Rzeźnik z Niebuszewa - ebook
Rzeźnik z Niebuszewa - ebook
"Rzeźnik z Niebuszewa"" to swoista odyseja grozy. Błahy misternie łączy ze sobą literaturę konfesyjną, autobiograficzną oraz filozoficzną i niczym zręczny akrobata żongluje trzema rodzajami literackimi. Faktografia błyskotliwie miesza się tutaj z eseistycznymi talentami autora. Ten nietuzinkowy zbiór tekstów, który jest właściwie minipowieścią, fascynuje, wciąga i skrajnie przeraża. Błahy w sposób bezczelny i prowokacyjny łamie literackie schematy, oferując czytelnikom dużo więcej. W efekcie powstało dzieło wyjątkowo transgresyjne, które odważnie, bez żadnej autocenzury, sięga w głąb mroków ludzkiej duszy oraz pokazuje irracjonalny i niemal nieuchwytny charakter zła.
Autor obsesyjnie powraca do szczecińskiej dzielnicy Niebuszewo, miejsca okrytego złą sławą i nieustannie pobudzającego wyobraźnię mieszkańców miasta. W książce nierzadko występują prozaizmy i ostre wulgaryzmy, ale są one konieczne, albowiem tylko w taki sposób można wiarygodnie oddać język ludzi z nizin społecznych oraz bunt wobec patologicznej rzeczywistości. Tytułowy Rzeźnik staje się poręczną metaforą bestii, tkwiącej w każdym z nas. Pojawiające się pod latarnią widmo legendarnego mordercy, odsłania również palimpsestowy charakter słynnej dzielnicy, w której nakładają się naznaczone traumami polska i niemiecka historia. Autor proponuje czytelnikom wstrząsającą podróż przez wewnętrzne piekło, trudny do zniesienia fetor rozkładu i śmierci, jednak na końcu tej budzącej grozę peregrynacji można osiągnąć katharsis.
Damian Romaniak
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66180-15-4 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Autor pragnie serdecznie podziękować za uprzejmość i możliwość wykonania zdjęć następującym Panom:
majorowi Jackowi Szumskiemu, kierownikowi działu penitencjarnego Aresztu Śledczego w Szczecinie,
porucznikowi Marcinowi Romanowskiemu, rzecznikowi prasowemu Aresztu Śledczego w Szczecinie,
porucznikowi Przemysławowi Sońtce, rzecznikowi prasowemu dyrektora Zakładu Karnego w Nowogardzie,
porucznikowi Karolowi Nowowiejskiemu, zastępcy kierownika działu penitencjarnego Zakładu Karnego w Nowogardzie,
starszemu szeregowemu Tomaszowi Gajdzie, Zakład Karny w Nowogardzie.
Topola
Wystrzelony z pępowiny wyklułem się na Niebuszewie, przeklętej przez ogół społeczności i zaklętej przez zakapiorów z ciemnych bram i mordowni dzielnicy Szczecina. Wylęgarnia miała miejsce w starej, poniemieckiej kamienicy oraz na podwórku, którego labirynty i zaułki złączone w jedność ze schodami w budynku powracają raz koszmarem, drugi raz erotycznym marzeniem sennym: Sklep mięsny „U Rzeźnika”, w którym na hakach zamiast świńskich nóżek wiszą zasuszone niemowlęta; dziewczyna i mnich, niczym zbrodnia i kara. Sny nawiedzające mnie jako szczyla z częstotliwością drgającej sprężyny: kręte schody w kaplicy, u ich szczytu stoi kapłan, odbite przez Księżyc światło Słońca promieniuje poprzez jego łysinę, w mroku patykiem mieszam mocz w nocniku, kaznodzieja tłumaczy mi istotę marzeń sennych; wirujący ciemny tunel, wciągający niczym odkurzacz, z kłębów dymu wydobywa mnie, 3-letniego brzdąca, Dziewczyna o brunatnych dłoniach; gdzieś na pustyni strzelam z dubeltówki do stada Arabów, bydlaki z tego tabunu padają jeden za drugim, zastanawiam się, czy aby na pewno ich pozabijałem, czy nie wstaną jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności łagodzących?
Mieszkanie rodziców mojego ojca, kamienica przy ulicy Długosza 13. Do lokalu nr 3 prowadziła mroczna klatka schodowa, skąpo oświetlona żarówką na drucie, który niczym smętny fiut zwisał z sufitu. Babka była Niemką, z domu Span, przed wojną grywała u Zapolskiej w Teatrze Lwowskim. Dziadek miał węgiersko-czesko-ukraińsko-polską proweniencję, pracował kiedyś jako komendant straży ogniowej. Do Szczecina przyjechali w 1945 roku jako repatrianci ze Stryja, w powiecie Stanisławów (dziś Iwano-Frankiwsk), nieopodal Lwowa. Dziadek Mikołaj miał w planach podróż z małżonką i dwoma małymi synami do Belgii, ale po pozostawieniu w Opolu brata Bazylego, na skutek zmęczenia „wycieczką” w bydlęcym wagonie, oraz po otrzymaniu propozycji władz realnego socjalizmu, czyli nowych okupantów, ugodzie po uprzednio wypędzonych Niemcach na ziemiach „odzyskanych”, postanowił po konsultacjach ze swoją autentyczną drugą połową, Eugenią, odpocząć w Szczecinie. I tak już pozostali. Obydwoje przeżyli degradację zawodową. Dziadek został malarzem pokojowym, chlastał ściany i sufity, a babka szyła sukienki dla sąsiadek na maszynie marki Singer. Wychowali mnie. Przez pierwszych sześć lat życia nie widziałem na oczy swoich starych. Jedyny mój ciepły kontakt z matką biologiczną nastąpił wówczas, gdy rzeczona wylała raczkującemu przez przedpokój brzdącowi na plecy garnek z parującym wrzątkiem, bo najprawdopodobniej ów bobek zaplątał jej się pod nogami.
W centralnym punkcie podwórka, tuż obok piaskownicy, rosła dumnie olbrzymia Topola. Pamiętam białego Kota Persa pewnej pseudoarystokratki, którego wóz strażacki ściągał drabiną z wierzchołka drzewa.
W niedługi czas potem proca niewidocznej już pępowiny wystrzeliła mnie w świat, morza, góry i tak dalej. Łeb miałem pełen kosmopolityzmu, natury wyzwoleńczej, odcinania się za wszelką cenę, skłonności alienacyjno-izolacyjnych, ale w tej anarchistycznej konwencji zdarzyło mi się dwukrotnie zajrzeć na podwórko przy ulicy Długosza. To miejsce jest magnesem energetycznym dla języka. Pierwszy raz, gdy miałem 27 lat, drugi – 33 lata. Topola stoi jak stała. Nadal. Kamienica dalej obskurna, anteny satelitarne i plastikowe okna niczego nie zmienią. Po raz trzeci uległem upiornemu zaskoczeniu, miałem wtedy 45 lat, wynajmowałem kawalerkę na Skarbówku, w Lesie Arkońskim. Postanowiłem odwiedzić swoje ukochane Drzewo. Zastałem tylko oberżnięty pień, topola padła ofiarą wycinki, najwidoczniej komuś wlazła przez okno gałęzią do domu. Nie wiem dlaczego, jak somnambulikowi, coś nakazuje mi pamiętać o drzewach, zanim zdechnę jak człowiek i splotę się z korzeniami topoli w miłosnym, namiętnym, poniekąd bezsennym uścisku.
Hamadriada, z greckiego (hamadryas), oznacza „zrośnięta z drzewem”. Wierzono, że wraz ze ścięciem drzewa kończy się życie zamieszkującej je nimfy (Pindar: „Nimfom przypadł równy drzewom kres żywota”, tekst ten znalazłem u Plutarcha w O zamilknięciu wyroczni). Torquato Tasso powiada: „We wszystkich drzewach ludzkie dusze żyją. Głos wydają dobrze zrozumiany. Płaczą, wzdychają, pod skórę się kryją”. Kora. Skóra. Skorupa. Cyprys w kulturze starożytnej Grecji, podobnie jak u nas topola, jest Drzewem Śmierci. Antyczne Drzewa wyrastają z głębi muszli oczodołu. Guido Ceronetti w tytułowym eseju z tomu Drzewa bez Bogów, pisze: „Drzewa nie są zielenią; to nasi starsi bracia unieruchomieni, dawne plemię pokryte sierścią, pełne wilgoci, obrosłe rogami i obdarzone cechą dla człowieka niepojętą: bezmierną dobrocią. Nie umiałyby żyć bez bezinteresownego wielbienia, a my im tylko napędzamy lęku. Ekologię dlatego czeka porażka, że jej horyzonty myślowe w głębszym sensie niewiele odbiegają od horyzontów myślowych niszczycieli”. Emil Cioran wspomina o „profanatorach krajobrazu”. Milcząca Empatia Drzew.
Z drugiej strony okna wychodziły na ulicę, na mały plac, na którym stała latarnia i syreny sąsiadów. W nocy, gdy nieboskłon podziurawiony przez światło odbitego Słońca i dawno wygasłych Gwiazd, rozpościerał swe granaty, na Ziemi dwa ogniki: żarówka latarni ulicznej i żar pląsającego papierosa, który wędrował od ust do paska od spodni gościa podpierającego żelbetowy słup. Facet, jak kurwa, co noc pracował ciężko z kasą fiskalną, oparty o latarnię. Był to typek niskiego wzrostu, z prawą nogą amputowaną na wysokości kolana, w miejscu dolnej kończyny tkwiła wątła proteza, dlatego też podpierał odbytnicą słup latarni ulicznej. Przypominał mi ducha Hopkirka, który przechodził przez ściany. Do tak malutkiego człowieczka, pozbawionego prawej nogi, wyraźnie nie pasowały dłonie olbrzyma, ogromne jak bochny chleba. Pomyślałem sobie, może to jakiś nocny stróż, kanalarz, kesonowy szambonur, obok wszak ustanowiona była kratka ścieku. Anachoreta pierdolony, pustelnik, ascetycznymi, rachitycznymi ruchami co jakiś czas zapalał papierosa. Wolnomyśliciel w mordę jebany stał nieruchomo pod lampą uliczną z oczyma utkwionymi w przestrzeni międzyplanetarnej, w lustrzanym odbiciu kosmosu wśród kostki brukowej jezdni olanej przez deszcz, pośród płyt nagrobnych (wykradzionych ze starej części cmentarza żydowskiego po roku 1968 przez naszych budowlańców), które stanowiły nowy chodnik, pełen psich ekskrementów. Być może dumał o Wielkim Poślizgu Na Psim Gównie? Zgodnie z teorią: „co krok to kanał ściekowy” tudzież ideą Wielkiego Upadku Na Pysk. Tak naprawdę facet ten nazywał się Joseph Zippeck i pilnował metodą naczyń połączonych kanałami, położonej kilka przecznic dalej, specjalnie skonstruowanej przez niego zapadni, przez którą młodzi chłopcy, w moim ówczesnym wieku, wpadali do piwnicy legendarnego Rzeźnika z Niebuszewa, z ciał dzieci to właśnie Joseph sporządzał potem kiełbasę, mięso do bigosu i kotlety mielone... Szczątki, odpady, czaszki chłopców znajdowano później na dnie jeziora Rusałka, w położonym nieopodal parku Kasprowicza, gdzie Zippeck wynosił kości regularnie w workach foliowych przez ulicę Słowackiego. Z tego co pamiętam, w branży mięsnej panował wtedy kryzys, starsze panie powiadały, że o kotlety było bardzo trudno, ale – jak wiadomo – niemieccy naukowcy „potrafią zrobić coś z niczego” (spójrz, rzuć oczkiem, przypadkowy czytelniku na opowiadanie Zofii Nałkowskiej z cyklu Medaliony pt. Profesor Spanner). Doktor filozofii Joseph Goebbels, szef propagandy NSDAP, czy doktor nauk medycznych Joseph Mengele, zwany Aniołem Śmierci z Auschwitz, stanowią świetlane przykłady w różnych dziedzinach wiedzy. Tak samo kolejny święty Józio Zippeck, prawie analfabeta, specjalista od zabijania świni obuchem siekiery w łeb, a potem poderżnięcia jej tętnicy szyjnej, podstawiwszy miednicę na krew, by niczego nie zmarnować. W chwilach kryzysu. Substancja trwająca wiecznie. Argument koronny. Kryzys romansu. W stoczniowym żłobku zaś, Szczur zagryzł i zeżarł niemowlę w łóżeczku w porze leżakowania, jeszcze jedna cudowna legenda miejska, oparta na faktach prostych równoległych. Światach paralelnych. Dlatego nie ulegam presji żadnych świąt.
„W pokoju na kanapie leżały zwłoki Ireny, z odciętą głową, rękami, nogami i wyciągniętymi wnętrznościami. Ręce i jedno udo przy szafie. Wnętrzności – w wiadrze pod oknem. W kuchni na zlewie, krzesłach i drzwiach czerwone plamy – część nieudolnie pościerana. Na półce przy kaflowej kuchni miska do połowy wypełniona czerwoną cieczą. Obok maszynka do mielenia mięsa ze śladami mielenia. Na talerzach serce i wątroba ludzka. Na stole na patelni niedojedzona jajecznica z jakimś tłuszczem. Obok chleb ze smalcem, sałatka z pomidorów i kawałek surowego mięsa, chyba wołowego. Po mieszkaniu walały się butelki po piwie i wódce” (notatka milicyjna).
„Brak głowy – nie wiadomo więc, co było bezpośrednią przyczyną śmierci” (notatka lekarza prowadzącego sekcję zwłok).
„Sposób poćwiartowania zwłok – jednorazowe cięcia, bez powtórzeń, równo w stawach i wydobycie narządów wewnętrznych świadczą o pewnej fachowości sprawcy, wprawnej technice” (notatka drugiego lekarza).
Wspominam Wrzask Trzech Kruków, które miałem okazję zobaczyć w Wolińskim Parku Narodowym, w Zagrodzie Żubrów. Odlot najpierw pary, być może byli to rodzice, potem z niebywałym krzykiem poderwał się do lotu jeszcze jeden... być może potomek średniego wzrostu. Wszystko to na tle błękitu nieboskłonu i szczytów Sosen. Znaki do odczytania. Sny prorocze. Dno morskie pełne kolorowych szkieł. Kawcza Góra. Martwa Wrona na ścieżce leśnej, pod pióra wdziera się Mucha Trupnica, o barwie Metalic Blue, jej larwy z kolei żywią się zwłokami ludzi. Szlak Szerszeni, który nie może zaginąć, nie wolno go przekroczyć. Człowiek w łodzi na czubku wysokiego masztu podczas sztormu. Pośrodku Morza. Należy powolutku zsunąć się ze słupa, aby przeżyć. Na początku był Czerw. Żył, spleśniał, stworzył Penicylinę.nota biograficzna autora
Jarosław Błahy ((ur. w 1966 r. w Szczecinie) – poeta, prozaik, eseista, instruktor teatralny. Mieszka w Szczecinie. Jest współautorem książek: Tożsamość kulturowa i pogranicza identyfikacji (2005), Kanon i obrzeża (2005) oraz autorem eseju Literatura jako lustro. O projekcji i odbiciach fizjologicznych w twórczości Leo Lipskiego (FORMA 2009) i zbioru opowiadań Rzeźnik z Niebuszewa (FORMA 2017). Jego opowiadania znalazły się w antologiach współczesnych polskich opowiadań: 2011 (FORMA 2011) i 2017 (FORMA 2017). Był wokalistą grup punk rockowych: Zwolnienie Warunkowe i Zenon Reagan.w serii kwadrat ukazały się:
„2008”, „2011”, „2014”, „2017” – antologie współczesnych polskich opowiadań
Marcin Bałczewski „Eva Morales de Nacho Lima”, „Malone”
Waldemar Bawołek „To co obok”
Kostia Berezin (Paweł Laufer) „Buty Mesjasza”
Jacek Bielawa „Kościelec”
Jarosław Błahy „Rzeźnik z Niebuszewa”
Dariusz Bitner „Książka”
Roman Ciepliński „Diabelski młyn”
Tomasz Dalasiński „Nieopowiadania”
Jerzy Franczak „Święto odległości”
Krzysztof Gedroyć „Przygody K”
Andrzej Grodecki „Iluzje”
Brygida Helbig „Anioły i świnie. W Berlinie!!”, „Enerdowce i inne ludzie”
Lech M. Jakób „Ciemna materia”
Bogusław Kierc „Bazgroły dla składacza modeli latających”
Wojciech Klęczar „Wielopole”
Bogusława Latawiec „Ciemnia”
Ryszard Lenc „Chimera”
Artur Daniel Liskowacki „Capcarap”, „Eine kleine”, „Mariasz”, „Skerco”, „Spowiadania i wypowieści”
Miłka O. Malzahn „Fronasz”, „Kosmos w Ritzu“
Agnieszka Masłowiecka „Pyszne ciało”, „Splątanie”
Jarosław Maślanek „Ferma ciał”
Dariusz Muszer „Homepage Boga”, „Niebieski”, „Wolność pachnie wanilią”
Krzysztof Niewrzęda „Czas przeprowadzki”, „Poszukiwanie całości”, „Second life”, „Wariant do sprawdzenia”, „Zamęt”
Ewa Elżbieta Nowakowska „Apero na moście”
Cezary Nowakowski, Jakub Nowakowski „Błogosławieni”
Paweł Orzeł „Arkusz ”, „Nic a nic”, „Ostatnie myśli (sen nie przyjdzie)”
Paweł Przywara „Zgrzewka Pandory”
Krystyna Sakowicz „Księga ocalonych snów”, „Praobrazy”
Alan Sasinowski „Pełna kontrola”, „Rupieć”, „Szczery facet”
Grzegorz Strumyk „Kra”, „Nierozpoznani”
Łukasz Suskiewicz „Egri bikaver”, „Mikroelementy”, „Zależności”
Leszek Szaruga „Dane elementarne”, „Podróż mego życia”, „Zdjęcie”
Izabela Szolc „Śmierć w hotelu Haffner”
Łukasz Szopa „Kawa w samo południe”
Andrzej Turczyński „Bruliony Starej Ziemi”, „Brzemię”, „Koncert muzyki dawnej”, „Zgorszenie”, „Żywioły”
Anatol Ulman „Cigi de Montbazon i Robalium Platona”
Emilia Walczak „Hey, Jude!”
Miłosz Waligórski „Kto to widział”
Henryk Waniek „Miasto niebieskich tramwajów”
Maciej Wasilewski „Jednodniowy spacer po dwudziestu kilku głowach”, „Rozmowy młodej Polski w latach dwa tysiące coś tam dwa tysiące coś”
Bartosz Wójcik „Christiania. Historie z tamtej strony dobra”
Grzegorz Wróblewski „Nowa Kolonia”
Maciej Wróblewski „Historie Jakuba Blottona z widokiem na Toruń”
Tadeusz Zubiński „Rzymska wojna”