Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Przez dziki Kurdystan - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Przez dziki Kurdystan - ebook

Zapraszamy do fascynującej podróży przez niebezpieczny Kurdystan w drugiej powieści przygodowej z cyklu "Powieści podróżnicze" autorstwa Karola Maya, znanego również jako "Cykl arabski" lub „Cykl orientalny”. W tej pełnej ekscytujących wydarzeń historii, Kara Ben Nemsi i jego wierny towarzysz, Hadżi Halef Omar, stają do walki z niebezpiecznym dowódcą strażników twierdzy w Amadije, Selimem Agą, oraz jego chciwym zwierzchnikiem, Izmaiłem Bejem. Odkryj tajemnicze zakątki Kurdystanu, przeżyj niezapomniane przygody i śledź losy bohaterów, gdy zmierzają ku niebezpiecznym wyzwaniom i nieoczekiwanym zwrotom akcji. "Przez dziki Kurdystan" to lektura, która wciągnie cię w wir ekscytujących przygód, pełnych napięcia i nieprzewidywalnych zwrotów akcji.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-537-1
Rozmiar pliku: 390 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ II. DOJAN

Presbyter Jan, z łaski Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa król królów, do Aleksinsa Komnenosa, namiestnika w Konstantynopolu. Zdrowia i szczęśliwego końca.

Nasz majestat dowiedział się, jako słyszałeś o naszej wspaniałości i że doniesiono ci o naszej wielkości. Oto, co chcemy wiedzieć: czy trwasz wraz z nami w prawdziwej wierze naszej i czy we wszystkich rzeczach wierzysz w Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Jeśli życzysz sobie znać wielkość i wspaniałość naszej potęgi, oraz obszar, jaki mają nasze kraje, to wiedz i wierz bez wątpienia, że myśmy to Presbyter Jan, sługa Boży, że w bogactwie wszystko pod słońcem, a w cnocie i potędze wszystkich królów ziemi przewyższamy. Siedemdziesięciu królów płaci nam czynsze. Jesteśmy zbożnym chrześcijaninem, a chronimy i wspieramy jałmużną każdego ubogiego chrześcijanina, który się w obrębie łaski naszej znajduje. Ślubowaliśmy odwiedzić grób Pana naszego, jak przystoi chwale naszego majestatu, z wielką armją i prowadzić wojnę z nieprzyjaciółmi krzyża chrześcijańskiego, upokorzyć ich, a Jego święte imię wywyższyć.

Nasza wspaniałość rządzi trojgiem Indyj, a posiadłości nasze sięgają poza Indje najdalsze, gdzie spoczywa ciało świętego apostoła Tomasza; stamtąd przez pustynię, która ciągnie się ku wschodowi słońca i wraca ku zachodowi aż do Babilonu opuszczonego, a nawet aż do wieży Babel.

Siedemdziesiąt i dwie prowincje słuchają naszych rozkazów; kilka z nich, to prowincje chrześcijańskie, a każda ma swojego własnego króla. Wszyscy ich królowie są naszymi dennikami. W krajach naszych znajdują się słonie, dromadery, wielbłądy i wszelkie rodzaje zwierząt, jakie żyją pod niebem. Kraje nasze płyną mlekiem i miodem. W jednej części naszego państwa nie może zaszkodzić żadna trucizna, w innej rosną wszelakie gatunki pieprzu, inną zaś pokrywają gaje tak gęsto, że wygląda jak las, a we wszystkich częściach pełno jest wężów. Tam znajduje się także piaszczyste morze bez wody. O trzy dni drogi od tego jeziora są góry, z których zesuwają się rzeki kamieni. W pobliżu tych gór znajduje się pustynia pomiędzy nieurodzajnemi wzgórzami. Pod nią przepływa strumień podziemny, do którego niema przystępu, a strumień ten wpada do większej rzeki. Wchodzą w nią ludzie z naszych posiadłości i znajdują tam drogie kamienie w wielkim nadmiarze. Poza tą rzeką mieszka dziesięć plemion żydowskich, które twierdzą wprawdzie, że mają królów własnych, mimo to jednak są sługami naszymi i winny płacić nam czynsze.

W innej z naszych prowincyj, wpobliżu strefy gorącej, żyją gady, zwane w naszym języku salamandrami. Gady te mogą żyć tylko w ogniu i budują domki dokoła siebie jak jedwabniki. Osłony te przędą pilnie nasze dainy pałacowe, a z tego robi się potem materje na szaty nasze. Prać je można jednakże tylko w jasnym ogniu.

Przed naszą armją niosą trzynaście wielkich krzyżów ze złota i drogich kamieni, gdy jednak wyjeżdżamy bez państwowego orszaku, niosą przed nami krzyż tylko jeden, nieozdobiony figurami, złotem, ani klejnotami, abyśmy zawsze pamiętali na Pana naszego Jezusa Chrystusa, oraz srebrną wazę, napełnioną złotem, aby wszyscy ludzie wiedzieli, że jesteśmy królem królów.

Co roku odwiedzamy ciało świętego Daniela, które jest w Babilonie, na pustyni. Nasz pałac jest z hebanu i z drzewa szittim, a ogień nie może go uszkodzić. Na czterech końcach jego dachu znajdują się po dwa złote jabłka, a w każdem jabłku po dwa karbunkuły, aby złoto we dnie błyszczało, a karbunkuły w nocy świeciły. Większe bramy są z rogu mieszanego z sardonyksem, aby nikt wejść nie mógł z trucizną; mniejsze zaś hebanowe. Okna są z kryształu. Stoły ze złota i ametystu, a słupy, co je dźwigają, z kości słoniowej. Pokój, w którym sypiamy, jest cudownem arcydziełem ze złota, srebra i drogich kamieni wszelakiego rodzaju. Pali się w nim bezustannie kadzidło. Łoże nasze jest ze szafiru. Mamy najpiękniejsze kobiety. Utrzymujemy dziennie trzydzieści tysięcy ludzi oprócz gości przygodnych. Wszyscy pobierają codziennie sumy z naszej skarbnicy dla utrzymania swych koni i dla innego użytku. Przez każdy miesiąc usługuje nam siedmiu królów (po kolei), sześćdziesięciu pięciu książąt, a trzystu sześćdziesięciu i pięciu hrabiów. W sali naszej jada codziennie po naszej prawicy dwunastu arcybiskupów, po lewicy zaś naszej dwudziestu biskupów, a oprócz tego patrjarcha z Świętego Tomasza, protopapa z Salmas i archiprotopapa z Suzy, w którem to mieście znajduje się tron naszej chwały i nasz pałac cesarski. Opaci w liczbie zgodnej z ilością dni w roku sprawują urząd duchowny w naszej kaplicy. Nasz podczaszy jest prymasem i królem, nasz minister dworu arcybiskupem i królem, nasz podkomorzy biskupem i królem, nasz marszałek archimandrytą i królem, nasz kuchmistrz opatem i królem; my sami jednak przyjmujemy niższą rangę i pokorniejszą nazwę, aby okazać wielką naszą pokorę“.

Oto wyciąg z listu, który pisał, a może tylko miał pisać sławny, ale historycznie przecież wątpliwy, król tatarski, Presbyter Jan, do cesarza greckiego. List ten może sobie być falsyfikatem lub nie, zawiera jednak obok rozmaitych uciesznych osobliwości, mających podstawę w fałszywych zapatrywaniach dawnych stuleci, także fakty i szczegóły, potwierdzone przez Marka Polo, Sir Johna Mandeville, oraz innych podróżników i badaczy. Przypomniał mi się też żywo w chwili, kiedy stanąłem na wschodniej wyżynie Szejk Adi i wzrok zwróciłem ku wschodowi, gdzie wznosiły się góry Surgh, Zibar, Hair, Tura Ghara, Baz, Dżelu, Thoma, Karitha i Tijari.

W dolinach pomiędzy niemi mieszkają ostatni z owych sekciarzy, do których należał także i ten król tatarski. W owych czasach byli potężni i wpływowi, a siedziby ich metropolitów rozsiane były po całym azjatyckim kontynencie, od wybrzeży morza Kaspijskiego aż do jezior chińskich, od najbardziej na północ wysuniętych granic Scytji aż do najbardziej na południe sięgającego krańca hinduskiego półwyspu. Oni to byli doradcami Mahometa i jego następcami, a oddźwięki chrześcijańskie w Koranie pochodzą przeważnie z ich ksiąg i nauk. Ale z upadkiem kalifów runęła też ich potęga i to z raptowną szybkością. Ich wewnętrznej duchownej konstytucji brakło tej boskiej czystości, która jedynie daje moc nieprzezwyciężonego oporu. Już pod panowaniem Kassana, syna Arguna, a wnuka sławnego zdobywcy Bagdadu, Hulaku Chana, rozpoczęły się ich prześladowania. Potem runął na nich niemiłosiernie wielki Tamerlan. Prześladował ich z nienasyconą wściekłością, burzył ich kościoły, a od miecza jego ginęli wszyscy, którzy nie zdołali umknąć w niedostępne góry Kurdystanu. Prawnukowie tych uciekinierów żyją dziś jeszcze w miejscowościach, które można porównać z twierdzami. Oni, te szczątki potężnego assyryjskiego narodu, widzą teraz nad sobą ciągle miecz Turków, albo sztylet Kurdów, a w ostatnich czasach musieli znieść okropności, przy których opowiadaniu włosy stają na głowie. Częściowo ponoszą winę tego owi zamorscy misjonarze, którzy nadają swoim szkołom i modlitewniom pozory twierdz i budzą tem nieufność tamecznych władców. Tem i podobnemi innemi niewłaściwościami wyrządzili oni zarówno swojej sprawie, jakoteż jej zwolennikom wielką szkodę.

Przewidując, że w mej podróży do Amadijah zajadę także do miejscowości, zamieszkałych przez tych chrześcijan chaldejskich, miałem już powód dostateczny do namysłu nad owym listem, który tak żywo ilustruje ich przeszłość. Ongiś ministrowie i doradcy książąt i kalifów, są oni dzisiaj, o ile nie stoją pod osłoną i wpływem innych, tak bezsilni na wewnątrz i zewnątrz, że ludzie, jak osławiony Beder Chan Bej i sprzymierzeniec jego Abd el Summit Bej, mogli sobie pośród nich urządzać najstraszliwsze rzezie, nie napotykając na najmniejszy choćby opór. A jednak zamieszkany przez nich teren dawał im możność najskuteczniejszej obrony.

O ileż mężniej stosunkowo zachowali się Dżezidzi!

Po owej nocy płomiennej udał się Ali Bej do Dżerraijah, pozornie w otoczeniu dziesięciu tylko ludzi. Za nim jednak jeszcze wyruszył, wysłał naprzód dostateczna liczbę wojowników do Bozan.

Mutessaryf przybył istotnie także z takim samym orszakiem, lecz Ali Bej dowiedział się przez swych wywiadowców, że między Scio Chan a Ras ul Ain zgromadziły się znaczne siły zbrojne, mające jeszcze tego samego dnia ruszyć do Szejk Adi. Na wieść o tem kazał mutessaryfa poprostu otoczyć i wziął go do niewoli. Aby odzyskać swoją wolność, musiał gubernator porzucić wszystkie podstępne swe plany i przystać na pokojowe propozycje beja.

Skutkiem tego podjęto na nowo przerwaną uroczystość i obchodzono ją wśród objawów takiej radości, jakiej świadkiem nie było chyba dotąd Szejk Adi.

Po świętach chciałem wyruszyć do Amadijah, lecz dowiedziałem się, że Mohammed Emin wywichnął sobie nogę w górach Kaloni i musiałem przez to czekać trzy tygodnie na jego wyzdrowienie. Czas ten nie przeszedł jednak bez pożytku dla mnie; miałem sposobność zapoznać się bliżej z językiem kurdyjskim.

Wreszcie zawiadomił mię Haddedihn przez posłańca, że jest gotów do drogi, więc wybrałem się zaraz zrana aby zabrać go od wodza Kurdów badinańskich. Rozstałem się z Dżezidami bardzo serdecznie i musiałem im przyrzec, że, wracając, zabawię u nich jeszcze przez kilka dni. Wymówiłem się wprawdzie od wzięcia jakiejkolwiek eskorty, lecz Ali Bej nie chciał zgodzić się na to, żeby mię nie odprowadzić przynajmniej do Badinanów i pożegnać się tam z Mohammed Eminem.

Zatrzymaliśmy się na wschodniej wyżynie Szejk Adi, a przed nami jęły przelatywać zdarzenia ostatnich tygodni. Co przyniosą nam dni najbliższe? Im dalej na północny wschód, tem dziksze będą górskie narody, nie znające uprawy roli, a żyjące tylko z rozboju i hodowli bydła. Ali Bej musiał te myśli wyczytać na mojem czole, bo odezwał się:

– Emirze, udajesz się w drogę uciążliwą i niebezpieczną. Jak daleko chcesz się w góry posunąć?

– W pierwszym rzędzie do Amadijah.

– Będziesz mu siał pójść dalej.

– Czemu?

– Czy przedsięwzięcie twe w Amadijah uda się, czy też nie, zawsze będzie twym losem ucieczka. Znają drogę, którą uda się syn Mohammed Emina, aby się dostać do swych Haddedihnów, i zagrodzą mu ją. Jakżeż w takim razie pojedziesz?

– Zastosuję się do okoliczności. Moglibyśmy pójść na południe, a potem umykać na Zab Ala, albo konno wzdłuż rzeki Akra. Moglibyśmy także udać się na północ przez góry Tijari i przez Maranan Dagh, potem przejść Khabur i Tygrys, i przez solną pustynię dostać się do Sindżar.

– W takim jednak razie nie zobaczymy się już nigdy.

– Bóg kieruje myślą i krokiem człowieka; jemu to pozostawić należy.

Jechaliśmy dalej; Halef i Baszybożuk za nami. Mój karosz mógł już dostatecznie wypocząć. Jadł przedtem tylko daktyle z Balahat, a teraz musiał się przyzwyczaić do innej strawy, ale to nic nie szkodziło; nabrał ciała zbyt wiele i okazywał taki nadmiar sił, że musiałem go tęgo trzymać kolanami. Byłem zresztą trochę ciekawy, a trochę zaniepokojony co do tego, jakim się okaże, gdy przyjdzie przedzierać się przez śniegiem pokryte góry Kurdystanu.

Przybyliśmy niebawem do Badinanów, którzy przyjęli nas z wesołą gościnnością. Mohammed Emin był już gotów do drogi, to też wyruszyliśmy, pogawędziwszy z godzinę przy uczcie i fajce. Ali Bej podał rękę wszystkim, a mnie na końcu. W oczach miał łzy.

– Emirze, wierzyszli, że cię miłuję? – spytał wzruszony.

– Wiem o tem, lecz i ja rozstaję się w smutku z tobą, którego umiłowała dusza moja.

– Odchodzisz stąd, a ja zostaję, lecz myśli moje pójdą śladem stóp twoich. Pożegnałeś się z Mir Szejk Chanem, on jednak dał mi swe błogosławieństwo, abym w chwili rozstania złożył je na twojej głowie. Bóg niechaj będzie z tobą i pozostanie przy tobie po wszystkie czasy i na wszystkich drogach. Gniew Jego niech dosięga twych wrogów, a łaska Jego niech opromienia przyjaciół twoich. Idziesz na wielkie niebezpieczeństwa, a Mir Szejk Chan przyrzekł ci swoją opiekę. Przysyła ci ten Melek Ta-us, aby ci służył, jako talizman. Wiem, że nie uważasz tego ptaka za bożka, lecz za znak, po którym poznają cię, jako druha naszego. Każdy Dżezid, któremu pokażesz ten Ta-us, poniesie swoje mienie i życie w ofierze za ciebie. Weź ten dar, lecz nie powierzaj go nikomu innemu, gdyż przeznaczony jest tylko dla ciebie! Bywaj zdrów zatem i nie zapominaj o tych, którzy cię miłują.

Uścisnął mnie, dosiadł szybko konia i odjechał, nie oglądając się za siebie. Miałem uczucie, jak gdyby zabrał z sobą kawał mojego serca. To, co mi Mir Szejk Chan dał przez niego, było darem wielkim, bardzo wielkim. Ileż to nasprzeczano się o istnienie Melek Ta-usa! A tu miałem w mem własnem ręku ten znak zagadkowy. Było to nadzwyczajne zaufanie, którem mię Chan zaszczycił i rozumiało się samo przez się, że posłużyłbym się tym wizerunkiem tylko w ostatecznej potrzebie.

Wyrobiony był z miedzi i przedstawiał ptaka, rozpinającego skrzydła do lotu. Na dolnej części widniało słowo.................................
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: