-
W empik go
Powieść Era o życiu zagrobowym - ebook
Powieść Era o życiu zagrobowym - ebook
Opowieść o Erze jest legendą, którą Platon umieścił w „Rzeczpospolitej”. Historia zawiera opis kosmosu i zaświatów, które przez wiele stuleci miały ogromny wpływ na myśl religijną, filozoficzną i naukową. Historia zaczyna się od niejakiego Era syna Armeniosa z Pamfilii poległego w walce. Kiedy ciała tych, którzy zginęli w bitwie, są zbierane, dziesięć dni po śmierci, Er pozostaje wciąż nierozłożony. Dwa dni później zaś ożywa na stosie pogrzebowym i opowiada innym o swojej podróży w zaświatach, w tym o reinkarnacji i niebieskich sferach, o płaszczyźnie astralnej. Opowieść zawiera pogląd, że ludzie moralni są nagradzani, a ludzie niemoralni karani po śmierci.
| Kategoria: | Literatura piękna |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-7950-776-4 |
| Rozmiar pliku: | 349 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wprowadzenie
Jak wiadomo, poświęcił p. Dr. A. Małecki jedną z godzin wykładowych estetyczno-krytycznemu rozbiorowi Króla-Ducha Juliusza Słowackiego. Mglisty ten poemat, znany publiczności tylko z jednego rapsodu, — (dalszych kilka umieści szanowny profesor w wydaniu pism pośmiertnych Juliusza) dotychczas mało był rozumiany, dlatego sądziłem, że przekład opowiadania Era , którym Plato „Rzeczpospolitą” kończy, będzie pożądanym tak szerszej polskiej publiczności, interesującej się dziełami jednego z najpotężniejszych geniuszów europejskich i naszych, a nie mogącej zajrzeć do źródła, jak i tym słuchaczom uniwersytetu, którzy by nie chcieli czytać tej powieści w oryginale, a znają ją tylko ze streszczenia szanownego Profesora.
Że nieznający tej powieści pełnej tajemnic, — poematu Słowackiego rozumieć nie może, dowiódł nie tylko p. Dr. Małecki, ale i poeta, odwołując się do niej w przypisku.
W tym dorywczym przekładzie nie starałem się o ścisłość i dokładność, jakiej by wymagali filologowie z powołania, ale o wierne oddanie myśli oryginału w języku ojczystym, choć wyznać muszę, że tu i owdzie bodaj z braku ćwiczenia w podobnych tłumaczeniach nie ominąłem greckich zwrotów.
Trzymałem się tekstu Schneidera (Lipsk 1833), który miał pod ręką najlepsze rękopisy czeskie, wiedeńskie i porównał je z tak zwanym Parisinus A; dlatego też Krüger, autor najlepszej gramatyki greckiej, najwyżej ceni jego wydanie.
TłumaczSokrates do Glaukona.
Nie o Alkinosie mówić ci będę, ale o Erze, synu Armeniosa, rodem Pamfilijczyku. Dzielny mąż ten poległ niegdyś w walce za ojczyznę i gdy po dziesięciu dniach zbierano ciała z pobojowiska, nadpsute już zgnilizną, znaleziono go zupełnie nienaruszonym i odniesiono dla pogrzebania do domu. Dwunastego dnia leżąc na stosie ożył i ocknąwszy się opowiadał, co tam — za grobem widział. A mówił, że dusza ciało jego opuściwszy wyruszyła łącznie z wielu innymi, i doszły razem do jakiegoś miejsca demonicznego, pełnego tajemnic, w którym były dwie przepaści w ziemi — jedna koło drugiej, a naprzeciw tym dwie inne w górze, na niebie. Pośrodku nich siedzieli sędziowie, którzy po wydaniu wyroku nakazywali sprawiedliwym pójść na prawo, drogą przez niebo wiodącą, przywiesiwszy im na piersiach oznaki wyroków; niesprawiedliwym zaś, którzy mieli na plecach poświadczenie swych czynów, wskazali drogę na lewo — na dół wiodącą.
Gdy i on się zbliżył, oznajmili mu, że ma powrócić na ziemię i zwiastować ludziom, co widział i słyszał w tym miejscu. Posłuszny rozkazowi bacznie przysłuchiwał się i przypatrywał wszystkiemu, co się tam działo. A widział najpierw, jak jednym otworem nieba i ziemi oddalały się dusze po osądzeniu i jak jednym z innych dwóch (otworów) wychodziły dusze brudem i prochem okryte, a drugim czyste dusze z nieba zstępowały.
Przybywające wyglądały zawsze tak, jakby z długiej wracały wędrówki i radośnie zasiadały na łące ni to w zgromadzeniu uroczystym. Znajome witały się i wzajemnie dowiadywały o swojej doli i stosunkach. I opowiadały sobie: jedne z jękiem i płaczem wspominając o tym, co wycierpiały i widziały w wędrówce swej podziemnej, tysiąc lat trwającej, a drugie, idące z nieba — opisując rozkosze i niewymowną piękność, na którą patrzały w szczęściu swoim. Szczegółowe powtórzenie tego wszystkiego zajęłoby za wiele czasu, mój Glaukonie, najważniejsze, jak mówił jest to, że wszyscy za przewinienia swoje, w miarę tego, jak często i wobec wielu je popełnili, kolejno pokutować musieli — dziesięciokrotnie za każde przewinienie, to jest po każdych stu latach, przyjętych za czas życia człowieczego, na nowo, żeby pokuta każdego grzesznika dziesięciokrotną była i ażeby na przykład ci, którzy winni byli śmierci wielu ludzi, albo zdradzili miasta i wojska oddając je w niewolę, albo jakąkolwiek inną popełnili zbrodnię, za wszystko to dziesięciokrotne męki cierpieli — jak znowu z drugiej strony żeby ci, którzy się dobrymi czynami zasłużyli, sprawiedliwymi byli i szanowali prawa Boga i natury, przynależną odebrali nagrodę.
Opowiadał dalej o tych, co wkrótce po urodzeniu pomarli, ale to...........................
Jak wiadomo, poświęcił p. Dr. A. Małecki jedną z godzin wykładowych estetyczno-krytycznemu rozbiorowi Króla-Ducha Juliusza Słowackiego. Mglisty ten poemat, znany publiczności tylko z jednego rapsodu, — (dalszych kilka umieści szanowny profesor w wydaniu pism pośmiertnych Juliusza) dotychczas mało był rozumiany, dlatego sądziłem, że przekład opowiadania Era , którym Plato „Rzeczpospolitą” kończy, będzie pożądanym tak szerszej polskiej publiczności, interesującej się dziełami jednego z najpotężniejszych geniuszów europejskich i naszych, a nie mogącej zajrzeć do źródła, jak i tym słuchaczom uniwersytetu, którzy by nie chcieli czytać tej powieści w oryginale, a znają ją tylko ze streszczenia szanownego Profesora.
Że nieznający tej powieści pełnej tajemnic, — poematu Słowackiego rozumieć nie może, dowiódł nie tylko p. Dr. Małecki, ale i poeta, odwołując się do niej w przypisku.
W tym dorywczym przekładzie nie starałem się o ścisłość i dokładność, jakiej by wymagali filologowie z powołania, ale o wierne oddanie myśli oryginału w języku ojczystym, choć wyznać muszę, że tu i owdzie bodaj z braku ćwiczenia w podobnych tłumaczeniach nie ominąłem greckich zwrotów.
Trzymałem się tekstu Schneidera (Lipsk 1833), który miał pod ręką najlepsze rękopisy czeskie, wiedeńskie i porównał je z tak zwanym Parisinus A; dlatego też Krüger, autor najlepszej gramatyki greckiej, najwyżej ceni jego wydanie.
TłumaczSokrates do Glaukona.
Nie o Alkinosie mówić ci będę, ale o Erze, synu Armeniosa, rodem Pamfilijczyku. Dzielny mąż ten poległ niegdyś w walce za ojczyznę i gdy po dziesięciu dniach zbierano ciała z pobojowiska, nadpsute już zgnilizną, znaleziono go zupełnie nienaruszonym i odniesiono dla pogrzebania do domu. Dwunastego dnia leżąc na stosie ożył i ocknąwszy się opowiadał, co tam — za grobem widział. A mówił, że dusza ciało jego opuściwszy wyruszyła łącznie z wielu innymi, i doszły razem do jakiegoś miejsca demonicznego, pełnego tajemnic, w którym były dwie przepaści w ziemi — jedna koło drugiej, a naprzeciw tym dwie inne w górze, na niebie. Pośrodku nich siedzieli sędziowie, którzy po wydaniu wyroku nakazywali sprawiedliwym pójść na prawo, drogą przez niebo wiodącą, przywiesiwszy im na piersiach oznaki wyroków; niesprawiedliwym zaś, którzy mieli na plecach poświadczenie swych czynów, wskazali drogę na lewo — na dół wiodącą.
Gdy i on się zbliżył, oznajmili mu, że ma powrócić na ziemię i zwiastować ludziom, co widział i słyszał w tym miejscu. Posłuszny rozkazowi bacznie przysłuchiwał się i przypatrywał wszystkiemu, co się tam działo. A widział najpierw, jak jednym otworem nieba i ziemi oddalały się dusze po osądzeniu i jak jednym z innych dwóch (otworów) wychodziły dusze brudem i prochem okryte, a drugim czyste dusze z nieba zstępowały.
Przybywające wyglądały zawsze tak, jakby z długiej wracały wędrówki i radośnie zasiadały na łące ni to w zgromadzeniu uroczystym. Znajome witały się i wzajemnie dowiadywały o swojej doli i stosunkach. I opowiadały sobie: jedne z jękiem i płaczem wspominając o tym, co wycierpiały i widziały w wędrówce swej podziemnej, tysiąc lat trwającej, a drugie, idące z nieba — opisując rozkosze i niewymowną piękność, na którą patrzały w szczęściu swoim. Szczegółowe powtórzenie tego wszystkiego zajęłoby za wiele czasu, mój Glaukonie, najważniejsze, jak mówił jest to, że wszyscy za przewinienia swoje, w miarę tego, jak często i wobec wielu je popełnili, kolejno pokutować musieli — dziesięciokrotnie za każde przewinienie, to jest po każdych stu latach, przyjętych za czas życia człowieczego, na nowo, żeby pokuta każdego grzesznika dziesięciokrotną była i ażeby na przykład ci, którzy winni byli śmierci wielu ludzi, albo zdradzili miasta i wojska oddając je w niewolę, albo jakąkolwiek inną popełnili zbrodnię, za wszystko to dziesięciokrotne męki cierpieli — jak znowu z drugiej strony żeby ci, którzy się dobrymi czynami zasłużyli, sprawiedliwymi byli i szanowali prawa Boga i natury, przynależną odebrali nagrodę.
Opowiadał dalej o tych, co wkrótce po urodzeniu pomarli, ale to...........................
więcej..