- W empik go
Skrzypce Goebbelsa - ebook
Skrzypce Goebbelsa - ebook
Przejmująca opowieść o rozdarciu pomiędzy pasją a brutalnością wojny.
Skrzypce wydają się żywe. Czuje, że blokują jej ruchy i hamują zasięg gestów. Nejiko Suwa – młoda japońska artystka – nie potrafi nad nimi zapanować. Prezent od ministra propagandy III Rzeszy, który miał scementować przymierze między Japonią a hitlerowskimi Niemcami, szybko staje się dla niej ciężarem.
Koncertując w pogrążonych w wojnie miastach, Nejiko zmaga się z podarowanym jej prezentem. Nie potrafi osiągnąć wymarzonej harmonii. Czy jest zbyt młoda na tak dojrzały instrument? A może brakuje jej talentu? Próbując ujarzmić przeklęte skrzypce,
szuka ich poprzedniego właściciela i odkrywa zaskakującą prawdę.
Dusza skrzypiec brzmi jak przerażone krzyki, wycie i szlochy, jak przenikliwy pisk kół hamującego na szynach pociągu, jak rozpaczliwe wołania o pomoc wszystkich dusz uwięzionych w ciałach.
Skrzypce Goebbelsa to opowieść skomponowana na tle horroru wojny, pełna przejmujących wątków i dramatów. Skomplikowane relacje, talent, miłość wystawione zostają na próbę, a bohaterka każdego dnia zastanawia się, jak daleko może się posunąć w swoich decyzjach.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-277-2923-1 |
Rozmiar pliku: | 302 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a to dlatego,
że fikcja musi być prawdopodobna. Prawda – nie”.
Mark Twain, Following the Equator, 1897
„Paserstwo umyślne: świadome ukrywanie, przetrzymywanie lub przekazanie rzeczy uzyskanej za pomocą czynu zabronionego. Paserstwem umyślnym jest również świadome korzystanie z rzeczy uzyskanej za pomocą czynu zabronionego. Paserstwo umyślne podlega karze pozbawienia wolności do lat 5”.
Art. 321-1 francuskiego kodeksu karnego
„Niech pan nie czeka na sąd ostateczny.
Sąd ostateczny jest co dzień”.
Albert Camus, Upadek, 1956
Zanim owa paczka dotarła w moje ręce, przestałem już myśleć o całej tej historii. Wydarzyło się to kilka dni temu, w sobotni poranek, w moim paryskim mieszkaniu przy ulicy Auguste’a Comte’a. Stałem przy oknie w salonie, grając na trąbce Almost blue Cheta Bakera, i obserwowałem dwójkę dzieciaków biegających wokół pomnika Charles’a Baudelaire’a w Ogrodach Luksemburskich. Usłyszałem dość gwałtowne stukanie do drzwi, kurier podsunął mi potwierdzenie do podpisania i podał sporych rozmiarów paczkę z Japonii.
Otworzyłem pudełko ostrożnie, zupełnie jak gdyby w środku znajdował się materiał wybuchowy, i wyjąłem cztery notesy zapisane japońskim kanji na tradycyjnym papierze washi w okładkach ze złotymi i błękitnymi ornamentami. Towarzyszył im liścik skreślony po francusku, który mówił:
Pewna dziennikarka z „New York Timesa” próbuje się ze mną skontaktować. A zatem plotki na temat mojego instrumentu nie ucichną już nigdy. Zamknęłam skrzypce w szarej i zimnej skrytce w moim banku w Tokio, z której zostaną wyjęte dopiero, gdy po mojej śmierci odziedziczy je mój spadkobierca. Oto moje osobiste zapiski. Pozostawiam Panu ich osąd i zezwalam zrobić z nimi, co uzna Pan za stosowne.
Kobieta, która napisała do mnie ten list, nazywa się Nejiko Suwa. Ma osiemdziesiąt dwa lata i jest najsłynniejszą japońską skrzypaczką. We Francji jest zupełnie nieznana.
Pojawiłem się w jej życiu, spędziłem całe lata na podążaniu jej śladem, chciałem dowiedzieć się więcej o niej i o jej skrzypcach. Ale aż do chwili, w której jej zapiski znalazły się w mojej dłoni, ogarnięty rezygnacją żyłem z jej duchem. Próbowałem spleść jej historię z tych kilku nici, których znalezienie zajęło mi tak wiele czasu. Jestem jednak tylko muzykiem jazzowym, nie posługuję się swobodnie językiem słów, przemawia do mnie wyłącznie muzyka.
Teraz, gdy Nejiko Suwa poddała mi swoje la – a właściwie swoje ma – mogę spróbować sił we własnej kompozycji, z jej słowami.
Paryż, 3 lipca 2002Fantazje
Paryż
1943–1944
1
Historia ta zaczyna się w Niemczech 22 lutego 1943 roku, dwadzieścia dni po klęsce pod Stalingradem. O poranku w Monachium niejaka Sophie Scholl, lat dwadzieścia jeden, zostaje wraz ze swoim bratem stracona na gilotynie za rozprowadzanie na uniwersytecie ulotek nawołujących do oporu wobec Hitlera. Wieczorem w Berlinie minister edukacji i propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels przekazuje w darze skrzypce Stradivariusa młodej japońskiej skrzypaczce Nejiko Suwie.
Nejiko jest w tym samym wieku co Sophie Scholl.
W uroczystym przekazaniu skrzypiec uczestniczy wielu nazistowskich urzędników, żołnierzy, a także ambasador Japonii w Niemczech Hiroshi Oshima. Wszyscy wyrażają wielką radość z powodu ceremonii stanowiącej przypieczętowanie związku dwóch narodów. Płynie szampan, żyrandole pałacu lśnią blaskiem na cześć wielkości III Rzeszy i jej Führera. Poza murami pałacu roztacza się ogrom klęski, zewsząd słychać krzyki rozpaczy, widać rozczłonkowane ciała, zainfekowane rany, w ruch idą pięści i buciory.
Tego wieczoru Goebbels zapisuje w swoim dzienniku, który prowadzi nieprzerwanie od 1923 roku aż do ostatniego dnia w berlińskim bunkrze:
Słynna japońska skrzypaczka Nejiko Suwa zagrała dla nas koncert Griega i brawurowo wykonała kilka pomniejszych utworów, prezentując wspaniałą technikę i żywy talent artystyczny. Oshima, który zorganizował to przyjęcie, był zachwycony. Właśnie tej młodziutkiej Nejiko ofiarowałem skrzypce Stradivariusa. Po jej sposobie gry wnoszę, iż instrument znajduje się w dobrych rękach.
Najszczęśliwszym pośród wszystkich zgromadzonych wydaje się człowiek, którego obecność jest tam najbardziej dyskretna: Herbert Gerigk. Ów wieczór jest zwieńczeniem jego dzieła, uświęceniem jego pracy w służbie III Rzeszy. To on napisał przemowę Goebbelsa o muzyce i przywiózł skrzypce Stradivariusa z Francji. Muzykolog, dawny kierownik sekcji muzycznej partii nazistowskiej, Gerigk jest dyrektorem Sonderstab Musik, komanda Einsatzstab Reichsleiter Rosenberg, które przeprowadza konfiskaty wszystkich wartościowych przedmiotów należących do Żydów i wysyła je do Niemiec. W przeciągu dwóch lat w okupowanej Francji jego komando splądrowało trzydzieści cztery i pół tysiąca żydowskich domów i mieszkań, skonfiskowało tysiące mebli i obrazów. I jednego jedynego stradivariusa.
Mawia się, że skrzypce mają duszę. Lutnicy rozmawiają zawsze ściszonym głosem o tym kawałku świerkowego drewna wewnątrz skrzyni rezonansowej, kilka milimetrów od prawej stopki podstawka. Umieszcza się ów kawałek drewna wewnątrz skrzypiec przy pomocy lutniczego narzędzia do ustawiania duszy, gdy instrument jest już ukończony.
Zanim przekazano skrzypce młodej utalentowanej skrzypaczce, protokół ceremonii przewidywał przemowę Goebbelsa o muzyce. „Lud niemiecki jest pierwszym muzykalnym ludem ziemi”, deklaruje minister propagandy. „Trzeba położyć kres zdegenerowanej muzyce, tej antyniemieckiej kakofonii tworzonej przez czarnych i żydostwo”. Grzmot oklasków. „Musimy wyrazić naszą preferencję dla muzyki, która daje świadectwo radości życia, odrzucając judaistycznie ponure kompozycje, zaś jeśli chodzi o tempo, musi być ono pozbawione pokrętnej rytmiki, gdyż charakteryzuje ona barbarzyńskie rasy i sprzyja instynktom obcym ludowi niemieckiemu…”
Nejiko przysłuchuje się przemowie Goebbelsa jednym uchem. Nie może się oprzeć, by powędrować myślą ku Mendelssohnowi, którego bynajmniej nie uważa za „judaistycznie ponurego”. Ciotka Anna uczyła ją grać na skrzypcach z jego utworów. Jak można nie kochać Mendelssohna? W jakim aspekcie jego muzykę można uznawać za zdegenerowaną?
Ambasador Oshima dla pozoru kiwa głową, gdyż nie o muzykę tu chodzi, a o dyplomację. Imperialistyczna i autorytarna kultura Japonii epoki cesarza Hirohito wiąże się dość ściśle z kulturą reżimu nazistowskiego. Kiedy w 1943 roku III Rzesza dokonuje eksterminacji dziesiątków tysięcy deportowanych Żydów przy dźwiękach muzyki Wagnera, Beethovena, a nawet Bacha, Cesarstwo Japonii przystępuje do koncertowej masakry tysięcy Chińczyków. Dwie japońskie policje wojskowe: Kempeitai i Tokkeitai sieją terror na okupowanych terytoriach, zupełnie jak Gestapo. Podobnie jak w nazistowskich obozach zagłady japońskie oddziały wojskowe przeprowadzają doświadczenia na ludziach. Najsłynniejszym z tych oddziałów jest Jednostka 731, kierowana przez Shirō Ishiiego. Po trafieniu do owej jednostki każdy przetrzymywany traci status człowieka, w zamian zaś dostaje numer. Te ludzkie króliki doświadczalne nazywa się marutas, co po japońsku oznacza blok drewna lub kłodę, bowiem mieszkający w okolicy chłopi mają sądzić, że pobliski obóz jest olbrzymim tartakiem, do którego dostarcza się liczne kubiki drewna. Owe kłody drewna są jednak ludźmi. Przeprowadza się na nich doświadczenia, zarażając ich cholerą, tyfusem, dżumą. Strażnicy sprawdzają stan zakutych w łańcuchy marutas poprzez wizjery zamontowane w stalowych drzwiach każdej celi. Widzą przez nie gnijące części ciała, kawałki kości wychodzące przez czarną od martwicy skórę. Widują więźniów w zabójczej gorączce, jak spływają potem, zwijają się i wyją z bólu. Jeżeli więzień przeżyje jedno doświadczenie, poddaje się go kolejnemu, dopóki nie nastąpi śmierć. Wykonuje się wiwisekcje, amputacje kończyn. Niektórzy przetrzymywani są gotowani żywcem, paleni miotaczami ognia, inni poddawani transfuzjom końskiej krwi, wyziębiani lub odwadniani, aż ich waga spada do jednej piątej ciężaru ciała. Zabij wszystko. Spal wszystko. Splądruj wszystko. To brzmi jak dewiza Japonii w 1943 roku. Równie dobrze mogłaby to być dewiza Hitlera w Europie.
Przemowa Goebbelsa cichnie pośród oklasków. Jego talenty oratorskie uczyniły go jednym z najbardziej wpływowych ministrów Rzeszy. Goebbels jest też najbardziej zażartym antysemitą tego reżimu.
W pierwszym rzędzie wyprostowany Gerigk rozkoszuje się smakiem zwycięstwa: przekonał Goebbelsa, że muzyka jest sztuką germańską par excellence i jako taka powinna się znaleźć w centrum zainteresowania nazistowskiej propagandy. Muzyka może stać się narzędziem zniewolenia. Cóż można by znaleźć bardziej służalczego niż orkiestra z dyrygentem, posłusznymi mu wykonawcami, rytmem i taktem? To Gerigk wpłynął na wydanie przez główne biuro bezpieczeństwa Rzeszy zezwolenia na tworzenie Lagerkapelle – zespołów orkiestrowych w obozach zagłady, aby „uspokoić więźniów przed wysłaniem ich na śmierć”.
Gerigk zbliża się do Goebbelsa, by przekazać mu cenny instrument, osobiście przywieziony z Francji. To jedna z najpiękniejszych zdobyczy kierowanego przez niego Sonderstab Musik. Goebbels wyciąga skrzypce do Nejiko, ona zaś olśniona kontempluje majestatyczny blask i ciepłe refleksy lakieru lśniącego na wiekowym drewnie czerwonego świerku i klonu.
Dwudziestotrzyletnia Nejiko promienieje. Jedwabny turban, doskonale dopasowane tradycyjne japońskie kimono, szeroki uśmiech. Wszyscy uważają, że jest zachwycająca. Trzeba nadmienić, że otrzymanie stradivariusa w tak młodym wieku to nieoceniony przywilej. Dla młodej Japonki jest to okazja równie rzadka jak uściśnięcie dłoni Josepha Goebbelsa w Berlinie.
To dla niej pierwsze zetknięcie się z tak bliska z wysokim dygnitarzem Rzeszy. Dyskretnie mierzy wzrokiem jego szczególną aparycję i myśli o tym, co powiedziała jej przyjaciółka Yoshiko: Joseph Goebbels nie ma w sobie nic z nazistowskiego ideału estetycznego. Raczej niski, z wydatnym i szpiczastym nosem, ogorzałą cerą, ze względu na swój śródziemnomorski typ urody zdaje się w oczach Nejiko mniej zimny, bardziej przystępny. Ma wypielęgnowane dłonie, a garnitur skrojony z eleganckiego materiału nadaje mu rysu dżentelmena.
Obserwując go przelotnie, Nejiko nie zauważa jego niepełnosprawności. Tymczasem dla Josepha Goebbelsa niedowład prawej nogi nie jest bynajmniej nic nieznaczącym szczegółem. W następstwie źle przeprowadzonej operacji stopy końsko-szpotawej, gdy miał zaledwie sześć lat, Goebbels zmuszony jest stale korzystać z aparatu ortopedycznego. Starannie ukrywa ten fakt. Gdy pewnego dnia Himmler zauważył jego nierówny chód, wzięty z zaskoczenia Goebbels dostał szału i złożył to na karb rany wojennej. Jakiż to wstyd dla kogoś, kto został skreślony ze służby wojskowej ze względu na niepełnosprawność i ukrywa głęboki kompleks na tym tle. To osobista, intymna rana, która sprawia więcej niż tylko fizyczny ból. Uraza wyrażana w jemu tylko właściwy sposób. Zatwardziała nienawiść wobec Żydów, czarnoskórych, homoseksualistów, katolików, a nawet niepełnosprawnych jak on sam, doprowadziła Goebbelsa aż do zamówienia filmów propagandowych dowodzących słuszności eutanazji tej kategorii ludzi, określanej jako ciężar dla narodu.
Nejiko dostrzega, że Goebbels również na nią patrzy. Natarczywie, z niemal pożądliwym uśmiechem. Zażenowana odwraca twarz w stronę tłumu oficerów i dziennikarzy. Minister propagandy uczynił z tego wieczoru prawdziwe wydarzenie. Odgrywa ono kluczową rolę w indoktrynacji mas i pozyskaniu dziennikarzy dla nazistowskiej sprawy. Goebbels zawsze potrafił znaleźć właściwe obrazy, by przekonać odbiorców. Stąd w dużej mierze wypływa jego charyzma. Pewnego wieczoru, gdy Hitler zaprosił go na swoje urodziny, Goebbels przedstawił mu swój plan: „Ideałem byłoby tak finezyjne zorganizowanie prasy, aby stała się swego rodzaju fortepianem, na którym może zagrać rząd”. Preludium do opresji.