Ślad po mamie - ebook
Ślad po mamie - ebook
Nastoletnia Anna zachodzi w ciążę z Grześkiem, który pojawia się z plikiem banknotów i adresem dyskretnego gabinetu ginekologicznego. Umawia się na zabieg i po wszystkim próbuje na nowo poukładać swoje życie. Wraca myślami do dzieciństwa, tworzy alternatywne scenariusze i zastanawia się nad okolicznościami własnego przyjścia na świat. W tle miłość, przyjaźń, imprezy, narkotyki i próby wejścia w dorosłość.
Marta Dzido – polska pisarka i reżyserka, zadebiutowała jako szesnastolatka. Jest autorką m.in. powieści Ślad po mamie, Małż, Matrioszka, zbioru opowiadań Sezon na truskawki i książki reportażowej Kobiety Solidarności. Za powieść Frajda zdobyła w 2019 roku Europejską Nagrodę Literacką. Jest autorką zdjęć do filmu dokumentalnego „Podziemne państwo kobiet”, jako scenarzystka i reżyserka pracowała również przy dokumentach „Solidarność według kobiet” oraz „Siłaczki”.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67555-51-7 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mam do tego dziecka ambiwalentny stosunek. Wydałam je na świat 21 lat temu, mając wówczas lat 21, od tamtego momentu minęła połowa mojego życia. Ale dziecko uparcie wraca, choć daję mu do zrozumienia, że nie chcę się znów tłumaczyć w jego imieniu. Zjawia się nieoczekiwanie na spotkaniach autorskich, gdy ktoś podsuwa mi do podpisu zniszczony egzemplarz, pełen podkreśleń i zagiętych rogów; wcina się w zakulisowe rozmowy z czytelniczkami, kiedy znienacka zostaję obdarowana słowami: Dziękuję, że wtedy o tym napisałaś, to było dla mnie megaważne i wyzwalające. Albo dzwoni z nieznanego numeru, a gdy odbieram, okazuje się, że to zaproszenie do programu na żywo, w którym pięć osób będzie się przekrzykiwać na temat braku praw reprodukcyjnych, a ja mam się w pewnym momencie w ten jazgot wtrącić, by wygłosić jedno zdanie: Miałam aborcję. Wtedy się rozłączam.
Może to dziecko przyszło na świat zbyt wcześnie, jeszcze nie do końca rozwinięte, może należało je przetrzymać w inkubatorze, by nabrało kształtów, może lepiej było przerwać tę ciążę, urodzić innym razem albo nie rodzić wcale. Ale w momencie, gdy książka wyszła po raz pierwszy, te wszystkie może i gdyby są już bezcelowe. To, co się zdarzyło, to się nie odzdarzy. Co napisane i wydrukowane, nie zniknie.
Kiedy w 2002 roku wysłałam noworodka, jeszcze w powijakach, na konkurs literacki, zdobył drugą nagrodę. Pojechałam na Uniwersytet Gdański odebrać dyplom i gratulacje, a za tysiąc pięćset, co wówczas było fortuną, kupiłam kamerę DV i uznałam, że chcę kręcić filmy. Pół roku później ze skrzynki na listy wyjęłam niemowlę, zapakowane w dużą kopertę jako część antologii Proza życia. To było coś. Moje pierwsze literackie dziecko.
Może trzeba je było tak zostawić, w tamtym zbiorze, ale parę lat później, po narodzinach i sukcesie Małża, dziecię, któremu na imię Ślad po mamie, znów dało o sobie znać. Uległam, napisałam wstęp i puściłam ponownie w świat. Pamiętam emocje wokół, moją ekscytację, której towarzyszył lęk, plan, by jedna z gazet zrobiła okładkę wzorowaną na „Sternie” i manifeście 374. Był rok 2006, do akcji zostały zaproszone znane aktorki, ówczesne celebrytki, naukowczynie, pisarki, piosenkarki, których fotografie miały ukazać się w gazecie z podpisem: Miałyśmy aborcję. Wśród nich miała być też i moja twarz, ale okładka nie powstała. Bo strach, bo obawy, bo co będzie jeśli, bo jednak mam zbyt dużo do stracenia, bo taka akcja niczego nie zmieni, bo zamiast robić okładki, trzeba wyjść na ulice i zbierać podpisy, bo to, bo tamto, bo.
Wsiadłam w pociąg i objechałam z tym moim dzieckiem pół Polski, czytając fragmenty w bibliotekach, domach kultury, klubach książki. Zamiast spodziewanego hejtu spotykały mnie wyrazy wdzięczności. Obce kobiety przytulały mnie, mówiąc, że dzięki mnie one odważyły się powiedzieć o swoim doświadczeniu, wreszcie nie muszą o tym milczeć i czują, że nie są w tym same.
Nie były. Nie są. Nie jesteśmy.
Miałam świadomość, że stało się coś ważnego, że nie chodzi wyłącznie o literaturę, że to znacznie więcej. Ale też dochodziły do mnie głosy panów, którzy na łamach prasy objaśniali literacki świat, pisząc, że Dzido wydała marne dziełko i chce się wypromować na aborcji.
W tym czasie marne dziełko tłumaczone już było na wietnamski, nabierało wiatru w żagle, by udać się na drugą stronę kuli ziemskiej, a mnie zostawić w spokoju, bym mogła podjąć inny temat, pójść dalej. Choć wydawało się, że wreszcie mam szansę, by się od książki i tematu oddzielić, już rok później kręciłam film dokumentalny, w którym anonimowe kobiety opowiadają o tym, jak mimo obowiązujących zakazów udało im się w Polsce przerwać ciąże. Z historii, na które składa się Podziemne państwo kobiet, jedna jest szczególnie wstrząsająca i najdobitniej pokazuje, w jakiej opresji żyjemy. Dziewczyna, by opłacić nielegalny zabieg, decyduje się wziąć w banku kredyt. Ale wkrótce potem odkrywa, że cały czas jest w ciąży. Że lekarz ją oszukał, wziął pieniądze, dał dziewczynie narkozę, ale aborcji nie zrobił.
Premiera filmu to był rok 2009, a już w 2010 znów odebrałam telefon z nieznanego numeru. Tym razem nie była to pani z programu na żywo, lecz Maria Seweryn, która powiedziała, że chce zrobić sztukę. Dotarło do mnie, że dziecko powraca, że nie da mi spokoju ten podlotek, ten nieokrzesany młokos, że trzeba podjąć wyzwanie. Oddać dziecko do adaptacji. Powiedziałam Marii: zrób z nim, co zechcesz. Zrobiła. Ślad wszedł na scenę Teatru WARSawy na początku 2014 i dość szybko z niewiadomych powodów został zdjęty z afisza przez ówczesną dyrektorkę. Agnieszka Michalska, która gra w nim główną i jedyną rolę, spakowała oszczędną scenografię i objechała pół Polski, wystawiając monodram w domach kultury, teatrach offowych i na gościnnych scenach, przeżywając podobne emocje, jakie były i moim udziałem parę lat wcześniej, gdy jeździłam z książką.
Potem byłyśmy na ulicach, w czarnych protestach, w strajkach kobiet, z kartonami, na których miałyśmy jasne przesłanie: wypierdalać. Okazało się, że są nas tysiące, i mimo że polskie prawo jest jeszcze bardziej nieludzkie, my znajdujemy się już w zupełnie innym miejscu. Nasze milczenie sprzed parunastu lat przerodziło się w krzyk.
Ja do tego czasu wydałam na świat gromadkę literackich i filmowych dzieci. Prezentowałam je publiczności w różnych częściach świata i bardzo często temat podjęty w Śladzie po mamie wracał jak bumerang. Od Koreanek w Seulu usłyszałam, że w swojej walce wzorowały się na Polkach, w 2021 udało im się doprowadzić do zmiany prawa – aborcja nie jest traktowana jak przestępstwo. Od Szwedek, że nigdy nie zapomną, jak na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przyjeżdżały na zabiegi do Polski, i że dziś są gotowe nam pomagać. Od Irlandek, że całkowicie rozumieją, bo mają podobnie, ale wkrótce referendum, może sytuacja się zmieni. Zmieniła. Reporterce z Czech próbowałam wytłumaczyć, jak do tego doszło, że Polki wraz z nadejściem wolnej Polski straciły prawo do podejmowania decyzji. Czemu kobietom Solidarności nie udała się solidarność kobiet. Dziennikarce z Bułgarii opowiedziałam, w jaki sposób Polki muszą radzić sobie dziś i jaki dramat przeżywają Ukrainki, które zaszły w ciąże w wyniku wojennych gwałtów i znalazły się w Polsce.
Rozmawiając z kobietami w Indiach, gdzie przerwanie ciąży jest legalne i gdzie problemem są masowe aborcje płodów żeńskich, zrozumiałam, że – niezależnie od kultury, religii, zapisów prawa – w każdym przypadku da się zauważyć pewną prawidłowość: wszelkimi dostępnymi metodami utrudnia się nam, kobietom, samodzielne podjęcie decyzji.
Kiedy w roku 2022 zadaję sobie pytanie, po co wznawiać Ślad po mamie, to nachodzi mnie refleksja, że od tamtego pierwszego druku w polskiej prozie nie spotkałam niczego, co by opowiadało o aborcji głosem kobiety i co by uczyniło to doświadczenie głównym tematem. Podobnie jest z polskim filmem fabularnym. Więc jeśli moje literackie dziecko jest jak na razie jedynym, to dlaczego nie miałoby ponownie wyjść na świat.
Myślę sobie: dziś bym cię inaczej napisała, moje dziecko, nie tymi słowami, w innym stylu. Ale dziecko zostało już napisane dawno temu i jest, jakie jest. Można je polubić albo nie. Można odłożyć na półkę, pozaginać rogi, popodkreślać zdania. Można nie przeczytać.
To jest takie dziecko, które się nie będzie do nikogo wdzięczyć, a ja na siłę nie zamierzam go upiększać. Dziecko ma już swoje lata, niech samo bierze za siebie odpowiedzialność.
Idź, dziecko, w świat i radź tam sobie, może przy okazji znowu zrobisz coś dobrego.
Warszawa, 2023POLECAMY INNE KSIĄŻKI AUTORKI
Zmysłowość, sensualność, namiętność. Młode dziewczyny, mężatki i matka w kryzysie wieku średniego. Jest też historia miłosna w stylu retro, której bohaterowie tańczą tango na gruzach miasta. Są opowieści dorastających w końcówce lat osiemdziesiątych dziewczynek, których marzeniem jest życie jak w filmie.
Marta Dzido eksploruje cielesność, przekraczanie granic ciała i języka. Obraca je na różne strony, pisze z różnych perspektyw, próbując znaleźć słowa do nazwania tego, na co zwykle brakuje nam słów, i bawiąc się wyrazami, ukazuje ich wieloznaczność i potencjał emancypacyjny.
Erotyka nie jest tu ani wulgarna, ani medyczna, a ciało nie ma obszarów wstydliwych czy brudnych. Bohaterki to wyzwalające się kobiety, potrafiące bez wstydu i poczucia winy czerpać radość z własnej cielesności.
Społeczno-feministyczna powieść, której bohaterka szuka pracy, szuka dobrego związku, szuka siebie. Nie potrafi tego znaleźć, czy nie chce?
Książka dla młodych i wrażliwych oraz starych i nieczułych, w której autorka eksperymentuje z językiem, a życie eksperymentuje z Magdą.
Jak to się skończy? Ty zdecydujesz – powieść ma dwa zakończenia, optymistyczne i pesymistyczne. Co wybrałaby Magda? Co wybierzesz ty?
Marta Dzido opowiada o związkach, o relacjach, o szukaniu pracy i buncie przeciwko normom społecznym i obyczajowym. Jej bohaterka wchodzi w dorosłe życie, ale zamiast dostosować się do wymagań, rezygnuje i wycofuje się, próbując samodzielnie ukształtować swoje życie.
Pierwsze książkowe wydanie hipertekstowej opowieści, w której przeplatają się ze sobą historie kobiet z jednej rodziny.
„Matrioszka” opowiada losy matki i córki, połączonych wspólnotą doświadczeń alkoholizmu w rodzinie. Takie samo cierpienie, takie same błędy, egzystencjalne błędne koło wydarzeń.