- promocja
- W empik go
Potop - ebook
Potop - ebook
Brawurowa, porywająca, tragiczna i śmieszna opowieść o końcu świata na gdyńskim Pekinie. Głos Salci Hałas przepełniają żar, gniew i siła. Autorka pokazuje Polskę z punktu widzenia mieszkańców dzielnicy przeznaczonej do „rewitalizacji przez likwidację”. Ale prawdziwym bohaterem tej opowieści jest język – to prawdziwy literacki potop, polka galopka, tsunami, żywioł! Dawno nie czytałam tak mocnej rzeczy. - Joanna Bator
Ta książka jest piosenką o sąsiadkach i ich zwierzętach, o znikaniu i o tym, od czego prawie wypadają oczy. Zawsze marzyliście o tym, żeby nikt nie mógł tak o Was zaśpiewać. - Barbara Klicka
W gdyńskim Pekinie są trzy, które Wiedzą. Jedna z nich nawet Opowiada. A Pekin rozsypuje się, zapada pod ziemię. Pojawia się coraz więcej tajemniczych lejów. Pani Halina przepowiada potop. Obudzi się Bestia, która wyjdzie z głębin. Śniący będą musieli wyśnić swoje sny. Wilcze szczenięta już się narodziły. Poza tym chcą zlikwidować Pekin, Zośka ma depresję, a w oknie zakleszczył się kot.
Idzie potop.
Potop to brawurowo napisany prozą poemat przewlekły o końcu świata. Realizm magiczny z polskich faweli. To historia trzech kobiet, które wiedzą więcej. Nie starają się zapobiec rozpadaniu się świata, skupiają się na tym, co bliżej. Na depresji Zośki, problemach sąsiadów. O nadchodzącym potopie mogą jednak opowiedzieć – byle nie telewizji, bo tam zrobią z nich wariatki.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-6752-3 |
Rozmiar pliku: | 4,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To nie poezja, to proza.
To tylko tak wygląda, jak wiersz zapisane.
Dlatego nazywa się poemat.
Poemat przewlekły.
Poemat prozą.
Przyczyna jest prosta i fizjologiczna.
Pani Halina, Ta, Która Opowiada, mówi prozą,
ale jest chora przewlekle na serce i płuca.
I w związku z tym jest mało powietrzna.
Tak jej powiedział pulmonolog.
Pani mało powietrzna jest.
Pani będziesz mieć z wypowiedzią problem.
Pani będziesz musiała się podczas wypowiedzi zwietrzać
Te przerwy w tekście to są przerwy na oddech.
Trzy są Te, Które Wiedzą.
Pani Halina, Ta, Która Wie, jest też Tą, Która Opowiada.
Pani Halina opowiada, a Pekin zapada się pod ziemię
jak zeszłoroczne nawłocie, wprost w czarną ciemność.
Pęka, rozsypuje się, dziury się robią.
Drzewa schną, pomiędzy korzeniami robią się przerwy powietrzne.
Wiatr wieje.
Woda raz zamarza, raz płynie.
Pani Halina przepowiada potop.
Przepowiada, mimo że to babka Szwajcerowa
jest w tej opowieści czarownicą.
Urodziły się już wilcze szczenięta, które zjedzą Słońce i Księżyc.
Zdarzenia obudzą Bestię, co z głębin wynidzie.
Ale zanim to się wszystko stanie, Śniący muszą wyśnić swoje sny.
Lament
Trzask, brzdęk,
trzask,
koci wrzask.
Trzask, brzdęk,
krzyk,
koci kwik.
Zośka stopą w stołek nie trafiła,
upuściła żarówkę i upadła jak długa na kota.
Żarówka pękła, kot uszedł z życiem.
Zośka również.
Ale zaraz po tym w ścianach
pojawiły się bardzo malutkie pęknięcia,
które zaczęły się błyskawicznie powiększać.
Pękał sufit, pękała podłoga,
od ściany odchylił się kredens
i z jękiem o stół się oparł.
Szyby w oknach zadrżały i wypadły.
Rozstąpiła się podłoga.
Dom westchnął, oślepł i pękł na pół.
Kot przez ślepe okno wyprysnął,
a pod podłogą popłynął rwący potok.Były znaki, były nawet omeny
Dobrze, że te drzwi, że te drzwi
dały się w ogóle otworzyć.
Przez nie Zośka się wyczołgała.
To się wszystko mogło znacznie gorzej skończyć,
zważywszy okoliczności.
Były znaki, przesłanki logiczne, były nawet omeny.
Teraz to widać ten cały ciąg zdarzeń,
które do tego doprowadziły.
Oraz że był to widomy koniec.
Jeszcze się taki nie urodził, co by wodę zatrzymał.
Ja cały czas mówiłam, tym Pewikowcom,
że przez tę wodę, co z góry płynie, że przez tę wodę
jakieś nieszczęście będzie.
I co, kto tutaj okazał się wróżką?
Ha?
Halina Pigułowa, czyli ja.
Przepowiedziałam, jak jakaś Sybilla.
Chociaż to babka Szwajcerowa jest w tej opowieści czarownicą.
Sama nie mogę uwierzyć.
Przepowiedziałam, i co?
Amba fatima, bęc.
Tak się stało.Rzeka podziemna prawdziwa
Teraz ja do nich znowu dzwonię i mówię,
że teraz to już chyba zakręcą,
w obliczu zdarzeń, które są takie,
że pod podłogą dziewczynie płynie
rzeka podziemna prawdziwa.
Jak ta grecka, co na pięć liter w krzyżówkach.
Styks.
A oprócz tego, że rzeka, to jeszcze taki jakby wodospad.
No, Niagara to nie jest, ale z pół metra będzie,
jak na warunki domowe całkiem spory uskok.
Wodospad po tym uskoku leci
wprost w czarną dziurę na samym dole.
Domu się już uratować nie da, ale chociaż rzeczy,
rzeczy żeby mogła Zośka sobie zabrać.
Ale żeby mogła zabrać, to ta rzeka podziemna
musiałaby przestać płynąć.
Ale oni, ci Pewikowcy, są niewzruszeni.
Oni cały czas swoje.
Że grunt prywatny, nie miejski.
I że na gruncie prywatnym można sobie wylać
nawet ocean.
Jakby im sprawa nie była znana, jakby nie wiedzieli,
że z gruntem są sprawy w sądzie.
Jakby nie wiedzieli, że ta woda się dlatego właśnie leje,
że są spory i nieuregulowane stosunki własnościowe.
Ale oni, ci Pewikowcy, głusi są na wszystko.
Dużo ludzi ma problemy z reprywatyzacją teraz.
Przykładowo w samej Warszawie ile tego jest.
Jest chaos.
A u nas dodatkowo potop, zgliszcza i dziury.
Ta woda to jest nasz kataklizm pierwszy.
Oprócz tego mamy też pożary i rozstąpienia ziemskie.Wprost pod podłogę
Ta dziura, u Zośki w podłodze,
właśnie się z tego chaosu utworzyła.
Z chaosu w ogólności, a bezpośrednio z wody.
Z wody, w odróżnieniu od tej pierwszej,
tej, co się zrobiła, też Zośce,
zeszłego roku, w ogródku, jesienią.
Ona jest akurat niewiadomego pochodzenia.
Ale ta w podłodze
to jest zupełnie normalne zjawisko geologiczne.
I to wszystko przez tę wodę.
Kropla drąży skałę, a u nas nie ma skały,
tylko piaszczysta glina.
A tych kropel jest znacznie więcej.
Tam, pod spodem, od tej głównej, pierwszej dziury
mogło iść nawet podziemne pęknięcie.
Te dziury się mogły tam, w środku, ze sobą połączyć.
A ten dom, ten dom Zośki, już od jakiegoś czasu
tak jakby krzywo stał.
I coraz bardziej się jedną ścianą przekrzywiał.
Szczególnie od Jagny strony.
Zośka w tej sytuacji miała sporo szczęścia.
Szczególnie jak na osobę obciążoną klątwą.
Wyszła obronną ręką, można powiedzieć,
wyciągnęła się z otchłani.
No, tyle, że teraz nie ma domu.
Gdyby nie ta klątwa, gdyby nie depresja,
gdyby nie skutki uboczne odstawienia,
toby wpadła wprost pod podłogę.
Jak tamta, z bajki, wprost do króliczej nory.Czas umierania
Ona się właśnie dzięki tej depresji paradoksalnie uratowała.
Tak mówi babka Szwajcerowa.
Mówi też, że zdarzenia dziwnie się plączą,
a wszystko jest ze sobą powiązane.
Powiązane jak włóczki w swetrze.
Jak się dobrze przyjrzeć, można zobaczyć wzór.
Gdyby Zośka nie miała depresji, toby nie brała tych tabletek.
Gdyby ich nie brała, toby ich nie odstawiła.
Nie miałaby zaburzeń czasoprzestrzennych na skutek odstawienia.
Nie spadłaby ze stołka.
Wpadłaby z tym stołkiem wprost do otchłani.
A tak, stołek przepadł w dole.
A Zośka w bok się odtoczyła
i dopiero potem zaczęła się zsuwać.
Jak już pękło, jak dom klęknął.
Krawędzi się przytrzymała, podciągnęła się na rękach
i jakoś wypełzła.
Oksana się przeraziła, ale Jagna, wydawało się,
nawet nie usłyszała tego huku.
Tylko dalej spała.
Zośka, jak się ze swojej części wyczołgała,
to od razu do babki poleciała, żeby ją wyewakuować.
Ja też chciałam lecieć, ale ja się wolno ruszam,
zanim zdążyłam, Oksana z Zośką jakoś dały radę.
Darły z tym łóżkiem przez ogródek
jak na jakiejś paraolimpiadzie.
Adrenalina, z tego strachu tyle im przybyło,
tyle im przybyło mocy.
Jak to strach czasem pomaga.
Przecież to łóżko nie jest terenowe.
Teraz Zośka, póki co, u mnie siedzi,
w tej pustej części po mojej mamie.
To znaczy teraz nie siedzi,
bo musiała jechać do pracy.
A Jagna w kostnicy.
W kostnicy, bo się okazało, że wcale nie spała,
tylko umarła.
I to się właśnie wszystko przedwczoraj stało.
Formalności już załatwione, pogrzeb za trzy dni w piątek.
Jak płynęło, kosiarkę zabrało.
Mała, elektryczna, bez kółka, ale jakoś jeździła.
I czesadła kocie, leżały przy tej kosiarce.
Wszystko popłynęło.
Jest to znak kolejny, znak widomy,
że przyszłego roku nie będzie.
Jest napisane.
Jest czas siania i czas koszenia.
Jest czas czesania kotów
i czas wstrzymywania się od tych czynności.
Czas umierania.
I ten czas tu właśnie do nas przyszedł.