- promocja
- W empik go
Pastrami - ebook
Pastrami - ebook
Choć Malcolm XD jest najbardziej nieznanym człowiekiem w Polsce, jego debiutancka powieść robi furorę na rodzimym rynku literackim. Pastrami to twór przeznaczony dla wszystkich „analogowych” odbiorców, którzy nie mieli okazji zapoznać się z internetową twórczością Malcolma XD. To zbiór jego najlepszych past publikowanych na przestrzeni kilku ostatnich lat. Począwszy od kultowej historii starego – fanatyka wędkarstwa, pasty o Wojskach Obrony Terytorialnej w Borach Tucholskich czy tej o Patologu, Paulinie i psie, aż po historię familii Zawiślaków i… zupełnie nową, niepublikowaną dotąd pastę (z ilustracją autorstwa Małgorzaty Halber). Wszystko to poprzedzone słowem wstępnym Sylwii Chutnik i uzupełnione polifonią grafik stworzonych przez całkiem pokaźną grupę rysowników.
Nieważne przecież, czy czytamy coś w sieci, czy na papierze. Chodzi o poznawanie nowych obszarów wyobraźni – zarówno cudzej, jak i własnej.
Sylwia Chutnik
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-7451-4 |
Rozmiar pliku: | 3,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
22.08.2017
Wspominałem wam kiedyś, że jestem wielkim fanem turystyki rowerowej w wymiarze krajowym. W zeszłym tygodniu złożyło się tak, że podróżowałem w okolicach Torunia. Te wojaże zazwyczaj przebiegają mi bardzo sielankowo, aż do momentu, w którym dzwoni jakiś mój ziomek i mówi, że gdzieś jest jakaś inba i żebym przyjeżdżał – tak jak w lipcu nad morzem. Nie inaczej było i tym razem, dzwoni koleżka, co jest, czy tam był, harcerzem, że jest na akcji pod Chojnicami, bo tam jest kurwa klęska żywiołowa, cały powiat rozpierdolony i każde ręce do pracy się przydadzą, a słyszał, że ja jestem gdzieś w okolicy. Muszę zaznaczyć, że nie ma przypadku w tym, że znajomi do mnie dzwonią w takich sytuacjach, bo ja okazji na tego typu akcje nigdy nie przepuszczam, co zresztą nie raz wpędziło mnie w kłopoty. Co do tej klęski, to nie miałem zbyt wiele informacji, bo w czasie podróży nie mam zbytnio dostępu do mediów, tylko mi jakiś typ pod sklepem mówił, że gdzieś były jakieś wichury.
Ogólnie było tak, że w Borach Tucholskich przyszła megakurwaburza, połamało ileś tam tysięcy hektarów lasu, ludzi pozabijało, poniszczyło domy itd. Ten koleżka mi powiedział, że mam przyjeżdżać do miejscowości o nazwie Rytel i tam szukać jego albo jakiegoś Zbigniewa, co jest koordynatorem którejś tam ekipy – nie wiem zresztą, bo miałem słaby zasięg. Spod tego Torunia to miałem na miejsce akcji ponad 100 kilometrów, więc jako że na rowerze bym jechał z półtora dnia, to poleciałem po prostu na najbliższą stację benzynową i podbiłem do typa, co tankował dostawczaka.
PANIE KIEROWCO, GDZIE PAN JEDZIESZ, JA DO RYTLA MUSZĘ SZYBKO, BO TAM KATASTROFA, A JA MAM BYĆ WOLONTARIUSZEM, WEŹ MNIE PAN CHOCIAŻ KAWAŁEK PODRZUĆ.
MŁODY NIE MUSISZ TŁUMACZYĆ, ŁADUJ TEN ROWER, JA CIĘ NA SAMO MIEJSCE ZAWIOZĘ. JA TAM MAM CIOTKĘ, TAM JEST KURWA SYRIA!
Ten dostawczak to była chłodnia, a typ tak nią leciał, że byliśmy tam w nieco ponad pół godziny, aż mi wyroby mięsne pospadały ze skrzynek na rower xD. Po drodze mieliśmy takie widoki, że faktycznie się poczułem jak w Syrii, bo momentami to po kilka kilometrów były obszary, że kamień na kamieniu ani patyk na patyku nie został, rozpiździel totalny, ludzie potracili dorobek życia, a niekiedy to i życie.
Dojechaliśmy, dostawca mnie wyrzucił na jakiejś ulicy, zbiliśmy pionę i pojechał. Przypiąłem rower do płotu, idę szukać tego mojego ziomka harcerza albo tego słynnego Zbigniewa. W tej miejscowości rozstawiony kurwa sztab kryzysowy, wszędzie latają jacyś strażacy, harcerze, wojsko z ciężkim sprzętem – widać, że wszyscy poza mną doskonale wiedzą, co robią. Nagle mnie łapie jakiś typ w kamizelce odblaskowej
TO TY JESTEŚ OD TYCH PILARZY Z NADLEŚNICTWA?!
Jeszcze nie zdążyłem się zastanowić, kim w ogóle są pilarze, a on już sobie odpowiedział
KURWA CZŁOWIEKU, TO WSKAKUJ NA PAKĘ, BO JUŻ ODJEŻDŻAMY! STARE BOROWICE CIĄGLE ODCIĘTE OD ŚWIATA! LAS NA DRODZE!
i mi ściąga plecak i wrzuca na jakąś ciężarówkę wojskową, co stała obok, to – chcąc nie chcąc – też tam włażę, chociaż oszołomiony byłem, jakbym się piwa napił. Na górze siedziało już z 20 osób – strażacy, wolontariusze, żołnierze, typ jebnął w szoferkę, DAWAJ JEDZIEM, no i jedziemy.