Powszechna historia nikczemności - ebook
Powszechna historia nikczemności - ebook
Nie jest to pierwsza polska edycja "Powszechnej historii nikczemności", została jednak gruntownie przejrzana i poprawiona, a także opatrzona przypisami.
Opublikowaną w 1935 roku książeczkę Jorge Luis Borges określił jako właściwy początek swej prozatorskiej drogi literackiej. Cykl „wprawek" publikowanych w latach 1933–1934 na łamach poczytnego, epatującego sensacją i krzykliwymi ilustracjami dodatku pisma „Crítica", szkice i fabuły „o charakterze mistyfikacji czy pseudoeseju", ćwiczenia z fałszowania cudzych tekstów - jak określał je autor - złożyły się na tomik na poły fikcyjnych biografii realnych oszustów, piratów, gangsterów, compadritos i cuchilleros oraz przepisanych na nowo baśni i opowieści niesamowitych. Nigdy moralizatorskie, zawsze lakoniczne, łączące konkret z liryzmem, śmiertelną powagę z subtelnym żartem, o filmowej sile rażenia, pełne miejsc pustych, gotowych, by je wypełniać wyobraźnią – opowieści te i wyimki z innych książek zapoczątkowały specyficzny, pojemny i osobny gatunek literacki, jakim są Borgesowskie fikcje.
Przekładu dokonali Stanisław Zembrzuski i Andrzej Sobol-Jurczykowski.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8196-573-6 |
Rozmiar pliku: | 944 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Próbki prozy narracyjnej, które składają się na tę książkę, powstawały w latach 1933–1934. Wywodzą się, jak sądzę, z moich nieustannych lektur Stevensona i Chestertona, a nawet z pierwszych filmów von Sternberga i być może pewnej biografii Evarista Carriego. Jest w nich nadmiar takich chwytów, jak niespójne zestawienia, nagłe zerwanie ciągłości, sprowadzenie całego życia człowieka do dwóch czy trzech scen. (Ten wizualny zamysł rządzi również opowiadaniem_ Człowiek z przedmieścia_). Nie są, nie usiłują być, psychologiczne._
_Co do przykładów magii, które zamykają tom, nie mam do nich innych praw niż prawo tłumacza i czytelnika. Czasami myślę, że dobrzy czytelnicy są w jeszcze większym stopniu mrocznymi i szczególnymi łabędziami niż dobrzy autorzy. Nikt nie zaprzeczy, że utwory przypisane przez Valéry’ego bardziej niż doskonałemu Edmondowi Teste mają wyraźnie mniejszą wartość niż utwory żony i przyjaciół Teste’a._
_Czytanie jest w każdym razie czynnością późniejszą od pisania: bardziej zrezygnowaną, bardziej odpowiedzialną, bardziej intelektualną._
_J.L.B._
_Buenos Aires, 27 maja 1935_PROLOG DO WYDANIA Z 1954 ROKU
_Powiedziałbym, że barok jest stylem, który świadomie wyczerpuje (czy pragnie wyczerpać) swoje możliwości i który ociera się o własną karykaturę. Na próżno Andrew Lang, w latach tysiąc osiemset osiemdziesiątych, pragnął naśladować_ Odyseję _Pope’a; dzieło to było już jej parodią i parodysta nie zdołał jej prześcignąć. Barok_ (baroco) _to nazwa jednego z sylogizmów; wiek osiemnasty zastosował ją do pewnych nadużyć architektury i malarstwa wieku siedemnastego; powiedziałbym nadto, że barokowy jest końcowy etap każdej sztuki, gdy ta ujawnia i niszczy własne środki. Barok jest intelektualny, a Bernard Shaw oświadczył, że wszelka praca intelektualna jest humorystyczna. Humor ten jest niezamierzony w dziele Baltazara Graciána; zamierzony, czy świadomy, w dziele Johna Donne’a._
_Już sam przesadny tytuł tego zbioru głosi jego barokową naturę. Złagodzenie jednak byłoby równoznaczne ze zniszczeniem, dlatego wolę, tym razem, powołać się na sentencję_ quod scripsi, scripsi _(Jan, XIX 22) i wydrukować te teksty ponownie, po upływie dwudziestu lat, bez zmian. Są one nieodpowiedzialną rozrywką człowieka nieśmiałego, który nie odważył się na pisanie opowiadań i który zabawiał się fałszowaniem i przeinaczaniem (czasami bez uzasadnienia estetycznego) cudzych historii. Od tych wieloznacznych próbek przeszedł do pracowitego ułożenia bezpośredniej relacji –_ Człowiek z przedmieścia_ – którą podpisał Francisco Bustos, imieniem dziadka swojego dziadka; zdobyła ona niezwykłe i nieco zagadkowe powodzenie._
_Można zauważyć, że do tego tekstu, o podmiejskim kolorycie, wstawiłem kilka słów z języka literackiego: wnętrzności, konwersje itp. Zrobiłem to dlatego, że_ compadre _ma aspiracje do finezji, czy też dlatego (ta przyczyna wyklucza poprzednią, ale być może ona jest prawdziwa), że_ compadres _są jednostkami i nie zawsze mówią jak Compadre, który jest figurą platońską._
_Doktorowie Wielkiego Wozu nauczają, że rzeczą główną we wszechświecie jest pustka. Mają rację w tym, co dotyczy niewielkiej części świata, jaką jest ta książka. Zaludniają ją szafoty i piraci, a wyraz „nikczemność” ogłusza w tytule, ale pod tą wrzawą nic się nie kryje. Nie jest niczym innym niż pozorem, powierzchnią obrazów; dlatego właśnie może chyba się podobać. Człowiek, który ją napisał, był może nieszczęśliwy, ale bawił się, pisząc; oby jakiś odblask tej przyjemności dotarł do czytelników._
_Do części_ Et cetera _włączyłem trzy nowe utwory._
_J.L.B._
I inscribe this book to S.D.: English, innumerable, and an Angel. Also: I offer her that kernel of myself that I have saved, somehow – the central heart that deals not in words, traffics not with dreams, and is untouched by time, by joy, by adversities.OKRUTNY WYBAWCA LAZARUS MORELL
PRAPRZYCZYNA
W 1517 roku ojciec Bartolomé de las Casas użalił się nad losem Indian, których wyniszczano w pracowitym piekle antylskich kopalni złota, i zaproponował cesarzowi Karolowi V sprowadzenie Murzynów, aby ich wyniszczać w pracowitym piekle antylskich kopalni złota. Owej dziwnej odmianie filantropii zawdzięczamy nieskończenie wiele: bluesy Handy’ego, paryski sukces urugwajskiego malarza, doktora Pedra Figariego, ludową prozę również urugwajskiego Vicentego Rossi, mityczną wielkość Abrahama Lincolna, pięćset tysięcy zabitych w wojnie secesyjnej, trzy miliardy trzysta tysięcy dolarów wydanych na renty i emerytury wojskowe, posąg legendarnego Falucha, pojawienie się słowa „lincz” w trzynastym wydaniu słownika Akademii Hiszpańskiej, żywiołowy film _Dusze czarnych_, szarżę na bagnety generała Solera na czele swoich „czarnych i Mulatów” pod Cerrito, śniady wdzięk pani X, Murzyna, który zabił Martína Fierro, godną pożałowania rumbę _El manisero_, aresztowany i więziony w lochu napoleonizm Toussainta Louverture, krzyż i węża na Haiti, krew kóz zarzynanych maczetą _papaloi_, habanerę – matkę tanga, _candombe_.
Ponadto: karygodne i wspaniałe życie okrutnego wybawcy Lazarusa Morella.
MIEJSCE
Ojciec Wód, Missisipi, najbardziej rozległa rzeka świata, była godną sceną dla tego niezrównanego łotra. (Rzekę odkrył Álvarez de Pineda, a pierwszym podróżnikiem na jej wodach był Hernando de Soto, niegdysiejszy konkwistador Peru, który skracał długie miesiące więzienia królowi Inków Atahualpie, ucząc go gry w szachy. De Soto umarł i wody tej rzeki stały się jego grobem).
Missisipi jest rzeką o szerokim łonie, ciemną i bezkresną siostrą Parany, Urugwaju, Amazonki i Orinoka. To rzeka Mulatka, ponad czterysta ton błota niesionego przez jej wody znieważa rokrocznie Zatokę Meksykańską. Wszystkie te czcigodne i prastare śmieci utworzyły deltę, gdzie olbrzymie cypryśniki błotne rosną na wydzielinach kontynentu w bezustannym rozkładzie i gdzie labirynty z błota, zdechłych ryb i sitowia poszerzają granice swego cuchnącego królestwa. W dół rzeki, na wysokości Arkansas i Ohio, wlecze się piaszczysta nizina. Zamieszkuje ją żółtawe plemię wynędzniałych ludzi, ze skłonnością do febry, spoglądających chciwie na kamień i żelazo, wokół nich bowiem nie ma nic poza piaskiem i drzewem, i mętną wodą.
LUDZIE
W początkach dziewiętnastego wieku (czas, który nas interesuje) rozległe plantacje bawełny na obu brzegach były uprawiane przez Murzynów od wschodu do zachodu słońca. Spali w drewnianych chatach, na ubitej ziemi. Oprócz relacji matka–dziecko pokrewieństwo było umowne i mętne. Nosili imiona, ale mogli się obejść bez nazwisk. Nie umieli czytać. Drżącym dyszkantem podśpiewywali w angielszczyźnie o powolnych samogłoskach. Pracowali w szeregach, ugięci pod batem nadzorcy. Uciekali, a mężczyźni o gęstych brodach wskakiwali na piękne konie i puszczali ich śladem ogromne wilczury.
Do mętnego osadu prymitywnych nadziei i afrykańskich lęków dołożyli słowa Pisma: a zatem byli chrześcijanami. Śpiewali głęboko i tłumnie: _Go down, Moses_. Missisipi służyła im za wspaniały obraz nędznych wód Jordanu.
Właścicielami owej spracowanej ziemi i owych Murzynów byli pazerni i leniwi panowie o bujnych czuprynach, którzy zamieszkiwali długie, budowane frontem do rzeki domostwa, z nieodzownym pseudogreckim portykiem z białej sosny. Dobry niewolnik kosztował ich do tysiąca dolarów i nie wytrzymywał długo. Poniektóry okazywał niewdzięczność, zapadał na byle jaką chorobę i umierał. Trzeba było z niepewnej inwestycji wyciągnąć jak największy zysk. Dlatego też trzymano niewolników na polu od pierwszych do ostatnich promieni słońca; dlatego też wymagano od ziemi corocznych plonów bawełny, tytoniu lub cukru. Ziemia, ugniatana i męczona ową niecierpliwą gospodarką, wyjaławiała się po kilku latach: bezkształtna, błotnista pustynia wkraczała na teren plantacji. W opuszczonych farmach, na przedmieściach, wśród gęstych trzcin i podłych, zabagnionych ziem, mieszkali _poor whites_ – biała hołota. Byli rybakami, łowcami nieokreślonych zwierząt, koniokradami. Żywili się niekiedy wyżebraną u Murzynów resztką kradzionej strawy i zachowywali w swoim poniżeniu jedyną dumę – czystą krew, bez cienia domieszki. Lazarus Morell był jednym z nich.