Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Templariusze Krucjata - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Templariusze Krucjata - ebook

III wydanie rozszerzone i poprawione o nowe wątki wydobyte z archiwów, opowiadanie historyczne z cyklu legend, jakby z samych okolic okrągłego stołu. Tym razem opowiem o rycerzach, templariuszach i tajemniczym zakonie, który zaginął niemal w mrokach dziejów, a jego wielki mistrz spłonął na stosie, jednak niezapomniana historia zakonu nadal trwa i istnieje jako nieznana bliżej nikomu historia odkryć, skarbów i wszelkich dziwnych rzeczy.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8126-888-2
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Powieść historyczna

Po roku 1118 na mury zdobytej wcześniej Jerozolimy jak zwykle napierała wielka nawała rycerzy krzyżowych, oraz niezliczone rzesze bezbronnych pielgrzymów z dalekiej Europy. Wśród nich znajduje się dziewięciu nowych obrońców wiary i świętego krzyża to przybyli niedawno do ziemi świętej z królestwa francuskiego zakonnicy zbrojni rycerze templariusze. Wśród zakonników pierwszeństwo i prymat przynależy rycerzowi z Szampanii, Hugonowi de Payens, towarzyszy mu Gotfryd de Saint-Omer, Gotfryd d, Eygorande, Nicolas de Neuvie, Jean d, Ussel, Jean de Meymaye, oraz waleczny Pierre d, Orlean rycerze już stoczyli swoją pierwszą bitwę pod murami wiecznej Jerozolimy, z bandami islamskich opryszków napadających nieustannie na wędrujących bezbronnych pielgrzymów.

Po tej pierwszej ciężkiej i krwawej stoczonej walce nie opodal białych murów na szlaku do Jerozolimy, zbroczeni islamską krwią rycerze, potrzebowali chwili wytchnienia. Hugo de Payens przykląkł pośród swoich rycerzy jak i współbraci, parujących w jasno krwawym czerwieniejącym jasnym blaskiem a wschodzącym właśnie słońcu, przesiąknięci własnym potem, jak i błotem a głównie czerwonymi plamami krwi niewiernych. Rycerz de Payens zsiadł z konia, za nim to samo uczyniła reszta rycerzy. Ukląkł i oparł prawą rękę na głowni swojego olbrzymiego dwuręcznego miecza i począł się modlić, głośno słowami. In nomine Patris et Filis, et spiritus sanctus. Amen. Zakonnicy z czerwonymi krzyżami na wczoraj jeszcze śnieżno białych płaszczach, przeszli przecież swój pierwszy w ziemi świętej bój. Modlili się pokornie i żarliwie przy tym powtarzali za nim słowa modlitwy. De Paens westchnął głęboko, po czym dało się słyszeć słowa dalszej modlitwy, wypowiadanej głośno w starofrancuskim języku. Panie Jezu, daj nam swoją moc wytrwania, nie opuszczaj nas ani na jedną chwilę, wesprzyj mnie samego i naszych rycerzy, mocą ducha świętego oraz mocą trójcy świętej. Wesprzyj nas Jezu swoją wielką siłą abym, ani ja ani nikt z moich braci, nie odstąpił niegodnie od murów tego miasta cierpienia i twojej męki pańskiej. Panie nasz Jezu. Przysięgamy Tobie, iż prędzej polegniemy tu, w tym świętym mieście, pod twoim krzyżem, niźli mieli byśmy odstąpić z tego miejsca, w naszej nie chwale i jako niegodni naszego zakonu. Amen. Za nim też klęczący rycerze powtórzyli jak echo. Po chwili rycerze powoli podnosili się z klęczek, podnosząc wzrok na tuż obok położone wielkie miasto. Niebo nie było już zasnute czarnym dymem jak dawniej. Dziś jaśniejącym słońcem, dodawało otuchy w miejscu pierwszej wygranej bitwy. Kilka lat temu tysiące innych chrześcijańskich rycerzy wraz z zakonem templariuszy stoczyło tu pierwszą straszą bitwę, teraz jednak jak by byli napełnieni wszyscy rycerze wiarą w dalsze zwycięstwa. Rycerze wznieśli zakrwawione miecze w górę prosto pod niebieskie poranne niebo, nie było widać wśród nich żadnej trwogi, stanowili przecież kwiat europejskiego rycerstwa, gotowego niemal na wszystko.

Po czym z spieczonych żarem niedawnej walki ust, wybuchł pod niebo kilkakrotnie okrzyk. Jezus Chrystus Vincit!!! Nie było w tym okrzyku nic dziwnego, że oto po wyrzuceniu i zdławieniu armii sułtana w pierwszym od ponad tysiąca lat zwycięstwie krzyżowców. Święte miasto Jerozolima była znowu pod opieką krzyża świętego, na którym w tym mieście umarł i zmartwychwstał Jezus Chrystus. Radość z tego pierwszego zwycięstwa była tak wielka, że nic nie mogło już dziś powstrzymać radujących się rycerzy, przed pójściem wraz z wielkimi tłumami wprost pod wzgórze czaszki. Droga do miejsca ukrzyżowania była dawniej gęsto usłana trupami tak i wyznawców Allacha jak wielu setek chrześcijańskich rycerzy. Dziś jednak nad miastem i jego rozległymi murami powiewały dumnie, bez żadnej obawy, przed ich sprofanowaniem przez innowierców flagi z krzyżami na drzewcach wbitych w blanki. Tutaj dziś na dużym obszarze ziemi świętej, panował nowy patriarcha Jerozolimy szlachetny Germond de Pieguiny jak i ci nieliczni przybyli niedawno z Francji, mnisi rycerze. Do tego patriarchy po niedawno skończonej porannej potyczce, powstawszy z kolan, i obmyciu się pobieżnie z krwi, templariusze musieli się udać. Rycerze jechali zbrojnie z białą chorągwią na której widniał wielki czerwony krzyż. Przepychając się poprzez gęste tłumy pielgrzymów idących do miejsca ukrzyżowania wąskimi błotnistymi uliczkami.

Grupka rycerzy w białych płaszczach z czerwonym krzyżem na piersiach wyróżniała się na tle tłumu idącym do uświęconego miejsca. Po chwili templariusze zawrócili jednak nieco dalej od murów miasta i zamiast do miejsca męki pańskiej, powędrowali wprost do pałacu patriarchy. Za pasem u rycerza De Payens ledwo widoczna była jakaś dziwna mała, gruba na pół palca, srebrna tabliczka z wyrytymi na niej starymi izraelskimi inskrypcjami.

Pałac patriarchy Jerozolimy to dawniejsza siedziba sułtana, ze wschodnimi dekoracjami stanowiła wzór przepychu islamskiej sztuki zdobniczej jak i wystroju wnętrz. Gormond de Pieguiny jako patriarcha świętego miasta, otoczony był przepychem nielicującym zbytnio do funkcji jaką tutaj pełnił w imieniu kościoła Rzymsko katolickiego. Nikt jednak nie miał zamiaru ani podważać, jego niemal królewskiej postawy, jak i pozbawiać przepychu. Rzym i papież był daleko. Tu tylko on jako namiestnik ojca świętego był władcą i panem wszystkiego. Toteż kiedy skromny oddziałek rycerzy, pojawił się przed jego obliczem przyjął ich iście po królewsku, jednak z honorami na jakie zasługiwali ci nowi, niezłomni obrońcy krzyża.

Hugo de Payens wraz ze swoimi rycerzami, chwilę czekali aż pojawi się patriarcha. Gormond de Pieguigny wszedł dostojnie jak prawdziwy władca w otoczeniu kilku biskupów, usiadł na wysokim tronie. Podniesionym na kilka stopni podeście wyściełanym szkarłatnym dywanem. Powitał dostojnie grupkę rycerzy, skinieniem ręki opatrzonej w pierścień nadany mu przez ojca świętego. To po chwili milczenia, czekając pewnie aż rycerze złożą mu należne, do w jego mniemaniu sprawowanej funkcji, niskie pokłony. Podał po kolei każdemu z rycerzy pierścień władzy nad Jerozolimą, do należnego ucałowania. Po czym jak udzielny monarcha niezależnego od nikogo królestwa, odezwał się raczej miłym i przyjemnym głosem mówiąc. Witajcie na świętej ziemi rycerze, jako moi wspomożyciele w tej tak bardzo ciężkiej pracy dla chwały pana naszego Jezusa Chrystusa. Wiemy że dzielnie stawaliście jako obrońcy pielgrzymów we wczorajszej pierwszej waszej potyczce. Na naszej od czasów zbawiciela ziemi świętej.

Jestem gotów spełnić wasze prośby, o ile je macie rycerze?

Mówcie co by wam było miłe? Jako i panu naszemu? Jako rycerze Chrystusowi, jesteście mili mnie jako też i panu naszemu. Na takie zapytanie, rycerz Hugo de Payens podszedł dwa kroki bliżej patriarchy. Natomiast jego mała gromadka rycerzy, uklękła na jedno kolano. Po czym Payens skłonił się jeszcze raz nisko i powiedział. Panie. Prosimy Cię uniżenie jako rycerze niepokalani żadnym nieczystym grzechem. Przyjmij z ufnością naszą ofiarę i śluby naszego ubóstwa, oraz bezwzględnej czystości duszy i ciała. Przysięgamy dochować wierności i posłuszeństwa Tobie i kościołowi naszemu, jako panu naszemu Jezusowi Chrystusowi będącemu w wiecznej chwale. Przysięgamy wobec trójcy świętej wierność i posłuszeństwo. Przysięgamy w zamian iż nie ustaniemy w wytrwałej i ciągłej walce, za naszą słuszną i jedynie prawdziwą wiarę. Chcemy służyć naszemu panu bogu w trójcy jedynemu tylko według reguły cysterskiej, naszego wielkiego świętego Bernarda z Clairvaux. Ale w każdym imieniu broniąc słabych i bezbronnych, niewiastę czy męża wymagającego naszej pomocy. Przysięgamy bronić do krwi ostatniej każdej słusznej i pobożnej sprawy która wymagać będzie naszej siły, poświęcenia naszej krwi i żywota. Na te słowa patriarcha Jerozolimy wstał z tronu, wykonał nad rycerzami znak krzyża świętego, i powiedział uroczyście. Przyjmuję wasze śluby rycerze pana Jezusa, przyjmuję je w imieniu naszego kościoła. Przyjmuję je w imieniu panującego nam ojca świętego Honoriusza II. Przyjmuję też wasze śluby w moim własnym imieniu jako Gormonda de Pieguiny, patriarchy i opiekuna wiecznego miasta Jerozolimy. Oraz w imieniu samego stwórcy boga wszech wiecznego. Amen. Teraz powstańcie z kolan rycerze, i przysięgnijcie przed bogiem naszym którego ja w Jerozolimie, jestem jedynym namiestnikiem. Że oto właśnie wy jako rycerze świątyni pańskiej nie spoczniecie ani jednego dnia ani godziny żadnej, w trudzie i znoju swoim będziecie bronić naszych pielgrzymów, zdążających do stóp pana Jezusa i jego miejsca cierpienia i ukrzyżowania. Bardzo piękne i budujące są wasze słowa przysięgi, złożonej tutaj przede mną. Jednak muszę was jeszcze zapytać ostatecznie. Czy wy jako nowo przybyli rycerze do ziemi świętej i naszej wspólnoty świątyni pańskiej? Przysięgacie? Przysięgamy na Chrystusa Pana naszego oraz przysięgamy na żywot swój jak i każdego z nas dozgonnie, powtórzyli rycerze.

Zatem powstańcie rycerze templariusze. Powstań i Ty szlachetny Hugonie de Payens. Ja zaś swoją mocą i mocą kościoła, nadaje wam dom boży dla waszej posługi, a od samego domu bożego, przyjmijcie nazwę nowego zakonu pańskiego Templariusze. Zatem idźcie w pokoju pańskim, moi szlachetni zakonnicy, nazwani imieniem świątyni pana naszego. Strzeżcie imienia bożego, i swojego własnego jak źrenicy własnego oka, przed wszelakim złem tego świata, posługującego się imieniem islamu oraz złego proroka Mahometa. Idźcie i czyńcie dobro na ziemi, aby zasłużyć na pokój i zbawienie wieczne w niebie. Amen. Powtórzyli wszyscy zebrani. Idźcie w pokoju. Rzekł patriarcha czym oznajmił iż audiencję rycerzy, uważał za skończoną. Hugo de Payens, zabrał swoich współbraci do otrzymanego nowego domu. Rozglądając się po swoim nowym domu, spostrzegli bałagan wszędzie gdzie tylko można było zajrzeć. Poprzewracane stoły, krzesła rozliczne sprzęty domowe leżały wszędzie w nieładzie. Bowiem król Baldwin II nie używał tej części domu, toteż nie miał zamiaru służyć jeszcze za sprzątaczkę, dając zakonnikom część swojej posiadłości. Liczył i słusznie że rycerze chcąc mieszkać jako szlachcice, albo sami posprzątają w środku oraz na zewnątrz domostwa. Lub też wynajmą jakieś posługaczki w tym zbożnym celu. Jednak jako że rycerze za bardzo rozrzutni nigdy nie byli, chociaż sakwy mieli zawsze pełne grosiwa. Skąpstwo albo oszczędność zmuszała ich często do samodzielnego stawiania na rozwiązywanie najróżniejszych spraw. Templariusze musieli wobec tego sami zakasać rękawy i wziąć się do porządkowania swojej nowej siedziby. W tempie dość szybkim, gdyż nawet nie można było się gdzie położyć, czy spocząć jako tako wygodnie. Rycerze także nie skąpili z własnych pieniędzy posiadanych jeszcze we własnych sakiewkach. Wobec czego postanowili zakupić nowe sprzęty i umeblowanie do swojego klasztoru. Jak nazywali otrzymany od króla Jerozolimy swój nowy dom. Po cichu licząc na dodatkowe dochody z ochrony pielgrzymów, a przede wszystkim na liczne datki za nawiedzanie kościoła przemianowanego z islamskiego meczetu na prawą świątynię. Po kilku dniach nad drzwiami do ich nowej siedziby widniał znak zakonu templariuszy. Dwóch jeźdźców siedzących na jednym koniu jako znak ubóstwa i pokory, wobec bliźniego swego.

Zamiary templariuszy zawsze były przecież oparte o swoją głęboką wiarę chrześcijańską wyniesioną najczęściej z własnego rodzinnego domu ale, jako że wszyscy rycerze zakonni, byli szlachcicami ze starych a niemal zawsze najlepszych rodów francuskich. Nigdy nie był im obcy ani nie miły brzęk złota, srebra, kamieni szlachetnych czy innych kosztowności w, jak na razie nieco pustawych skórzanych sakiewkach, oraz w miejscu które nazwali swoim skarbcem. Zamkniętym na razie wielką kłódką, która chroniła przez cały rok nic innego jak świeże

powietrze. Nastał rok 1120 Anno Domini. Pewnego dnia, a niemal cały rok po tych wydarzeniach zgromadzeni przy stole zakonnicy usłyszeli nagle od swojego, mentora Hugona de Payens. Opowieść która miała zmienić, oblicze samego zakonu templariuszy jak i być w ostateczności przyczyną do jego ostatecznego upadku i prześladowania.

Bracia słuchajcie, powiedział Payens a po chwili z za pasa wyjął wspomnianą na początku naszej opowieści srebrną tabliczkę, naznaczoną hebrajskimi oznaczeniami i dziwnymi rysunkami. Tą tabliczkę wykonali żydzi podczas, wojny z nieprzezwyciężonymi siłami rzymian którzy napadli na Jerozolimę, kilkaset lat wcześniej w 66 roku. Rzymianie wygnali potomków Abrahama, sami zaś zajęli miasto. Jednak bardzo bogate plemię Izraela, jako zapobiegliwe na wszelkie nieszczęścia. Ukryło swoje skarby, w miejscu które jest mi od wielu lat wiadome, z tej tabliczki. Dzięki niej, ja znam miejsce ukrycia przeogromnych skarbów Izraela, jak wielu relikwii w tym największej ze wszystkich. Ja tylko jeden wiem, gdzie ukryta jest od wieków Arka przymierza, bracia i wiele innych skarbów Izraela.

Tylko ja jeden wiem, gdzie ukryty jest święty Graal. Pokażę wam bracia gdzie są ukryte wielkie skarby, które dla chwały pana naszego zdobędziemy my, jako rycerze i Templariusze. Oświadczenie które przedstawił Payens, wywołało wśród templariuszy takie poruszenie że zaraz ruszyła za nim lawina pytań. Jedno za drugim i bez końca, aż do samego rana z wypiekami na twarzach słuchali rycerze swojego pierwszego, wielkiego mistrza. Gdyż tak nazwali tego wszechwiedzącego jak, i w gruncie rzeczy bardzo mądrego i prawdomównego szlachcica. Mistrzu, skąd masz taki wielki skarb? Taką tajemnicę skąd powziąłeś mój mistrzu? Zapytał Pierre d, Orlean. Tabliczka ta znajdowała się zawsze w moim domu. Jednak skąd się tam wzięła? Nie wiedział nikt z mojej rodziny. Była tam jak by to można powiedzieć. Zawsze. Zawsze też otaczaliśmy ją wielką tajemnicą. Po to że może ona, wpaść w jakieś nieodpowiednie ręce. A to zawsze znaczy jedno dla tego kto ją ma. Śmierć z zawiści i chęci posiadania przeogromnych skarbów. Dlatego musicie i wy bracia złożyć przysięgę każdemu z nas i każdy z osobna iż nigdy nikt się nie dowie, o tym że my zakon i my templariusze znamy tak wielkie tajemnice dla których świat gotów, byłby wszcząć wojny o których nikomu się nigdy nie śniło bracia moi. Przysięgacie że nikomu nie zdradzicie tajemnicy? Zapytał przewidująco wielki mistrz de Payens. Przysięgamy, gremialnie i cicho odpowiedzieli rycerze.

Mistrzu ale nie powiedziałeś nam do tej pory, gdzie znajduje się ten przeogromny skarb? Zapytał Jean d, Ussel. Bracia moi. Nieprzebrane skarby i tajemnice, znajdują się tu w Jerozolimie. Dlatego też tu przybyliśmy do tego miejsca, i po to aby strzec grobu Pana naszego Jezusa Chrystusa. No tak ale gdzie ich mamy szukać? Zapytali niemal wszyscy na raz templariusze. Znajdują się w miejscu zwanym Al-Aksa. Tam gdzie był największy meczet islamu, tam jest ukryty nasz skarb. Przeto poczynimy starania aby nam jako chrześcijańskiemu zakonowi, obecny król Jerozolimy Baldwin II. Przekazał obecnie przemianowany meczet na kościół, właśnie nam i nikomu innemu. Chociaż musimy okazać w, pierwej w najbliższej potyczce z islamskimi piratami i niegodziwcami iż warci jesteśmy jako zakon okazania nam zaufania dla otrzymania tego kościoła jak i przyległego do Al-Aksa placu. Gdyż pod nim znajduje się ukryty skarb. Poczyniłem przez ten rok odpowiednie starania o przyjęcie w nasze szeregi wielu, zaufanych braci. Jednak jest to tylko mój wybieg gdyż na razie nie możemy przyjąć w nasze szeregi nikogo. Natomiast musimy obiecać przyjęcie, w bliżej nie określonej przyszłości, każdemu chętnemu szlachcicowi. Ma to być też argument, jaki przedstawię naszemu królowi Baldwinowi II, iż na rozrastające nieustannie się nasze szeregi zakonników. Po za tym nie mamy do tej pory własnego domu a ten powinien nam dać król Jerozolimy. Potrzebny jest nam właśnie też ten kościół i ten właśnie były meczet położony na skale. Zatem musicie stanąć murem, za mną i za naszymi zamiarami. Jako jedne ciało i jeden zakon wybrany przez boga do dźwigania jego wielkich i niezrozumiałych dla nikogo tajemnic. Pozwolimy naszym kandydatom do wdziania białego płaszcza, jako przyszłych nowicjuszy. To nam zapewni spokój w pracy w poszukiwaniu świętego Grala jak i niezmierzonych skarbów ziemi Izraela.

Wobec takiego postawienia sprawy jak, i kilkudziesięciu zbrojnych przyszłych rycerzy gotowych do wstąpienia w szeregi zakonu. Ubranych już jak templariusze, i dość licznie przybyłych pod pałac króla Baldwina II. Ten nie bacząc na nic, nader skwapliwie przyznał zakonowi cały teren łącznie, z kościołem na skale. Droga do wielkich tajemnic i przeogromnych skarbów stała już przed nimi niemal jak otwierający się sezam. Zakon templariuszy chociaż na razie złożony z dziewięciu starszych już rycerzy. Jednak mimo różnych przeciwności losu, z dnia na dzień rósł w coraz bardziej potężną siłę. Z którą to musiał się liczyć każdy, kto by zechciał stanąć na drodze tych rycerzy pozbawionych jak by uczucia strachu i lęku przed śmiercią. Codziennie też do ziemi świętej, i do samej Jerozolimy przybywali zwerbowani w całej Europie, przez papieża i przeróżne zakony, osadnicy, pielgrzymi oraz coraz bardziej liczni rycerze żądni chwały bożej i bycia wśród członków i współbraci tak elitarnego zakonu, jakim stawali się powoli templariusze. Niestety nie byli na razie przyjmowani w szeregi braci, stanowili tylko i wyłącznie kandydatów do przyjęcia w szeregi zakonu. Po za tym inni rycerze musieli mieszkać na kwaterach poza murami twierdzy, jaką powoli stawał się kościół na skale. Na samym początku opatrzył wielki mistrz De Pyens, swój kościół i wzgórze świątynne na skale wysokim kamiennym murem. Tak aby nikt postronny i nie proszony, nie miał możliwości zajrzeć co się dzieje za klasztornym murem. Była to zresztą zwyczajna rzecz otaczać zawsze murami tereny klasztoru i własności zakonnych. W nikim taki tryb prac nie nasuwał na myśl czegoś niczego absolutnie zdrożnego. Wręcz przeciwnie patrzono na postępujące prace, zakonu templariuszy z podziwem i wielkim zainteresowaniem. Tak ze strony samego króla Jerozolimy Baldwina II, jak i zwykłych ludzi, licznie odwiedzających za dnia ten dziwny kościół przerobiony z islamskiego meczetu.

Wielki mistrz miał już pieniądze na dalszą modernizację i rozbudowę terenów, ściągał datki tak od licznych pielgrzymów jak i też uruchamiał swoje rozliczne kontakty we Francji. Jak też i gdzie się tylko dało brzęczące złoto płynęło szerokim strumieniem do Jerozolimy. Zakon przybierał na znaczeniu. Chociaż prac pod dawnym meczetem na skale prac jeszcze nawet nie rozpoczęto. Zmienić się miało to niebawem na kilka miesięcy przed samym zakończeniem 1120 roku pańskiego. Gdyż prace zostały zakończone jeszcze w grudniu 1129 roku. Hugo de Payens, zwołał współbraci do jednego pomieszczenia, po czym ściszonym głosem, jak by obawiał się iż ktoś może ich podsłuchać, powiedział. Bracia ta chwila już nadeszła możemy zacząć nasze poszukiwania. W swoim ręku trzymał srebrną tabliczkę, z wygrawerowanymi znakami i inskrypcjami. Po chwili powiedział, dokładnie według wskazania na tej tabliczce żydzi w 66 roku naszej ery pod świątynią Salomona, a dokładnie obok meczetu na skale który nam na szczęście przekazał we władanie król Jerozolimy, Baldwin II. Ukryli te skarby o których wam bracia mówiłem, przed armią rzymian którzy napadli na miasto. Jest jedynie wielka trudność w tej chwili, bo jeśli możemy przecież swobodnie poruszać, na naszym terenie. To przed skarbem stoi skalna przeszkoda na długości dziewięćdziesięciu metrów. Będziemy musieli przebić się przez litą skałę. Jednak kiedy tego dokonamy, my jako nasz zakon staniemy się posiadaczami takiej fortuny, o jakiej do tej pory nikomu się nawet nie śniło. Oraz takich relikwii na myśl o których przechodzą dreszcze, nie tyle strachu co uwielbienia wobec, pana naszego. Tam naród żydowski ukrył moi bracia, arkę przymierza, tam ukrył świętego Grala

I wiele innych relikwii świętych, w tym głowę świętego Jana, jak i całun którym apostołowie okryli pana Jezusa po jego ukrzyżowaniu, tu w Jerozolimie. Tu znajdują się wszystkie skarby. Kiedy je zdobędziemy, liczyć się z nami będzie musiał cały świat chrześcijański jak i nasi odwieczni wrogowie, wyznawcy Allaha. Jednak aby zejść do podziemi musimy zabezpieczyć się przed nie wtajemniczonymi. A zwolenników naszego zakonu przybywa codziennie dużo. Są też podejrzenia wobec mnie, że nie przyjmujemy nowych członków do zakonu templariuszy z jakiś tajemniczych powodów. Przez cały ten czas, jako wasz wielki mistrz muszę się zmagać nie tyle z brakiem ochotników ponad wyraz chętnych do wstąpienia w szeregi Templariuszy, co z moim własnym oporem wobec rosnącej fali chętnych do przyjęcia w nasze szeregi. Da postronnych taka niechęć do przyjmowania, była nieco wykrętna, gdyż ja jako wielki mistrz przez całe dwa lata pobytu w Jerozolimie Na liczne prośby, kandydatów zawsze i niezmiennie odpowiadać muszę. My jako zakon nie jesteśmy jeszcze gotowi do przyjęcia kogokolwiek. Czekajcie aż będziemy godni was przyjąć w nasze szeregi. Nastąpi to już niebawem, cieszcie się moi mili że jako wielki mistrz zakonu Templariuszy, zezwalam wam jako kandydatom nosić, już teraz nasze zakonne białe płaszcze. Po za tym papież jeszcze jako największy nasz orędownik, nie podpisał jeszcze bulli o powołaniu naszego zakonu do życia. Dlatego też musicie wykazać cierpliwość, a niebawem będzie ona dobrze wynagrodzona. Z przykrością moi bracia muszę odmawiać przyjęcia do naszego zgromadzenia nowych członków. Sami zresztą wiecie jak to jest, kiedy poruszacie się w obrębach miasta, jak i na traktach do samej Jerozolimy. Broniąc pielgrzymów przed licznymi napaściami na nich na traktach do świętego miasta. Jednak do puki skarb jaki musimy zdobyć jest nieodkryty przez nas i na szczęście przez nikogo postronnego. Jako jedyni wtajemniczeni musimy ciągle utrzymywać przed ciekawskimi wielką tajemnicę. Gdyż nie możemy dawać wiary w niezachwianą uczciwość, nawet wobec coraz liczniej napływających i chętnych do wstąpienia w nasze szeregi nowicjuszy. Na to przyjdzie jeszcze bardziej stosowniejszy czas. Obecnie najważniejszy jest skarb Izraelitów. Musimy go zdobyć dla kościoła jak i nasz jako zakonu użytek. Boleje z tego powodu bo i pomoc w tej trudnej pracy pod ziemią by się nam bardzo przydała, ale niestety musimy ją wykonać siłami tymi które mamy, czyli nas dziewięciu. Przyjdzie niebawem czas i szeroko otworzymy wrota naszego zakonu dla chętnych nowicjuszy. Ale to jeszcze nie jest sprawa najważniejsza. Chociaż ja jako mistrz tego zakonu dziś nad tym boleje mocno, i mam wyrzuty sumienia. Niestety innej drogi nie mamy. Bo załóżmy gdyby o skarbie dowiedział się król Jerozolimy czy też nawet ktoś z pielgrzymów. Albo by nam odebrali wzgórze świątyni, albo mielibyśmy tylu chętnych do pomocy, ze mielibyśmy tu taki zamęt, jak podczas jakiejś wojny. Zresztą nie wiadomo jak by się skończyło i czym, to gdyby moja i wasza tajemnica skarbu wyszła poza mury tego kościoła i tego miejsca.

Wobec takich oświadczeń, stronników siły zakonowi ciągle z każdym dniem przybywało, ale nadal sam dom templariuszy był zamknięty, dla wszystkich chętnych. Jednakże powód nie przyjmowania nikogo nowego a tylko zezwalanie na zakładanie stroju, był i tak oznaką, że skoro zakon jeszcze nie otrzymał zezwolenia papieża było to dość wystarczające, dla utrzymania zamiarów wielkiego mistrza w ścisłej tajemnicy.

Tymczasem bracia dziś jeszcze, pójdziemy pod ziemię w tajemne korytarze, zobaczymy co też tam na nas czeka. Mam jednak nadzieję że czekają nas takie cudowności, że na zawsze zapamiętacie moc jaką ukryto pod tą skałą. Tak jak święty Piotr, był skałą dla Chrystusa i apostołów my musimy trwać przy tej skale aż ją posiądziemy, wraz z jej

niezmierzonymi bogactwami dla naszych dusz i budowy potęgi naszego zakonu. Zatem zaraz po wieczornej mszy, bracie Gotfrydzie de Saint Omer, zamkniesz bramy wokoło naszej twierdzy. Po wieczerzy zejdziemy do podziemi i rozpoczniemy poszukiwania. Musicie także znieść do podziemi wszystkie łopaty jakie mamy, oraz kilofy do kucia w skale, czeka nas trudny i pełen poświęcenia czas wytężonej pracy. Mam też nadzieję że moja srebrna mapa jest prawdziwa, i nie wyprowadzi nas na manowce?

Po wieczornej mszy jak ustalili wcześniej templariusze, zawarli bramy. Wszyscy z wyjątkiem dwóch zakonników, Jeana d, Ussel i Nicolasa de Neuvie, gdyż ktoś musiał pozostać przy kościele i domu. Pozostała siódemka zeszła na sam dół pod dawną świątynię Salomona. Uzbrojeni nie w miecze, a tylko w łopaty i oskardy, oświetlali sobie ciemne skalne korytarze pochodniami, przez co nie wyglądali jak zakonnicy, ale bardziej jak słudzy szatana i władcy podziemi w twarze oświetlani krwawym blaskiem siedmiu smolnych ogni. Skalny korytarz na wzgórzu świątynnym pod dawnym meczetem na skale, był już przed wiekami kuty na przemian, tak przez dawnych Izraelitów nawet za czasów króla Salomona jak i czasach późniejszych. W dalszej kolejności kopano tunele przez samych Rzymian a w ostatnich czasach przez arabów i tureckich wojskowych sułtana. Co krok można było napotkać na działalność ludzkiej ręki, czy pozostawiane w naprędce różne narzędzia górnicze, potłuczone garnki gliniane czy nadpalone pochodnie łuczywa i stare porzucone lampki oliwne.

Korytarze i lochy które teraz nawiedzali rycerze jako poszukiwacze skarbu Izraela, były tak tajemnicze i niemal napawały lękiem i grozą. Swoim nimbem starożytnego sekretu, każdemu zwykłemu śmiertelnikowi mogły napędzić niezłego strachu, jednak ci zakonnicy byli jak by

pozbawieni lęku i szli nieodparcie tylko do przodu.

Templariusze co krok napotykali na, liczne świadectwa bytności różnego rodzaju, złodziei starożytnych zabytków jak tu i ówdzie, natrafiali na przeróżne stare i połamane sprzęty górnicze, czasami duże stosy starych wiklinowych czy papirusowych koszy do wynoszenia nadmiaru wykopanej z tuneli ziemi pozostawionych wszędzie przez poprzedników liczących na łatwy zysk. Po drodze rycerze natknęli się także na zmurszałe i spróchniałe do cna ze starości, szkielety ludzi których śmierć zastała w tych starożytnych podziemiach i to była niestety jedyna ich nagroda za pot i krew oraz za całe dnie poświęcenia a zapewne jako zapłata od losu za ich poniesiony trud. Jednak jak dało się zauważyć ściany i sklepienia kamiennych korytarzy były bardzo solidnie i starannie zawsze wykonane z wielką dokładnością i starannością. Podziemia obecnego kościoła na skale, miało mroczne długie korytarze ciągnące się gdzieś zawsze daleko, nie wiadomo jednak gdzie one prowadziły, czasami na ścianach były jakieś inskrypcje, tajemnicze znaki i rysunki. Niektóre podziemne korytarze zalane były do kolan wodą, i nieczystościami z leżącego powyżej olbrzymiego miasta. Jednak jak na razie, na najmniejszy ślad starożytnego skarbu nie mogli rycerze nigdzie w tym labiryncie natrafić.

Templariusze co chwila za to natrafiali na załomy w murach, czy też strome kamienne schody prowadzące raz niżej, to znowu w górę. Jednak ciągle nie mogli natrafić na nic innego jak na ślepe korytarze, zaułki wykuwane w skale, droga do skarbu ciągle stała przed nimi zamknięta i po niemal pół nocnych poszukiwaniach, Hugo de Payens powiedział, do swoich braci usiądźmy na chwilę, niech pomyślę. Wszyscy rycerze skwapliwie usiedli każdy gdzie kto tylko mógł znaleźć kawałek suchego miejsca.

Musimy znaleźć, taki znak patrzcie bracia na tą tabliczkę i wypatrujcie takiego małego kółeczka wykutego w skale. Wobec tego jeszcze raz obejrzeli dobrze im znany znak i zaraz złaknieni i wygłodniali po niemal całonocnej włóczędze. Pokrzepili się w międzyczasie tym co zabrali ze sobą w podziemną wyprawę. Jeden z rycerzy powiedział jakoś dziwnie zrezygnowany, wielki mistrzu mam jakieś nieodparte wrażenie, że nasze poszukiwania legendarnego skarbu izraelitów skończą się dla nas tak jak i dla tych kilku nieszczęśników którzy nigdy z tych podziemi już na światło dnia nie wyszli żywi. Na co Hugo de Payens, odpowiedział.

Wskazówki są na tyle jasne, że jak pokazywał na murach znak z napisem wrota Jaffy w tym kierunku, poszliśmy wchodząc w podziemia meczetu na skale, albo świątyni króla Salomona czy w końcu naszego już kościoła jak kto z was woli. Z resztą darujcie bracia, bo oto ja sam nie wiem co mówię. Powiedziałem coś co nie jest godne mnie waszego mistrza, ani chrześcijanina a tym bardziej zakonnika. W tym świętym miejscu i mieście udręki naszego pana Jezusa Chrystusa. Darujcie mnie, moi bracia. Jerozolima już zawsze będzie we władzy naszego kościoła rzymskiego. Po to my też tutaj przybyliśmy aby strzec, tego miasta przed nawałem islamu. Nie turbujcie się wielki mistrzu, nikt z nas nie posądza ciebie o brak wiary ani nawet przez chwilę nie pomyśleliśmy nic co by mogło narazić na szwank naszą wielką wiarę, w ciebie nasz mistrzu jak i pomyślne zakończenie naszych poszukiwań. Zgoda bracia idźmy dalej. Wychodzimy już dziś z tego labiryntu. Mamy wszyscy dość trudu i znoju na dziś. Idźmy, idźmy już, powtórzyli ochoczo wszyscy, tym bardziej że i pochodnie zaczęły już z wolna przy braku smolnej żywicy mocno przygasać. Rycerze po chwili wyszli jednak w zupełnie innym miejscu, nieopodal samego wejścia po lewej stronie kościoła. Nagle Hugo de Payens, zatrzymał się i zawołał. Podejdźcie bliżej bracia do mnie, bliżej, krzyknął cicho. Dajcie mi tutaj ognia bliżej, szybko poświećcie mi tu na tą ścianę. Chyba znalazłem coś. Templariusze zbliżyli przygasające już całkiem mocno pochodnie. Wielki mistrz zawołał cicho powtórnie. Patrzcie tutaj jest. Jest znak, tego właśnie miejsca gdzie musimy szukać naszego skarbu. Odgarnijcie szybko ten piach i opadłe na korytarz kamienie, to musi być chyba tu ten sam znak, który mam na mojej tabliczce. To jest tam w tym kierunku z całą pewnością. To i tak jak się mi wydaje szybko znaleźliśmy upragnione wejście do ukrytego od wieków skarbu. O panie wysłuchałeś mojej modlitwy, powiedział. Jutro z samego rana

będziemy kopać pod tym daszkiem w którym wykute jest kółeczko to tam izraelici ukryli swój skarb. Dziwne też powiem wam bracia że nikt nie kopał w tym wąziutkim przejściu. Chociaż nie było zbyt dobrze widoczne spod tego zwału gruzu. Na razie wstawimy tu obok wejścia do lochu, ten pomalowany kijek, będziemy mogli bez trudu to miejsce znaleźć. Jednak jest to dziwne. Co jest dziwne mistrzu? Zapytali zaraz bracia. Dziwne jest to, że to jest zupełnie inne miejsce niż lochy pod kościołem i dawniejszym meczetem. Izraelici mieli zatem czas aby ukryć skarby przed armią rzymską. I to jest bardzo ciekawe. Ale nie mam głowy się dziś już tym zajmować. W ogóle to musimy zastosować bardzo drastyczne środki bezpieczeństwa, i jakieś pięć do siedmiu kroków od tego wejścia do tunelu. Zlecimy murarzom z miasta postawienie muru z furtą na klucz, do którego tylko my będziemy mieli dostęp. Zaraz, zaraz, powiedział szybko wielki mistrz. Zasypcie teraz szybko z powrotem to odkryte wejście, przecież rano najdzie się tu mnóstwo pielgrzymów, a ciekawskich wśród nich przecież nie brak. Templariusze raz dwa zasypali to widoczne teraz z daleka wejście, i zmęczeni poszli do kościoła na nocną modlitwę. Po kilkunastu kwadransach już do swoich cel na zasłużony spoczynek do położonego przy kościele receptorium. Noc minęła w miarę jakoś spokojnie jeśli nie liczyć dręczących snów które prześladowały wielkiego mistrza, jak i tych kilku starszych przecież mężczyzn i templariuszy. Bo przecież pokonanie dziewięćdziesięciu metrów litej skały aby dostać się do komory ze złożonymi w niej tajemnicami i skarbami, było prawie zadaniem niewykonalnym dla tych kilku ludzi. Zachodziło też pytanie jakim sposobem izraelici, schowali swoje skarby w komorze do której nie było dostępu z żadnej strony. Była to chyba największa tajemnica tego przedsięwzięcia, która właściwie przynosiła więcej wątpliwości w sens tej ciężkiej pracy, którą już niebawem mieli rozpocząć. Jednak wiara pchała Hugona de Payens do czynu. Tym bardziej jako rycerza, który w poprzedniej wyprawie krzyżowej już był na ziemi świętej i wiedział ile wyrzeczeń i trudu przynosiła ta ziemia, należąca do trzech znoszących się nawzajem religii.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: