Tajemnica Cesarza - ebook
Tajemnica Cesarza - ebook
„Jesteś moją ostoją, przy tobie odpoczywam i zbieram siły do kolejnego pełnego niepewności i trudnych wyborów dnia.” Charlotte wiedzie życie jak z bajki – mieszka w Wersalu wraz ze swym mężem, cesarzem Francji Aleksandrem, a już wkrótce na świat ma przyjść ich pierwszy potomek. Młoda cesarzowa pragnie zapomnieć o przykrych doświadczeniach z przeszłości i próbuje odnaleźć się w nowej roli, jednak zazdrosne dwórki nie ułatwiają jej tego zadania, nie mogąc pogodzić się z faktem, że to właśnie ona zajęła miejsce u boku cesarza. W dodatku tuż za rogiem czai się ich największy wróg, który tylko czeka, by uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Charlotte nie pomaga też fakt, że wskutek wypadku straciła pamięć, wymazując z niej kilka miesięcy życia, i tak naprawdę nie wie, co stało się z jej poprzednim mężczyzną. W jej głowie rodzą się kolejne pytania, na które nie chce poznać odpowiedzi – z obawy, że prawda może okazać się zbyt trudna do zniesienia. W końcu o morderstwo jej poprzedniego narzeczonego po cichu oskarżano samego cesarza. Ile jesteśmy w stanie zrobić w imię miłości? Jakie tajemnice skrywają mieszkańcy pałacu? I jaką rolę w tych wydarzeniach odegra Franciszek, zapomniany przyjaciel? „Te czarne źrenice przywodziły na myśl głęboką studnię, choć wiedziałam, że zbytnie pochylenie się jest niebezpieczne, ciemność przywoływała mnie, kusiła i zachęcała, bym znalazła się w jej środku, obiecując, że po drugiej stronie spotka mnie coś dobrego.”
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-001-9 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Podenerwowany mężczyzna drżącymi dłońmi poprawiał kołnierz koszuli i z niepokojem wyglądał przez okno. Daleko na horyzoncie widział ciemnogranatowe chmury, nadciągała burza. Miał nadzieję, że nie dotrze ona zbyt wcześnie, pragnął, by ten dzień był wyjątkowy pod każdym względem. Ktoś odchrząknął za jego plecami, był tak pochłonięty własnymi myślami, że nie usłyszał przybyłego mężczyzny. Odwrócił się w stronę gwardzisty, ściągając mocno brwi. Młodzieniec skinął głową na powitanie.
– O co chodzi? – spytał szorstko, w końcu to był dzień wolny od wykonywania obowiązków.
Przybysz bez słowa wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał zapieczętowany list. Na bordowym laku odciśnięto pieczęć samego cesarza – „A” otulone liśćmi laurowymi. Westchnął ciężko, po czym z niechęcią wziął od mężczyzny kopertę.
– To wszystko? Czy masz mi coś jeszcze do przekazania? – spytał, nie podnosząc wzroku znad listu.
– To wszystko, paniczu – rzekł, po czym gospodarz usłyszał oddalające się kroki.
Znów był sam. Przez chwilę wpatrywał się w zapieczętowany list, zastanawiając się, czy w ogóle go otworzyć. Nie chciał tego robić, ale jako cesarski doradca był do tego zobowiązany, być może była to sprawa niecierpiąca zwłoki. Westchnął ponownie, licząc, że znajdzie w nim jedynie informację, iż cesarz ostatecznie nie zjawi się na ślubie, czego w głębi duszy bardzo pragnął. Wreszcie zebrał się w sobie i przełamując lak, rozłożył kartkę.
Udaj się za moim gwardzistą, musisz wykonać dla mnie pewne zlecenie, nie zajmie ci ono wiele czasu, wszystkiego dowiesz się na miejscu.
Poczuł, że robi mu się sucho w ustach. A więc jego przeczucia były słuszne, nie mylił się. Od samego początku, odkąd jego ukochana zjawiła się w pałacu, czuł, że do ślubu nie dojdzie. Nie mógł być w błędzie, widział przecież, jak cesarz spoglądał na jego narzeczoną, nawet nie próbował kryć się ze swoimi pragnieniami. Otwarcie mówił, że kiedyś ją poślubi, jednak Charlotte postanowiła popsuć jego plany i zamierzała wyjść za mąż za swojego wieloletniego przyjaciela. Mimo to Victor każdego dnia, który przybliżał go do ślubu, czuł lęk. Nie wiedział, co zamierza uczynić cesarz, by zdobyć upragnioną kobietę. Wreszcie wypuścił głośno powietrze z płuc, zmiął nerwowo list, ostatni raz rozejrzał się po pustym pokoju i po chwili wahania udał się za gwardzistą, który czekał na niego za rogiem. Nie znał go, ale to nie wydało mu się podejrzane, w pałacu roiło się od młodych chłopaków, którzy zaraz po szkole żołnierskiej zjawiali się w Wersalu, pragnąc służyć w cesarskiej gwardii. Mieli oni wielkie marzenia o awansie na głównych dowódców i o zarobkach wartych zachodu. Victor kiedyś był taki sam, marzył, że pewnego dnia trafi do pałacu, gdzie będzie bronił cesarza. Chciał tego, odkąd tylko sięgał pamięcią. Jego plany pokrzyżowały się, gdy poznał kobietę, wtedy jeszcze dziewczynę, o mlecznej skórze i ustach tak pięknych, jakich nigdy wcześniej nie widział. Doskonale pamiętał dzień ich spotkania i to właśnie o nim myślał, idąc za mężczyzną, którego puchate pióro przytwierdzone do szerokiego kapelusza bujało się przy każdym kroku, a ciężka granatowo-czerwona peleryna powiewała na wietrze. Byli bardzo młodzi, gdy ich sobie przedstawiono. Charlotte miała ledwie szesnaście lat, a u jej boku wciąż czuwała guwernantka. Rodzice Victora i młodej Francuzki znali się już bardzo długo, ale ci pierwsi kilkanaście lat mieszkali w Paryżu, dlatego zaraz po powrocie do Lille, w którym niegdyś dorastali, pierwsze swe kroki skierowali do domu dziewczyny. Młody Victor nie był zachwycony tym pomysłem, pragnął odwiedzić przyjaciół z dzieciństwa, ale gdy tylko stanął w progu domu, a u szczytu krętych schodów ujrzał dziewczynę, zapomniał o wszystkich wpajanych mu manierach powitania gospodarzy i zamarł w bezruchu. Dopiero silna dłoń ojca zaciśnięta na ramionach chłopaka wyprowadziła go z letargu, w jakim się znalazł. Otrząśnięty z pierwszego szoku przywitał się z rodzicami nieznajomej, po czym znów uniósł wzrok na piękność, która powolnym krokiem zmierzała ku niemu. Wpierw przywitała się z rodzicami chłopaka, miała delikatny, anielski głos, którego Victor mógłby bez przerwy słuchać. Jak podejrzewał, jego bliscy powiedzieli coś, co ją rozbawiło, a jednoczenie zawstydziło. Niestety nie słyszał wtedy żadnych słów, był skupiony na dziewczynie, której policzki przybrały piękny malinowy odcień. Wreszcie przeniosła nieśmiały wzrok na Victora. Spoglądała na niego spod długich czarnych rzęs i czekała, aż ten wykona pierwszy krok.
– Victor Lebrem. – Wyciągnął rękę, a gdy niepewnie podała mu swoją, w momencie, gdy się dotknęli, poczuł, jak dreszcz przepływa po jego spiętym ciele. Przysunął dziewczęcą dłoń do ust, jej skóra pachniała wodą różaną. Gdy musnął wargami smukłą rękę, miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie dotykał czegoś tak miękkiego i przyjemnego. Wiedział, że skupiają na sobie wzrok rodziców, zbyt długo oddawał się tej pieszczocie.
Charlotte też miała tego świadomość, dlatego szybko cofnęła rękę, a gdy ich oczy ponownie się odnalazły, wiedzieli już, że to spotkanie jest początkiem czegoś pięknego.
– To tutaj. – Gwardzista zatrzymał się i stanął bokiem do Victora, by ten mógł wejść pomiędzy wysokie ściany labiryntu.
Labiryntu?! Victor był naprawdę zdumiony, że znalazł się w tym miejscu, pochłonięty myślami nawet nie zauważył, kiedy weszli pomiędzy wysokie bukszpanowe ściany. Chwycił za rękojeść złotej szpady, gotów atakować, gdyby zaszła taka potrzeba. Ale nie wyciągnął broni, ponieważ zakątek, do którego wszedł, okazał się pusty. Już miał zawrócić, gdy przez ubytek pomiędzy dwoma przylegającymi do siebie ścianami wyszedł mu naprzeciw mężczyzna naznaczony bliznami. Doradca głowy państwa zacisnął mocno palce wokół rękojeści, puścił ją jednak, gdy przybyły wyciągnął z ramiennej torby rewolwer.
– Kim jesteś? – zagrzmiał surowo i z trudem przełknął ślinę. Potyczka, w której miał wziąć udział, nie mogła być równa.
– To nieważne.
– Przysłał cię cesarz?
Skinął głową.
– Masz mnie zabić?
Znów skinienie głową.
– Stałeś się, Victorze, niewygodnym ciężarem dla cesarza. – Wzruszył beztrosko ramionami i wyciągnął broń przed siebie, celując nią prosto w serce chłopaka.