Pierwsza książka abstynencka, która nie jest nudna - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
21 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz
laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony,
jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania
czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla
oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym
laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym
programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe
Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny
program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią
niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy
każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Pierwsza książka abstynencka, która nie jest nudna - ebook
Według Anny Micińskiej recenzje „ugruntowały złą sławę” Witkacego jako narkomana, ale zdradzają wszechstronną znajomość kontekstu kulturowego. Zebrane w jednym miejscu, opatrzone licznymi przypisami, są doskonałym uzupełnieniem lektury „Narkotyków” S.I. Witkiewicza.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64822-76-6 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiosną tego roku ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego książka niezwykle ważna dla miłośników twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza: Nikotyna – Alkohol – Kokaina – Peyotl – Morfina – Eter + Appendix + Niemyte dusze. Nie jest to pierwsze jej wydanie, bowiem w tym zestawieniu została opublikowana w 1975 roku oraz w 1993 w ramach Dzieł zebranych Witkacego, w opracowaniu Anny Micińskiej. Okładka obecnego wydania nawiązuje do pierwodruku pierwszej jego części z 1932 roku. Wtedy właśnie Witkacy opublikował Narkotyki pt. Nikotyna – Alkohol – Kokaina – Peyotl – Morfina – Eter + Appendix (sam Witkacy używał tytułu Narkotyki lub skrótu – N). Wydanie tego tekstu wraz z niepublikowaną w całości rozprawą Niemyte dusze to dzieło Anny Micińskiej i lepszego zabiegu edytorskiego nie mogła uczynić. Te dwa teksty bowiem tak ze sobą współgrają, że właściwie traktujemy je dziś jak jedność, choć pierwotnie i w zamierzeniu jednością nie były.
Zainteresowanych dodatkową wiedzą o losach wydań Narkotyków i Niemytych dusz odsyłam do not wydawniczych i aneksów z ostatniego wydania i poprzednich. Tu proponuję zapoznanie się z przedwojenną recepcją książki Witkacego.
2. Okładka wydania z 2016 r.
Anna Micińska w nocie do Narkotyków napisała skrótowo: „Recenzji z książki ukazało się niewiele (por.: K. Czachowski, «Czas» 1932, nr 155; I. Gelbardowa, «Droga» 1932, nr 11; B. Miciński, «Zet» 1932, nr 6; J. Wasowski, «Wiadomości Literackie» 1932, nr 32; K. L. Koniński, «Myśl Narodowa» 1933, nr 20). Choć w zasadzie życzliwe (Czachowski), a nawet entuzjastyczne (Miciński), wbrew oczekiwaniom Witkiewicza ugruntowały jedynie – jak się wydaje – jego złą sławę «narkomana», «sławę», z którą w popularnej legendzie jak dotąd na próżno walczy grono witkacologów”¹.
Niniejszym zapraszam do zapoznania się z tymi recenzjami (jak i z tymi, których Micińska nie uwzględniła), aby każdy mógł wyrobić sobie zdanie o poziomie przedwojennej krytyki oraz o tym, czy rzeczywiście – jak sugerowała Micińska – recenzje ugruntowały złą sławę Witkiewicza (albo – czy mogły jako takie być odczytane).
Na końcu szkicu zaś przedstawię informację o nieznanej recenzji Narkotyków, ale na tyle tajemniczej, że aż wątpliwe, czy istniejącej.Jako pierwszy recenzję opublikował 15 czerwca 1932 Bolesław Miciński² na łamach pisma „Zet” w artykule pt. Jutro NP! Na marginesie nowej książki Stanisława Ignacego Witkiewicza^():
„Jak tylko daleko sięga się w dzieje ludzkie, zawsze na jakieś «omamy narkotyczne» natrafić można. Widocznie świadomość doprowadzona do pewnego stopnia wyostrzenia nie mogła wprost znieść sama siebie wśród metafizycznej potworności Istnienia i czymś musiała łagodzić swoją własną perspikację” (s. 17)³.
„Ja, który byłem do pewnego stopnia idealnie w tym kierunku predysponowanym, przezwyciężyłem światopogląd «artystycznego zatracenia się w życiu» i to powinno być ostrzeżeniem dla młodych ludzi, których może skusić tego gatunku «usprawiedliwienie» «białych obłędów». Lepiej nie wykonać pewnej ilości pewnego gatunku zdeformowanych bohomazów, niż zatracić to, co jest w dzisiejszym człowieku jeszcze najistotniejszego – prawidłowo funkcjonujący intelekt” (s. 88–89)⁴.
3. Bolesław Miciński
Tadeusz Boy-Żeleński, omawiając twórczość dramatyczną St. I. Witkiewicza na łamach „Pologne Littéraire”, pisze: „Après la recente première de Varsovie ce fut un cri unanime – mais c’est un talent immense!”⁵.
Siła talentu St. I. Witkiewicza przełamała niechęć wychowanego na teatrze realistycznym społeczeństwa i uprzedzenia krytyki!
I. Zawiodą się ci, którzy w tej książce oprawionej w czarną, makabryczną okładkę i zaopatrzonej we frapujący tytuł szukać będą „mocnych wrażeń”, przeżywanych (jak to zwykle dzieje się w takich wypadkach) cudzym kosztem. Witkiewicz nie daje sposobności do sentymentalnego roztkliwiania się nad autorem opłakującym „tragedię swego życia”, nie przybiera swych, w dużej mierze osobistych, zwierzeń w „literacką” (brrr!) formę à la Claude Farrère⁶ ani w makabryczne straszności à la Ewers⁷.
Ostatnie „dziełko” St. I. Witkiewicza dalekie jest także od wszelkiego posmaczku belferskiej postawy, „zalecającej” się jałowym zestawieniem faktów i absolutną dezorientacją wobec całości Istnienia.
Witkiewicz pisze zawsze „na całego”, bo – „każdy powinien pisać jak najintensywniej, o ile go tylko stać, i to tak samo w subtelnościach, jak i w brutalnościach… przede wszystkim chodzi o natężenie, tak w anielstwie, jak i w diabelstwie”.
Twórczość jego wolną jest od narzuconych zwyczajowo utartych ograniczeń – „język jest rzeczą żywą – gdyby zawsze go uważano za mumię i myślano, że nic w nim zmienić nie wolno, to ładnie by wyglądała literatura, poezja, a nawet to kochane, przeklęte życie”⁸.
4. Claude Farrère
Bo przecież: „Chodzi o to, żeby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa…”⁹
Oczywiście, dla osobników nawykłych do myślenia kategoriami odbarwionych słów i żyjących jakby automatycznie w zupełnym oderwaniu od swej istoty, od poczucia swojego „ja”, twórczość Witkiewicza jest czymś obcym, niezrozumiałym, drażniącym. Będą stosować do niej swoje sądy i zawieszone w próżni kategoryjki pojęciowe, na próżno usiłując sklasyfikować i zamknąć w szufladkę, opatrzoną odpowiednią etykietką, twórczość Witkiewicza.
Sugestywna siła jego osoby przejawia się w każdym słowie, błahym na pozór dowcipie. Jest to wynik tej absolutnej jedności, która przejawia się w każdym drobiazgu t e g o n i e u s t a n n e g o k o n t a k t u z e s w o i m „J A”, które emanuje z wszelkiej czynności, z każdego odruchu. Dlatego każdy czyn St. I. Witkiewicza (jak np. zaprzestanie używania narkotyków), płynący z odsłoniętych głębin jego jaźni, wywiera na nas tak wielkie wrażenie.
Warunkiem kontaktu i bezpośredniego obcowania z twórczością Witkiewicza jest doznanie Dziwności Istnienia – „czemu ja jestem tym właśnie, a nie innym istnieniem, w tym miejscu nieskończonej przestrzeni i w tej chwili nieskończonego czasu? W tej grupie istnień, na tej właśnie planecie? Dlaczego w ogóle istnieję, mógłbym nie istnieć wcale, dlaczego w ogóle coś jest?…” (St. I. Witkiewicz, Nowe formy w malarstwie, Warszawa 1919).
II. Witkiewicz posiada niezwykłego „czuja” – dar regenerowania zużytych słów. Wyświechtane, zniszczone wskutek codziennego użycia słowa i zwroty przy umiejętnym operowaniu cudzysłowem zyskują nową wartość, stają się elementem tego wspaniałego humoru, który emanuje z kart ostatniej jego książki.
5. Hanns Heinz Ewers
Humor Witkiewicza jest i ubocznym jego produktem, i jednym z najistotniejszych jej elementów. Płynie poprzez wiersze wewnętrznym, równym nurtem i dlatego czytamy tę książkę bez odruchowego, ordynarnego śmiechu, jaki wywołuje dowcipnie wypitraszony witz, ale z radością, jaką daje obcowanie z utworem poczętym w umyśle prawdziwego twórcy.
Witkiewicza cechuje przerost intelektualny, zamykający wewnętrzny wylew w jakiś „kosmiczny” c u d z y s ł ó w, stosunek intelektualny nie tylko do tworzywa, ale i do niezbadanych głębin twórczego aktu, który specyficznym, nieokreślonym wprost uśmiechem wygląda spoza jego twórczości artystycznej.
III. „Metoda moja jest czysto psychologiczna – pisze Witkiewicz – chodzi mi o zwrócenie uwagi na skutki psychiczne tych trucizn (alkohol, nikotyna), skutki, które każdy, nawet początkujący, może już w miniaturze na sobie oglądać na długo przedtem, nim całkowicie opanowanym zostanie” (s. 13)¹⁰.
Sądzę, że tylko tego rodzaju metoda może dać pożądane wyniki.
„Jeśli młodzieńcowi lat piętnastu pokazać wątrobę czterdziestoletniego alkoholika przerośniętą i zdegenerowaną – czy przestanie pić na ten widok? Nie – zbyt daleko jest od niego ten rok 40-sty, jest czymś niewyobrażalnym. Wiem to z własnego doświadczenia. A zresztą każdy mówi – eee… czy będę żył o kilka lat dłużej, czy krócej, to jest «ganc wurszt und pomade»¹¹ – chodzi o tę chwilę… trzeba ukazać skutki psychiczne, doraźne, których powolnego postępu (schleichender Vorgang¹² – brr!… Strach!) nie każdy może zaobserwować, a szczególniej ten, co używa danego narkotyku stale, bez przerwy” (s. 14–15)¹³.
Nie czując się kompetentnym, nie będę omawiał treści tej fascynującej książki. A zresztą uważam to za bezcelowe – nie sposób w krótkim szkicu objawić całej zgrozy powolnego tumanienia i przepalania mózgu. Poprzestaję więc tylko na wskazaniu metody.
IV. Z przerażeniem widzę, że sterta niedopałków rośnie przede mną. Musiałem wypisać tęgie bzdury w stanie nikotynowego zjełopienia.
Dziś, podług recepty z 16 strony, urzynam się. („Daleko łatwiej rozprawić się z nikotyną na tle lekkiej choćby glątewki poalkoholowej”).
A jutro – Jutro Np!¹⁴
Zainteresowanych dodatkową wiedzą o losach wydań Narkotyków i Niemytych dusz odsyłam do not wydawniczych i aneksów z ostatniego wydania i poprzednich. Tu proponuję zapoznanie się z przedwojenną recepcją książki Witkacego.
2. Okładka wydania z 2016 r.
Anna Micińska w nocie do Narkotyków napisała skrótowo: „Recenzji z książki ukazało się niewiele (por.: K. Czachowski, «Czas» 1932, nr 155; I. Gelbardowa, «Droga» 1932, nr 11; B. Miciński, «Zet» 1932, nr 6; J. Wasowski, «Wiadomości Literackie» 1932, nr 32; K. L. Koniński, «Myśl Narodowa» 1933, nr 20). Choć w zasadzie życzliwe (Czachowski), a nawet entuzjastyczne (Miciński), wbrew oczekiwaniom Witkiewicza ugruntowały jedynie – jak się wydaje – jego złą sławę «narkomana», «sławę», z którą w popularnej legendzie jak dotąd na próżno walczy grono witkacologów”¹.
Niniejszym zapraszam do zapoznania się z tymi recenzjami (jak i z tymi, których Micińska nie uwzględniła), aby każdy mógł wyrobić sobie zdanie o poziomie przedwojennej krytyki oraz o tym, czy rzeczywiście – jak sugerowała Micińska – recenzje ugruntowały złą sławę Witkiewicza (albo – czy mogły jako takie być odczytane).
Na końcu szkicu zaś przedstawię informację o nieznanej recenzji Narkotyków, ale na tyle tajemniczej, że aż wątpliwe, czy istniejącej.Jako pierwszy recenzję opublikował 15 czerwca 1932 Bolesław Miciński² na łamach pisma „Zet” w artykule pt. Jutro NP! Na marginesie nowej książki Stanisława Ignacego Witkiewicza^():
„Jak tylko daleko sięga się w dzieje ludzkie, zawsze na jakieś «omamy narkotyczne» natrafić można. Widocznie świadomość doprowadzona do pewnego stopnia wyostrzenia nie mogła wprost znieść sama siebie wśród metafizycznej potworności Istnienia i czymś musiała łagodzić swoją własną perspikację” (s. 17)³.
„Ja, który byłem do pewnego stopnia idealnie w tym kierunku predysponowanym, przezwyciężyłem światopogląd «artystycznego zatracenia się w życiu» i to powinno być ostrzeżeniem dla młodych ludzi, których może skusić tego gatunku «usprawiedliwienie» «białych obłędów». Lepiej nie wykonać pewnej ilości pewnego gatunku zdeformowanych bohomazów, niż zatracić to, co jest w dzisiejszym człowieku jeszcze najistotniejszego – prawidłowo funkcjonujący intelekt” (s. 88–89)⁴.
3. Bolesław Miciński
Tadeusz Boy-Żeleński, omawiając twórczość dramatyczną St. I. Witkiewicza na łamach „Pologne Littéraire”, pisze: „Après la recente première de Varsovie ce fut un cri unanime – mais c’est un talent immense!”⁵.
Siła talentu St. I. Witkiewicza przełamała niechęć wychowanego na teatrze realistycznym społeczeństwa i uprzedzenia krytyki!
I. Zawiodą się ci, którzy w tej książce oprawionej w czarną, makabryczną okładkę i zaopatrzonej we frapujący tytuł szukać będą „mocnych wrażeń”, przeżywanych (jak to zwykle dzieje się w takich wypadkach) cudzym kosztem. Witkiewicz nie daje sposobności do sentymentalnego roztkliwiania się nad autorem opłakującym „tragedię swego życia”, nie przybiera swych, w dużej mierze osobistych, zwierzeń w „literacką” (brrr!) formę à la Claude Farrère⁶ ani w makabryczne straszności à la Ewers⁷.
Ostatnie „dziełko” St. I. Witkiewicza dalekie jest także od wszelkiego posmaczku belferskiej postawy, „zalecającej” się jałowym zestawieniem faktów i absolutną dezorientacją wobec całości Istnienia.
Witkiewicz pisze zawsze „na całego”, bo – „każdy powinien pisać jak najintensywniej, o ile go tylko stać, i to tak samo w subtelnościach, jak i w brutalnościach… przede wszystkim chodzi o natężenie, tak w anielstwie, jak i w diabelstwie”.
Twórczość jego wolną jest od narzuconych zwyczajowo utartych ograniczeń – „język jest rzeczą żywą – gdyby zawsze go uważano za mumię i myślano, że nic w nim zmienić nie wolno, to ładnie by wyglądała literatura, poezja, a nawet to kochane, przeklęte życie”⁸.
4. Claude Farrère
Bo przecież: „Chodzi o to, żeby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa…”⁹
Oczywiście, dla osobników nawykłych do myślenia kategoriami odbarwionych słów i żyjących jakby automatycznie w zupełnym oderwaniu od swej istoty, od poczucia swojego „ja”, twórczość Witkiewicza jest czymś obcym, niezrozumiałym, drażniącym. Będą stosować do niej swoje sądy i zawieszone w próżni kategoryjki pojęciowe, na próżno usiłując sklasyfikować i zamknąć w szufladkę, opatrzoną odpowiednią etykietką, twórczość Witkiewicza.
Sugestywna siła jego osoby przejawia się w każdym słowie, błahym na pozór dowcipie. Jest to wynik tej absolutnej jedności, która przejawia się w każdym drobiazgu t e g o n i e u s t a n n e g o k o n t a k t u z e s w o i m „J A”, które emanuje z wszelkiej czynności, z każdego odruchu. Dlatego każdy czyn St. I. Witkiewicza (jak np. zaprzestanie używania narkotyków), płynący z odsłoniętych głębin jego jaźni, wywiera na nas tak wielkie wrażenie.
Warunkiem kontaktu i bezpośredniego obcowania z twórczością Witkiewicza jest doznanie Dziwności Istnienia – „czemu ja jestem tym właśnie, a nie innym istnieniem, w tym miejscu nieskończonej przestrzeni i w tej chwili nieskończonego czasu? W tej grupie istnień, na tej właśnie planecie? Dlaczego w ogóle istnieję, mógłbym nie istnieć wcale, dlaczego w ogóle coś jest?…” (St. I. Witkiewicz, Nowe formy w malarstwie, Warszawa 1919).
II. Witkiewicz posiada niezwykłego „czuja” – dar regenerowania zużytych słów. Wyświechtane, zniszczone wskutek codziennego użycia słowa i zwroty przy umiejętnym operowaniu cudzysłowem zyskują nową wartość, stają się elementem tego wspaniałego humoru, który emanuje z kart ostatniej jego książki.
5. Hanns Heinz Ewers
Humor Witkiewicza jest i ubocznym jego produktem, i jednym z najistotniejszych jej elementów. Płynie poprzez wiersze wewnętrznym, równym nurtem i dlatego czytamy tę książkę bez odruchowego, ordynarnego śmiechu, jaki wywołuje dowcipnie wypitraszony witz, ale z radością, jaką daje obcowanie z utworem poczętym w umyśle prawdziwego twórcy.
Witkiewicza cechuje przerost intelektualny, zamykający wewnętrzny wylew w jakiś „kosmiczny” c u d z y s ł ó w, stosunek intelektualny nie tylko do tworzywa, ale i do niezbadanych głębin twórczego aktu, który specyficznym, nieokreślonym wprost uśmiechem wygląda spoza jego twórczości artystycznej.
III. „Metoda moja jest czysto psychologiczna – pisze Witkiewicz – chodzi mi o zwrócenie uwagi na skutki psychiczne tych trucizn (alkohol, nikotyna), skutki, które każdy, nawet początkujący, może już w miniaturze na sobie oglądać na długo przedtem, nim całkowicie opanowanym zostanie” (s. 13)¹⁰.
Sądzę, że tylko tego rodzaju metoda może dać pożądane wyniki.
„Jeśli młodzieńcowi lat piętnastu pokazać wątrobę czterdziestoletniego alkoholika przerośniętą i zdegenerowaną – czy przestanie pić na ten widok? Nie – zbyt daleko jest od niego ten rok 40-sty, jest czymś niewyobrażalnym. Wiem to z własnego doświadczenia. A zresztą każdy mówi – eee… czy będę żył o kilka lat dłużej, czy krócej, to jest «ganc wurszt und pomade»¹¹ – chodzi o tę chwilę… trzeba ukazać skutki psychiczne, doraźne, których powolnego postępu (schleichender Vorgang¹² – brr!… Strach!) nie każdy może zaobserwować, a szczególniej ten, co używa danego narkotyku stale, bez przerwy” (s. 14–15)¹³.
Nie czując się kompetentnym, nie będę omawiał treści tej fascynującej książki. A zresztą uważam to za bezcelowe – nie sposób w krótkim szkicu objawić całej zgrozy powolnego tumanienia i przepalania mózgu. Poprzestaję więc tylko na wskazaniu metody.
IV. Z przerażeniem widzę, że sterta niedopałków rośnie przede mną. Musiałem wypisać tęgie bzdury w stanie nikotynowego zjełopienia.
Dziś, podług recepty z 16 strony, urzynam się. („Daleko łatwiej rozprawić się z nikotyną na tle lekkiej choćby glątewki poalkoholowej”).
A jutro – Jutro Np!¹⁴
więcej..