- promocja
- W empik go
Pozwólcie pieskom przyjść do mnie - ebook
Pozwólcie pieskom przyjść do mnie - ebook
Debiut literacki depresyjnego rysownika skandalisty Bolesława Chromrego.
Po powieściach graficznych, („Pokrzywy”, „Renata”) i świetnie przyjętych notesach/poradnikach („Notes dla ludzi uczulonych na gluten i laktozę”, „Elementarz Polski dla Polaka i Polki z Polski”) autor wziął na swój warsztat fabułę.
Bartek i Dorota czują się trochę bardziej „alternatywni” niż są w rzeczywistości. Może i kwestionują pojęcie małżeństwa, mają tatuaże, na półce stoi antologia poezji gejowskiej i „Czarodziejska Góra”, rolę dziecka pełni pies Gizmo, a w sobotnie przedpołudnia piją prosecco. Ale umówmy się – to (z drobnymi różnicami) sposób życia połowy warszawskiej hipsteriady. Dlatego nie do końca wiadomo z jakich przyczyn to właśnie Bartek i Dorota zostają wciągnięci w środek kryminalnej, psiej intrygi.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-7243-5 |
Rozmiar pliku: | 4,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Są takie miejsca, w których czas się zatrzymał. Jak kaszubski skansen i jego niepowtarzalny zapach, mimowolnie zapisujący się w pamięci zapachów. Albo Jaskinia Łokietka. Tak stara, że nie pamięta żadnego Władysława. Jeśli w niebie rządzi Trójca Święta, to na ziemi królują zapachy wilgotnego gruntu w cyrku, benzyny i skansenu. Przywołajcie sobie w pamięci te wycieczki szkolne, kiedy całe jedzenie przygotowane i nakupowane przez mamę było spożywane, zanim kierowca włączył silnik autokaru, a później najsłabsi rzygali po kolanach. Albo kiedy ojciec tankował na stacji CPN-u i denerwował się, że wystawia się głowę za okno jak żuraw i sztacha benzyną niczym bezdomne rosyjskie dzieci klejem z jednorazowej siatki. Zatopcie się w komfortowej i konfekcyjnej już nostalgii z najntisów. Poczujcie się miło i odprężcie, bo to minęło. I nie powróci. A jeśli wróci, to w postaci printu na T-shircie z Zary lub H&M-u. A teraz zapraszam do drugiej dekady lat dwutysięcznych, w której nie ma już żadnych sentymentów. I zapachy, jakie zostały, to tylko wonie kwaśnego potu, pieczywa z Lidla i przetrawionej tatry lub aperolu spritz.0
Pluszowy, uśmiechnięty kondom z oczami Myszki Miki został sam. Leży zużyty na środku podłogi. Już nie biały ani nawet nie kremowy. Zakurzony. Zaniedbany. Pogryziony. Poszarpany. Sfilcowany. Wymemłany. Pięć razy zjedzony i wypluty. Rynek, Szewska, Planty. Dla starej pluszowej prezerwatywy przestało świecić słońce. Jej najlepszy i jedyny przyjaciel – wesoły pieszczoch Punio – zmarł. Teraz nikt nie będzie jej dotykał, lizał ani szarpał. Pewnie ktoś ją przypadkiem kopnie, tak że wyląduje pod szafą albo łóżkiem. I tam będzie leżeć. Wśród roztoczy, szczurzych odchodów, martwego naskórka i kabli. I tak przez kilkadziesiąt lat, aż właściciele umrą i ktoś postanowi zmienić meble. Strasznie tak czekać na czyjąś śmierć, żeby móc umrzeć w spokoju. Godnie. Na śmietniku. Uśmiechnięty kondom, jak zapomniany ziemniak w kącie ciemnej, zagraconej piwnicy. Bez matki. Bez ojca. Sam. Do końca.