji seksualnej⁶
Jak widać, mamy tu do czynienia z niezbyt skomplikowanym mechanizmem. Wynikiem pożądania jest podniecenie prowadzące do orgazmu, którego następstwem jest zaspokojenie. U wielu par, z którymi pracuję, często jedno z partnerów doświadcza właśnie tego rodzaju pożądania – impulsywnego i natychmiastowego. A co, jeśli twoje pożądanie nie wpisuje się w ten schemat? Jeśli nie jest pierwszą rzeczą, jaką odczuwasz, ale przychodzi w drugiej kolejności albo nawet trzeciej lub czwartej? Jeśli nie pojawia się na początku, ale raczej w połowie twojej reakcji seksualnej? Awangardowy francuski reżyser Jean-Luc Godard napisał, że każda historia ma początek, środek i zakończenie, ale niekoniecznie występują one w takiej kolejności⁷. Jak się okazuje, spostrzeżenie to dotyczy również pożądania.
Jakie słowo w wyjątkowy sposób określa twoją spontaniczność?
Czy ty i twój partner lub partnerka odczuwacie pożądanie spontaniczne? Czy ten model pokrywa się z waszymi doświadczeniami? A może jakieś inne określenie trafniej oddaje wasze doznania? Zanotuj w swoim dzienniczku kilka przymiotników albo wyrażeń, które najlepiej opisują to, co czujesz. Możesz również zwięźle uzasadnić swój wybór.
Mój pacjent Edward używa słów „podstępne”, „natarczywe”, „rozpraszające” i „niespodziewane” w odniesieniu do pożądania spontanicznego, ponieważ często nie udaje mu się nad nim zapanować – na przykład kiedy pracuje w domu i na monitorze komputera wyskakuje jakaś seksowna reklama, która skłania go do porzucenia dotychczasowego zajęcia na rzecz masturbacji. Z kolei moja pacjentka Genie określa swoje pożądanie jako „nienasycone”, ponieważ zawsze ma ochotę na seks i przewyższa pod tym względem swojego partnera. Natomiast w odczuciu Calvina pożądanie spontaniczne jest „buczące”, ponieważ kojarzy mu się z zabawnym odgłosem, jaki wydaje, kiedy widzi swojego męża w niekompletnym stroju.
Pożądanie responsywne (czyli bardziej wyważone niż reaktywne)
Choć niektórym może się to wydać zaskakujące, często pożądanie nie przybiera formy spontanicznej reakcji. U wielu osób jest to bardziej wyważony proces – nie rozpoczyna się błyskawicznie, a nastrój erotyzmu wytwarza się stopniowo. Pożądanie nie jest pierwszym doznaniem, lecz pojawia się w dalszej kolejności. Psycholodzy kliniczni często określają ten powszechny model pożądania mianem „wrażliwego”.
Osoby doświadczające tej formy pożądania nie reagują na bodźce w tak intensywny sposób, jaki cechuje pożądanie reaktywne. Często potrzeba serii kilku bodźców, żeby wzbudzić podniecenie. Nie oznacza to, że takie osoby są niewrażliwe lub obojętne – owszem, dostrzegają erotyczny potencjał różnego rodzaju zachowań i doznań zmysłowych, jednak bodźce te nie działają bezpośrednio i radykalnie na ich mechanizm podniecenia. Zapach, widok, wspomnienie czy dotyk nie uchodzą ich uwagi, ale też nie wyzwalają błyskawicznego impulsu, nie działają tak zapalnie jak w przypadku pożądania reaktywnego.
Osoby, które doświadczają pożądania responsywnego, potrzebują przestrzeni i czasu na przyswojenie bodźców. Niekiedy osiągnięcie stanu podniecenia jest dla nich kwestią świadomej decyzji – oderwania się od czegoś innego, żeby skoncentrować się na sferze seksualnej. Sygnały o charakterze erotycznym nie przyciągają ich uwagi automatycznie, ale wymagają celowego zaangażowania.
Ponieważ to właśnie pożądanie spontaniczne jest modelem wszechobecnym w kulturze popularnej, osoby, które go nie doświadczają, często nabierają przekonania, że coś jest z nimi nie w porządku. Ponieważ zwykle nie inicjują kontaktów seksualnych, odbija się to negatywnie na ich związkach. Zarzuca się im nawet oziębłość, podczas gdy w rzeczywistości mogą mieć bujny temperament seksualny. Tylko po prostu inaczej się rozkręcają. (O reakcjach partnerów na oznaki niedopasowania libido przeczytacie w części V). O tym, że może istnieć zdrowy model pożądania inny niż spontaniczne, zaczęto mówić dopiero niedawno. Taki pogląd głoszą feministyczne seksuolożki Beverly Whipple i Rosemary Basson, a także moja koleżanka Emily Nagoski w swojej znakomitej książce _Ona ma siłę_. Chociaż odkryłem, że model ten odnosi się w równym stopniu do obu płci, koncepcja pożądania responsywnego pojawiła się pierwotnie jako oryginalne spojrzenie na złożony mechanizm kobiecego pożądania, w którym – odwrotnie niż u mężczyzn – kluczową rolę odgrywa „kontekst”: więź emocjonalna, poczucie bezpieczeństwa, romantyczna atmosfera itp.
Czy zatem rodzaj pożądania jest zależny od płci i kobiety znajdują się po responsywnej stronie granicy, a mężczyźni po spontanicznej? Nic podobnego. Pracowałem z wieloma mężczyznami, którzy doświadczają pożądania responsywnego, natomiast wiele moich pacjentek odczuwa pożądanie spontaniczne. Ileż to razy słyszałem, jak kobieta mówi coś w rodzaju: „Jeśli chodzi o seks, jestem jak facet”, mając na myśli swój model pożądania. Równie często zdarzało mi się słyszeć mężczyzn, którzy opisywali swoje doznania jako bardziej responsywne, uzależnione od okoliczności i związane z potrzebą więzi emocjonalnej, intymności, poczucia bezpieczeństwa i romantycznej atmosfery. Pomijając stereotypy, z mojego doświadczenia wynika, że płeć ma znacznie mniejszy wpływ na model pożądania niż inne czynniki, takie jak wiek, stan zdrowia, styl życia, atrakcyjność partnera, stan psychiczny, mniemanie o sobie, poziom hormonów, skutki uboczne leków i wiele innych. Każdy ma swój niepowtarzalny metabolizm seksualny i sposób, w jaki odbiera oraz przetwarza bodźce i jak na nie reaguje, nie tylko różni go od innych, ale może się zmienić z dnia na dzień. Miejcie na uwadze, że choć większość z nas utożsamia się zasadniczo z jednym modelem pożądania, nasze zachowania i reakcje seksualne mogą się zmieniać w danej chwili w zależności od kontekstu. Niektóre osoby pamiętają, że były bardziej spontaniczne za młodu albo reagują bardziej spontanicznie w pewnych okresach (jak kobiety podczas owulacji), a w innych bardziej responsywnie⁸. Czasami doświadczamy pożądania spontanicznego, kiedy spędzamy czas poza domem, chłonąc podniecające bodźce, a w swojskim otoczeniu i w towarzystwie partnera nasze pożądanie staje się responsywne. Wiele osób skłania się do modelu spontanicznego na początku nowego związku albo podczas wakacji. Chociaż zwykle myślimy dosyć ogólnikowo o odczuwaniu pożądania przez siebie lub partnera, często jest ono bardzo zróżnicowane. A jeżeli ktoś nie doświadcza regularnie pożądania spontanicznego, być może znajdzie pokrzepienie w potwierdzonych naukowo badaniach, z których wynika, że responsywny model pożądania jest tak samo normalny i zdrowy jak model spontaniczny, a może nawet bardziej.
Jakie słowo w wyjątkowy sposób określa twoją responsywność?
Pojęcie „pożądanie responsywne” określa doznanie, które pojawia się w odpowiedzi na poprzedzający je czynnik – czyli pielęgnowanie pobudzenia, stopniowe rozwijanie i wzmacnianie wewnętrznych bodźców. Pacjenci doświadczający tego typu pożądania określają je również jako sukcesywne, narastające, wyważone, umyślne, zamierzone i wielostopniowe. Które nazwy wydają ci się trafne? Czy utożsamiasz się z modelem pożądania responsywnego? Czy uważasz, że ty i twój partner albo partnerka doświadczacie tego rodzaju pożądania? Czy przychodzą ci na myśl inne przymiotniki albo wyrażenia, którymi możesz opisać swoje doznania? Na przykład moja pacjentka Jenny określa swoje pożądanie responsywne jako „ostrożne”, ponieważ kiedyś padła ofiarą gwałtu i wciąż nie może wyzbyć się lęków związanych z seksem. Chociaż jest singielką, musi czuć się bardzo bezpieczna i decyduje się na seks, tylko kiedy ma pewność, że tworzy z partnerem poważny związek. Eli, który jest gejem, określa swoje pożądanie responsywne jako „zmysłowe”, gdyż potrzebuje delikatnych i czułych pieszczot, żeby nabrać ochoty na seks. W przypadku Edie, transpłciowej kobiety, libido było „zahibernowane” po operacji zmiany płci (w formie waginoplastyki) i pożądanie dopiero zaczyna się pojawiać.
Włączniki i wyłączniki
W modelu pożądania responsywnego pobudzenie występuje przed pożądaniem i pielęgnowanie tego stanu wymaga sprzyjających warunków. Trudno rozpalić w sobie namiętność, kiedy czujemy niepokój i napięcie. Potrzebujemy okoliczności, w których występuje wiele pozytywnych bodźców seksualnych (podniet) i jak najmniej inhibitorów seksualnych (hamulców). W środowisku sprzyjającym wzrostowi pobudzenia podniety powinny mieś przewagę nad hamulcami. Erick Janssen i John Bancroft ze słynnego Instytutu Kinseya w Indianie opracowali „model podwójnego sterowania” oparty na koncepcji, zgodnie z którą w ludzkim mózgu działają jednocześnie dwa ośrodki regulujące zachowania seksualne: system pobudzania seksualnego (SES) i system hamowania seksualnego (SIS)⁹. Odkryli oni również, że podniecenie seksualne i związane z nim zachowania są uzależnione od równowagi między pobudzeniem i hamowaniem seksualnym. Cynthia Graham z Uniwersytetu Southampton porównuje działanie tych dwóch ośrodków do podzespołów samochodu – układu napędowego i hamulcowego¹⁰. Na SES składa się wszystko to, co nas podnieca i rozpala namiętność, na przykład pociąg do partnerki lub partnera, określona część ciała, fantazje, wspomnienie upojnego zbliżenia, dotyk w strefie erogennej, szczególne zachowania seksualne (jak pieszczoty oralne), świadomość własnej atrakcyjności i bycia obiektem pożądania. (Czasami przyczyna niedopasowania libido polega na tym, że partnerzy nie ulegają takim samym podnietom – dosyć często coś, co kręci jedno z nich, może zniechęcać drugie).
Oprócz układu napędowego mamy również układ hamulcowy (SIS), który składa z tego wszystkiego, co gasi w nas żar namiętności, na przykład zmęczenie, przejedzenie, złość na partnera lub partnerkę, niepokój związany z jakimś aspektem seksu lub następstwa jakiegoś traumatycznego przeżycia. (Jedna z komplikacji zagrażających długotrwałym związkom polega na tym, że z biegiem czasu przybywa inhibitorów, podniety zaczynają tracić swój erotyczny potencjał, a niekiedy od samego początku system hamowania góruje nad systemem pobudzania). Edukatorka seksualna Emily Nagoski, która rozwinęła i spopularyzowała koncepcję modelu podwójnego sterowania, napisała w swojej książce, że „pobudzenie seksualne jest procesem, który jednocześnie uruchamia włączniki i dezaktywuje wyłączniki”¹¹.
Żeby dobrze się spisać
Skoro już mowa o wyłącznikach, Masters i Johnson stworzyli pojęcie „perspektywy widza” (_spectatoring_) odnoszące się do pewnego zachowania, które polega na obserwowaniu siebie podczas uprawiania seksu kosztem skupienia uwagi na doznaniach zmysłowych i przeżywania bliskości z drugą osobą¹². Seks staje się spektaklem, w którym jednocześnie występujemy na scenie i siedzimy na widowni. W efekcie jesteśmy nieobecni i nie możemy w pełni dać się ponieść namiętności. Za takim zachowaniem stoją obawy o własną wydajność, które bardzo często działają jako „seksualny hamulec”, tłumiąc pożądanie i pozbawiając nas przyjemności. Ich źródłem są zazwyczaj negatywny obraz własnego ciała, urazy, zahamowania i tarcia między partnerami. W Części V zaprezentuję kilka metod radzenia sobie z tremą seksualną.
Jeszcze trochę o hamulcach
Jak wynika z mojego doświadczenia, lista inhibitorów seksualnych często bywa znacznie dłuższa niż lista podniet. Na przykład moja pacjentka Rachel do czynników wzmagających pożądanie zalicza poczucie własnej atrakcyjności, francuskie pocałunki, zapach swojej żony i sprośne słowa. Niestety na tym się nie kończy. Rzeczy, które wywołują odwrotny efekt, jest dużo więcej – czuje się zmęczona i gruba, przypomina sobie o tysiącach spraw do załatwienia, pies wchodzi do łóżka, jej żona skupia się na swoim orgazmie, a w głowie tłuką się jej przeróżne myśli. Wszystko to sprawia, że podniety tracą moc i Rachel nie może się rozbudzić seksualnie, dlatego musi stworzyć odpowiedni erotyczny klimat oraz skrypt seksualny, w którym nie ma miejsca na tyle inhibitorów. W przypadku kogoś innego lepszym rozwiązaniem byłoby zwiększenie liczby podniet i wzmożenie namiętności, ale każdy z nas jest zaprogramowany inaczej.