Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Syn mafii. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 maja 2021
Ebook
29,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Syn mafii. Tom 1 - ebook

Autorka bestsellera na rynku wydawniczym - "Breaking rules. Gra rozpoczęta" - w zupełnie nowej odsłonie!

Miłość. Tajemnica. Zdrada. Śmierć.
Salvatore Costello, dziedzic najbardziej wpływowej rodziny mafijnej, wraca do Nowego Jorku, aby przejąć stołek po nieżyjącym ojcu. Poniekąd, ponieważ jest jeszcze coś, czego pragnie równie mocno - Audrey Davis, kobieta strzegąca tajemnicy, która połączy nowojorską Cosa Nostrę z sycylijską mafią.

Kiedy Sal pojawia się w klubie swojego kuzyna, aktualnie pełniącego funkcję bossa rodziny Costello, spotyka tam Audrey. Kobieta ma słabość do Salvatorego, ponieważ osiem lat wcześniej, kiedy dopiero wkraczali w dorosłość, darzyła go wielkim uczuciem. Niestety ich drogi niespodziewanie się rozeszły. Życie Audrey u boku Lorenza nie należy do łatwych. Socjopatyczny capo traktuje kobietę jak swoją własność, chociaż ta nie należy do niego, nie stroni też od przemocy. Nie ma pojęcia, że wkrótce przyjdzie mu za to zapłacić.

Gdy Audrey trafia do rezydencji Costello, rozpoczyna się gra o władzę, w której dziewczyna staje się znaczącym pionkiem. Sal, aby odzyskać ukochaną i na nowo ją w sobie rozkochać, jest w stanie zrobić wszystko, jednak nie może zapomnieć o tym, jak ważną osobistością jest w półświatku.

Z tego starcia nikt nie wyjdzie cało. Czy jesteś gotowy, by wejść do świata pozbawionego wszelkich skrupułów i granic?

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66754-73-7
Rozmiar pliku: 767 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

BIBLIOGRAFIARozdział 1

Siedziałem w fotelu obitym czarną skórą przy mahoniowym biurku ojca. Staruszek operował zza niego swoim imperium, odziedziczonym po swoim ojcu, moim dziadku, którego nie miałem okazji poznać. Tak samo, jak mój syn nie będzie miał okazji poznać swojego dziadka. Co za ironia losu, prawda? Głowa klanu Costello od dziesiątek lat miała pecha i - jak do tej pory - ginęła, zanim wnuki były na tyle duże, by ją zapamiętać. W moim przypadku zapewne będzie tak samo, ale siedząc w fotelu ojca, nie zamierzałem skupiać się akurat na tym fakcie. Miałem na głowie inne, ważniejsze rzeczy i właśnie oczekiwałem na kluczową wiadomość od mojego człowieka, by móc realizować plan, układany skrupulatnie od tygodni.

Był tylko jeden szkopuł.

Musiałem działać ostrożnie, z rozwagą, ponieważ jeden zły krok i mogłem stracić bezpowrotnie coś dla mnie najcenniejszego na świecie. A na to nie zamierzałem pozwolić, mimo iż wiedziałem, że tak szybko nie znajdę w niej sojusznika.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Pospiesznie zebrałem dokumenty i zdjęcia, po czym schowałem je do teczki i wsunąłem do szuflady w biurku.

– Wejdź – burknąłem. Z nerwów mimowolnie moje palce stukały o mahoniowy blat. Przybrałem zimny wyraz twarzy, zakładając maskę obojętności, choć w trzewiach rozrywało mnie kurewsko mocno.

Ciężkie drewniane drzwi otworzyły się powoli. Sergio wszedł do środka z równie marsową miną, co moja. Zamknął skrzydło i stanął przede mną prosto, napięty niczym struna, trzymając w dłoni czerwoną teczkę, do której nakazałem zbierać wszelkie informacje o moim celu.

– Podejdź – powiedziałem stanowczo. Ukrywanie prawdziwych uczuć przychodziło mi z łatwością. Nieważne, jak wielki w moim wnętrzu panował chaos, nigdy nie dałem poznać tego po sobie.

Zrobił dwa duże kroki, pokonując dzieląca nas odległość, i wręczył mi dossier. Trzymałem w dłoniach minione osiem lat jej życia, czując, jak serce obija mi się o żebra, a w piersi kiełkują dawno zapomniane uczucia.

– Jeśli to wszystko, możesz odejść.

Wpatrując się w teczkę trzymaną w dłoni, nie usłyszałem odpowiedzi, zresztą wcale jej nie oczekiwałem, Sergio doskonale o tym wiedział. Odwrócił się w ciszy i zamknął za sobą drzwi, niemal bezszelestnie. Ceniłem tego gościa, mimo iż był starszy ode mnie o… Niech pomyślę, trzy, może cztery lata. Nigdy nie mogłem zapamiętać, ile wiosen liczą moi ludzie, bo tak naprawdę nie miało to dla mnie większego znaczenia. Byliśmy facetami, którzy robili bardzo złe rzeczy. Jedyne, co było dla nas istotne, to to, by nie zejść przedwcześnie z tego pierdolonego świata. A Sergio… Stał się moim powiernikiem, trochę starszym bratem, niekiedy ojcem i powiedzmy, że prawą ręką, lecz na pewno nie consigliere2. Gość z tym przydomkiem wychylał się tylko wtedy, kiedy był potrzebny i absolutnie nie był prawą ręką capo di tutti capi3, czyli mnie, mojego ojca, dziadka, pradziadka i tak dalej. Consigliere do dnia dzisiejszego mylnie opisywany jest przez media jako prawa ręka dona. W rzeczywistości poza pięcioma głównymi rodzinami mafijnymi nikt nie wie, kto w strukturze rodziny pełni tę funkcję. I niech tak pozostanie.

Wyjąłem dokumenty i zdjęcia z czerwonej teczki, która zdawała się przypalać skórę na moich dłoniach. Widok znajomej twarzy był jak cios nożem w serce. Zamknąłem oczy, biorąc serię uspokajających oddechów. Spojrzałem na kobietę o ciemnych włosach. Od lat jej nie widziałem, a gdy ostatni raz podziwiałem ją z bliska, była jeszcze młoda, nieskalana syfem, jakim trudni się Cosa Nostra4. A teraz tkwiła w centrum pojebanej struktury, nie mając pojęcia, co ją wkrótce czeka. Jednakże szanowałem ją za to, że przez te wszystkie lata trzymała język za zębami i nikomu nie zdradziła naszego sekretu. Nie wykorzystała go przeciwko mnie. Była wobec mnie lojalna.

Lecz teraz nadszedł czas, żebym odebrał z jej rąk to, co moje, nawet jeśli będę musiał ją zabić.

------------------------------------------------------------------------

2 Consigliere – rodzaj neutralnych pośredników, wewnątrzrodzinnych mediatorów w strukturze mafijnej.

3 Capo di tutti capi – szef mafii, inaczej określany jako don lub pedre papi.

4 Cosa Nostra – z j. włoskiego „nasza rzecz” lub „nasza sprawa”. Tajna organizacja przestępcza w USA, nawiązująca do tradycji sycylijskiej mafii.Rozdział 2

Wchodząc do klubu, zostawiłam za sobą prawdziwe ja, oddzielając pracę od trosk. Przekraczając próg Dolce Vita5, stawałam się kimś innym na następne kilka godzin.

Z prawdziwej siebie przeistaczałam się w hardą, zimną i bezwzględną kobietę, inaczej klienci robiliby ze mną, co chcieli, a szef wykorzystywałby mnie na wielu płaszczyznach. Nie byłam już tą samą nieporadną dziewczynką, co jeszcze kilka lat temu. Wręcz przeciwnie, gdy było trzeba, potrafiłam być suką, twardo stąpającą po deskach klubu, czym niewątpliwie zasłużyłam sobie na szacunek specyficznych bywalców lokalu.

Po wejściu udałam się bezpośrednio na tyły, do garderoby, żeby przebrać się w roboczy strój, a raczej jego brak.

No może poza koronkową górą - stanikiem à la bikini - i stringami, również w całości wykonanymi z koronki.

Tej nocy bielizna miała barwę bieli, więc siłą rzeczy w poświacie lampy ultrafioletowej można było dojrzeć moją sylwetkę z drugiego końca sali. Każdego wieczoru, gdy tu pracowałam, mój roboczy „uniform” różnił się kolorem od strojów pozostałych dziewczyn pracujących na tym samym stanowisku. Zgodnie z życzeniem szefa i człowieka, u którego mieszkałam, miałam wyróżniać się z tłumu. Strój, w jakim prezentowałam się klienteli, dawał jasno do zrozumienia, iż należę do bossa i pod żadnym pozorem nie wolno składać mi jednoznacznych propozycji, a nawet dotknąć.

– Moje miłe panie – zaczął Lorenzo, nasz szef, wkraczając do pomieszczenia ciężkim krokiem i uciszając jednocześnie gdakanie moich koleżanek.

Wiedziałam, że jeśli pojawił się osobiście w garderobach, musiał mieć solidny powód. Zazwyczaj zajmował się nami któryś z jego pionków, ale ci z kolei ślinili się na nasz widok jak wygłodniałe psy, chociaż mogli korzystać z usług prostytutek w drugiej części lokalu.

– Za jakąś godzinę do Dolce Vita zawita mój drogi przyjaciel, więc oczekuję od was dostępności. – Dostępność w rozumowaniu naszego kodeksu pracy oznaczała: daj się macać, a jeśli klient sobie tego życzy, to nawet daj się zerżnąć. Na szczęście jeszcze nigdy do tej pory nie byłam główną kelnerką, dziewczyną opiekującą się przyjacielem Lorenza. I miałam cholerną nadzieję, że i tym razem przez wzgląd na to, co łączyło mnie z szefem, ominie mnie ta przyjemność. – Peach, Olivia, wy dzisiaj zajmiecie scenę i będziecie dbać o to, żeby mój gość miał przyjemne widowisko… – Zajęta nakładaniem makijażu na twarz nie przywiązywałam większej wagi do rozporządzeń Lorenza, lecz kiedy skierował wzrok na moje odbicie w lustrze, poczułam strach, odpowiedzialny za nagły ucisk w żołądku. – Carla, skarbie, wyjątkowo to ty dzisiaj będziesz główną kelnerką – powiedział stanowczym tonem, przeszywając mnie lodowatym spojrzeniem.

Rozchyliłam usta, aby zaoponować, ale Lorenzo podniósł dłoń, dając mi do zrozumienia, że to nie podlega żadnej dyskusji. Przełknęłam ślinę i nie dając po sobie poznać, że w moim wnętrzu szaleje tornado, zmrużyłam oczy i pokazałam mu środkowy palec.

Na twarzy Lorenza wymalował się cwany uśmiech, a jego właściciel po chwili zniknął za drzwiami garderoby, zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu.

Cholerny dupek! – krzyczała moja podświadomość, gdy ja nadal tępo wpatrywałam się w lustro, z ręką przy ustach. Miałam zamiar zabarwić wargi szminką, ale cóż, nie zrobiłam tego. Opuściłam dłoń z kosmetykiem, zaciskając na nim palce z całej siły, aż pobielały mi knykcie. Kontrolowałam emocje, nie było widać ich na mojej twarzy, jedynie bladość, jaka zalała skórę, zdradzała, iż w środku jest zupełnie inaczej. Poczułam ciepło na ramieniu, odwróciłam twarz w stronę Peach.

– Carla, słonko, wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej – wyszeptała, spoglądając mi w oczy.

Co miałam jej powiedzieć? Że nie jestem taka jak one? Że nie zarabiam na życie ciałem, choć pieprzyłam się z Lorenzem? Przecież tak to właśnie wyglądało. Rozkładałam nogi przed nim, a on płacił mi tysiąc dolarów więcej do pensji oraz chronił mnie przed innymi. Nie sądziłam, że nadejdzie dzień, w którym będę musiała zadowalać jednego z jego przyjaciół, więc nie powinno nikogo dziwić, iż wkurwiłam się mocno, a to z kolei wprowadziło mnie w stan zawieszenia.

Wzdrygnęłam się, gdy przez umysł przewinął mi się obraz, jak obce dłonie krążą po moim ciele, a obcy kutas wchodzi w moją kobiecość.

Kurwa!

– Tak, tak, wszystko w porządku. Ze mną jak najbardziej, po tej nocy to z Lorenzem nie będzie w porządku – odparłam spokojnie, aż za spokojnie, biorąc pod uwagę dudniące serce w piersi i ból dłoni, spowodowany nerwowym ściskaniem szminki.

– Carla – wtrąciła się Olivia, mącąc panującą w garderobie ciszę. – Ten dzień musiał kiedyś nadejść. To, że posuwa cię szef, nigdy nie oznaczało, że nie będzie robił tego także ktoś inny. Powinnaś zdawać sobie sprawę z tego, iż chował cię na wyjątkową sytuację. – Położyła dłonie na moich ramionach i skrzyżowała spojrzenie z moim. Widziałam w jej oczach rywalizację oraz czystą satysfakcję. Oli dałaby wiele, aby znaleźć się na moim miejscu. – Pocieszę cię, następnym razem podejdziesz do tego na większym luzie, wierz mi. – Parsknęła i odeszła.

Miałam ochotę przywalić tej zazdrosnej żmii w twarz, lecz nie mogłam. Mimo wszystko, gdy pomyślałam o tym, na moment kąciki mych ust nieznacznie się uniosły. Prawdę powiedziawszy, rozważałam odejście, więc równie dobrze mogłam strzelić jej liścia.

Ostatecznie powstrzymałam morderczy instynkt, wiedząc, iż nadejdzie dzień, w którym żmija dostanie to, na co zasłużyła.

Nie było takiej opcji, żebym podeszła do sprzedawania tyłka na większym luzie, ponieważ nie zamierzałam godzić się na kolejny raz. Przysięgłam sobie, że chociaż potrzebowałam forsy, odejdę z Dolce Vita, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nikt nie będzie zmuszał mnie do robienia czegoś wbrew mojej woli, dziwką nie byłam i nigdy nie będę, prędzej zdechnę z głodu. Ponadto Olivia miała rację. Wiedziałam od początku, na co się piszę, ale gdzieś w zakamarkach umysłu błądziła myśl, że być może jestem dla Lorenza ważna, że nie będzie dzielił się mną z nikim innym. Jak widać, cholernie się myliłam.

Wzięłam kilka uspokajających oddechów, rozluźniłam dłoń i aby nie pokazać dziewczynom, iż pożera mnie strach przeplatany ze złością, a mdłości wstrząsają żołądkiem, wstałam z krzesła przy toaletce, posłałam im tajemniczy uśmiech, po czym rzuciłam komendę, by zabrały się do roboty, i opuściłam garderobę.

Lawirowałam między stolikami, co rusz wypatrując, czy w miejscu, gdzie zasiadały ważne osobistości, pojawił się wspomniany przyjaciel. Tak jak powiedział Lorenzo, gość zjawił się po godzinie od przekazania mi, że tego wieczoru zostanę główną kelnerką. Równie dobrze mógł powiedzieć: dziwką wieczoru, co za różnica.

Przewróciłam oczami, gdy jeden z klientów szepnął mi na ucho, że chętnie zdarłby ze mnie fatałaszki. Postawiłam przed nim szklankę z whisky, za którą policzyłam po złości dwa razy więcej. Nie wiem, co było z tym facetem nie tak, prawdopodobnie pojawił się w klubie po raz pierwszy i nie znał panujących tu zasad, bo złapał mnie za nadgarstek i wsunął zwinięty banknot za gumkę skromnych, acz pełnych majtek, także koronkowych. Zmieniłam je po tym, jak Lorenzo spuścił na mnie wiadro zimnej wody. Miałam gdzieś, iż nie spodoba mu się, że nie świecę tyłkiem na prawo i lewo. Nie znosiłam stringów, w dodatku tak obnażających pośladki, że zakrawało to na publiczne obnażanie.

Obdarzyłam nieświadomego swoich poczynań mężczyznę wdzięcznym uśmiechem i powoli odeszłam od stolika, kierując wzrok na lożę VIP, a dokładnie na siedzącego w niej faceta, przed którym miałam rozłożyć nogi, gdyby sobie tego zażyczył.

Z odległości trzech metrów, w zaciemnionym lokalu, nie byłam w stanie stwierdzić, czy obserwujący mnie gość zalicza się do atrakcyjnych, czy raczej do tych, na których widok masz ochotę zwymiotować. Jednakże nie zmieniło to fakt, że serce miałam w gardle, nogi z waty, w dodatku towarzyszyła mi przemożna chęć ucieczki stamtąd, gdzie pieprz rośnie.

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam, przywołana gestem ręki przez Lorenza, w kierunku loży, gdzie towarzysz szefa rozpostarł ramiona, bacznie przyglądając się mojej personie. Im bliżej się znajdowałam, tym intensywniej odczuwałam jego palący wzrok. Odniosłam wrażenie, iż mnie nim pożera, ponieważ nachalnie lustrował mnie od góry do dołu. Właściwie to mu się nie dziwiłam. Mój strój nie pozostawiał wiele wyobraźni.

Kiedy znalazłam się już przy loży, Lorenzo zmierzył mnie srogim wzrokiem i zatrzymał spojrzenie na wysokości bioder. Gdy pochwycił moje, wzruszyłam lekko, wręcz teatralnie ramionami, dając mu do zrozumienia, że mam głęboko gdzieś, co myśli.

Trzymając tacę w jednej ręce, nachyliłam się i podałam dłoń honorowemu gościowi. Nie widziałam dokładnie jego oblicza, bo miał na głowie czapkę z daszkiem, co wydało mi się nieco absurdalne, ale zarazem dało do myślenia. Może chciał się przed kimś ukryć? Albo pragnął pozostać niezauważony? Wielu facetów odwiedzających klub miało żony lub partnerki. Większość z nich znała się osobiście. Niejednokrotnie dochodziło w lokalu do sprzeczek, bo samotne żony szukały mężów i przyłapywały ich na macaniu tutejszych dziewczyn.

Uścisnął moją dłoń dosyć mocno, czym chciał podkreślić zapewne swoją pozycję w świecie, choć nie musiał. Wszyscy wiedzieli, że Lorenzo nie zadaje się z lalusiami, że obraca się w kręgu twardych gości, którzy niejedno mieli na sumieniu. Jego zachowanie i skrytość mnie zaintrygowały, tym bardziej że nie wyjawił mi swojego imienia, z czym nie mieli nigdy problemu przyjaciele szefa. Tajemniczy facet siedzący przede mną nawet nie wstał. Zrozumiałam, że być może jest wyżej postawiony rangą niż Lorenzo. Przełknęłam ślinę. To by tłumaczyło, czemu szef tak się nad nim spuszczał. Dotarło do mnie, że będzie lepiej, jeśli nie będę się stawiać i wykonam wszystkie polecenia sekretnego gościa. Należał on bez wątpienia do świata, z którym nikt nie chciałby zadrzeć.

Poczułam ucisk na ramieniu, Lorenzo zacisnął dłoń, chcąc zwrócić na siebie moją uwagę. Gdy podniosłam wzrok, widziałam w brązowych tęczówkach zaborczy błysk. Mojemu kochankowi nie podobało się, że przyglądam się jego towarzyszowi, zrozumiałam przekaz i skinęłam głową, po czym ruszyłam za nim do baru.

Postawiłam tacę na kontuarze, Jose, chłopak obsługujący bar, wziął z niej puste szklanki i kufle, które zebrałam po drodze, i czekał na komendę, co ma podać.

– Co to ma znaczyć, Audrey? – wysyczał do mojego ucha Lorenzo.

Przeszedł mnie dreszcz, od cebulek włosów aż po palce u stóp. Nie, ewidentnie nie był zadowolony, iż trochę dłużej, niż powinnam, wlepiałam oczy w jego gościa.

– Nie rozumiem. Jestem główną kelnerką, sam tego chciałeś – odparłam nieco spiętym głosem.

– Owszem, ale nie oznacza to, że masz pożerać go wzrokiem – warknął, zaciskając mocniej dłoń tkwiącą w dalszym ciągu na moim ramieniu.

Poczułam ból mięśni – byłam pewna, że na drugi dzień w tym miejscu wyjdzie siniak – i zmarszczyłam brwi, krzycząc Lorenzu do ucha, że to boli.

– Zapamiętaj sobie jedno, Audrey. Jesteś, kurwa, moja i zabiję cię, jeśli rozłożysz przed nim nogi, zrozumiano?

Sytuacja diametralnie się zmieniła, moje rozbawienie zazdrosnym zachowaniem szefa prysło. Atmosfera zgęstniała, można było kroić ją nożem. To nie były już żarty ani utarczki słowne, które często miały między nami miejsce. Lorenzo wręcz wypluł mi w twarz te słowa, tonem, jakiego używał, gdy był naprawdę wkurwiony. W dodatku zamiast poluźnić uścisk, pogłębił go, aż poczułam wzbierające łzy pod powiekami. Prędzej bym umarła, niż pokazała mu, że pod skorupą pyskatej Audrey kryje się zagubiona i osamotniona kobieta.

– Puść mnie, cholerny dupku. To boli! – krzyknęłam, wyszarpując ramię. Mimowolnie spojrzałam w kierunku loży, gdzie znajdował się facet w czapce, czarnych jeansowych spodniach i białej koszuli. Siedział w tej samej pozycji, jedyne, co się zmieniło, to to, że zamiast we mnie wpatrywał się nieodgadnionym wzrokiem w Lorenza.

– W takim razie, dlaczego mianowałeś mnie dzisiaj główną dziwką wieczoru? – zapytałam z pogardą, masując bolące miejsce. Musiałam dowiedzieć się prawdy. Zabronił mi pieprzenia się z tym kolesiem, ale kazał mu usługiwać. Gdzie tu, do cholery, logika?

– Przyjaciół trzyma się blisko, wrogów jeszcze bliżej – wyjaśnił, spuszczając z tonu, lecz w dalszym ciągu był napięty jak struna. – Dwie whisky – rzucił do Jose i odszedł.

Miałam przemożną chęć odwrócenia się, bo zżerała mnie ciekawość, kim jest wróg szefa, ale nie zrobiłam tego. Chciałam jeszcze żyć, bo wierzyłam, że kiedyś zdołam wyplątać się z tego gówna, w które weszłam przeszło pięć lat temu.

------------------------------------------------------------------------

5 Dolce vita – z j. włoskiego „słodkie życie”.Rozdział 3

Zacisnąłem pięści tak mocno, że później miałem problem, by rozprostować palce. Gniew zalał mi obraz, przez moment widziałem, jak podchodzę do skurwiela, łapię go za głowę i uderzam nią o ten zajebany bar, słysząc trzaskanie kości nosowych. Nie wiem, czy byłbym w stanie przestać rozwalać mu twarz, prawdopodobnie uderzałbym jego łbem tak długo, aż zostałaby z niego miazga.

– Wszystko w porządku, don? – zapytał Sergio, z ręką spoczywającą na moim ramieniu.

Nie zarejestrowałem, kiedy zmaterializował się obok mnie. Ten człowiek był jak widmo, jeśli nie chciał, by ktokolwiek go widział, to nie było sposobności, by go zauważyć.

– Nie, najchętniej rozjebałbym mu ten zasrany łeb za to, co jej robi.

Dłoń Sergia zacisnęła się mocniej. Tym gestem dał mi do zrozumienia, że to nie miejsce i czas na rozróbę, zważywszy na fakt, iż Lorenzo był moim kuzynem. Musiałem trzymać nerwy na wodzy, w przeciwnym razie skończyłoby się to niezłą jatką.

– Wszystko ma swój czas. Będę w pobliżu – zakomunikował i chciał się oddalić, lecz gestem dłoni nakazałem pochylić mu się ponownie.

– Widzisz tego faceta? – Wskazałem palcem frajera, co do którego miałem pewne plany. – Miej na niego oko. Gdy będzie wychodził, daj mi znać i zaciągnij go gdzieś, gdzie będzie spokój.

Sergio skinął tylko głową, nie mówiąc nic, i oddalił się. Zdążyłem się uspokoić, lecz zapowiadało się na to, iż długo spokojny nie pozostanę, bo do loży kroczył Lorenzo, od tej chwili mój wróg numer jeden.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: