- W empik go
Poskromienie złośnicy - ebook
Poskromienie złośnicy - ebook
Baptista Minola, bogaty mieszczanin z Padwy, chciałby wydać za mąż swoje córki: starszą humorzastą i nieznośną Katarzynę oraz łagodną i piękną Biankę. O ile do Bianki ustawia się kolejka adoratorów, którzy podstępem usiłują przekonać jej ojca, o tyle Katarzyna nie cieszy się niczyimi względami. Ojciec stawia jednak warunek: najpierw starsza. Czy Petruchiowi z Werony uda się poskromić złośnicę?
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65776-39-6 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PAN w Prologu
KRZYSZTOF, SLY, PIJANY KOTLARZ w Prologu
KARCZMARKA, PAŹ, AKTORZY, STRZELCY i SŁUŻBA w Prologu
BAPTYSTA – bogaty szlachcic z Padwy
VINCENTIO – stary szlachcic z Pizy
LUCENTIO – syn Vincentia zakochany w Biance
PETRUCHIO – szlachcic z Werony, konkurent Katarzyny
GREMIO – konkurent Bianki
HORTENSJO – konkurent Bianki
TRANIO – sługa Lucentia
BIONDELLO – sługa Lucentia
GRUMIO – sługa Petruchia
CURTIS – sługa Petruchia
PEDANT
KATARZYNA ZŁOŚNICA – córka Baptysty
BIANKA – jej siostra, córka Baptysty
WDOWA
KRAWIEC, KRAMARZ – słudzy Baptysty i Petruchia
Scena częścią w Padwie, częścią w wiejskiem mieszkaniu Petruchia.Prolog
Scena I
Przed karczmą na polu.
Karczmarka i Sly
SLY
Wygrzmocę cię, na uczciwość!
KARCZMARKA
Dyby dla ciebie, włóczykiju!
SLY
A ty przekupko! Nie było włóczykija w rodzinie Slyów. Czytaj kroniki; przybyliśmy do Anglii z Ryszardem Zdobywcą. A więc: paucas palabris; niech świat idzie swoją drogą: Sessa!
KARCZMARKA
Co? nie zapłacisz za potłuczone szklanki?
SLY
Nie, ani szeląga, na św. Hieronima! Ruszaj mi zaraz do twojego zimnego łóżka i rozgrzej się.
KARCZMARKA
Mam ja na ciebie lekarstwo; idę zawołać dziesiętnika.
Wychodzi.
SLY
Zawołaj sobie dwudziestnika i trzydziestnika; odpowiem mu artykułem prawa. Nie ustąpię jednej piędzi; niech tylko przyjdzie, zobaczymy.
Kładzie się na ziemi i zasypia. – Przy odgłosie rogów wraca Pan z polowania i Służba.
PAN
Strzelcze, miej dobre o psach mych staranie;
Biedny Wesoły na grudzie okulał;
Zesforuj zaraz Dudę z Zapaśnikiem.
A czy widziałeś, jak się Białek sprawił
Na skręcie płotu, gdy wszystkie ucięły?
Za sto talarów nie chciałbym go stracić!
I STRZELEC
Płaczek, mój panie, jest dobry jak Białek,
On jeden trzymał i za zwierzem gonił,
Gdy wszystkie inne dwa razy zatarły;
Wierzaj mi, panie, to z psów twych najlepszy.
PAN
Ba! gdyby Echo tak jak on był rączy,
Ja bym go nie dał i za tuzin Płaczków.
Lecz teraz wszystkim dobrą daj nawarę,
Bo jutro także zamierzam polować.
I STRZELEC
Idę i dojrzę wszystkiego, jak trzeba.
PAN
spostrzegając Slya
Cóż to? umarły człowiek, czy pijany?
II STRZELEC
Oddycha: gdyby nie grzała go wódka,
Zimne byłoby łoże na sen taki!
PAN
O, brudne bydlę! jak wieprz w błocie leży.
O, śmierci, jakże obraz twój jest szpetny!
Pijak ten dobrą stręczy mi zabawę.
Kiedy w wygodne poniesiem go łóżko,
Gdy go owiniem w wonne prześcieradła,
Włożym na palce kosztowne pierścienie,
Przy łóżku ucztę wykwintną zastawim,
Gdy zbudzonego sług przyjmie czereda,
Czy swej przeszłości żebrak nie zapomni?
I STRZELEC
Nie wątpię, że się za magnata weźmie.
II STRZELEC
Dziwne dla niego będzie przebudzenie.
PAN
Jak snów rozkosznych przelotna ułuda.
Weźcie go, wszystko przyrządźcie, jak trzeba;
Do najpiękniejszej komnaty go wnieście,
W koło najmilsze rozwieście obrazy,
Omyjcie kudły jego wonnościami,
Pachnącym drzewem dom okadźcie cały,
Słodką muzykę miejcie w pogotowiu,
Aby zbudzenie jego powitała,
A pamiętajcie, gdy otworzy usta,
Wszyscy z pokornym powtarzać ukłonem:
Co nam dostojność wasza rozkazuje?
Jeden ze srebrną niech stoi miednicą,
Pełną różanej wody, pełną kwiatów;
Z adamaszkowym inny znów ręcznikiem,
Inny ze dzbankiem niech pokornie mówi:
Czy wielkość wasza ręce pragnie umyć?
A inny znowu niechaj go zapyta,
Jakie dziś szaty z garderoby dobyć.
Niech inny prawi o jego psach, koniach,
O smutku pani z tej jego słabości;
I wmówcie w niego, że był lunatykiem.
Jeśli przypadkiem powie, że jest kotlarz,
Wołajcie wszyscy, że marzy na jawie,
Bo on jest panem wielkim i potężnym.
Wszystko to niech się dzieje naturalnie,
A będziem mieli wyborną zabawę,
Jeśli swe role dobrze odegracie.
I STRZELEC
Wszelkiego, panie, dołożym starania,
Aby na koniec głęboko uwierzył,
Że jest w istocie tak, jak mu powiemy.
PAN
A więc co prędzej nieście go do łóżka,
Bądźcie gotowi, jak tylko się zbudzi.
Wynoszą Slya; słychać za sceną trąbkę.
Idź i zapytaj, co trąbka ta znaczy?
Wychodzi jeden.
To może jaki pan podróżujący
Na wypoczynek chce się tu zatrzymać!
Wchodzi Sługa.
Cóż to?
SŁUGA
Aktorów wędrujących trupa,
Służby ci swoje ofiaruje, panie.
PAN
Niech się tu stawią.
Wchodzą Aktorzy.
Przybywacie w porę.
AktORZY
Za dobre słowo dziękujem pokornie.
PAN
Czy chcecie noc tę w domu mym przepędzić?
AktOR
Jeśli pan raczy służby nasze przyjąć.
PAN
Z całego serca. Przypominam sobie,
Że kiedyś tego widziałem aktora,
W roli dzierżawcy najstarszego syna,
Jak do szlachcianki stroił koperczaki;
Z pamięci imię twoje mi wybiegło,
Ale pamiętam dobrze, że swą rolę
Z naturalnością rzadką odegrałeś.
AktOR
Jak sądzę, panie, to mówisz o Soto.
PAN
Zgadłeś. W twej roli byłeś niezrównany.
W szczęśliwą dla mnie przybywacie porę,
Bo mam na myśli wyborną zabawę,
W której mi wielką będziecie pomocą.
Jest tu pan, który dziś chciałby was widzieć;
Na wstrzemięźliwość mogę liczyć waszą?
Lękam się, żeby dziwactw jego widok
(Bo ten pan nigdy komedii nie widział)
Waszych niewczesnych śmiechów nie wywołał,
I dostojnego nie obraził widza,
Bo was ostrzegam, że uśmiech wasz jeden
Może rozbudzić jego niecierpliwość.
AktOR
Nie bój się, panie, zdołamy się wstrzymać,
Choćby to pierwszy na świecie był cudak.
PAN
Prowadź mi zaraz gości do kredensu,
Niech każdy dobre znajdzie tam przyjęcie,
Niechaj żadnemu na niczym nie zbywa.
Wychodzi Sługa z Aktorami.
A ty dopilnuj, by paź mój, Bartłomiej,
Natychmiast damskie wdział na siebie szaty,
Wprowadź go potem do izby pijaka,
Z wielką pokorą panią go nazywaj;
Z mojej zaś strony dobrze mu wytłumacz,
Że gdy na łaski me zasłużyć pragnie,
W postępowaniu swym niech naśladuje,
Jak widział wielkie damy przy swych mężach;
Niech siądzie skromnie przy pijaka łożu,
Niech mu powtarza słodkim, cichym głosem:
Racz mi powiedzieć, mężu mój i panie,
Czym ci potrafi twa pokorna żona
I posłuszeństwa i miłości dowieść?
Niech potem głowę na piersiach mu oprze,
Niech go słodkimi kusi całunkami,
I łzy wylewa jak gdyby z radości,
Że pan szlachetny powrócił do zdrowia,
Gdy przez lat siedem upornie powtarzał,
Że był obrzydłym, ubogim żebrakiem.
Jeśli paź sztuki kobiecej nie umie
Łez gorzkich strugi na rozkaz wylewać,
Na to cebula wybornie się przyda;
Niechaj ją dobrze w swą zawinie chustkę,
A będzie płakał jakby Magdalena.
Bez straty czasu zrób co rozkazałem,
A później dalsze odbierzesz instrukcje.
Wychodzi Sługa.
Mój paź potrafi dobrze naśladować
Głos, wdzięk i ruchy wykwintnej szlachcianki.
Chciałbym już słyszeć jak mężem go nazwie,
Chciałbym już widzieć, jak moi dworzanie
Śmiech będą tłumić, gdy pokorne służby
Będą składali temu prostakowi.
Teraz pośpieszę, aby moją radą
I obecnością miarkować rozpustę
I w należytych zamknąć ją granicach.
Wychodzą.