- W empik go
Podróż do Turcji i Egiptu - ebook
Podróż do Turcji i Egiptu - ebook
Jeśli pragniesz przenieść się w fascynujący świat orientu i poczuć ducha dawnych podróży, koniecznie sięgnij po ebook Jana Potockiego "Podróż do Turcji i Egiptu". To niezwykła relacja z wyprawy pełna barwnych opisów, niesamowitych spotkań i przygód, które odsłaniają przed czytelnikiem tajemnice Bliskiego Wschodu. Potocki, znany ze swojego wyrafinowanego stylu i przenikliwości obserwacji, maluje przed naszymi oczami żywe obrazy miast, krajobrazów i ludzi, pozwalając nam zanurzyć się w kulturze i historii tych fascynujących regionów. Ta książka to nie tylko podróż w przestrzeni, ale i w czasie, która z pewnością zainspiruje każdego miłośnika literatury podróżniczej.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8349-058-8 |
Rozmiar pliku: | 999 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Z Bukawaj, dnia 9 Kwietnia 1784._
Wczoraj w Mirgorodzie wyjechaliśmy już z granic polskich: dziś znajdujemy się wśród kraju, w którym niegdyś mieszkali Kozacy zaporoscy; nie mogłem się od żalu wstrzymać nad tym wojennym narodem, zniesionym przez jeden ukaz Carowéj. Byli to zapewne niewygodni sąsiedzi, lecz społeczeństwo tych bezżennych Flibustierów wystawiało ciekawe a może i jedyne w porządku cywilnym towarzystwo. Osadzono na ich miejsce Moskałów i Wołochów, których rozrzucone domy wsiów porządnych dotąd nie składają.
Gromada kóz dzikich przez więcéj jak godzinę biegła za nami, przypatrując się nam z ciekawością, nie dając jednak przybliżyć się do siebie. W tymże kraju przy ujściu rzeki Bog znajdują się dzikie konie, które prawie uśmierzyć niepodobna. Widzisz że listy moje biorą kształt opowiadania; radbym aby Cię tyle interessowały, żebyś mi przez wzgląd ten, podróż moją wybaczyła.
_11. Z Kersonu._
Przybywam do Kersonu z tém ukontentowaniem które człowiek czuje, kiedy długo przebierając się przez pustynie, znajduje nakoniec miejsce zamieszkane; bo ludność miasta tego lubo dużo przez powietrze zmniejszona, dość jednak jest znaczna, zwłaszcza że w dzień świąteczny wszyscy prawie mieszkańcy powychodzili z domów. Pijaństwo nawet pospólstwa przydaje obrazowi temu ruchawości. Wiele statków wychodzi ztąd do Oczakowa, i tam naładowawszy popłynie do Carogrodu; pierwszy mój list w państwach cesarza tureckiego pisany już będzie.LIST II
_19. Z Głuboska._
Dziś rano puściliśmy się na morze.
Przyjaciele nasi odprowadzili mię aż do portu, i żegnali nas znakami poty, pokiśmy ich tylko zoczyć mogli. Wkrótce potym weszliśmy w ten labirynt wysp, który niegdyś Czajkom kozackim służył za schronienie. Widzieliśmy z daleka bujne nadbrzeża, gdzie wznosiły się już wsie i znaczne domy w kraju, w którym przed kilku latami widać tylko było namioty i trzody.
O szóstéj przybliżyliśmy się do wnijścia Limanu: tak się nazywa Golf gdzie Dniepr wpada, czyli raczéj sama ta rzeka ma w tém miejscu szerokości więcéj, jak mil trzy. Niezręczność sternika naszego który zapomniał okrętowi potrzebnéj dać wagi, i nadzwyczajna jego niewiadomość miejsc i obrotów morskich, przymusiły nas schronić się do portu Gluboska, gdzie mi dano za mieszkanie zemlankę czyli podziemną chatkę. Winszuję sobie jednak, że w niéj jestem, gdyż wiatr się wzmaga, i wały Limanu toczące się nad mojém schronieniem sprawiłyby mi noc dość niespokojną, gdybym podróż mą daléj odprawiał.
_Z Stansława._
Niemogłem wczoraj rano wyjechać, bo majtkowie nasi nieumieli nigdy korzystać z wiatru, wieczór zaś dla tego, że byli pijani. Dziś nakoniec wypłynęliśmy z pomyślnym wiatrem, i w czas dość pogodny. Po dwóch godzinach żeglugi, czas się zachmurzył i wiatr dmąc raz urywkami, drugi raz ze szturmem bliską obiecywał burzę. Majtkowie chcieli daléj płynąć, alem ich przymusił udać się do portu Stanslawa. Na dobre nam to wyszło; bo zaledwie wysiedliśmy na ląd, wiatr tak się wzmocnił, iż rzucał nam na twarz piasek a nawet i zwir tak silnie, że ledwie postępować mogliśmy. Słowem, był to uragan, czyli szturm mocny, i z ciężkością dostaliśmy się do pierwszych we wsi domostw.
25. _Z Oczakowa._
Dwudziestego drugiego przybyłem do Oczakowa; chciałem stanąć w mieście, alem więcéj w tym znalazł trudności niżelim się spodziewał: napełnione jest teraz żołnierstwem świeżo przybyłem którym wiele daje się wolności dla tego, żeby nie powrócili do domów. Basza chcąc zapobiedz kłótniom, zakazał cudzoziemcom aby nie wychodzili z dolnéj części miasta gdzie jest port i magazyny, tam też się kończą wszystkie moje przechadzki. Trawię czas w kafenhauzie gdzie widuję wiele Turków, którzy tytuń palą i nic nie mówią. Przychodzą czasem i Tatarowie przybyli z Krymu, łatwo ich można poznać po ich fizognomii; Turcy pogardzają nimi. Dali tego dowód zakazując Janczarom nosić kołpaków, którém to nakryciem szczególniéj Tatarzy się różnią.