Syndrom grzecznej dziewczynki. Jak przestać zadowalać wszystkich wokół - ebook
Syndrom grzecznej dziewczynki. Jak przestać zadowalać wszystkich wokół - ebook
Zawsze mówiono mi, że jeśli będę grzeczna, spotkają mnie same dobre rzeczy - dlaczego więc nie jestem szczęśliwa?
Czy czujesz, że często zadowalasz innych kosztem siebie? Czy kiedy chcesz powiedzieć „nie” lub bronić własnego zdania, boisz się, że ktoś źle o tobie pomyśli? A może tkwisz w kiepskich relacjach, bo za wszelką cenę unikasz sprawiania innym przykrości? Jeśli tak jest, możesz cierpieć na syndrom grzecznej dziewczynki.
Prawdopodobnie od dziecka wpajano ci, że powinnaś być miła, skromna i zbytnio się nie wychylać. Pewnie już zauważyłaś, że świat wcale nie wynagradza twojego poświęcenia i kiedy ty stoisz w cieniu, inni błyszczą. Jako dorosła kobieta możesz jednak odwrócić schemat, który ci nie służy, przełamać wewnętrzne blokady i wreszcie śmiało sięgnąć po to, co oferuje życie. Ta książka sprawi, że:
• rozpoznasz szkodliwe przekonania, które odbierają ci pewność siebie,
• zaczniesz podejmować decyzje w zgodzie ze sobą,
• nauczysz się stawiać granice bez poczucia winy,
• stworzysz relacje oparte na wzajemnym szacunku, a nie na poświęceniu,
• przestaniesz bać się konfliktów i oceny innych,
• przekonasz się, że twoje potrzeby są równie ważne, co potrzeby innych,
• zbudujesz nowe życie na własnych zasadach.
"Jeśli dorastałaś i rozwijałaś się w przeświadczeniu, że jesteś dobrym człowiekiem, tylko jeśli przedkładasz cudze potrzeby ponad własne i z całych sił starasz się je zaspokoić; jeśli zmuszałaś się do utrzymywania relacji, które nic ci nie dawały, tylko po to, by nie zranić drugiej osoby; jeśli tak bardzo przejmowałaś się tym, co będą o tobie myśleć i mówić inni, że podporządkowałaś temu całe swoje życie; albo jeśli nie mówiłaś, co czujesz, by ktoś nie poczuł się zawiedziony lub urażony – ta książka jest dla ciebie".
| Kategoria: | Psychologia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68262-92-6 |
| Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Zawsze powtarzano mi, że jeśli będę grzeczna, spotkają mnie same dobre rzeczy – dlaczego więc nie jestem szczęśliwa?
Spójrz za siebie i przez chwilę na powrót stań się dzieckiem, którym byłaś: tą dziewczynką z pewnością marzeń, nadziei, chęci do zabawy i odkrywania. Przypomnij sobie: czy słyszałaś wtedy, że „jesteś bardzo dojrzała jak na swój wiek”? Albo że masz „dobrze poukładane w głowie”? Lub że jesteś grzeczna, bo zawsze bez słowa sprzeciwu wykonujesz polecenia? „Jaka ta twoja córka jest spokojna, Mari! Zawsze taka cichutka, nigdy nie przeszkadza”. Być może niektóre z tych zdań brzmią znajomo. Jeśli tak, domyślam się, że przywołują one przyjemne poczucie dumy, bliskości i radości, jakiego doświadczamy, gdy kochają i doceniają nas osoby, które same kochamy i cenimy – bliscy objaśniający nam świat oraz to, kim jesteśmy i kim „powinniśmy” być; w dzieciństwie zwykle są to ważni dla nas dorośli.
Pewnie zastanawiasz się teraz, w czym tkwi problem, co jest złego w byciu grzeczną i dlaczego przyszło mi do głowy napisać na ten temat książkę. Czyżbym postradała rozum i chciała przejść na złą stronę mocy? _Spoiler_: nie. Zanim jednak odpowiem na pytania, które być może właśnie zaczynają kłębić ci się w głowie, pozwól mi na małą dygresję. W książce tej będę zwracać się do ciebie w formie żeńskiej, ponieważ to, o czym piszę, znacznie częściej przydarza się kobietom niż mężczyznom (na kolejnych stronach wyjaśnię, dlaczego tak się dzieje). Nie oznacza to jednak, że będę bazować wyłącznie na przeżyciach kobiet czy że zapominam o mężczyznach, którzy żyją podobnie i chcieliby pogłębić wiedzę na swój temat – przeciwnie, moje słowa są skierowane również do was, panowie, nawet jeśli będzie w nich więcej „-łaś” niż „-łeś”. Wiem, że mnie zrozumiecie, tak jak my, kobiety, rozumiemy, że mówiąc o odwiedzinach „u dziadków”, mamy na myśli również spotkanie z babcią. Wszystkie te uwagi odnoszą się oczywiście także do osób niebinarnych. Kimkolwiek jesteś, będę zachwycona, mogąc ci towarzyszyć.
Teraz, gdy ustaliliśmy już, że jest to książka dla wszystkich zainteresowanych niezależnie od płci czas zadać sobie pytanie o to cudowne uczucie, które zalewało nas w dzieciństwie, gdy ktoś mówił nam, jakie z nas dobre dzieci. Cóż, prawdopodobnie sprawiało ono, że dążyliśmy do powtórzenia tego, za co zbieraliśmy pochwały. Jako dzieci bowiem tak naprawdę chcemy jednego: by nas kochano. Tak właśnie zbudowałaś sobie konstrukt „grzeczności”: na podstawie cech, które dorośli wiązali z ideą „dobrego dziecka” – takich jak choćby delikatność, łagodność, uległość, niewinność, nienaganność czy nawet bezbronność – które to komunikowali za pośrednictwem zdań przywołanych na początku. Z pragnienia wykorzystania tych przymiotów do maksimum narodziło się jedno z twoich pierwszych fundamentalnych przekonań: „Jeśli będę grzeczna, wszyscy będą mnie lubić”. Przeświadczenie to prawdopodobnie wzmacniane było innymi powszechnie wyznawanymi przez społeczeństwo poglądami, zawartymi we frazesach typu „dobro przyciąga dobro”, „dobro zawsze zwycięża”, „jeśli będziesz dobra, będziesz szczęśliwa” czy wszystkich tych opowieści o karmie i kosmicznej sprawiedliwości, które słyszymy na przestrzeni lat (a które w krytycznych momentach nie zawsze się sprawdzają).
Być może przychodzą ci teraz do głowy pytania: „Skoro grzeczne dzieci są tak kochane i ma je spotykać tyle dobrego, to dlaczego zawsze wplątuję się w relacje, w których najwyraźniej tylko ja się staram? Dlaczego inni nie przejmują się mną tak, jak ja nimi? Dlaczego czuję, że oszukuję samą siebie? Dlaczego wydaje mi się, że zaraz wybuchnę przez moje emocje? Dlaczego żyję w nieustannym poczuciu winy, skoro usiłuję robić wszystko najlepiej, jak potrafię? Dlaczego koniec końców zawsze mam wrażenie, że przez moją dobroć daję się innym wykorzystywać?”. I może najważniejsze: „Dlaczego nigdy nie jestem szczęśliwa?”.
W tej książce znajdziesz odpowiedzi na wszystkie te pytania – chciałabym, żebyś dzięki niej na nowo skonstruowała swoją definicję „dobroci” i „grzeczności”. Jest bardzo prawdopodobne, że do tej pory kojarzyłaś je z cechami, o których już wspomniałam, a które silnie wiążą się ze społecznymi oczekiwaniami wobec nas: żebyśmy nie przeszkadzały, nie popełniały błędów, nie podnosiły głosu, były poprawne politycznie, nie stawiały własnych potrzeb na pierwszym miejscu itp., zamiast po prostu być sobą. Nieuchronnie prowadzi to do kolejnego pytania: czy naprawdę znasz samą siebie? Innymi słowy: czy wiesz, kto ukrywa się pod wszystkimi wymaganiami, które, zrodzone z wypaczonej wizji grzeczności, krok po kroku wskazywały ci, jaka powinnaś być? To także postaramy się wspólnie zgłębić na kolejnych stronach.
Czy ten zestaw oczekiwań i cech kształtujących twój charakter tak, by dopasował się on do wizji grzeczności, nosi określoną nazwę? Oczywiście – w XXI wieku nie istnieje niemal nic, czego nie opatrzono by jakimś mianem, a to widziałaś już w tytule: syndrom grzecznej dziewczynki.
Jeśli dorastałaś i rozwijałaś się w przeświadczeniu, że jesteś dobrym człowiekiem, tylko gdy przedkładasz cudze potrzeby ponad własne i z całych sił starasz się je zaspokoić; jeśli zmuszałaś się do utrzymywania relacji, które nic ci nie dawały, tylko po to, by nie zranić drugiej osoby; jeśli tak bardzo przejmowałaś się tym, co będą o tobie myśleć i mówić inni, że podporządkowałaś temu całe swoje życie; albo jeśli nie mówiłaś, co czujesz, by ktoś nie poczuł się zawiedziony lub urażony – ta książka jest dla ciebie.
Chciałabym zabrać cię w podróż do czasów dzieciństwa, byśmy razem odkryły, co sprawiło, że oddaliłaś się od samej siebie i stałaś taka, jaką chciano cię widzieć; byś zrozumiała, jak się czuło i czego potrzebowało dziecko, którym byłaś – po to, by zrozumieć przeszłość i móc przytulić dziewczynkę, która wciąż w tobie żyje i która być może została skrzywdzona bardziej, niż ci się wydaje. Tylko tą drogą możemy wkroczyć w twoją teraźniejszość i zrozumieć, co dzieje się w twoim życiu obecnie: skąd w nim tyle niezadowolenia, dlaczego nic nie daje ci poczucia spełnienia, dlaczego wchodzisz w związki z osobami, które cię nie doceniają, dlaczego nie radzisz sobie z emocjami i nie potrafisz podejmować decyzji – oraz dlaczego nie kochasz samej siebie.
W ten sposób dotrzemy do najważniejszej części naszej wspólnej pracy: budowania pięknej przyszłości na bazie wszystkich wypracowanych wniosków. Nauczysz się poznawać samą siebie i o siebie dbać, stawiać granice i określać, jakiego typu relacje są ci potrzebne w życiu, wydobywać na powierzchnię wszystkie emocje zepchnięte w najgłębsze zakamarki podświadomości i nimi zarządzać, zwracać się do siebie łagodniej, radzić sobie z lękami i stawiać czoła konfliktom, żeby się rozwijać, a nie rozpadać. Zdobędziesz poczucie pewności i wiary w to, co robisz, a troska o zdanie innych przestanie dyktować kierunek twoich działań.
Syndrom grzecznej dziewczynki w żadnym wypadku nie jest chorobą. Jest to pewien wzorzec zachowań, będący owocem wpływu wymagającego środowiska bądź znaczących opiekunów, którzy, mimo najlepszych intencji, stawiali swoim podopiecznym bardzo wysokie oczekiwania wzmacniane przez społeczną wizję „grzeczności”. W ten sposób paradoksalnie ukształtowali dzieci obsesyjnie pragnące zachować się właściwie w każdej sytuacji i przy każdej osobie, które później zmieniły się w bardzo niepewnych siebie dorosłych, stale wątpiących w swoją wartość i umiejętności oraz żyjących bardziej dla innych niż dla siebie.
Jeśli identyfikujesz się z tym, co powiedziałam, wiedz jedno: to, jaka jesteś i jak się czujesz, nie jest twoją winą – próbowałaś tylko przetrwać, wykorzystując narzędzia, którymi dysponowałaś. Książka ta ma ci dostarczyć jeszcze wielu innych – nie po to, byś stała się lepszą wersją siebie, ale po to, byś stała się tym, kim masz ochotę być. Już najwyższy czas przestać żyć tylko po to, by dawać, by nie popełniać błędów, by usuwać się w cień, ustępując miejsca innym, i by przygaszać swoje światło, czując, że właśnie to trzeba zrobić, aby pozostali mogli zabłysnąć jaśniej.
Już najwyższy czas pozwolić sobie być człowiekiem.
Piszę te słowa z nadzieją, że za chwilę pogodzisz się z wieloma częściami siebie i stworzysz nową przestrzeń dla własnego dobrostanu. Biorę cię za rękę i zapraszam do wspólnej podróży, która, być może po raz pierwszy, poprowadzi cię nie ku rzekomej doskonałości czy perfekcji, lecz ku wolności. Ponieważ ci, którzy naprawdę cię kochają, nie chcą, byś była idealna, lecz wolna. Oraz ponieważ do szczęścia – czymkolwiek by ono dla ciebie nie było – nie prowadzi żadna konkretna i ustandaryzowana droga, a tylko taka, którą sama wytyczasz.
Witaj.Rozdział 1. Dostosuję się do wszystkiego. Czym jest syndrom grzecznej dziewczynki?
ROZDZIAŁ 1
Dostosuję się do wszystkiego. Czym jest syndrom grzecznej dziewczynki?
Pozwól, że zacznę od opowieści o sobie: o ośmioletniej Marcie, która nie znosiła matematyki. Nienawidziłam jej całym sercem i właśnie dlatego w pewnym momencie dzieciństwa czy dorastania – już teraz nie pamiętam – poprosiłam rodziców, by zapisali mnie na korepetycje z tego przedmiotu. Nie chodziło bynajmniej o to, że groziło mi powtarzanie roku. Wiedziałam po prostu, że nie opanowałam matmy tak jak innych przedmiotów, i to sprawiało, że czułam się głupia. Blokowało mnie. Pytanie, które zadaję sobie teraz, wiele lat później, brzmi: czy działo się tak dlatego, że naprawdę nie radziłam sobie z zadaniami? A może przeszkadzało mi, gdy inni widzieli, że nie umiem ich rozwiązać? Czy też, jako „dobra uczennica”, nie mogłam „zaniżać poziomu” i wahać się przy dzieleniu ułamków dziesiętnych? Prawdopodobnie zaważyło tu wszystko po trochu.
Z mojej matematycznej golgoty z dzieciństwa najbardziej pamiętam jednak nieskończenie wiele sytuacji, gdy porównywałam moje wyniki z rozwiązaniami kolegów, a widząc, że są rozbieżne, zmieniałam własne. Dlaczego? Bo byłam pewna, że to ja popełniłam błąd i nie chciałam, by to wyszło na jaw. Paradoks polegał na tym, że chodziłam na korepetycje i mój nauczyciel sprawdzał mi prace domowe, miałam więc pewność, że moje obliczenia są poprawne – wówczas wolałam jednak myśleć, że korepetytor się pomylił albo nie przyjrzał się moim zadaniom wystarczająco uważnie, założywszy, że dobrze je wykonałam. W ogóle nie mieściło mi się w głowie, że to ja mogłabym mieć rację. Podążając za tym irracjonalnym impulsem, zmieniałam swoje wyniki tak, by zgadzały się z obliczeniami kolegów, i w ten sposób, nie chcąc popełniać błędu, popełniałam go, a nie chcąc źle wypaść przed znajomymi, wypadałam źle przed samą sobą, gdy nauczycielka sprawdzała ćwiczenia i znajdowała w nich – o niespodzianko! – błąd. A wszystko dlatego, że nie wierzyłam w swoje umiejętności (oraz najwyraźniej w umiejętności mojego korepetytora, ale to już inna historia).
To tylko jeden z przykładów wskazujących na syndrom grzecznej dziewczynki, na który i ja cierpiałam, a z którego – na szczęście i dzięki olbrzymiej pracy własnej – udało mi się niemal całkowicie wyzwolić (a przynajmniej na tyle, na ile pozwala struktura społeczna; jeszcze do tego wrócimy).
W tej konkretnej sytuacji istniało wiele czynników, które doprowadziły mnie do zmiany obliczeń, a jednym z nich była potrzeba dopasowania się do tego, czego moim zdaniem ode mnie oczekiwano, czyli uzyskania właściwego wyniku. Ogólnie rzecz biorąc, zawsze się mówi, że zdolność do adaptacji to cecha pozytywna, i rzeczywiście tak jest – co jednak, jeśli dostosowanie jest bezrefleksyjne i bezkrytyczne? Wtedy gdzieś po drodze tracimy siebie.
Technicznie określa się to terminem nadadaptacja (nadmierna adaptacja) ukutym przez psychologa Davida Libermana, który definiował ją jako skłonność do zadowalania i zaspokajania oczekiwań innych przy jednoczesnym oddalaniu się od własnej istoty. Innymi słowy, tak bardzo starasz się dostosować do innych, że koniec końców zapominasz o sobie – jesteś jak woda w zbiorniku, która mogąc przyjąć dowolny kształt, przystosowuje się do dostępnego naczynia i dopóki go nie opuści, nie zmieni formy.
Osoby, u których rozwija się syndrom nadmiernej adaptacji, zazwyczaj tak niewyobrażalnie boją się odrzucenia i porzucenia (później wyjaśnię dlaczego), że ich umysł opracowuje niezawodny plan, by im zapobiec, który można podsumować następująco: „Jeśli uda mi się stłumić moją spontaniczność i to, kim jestem, stanę się osobą, którą inni chcą we mnie widzieć, i mnie polubią”. Oczywiście plan wcale nie jest „niezawodny”, bo to nieuświadomione rozumowanie zawsze zawodzi. Dlaczego?
- Ponieważ nie da się być osobą, którą inni chcą w nas widzieć –„inni” nie stanowią przecież jednorodnego i spójnego bytu o stałych wymaganiach. Każdy będzie domagał się od ciebie czegoś innego, czemu kształt będą nadawały jego własne doświadczenia, system wartości i przekonań, urazy emocjonalne, które bezwiednie będzie próbował zaleczyć, i cała długa lista temu podobnych czynników.
- Ponieważ choć można żyć, będąc kimś, kim się nie jest, płaci się za to bardzo wysoką cenę: tłumisz nieprzyjemne emocje, co w najlepszym razie skutkuje biegunką, w najgorszym zaś przewlekłymi chorobami jelit; nawiązujesz asymetryczne relacje, w których jesteś niewidzialna; i przede wszystkim jesteś nieszczęśliwa, ponieważ kształtujesz życie nie na swoją, lecz na cudzą modłę. Nie wydaje mi się, by warto było żyć, odrzucając w ten sposób możliwość zaznania szczęścia.
Wróćmy do syndromu grzecznej dziewczynki. Termin ten nie jest mój; po raz pierwszy posłużyła się nim amerykańska psycholożka Lois P. Frankel w wydanej w 2004 roku książce _Grzeczne dziewczynki nie awansują_ skupiającej się na środowisku zawodowym. Frankel dowodzi, że kobiety uprzejme, uległe, unikające konfliktów itp. zwykle nie zyskują w pracy uznania, jakiego pragną i na jakie zasługują – cechy te utrudniają im znalezienie lepszej posady i awans na wyższe stanowiska.
Określenie to weszło do powszechnego użytku jednak dopiero cztery lata później, w 2008 roku, po publikacji _Syndromu miłej dziewczyny_ autorstwa psychoterapeutki Beverly Engel. To ona odkryła, że wiele kobiet będących ofiarami przemocy i molestowania przejawia pewien wspólny wzorzec zachowań, który nazwała właśnie _Nice Girl Syndrome_. Jej hipoteza bazowała na obserwacji, że my, kobiety, zwykle jesteśmy uczone, że „dla bezpieczeństwa” powinnyśmy być co do zasady sympatyczne, miłe i pobłażliwe, czyli trzymać się opisanej wcześniej definicji „grzeczności”. Praca Engel jest bardzo przydatna w obalaniu mitów, które jako kobiety głęboko zinternalizowałyśmy i które prowadzą nas do zawierania krzywdzących dla nas relacji. Choć autorka skupiła się na kobietach i męskiej przemocy, to jak mówiłam na początku, zdarza się też – wprawdzie rzadziej – że syndrom ten dotyka także mężczyzn. Wspominam o tym, ponieważ kiedy zainteresowałam się tym tematem, zaczęłam się zastawiać, czy to rzeczywiście rodzaj zaburzenia, czy raczej lekcja na temat patriarchatu. Czy cechy charakteryzujące ten zespół zachowań nie są po prostu zbiorem wymagań, jakie społeczeństwo stawia wobec kobiet? Czy w naszym społeczeństwie kobieta w ogóle może funkcjonować inaczej? Na ile to właśnie nakazy związane z płcią sprawiają, że wiele z nas funkcjonuje i czuje się w ten sposób? W dalszej części książki zajmiemy się tym problemem i przedstawię ci moją opinię na ten temat z zawodowego punktu widzenia.
W nawiązaniu do tego – i żeby nakreślić, jakie podejście będzie mi przyświecać dalej – wiedz, że nie lubię dyskursów, które choć w najmniejszym stopniu obliczone są na wzbudzanie poczucia winy: sądzę, że narracje oplecione wokół fraz typu „złe rzeczy, które mi się przytrafiają, są wyłącznie moją winą” nie tylko nie pomagają nic zrozumieć, ale wręcz są szkodliwe i działają hamująco. Jednocześnie uważam, że ważne jest, by zidentyfikować i częściowo przyjąć odpowiedzialność za negatywne zdarzenia, które regularnie nas spotykają, ponieważ daje nam to siłę i motywuje do zmian. Wiem, że czasem trudno jest odróżnić winę od odpowiedzialności. Poczucie winy prowadzi do rozczarowania, zaś poczucie odpowiedzialności mówi nam, że jesteśmy tylko ludźmi i jako tacy czasem się mylimy. To daje nam siłę, ponieważ zamiast się samobiczować, możemy skupić całą energię na oddzieleniu czynników, na które możemy wpływać, od tych, na które wpływu nie mamy, i na ustaleniu, jak możemy zmienić bieg rzeczy.
Podkreślam to wszystko, ponieważ osoby cierpiące na syndrom grzecznej dziewczynki często obarczają się winą (i sprawia im trudność przejście od winy do odpowiedzialności), a także dlatego, że w moim odczuciu także materiały na temat tego syndromu – póki co dość skąpe – są podskórnie nacechowane obwinianiem. Z mojego doświadczenia wynika, że ich przekaz często sprowadza się do porad w rodzaju: „dziewczyno, przejrzyj na oczy” albo „obudź się i przestań wreszcie wchodzić w toksyczne związki”, co potrafi odwrócić uwagę od niezaprzeczalnego faktu, że odpowiedzialność za przemoc ponosi wyłącznie sprawca, nigdy zaś osoba jej doświadczająca. Co więcej, związki w życiu to nie wszystko. W istocie najważniejszą relacją, jaką możemy nawiązać, jest ta z sobą samą – i dlatego to na niej chciałabym się skupić. Pragnę, żebyś była dla siebie dobrą towarzyszką, bo to ze sobą spędzisz całe życie.
Nietrudno jednak mi zrozumieć przerzucanie odpowiedzialności na ofiarę, bo przecież jeszcze dosłownie przed chwilą tradycyjne maczystowskie podejście do życia, które wszyscy wyssaliśmy z mlekiem matki, kazało nam patrzeć na kobiety z dużo większym paternalizmem i protekcjonalnością niż dzisiaj (choć wciąż pozostaje wiele do zrobienia). Z tego względu, choć zdaję sobie sprawę, jak delikatna to kwestia, chciałabym nieco zaktualizować podejście do tego tematu, żebyś czytając tę książkę, nie nabrała przekonania, że jeśli zrobiłaś coś źle, to dlatego, że sama chciałaś albo byłaś głupia, i że źródłem całego zła, które cię spotkało, byłaś wyłącznie ty – absolutnie tak nie jest.
Celem tej książki jest wyposażenie cię w szereg narzędzi, których dotychczas nie posiadałaś, przez co osoby kierujące się złymi intencjami mogły łatwo się do ciebie zbliżyć. To nigdy nie była twoja wina; nikt nie rodzi się wyposażony w pełen zestaw potrzebnych mechanizmów emocjonalnych, ale na szczęście na naukę nigdy nie jest za późno. To samo dotyczy relacji z sobą samą, którą zawsze – o dziwo – traktujemy po macoszemu.
Przejdźmy więc bez dalszej zwłoki do najważniejszych cech charakteryzujących „grzeczną dziewczynkę”, do której w miarę lektury być może zaczniesz zwracać się własnym imieniem.
Portret grzecznej dziewczynki
Co dość osobliwe, jednym z głównych problemów związanych z syndromem grzecznej dziewczynki jest fakt, że bardzo często wzmacniają go nakazy społeczne tworzące zaburzone zbiorowe wyobrażenie tego, co znaczy być dobrym człowiekiem. Dlaczego jednak, biorąc pod uwagę, że wszyscy chcą być „dobrymi” ludźmi, kwestia grzeczności miałaby stanowić problem? Grzeczna dziewczynka czuje się zagubiona; z jednej strony próbuje być taka, jaka rzekomo powinna być, by osiągnąć pisane wielkimi literami SZCZĘŚCIE, o którym tyle się mówi (choć nikt nie wie, czym właściwie miałoby być), a z drugiej – nie ma pojęcia, kim jest, czego chce ani co ma zrobić ze swoim życiem. Jest zdezorientowana.
Jeśli głos w twojej głowie wykrzykuje właśnie: „Tak, ja też jestem zdezorientowana!”, czytaj dalej – zaraz wymienię sześć cech, które pomogą ci naszkicować twój własny portret grzecznej dziewczynki.
Przedkładanie potrzeb innych nad własne _is my passion_
Jedna z moich pacjentek, trzydziestopięcioletnia Irene, od kilku lat pracuje w biurze, gdzie często musi realizować projekty we współpracy z innymi członkami zespołu. Podczas sesji stwierdziła, że ostatnio przysporzyło jej to dużo niepokoju, czego nie rozumiała, ponieważ do tej pory zawsze osiągała świetne wyniki, była odpowiedzialna i dobrze dogadywała się z ludźmi.
W miarę zagłębiania się w temat na światło dzienne wychodziły dalsze szczegóły: na przykład to, że w zespole pojawiły się dwie nowe osoby, które jeszcze nie wdrożyły się w dynamikę firmy, i sporą część swojego dnia pracy Irene poświęcała na tłumaczenie im zagadnień, które powinni byli opanować podczas obowiązkowego szkolenia. Twierdziła, że robi to, ponieważ wie, jak to jest być nowym w pracy, i uważa, że doświadczeni pracownicy powinni trochę ułatwić start „świeżakom” – ale chociaż używała liczby mnogiej, nie wspomniała o żadnym innym pracowniku czy szefowej, którzy wkładaliby tyle samo czasu i zaangażowania w prowadzenie nowo przyjętych co ona. Stwierdziła ponadto, że ze względu na konieczność pomagania nowym kolegom nie wyrabiała się na czas z wieloma swoimi zadaniami, a ponieważ część z nich stanowiła element pracy zespołowej, zostawała dłużej w biurze, żeby je dokończyć, bo „powinna zająć się tym sama, przecież to jej chęć pomocy nowym kolegom opóźniła prace zespołu”. Jak może zauważyliście, w ostatnim zdaniu zawarta jest wielka doza „zdradliwego poczucia winy” – takiego, które odczuwasz w sytuacjach, za które w rzeczywistości nie odpowiadasz albo odpowiadasz w minimalnym stopniu, ale mimo to bierzesz winę na siebie, ponieważ daje ci to poczucie kontroli i pozwala uniknąć konfliktu (jednej z rzeczy, których grzeczna dziewczynka obawia się najbardziej). Tym ukutym przeze mnie terminem będę posługiwać się w całej książce, ponieważ wydaje mi się on bardzo użyteczny. W dalszej części omówimy go dokładniej, ale ogólny mechanizm działania jest następujący: jeśli to ja jestem winna, kontroluję sytuację; jeśli kontroluję sytuację, mogę ją naprawić; jeśli ją naprawię, nie będę musiała się z tobą spierać, a jeśli nie będę musiała się z tobą spierać, nie będę czuła się przez ciebie odrzucona albo porzucona. Jak widzisz, takie poczucie winy jest zdradliwe, bo biorąc winę na siebie, mimo że to nie ty ją ponosisz, tracisz poczucie własnej wartości.
Wróćmy do Irene i jej współpracowników świetnie żyjących na koszt jej syndromu grzecznej dziewczynki. Stopniowo zdołałyśmy razem dostrzec, że Irene całkowicie przedkłada wymagania kolegów nad własne potrzeby, nie zastanawiając się zupełnie, czy jest to sprawiedliwe wobec niej samej, i nie biorąc pod uwagę, jak ważna dla jej dobrostanu jest możliwość zaspokojenia tych potrzeb: wykonanie własnych zadań, zanim pomoże komukolwiek innemu, albo powrót do domu o przyzwoitej porze, by móc cieszyć się odpoczynkiem i czasem spędzonym z rodziną. Irene jednak zawsze reagowała tak samo: „Marto, rzecz w tym, że jeśli pójdę za twoją radą, będzie to egoistyczne, a ja nie chcę być egoistką”. Wtedy tłumaczyłam jej, jaka jest różnica między byciem egoistą a dbaniem o siebie – wrócimy do tego później – na co odpowiadała mi, że w ogóle nie zdawała sobie sprawy z jej istnienia. Innymi słowy, Irene nauczyła się, że dbanie o siebie jest egoistyczne.
Właśnie dlatego grzeczna dziewczynka zawsze przedkłada cudze potrzeby nad własne; bo wpoiła sobie, że jest to rzekomo niezawodna metoda unikania odrzucenia i opuszczenia (których najbardziej się boi). Płaci za to wysoką cenę. Nie słucha samej siebie, nie zajmuje się sobą – krótko mówiąc, nie dba o siebie, czasem nawet do tego stopnia, że lekceważy swoje zupełnie podstawowe potrzeby: jedzenia, snu, kontaktu z innymi i inne.
Prędzej martwa niż niesłowna: nadmierne przejmowanie się tym, co myślą o mnie inni
Jak już wspominałyśmy, grzeczna dziewczynka boi się przede wszystkim odrzucenia i porzucenia. Pewnie myślisz teraz: „No dobrze, ale prawda jest taka, że nikt tego nie lubi”. I masz rację. Niemniej jednak, czy uważasz, że życie każdego człowieka powinno się skupiać jedynie na unikaniu tych dwóch rzeczy? Czy na przykład zjadłabyś pająka tylko po to, by nie wypaść źle w oczach przypadkowego człowieka, który cię o to poprosi? Cóż, jeśli czytasz tę książkę, odpowiedź może być twierdząca (a może uwielbiasz jeść pająki). Chcę tylko powiedzieć, że nie wszyscy są gotowi zrobić wszystko, by o nich źle nie pomyślano, i że – choć każdego z nas, w mniejszym lub większym stopniu, obchodzi zdanie innych na nasz temat – nie wszyscy są w stanie znieść wszystko, byle tylko uniknąć krytyki (tak jakby to w ogóle było możliwe – kolejna luka w niezatapialnym planie grzecznej dziewczynki).
Bardzo dobrze ilustruje to anegdota opowiedziana mi kiedyś przez jedną z moich pacjentek, Nurię. Pewnego dnia rozmawiałyśmy o tym, że w relacjach uczuciowych zawsze czuje się ona niewystarczająca. Miała wrażenie, że jest „wadliwa” – choć nie umiała wskazać, czego konkretnie jej brakuje; twierdziła, że żyje w tym przekonaniu od zawsze. Opowiedziała mi, że na pierwszą randkę ze swoim obecnym partnerem, Adriánem, wybrali się do parku rozrywki w Madrycie. Wiedziałam, że moja klientka bardzo boi się wysokości – wyobraź sobie, jak zaskoczyła mnie wieść o tym, że tamtego dnia przejechała się każdą możliwą kolejką górską. Według niej to spotkanie było lawiną tysiąca gaf, które ponoć popełniła; przeżywała istną udrękę spowodowaną swoją „wadliwością”. Wtedy zadałam jej pytanie:
– A skąd pomysł, żeby przejechać się kolejką? Nie bałaś się?
– Oczywiście! Ale jeszcze bardziej bałam się źle wypaść w oczach Adriana.
Właśnie na tym polega syndrom grzecznej dziewczynki.
Czy wystarczająco się staram? Stawianie sobie wymagań, perfekcjonizm i nadodpowiedzialność
W podstawówce i w szkole średniej musiałaś słyszeć, że ktoś jest inteligentny, bo ma świetne oceny, albo że nie jest zbyt bystry, bo prawie zawsze wykłada się na sprawdzianie. Te niejednokrotnie znormalizowane stwierdzenia tworzą w naszym mózgu fundamentalne przekonanie, że to, co robimy, definiuje to, kim jesteśmy, oraz że niektóre określenia, które możemy do siebie zastosować, dodają nam wartości jako osobie, a inne nie. A także, że to od tej rzekomej „wartości” zależy, czy inni będą nas kochać i akceptować. Nieźle. Ujmijmy to w formie graficznej:
Taka dynamika rządzi życiem grzecznej dziewczynki i właśnie dlatego stawia sobie ona wysokie wymagania, a do jej fundamentalnych cech należą perfekcjonizm i nadodpowiedzialność (czy może raczej, biorąc pod uwagę to, co już powiedziałam o obu tych pojęciach, „nadpoczucie winy”).
Grzeczna dziewczynka jest przekonana, że te atrybuty są idealnymi narzędziami pozwalającymi jej panować nad sytuacją i unikać tego, czego najbardziej się boi, czyli odtrącenia i porzucenia. Uważa, że wysokie oczekiwania względem samej siebie świadczą o jej wartości, więc wymaga od siebie wszystkiego, nigdy nie prosi, na nic sobie nie pozwala, nie odpuszcza i nigdy się nie zatrzymuje, bo gdyby przestała działać, natychmiast miałaby wrażenie, że jest nic niewarta. Czy zaczynasz już rozumieć, dlaczego tak często czujesz się wyczerpana? Wszystko to wiąże się z olbrzymim wysiłkiem poznawczym (a nierzadko również fizycznym).
Najlepiej zamieść to pod dywan: tłumienie emocji i unikanie konfliktów
Jak już widziałyśmy, grzeczna dziewczynka spycha swoje potrzeby na drugi (trzeci, czwarty, …) plan, żeby móc poświęcić całą swoją energię na zajmowanie się innymi i nie czuć się egoistką. Lekceważenie swoich potrzeb, zwłaszcza emocjonalnych, może doprowadzić ją do przekonania, że ich nie ma, że nie istnieją – albo że choć je „zauważa”, nie jest w stanie ich nazwać.
Kiedy mówię o potrzebach emocjonalnych, mam na myśli:
- Poczucie bycia wysłuchaną, wspieraną i otoczoną opieką: potrzebujesz, żeby przyjaciółka wysłuchała cię i była przy tobie, gdy dzieje się coś złego.
- Poczucie bezpieczeństwa w kontakcie z innymi osobami: potrzebujesz czuć się spokojna w towarzystwie partnera, wiedząc, że umyślnie cię nie skrzywdzi.
- Poczucie bycia kochaną: potrzebujesz czuć się ważna dla swojej rodziny i dostawać potwierdzenie tego od jej członków, między innymi poprzez kontakt fizyczny.
- Poczucie przynależności do grupy: potrzebujesz czuć, że ty, twój partner i twoje dzieci tworzycie całość, wzajemnie się chronicie i troszczycie o siebie.
- Poczucie docenienia i uznania: potrzebujesz, żeby inni dostrzegali to, co sprawia, że jesteś wyjątkowa, albo to, w czym jesteś dobra, i od czasu do czasu ci to mówili.
- Poczucie kompetencji: potrzebujesz wiedzieć, że możesz robić coś dla siebie (zadbać o siebie, realizować się, rozwijać itp.) i dla innych, oraz że możesz to robić dobrze.
Te potrzeby emocjonalne występują najczęściej, choć ludzie odczuwają je z różną intensywnością i w różnych kontekstach. Oczywiście grzeczne dziewczynki także je mają – problem polega na tym, że usiłują je stłumić, ponieważ wydaje im się, że gdy dadzą im wyraz, przestaną wspierać innych, a wtedy z kolei inni przestaną je kochać i doceniać, co jest przecież jedną z ich potrzeb emocjonalnych. Każdy człowiek w ten czy inny sposób, mniej lub bardziej świadomie, stara się zaspokoić te podstawowe potrzeby, a kiedy nasz mózg wykryje, że je lekceważymy, wysyła nam sygnały – emocje – żebyśmy zwrócili na nie uwagę.
Choć niektórzy przeprowadzają tego typu rozróżnienia, dla mnie jako psycholożki emocje nie dzielą się na pozytywne i negatywne, mimo że możemy je odbierać jako mniej lub bardziej przyjemne w odczuwaniu czy łatwiejsze bądź trudniejsze w zarządzaniu. Wszystkie jednak są bardzo użyteczne, ponieważ wskazują na jakąś niezaspokojoną potrzebę; jeśli jesteś smutna, być może szukasz wsparcia, jeśli jesteś zazdrosna, być może brakuje ci czegoś dla ciebie ważnego, jeśli czujesz satysfakcję, być może pragniesz uznania dla twoich osiągnięć, a kiedy masz poczucie winy, być może powinnaś coś naprawić (choć wiesz już, że istnieje także zdradliwe poczucie winy).
Biorąc pod uwagę wszystko, co już ci wyjaśniłam, zastanów się, co robi ze swoimi emocjami grzeczna dziewczynka. Dokładnie tak, stara się je stłumić – tak samo jak potrzeby – zwłaszcza część z nich, na przykład gniew czy wściekłość. Dlaczego właśnie te? Ponieważ to one mają za zadanie wskazywać, że dana sytuacja nam się nie podoba, stawia nas w niekorzystnym świetle lub jest dla nas niesprawiedliwa – po to, byśmy poczynili jakieś kroki: ustanowili zdrowe granice w kontaktach z innymi osobami, bronili się, domagali się swoich praw itd. Jasne jest, że często radzenie sobie z gniewem oznacza konieczność wejścia w konflikt, czego grzeczna dziewczynka unika jak ognia. Dlaczego? Ponieważ odbiera konflikt jako zagrożenie dla swoich więzi.
Ogólnie rzecz biorąc, z gniewem i konfliktem jest jak z grzecznością – niewłaściwie je rozumiemy. Spójrzmy na tabelę.
To naturalne, że teraz może nasunąć ci się pytanie: „Dlaczego w takim razie gniew i konflikty przysparzają nam czasem tyle problemów?”. Odpowiedź jest prosta: bo nie umiemy właściwie sobie z nimi radzić i nie posiadamy odpowiednich ku temu narzędzi. W dalszej części książki omówimy to bardziej szczegółowo.
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Jak zwykle postrzegamy gniew? | Czym jest w rzeczywistości? |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| - Jako przejaw agresji. | - Ostrzeżeniem wysłanym przez |
| - Jako coś, co krzywdzi innych. | mózg, by nas przed |
| - Jako coś groźnego, co | czymś chronić. |
| należy eliminować. | - Potrzebą zakomunikowania, |
| - Jako coś, co sprawia, że | że coś nam nie odpowiada. |
| tracimy kontrolę. | - Bodźcem, który motywuje do |
| | zmiany i daje energię |
| | konieczną, by postawić granice |
| | lub odejść z miejsca, w którym |
| | nie czujemy się dobrze. |
| | - Ostrzeżeniem i wstępem do |
| | rozwiązania konfliktu. |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Jak zwykle postrzegamy konflikt? | Czym jest w rzeczywistości? |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| - Jako walkę. | - Brakiem porozumienia |
| - Jako problem stanowiący | wymagającym komunikacji, |
| zagrożenie dla naszych więzi. | by przywrócić równowagę. |
| - Jako coś, czego należy unikać, | - Szansą, by lepiej poznać |
| żeby utrzymać dobre relacje. | siebie i innych. |
| - Jako groźbę skierowaną | - Szansą na rozwój, zarówno |
| przeciw drugiej osobie | osobisty, jak i w relacji. |
| i wspólnemu dobrostanowi. | - Szansą na rozwiązanie |
| | problemów |
| | i wzmocnienie więzi. |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
A jeśli to nie jest idealny wybór? Trudności z podejmowaniem decyzji
Kilka lat temu towarzyszyłam w terapii Robertowi, który wpisywał się we wzorzec grzecznej dziewczynki (czy raczej, w tym przypadku, grzecznego chłopca). Jednym z jego największych zmartwień był olbrzymi problem z podejmowaniem decyzji. Stanowiło to dla niego wyzwanie nie do przejścia niezależnie od tego, czy chodziło o wybór koloru spodni, czy o zmianę pracy. Powód? Sądził, że jego wartość w pewnym sensie zależy od tego, czy zadecyduje „dobrze” czy „źle”, cokolwiek by to oznaczało. Jak sobie przypominasz, mówiłyśmy o tym, że istnieją ludzie oceniający wartość drugiej osoby (i siebie) na podstawie tego, co ona robi; w przypadku Roberta w grę wchodziły inne czynniki: praca, partner, miejsce zamieszkania, jedzenie, ubiór… Tak, wiem, może się to wydawać powierzchowne, ale wszystkie nieświadomie przepuszczamy rzeczywistość przez filtr tego rodzaju szczegółów, ponieważ pozwala nam to uprościć złożony proces przypisywania komuś wartości czy ustalania własnego zdania na jego temat. To dlatego grzecznej dziewczynce – a w tym przykładzie mojemu pacjentowi Robertowi – tak trudno jest podejmować decyzje.
Co najbardziej blokowało Roberta? Śpieszę z odpowiedzią:
- Strach przed popełnieniem błędu, który mógłby go później definiować.
- Perfekcjonizm. Przekonanie, że wszystko da się zrobić lepiej, może prowadzić do paraliżu wiecznej analizy – próbujemy uwzględnić wszystkie aspekty i punkty widzenia, co wpędza nas w błędne koło i uniemożliwia podjęcie ostatecznej decyzji. Później porozmawiamy o tym bardziej szczegółowo. Na razie zostawię cię z jednym tylko zdaniem, które często powtarzam moim pacjentom: zrobione jest zawsze lepsze od idealnego.
- Prokrastynacja. Terminem tym – jeśli jeszcze nie obił ci się o uszy – określa się na przykład fakt, że odkładasz swoje obowiązki na później, bo bardzo wygodnie ci leżeć na kanapie. Czasem jednak nie odwlekamy załatwiania spraw z lenistwa, ale właśnie przez nasz perfekcjonizm, co prowadzi do wspomnianego błędnego koła. Następnym razem, gdy będziesz ociągać się z podjęciem decyzji, zadaj sobie pytanie: czy robisz to z lenistwa, czy ponieważ czujesz, że żadne rozwiązanie nie jest wystarczająco dobre?
- Przypisywanie nadmiernej wagi opiniom innych i bardzo niewielkiej własnym. Jak już wiesz, jedną z cech charakterystycznych grzecznej dziewczynki jest poleganie na cudzych osądach. Z tego względu przed podjęciem decyzji Roberto radził się wszystkich możliwych osób ze swojego najbliższego otoczenia i w zależności od ich stanowiska modyfikował własne, co prowadziło do jeszcze większego zamętu. Działo się tak, ponieważ uważał, że zdanie innych jest więcej warte – takie przekonanie bardzo silnie łączy się z potrzebą dopasowania się i bycia akceptowanym.
- Nieumiejętność podejmowania decyzji bez wskazówek, ściśle związana z poprzednim punktem. Robert czuł się całkowicie niezdolny do podjęcia decyzji, jeśli nikt nie prowadził go we właściwym kierunku. W dzieciństwie jego przewodnikami byli rodzice, teraz zaś, w dorosłości, rolę tę przejął jego partner Pablo. Dlaczego? Podczas terapii wysunęliśmy hipotezę, że miało to związek z nadopiekuńczością, której od najmłodszych lat doświadczał w środowisku rodzinnym. Nadopiekuńczość bowiem, zamiast nas chronić (co mają na celu osoby traktujące nas w ten sposób), sprawia, że żyjemy w złotej klatce, w przekonaniu, że nigdy nie zdołamy jej opuścić o własnych siłach. W dalszej części książki szczegółowo wyjaśnię ten mechanizm, ponieważ często występuje on u osób z syndromem grzecznej dziewczynki.
Wszystkie te czynniki tak bardzo utrudniały Robertowi podejmowanie decyzji, że miał poczucie utknięcia w martwym punkcie, co jest typowe dla grzecznych dziewczynek (i chłopców): często czują, że to życie nimi kieruje, a oni sami nie mają wpływu na własny los.
Drugoplanowa rola we własnym życiu: pobłażliwość i nadadaptacja
Ostatnia cecha grzecznej dziewczynki jest niczym innym, jak konsekwencją wszystkich pozostałych: zrzeczenie się głównej roli w filmie swojego życia i wcielenie się w postać drugoplanową.
Cechami, które temu sprzyjają, są pobłażliwość i nadmierna adaptacja. Tę druga już znasz, bo mówiłyśmy o niej na początku książki, pobłażliwość zaś oznacza w tym przypadku zbiór postaw prowadzących do tolerowania wszystkiego tylko po to, by sprawić przyjemność innym, zadowolić ich albo zyskać w ich oczach uznanie i aprobatę.
Kiedy żyjesz dla innych, często odczuwasz niezadowolenie z życia; nic cię nie motywuje, czujesz się wyczerpana i nie masz pojęcia, jak wyjść z błędnego koła. U podstaw tego stanu rzeczy leży fakt, że nie jesteś w kontakcie z sobą samą, przez co inni również nie mogą nawiązać z tobą relacji. W psychologii nazywamy to samospełniającą się przepowiednią: uważam, że inni mogą mnie opuścić → poświęcam się wyłącznie dostosowaniu się do innych i zadowoleniu ich, żeby mnie nie porzucili → zaniedbuję siebie → tracę ze sobą kontakt → nie umiem wyrazić moich potrzeb, ponieważ ani ich nie znam, ani nie stawiam ich na pierwszym miejscu → inni nie dostrzegają moich potrzeb → cierpię, ponieważ moje relacje nie są takie, jak bym chciała → czuję się opuszczona. Innymi słowy, moje przekonania na własny temat wpływają na moje działania, moje działania zaś wpływają na to, jakie zdanie wyrabiają sobie na mój temat inni, co z kolei wpływa na ich działania, które koniec końców wzmacniają moje pierwotne przeświadczenia. To paradoks i dlatego tak ważne jest, by go zauważyć i być go świadomą, bo tylko wtedy zyskujemy pole manewru pozwalające przerwać błędne koło.
Ponadto dynamika związana z pobłażliwością i nadadaptacją wielce negatywnie wpływa na nasze poczucie własnej wartości, ponieważ niezwykle trudno jest akceptować i kochać siebie, kiedy twoja samoocena zależy od cudzych opinii, od tego, co robisz dla innych, jak dobra jesteś w ich oczach itd. Dodatkową konsekwencją takiego stanu rzeczy jest skłonność do nawiązywania niezbyt zdrowych relacji opartych na współuzależnieniu, idealizacji partnera, braku zaangażowania, manipulacji, a niekiedy również przemocy z jego strony.
Jakby tego było mało, poczucie bycia drugoplanową postacią we własnym życiu może prowadzić do „syndromu oszusta”, opisanego w 1978 roku przez psycholożki kliniczne Pauline Clance i Suzanne Imes. Zapewne jesteś zdania, że my, psychologowie, nieco przesadzamy z tymi syndromami, ale jak już mówiłam, jest to prosty sposób nazywania zespołu objawów, które prowadzą do pewnego trwałego wzorca zachowań, niebędącego zaburzeniem ani chorobą, ale wywołującego dyskomfort psychiczny i wpływającego negatywnie na jakość życia bądź pod jakimś względem ograniczającego. Zawsze powtarzam, że nazywanie pomaga zidentyfikować to, co się dzieje, i temu zaradzić.
Wracając do wspomnianego syndromu – jest to stan psychiczny, w którym postrzegasz siebie jako oszusta; żyjesz w strachu, że któregoś dnia inni odkryją, że w głębi ducha wcale nie jesteś taka sympatyczna, inteligentna, współczująca, dobra czy jakakolwiek inna, za jaką cię mają. To sprawia, że bardzo trudno jest ci dostrzec i docenić swoje osiągnięcia. Spędzasz całe życie w przekonaniu, że zostaniesz odtrącona, porzucona albo skrytykowania, gdy tylko inni zorientują się, jaka jesteś „w rzeczywistości” (rzeczywistości opartej na twoich wypaczonych wyobrażeniach, która jest raczej mglistym wrażeniem niż zbiorem konkretnych, wyraźnych cech). Jak widzisz, syndrom oszusta i syndrom grzecznej dziewczynki mają ze sobą wiele wspólnego, przez co często współwystępują: oba są bardzo ograniczające i stanowią wielką przeszkodę w rozwoju silnej i zdrowej samooceny.
Podsumujmy. Grzeczna dziewczynka nauczyła się, że bycie grzeczną oznacza:
- Zadowalać innych, nawet za cenę rezygnacji z własnych potrzeb.
- Nigdy się nie złościć i nie obrażać, nawet jeśli pociąga to za sobą tłumienie emocji i niestawianie granic tym, którzy nas krzywdzą.
- Zachowywać skrajną ostrożność, nawet jeśli nie pozwala nam to czerpać radości z życia.
- Być poprawną i idealną, nawet jeśli prowadzi to do zadręczania się i odmawiania sobie prawa do błędu, będącego przecież czymś bardzo ludzkim.
- Nie sprawiać kłopotu, nawet jeśli przez to nie jesteśmy sobą i nie robimy tego, co byśmy chciały.
- Grać zawsze drugoplanową rolę, nawet jeśli prowadzi to do idealizacji innych i poczucia, że aby nawiązać więź i zostać dostrzeżoną, musimy się podporządkować.
W konsekwencji jest przekonana, że:
- Kiedy stawia siebie na pierwszym miejscu, jest egoistką.
- Kiedy się myli, ponosi porażkę.
- Kiedy o coś prosi, naprzykrza się.
- Kiedy się z czegoś cieszy, jest nierozsądna.
- Kiedy się wyróżnia, jest arogancka.
Reasumując, grzeczna dziewczynka uważa, że wcale nie jest grzeczna i dobra, i nie zasługuje na dobre rzeczy, czyli na poczucie bycia kochaną, ważną i szczęśliwą.
Na kolejnych stronach spróbujemy przedefiniować pojęcie grzeczności, by zerwać z takim nastawieniem.„GRZECZNOŚCIOMETR”: ILE MASZ W SOBIE Z GRZECZNEJ DZIEWCZYNKI?
Pragnę, abyś w trakcie czytania moich książek czuła się ich bohaterką – byś umiała się odnaleźć w tym zalewie informacji, które ci serwuję, i zyskała narzędzia potrzebne, by stawić czoła swojej rzeczywistości i ją ulepszyć. W związku z tym musimy ustalić punkt wyjścia – określić, ile masz w sobie z grzecznej dziewczynki i które jej cechy są w tobie głębiej zakorzenione i trudniejsze do okiełznania. Dzięki temu dowiesz się, które części książki będą najbardziej przydatne w twojej sytuacji.
Żeby ci pomóc, zadam ci teraz serię pytań, którą nazwałam „grzecznościometrem”– ponieważ mam pamięć wzrokową, słowo to przywodzi mi na myśl termometr; możemy przyjąć, że pytania oznaczają tu stopnie. Im częściej odpowiadasz twierdząco, tym bardziej wzrasta temperatura i tym silniejszy jest w tobie syndrom grzecznej dziewczynki. W kwestiach związanych z umysłem niemal nic nie jest czarno-białe, zanim więc przejdziemy do rzeczy i spróbujemy nawiązać kontakt z dzieckiem, którym byłaś, chciałabym, byś sprawdziła, w jakim punkcie skali szarości się znajdujesz.
Odpowiedz na poniższe pytania „tak” lub „nie”.
1. Czy trudno ci powiedzieć twoim bliskim, że jesteś zła z powodu jakiegoś ich zachowania?
2. Czy wolisz przeprosić, nawet jeśli nie ty jesteś winna, żeby uniknąć konfliktu?
3. Czy kiedy ktoś się na ciebie obrazi, żadnym sposobem nie umiesz przestać o tym myśleć?
4. Czy zawsze obdarzasz kredytem zaufania nawet te osoby, które w jasny sposób dowiodły, że relacja z nimi nie jest dla ciebie odpowiednia?
5. Czy znacznie surowiej karzesz własne błędy niż te popełniane przez innych?
6. Czy masz wrażenie, że w nawiązywanych relacjach zawsze pełnisz dla drugiej osoby rolę „ratownika”?
7. Czy zwykle uważasz, że inni są lepsi od ciebie?
8. Czy z góry zakładasz, że zawsze musisz być _fair_, choć inni postępują wobec ciebie niesprawiedliwie?
9. Czy są w twoim życiu osoby, które cię wykorzystują, z którymi jednak utrzymujesz relacje, bo żal ci je zakończyć?
10. Czy łatwo jest cię przekonać do zmiany zdania, wyświadczenia przysługi itp.?
11. Czy jeśli komuś nie pomożesz, czujesz się egoistką?
12. Czy dostosowujesz lub zmieniasz swój sposób bycia w zależności od oczekiwań otoczenia, w którym się znajdujesz?
13. Czy poświęcasz dużo energii na usprawiedliwienie złych zachowań, jakich dopuściły się wobec ciebie bliskie ci osoby?