Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szczery facet - ebook

Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
22,50

Szczery facet - ebook

O rozpadzie wielkich i małych narracji, sypiących się w gruzy małych oraz wielkich ojczyznach, nędzy świata kultury zamieniającego się w gettowy światek dla hobbystów, kryzysie męskości i ponowoczesnej niepewności pisano już nie raz, nie dwa. I zapewne pisać się będzie jeszcze wielokrotnie. Każdy z autorów stara się dobrać do tych tematów na swój sposób, dołożyć nową cegiełkę sensu. Choćby wpisując je w jakże zwyczajny, nieco nawet trywialny kołowrót damsko-męskich perypetii oraz przyziemnych problemów z pracą i w pracy. Dlatego warto poznać Kamila, dziennikarza, który jest „moralnym bankrutem” i „zwyczajną melepetą”, w pewnym stopniu zwyczajnie niezwyczajnego (albo odwrotnie), sięgając po ""Szczerego faceta"" Alana Sasinowskiego. I chociaż jest to powieść pełna goryczy, znaleźć można w niej swoiste pocieszenie, bo koniec końców gorycz przełamana jest w niej słodyczą zrozumienia. Robert Ostaszewski

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64974-63-2
Rozmiar pliku: 838 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

Kamil zorientował się, że jest moralnym bankrutem, świnią bez serca oraz (co najgorsze) pospolitą melepetą nie wtedy, gdy zaczął ostro flirtować z przyjaciółką swojej żony, nie wtedy, gdy po raz pierwszy ową przyjaciółkę puknął, nie wtedy, gdy puknął ją w małżeńskim łóżku, a nawet nie wtedy, gdy świętował z nią półrocznicę romansu, o nie, te wiekopomne wydarzenia w najmniejszym stopniu nie popsuły dobrego samopoczucia Kamila, moralnego bankruta, świnię bez serca oraz pospolitą melepetę odkrył w sobie dopiero wtedy, gdy zauważył, że głaszcze kochankę po główce dokładnie w ten sam sposób, w jaki głaszcze po główce żonę.

Niewiele brakowało, aby teatralnie, w pół ruchu, zamarł. Ale nie, doprowadził gest do końca, wpakował rękę we włosy Mai i jak gdyby nigdy nic na nowo podjął trud czułego smyrania. Siedział na kanapie, Maja rozwaliła się na podłodze, między jego udami, śmiała się do jakiegoś telewizyjnego serialu, przed chwilą odbyli satysfakcjonujący stosunek płciowy.

Tak. Tak właśnie było: Maja, obnażona, syta i promieniująca zgodą na świat, śmiała się perliście, a w tym samym czasie Kamil był popielony przez odkrycie sezonu. Gdzie tam: sezonu. To było odkrycie roku! Oszukuję swoją żonę, konkludował tyleż błyskotliwie, co gorączkowo. Kłamię jej gładko, bez mrugnięcia okiem, jakbym był stworzony do podwójnego życia. I to wszystko trwa już siedem miesięcy, czyli całą wieczność. To nie jest żadna wpadka, żaden kaprys, żaden zawrót głowy, nie, to decyzja podejmowana dzień po dniu, kłamię systematycznie, rano, w południe, wieczorem, i już dawno przestałem zauważać, że kłamię. Sprawy zaszły tak daleko, że wszedłem ze swoją kochanką w taką samą wspólnotę intymności co z moją żoną, która przecież nic złego mi nie zrobiła.

Brawo, Holmesie! – krzyknęła radośnie miniaturowa sobowtórka Mai wylegująca się w jego mózgu. – Brawo! Moje gratulacje! Gdybym nie wiedziała, po co wdałam się z tobą w romans, to już wiem, już wiem. Zdobyłeś mnie swoją niezrównaną spostrzegawczością. Swoim dalekosiężnym rozpoznaniem sytuacji. Tym, że dotykasz istoty rzeczy z regularnością seryjnego zabójcy.

Wal się, kreaturo – zripostował Kamil i, nie zaprzestając ani na moment procesu smyrania, z właściwą sobie lekkością przewekslował szok, w jaki wprawiło go jego własne noblowskie odkrycie, w bulgoczący gniew na Maję. Wpił się nienawistnym wzrokiem w jej zdradzieckie ciemię. Przecież nie jest tu sam. Przecież nie tylko on dokonał zbrodni. Zrobili to razem, oboje tkwią po uszy w tym emocjonalno-etycznym bagnie. Maja jest potworną zdrajczynią, i tak naprawdę ma bardziej splugawioną duszę niż on. Chłopcy, jak powszechnie wiadomo, tkwią w szponach atawizmów oraz nałogów, nawet jeśli popełnią niecne uczynki, to przecież nie ponoszą za nie pełnej odpowiedzialności. Tymczasem odnawiana dzień po dniu nielojalność wobec przyjaciółki jest zbrodnią popełnioną z premedytacją, na zimno. Nie można jej usprawiedliwić.

Ale to nie wszystko – kontynuuje, patrząc dzielnie już nie w ciemię Mai, ale w oczy jej rozwydrzonej miniaturowej sobowtórki. Nie odganiajmy myśli, która tkwi w tle już od pewnego czasu. Nie da się ukryć, że choć jego kochanka jest kobietą atrakcyjną, choć ma płaski jak tancerka brzuch, choć cechują ją kapitalne piersi oraz fantastyczna pupa, to jej buzia uwieńczona wyrazistą mocną szczęką... jej buzia jest zwyczajnie... nie, że odpychająca, co to to nie... po prostu – przypomina twarz strudzonego konia, umęczonej szkapiny. Takie są fakty. Patrzysz na nią i pytasz: „Gdzie jest, do diabła, owies?”. I nie da się ukryć – bo już nic nie da się ukryć, Kamilu, to czas prawdy i samej prawdy! uczciwości! zdzierania masek! – nie da się zatem ukryć, że gdy Maja przystępuje do miłości francuskiej, to Kamilowi zdarza się fantazjować, że poleruje go jakaś inna dziewczyna, takie marzenia są może naturalne w seksie małżeńskim, ale w seksie z kochanką miejsca mieć nie powinny. A zatem...

A zatem ten romans nigdy nie miał żadnego sensu! – entuzjastycznie kończy swoją biegunkę myślową Kamil (nadal jak gdyby nigdy nic, smyrając kochankę po główce). – Ależ nawywijałem! Ależ ancymon ze mnie! Ale to już koniec. Muszę czym prędzej wracać do mojej żony, która przecież nic złego mi nie zrobiła!

Cała ta niebywała praca intelektualna omal nie rozsadziła mu czaszki. Maja zaś bez przerwy chichotała i, rzecz jasna, nawet nie zorientowała się, jak potężne paroksyzmy wstrząsają facetem, który nurza dłoń w jej włosach. Nigdy nie była przesadnie empatyczna, co Kamilowi zawsze odpowiadało, ale akurat w tamtej chwili, chwili iluminacji, chwili zdzierania zasłon, wydało mu się przypadłością wręcz podważającą jej człowieczeństwo. Zostałem wciągnięty w pułapkę, pomyślał z pełną stosownej wzniosłości trwogą. Zostałem wciągnięty w pułapkę przez szczwanego i zdeterminowanego potwora.

Oczywiście, tamtego wieczoru nie zrobił nic. Nie ośmieliłby się. Kumulowanie odwagi zabrało mu dwa tygodnie.

– Musimy się rozstać – wychrypiał w końcu, gdy pili piwa w odpowiednio sterylnym wnętrzu pizzerii Da Grasso; zazwyczaj nie pojawiali się w miejscach publicznych, tym razem jednak Kamil bał się, że gdyby spróbował rzucić Maję bez świadków, mógłby doznać poważnego uszczerbku na zdrowiu.

Na obliczu umęczonej szkapiny nie pojawiło się nic specjalnego. Maja czknęła tylko i zrobiła przyzwalający ruch dłonią.

– Maju, to nie ma sensu – rzęził Kamil. – Agnieszka przecież nic złego mi nie zrobiła. Tworzymy udane małżeństwo, nie chcę tego rozwalać. Słuchaj, byliśmy ze sobą siedem miesięcy, to był wspaniały czas, daliśmy sobie wszystko, co dwoje ludzi może sobie dać. Ale oboje od początku wiedzieliśmy, że z tej mąki chleba nie będzie.

Maja czknęła ponownie. Kamil chciał połknąć własny język, zaszyć sobie usta. Obawiał, że jest o krok od jakiejś wielkiej intelektualnej kompromitacji – na przykład od zaproponowania kochance, żeby weszli w kolejny etap swojej relacji i zostali dobrymi przyjaciółmi.

– W takim układzie nikt nie jest szczęśliwy – obwieścił. – Ranimy Agnieszkę, ranimy siebie nawzajem, to droga donikąd. Skończmy to, zanim spustoszenia okażą się zbyt duże.

Maja nie wytrzymała, parsknęła.

– Masz tydzień, mordasku – powiedziała, głaszcząc Kamila po policzku. – Daję ci tydzień na to, żebyś powiedział Agnieszce o nas, powiedział jej wszystko. Jeśli tego nie zrobisz, zrobię to za ciebie.

Dał się zaskoczyć. Choć nie powinien – dał się zaskoczyć.

– Łamiesz reguły gry – przypomniał z naganą. – Zaprzeczasz ideom emancypacji i spóźnionej nowoczesności, w które, jak myślałem, oboje głęboko wierzymy.

– Ano łamię. – Maja wzruszyła ramionami. – Ano zaprzeczam. Trochę się pozmieniało w ostatnim czasie, przykro mi, że tego nie zauważyłeś.

Kamil z fazy chrypienia i rzężenia przeszedł w fazę bulgotu.

– Wiem, wiem, pamiętam – kontynuowała Maja. – Za tydzień inny ważny dzień w twoim skomplikowanym życiu. Radio Es wybiera nowego prezesa, od tego zależy twoje zawodowe być albo nie być. To, pozwolisz, że cię zacytuję, punkt kulminacyjny twojej kariery. Pamiętam – i właśnie dlatego, że pamiętam, daję ci właśnie tydzień. Sam pomyśl: po co się rozdrabniać? Jak już zmiany, to na całego. Przełom w życiu prywatnym, przełom w życiu emocjonalnym, wszystko naraz! Ileż można trwać w zawieszeniu? Jakkolwiek wybierzesz, za tydzień będziesz człowiekiem w zupełnie nowej sytuacji egzystencjalnej. Czujesz lekki dreszczyk podniecenia? Och, pewnie, że czujesz.

Kamil chciał jakoś skontrować, ale jego siły uległy wyczerpaniu, mógł już tylko rzucić obrażone spojrzenie i dopić piwo. Maja, boskie ciało z głową konia, uśmiechała się do niego promiennie, a jej zgoda na ten najlepszy ze światów była większa niż kiedykolwiek wcześniej.2.

Jak widzimy, czułość Kamila nie ma granic, ten chłopak jest jednym wielkim termoforem, jest wulkanem pozytywnej energii, ma w sobie tyle światła, tyle płynących nie wiadomo skąd dobrych emocji, że doprawdy mógłby czule smyrać po główce całą ludzkość.

Kto wie, może i jeszcze przyjdzie na to czas. Na razie w orbitę swoich zbawiennych wpływów oprócz żony i kochanki wciągnął jednego z największych celebrytów Księstwa Szczecińskiego – Michała Pawła Rybickiego. Byli blisko, bardzo blisko, obaj mieli do siebie ogromną słabość. Właściwie to trudno powiedzieć, dlaczego nie zostali parą.

No bo tak:

Michał Paweł Rybicki znany równie jako Rybak, pięćdziesiąt lat, kiedyś: dwa burzliwe rozwody, dziś: trzy równoległe kochanki (studentka kulturoznawstwa, trenerka fitness oraz etosowa dziennikarka), trzypokojowy dom w ścisłym centrum Księstwa; autor po wielokroć nagradzanych oraz szeroko dyskutowanych w mediach polskich i niemieckich powieści: o tragicznym losie szczecińskich Żydów przed wybuchem drugiej wojny światowej, o tragicznym losie przesiedleńców, którzy przybyli do Księstwa Szczecińskiego po ustaniu drugiej wojny światowej oraz o tragicznych losach robotników biorących udział w szczecińskim Grudniu ’70 (jak to napisał jeden z recenzentów: „Trylogia Michała Pawła Rybickiego jest wielkim oskarżeniem pod adresem nieubłaganych młynów Historii i Polityki mielących pojedyncze, bezbronne istnienia”); zdobywca tytułu Dziennikarskiego Debiutanta Roku, Najlepszego Publicysty Roku oraz Najlepszego Dziennikarza Roku, obecnie szycha w Radiu Es.

To wszystko było bardzo ważne, ale jednocześnie było to nic. Bo to, co określało Michała Pawła Rybickiego najmocniej, to było to, że był chamem. Chamem stuprocentowym, od czubka głowy po koniuszki paluchów, chamem wylegującym się w swojej chamskości. Jego rodzice przyjechali tu z jakichś zabitych deskami wiosek, matka nigdy nie nauczyła się pisać, jego ojciec skończył zawodówkę, przez większą część życia prał sąsiadów po pyskach, pił wódkę szklankami i spożywał kaszankę. Przez prawie całe swoje życie – dopóki Rybak nie kupił im nowego mieszkania – żyli na Golęcinie w norze ze sławojką na podwórku.

Michał Paweł Rybicki, autor fundamentalnych dla „naszych sporów o najnowszą historię” tekstów, był więc wielkim facetem z dłońmi jak bochny chleba i obliczem recydywisty, obliczem ukrytym nieco pod półdługimi włosami i gęstą brodą, które miały mu pewnie nadawać sznyt krakowskiego inteligenta, ale w których wciąż wyglądał jak recydywista, tylko że taki, który eksperymentuje z fryzurą, aby zmylić policyjny pościg. Stworzył się sam, od zera, i choć był pieszczochem salonów nie tylko w Księstwie, był jednocześnie na tych salonach ciałem obcym, intruzem – pewnie na początku stanowiło to źródło jego rozterek oraz kompleksów, ale Kamil poznał go już jako człowieka kompletnego, pełnego luzu, z wprawą ogrywającego swoją biografię na oczach pobladłych z zawiści intelektualistów z rodowodem.

Nie było wyjścia, musieli zapałać do siebie gorącym uczuciem. Kamil bowiem także wywodził się z dołów, jego rodzice w sensie społecznym nigdy nie zaistnieli, jego brat był narkomanem, a wujek, eks-żołnierz szczecińskiej mafii, dopiero niedawno wyszedł z więzienia, do którego trafił skazany za morderstwo. Siła ciążenia była więc taka, że Kamil powinien pełzać po bruku Księstwa z piwem w garści i nierozumem w oczach, było blisko, o włos, ale jednak udało mu się ocaleć – choć nie zawdzięcza tego tylko sobie, o czym za chwilę. Został dziennikarzem radiowym, i to nawet rozpoznawalnym, publikującym książki reporterskie, a jakiś czas temu trafił do tej samej redakcji, w której pracował Rybicki. Rybak zobaczył w Kamilu młodszą wersję siebie, Kamil w Rybaku – kogoś, kto mógł zastąpić mu ojca. Rybicki roztoczył nad młodszym kolegą parasol ochronny, w zamian dostał obecność kogoś, przy kim nie musiał teatralizować swojej chamskiej natury, nie musiał jej raz po raz, w celach zaczepno-obronnych, tematyzować, mógł po prostu – jakkolwiek pyszałkowato to brzmi – być sobą. I bez skrępowania mówić, czego naprawdę pragnie.

A pragnął władzuchny.

I teraz mógł ją dostać. Zbliżały się wybory na prezesa Radia Es, kandydatów było dwóch: on i dotychczasowy szef, Borys Konieczny. Siły były wyrównane, obaj mieli za sobą podobną liczbę udziałowców. Wygranej Rybak mógłby być pewien tylko w jednym wypadku – gdyby Konieczny zrezygnował z udziału w wyborach.

A to mógł załatwić tylko Kamil, cudowne dziecko szczecińskich slumsów, syn nędzarzy, bratanek gangstera i quasi-mordercy.

– Wiemy, za kogo uchodzi w Księstwie Konieczny – przekonywał Rybak, gdy pierwszy raz rozmawiali o tej sprawie. – Wiemy, że zdołał wmówić ludziom, że jest wpływowy i niezniszczalny. Ale to wmówienie to wszystko. Facet potrafi wyrzucić kogoś z hukiem z pracy, napić się wódki z partyjnym kacykiem, zrobić geszefcik z jakimś drobnym biznesmenem – i tyle, taka to jego demoniczność. Z tym, że robi tyle szumu wokół tych bzdur, że ludziom się wydaje, że jest kimś. A przecież pamiętamy, jak z pełnymi rajtami biegał po redakcji, gdy Ela chciała go zwolnić. Pamiętamy, jak w amoku zbierał podpisy pod listą poparcia. Pamiętamy, w jaką histerię wpadł wtedy w kiblu, musiałem wzywać do niego pogotowie. Łatwo się sypie ten nasz lokalny demon.

– To prawda. Ale co, będziemy się teraz nasładzać słabością dupka, którego nie lubimy?

– Kamilu, dokonuję tylko subtelnej analizy psychologicznej niezbędnej do dalszej części mojego wywodu. Borys Konieczny – choć umiejętnie wytwarza własną legendę – to nie tylko człowiek zły, to także człowiek tchórzliwy. Łatwo ulega naciskom. Dlatego gdyby jacyś przekonywający dżentelmeni, powiedzmy: trzech przekonywających dżentelmenów, spróbowali wyperswadować mu start w wyborach podczas męskiej rozmowy w miejscu cichym i ustronnym, to istnieje duża szansa, że uległby ich argumentacji. A ty, dzięki swojemu wujkowi, masz dostęp do takich dżentelmenów.

– To prawda – przyznał Kamil. – Ale mielibyśmy wysługiwać się gangusami? Nie posuwamy się za daleko?

Rybicki pokręcił głową.

– To nie jest podżeganie do pobicia. To jest podżeganie do rozmowy. Męskiej, konstruktywnej rozmowy. Bez przemocy. No, któryś z nich mógłby dźgać go w klatkę piersiową wskazującym palcem, żeby podkreślić rangę problemu. A przecież dźganie w klatkę piersiową to nie przemoc, to nawet nie półprzemoc.

Kamil szybko wypił piwo, zamówił następne. Rybicki przyglądał mu się, nie wiedzieć czemu, z zachwytem.

– Zrozum, idzie na noże – powiedział w końcu. – Albo my wyrzezamy ich, albo oni wyrzezają nas. Wiesz, co mówił Konieczny, jak dowiedział się, że ma konkurenta? Że jestem skończony. I moi ludzie też. Myślisz, że mnie chronią udziały, a ciebie etat? Bez jaj. Wyrzuci nas – i gdzie znajdziemy pracę? Będziemy zaczynali od zera? Biegali po mieście robić sondy? Dzień dobry, czy lubi pani zimę w naszym Księstwie? Czy nie ma pani uwag odnośnie kanalizacji? Czy wie pani, że mogłem zgarnąć całą pulę, ale miałem skrupuły i teraz biegam po mieście siedem dni w tygodniu za tysiąc dwieście? Kamil, to jest wojna. Moja propozycja jest prosta: przyłącz się do zwycięzców, pluj gęstą śliną na przegranych. Jeśli mi nie pomożesz, a ja i tak zostanę prezesem, nie zrobię ci żadnej krzywdy. Ale jeśli pomożesz – zrobię ci bardzo, bardzo dobrze.

– Korumpujesz mnie! – powiedział Kamil.

– Nie. Mówię ci tylko, żebyś dorósł. Dojrzał. Właśnie budujesz swoją karierę. Chcesz być z tymi, którzy się żalą, że zostali zrobieni w konia, czy z tymi drugimi? Masz trzydzieści pięć lat. Myślisz, że taka szansa się powtórzy?

Kamil nie hamletyzował, nie dostawał żadnych moralnych dreszczy – czuł się tylko jakoś niezręcznie. Poza tym wiedział, po jaki koronny argument sięgnie na końcu jego przyjaciel. Nie chciał tego słuchać.

– I najważniejsze: nie walczymy z niewinnym człowiekiem – powiedział zgodnie z przewidywaniami Rybak. – Borys Konieczny to menda, której zdeptanie jest właściwie obowiązkiem. Za to, co robi swojej żonie, a naszej przyjaciółce.

– Rybak...

– I to nie jest żaden frywolny damski bokser. O nie. Ta menda torturuje swoją żonę a naszą przyjaciółkę na zimno i systematycznie. Być może zatarły ci się w głowie pewne fakty, więc ci je odświeżę. Poprzestanę na wydarzeniach z tego tylko roku. Przypominam ci, że chlusnął na Martę gorącą kawą, gdy ośmieliła się spóźnić dziesięć minut z pracy. Przypominam, że nie chciał wpuścić jej do domu i musiała spać na wycieraczce. Przypominam, że wywlókł ją z jej własnego wykładu, bo była zbyt seksownie ubrana. Złamanie mu kariery będzie godne i sprawiedliwe, nie sądzisz? Nie sądzisz, że powinniśmy pojechać ostro z mendą?

– No, powinniśmy, powinniśmy – burknął Kamil, tylko po to, by Rybak przestał już gadać.

Nie umiał się zdecydować. Porozmawiał wstępnie z wujkiem quasi-mordercą, ostateczne ustalenia wciąż jednak przekładał.

I zanim się zorientował, do wyborów pozostał tylko tydzień.w serii kwadrat ukazały się:

„2008”, „2011”, „2014”, „2017” – antologie współczesnych polskich opowiadań

Marcin Bałczewski „Eva Morales de Nacho Lima”, „Malone”

Waldemar Bawołek „To co obok”

Kostia Berezin (Paweł Laufer) „Buty Mesjasza”

Jacek Bielawa „Kościelec”

Jarosław Błahy „Rzeźnik z Niebuszewa”

Dariusz Bitner „Książka”

Roman Ciepliński „Diabelski młyn”

Tomasz Dalasiński „Nieopowiadania”

Jerzy Franczak „Święto odległości”

Krzysztof Gedroyć „Przygody K”

Andrzej Grodecki „Iluzje”

Brygida Helbig „Anioły i świnie. W Berlinie!!”, „Enerdowce i inne ludzie”

Lech M. Jakób „Ciemna materia”

Bogusław Kierc „Bazgroły dla składacza modeli latających”

Wojciech Klęczar „Wielopole”

Bogusława Latawiec „Ciemnia”

Ryszard Lenc „Chimera”

Artur Daniel Liskowacki „Capcarap”, „Eine kleine”, „Mariasz”, „Skerco”, „Spowiadania i wypowieści”

Miłka O. Malzahn „Fronasz”, „Kosmos w Ritzu“

Agnieszka Masłowiecka „Pyszne ciało”, „Splątanie”

Jarosław Maślanek „Ferma ciał”

Dariusz Muszer „Homepage Boga”, „Niebieski”, „Wolność pachnie wanilią”

Krzysztof Niewrzęda „Czas przeprowadzki”, „Poszukiwanie całości”, „Second life”, „Wariant do sprawdzenia”, „Zamęt”

Ewa Elżbieta Nowakowska „Apero na moście”

Cezary Nowakowski Jakub Nowakowski „Błogosławieni”

Paweł Orzeł „Arkusz ”, „Nic a nic”, „Ostatnie myśli (sen nie przyjdzie)”

Paweł Przywara „Ricochette”, „Zgrzewka Pandory”

Krystyna Sakowicz „Księga ocalonych snów”, „Praobrazy”

Alan Sasinowski „Pełna kontrola”, „Rupieć”, „Szczery facet”

Grzegorz Strumyk „Kra”, „Nierozpoznani”

Łukasz Suskiewicz „Egri bikaver”, „Mikroelementy”, „Zależności”

Leszek Szaruga „Dane elementarne”, „Podróż mego życia”, „Zdjęcie”

Izabela Szolc „Śmierć w hotelu Haffner”

Łukasz Szopa „Kawa w samo południe”

Andrzej Turczyński „Bruliony Starej Ziemi”, „Brzemię”, „Koncert muzyki dawnej”, „Zgorszenie”, „Żywioły”

Anatol Ulman „Cigi de Montbazon i Robalium Platona”

Emilia Walczak „Hey, Jude!”

Miłosz Waligórski „Kto to widział”

Henryk Waniek „Miasto niebieskich tramwajów”

Maciej Wasilewski „Jednodniowy spacer po dwudziestu kilku głowach”, „Rozmowy młodej Polski w latach dwa tysiące coś tam dwa tysiące coś”

Bartosz Wójcik „Christiania. Historie z tamtej strony dobra”

Grzegorz Wróblewski „Nowa Kolonia”

Maciej Wróblewski „Historie Jakuba Blottona z widokiem na Toruń”

Tadeusz Zubiński „Rzymska wojna”
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: