- W empik go
Przyciąganie niebieskie - ebook
Przyciąganie niebieskie - ebook
Nie przeklinaj losu! Może jesteś dopiero w pół drogi do czegoś, za co będziesz mu dziękować.
Dominika to dziewczyna, jakich wiele. Pisze właśnie pracę magisterską, mieszka po studencku z koleżanką, wdaje się w pierwszy poważny związek. Rodzice wspierają ją finansowo, ale poza tym raczej nie są wzorami dobrego życia i relacji. A Dominika ewidentnie poszukuje takich kierunkowskazów, zwłaszcza, gdy jej ukochany postanawia wyjechać z Polski. Sam. Pogubiona dziewczyna kompulsywnie szuka pociechy - w innych ludziach, w pracy, w duchowości. Czy coś zdoła zapełnić tę pustkę?
Życiowa opowieść o sprawach ziemskich i duchowych - lektura obowiązkowa dla miłośniczek powieści Sylwii Kubik.
Renata L. Górska - autorka powieści obyczajowych, wśród których najbardziej znane to: "Za plecami anioła", "Przyciąganie niebieskie" czy "Błędne siostry". Z wykształcenia ekonomistka, ale swoje życie zawodowe związała raczej ze słowami niż liczbami - pisze felietony i opowiadania, przez wiele lat współpracowała z dwutygodnikiem polonijnym "Samo życie". Urodzona na Śląsku. Lubi dzieci i koty.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-271-6588-2 |
Rozmiar pliku: | 578 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Świt zadziwił powrotem świeżej bieli, w nocy nasypało śniegu. Pod puszystą warstwą zniknęła topniejąca maź, dając ułudę nowej czystości miasta. Wszystko wokół zdawało się dzisiaj bardziej wolne i cichsze. Dominika szła przed siebie, nie zwracając na nic uwagi, ani nie patrząc w oczy mijanych przechodniów. Kierowała się do parku.
Zachodziła tam każdego poranka i to bez względu na pogodę. Spacer był jednym z nowych rytuałów, wymyślonych przez Polę, które miały jej pomóc trzymać się w pionie. W praktyce oznaczało to codzienne pokonywanie siebie, swojej apatii, niewiary w sensowność tego wysiłku. Wychodziła z domu, wiedząc, że przyjaciółka o to zapyta, dla świętego spokoju. Na opór miała równie mało siły, co na organizację życia. W gruncie rzeczy, co za różnica, gdzie spędzi pierwszą ranną godzinę? Zakładała więc kozaki, kurtkę i ruszała niezmiennie tą samą trasą, bezmyślnie, na pamięć.
Każdy z jej kroków pozostawiał niegłęboki ślad na białej powierzchni alejki. O tak wczesnej porze nikt tędy nie spacerował, tylko gdzieniegdzie przecinały ją delikatne wzorki dróg ptasich. Słońce przebijało się spoza chmur bladym, rozmazanym kręgiem, pozostając z dala od Ziemi, niczym chłodny obserwator. Nawet najmniejszy podmuch wiatru nie zakołysał gałęziami; panowała tu idealna cisza. Zastygły w mroźnym bezruchu, bajkowo ośnieżony park nie czynił na Dominice żadnego wrażenia. Do tego świata należała tylko ciałem.
„Dzisiaj będzie dobry dzień!”, wmawiała sobie, jak uczyła ją tego Pola. Nie miała dużej nadziei, że to poskutkuje, a jednak powtarzanie tej na pozór próżnej formułki zdawało się po części funkcjonować. Przeżyła jakoś jesień, nadeszła zima. Dni nie cieszyły jej, lecz była wdzięczna, że następują po nocy. Przez dni płynęła, kiedy noce zatapiały ją koszmarami. Rankiem jej wzrok naznaczony był bezsennością i bólem.
– Dziewczyno, weź się w garść, bo jesteś już cieniem dawnej Niki! – ganiła ją przyjaciółka. – Świat nie kończy się na tym jednym facecie, to jakaś obsesja! Znowu nie spałaś, prawda?
– Spałam, spałam, tylko krótko – usprawiedliwiała się. – Nie przejmuj się mną...
– A kto, jeśli nie ja?! Spójrz do lustra! Wyglądasz jak jakaś eteryczna, pozaziemska istota! Wprost słaniasz się na nogach! I wszystko leży u ciebie odłogiem! Nika, nie można tak… – mówiła już cieplejszym tonem. – Niczego tym nie zmienisz, a tylko zrujnujesz zdrowie!
– Wiem, ale nic mi się nie chce...
– Ja ci pomogę, ale ze swojej strony też musisz coś zrobić. Tylko pogarszasz sprawę tym zamykaniem się w sobie! Rozmawiaj ze mną, a przynajmniej słuchaj, co mówię do ciebie!
Początkowo opornie, ale w końcu zaczęła ulegać upartym namowom Poli. Przyjaciółka okazała się pomocna nie tylko jako doradca; zaglądała do niej w każdej wolnej chwili, zaopatrując jej lodówkę, wyciągając na przechadzki i na różne inne sposoby ułatwiając przebrnięcie przez pierwszy, najgorszy okres. Nie chcąc, by Dominika pogrążała się w smutku, mobilizowała ją pomysłami. Z czasem wyłonił się z tego swoisty harmonogram. Jego stałe punkty były jak kręgosłup podtrzymujący wolę życia dziewczyny. Oprócz porannych spacerów brała kąpiele relaksujące, czytała dobrze nastrajające lektury, wykonywała zwykłe domowe czynności. Jedynie do przyrządzania ciepłych posiłków nadal nie umiała się przymusić. Tłumaczyła się z tego przed Polą:
– Cóż z tego, że nawet coś tam upitraszę, kiedy potem nie jem. Nie mam apetytu, zrozum…
– Zmuszaj się! Każdego dnia odrobinkę więcej. Jeszcze kiedyś zemdlejesz na ulicy i wylądujesz w szpitalu!
Niebawem o mało do tego nie doszło. Zasłabła na uczelni, jak zwykle spiesząc na wykład bez śniadania. Kiedy ocucono ją, zobaczyła wokół siebie kilkuosobowy tłumek; debatowano właśnie, czy nie wezwać pogotowia. Zdążyła stanowczo zaprotestować. Jedna z dziewczyn spytała potem dyskretnie, czy nie jest w ciąży. To akurat nie wchodziło w rachubę, ale ostrzeżenie organizmu mówiło samo za siebie. Nie było z nią dobrze. Dawniej kpiła z romantycznych bohaterek mdlejących przy każdej okazji, zapadających z niespełnionej miłości na nieuleczalne suchoty. Teraz sama stała się nieszczęśliwą heroiną. Uzmysłowiła sobie trywialność swego położenia i odtąd do rad przyjaciółki podchodziła z większą powagą.
Przede wszystkim zaczęła walczyć z demonem samozniszczenia. Uczyła się przeżywać dzień godzina za godziną, bez oczekiwań i snucia dalekosiężnych planów. Posłusznie koncentrowała się na tym, co jest, a jej ewentualne życzenia były małe i proste. „Byleby tylko przetrwać do wieczora”, mówiła sobie rankiem, a kładąc się spać, marzyła, by noc przyniosła jej choć kilka godzin wytchnienia. Stagnacja stała się schronem, w którym skryła się przed atrakcjami życia, nie pragnąc ich, ani nie szukając.
Wspierała ją zawsze niezawodna Pola.
* * *
Dziewczyny poznały się w liceum. Obydwie należały do prymusek, lecz ani nie konkurowały ze sobą, ani też nie nawiązały bliższej koleżeńskiej więzi. Później nieoczekiwanie Dominika opuściła się w nauce i stała się zamkniętą w sobie samotniczką. Wiedziano, że zmarła jej ukochana babcia, lecz nie była to jedyna przyczyna zmiany, a o tej drugiej Nika już milczała. W tym okresie wyrobiła sobie w klasie opinię dumnej dziwaczki.
Ich niemal siostrzaną przyjaźń zapoczątkował, jak to zwykle bywa, przypadek. Pola natknęła się na szlochającą dziewczynę w toalecie szkolnej. Nie pozwoliła się zbyć i pozostała przy niej, a potem pomogła doprowadzić się do porządku. Dominika przełamała się wreszcie i wyjawiła powód swego rozbicia. Opowiedziała o porannej awanturze rodziców, od dłuższego czasu zaciekle walczących ze sobą, o własnej bezradności i brutalnym pożegnaniu z bezpiecznym dzieciństwem. Buntowała się, zamykając się w swojej skorupie. W rzeczywistości coraz częściej popadała w stany depresyjne, do których miała chyba skłonności.
W końcu rodzice rozwiedli się i dopiero wtedy przypomnieli sobie o córce. Każde z nich próbowało teraz pozyskać w niej sprzymierzeńca. Usprawiedliwiali się przed nią, przekonywali do swoich racji, co tylko pogarszało sprawę. Dominika nie umiała, a nawet nie chciała wybierać między nimi czy opowiadać się po czyjejś stronie. Ich nowe działania rozdrażniały ją tylko; była zdezorientowana i nie ufała już ani ojcu, ani mamie.
I znowu Pola przyszła jej z pomocą. Słysząc, że rodzice Dominiki zamierzają sprzedać wspólne mieszkanie, jakimś cudem namówiła ich do pozostawienia go córce. Załatwiło to sporną kwestię podziału majątku, ale też uwolniło rodziców od wyrzutów sumienia. Omawiając to z Dominiką, po raz pierwszy od dawna żadne z nich nie podniosło głosu.
– Jesteś już prawie dorosła – argumentował ojciec. – Matura za pasem, potem studia, własne lokum będzie jak znalazł!
– Dasz sobie radę! Jesteś rozsądna i ambitna! – motywowała ją mama.
– Oczywiście dopóki będziesz się uczyć, możesz na nas liczyć – obiecywali oboje.
Przyjęła prezent ze stoickim spokojem, nie ujawniając bólu, jaki sprawili jej przymuszeniem do samodzielności. W wieku osiemnastu lat nie była jeszcze na nią gotowa, a wsparcie finansowe z ich strony nie rozwiązywało przecież jej wszystkich problemów. Czuła się odstawiona na boczny, nieważny tor, tym bardziej że rodzice niemal od razu związali się z nowymi partnerami. Jej brak reakcji mylili z dojrzałością i nie domyślali się, że kiedy oni budowali nowe szczęścia, ona, pozostawiona sama sobie, cierpiała. Dominika na powrót popadła w apatię, a wpajane wcześniej wartości miała teraz za nic.
Pola była wtedy kimś więcej niż tylko życzliwą doradczynią. Przepychała przyjaciółkę przez kolejne dni, mobilizując do skupienia się na własnym życiu. Pocieszała ją:
– Twoi rodzice nie są już małżeństwem, ale nadal masz mamę i tatę. Nie porzucili przecież małego dziecka, wkrótce sama odeszłabyś od nich! Powinnaś docenić ich gest z mieszkaniem i być dla nich bardziej wyrozumiała!
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.