- nowość
- promocja
- W empik go
Prowincja/Warszawa - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
9 grudnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Prowincja/Warszawa - ebook
Nowa książka outsidera z Cieżkowic od czasu do czasu pomieszkującego w Warszawie.
Od roku mieszkam sam, w całym domu żywej duszy. Czuję się samotny. Samotny jestem nie od dzisiaj. Wspominam rzeczy minione, o których nikt nie wie i nie będzie wiedział. Bo komu mam przekazać to, co udało mi się zapamiętać.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66599-92-5 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Część II.
Prowincja/Warszawa
.
Wczoraj były moje urodziny, szósty krzyżyk. Od roku mieszkam sam, w całym domu żywej duszy. Czuję się samotny. Samotny jestem nie od dzisiaj. Wspominam rzeczy minione, o których nikt nie wie i nie będzie wiedział. Bo komu mam przekazać to, co udało mi się zapamiętać. Nigdy nikt nie chciał słuchać moich opowieści, nikt nie chciał ich znać. A teraz jeszcze świadomość starzenia się doszła do tego wszystkiego, pozostawanie na rencie. Coraz trudniej mi cieszyć się życiem, coraz trudniej iść pod górę: nogi bolą, brakuje oddechu, przebyty zawał daje o sobie znać. W połowie drogi do rynku muszę przystanąć, odpocząć. Już nie potrafię odważnie płynąć wśród oślepiających gwiazd. Dawniej gnałem śmiało naprzód, ciągnąc za sobą pnie drzew, chociaż nigdy nie brałem udziału w szalonym wyścigu po zwycięstwo.
Dzisiaj staję w oknie i wspominam wodę, ogień i młodość. Widzę, jak ogień życia martwy głaz zajmuje. Tylko nocy się boję, bezsennych nocy, mieniących się refleksami płomienia, od których woda błyszczy, jakby ognisko płonęło na falach. We śnie zapadam w odrętwienie, by obudzić się na kilka liter, które muszą mi wystarczyć za cały wszechświat.
Kot grzeje się w słońcu, codziennie go widzę. Może on bezpański, ale upatrzył sobie moją łąkę i często tutaj przychodzi pogrzać się w słońcu. Liże się, przeciąga. Miło popatrzyć. Ja w oknie, zdmuchuję z parapetu popiół z papierosa. Jak ten kot grzeję się w słońcu. Patrzę na jabłonkę i myślę, że całe życie na coś czekałem, na coś, co mnie odmieni. Nie zdawałem sobie sprawy, że to czekanie to także starzenie się. Już na nic nie czekam, niczego się nie spodziewam. Starzenia się nie powstrzymam. Co robić? Tylko stać w oknie albo spacerować? Karmić się samotnością? Bez przyszłości, bez przeznaczenia. Czym się cieszyć? Czym zadowolić? Żeby tylko nie utracić wszechświata.
Co ja mówię? Dlaczego narzekam? Przecież mam łąkę, mam ulicę, którą codziennie do rynku mogę spacerować. Sąsiadów spotykać, porozmawiać z nimi, choćby o pogodzie. Przecież nie jestem jeszcze bezzębnym starcem ziejącym jadem. Ciągle jeszcze mogę podziwiać kolorowe motyle, kwiaty, wsłuchiwać się w śpiew ptaków, szum liści, pozwalać, by promienie słońca mnie ogrzewały.
Spoglądam na sąsiadkę, jest starsza ode mnie, a jaka żywotna. Już w ogrodzie ciepło się robi, więc między krzakami czarnych porzeczek schylona robi wiosenne porządki. Kiedyś powiedziała, że kto nie pracuje, ten nie powinien jeść.
Poszedłem do łazienki, żeby odbyć codzienny rytuał ablucji. Zimną wodą zwilżyłem twarz, a kilka niesfornych kropelek znalazło się na lustrze. Powoli spływały po idealnie gładkiej powierzchni. Niektóre połączyły siły i razem podążały obraną drogą, inne samodzielnie zmierzyły się z wyzwaniem rzuconym im przez odbicie mojej twarzy, która nic nie wyraża, nie woła, milczy. Pozostaję jakby na zewnątrz, poza światem. Nie chce mi się golić, zrobię to jutro. Odkładając takie drobne czynności, jestem po stronie ludzi, którzy nie wiedzą, gdzie są, w jakim kraju, nie wiedzą, która jest godzina, nie wiedzą, kim są.
Spoglądam na odbicie swojej twarzy w lustrze i widzę, że nie mam nic wspólnego z tym, co dzieje się wokół. Nagle rozległ się szelest, szum, trzepot, łoskot ogromnych kropel i opadła na mnie srebrnoszara zasłona. Podniosłem wzrok, lecz nie ujrzałem swojego odbicia. Nie mam twarzy, jestem jednym z wielu, dla których wszystko staje się proste dlatego, że mają maskę. Umyć zęby, dłonie namydlić. Za dużo czasu spędzam w łazience. Aby odpędzić ponure myśli, zacząłem nucić Appassionatę. Beethoven szydzi z całego świata.
A kiedy już jestem lekki, to co mam robić? Oczywiście odzywają się głosy, że mógłbym się zakochać, miłować, chodzić na spacery i zakupy, zwiedzić jakieś wrzosowiska, ale po co? Mogę zamiast tego wszystkiego otworzyć parę wiecznie zamkniętych okien, wyjść z domu, rozejrzeć się i zrozumieć, że jestem duchem wiatru z wielką głową i wypukłymi oczami. Niedawno, stojąc w oknie, zobaczyłem skrzynię, w której zamknięte było słońce. A potem śniłem, sen był o kobiecie, jaką mogę stworzyć, lecz brak mi odwagi. Nie spałem z nią, tylko patrzyłem.
Co mi pozostało – śnić, mieć marzenia, które nigdy się nie spełnią?
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------fot. Adam Wajrak
Waldemar Bawołek, – rocznik 1962, samotnik z Ciężkowic. Człowiek podporządkowujący się naturze świata. Mistrz sytuacji niedokończonych. Wędrujący anachoreta. Ucieka przed starością. Znika, by zaistnieć. Ciężkowicki Odys.
Trzykrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia, laureat tej nagrody za powieść _Pomarli_. Za tę samą powieść nominowany do Nagrody Nike. Z dotychczas wydanych swoich książek najbardziej lubi _Furtkę przy dozorcy_.
.
Prowincja/Warszawa
.
Wczoraj były moje urodziny, szósty krzyżyk. Od roku mieszkam sam, w całym domu żywej duszy. Czuję się samotny. Samotny jestem nie od dzisiaj. Wspominam rzeczy minione, o których nikt nie wie i nie będzie wiedział. Bo komu mam przekazać to, co udało mi się zapamiętać. Nigdy nikt nie chciał słuchać moich opowieści, nikt nie chciał ich znać. A teraz jeszcze świadomość starzenia się doszła do tego wszystkiego, pozostawanie na rencie. Coraz trudniej mi cieszyć się życiem, coraz trudniej iść pod górę: nogi bolą, brakuje oddechu, przebyty zawał daje o sobie znać. W połowie drogi do rynku muszę przystanąć, odpocząć. Już nie potrafię odważnie płynąć wśród oślepiających gwiazd. Dawniej gnałem śmiało naprzód, ciągnąc za sobą pnie drzew, chociaż nigdy nie brałem udziału w szalonym wyścigu po zwycięstwo.
Dzisiaj staję w oknie i wspominam wodę, ogień i młodość. Widzę, jak ogień życia martwy głaz zajmuje. Tylko nocy się boję, bezsennych nocy, mieniących się refleksami płomienia, od których woda błyszczy, jakby ognisko płonęło na falach. We śnie zapadam w odrętwienie, by obudzić się na kilka liter, które muszą mi wystarczyć za cały wszechświat.
Kot grzeje się w słońcu, codziennie go widzę. Może on bezpański, ale upatrzył sobie moją łąkę i często tutaj przychodzi pogrzać się w słońcu. Liże się, przeciąga. Miło popatrzyć. Ja w oknie, zdmuchuję z parapetu popiół z papierosa. Jak ten kot grzeję się w słońcu. Patrzę na jabłonkę i myślę, że całe życie na coś czekałem, na coś, co mnie odmieni. Nie zdawałem sobie sprawy, że to czekanie to także starzenie się. Już na nic nie czekam, niczego się nie spodziewam. Starzenia się nie powstrzymam. Co robić? Tylko stać w oknie albo spacerować? Karmić się samotnością? Bez przyszłości, bez przeznaczenia. Czym się cieszyć? Czym zadowolić? Żeby tylko nie utracić wszechświata.
Co ja mówię? Dlaczego narzekam? Przecież mam łąkę, mam ulicę, którą codziennie do rynku mogę spacerować. Sąsiadów spotykać, porozmawiać z nimi, choćby o pogodzie. Przecież nie jestem jeszcze bezzębnym starcem ziejącym jadem. Ciągle jeszcze mogę podziwiać kolorowe motyle, kwiaty, wsłuchiwać się w śpiew ptaków, szum liści, pozwalać, by promienie słońca mnie ogrzewały.
Spoglądam na sąsiadkę, jest starsza ode mnie, a jaka żywotna. Już w ogrodzie ciepło się robi, więc między krzakami czarnych porzeczek schylona robi wiosenne porządki. Kiedyś powiedziała, że kto nie pracuje, ten nie powinien jeść.
Poszedłem do łazienki, żeby odbyć codzienny rytuał ablucji. Zimną wodą zwilżyłem twarz, a kilka niesfornych kropelek znalazło się na lustrze. Powoli spływały po idealnie gładkiej powierzchni. Niektóre połączyły siły i razem podążały obraną drogą, inne samodzielnie zmierzyły się z wyzwaniem rzuconym im przez odbicie mojej twarzy, która nic nie wyraża, nie woła, milczy. Pozostaję jakby na zewnątrz, poza światem. Nie chce mi się golić, zrobię to jutro. Odkładając takie drobne czynności, jestem po stronie ludzi, którzy nie wiedzą, gdzie są, w jakim kraju, nie wiedzą, która jest godzina, nie wiedzą, kim są.
Spoglądam na odbicie swojej twarzy w lustrze i widzę, że nie mam nic wspólnego z tym, co dzieje się wokół. Nagle rozległ się szelest, szum, trzepot, łoskot ogromnych kropel i opadła na mnie srebrnoszara zasłona. Podniosłem wzrok, lecz nie ujrzałem swojego odbicia. Nie mam twarzy, jestem jednym z wielu, dla których wszystko staje się proste dlatego, że mają maskę. Umyć zęby, dłonie namydlić. Za dużo czasu spędzam w łazience. Aby odpędzić ponure myśli, zacząłem nucić Appassionatę. Beethoven szydzi z całego świata.
A kiedy już jestem lekki, to co mam robić? Oczywiście odzywają się głosy, że mógłbym się zakochać, miłować, chodzić na spacery i zakupy, zwiedzić jakieś wrzosowiska, ale po co? Mogę zamiast tego wszystkiego otworzyć parę wiecznie zamkniętych okien, wyjść z domu, rozejrzeć się i zrozumieć, że jestem duchem wiatru z wielką głową i wypukłymi oczami. Niedawno, stojąc w oknie, zobaczyłem skrzynię, w której zamknięte było słońce. A potem śniłem, sen był o kobiecie, jaką mogę stworzyć, lecz brak mi odwagi. Nie spałem z nią, tylko patrzyłem.
Co mi pozostało – śnić, mieć marzenia, które nigdy się nie spełnią?
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------fot. Adam Wajrak
Waldemar Bawołek, – rocznik 1962, samotnik z Ciężkowic. Człowiek podporządkowujący się naturze świata. Mistrz sytuacji niedokończonych. Wędrujący anachoreta. Ucieka przed starością. Znika, by zaistnieć. Ciężkowicki Odys.
Trzykrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia, laureat tej nagrody za powieść _Pomarli_. Za tę samą powieść nominowany do Nagrody Nike. Z dotychczas wydanych swoich książek najbardziej lubi _Furtkę przy dozorcy_.
.
więcej..