- nowość
- W empik go
Osobliwe mity Wieków Średnich. Curious Myths Of The Middle Ages - ebook
Osobliwe mity Wieków Średnich. Curious Myths Of The Middle Ages - ebook
Odkryj fascynujący świat średniowiecznych wierzeń i legend dzięki książce Sabine'a Baring-Goulda, która przenosi czytelnika w mroczne i tajemnicze zakamarki historii. "Osobliwe mity Wieków Średnich" to wyjątkowy zbiór najciekawszych mitów, które od wieków inspirowały i intrygowały ludzi, opowiedzianych zarówno w wersji polskiej, jak i angielskiej. W tomie znajdziesz legendy o takich postaciach jak Żyd Wieczny Tułacz, Prezbiter Jan, czy Antychryst, a także historie o sprytnym zającu, rajskim ogrodzie i górze Wenus. Sabine Baring-Gould łączy badania historyczne z opowieściami, które od stuleci żyły w ludzkiej wyobraźni, tworząc bogatą mozaikę średniowiecznych wierzeń. Ta dwujęzyczna edycja pozwala zgłębiać fascynujące mity w obu językach, co czyni książkę doskonałym wyborem dla miłośników historii, literatury oraz osób uczących się języka angielskiego. Poznaj niezwykłe opowieści, które ukształtowały średniowieczną kulturę i nadal zachwycają swoją uniwersalnością.
Spis treści
MITY ŚREDNIOWIECZNE. Żyd Wieczny Tułacz. Prezbiter Jan. Różdżka. Siedmiu Śpiących z Efezu. Wilhelm Tell. Pies Gellert. Ogoniaści Ludzie. Antychryst i papieżyca Joanna. Człowiek na Księżycu. Sprytny zając. Góra Wenus. Fatalne liczby. Raj ziemski. MEDIÆVAL MYTHS. The Wandering Jew. Prester John. The Divining Rod. The Seven Sleepers of Ephesus. William Tell. The Dog Gellert. Tailed Men. Antichrist and Pope Joan. The Man in the Moon. The Crafty Hare. The Mountain of Venus.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-738-2 |
Rozmiar pliku: | 358 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Żyd Wieczny Tułacz.
Czy ktokolwiek, kto oglądał wspaniałe ilustracje Gustave'a Doré do tej szalonej legendy, może zapomnieć o wrażeniu, jakie wywarły one na jego wyobraźnię?
Nie odnoszę się do pierwszej ilustracji jako uderzającej, gdzie żydowski szewc odmawia pozwolenia, aby dźwigający krzyż Zbawiciel spoczął na chwilę na progu jego domu i przyjmuje z pogardą wyrok, aby wędrować niespokojnie aż do Drugiego Przyjścia tego samego Odkupiciela. Ale odnoszę się raczej do drugiej, która przedstawia Żyda, po upływie wieków, pochylonego pod ciężarem przekleństwa, znoszonego nieustannym trudem, znużonego nieustanną podróżą, brnącego dalej przy ostatnich światłach wieczoru, gdy bezpromienna noc nieustającego deszczu jest czołgając się, po wyboistej ścieżce między ociekającymi krzakami; i nagle natyka się na przydrożny krucyfiks, na który pada biały blask odchodzącego światła dziennego, by rzucić go w przerażającą ulgę na tle czarnych jak smoła chmur deszczowych. Przez chwilę widzimy pracę umysłu nieszczęsnego szewca. Czujemy, że przypomina sobie tragedię pierwszego Wielkiego Piątku, a jego głowa zwisa coraz ciężej na piersi, gdy przypomina sobie swoją rolę w tej strasznej katastrofie.
A może bardziej niezwykły jest inny przykład, w którym wędrowiec znajduje się pośród Alp, na skraju odrażającej przepaści, i widząc w poskręcanych gałęziach sosen nieustającą scenę Drogi Krzyżowej, zostaje wciągnięty w tę czarną otchłań w poszukiwaniu odpoczynku – gdy nagle z mroku wyłania się anioł z mieczem płomieni wirującym we wszystkich kierunkach, oddalając go od tego, co dla niego byłoby prawdziwym Rajem, od odpoczynku Śmierci?
Albo ta ostatnia scena, gdy rozbrzmiewa trąba, a ziemia drży aż po fundamenty, ogień bucha przez pęknięcia w jej powierzchni, a martwi łączą się ciało do ciała, i kość do kości, i mięsień do mięśnia — wtedy zmęczony człowiek siada i zdejmuje buty! Dziwne widoki są wokół niego, on ich nie widzi; dziwne dźwięki atakują jego uszy, on słyszy tylko jeden — dźwięk trąbki, który daje mu sygnał, aby zaprzestał swoich wędrówek i dał odpocząć zmęczonym stopom.
Mogę zatrzymać się nad tymi szlachetnymi drzeworytami i nauczyć się z nich czegoś nowego za każdym razem, gdy je studiuję; są to poematy obrazkowe pełne ukrytych głębi myśli. A teraz przejdźmy do historii tego najbardziej ekscytującego ze wszystkich średniowiecznych mitów, jeśli mitu.
Jeśli to mit, mówię, bo któż może powiedzieć na pewno, że nie jest prawdą? „Zaprawdę powiadam wam: Są niektórzy z tych, co tu stoją, którzy nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego w królestwie swoim” (Mat. XVI. 28. Marek IX. 1) to słowa naszego Pana, które trudno mi odnieść do zniszczenia Jerozolimy, jak tłumaczą to komentatorzy, aby uniknąć trudności. To, że niektórzy dożyli zniszczenia Jerozolimy, nie było zbyt zaskakujące i nie wymagało stanowczego „Zaprawdę”, którego Chrystus używał tylko wtedy, gdy mówił o czymś szczególnie uroczystym lub tajemniczym.
Poza tym relacja św. Łukasza wyraźnie odnosi przyjście w królestwie do Sądu, gdyż powiedzenie brzmi następująco: „Ktokolwiek by się wstydził Mnie i słów moich, tego Syn Człowieczy będzie się wstydził, gdy przyjdzie w chwale swojej i Ojca swego, i aniołów świętych. Lecz zaprawdę powiadam wam, że są niektórzy z tych, co tu stoją, którzy nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże”. (Łukasz IX).
Myślę, że nie może być wątpliwości w umyśle osoby bez uprzedzeń, że słowa naszego Pana rzeczywiście oznaczają, że ktoś lub więcej z żyjących wówczas nie umrze, dopóki On nie przyjdzie ponownie. Nie chcę nalegać na dosłowne znaczenie, ale twierdzę, że nie ma nieprawdopodobieństwa, aby słowa naszego Pana spełniły się co do joty. To, że okoliczność ta nie została odnotowana w Ewangeliach, nie jest dowodem na to, że nie miała miejsca, ponieważ wyraźnie powiedziano nam: „Wiele innych znaków uczynił Jezus wobec swoich uczniów, które nie są spisane w tej księdze”; (Jan XXX) I znowu: „Jezus uczynił wiele innych rzeczy, które gdyby je napisać po kolei, sądzę, że Nawet sam świat nie pomieściłby ksiąg, które należałoby napisać”. (Jan 25)
Możemy również pamiętać o tajemniczych świadkach, którzy mają się pojawić w ostatnich, pełnych wydarzeń dniach historii świata i dać świadectwo prawdzie Ewangelii przed antychrześcijańskim światem. Często przypuszczano, że jednym z nich jest św. Jan Ewangelista, o którym Chrystus powiedział Piotrowi: „Jeśli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego?”
Jednakże dowody historyczne, na których opiera się ta opowieść, są zbyt skąpe, abyśmy mogli przyznać, że jest czymś więcej niż tylko mitem. Imiona i okoliczności związane z Żydem i jego zagładą różnią się w każdej relacji, a jedynym punktem, co do którego wszystkie są zgodne, jest to, że taka jednostka istnieje w stanie nieśmiertelności, wędrując po powierzchni ziemi, szukając odpoczynku i nie znajdując go.
Najwcześniejsza zachowana wzmianka o Żydzie Wiecznym Wiecznym Tułaczu znajduje się w księdze kronik opactwa St. Albans, którą przepisał i kontynuował Matthew Paris. Zapisuje on, że w rok 1228, „pewien Arcybiskup Armenii Większej przybył na pielgrzymkę do Anglii, aby zobaczyć relikwie świętych i odwiedzić święte miejsca w królestwie, tak jak to czynił w innych; przedstawił również listy polecające od Jego Świątobliwości Papieża do zakonników i prałatów kościołów, w których nakazano im przyjąć go i ugościć z należytym szacunkiem i honorem. Po przybyciu przybył do St. Albans, gdzie został przyjęty z całym szacunkiem przez opata i mnichów; i w tym miejscu, będąc zmęczonym podróżą, pozostał kilka dni, aby odpocząć on i jego zwolennicy, i odbyła się rozmowa między nim a mieszkańcami klasztoru za pośrednictwem ich tłumaczy, podczas której zadał wiele pytań dotyczących religii i praktyk religijnych w tym kraju i opowiedział wiele dziwnych rzeczy dotyczących krajów Wschodu. W trakcie rozmowy zapytano go, czy kiedykolwiek widział lub słyszał cokolwiek o Józefie, człowieku, o którym wiele mówiono na świecie, który był obecny, gdy cierpiał nasz Pan, i rozmawiał z Nim, a który nadal żyje, dając dowód wiary chrześcijańskiej; na co rycerz ze swojej świty, będący jego tłumaczem, odpowiedział po francusku: „Mój pan dobrze zna tego człowieka i na krótko przed tym, jak udał się do krajów zachodnich, wspomniany Józef jadł przy stole mojego pana, arcybiskupa Armenii, i często go widywał i rozmawiał z nim”.
„Zapytano go wtedy, co zaszło między Chrystusem a wspomnianym Józefem; na co odpowiedział: „W czasie męki Jezusa Chrystusa został On pojmany przez Żydów i zaprowadzony do sali sądowej przed namiestnika Piłata, aby został przez niego osądzony na podstawie oskarżenia Żydów; a Piłat, nie znajdując żadnej winy, za którą mógłby Go skazać na śmierć, rzekł do nich: „Weźcie Go i osądźcie według waszego prawa”; jednak okrzyki Żydów nasiliły się, na ich prośbę uwolnił im Barabasza, a Jezusa wydał im na ukrzyżowanie. Kiedy więc Żydzi wywlekali Jezusa i dotarli do drzwi, Cartaphilus, odźwierny sali w służbie Piłata, gdy Jezus wychodził przez drzwi, bezbożnie uderzył Go ręką w plecy i powiedział szyderczo: „Idź szybciej, Jezu, idź szybciej; dlaczego się ociągasz?” A Jezus, spojrzawszy na niego z surowym obliczem, powiedział mu: „Ja idę, a ty czekaj, aż wrócę”. I zgodnie z tym, co powiedział nasz Pan, ten Cartaphilus wciąż czeka na Jego powrót. W czasie cierpienia naszego Pana miał trzydzieści lat, a gdy osiągnie wiek stu lat, zawsze wraca do tego samego wieku, w którym był, gdy cierpiał nasz Pan. Po śmierci Chrystusa, gdy wiara katolicka zyskała na znaczeniu, ten Cartaphilus został ochrzczony przez Ananiasza (który ochrzcił również Apostoła Pawła) i został nazwany Józefem. Mieszka w jednej lub dwóch dywizjach Armenii i w różnych krajach wschodnich, spędzając czas wśród biskupów i innych prałatów Kościoła; jest człowiekiem świętej konwersacji i religijnym; człowiekiem małomównym i bardzo ostrożnym w swoim zachowaniu; ponieważ w ogóle nie mówi, chyba że jest pytany przez biskupów i zakonników; a następnie opowiada o wydarzeniach z dawnych czasów i mówi o tym, co wydarzyło się podczas cierpienia i zmartwychwstania naszego Pana, a także o świadkach zmartwychwstania, mianowicie o tych, którzy zmartwychwstali z Chrystusem i weszli do miasta świętego, i ukazał się ludziom. Opowiada także o wyznaniu wiary Apostołów, ich separacji i głoszeniu. I wszystko to opowiada bez uśmiechu lub lekkomyślności rozmowy, jako ktoś, kto jest dobrze wyćwiczony w smutku i bojaźni Bożej, zawsze wyczekując z lękiem przyjścia Jezusa Chrystusa, aby na Sądzie Ostatecznym nie znalazł w gniewie tego, którego, gdy szedł na śmierć, sprowokował do sprawiedliwej zemsty. Liczni ludzie przychodzili do niego z różnych stron świata, ciesząc się jego towarzystwem i rozmową; i im, jeśli są ludźmi z autorytetem, wyjaśnia wszystkie wątpliwości dotyczące spraw, o które jest przesłuchiwany. Odrzuca wszystkie dary, które mu się oferuje, zadowalając się skromnym jedzeniem i ubraniem.'”
W tym samym czasie Philip Mouskes, późniejszy biskup Tournay, napisał swoją rymowaną kronikę (1242), która zawiera podobną opowieść o Żydzie, zaczerpniętą od tego samego ormiańskiego prałata:
“Adonques vint un arceveskes
De çà mer, plains de bonnes tèques
Par samblant, et fut d’Armenie,”.....................Prezbiter Jan.
W połowie XII wieku w Europie krążyła pogłoska, że w Azji panuje potężny chrześcijański cesarz, prezbiter Johannes. W krwawej walce złamał on potęgę muzułmanów i był gotowy przyjść z pomocą krzyżowcom. W Europie zapanowała wielka radość, gdyż ostatnio wieści ze Wschodu były ponure i przygnębiające, potęga niewiernych wzrosła, przytłaczające masy ludzi zostały wystawione na pole walki przeciwko rycerskości chrześcijaństwa i odczuwano, że krzyż musi ustąpić przed odrażającym półksiężycem.
Wiadomość o sukcesie Kapłana-Króla otworzyła drzwi nadziei przygnębionemu chrześcijaninowi świat. Papież Aleksander III postanowił natychmiast dokonać związku z tą tajemniczą postacią i 27 września 1177 r. napisał do niego list, który powierzył swojemu lekarzowi Filipowi, aby ten osobiście go dostarczył.
Filip rozpoczął swoją ambasadę, ale nigdy nie wrócił. Podboje Tschengis-Chana ponownie przyciągnęły wzrok chrześcijańskiej Europy na Wschód. Hordy mongolskie pędziły na zachód z niszczycielską zaciekłością; Rosja, Polska, Węgry i wschodnie prowincje Niemiec uległy lub cierpiały bardzo; a obawy innych narodów zostały obudzone, aby i one nie zaznały nieszczęścia mongolskiej inwazji. To Gog i Magog przyszli na rzeź, a czasy Antychrysta nadchodziły. Ale bitwa pod Legnicą zatrzymała ich w dalszej karierze, a Europa została uratowana.
Papież Innocenty IV postanowił nawrócić te dzikie hordy barbarzyńców i poddać je krzyżowi Chrystusa; dlatego wysłał wśród nich pewną liczbę misjonarzy dominikanów i franciszkanów, a poselstwa pokojowe odbywały się między papieżem, królem Francji i chanem Mogołów.
Rezultatem tych kontaktów ze Wschodem było to, że podróżnicy dowiedzieli się, jak fałszywe były powszechne wyobrażenia o potężnym cesarstwie chrześcijańskim istniejącym w Azji Środkowej. Wulgarne przesądy lub przekonania nie powinny być jednak podważane przez dowody, a lokalizacja monarchii została po prostu przeniesiona przez ludzi do Afryki i ustalili Abisynię, z pokazem prawdy, jako siedzibę słynnego Kapłana-Króla. Jednak niektórzy nadal wątpili. John de Plano Carpini i Marco Polo, chociaż uznawali istnienie chrześcijańskiego monarchy w Abisynii, to jednak dzielnie utrzymywali również, że Prester Jan, według powszechnej wiary, panuje w splendorze gdzieś w mrocznym Oriencie.
Zanim jednak przejdziemy do omówienia historii tej dziwnej bajki, warto będzie zapoznać się z różnymi opisami króla-kapłana i jego królestwa, jakie podają wczesnochrześcijańscy autorzy. Dzięki temu będziemy mogli lepiej ocenić wpływ, jaki mit ten wywarł na Europę.
Otto z Fryzyngi jest pierwszym autorem, który wspomina o monarchii Prestera Jana, którego znamy. Otto napisał kronikę do daty 1156 i opowiada, że w 1145 roku katolicki biskup Kabały odwiedził Europę, aby złożyć pewne skargi przed papieżem. Wspomniał o upadku Edessy, a także „oświadczył, że kilka lat temu pewien król i kapłan o imieniu Jan, który mieszka po drugiej stronie Persji i Armenii, na odległym Wschodzie, i który wraz ze wszystkimi swoimi ludźmi był chrześcijanami, chociaż należał do Kościoła nestoriańskiego, pokonał królewskich braci Samiardi, królów Medów i Persów, i zdobył Ekbatanę, ich stolicę i rezydencję. Wspomniani królowie spotkali się ze swoimi wojskami perskimi, medyjskimi i asyryjskimi i walczyli przez trzy kolejne dni, każda strona postanowiła raczej umrzeć niż uciekać. Prezbiter Jan, bo tak zwykli go nazywać, w końcu rozgromił Persów i po krwawej bitwie pozostał zwycięzcą. Po tym zwycięstwie wspomniany Jan spieszył na pomoc Kościołowi w Jerozolimie, ale jego wojsko, po dotarciu do Tygrysu, zostało powstrzymane przed przejściem z powodu braku łodzi i skierował swój marsz na północ, ponieważ słyszał, że rzeka jest tam pokryta lodem. W tym miejscu czekał wiele lat, spodziewając się surowego zimna; ale zimy okazały się niepomyślne, a surowość klimatu zabrała wielu żołnierzy, więc zmuszony był wycofać się do swojej ojczyzny. Król należy do rodziny Mędrców, o której mowa w Ewangelii, i rządzi tym samym ludem, którym dawniej rządzili Mędrcy; co więcej, jego sława i bogactwo są tak wielkie, że posługuje się wyłącznie szmaragdowym berłem.
„Podekscytowany przykładem swoich przodków, którzy przybyli, aby oddać cześć Chrystusowi w Jego kołysce, postanowił udać się do Jerozolimy, ale przeszkodziły mu w tym wyżej wymienione przyczyny”. (Otto, Ep. Frising., lib. VII. c. 33).
W tym samym czasie historia ta pojawia się w innych miejscach; tak więc nie możemy uważać Ottona za twórcę mitu. Słynny Majmonides nawiązuje do niego w fragmencie zacytowanym przez Joshuę Lorki, żydowskiego lekarza Benedykta XIII. Majmonides żył w latach 1135-1204. Fragment ten brzmi następująco: „Z listów Rambama (Majmonidesa), którego pamięć niech będzie błogosławiona, i z opowieści kupców, którzy odwiedzili krańce ziemi, wynika, że w tym czasie korzenie naszej wiary znajdują się w krainach Babel i Teman, gdzie dawno temu Jerozolima była wygnaniem; nie licząc tych, którzy mieszkają w krainie Paras (Persia) i Madaj (Media), wygnańców z Schomrom, których liczba wynosi piasek: niektórzy z nich są nadal pod jarzmem Parasa, którego Arabowie nazywają Wielkim Sułtanem; inni żyją w miejscu pod jarzmem obcego ludu... rządzonego przez chrześcijańskiego wodza, Preste-Cuana z imienia. Z nim zawarli pakt, a on z nimi; i jest to sprawa, co do której nie może być żadnych wątpliwości”.
Benjamin z Tudeli, inny Żyd, podróżował po Wschodzie w latach 1159–1173, przy czym ostatnia data to data jego śmierci. Spisał sprawozdanie ze swoich podróży i podaje w nim pewne informacje dotyczące mitycznego króla żydowskiego, który panował w najwyższym splendorze nad królestwem zamieszkanym wyłącznie przez Żydów, położonym gdzieś pośrodku rozległej pustyni. Około tego okresu pojawił się dokument, który wywołał ogromne poruszenie w całej Europie — list, tak! list od samej tajemniczej postaci do Manuela Komnena, cesarza Konstantynopola (1143–1180). Dokładnej daty tego niezwykłego listu nie można ustalić z całą pewnością, ale z pewnością pojawił się przed rokiem 1241, datą zakończenia kroniki Albericusa Trium Fontium. Ten Albericus opowiada, że w roku 1165 „Prezbiter Joannes, król Indii, wysłał swojego wspaniały list do różnych chrześcijańskich książąt, a szczególnie do Manuela z Konstantynopola i Fryderyka, cesarza rzymskiego”. Podobne listy zostały wysłane do Aleksandra III, Ludwika VII z Francji i króla Portugalii, o których wspominają kroniki i romanse, a które rzeczywiście zostały zamienione w rymy i śpiewane w całej Europie przez minstreli i truwerów. List brzmi następująco:—
„Jan, kapłan wszechmogącej mocy Boga i potęgi naszego Pana Jezusa Chrystusa, Króla Królów i Pana Panów, swemu przyjacielowi Emanuelowi, księciu Konstantynopola, przesyła pozdrowienie, życząc mu zdrowia, pomyślności i nieustającej łaski Bożej.
„Nasza Wysokość została poinformowana, że darzysz naszą Ekscelencję miłością i że wieści o naszej wielkości dotarły do ciebie. Ponadto usłyszeliśmy od naszego skarbnika, że raczyłeś przesłać nam kilka dzieł sztuki i interesujących przedmiotów, aby nasza Ekscelencja mogła być tym usatysfakcjonowana.
„Jako człowiek, przyjmuję to w dobrej mierze i nakazaliśmy naszemu skarbnikowi, aby w zamian wysłał ci kilka naszych artykułów.
„Teraz chcemy mieć pewność, że miejcie właściwą wiarę i we wszystkim przylgnijcie do Jezusa Chrystusa, naszego Pana, bo słyszeliśmy, że wasz dwór uważa was za boga, choć wiemy, że jesteście śmiertelni i poddani ludzkim słabościom... Gdybyście chcieli poznać wielkość i doskonałość naszej Wywyższonej Mości i ziemi poddanej naszemu berłu, to posłuchajcie i uwierzcie: — Ja, Prezbiter Johannes, Pan Panów, przewyższam wszystko pod niebem w cnocie, bogactwie i potędze; siedemdziesięciu dwóch królów płaci nam daninę... W trzech Indiach rządzi nasza Wspaniałość, a nasza ziemia rozciąga się poza Indie, gdzie spoczywa ciało świętego Apostoła Tomasza; sięga w stronę wschodu słońca nad pustkowiami i zmierza w stronę opuszczonego Babilonu w pobliżu wieży Babel. Siedemdziesiąt dwie prowincje, z których tylko kilka jest chrześcijańskich, służą nam. Każda ma własnego króla, ale wszystkie są nam daninami.
„Nasza ziemia jest domem słoni, dromaderów, wielbłądów, krokodyli, meta-collinarum, cametennus, tensevetes, dzikich osłów, białych i czerwonych lwów, białych niedźwiedzi, białych merules, świerszczy, gryfów, tygrysów, lami, hien, dzikich koni, dzikich wołów i dzikich ludzi, ludzi z rogami, jednookich, ludzi z oczami przed i po bokach, za nimi centaury, fauny, satyry, pigmeje, czterdziesto-łokciowi giganci, cyklopi i podobne kobiety; jest to również dom feniksa i niemal wszystkich żyjących zwierząt. Mamy podległych nam ludzi, którzy żywią się mięsem ludzi i przedwcześnie urodzonych zwierząt i nigdy nie boją się śmierci. Kiedy któryś z tych ludzi umiera, ich przyjaciele i krewni żarłocznie go zjadają, ponieważ uważają za swój główny obowiązek żucie ludzkiego mięsa. Ich imiona to Gog i Magog, Anie, Agit, Azenach, Fommeperi, Befari, Conei-Samante, Agrimandri, Vintefolei, Casbei, Alanei. Te i podobne narody zostały zamknięte za wysokimi górami przez Aleksandra Wielkiego, w kierunku Północy. Prowadzimy ich według naszego upodobania przeciwko naszym wrogom i ani człowiek, ani zwierzę nie zostaje niepożarte, jeśli nasza Wysokość udzieli wymaganego pozwolenia. A gdy wszyscy nasi wrogowie zostaną zjedzeni, wtedy powrócimy z naszymi zastępami do domu. Te przeklęte piętnaście narodów wybuchnie z czterech stron świata na końcu świata, w czasach Antychrysta, i zaleje wszystkie siedziby Świętych, jak również wielkie miasto Rzym, które, nawiasem mówiąc, jesteśmy gotowi dać naszemu synowi, który się narodzi, wraz z całą Italią, Niemcami, dwóch Galów, Brytanię i Szkocję. Damy mu także Hiszpanię i całą ziemię aż do lodowatego morza. Narody, o których wspomniałem, według słów proroka, nie ostoją się na sądzie z powodu swoich występnych praktyk, ale zostaną strawione na popiół przez ogień, który spadnie na nie z nieba.
„Nasza ziemia płynie miodem i przelewa się mlekiem. W jednym regionie nie rośnie żadne...................Różdżka.
W najodleglejszym okresie Rzymu laska była uważana za symbol władzy i autorytetu, a Pismo Święte używa jej w popularnym znaczeniu. Tak więc Dawid mówi: „Twoja laska i Twoja laska pocieszają mnie”; a Mojżesz dokonuje cudów przed faraonem, mając laskę jako symbol Boskiego posłannictwa. To jego laska stała się wężem, który zamienił wodę Egiptu w krew, który otworzył fale Morza Czerwonego i przywrócił je do ich poprzedniego poziomu, który „uderzył w skałę kamienną, tak że woda wytrysnęła obficie”. Laska Aarona odegrała rolę wróżbiarską w walce z książętami; złożona przed arką, zakwitła i wydała migdały. W tym przypadku nie mamy jej już jako symbolu władzy, ale jako środka do wróżenia woli Boga. I jako taka stała się podatna na nadużycia; tak Ozeasz gani wybrany lud za praktykowanie podobnych wróżb. „Mój lud pyta „On radzi u swych pni, a jego personel im oznajmia”. (Hos. IV. 12).
Długo przedtem Jakub wykorzystał rózgi w inny sposób, używając ich jako talizmanów, dzięki którym owce jego teścia rodziły łaciate i cętkowane jagnięta.
Rabdomancyę uznajemy za popularną formę wróżbiarstwa wśród Greków, a także wśród Rzymian. Cyceron w swoim „De Officiis” nawiązuje do niej. „Jeśli wszystko, co jest potrzebne do naszego pożywienia i utrzymania, dociera do nas za pomocą jakiejś boskiej rózgi, jak mówią ludzie, to każdy z nas, wolny od wszelkich trosk i kłopotów, może oddać się wyłącznie studiowaniu i nauce”.
Prawdopodobnie to właśnie do tej laski odnosi się aluzja do Enniusza jako poszukiwacza ukrytych skarbów, zacytowana w pierwszej księdze jego „De Divinatione”.
Według Wetraniusza Maura, Warron pozostawił satyrę na „Virgula divina”, która nie zachowała się. Tacyt mówi nam, że Germanie praktykowali pewien rodzaj wróżenia za pomocą rózg. „W tym celu ich metoda jest prosta. Odcinają rózgę z drzewa owocowego na kawałki i po rozróżnieniu ich różnymi znakami odrzucają je w białą tkaninę... Następnie kapłan trzykrotnie wyciąga każdy kawałek i wyjaśnia wyrocznię według znaków”. Ammianus Marcellinus mówi, że Alainowie używali rózgi z wikliny.
Czternaste prawo Frisonsów nakazywało, aby odkrycia morderstw dokonywano za pomocą różdżek używanych w kościele. Te różdżki należało położyć przed ołtarzem i na świętych relikwiach, po czym należało błagać Boga o wskazanie winowajcy. Nazywano to Losem Różdżek lub Tan-teen, Różdżką Różdżek.
Ale średniowiecze było datą pełnego rozwoju przesądu, a różdżka wróżbiarska była uważana za skuteczną w odkrywaniu ukrytych skarbów, żył metali szlachetnych, źródeł wody, kradzieży i morderstw. Pierwsza wzmianka o jej powszechnym użyciu wśród późniejszych pisarzy znajduje się w „Testamentum Novum”, lib. i. cap. 25, Bazylego Walentego, mnicha benedyktyńskiego z XV wieku. Bazyli mówi o powszechnej wierze i przyjęciu tego cennego narzędzia do odkrywania metali, które noszą robotnicy w kopalniach, albo przy pasie, albo w czapce. Mówi, że istnieje siedem nazw, pod którymi znana jest ta różdżka, i do jej doskonałości pod każdym tytułem poświęca rozdział swojej książki. Nazwy to: Boska Różdżka, Błyszcząca Różdżka, Skacząca Różdżka, Transcendentna Różdżka, Drżąca Różdżka, Zanurzająca Różdżka, Wyższa Różdżka. W swoim podziwu godnym traktacie o metalach Agricola mówi o różdżce w kategoriach lekceważenia; uważa jej użycie za relikt starożytnych form magicznych i mówi, że tylko niereligijni robotnicy używają jej w swoich poszukiwaniach metali. Goclenius jednak w swoim traktacie o cnocie roślin, dzielnie walczy o właściwości leszczynowej różdżki. Na co Roberti, flamandzki jezuita, rzuca się na niego zębami i pazurami, kwestionuje jego fakty, przytłacza go obelgami i szubienicą dla powszechnej kpiny. Andreas Libavius, pisarz, którego cytowałem już w moim artykule o Żydzie Wiecznym Tułaczu, przeprowadził serię eksperymentów z leszczynową różdżką wróżbiarską i doszedł do wniosku, że w powszechnym przekonaniu jest prawda. Jezuita Kircher „eksperymentował także kilkakrotnie z drewnianymi prętami, które uznano za sympatyczne w stosunku do niektórych metali, umieszczając je na delikatnych sworzniach w równowadze; ale nigdy nie obracały się przy zbliżaniu się metalu” (De Arte Magnetica). Jednakże podobny ciąg eksperymentów nad wodą skłoniły go do przypisywania lasce mocy wskazywania podziemnych źródeł i cieków wodnych; „Nie twierdziłbym tego”, mówi, „gdybym nie udowodnił tego faktu na podstawie własnego doświadczenia”.
Dechales, inny jezuita, autor traktatu o naturalnych źródłach i ogromnego tomu zatytułowanego „Mundus Mathematicus”, oświadczył w tym ostatnim dziele, że żaden sposób odkrywania źródeł nie jest równy różdżce; i cytuje swojego przyjaciela, który z leszczynową różdżką w ręku mógł odkrywać źródła z najwyższą precyzją i łatwością, a także mógł nakreślić na powierzchni ziemi przebieg podziemnego przewodu. Inny pisarz, Saint-Romain, w swoim „Science dégagée des Chimères de l'École”, wykrzykuje: „Czyż nie jest zadziwiające widzieć, jak pręt, który jest mocno trzymany w rękach, wygina się i obraca widocznie w kierunku wody lub metalu, z większą lub mniejszą szybkością, w zależności od tego, czy metal lub woda są blisko, czy daleko od powierzchni!”
W 1659 roku jezuita Gaspard Schott pisze, że pręt jest używany w każdym mieście Niemiec i że często widział, jak używano go do odkrywania ukrytych skarbów. „Z największą starannością” – dodaje – „badałem kwestię, czy laska leszczynowa miała jakąkolwiek sympatię do złota i srebra, i czy jakaś naturalna właściwość wprawiła ją w ruch. W podobny sposób sprawdziłem, czy pierścień z metalu, zawieszony na nici pośrodku kubka i który wybija godziny, jest poruszany przez podobną siłę. Stwierdziłem, że efekty te mogły powstać jedynie z oszustwa trzymających laskę lub wahadło, lub, być może, z jakiegoś diabolicznego impulsu, lub, co jest bardziej prawdopodobne, ponieważ wyobraźnia wprawia rękę w ruch.”
Sieur le Royer, prawnik z Rouen, w 1674 r. opublikował swój „Traité du Bâton universel”, w którym opisuje proces przeprowadzony przy użyciu rózgi w obecności ojca Jeana François, który wyśmiał tę operację w swoim traktacie o nauce o wodach, opublikowanym w Rennes w 1655 r., a który przekonał bluźniercę boskiej różdżki. Le Royer zaprzecza jej mocy wskazywania przestępców, którą powszechnie jej przypisywano, a którą bez wahania twierdził Debrio w swoim „Disquisitio Magica”.
A teraz przybliża mi się niezwykła historia Jacques’a Aymara, który zwrócił uwagę Europy na cudowne właściwości wróżbiarskie pręt. Przedstawię historię tego człowieka w całości, ponieważ taka relacja jest konieczna ze względu na okaleczone wersje, które widziałem w artykułach w angielskich magazynach, które podążają za przykładem pani Crowe, która opowiada o wcześniejszej części kariery tego oszusta, ale nic nie wspomina o jego demaskacji i upadku.
5 lipca 1692 roku, około dziesiątej wieczorem, pewien sprzedawca wina z Lyonu i jego żona zostali zamordowani w piwnicy...............MEDIÆVAL MYTHS.
The Wandering Jew.
WHO, that has looked on Gustave Doré’s marvellous illustrations to this wild legend, can forget the impression they made upon his imagination?
I do not refer to the first illustration as striking, where the Jewish shoemaker is refusing to suffer the cross-laden Savior to rest a moment on his door-step, and is receiving with scornful lip the judgment to wander restless till the Second Coming of that same Redeemer. But I refer rather to the second, which represents the Jew, after the lapse of ages, bowed beneath the burden of the curse, worn with unrelieved toil, wearied with ceaseless travelling, trudging onward at the last lights of evening, when a rayless night of unabating rain is creeping on, along a sloppy path between dripping bushes; and suddenly he comes over against a wayside crucifix, on which the white glare of departing daylight falls, to throw it into ghastly relief against the pitch-black rain-clouds. For a moment we see the working of the miserable shoemaker’s mind. We feel that he is recalling the tragedy of the first Good Friday, and his head hangs heavier on his breast, as he recalls the part he had taken in that awful catastrophe.
Or, is that other illustration more remarkable, where the wanderer is amongst the Alps, at the brink of a hideous chasm; and seeing in the contorted pine-branches the ever-haunting scene of the Via Dolorosa, he is lured to cast himself into that black gulf in quest of rest,—when an angel flashes out of the gloom with the sword of flame turning every way, keeping him back from what would be to him a Paradise indeed, the repose of Death?
Or, that last scene, when the trumpet sounds and earth is shivering to its foundations, the fire is bubbling forth through the rents in its surface, and the dead are coming together flesh to flesh, and bone to bone, and muscle to muscle—then the weary man sits down and casts off his shoes! Strange sights are around him, he sees them not; strange sounds assail his ears, he hears but one—the trumpet-note which gives the signal for him to stay his wanderings and rest his weary feet.
I can linger over those noble woodcuts, and learn from them something new each time that I study them; they are picture-poems full of latent depths of thought. And now let us to the history of this most thrilling of all mediæval myths, if a myth.
If a myth, I say, for who can say for certain that it is not true? “Verily I say unto you, There be some standing here, which shall not taste of death till they see the Son of Man coming in His kingdom,” are our Lord’s words, which I can hardly think apply to the destruction of Jerusalem, as commentators explain it to escape the difficulty. That some should live to see Jerusalem destroyed was not very surprising, and hardly needed the emphatic Verily which Christ only used when speaking something of peculiarly solemn or mysterious import.
Besides, St. Luke’s account manifestly refers the coming in the kingdom to the Judgment, for the saying stands as follows: “Whosoever shall be ashamed of Me, and of My words, of him shall the Son of Man be ashamed, when He shall come in His own glory, and in His Father’s, and of the holy angels. But I tell you of a truth, there be some standing here, which shall not taste of death till they see the kingdom of God.”
There can, I think, be no doubt in the mind of an unprejudiced person that the words of our Lord do imply that some one or more of those then living should not die till He came again. I do not mean to insist on the literal signification, but I plead that there is no improbability in our Lord’s words being fulfilled to the letter. That the circumstance is unrecorded in the Gospels is no evidence that it did not take place, for we are expressly told, “Many other signs truly did Jesus in the presence of His disciples, which are not written in this book;” and again, “There are also many other things which Jesus did, the which, if they should be written every one, I suppose that even the world itself could not contain the books that should be written.”
We may remember also the mysterious witnesses who are to appear in the last eventful days of the world’s history and bear testimony to the Gospel truth before the antichristian world. One of these has been often conjectured to be St. John the Evangelist, of whom Christ said to Peter, “If I will that he tarry till I come, what is that to thee?”
The historical evidence on which the tale rests is, however, too slender for us to admit for it more than the barest claim to be more than myth. The names and the circumstances connected with the Jew and his doom vary in every account, and the only point upon which all coincide is, that such an individual exists in an undying condition, wandering over the face of the earth, seeking rest and finding none.
The earliest extant mention of the Wandering Jew is to be found in the book of the chronicles of the Abbey of St. Albans, which was copied and continued by Matthew Paris. He records that in the year 1228, “a certain Archbishop of Armenia the Greater came on a pilgrimage to England to see the relics of the saints, and visit the sacred places in the kingdom, as he had done in others; he also produced letters of recommendation from his Holiness the Pope, to the religious and the prelates of the churches, in which they were enjoined to receive and entertain him with due reverence and honor. On his arrival, he came to St. Albans, where he was received with all respect by the abbot and the monks; and at this place, being fatigued with his journey, he remained some days to rest himself and his followers, and a conversation took place between him and the inhabitants of the convent, by means of their interpreters, during which he made many inquiries relating to the religion and religious observances of this country, and told many strange things concerning the countries of the East. In the course of conversation he was asked whether he had ever seen or heard any thing of Joseph, a man of whom there was much talk in the world, who, when our Lord suffered, was present and spoke to Him, and who is still alive, in evidence of the Christian faith; in reply to which, a knight in his retinue, who was his interpreter, replied, speaking in French, ‘My lord well knows that man, and a little before he took his way to the western countries, the said Joseph ate at the table of my lord the Archbishop of Armenia, and he has often seen and conversed with him.’
“He was then asked about what had passed between Christ and the said Joseph; to which he replied, ‘At the time of the passion of Jesus Christ, He was seized by the Jews, and led into the hall of judgment before Pilate, the governor, that He might be judged by him on the accusation of the Jews; and Pilate, finding no fault for which he might sentence Him to death, said unto them, “Take Him and judge Him according to your law;” the shouts of the Jews, however, increasing, he, at their request, released unto them Barabbas, and delivered Jesus to them to be crucified. When, therefore, the Jews were dragging Jesus forth, and had reached the door, Cartaphilus, a porter of the hall in Pilate’s service, as Jesus was going out of the door, impiously struck Him on the back with his hand, and said in mockery, “Go quicker, Jesus, go quicker; why do you loiter?” and Jesus, looking back on him with a severe countenance, said to him, “I am going, and you shall wait till I return.” And according as our Lord said, this Cartaphilus is still awaiting His return. At the time of our Lord’s suffering he was thirty years old, and when he attains the age of a hundred years, he always returns to the same age as he was when our Lord suffered. After Christ’s death, when the Catholic faith gained ground, this Cartaphilus was baptized by Ananias (who also baptized the Apostle Paul), and was called Joseph. He dwells in one or other divisions of Armenia, and in divers Eastern countries, passing his time amongst the bishops and other prelates of the Church; he is a man of holy conversation, and religious; a man of few words, and very circumspect in his behavior; for he does not speak at all unless when questioned by the bishops and religious; and then he relates the events of olden times, and speaks of things which occurred at the suffering and resurrection of our Lord, and of the witnesses of the resurrection, namely, of those who rose with Christ, and went into the holy city, and appeared unto men. He also tells of the creed of the Apostles, and of their separation and preaching. And all this he relates without smiling, or levity of conversation, as one who is well practised in sorrow and the fear of God, always looking forward with dread to the coming of Jesus Christ, lest at the Last Judgment he should find him in anger whom, when on his way to death, he had provoked to just vengeance. Numbers came to him from different parts of the world, enjoying his society and conversation; and to them, if they are men of authority, he explains all doubts on the matters on which he is questioned.......................Prester John.
ABOUT the middle of the twelfth century, a rumor circulated through Europe that there reigned in Asia a powerful Christian Emperor, Presbyter Johannes. In a bloody fight he had broken the power of the Mussulmans, and was ready to come to the assistance of the Crusaders. Great was the exultation in Europe, for of late the news from the East had been gloomy and depressing, the power of the infidel had increased, overwhelming masses of men had been brought into the field against the chivalry of Christendom, and it was felt that the cross must yield before the odious crescent.
The news of the success of the Priest-King opened a door of hope to the desponding Christian world. Pope Alexander III. determined at once to effect a union with this mysterious personage, and on the 27th of September, 1177, wrote him a letter, which he intrusted to his physician, Philip, to deliver in person.
Philip started on his embassy, but never returned. The conquests of Tschengis-Khan again attracted the eyes of Christian Europe to the East. The Mongol hordes were rushing in upon the west with devastating ferocity; Russia, Poland, Hungary, and the eastern provinces of Germany, had succumbed, or suffered grievously; and the fears of other nations were roused lest they too should taste the misery of a Mongolian invasion. It was Gog and Magog come to slaughter, and the times of Antichrist were dawning. But the battle of Liegnitz stayed them in their onward career, and Europe was saved.
Pope Innocent IV. determined to convert these wild hordes of barbarians, and subject them to the cross of Christ; he therefore sent among them a number of Dominican and Franciscan missioners, and embassies of peace passed between the Pope, the King of France, and the Mogul Khan.
The result of these communications with the East was, that the travellers learned how false were the prevalent notions of a mighty Christian empire existing in Central Asia. Vulgar superstition or conviction is not, however, to be upset by evidence, and the locality of the monarchy was merely transferred by the people to Africa, and they fixed upon Abyssinia, with a show of truth, as the seat of the famous Priest-King. However, still some doubted. John de Plano Carpini and Marco Polo, though they acknowledged the existence of a Christian monarch in Abyssinia, yet stoutly maintained as well that the Prester John of popular belief reigned in splendor somewhere in the dim Orient.
But before proceeding with the history of this strange fable, it will be well to extract the different accounts given of the Priest-King and his realm by early writers; and we shall then be better able to judge of the influence the myth obtained in Europe.
Otto of Freisingen is the first author to mention the monarchy of Prester John with whom we are acquainted. Otto wrote a chronicle up to the date 1156, and he relates that in 1145 the Catholic Bishop of Cabala visited Europe to lay certain complaints before the Pope. He mentioned the fall of Edessa, and also “he stated that a few years ago a certain King and Priest called John, who lives on the farther side of Persia and Armenia, in the remote East, and who, with all his people, were Christians, though belonging to the Nestorian Church, had overcome the royal brothers Samiardi, kings of the Medes and Persians, and had captured Ecbatana, their capital and residence. The said kings had met with their Persian, Median, and Assyrian troops, and had fought for three consecutive days, each side having determined to die rather than take to flight. Prester John, for so they are wont to call him, at length routed the Persians, and after a bloody battle, remained victorious. After which victory the said John was hastening to the assistance of the Church at Jerusalem, but his host, on reaching the Tigris, was hindered from passing, through a deficiency in boats, and he directed his march North, since he had heard that the river was there covered with ice. In that place he had waited many years, expecting severe cold; but the winters having proved unpropitious, and the severity of the climate having carried off many soldiers, he had been forced to retreat to his own land. This king belongs to the family of the Magi, mentioned in the Gospel, and he rules over the very people formerly governed by the Magi; moreover, his fame and his wealth are so great, that he uses an emerald sceptre only.
“Excited by the example of his ancestors, who came to worship Christ in his cradle, he had proposed to go to Jerusalem, but had been impeded by the above-mentioned causes.”
At the same time the story crops up in other quarters; so that we cannot look upon Otto as the inventor of the myth. The celebrated Maimonides alludes to it in a passage quoted by Joshua Lorki, a Jewish physician to Benedict XIII. Maimonides lived from 1135 to 1204. The passage is as follows: “It is evident both from the letters of Rambam (Maimonides), whose memory be blessed, and from the narration of merchants who have visited the ends of the earth, that at this time the root of our faith is to be found in the lands of Babel and Teman, where long ago Jerusalem was an exile; not reckoning those who live in the land of Paras and Madai, of the exiles of Schomrom, the number of which people is as the sand: of these some are still under the yoke of Paras, who is called the Great-Chief Sultan by the Arabs; others live in a place under the yoke of a strange people ... governed by a Christian chief, Preste-Cuan by name. With him they have made a compact, and he with them; and this is a matter concerning which there can be no manner of doubt.”
Benjamin of Tudela, another Jew, travelled in the East between the years 1159 and 1173, the last being the date of his death. He wrote an account of his travels, and gives in it some information with regard to a mythical Jew king, who reigned in the utmost splendor over a realm inhabited by Jews alone, situate somewhere in the midst of a desert of vast extent. About this period there appeared a document which produced intense excitement throughout Europe—a letter, yes! a letter from the mysterious personage himself to Manuel Comnenus, Emperor of Constantinople (1143-1180). The exact date of this extraordinary epistle cannot be fixed with any certainty, but it certainly appeared before 1241, the date of the conclusion of the chronicle of Albericus Trium Fontium. This Albericus relates that in the year 1165 “Presbyter Joannes, the Indian king, sent his wonderful letter to various Christian princes, and especially to Manuel of Constantinople, and Frederic the Roman Emperor.” Similar letters were sent to Alexander III., to Louis VII. of France, and to the King of Portugal, which are alluded to in chronicles and romances, and which were indeed turned into rhyme, and sung all over Europe by minstrels and trouvères. The letter is as follows:—
“John, Priest by the Almighty power of God and the Might of our Lord Jesus Christ, King of Kings, and Lord of Lords, to his friend Emanuel, Prince of Constantinople, greeting, wishing him health, prosperity, and the continuance of Divine favor.
“Our Majesty has been informed that you hold our Excellency in love, and that the report of our greatness has reached you. Moreover, we have heard through our treasurer that you have been pleased to send to us some objects of art and interest, that our Exaltedness might be gratified thereby.
“Being human, I receive it in good part, and we have ordered our treasurer to send you some of our articles in return.
“Now we desire to be made certain that you hold the right faith, and in all things cleave to Jesus Christ, our Lord, for we have...............