- W empik go
Poskromienie lwa - ebook
Poskromienie lwa - ebook
Erika to silna i niezależna kobieta. Lubi seks. Dużo seksu, różne rodzaje i z różnymi partnerami. Ma przy tym swoje zasady i nigdy nie pójdzie do łóżka z kimś, od kogo jest w jakiś sposób zależna. Na przykład ze swoim szefem, mimo że jest męski i pociągający. Gdy jednak pewnego dnia ten zaprasza ją do swojej wspaniałej willi z przełomu wieków, kobieta nie potrafi odmówić. Chce mu w końcu pokazać, kto tu rządzi. I okazuje się, że będzie miała okazję.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-91-8034-735-8 |
Rozmiar pliku: | 269 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie jestem pewna, dlaczego w przypadku Torbjörna Fallandera odstąpiłam od tej zasady, ale przypuszczam, że po prostu nie mogłam się oprzeć propozycji otrzymanej od swojego szefa. W każdym razie pracowałam w Fallander Steel już od paru lat i brałam udział w wielu prowadzonych przez niego spotkaniach związkowych, aż nagle okazało się, że moje kobiece wdzięki nie są mu obojętne. Zaczęło się, gdy zostałam wezwana na kompletnie bezsensowne zebranie z menedżerami średniego szczebla; zwyczajowo miało się już zakończyć, gdy Fallander powiedział:
– Czy panna Lundblad chciałaby coś dodać?
Jak zwykle zerkał przy tym na mnie lekko ironicznie ze swojego krzesła, które było największe i z pewnością najwygodniejsze w całej sali. Następnie, swoim zwyczajem, założył nogę na nogę i obrócił się do mnie tyłem. Pamiętam, że położył rękę na stole konferencyjnym i rozłożył palce. Miał dużą i silną dłoń, a paznokcie wypielęgnowane. Promieniowała władzą, siłą i stylem. Skierowane w moją stronę plecy również były silne, szerokie niczym drzwi i odziane w marynarkę, w której jakości i kroju czuć było pieniądz. Duży pieniądz. Zauważyłam też, że pomimo jego wieku włosy na karku były niesamowicie gęste i miały kolor intensywnego blondu, że był bardzo postawny i że czuć było od niego dyskretny zapach płynu po goleniu.
Mimo że nie mogłam tego zobaczyć, wiedziałam, że od czasu do czasu drgają mu kąciki ust. Dyrektor finansowy oraz kierownik sprzedaży, którzy siedzieli naprzeciw mnie po drugiej stronie długiego stołu, służalczo odwzajemnili jego uśmiech. Zacisnęłam dłonie w pięści, ponieważ zauważyłam, że odprysnął mi lakier do paznokci, ale przede wszystkim po to, żeby nie wybuchnąć gniewem. Ta scenka powtarzała się na każdym spotkaniu i za każdym razem tak samo mnie wkurzała.
– Panna Lundblad chciałaby w imieniu związku jeszcze raz podkreślić, że zgodnie z ustawą o współdecydowaniu mamy prawo uzyskać wgląd w trwający proces mianowania menedżerów – powiedziałam, starając się brzmieć równie zjadliwie, co poprawnie gramatycznie. – Chodzi o zmiany w dziale, który ma największy wpływ na pracowników. W tym momencie krąży na ten temat wiele plotek, a to nie leży w interesie pracodawcy.
Gdy mówiłam, Fallander patrzył w sufit i z zainteresowaniem studiował parę much zmierzających leniwie w stronę lampy. Odczekał kilka sekund, zanim mi odpowiedział, żeby możliwie najdosadniej podkreślić, jak mało obchodzimy go i ja, i związek.
– Jeśli chodzi o zasięg tego wpływu, jest to kwestia interpretacji – powiedział w końcu, wciąż siedząc plecami do mnie.
– To prawda – odpowiedziałam – a ja interpretuję to tak, że kiedy zmienia się dyrektor działu zarządzania zasobami ludzkimi, bardzo wpływa to na pracowników.
Kiedy to powiedziałam, wychyliłam się, zaciskając dłonie na stole konferencyjnym, żeby zobaczyć coś więcej niż jego plecy. Dyrektor finansowy i kierownik sprzedaży zaczęli się nerwowo wiercić, gdy zarzuciłam długim ciemnorudym kucykiem nad stołem. To mnie jeszcze bardziej nakręciło. Okej, może nie mam wyższego wykształcenia, ale nie jestem jakąś głupią gęsią. Umiem rozpoznać, gdy ktoś mnie poniża, i w żadnym wypadku nie toleruję takiego zachowania u przełożonego. Fallander dalej nie chciał na mnie spojrzeć, więc podniosłam tyłek z krzesła i wyciągnęłam się nad stołem tak, że praktycznie na nim leżałam. Ktoś wymamrotał coś w stylu: „No, teraz to chyba się podda”, ale Fallander odwrócił się w moją stronę i wyglądał, jakby go coś rozbawiło.
– Dobrze – powiedział krótko. – Wpiszemy to do protokołu.
Z tymi słowami wstał i wyszedł z sali konferencyjnej, jak zwykle bez podziękowania, pożegnania lub jakiegokolwiek znaku, że spotkanie dobiegło końca.
Dyrektor finansowy, kierownik sprzedaży oraz reszta menedżerów średniego stopnia zgarnęli swoje papiery i rzucili się w stronę korytarza niczym banda uczniaków. Tylko Maja Lagesson, szefowa działu IT, zwlekała z wyjściem.
– Hej, Erika – szepnęła przez stół. – Dokładnie tego nam potrzeba w tym dziaderskim świecie. _Girl power_.
Te śmiałe jak na nią słowa sprawiły, że policzki zaróżowiły jej się z podniecenia i ostrożnie wyciągnęła rękę w buntowniczym geście.
– Dzięki.