- W empik go
Trachinki - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
31 grudnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Trachinki - ebook
„Kobiety z Trachis” lub jak w niniejszym przekładzie „Trachinki” powstały pomiędzy 450-425 r. p.n.e., jest to ateńska tragedia Sofoklesa. „Kobiety z Trachis” są ogólnie uważane za mniej rozbudowane niż inne dzieła Sofoklesa, a ich datowanie było przedmiotem sporów między krytykami i uczonymi. Tragedia przedstawia dramat rodzinny w domu Heraklesa, losy i zgon Dejaniry podczas wypraw słynnego jej małżonka, wreszcie ostatnie chwile samego bohatera.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-994-2 |
Rozmiar pliku: | 130 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
TRACHINKI
Tragedya przedstawia dramat rodzinny w domu Heraklesa, losy i zgon Dejaniry podczas wypraw słynnego jej małżonka, wreszcie ostatnie chwile samego bohatera. Eurytos, król Oichalii na Eubei, miał pełną wdzięku córkę Iole na wydaniu. Kiedy Herakles do Oichalii zawitał, doznał on tam bardzo nieżyczliwego przyjęcia. Aby to pomścić, strącił więc syna Eurytosowego Ifitosa, kiedy tenże szukając uprowadzonych klaczy do Tirynsu się zabłąkał, z murów miejskich zdradną zasadzką w przepaście. Lecz Zeus wymierzył następnie za ten czyn podstępny na Heraklesa kaźń hańbiącą, zgrążając mordercę w służbę u kobiety, słynnej Omfali. Żona Heraklesa musi tymczasem uchodzić z Tirynsu na wygnanie do Trachis, w Tessalii. Po roku niewoli kobiecej zbiera następnie Herakles hufce wojenne i z nimi wyrusza na oblężenie Oichalii i pogrom Eurytosa. Gród ten pada rzeczywiście w gruzy, Eurytos zostaje zabitym, a Iole dostaje się w ręce zwycięscy. Tymczasem Dejanira gubiła się w domysłach i marniała w tęsknocie, nie wiedząc niczego pewnego o losach swego małżonka, który już od piętnastu miesięcy bez wieści ją pozostawił. Wreszcie dochodzą pogłoski o jego tryumfie a pochód branek, wśród których znajduje się Iole, zapowiada blizkie pojawienie się samego Heraklesa. Tu się zaczyna tragedya. Dejanirze odsłania się wnet prawda, iż Iole nie jest branką pospolitą na niewolnicę przeznaczoną, lecz że zajęła i zdobyła serce jej męża. Aby więc klęskę od siebie odwrócić, zamierza Dejanira miłość męża na wszelki sposób sobie zabezpieczyć. Centaur Nessos, śmiertelnie niegdyś przez Heraklesa ugodzony, zwierzył jej tajemnie, iż krew z jego rany posłuży jej w razie potrzeby jako płyn czarowny na odzyskanie uczuć małżonka. Zawierzyła ona niestety tym słowom i z miłosnym zamiarem i nadzieją przesyła teraz szatę namaszczoną ową posoką Heraklesowi. Niebawem jednak zaczynają w Dejanirze straszne kiełkować wątpliwości, czy owa rada nie była czasem zdradą pomsty żądnego Nessosa, a po chwili powraca Hyllos, którego matka Dejanira wysłała do ojca na zwiady, ze straszną już i groźną wieścią, że Heraklesowi owa szata złowroga wżarła się w ciało i mąk okrutnych stała się przyczyną. Dejanira, typ łatwowiernej, lecz szczerze kochającej niewiasty, odbiera sobie wskutek tego życie wśród wybuchów rozpaczy. Na tem jednak sztuka się nie kończy. Albowiem podobnie jak w Ajaxie następuje teraz część druga, w której Herakles główną jest osobistością dramatu; męki jego i ostatnie chwile przed wstąpieniem na stos śmiertelny przedstawiono tu z realizmem i brutalnym weryzmem czynu i słowa, które nie koniecznie naszym uczuciom przypadną do smaku. Występuje tu bohater, pełen ludzkich instynktów, nieuświetniony jeszcze tą nadludzką aureolą, która go w późniejszej poezyi z bogami zrównała. Dziwi nas przedśmiertne zlecenie Heraklesa, aby syn Hyllos pojął Iole za żonę. Wygląda to na sztuczne „zaopatrzenie”, jakiego przykłady znajdujemy w utworach dramatycznych wszystkich wieków i narodów. Ale rys ten tłómaczy się po części dawną tradycyą, zmienioną w Trachinkach, że Herakles nie dla siebie, lecz dla swego syna o rękę Ioli się ubiegał. W ogóle zlały się w tragedyi Sofoklesa rozmaite motywy i różnorodne warstwy baśni na całość nie zupełnie wyrównaną. Wyrażono też przypuszczenie, że na ujęcie i rysy charakterów zarówno Heraklesa, jak i Dejaniry w Trachinkach, wpłynął w pewnej mierze młodszy Sofoklesa rywal, Euripides, który w swym Heraklesie szalonym opisał niemniej brutalnie przedzgonne szały bohatera, a zawsze z lubością namiętności i obłędy serc kobiecych przedstawiał i piętnował zarazem na scenie. I dziwnymi nam się wydają u Sofoklesa szumne wywody przedśmiertne bohatera, z których wy słyszeć możemy przeddźwięki chwalb i deklamacyi, jakiemi w późniejszych czasach grzmiały szkoły retorów i sztuczną siłą obrzękłe Seneki tragedye.
Osoby dramatu:
DEJANIRA.
PIASTUNKA.
HYLLOS.
CHÓR NIEWIAST z TRACHINU.
POSŁANIEC.
LICHAS.
STARZEC.
HERAKLES.
DEJANIRA.
Od wieków zdanie między ludźmi chodzi,
Że życia człeka, zanim dojdzie kresu,
Ni złem, ni szczęsnem nazwać się nie godzi.
Lecz ja już, zanim wstąpię do Hadesu,
Wiem, że mam żywot nieszczęsny i ciężki.
Bo jeszcze w domu ojczystym Ojneusa,
W Pleuronie będąc, przedślubnemi trwogi
Drżałam, jak żadna etolska dziewica,
Gdy mi się zlecał rwący Acheloos,
Co w trzech postaciach mnie żądał u ojca,
Raz w kształcie byka, raz jako smok zwinny
I łyskający, raz z przodem bydlęcia
Na ludzkiem ciele, a z ciemnej mu brody
Sączyły wody źródlanej potoki.
Więc, że gach taki mi przypadł w udziale,
Ciągle już śmierci pragnęłam nieszczęsna,
Zanimbym w takie pójść miała ja łoże.
Lecz wreszcie stanął, a miły był oczom
Moim, syn Zeusa sławny i Alkmeny,
Który puściwszy się z tamtym w zapasy
Stał mi się zbawcą; przebiegu zaś walki
Skreślić nie zdołam, bo nie znam; lecz mógłby
Człek, co śmiał starcia być widzem, to zrobić.
Bo ja siedziałam przejęta wskroś trwogą,
By wdzięki mi nie przyniosły udręki;
Zeus zaś szermierczy kres szczęsny położył,
Jeśli on szczęsny. Toć godną uznana
Łoża Herakla, wciąż troskę po trosce
Żywię o niego się trwożąc; noc jedna
Wpuszcza je, druga wypiera z kolei.
I przyszły dziatki, któremi się cieszył,
Jako ów rolnik dalekimi łany,
Z rzadka, wśród siewu i żniwa jedynie.
Takie to życie od domu do domu
Wciąż męża gnało gdzieś w obce posługi;
A teraz, kiedy kres nastał tym znojom,
Największy z wszystkich mną włada niepokój.
Bo skoro zgnębił Ifita on siłę,
My jak wygnańcy żyjemy w Trachinie,
W domu nam obcym, a nikt o tem nie wie,
Gdzie on się podział, lecz gorzkie zaiste
Smutki odchodząc zaszczepił mi w duszę,
I wiem ja tyle, że popadł on w kięski;
Bo czas niemały, lecz dziesięć miesięcy
Nad innych pięć już zostawia bez wieści.
A cierpi wielce. Wszak takie mi pismo
Idąc przekazał; więc łaski ja boskiej
Wzywam, by źródłem nie było mi troski.
PIASTUNKA.
O Dejaniro, ma pani, już często
Widziałam ciebie w bezmiernej żałobie
I smutku nad tą Herakla wyprawą,
Lecz teraz, jeśli wolno niewolnicy
Pouczać panią, zwól mówić w tej sprawie.
Czemuż ty mając tak liczne potomstwo
Nie ślesz nikogo w pogoni za mężem?
A głównie Hyllos mi w myśli, by zbadał,
Gdzie rodzic, jakich zażywa on losów.
Toć on nadbiega sam właśnie do domu,
Więc, jeśli w porę służyłam ci mową,
Możesz wyzyskać i chłopca i słowo.
DEJANIRA.
O dziecię, synu; wszak z ust pospolitych
Bywa, iż padnie myśl trafna; toć rzekła
Ta niewolnica szlachetne wręcz słowo.
HYLLOS.
Jakie? Niech znam je, jeśli znać się godzi.
DEJANIRA.
Zwieszcza ci hańbę, gdybyś nie wyśledził,
Gdzie rodzic, który tak dawno się błąka.
HYLLOS.
Wiem ja to, jeśli posłuchom dać wiarę.
DEJANIRA.
Więc ty słyszałeś, synu, gdzie przebywa?
HYLLOS.
Podobno służył zeszłego on lata
Jako pachołek lydyjskiej niewieście.
DEJANIRA.
Jeśli to przeniósł, snać wszystko przeniesie.
HYLLOS.
Lecz, jakom słyszał, zwolniony on z tego.
DEJANIRA.
Gdzieżby więc teraz żył albo i umarł?
HYLLOS.
Zwą na Eubei Eurytosa miasto,
Że on je zwalcza, lub zwalczać zamierza.
DEJANIRA.
A czy wiesz, synu, że wróżby on pewne
Mnie o tym kraju odchodząc zostawił?
HYLLOS.
Jakież o matko? Bo rzecz mi nieznaną.
DEJANIRA.
Że albo kresu dokona tam życia,
Lub znój przetrwawszy, już resztę dni swoich
W przyszłości pośród pogody przebędzie.
Więc, gdy on w takim przełomie, o synu,
Czyż go nie poprzesz? Toć razem zwyciężym,
Gdy on zwycięży, lub zginiem wraz z mężem.
HYLLOS.
Więc ruszam matko; a gdybym znał przedtem
Wróżby tej słowa, ruszyłbym już dawniej,
Lecz zwykłe ojca szczęście i przewagi
Nie dały zbytnio o niego się troszczyć.
Teraz zaś świadom, niczego nie zniecham,
By całą prawdę o sprawie tej posiąść.
DEJANIRA.
Więc idź o synu! Choć w późnej godzinie
Uszczkniesz wieść dobrą, to zysk cię nie minie.
CHÓR.
O ty, którego noc gwiezdna w swym skonie
Rodzi i do snu wśród żarów układa,
Heliosie, wznoszę ku tobie me dłonie,
Zwieść mi, kto synem Alkmeny dziś włada,
O strojny w błyski, dziś pytam ja ciebie,
Czy ląd dwoisty, czy mórz kręte tonie?
O ty wszechwidny na niebie!
Bo Dejanira wśród złego powodzi,
Co raz wraz na nią uderzy,
Jako ptak tęskny zawodzi
I nigdy oczu od płaczów nie zdzierzy.
Lecz pomnąc, jak mąż po drogach się znoi,
Nęka się ciągle sieroctwem swych leży
I przyszłe klęski wciąż roi.
A jak na morzu, gdy wpadnie do głębi
Czy to Boreasz czy Notos z podmuchem,
Fala się kładzie, to skłębi,
Burzliwym wełniąc się ruchem,
Tak Kadmeidy, by kretyjskie morze,
Znój się raz zelży, raz wzmoże.
Ale dzielnego bóg wzdy nie opuści,
Od Hada zbroni czeluści.
Więc moje słowo nie śmiało, o pani,
I twoim mowom przygani,
I męstwa rzuci ci hasła,
By twa nadzieja nie zgasła.
Przecież wszechwładny ów pan nasz Kronida
Nie zwolnił ludzi od wszelkiej tęsknicy,
Lecz raz im smutku, raz uciech znów przyda,
Na modłę krętych zwrotów niedźwiedzicy.
I nocy gwiezdnej i szczęścia i mienia
Nikt ze śmiertelnych na zawsze nie zdzierzy,
Wszystko z kolei się zmienia,
Raz nam los smutek, raz radość wymierzy.
Niech ci to, pani, nadzieje wciąż nieci!
Któż widział Zeusa niepomnym swych dzieci?
DEJANIRA.
Przyszłaś tu, jak się wydaje, świadoma
Mojego smutku; a tego, co cierpię,
Nie zaznaj nigdy, boś dotąd bez troski.
Wszak młodość buja na swoim ugorze,
I ani jej tam żar nieba nie spłoszy,
Ni burza, ani moc wichru nie zmoże,
Lecz życiem górnem oddycha w rozkoszy,
Aż gdy dziewicy powiedziano: żono
I pośród nocy pojawią się trwogi
O męża, dzieci, szarpiące jej łono.
Więc, ktoś, co własne rozważy swe drogi,
Mógłby snać pojąć, czem ja tak zgnębiona.
Bo już nad wielu płakałam smutkami,
A jeden, dotąd stajony wnet zjawnię.
Otóż Herakles, gdy dom swój opuszczał
Na swą ostatnią wyprawę, list stary
Zostawił, w którym wyraził swą wolę,
A nie zwykł dotąd nią ze mną się dzielić,
Gdy ruszał w pole, boć przecie wychodził
Z myślą o czynie, nie zgonu przeczuciem.
Teraz zaś, jakby już zmarły, stanowił,
Co mym małżeńskim być miało udziałem,
Co synom z ziemi ojczystej przeznacza,
I czas określił z góry, iż jeżeli
Rok i miesięcy trzy tu nie powróci,
Natenczas albo mu śmierć już przypadnie,
Albo przeszedłszy tę czasu granicę
W przyszłości życia zażyje pogody.
Tak, mówił, wyrok wydany przez bogów
Co do Herakla spełniłby się trudów,
Jak o tem wieścił niegdyś dąb gaduła
W Dodonie, wróżąc przez parę gołębi;
A głosów prawda tych stwierdzić się musi
Teraz, bo już się wypełniły czasy.
Przeto w śnie błogim ja zrywam się z łoża,
W lęku, o drogie, i w trwodze śmiertelnej,
Czy mi na zawsze porwany ten dzielny.
CHÓR.
Strzeż się złej wróżby; bo widzę, że kroczy
Z dobrem orędziem tu człek uwieńczony.
POSŁANIEC.
O Dejaniro! ja pierwszy z posłańców
Troski cię zbawię: wiedz, że syn Alkmeny
Żyje, zwycięża i walk pierwociny
Przywiedzie bogom tej ziemi wnet w darze.
DEJANIRA.
Cóż za wiadomość mi niesiesz, o starcze?
POSŁANIEC.
Iż twój małżonek wielce ukochany
Wkrótce tu stanie w potędze zwycięstwa.
DEJANIRA.
Któż obcy, albo krajowiec to zwieścił?
POSŁANIEC.
Ot na bydlęcem to błoniu ogłaszał
Lichas ów herold; a ja rzecz słyszawszy,
Wnet się porwałem, bym pierwszy to doniósł
I coś od ciebie i wdzięczność twą zyskał.
DEJANIRA.
Przecz Lichas z dobrą nie przybył sam wieścią?
POSŁANIEC.
Jemu samemu tu stanąć nie łacno,
Bo lud malijski otoczył go kołem
I bada, tak, że mu ruszyć się trudno.
Każdy bo chciałby usłyszeć, co pragnie,
I nie popuści aż uszy nasyci.
Więc poniewoli, lecz innym on gwoli
Tam został; zresztą wnet stanie przed tobą.
DEJANIRA.
Zeusie, co w Ojcie bezżęte masz błonie,
Niech za pociechę, choć późną, się skłonię.
Wznieście niewiasty też dzięki gorące
W domu i w polu, iż mimo nadziei
Wieści radosnej dziś weszło mi słońce.
CHÓR.
Pieśnią wesela niech zabrzmią te mury,
Niech krasawica poczyna,
A wnet młodzieńców zawtórzą jej chóry,
Sławiące moc Apollina,
Boga obrońcy, o pięknym kołczanie.
Złączcie się razem w pochwalnym peanie,
Śpiewnym peanie dziewice
Na Artemidę Apolla siostrzycę
Tę Ortygijską, łowczą, strojną w żary;
Sławcie też nimfy, co dzierżą te jary.
Rwę się do tańca, z radością flet słyszę,
Panie, jam tobie oddany,
Bluszcz oto sprawił, że szałem ja dyszę,
Bakchijskie wznowił on tany.
O! o! o boski Peanie!
Paś, o ty droga niewiasto, twe oczy
Chwałą, co żywcem tu kroczy.
DEJANIRA.
Widzę to, drogie, nie uszedł czujności
Oczu mych widok takiego pochodu.
Naprzód pozdrowię herolda, co późno
Stanął tu, byle przynosił mi zdrowie.
LICHAS.
Sczęsny nasz powrót i szczęsne witanie
Po szczęsnym znoju; mężowi, co zdzierży
Zwycięstwo, dobre się słowo należy.
DEJANIRA.
O ty najmilszy; wraz, co najpierw pragnę
Usłyszeć, powiedz, czy Herakles żyje.
Tragedya przedstawia dramat rodzinny w domu Heraklesa, losy i zgon Dejaniry podczas wypraw słynnego jej małżonka, wreszcie ostatnie chwile samego bohatera. Eurytos, król Oichalii na Eubei, miał pełną wdzięku córkę Iole na wydaniu. Kiedy Herakles do Oichalii zawitał, doznał on tam bardzo nieżyczliwego przyjęcia. Aby to pomścić, strącił więc syna Eurytosowego Ifitosa, kiedy tenże szukając uprowadzonych klaczy do Tirynsu się zabłąkał, z murów miejskich zdradną zasadzką w przepaście. Lecz Zeus wymierzył następnie za ten czyn podstępny na Heraklesa kaźń hańbiącą, zgrążając mordercę w służbę u kobiety, słynnej Omfali. Żona Heraklesa musi tymczasem uchodzić z Tirynsu na wygnanie do Trachis, w Tessalii. Po roku niewoli kobiecej zbiera następnie Herakles hufce wojenne i z nimi wyrusza na oblężenie Oichalii i pogrom Eurytosa. Gród ten pada rzeczywiście w gruzy, Eurytos zostaje zabitym, a Iole dostaje się w ręce zwycięscy. Tymczasem Dejanira gubiła się w domysłach i marniała w tęsknocie, nie wiedząc niczego pewnego o losach swego małżonka, który już od piętnastu miesięcy bez wieści ją pozostawił. Wreszcie dochodzą pogłoski o jego tryumfie a pochód branek, wśród których znajduje się Iole, zapowiada blizkie pojawienie się samego Heraklesa. Tu się zaczyna tragedya. Dejanirze odsłania się wnet prawda, iż Iole nie jest branką pospolitą na niewolnicę przeznaczoną, lecz że zajęła i zdobyła serce jej męża. Aby więc klęskę od siebie odwrócić, zamierza Dejanira miłość męża na wszelki sposób sobie zabezpieczyć. Centaur Nessos, śmiertelnie niegdyś przez Heraklesa ugodzony, zwierzył jej tajemnie, iż krew z jego rany posłuży jej w razie potrzeby jako płyn czarowny na odzyskanie uczuć małżonka. Zawierzyła ona niestety tym słowom i z miłosnym zamiarem i nadzieją przesyła teraz szatę namaszczoną ową posoką Heraklesowi. Niebawem jednak zaczynają w Dejanirze straszne kiełkować wątpliwości, czy owa rada nie była czasem zdradą pomsty żądnego Nessosa, a po chwili powraca Hyllos, którego matka Dejanira wysłała do ojca na zwiady, ze straszną już i groźną wieścią, że Heraklesowi owa szata złowroga wżarła się w ciało i mąk okrutnych stała się przyczyną. Dejanira, typ łatwowiernej, lecz szczerze kochającej niewiasty, odbiera sobie wskutek tego życie wśród wybuchów rozpaczy. Na tem jednak sztuka się nie kończy. Albowiem podobnie jak w Ajaxie następuje teraz część druga, w której Herakles główną jest osobistością dramatu; męki jego i ostatnie chwile przed wstąpieniem na stos śmiertelny przedstawiono tu z realizmem i brutalnym weryzmem czynu i słowa, które nie koniecznie naszym uczuciom przypadną do smaku. Występuje tu bohater, pełen ludzkich instynktów, nieuświetniony jeszcze tą nadludzką aureolą, która go w późniejszej poezyi z bogami zrównała. Dziwi nas przedśmiertne zlecenie Heraklesa, aby syn Hyllos pojął Iole za żonę. Wygląda to na sztuczne „zaopatrzenie”, jakiego przykłady znajdujemy w utworach dramatycznych wszystkich wieków i narodów. Ale rys ten tłómaczy się po części dawną tradycyą, zmienioną w Trachinkach, że Herakles nie dla siebie, lecz dla swego syna o rękę Ioli się ubiegał. W ogóle zlały się w tragedyi Sofoklesa rozmaite motywy i różnorodne warstwy baśni na całość nie zupełnie wyrównaną. Wyrażono też przypuszczenie, że na ujęcie i rysy charakterów zarówno Heraklesa, jak i Dejaniry w Trachinkach, wpłynął w pewnej mierze młodszy Sofoklesa rywal, Euripides, który w swym Heraklesie szalonym opisał niemniej brutalnie przedzgonne szały bohatera, a zawsze z lubością namiętności i obłędy serc kobiecych przedstawiał i piętnował zarazem na scenie. I dziwnymi nam się wydają u Sofoklesa szumne wywody przedśmiertne bohatera, z których wy słyszeć możemy przeddźwięki chwalb i deklamacyi, jakiemi w późniejszych czasach grzmiały szkoły retorów i sztuczną siłą obrzękłe Seneki tragedye.
Osoby dramatu:
DEJANIRA.
PIASTUNKA.
HYLLOS.
CHÓR NIEWIAST z TRACHINU.
POSŁANIEC.
LICHAS.
STARZEC.
HERAKLES.
DEJANIRA.
Od wieków zdanie między ludźmi chodzi,
Że życia człeka, zanim dojdzie kresu,
Ni złem, ni szczęsnem nazwać się nie godzi.
Lecz ja już, zanim wstąpię do Hadesu,
Wiem, że mam żywot nieszczęsny i ciężki.
Bo jeszcze w domu ojczystym Ojneusa,
W Pleuronie będąc, przedślubnemi trwogi
Drżałam, jak żadna etolska dziewica,
Gdy mi się zlecał rwący Acheloos,
Co w trzech postaciach mnie żądał u ojca,
Raz w kształcie byka, raz jako smok zwinny
I łyskający, raz z przodem bydlęcia
Na ludzkiem ciele, a z ciemnej mu brody
Sączyły wody źródlanej potoki.
Więc, że gach taki mi przypadł w udziale,
Ciągle już śmierci pragnęłam nieszczęsna,
Zanimbym w takie pójść miała ja łoże.
Lecz wreszcie stanął, a miły był oczom
Moim, syn Zeusa sławny i Alkmeny,
Który puściwszy się z tamtym w zapasy
Stał mi się zbawcą; przebiegu zaś walki
Skreślić nie zdołam, bo nie znam; lecz mógłby
Człek, co śmiał starcia być widzem, to zrobić.
Bo ja siedziałam przejęta wskroś trwogą,
By wdzięki mi nie przyniosły udręki;
Zeus zaś szermierczy kres szczęsny położył,
Jeśli on szczęsny. Toć godną uznana
Łoża Herakla, wciąż troskę po trosce
Żywię o niego się trwożąc; noc jedna
Wpuszcza je, druga wypiera z kolei.
I przyszły dziatki, któremi się cieszył,
Jako ów rolnik dalekimi łany,
Z rzadka, wśród siewu i żniwa jedynie.
Takie to życie od domu do domu
Wciąż męża gnało gdzieś w obce posługi;
A teraz, kiedy kres nastał tym znojom,
Największy z wszystkich mną włada niepokój.
Bo skoro zgnębił Ifita on siłę,
My jak wygnańcy żyjemy w Trachinie,
W domu nam obcym, a nikt o tem nie wie,
Gdzie on się podział, lecz gorzkie zaiste
Smutki odchodząc zaszczepił mi w duszę,
I wiem ja tyle, że popadł on w kięski;
Bo czas niemały, lecz dziesięć miesięcy
Nad innych pięć już zostawia bez wieści.
A cierpi wielce. Wszak takie mi pismo
Idąc przekazał; więc łaski ja boskiej
Wzywam, by źródłem nie było mi troski.
PIASTUNKA.
O Dejaniro, ma pani, już często
Widziałam ciebie w bezmiernej żałobie
I smutku nad tą Herakla wyprawą,
Lecz teraz, jeśli wolno niewolnicy
Pouczać panią, zwól mówić w tej sprawie.
Czemuż ty mając tak liczne potomstwo
Nie ślesz nikogo w pogoni za mężem?
A głównie Hyllos mi w myśli, by zbadał,
Gdzie rodzic, jakich zażywa on losów.
Toć on nadbiega sam właśnie do domu,
Więc, jeśli w porę służyłam ci mową,
Możesz wyzyskać i chłopca i słowo.
DEJANIRA.
O dziecię, synu; wszak z ust pospolitych
Bywa, iż padnie myśl trafna; toć rzekła
Ta niewolnica szlachetne wręcz słowo.
HYLLOS.
Jakie? Niech znam je, jeśli znać się godzi.
DEJANIRA.
Zwieszcza ci hańbę, gdybyś nie wyśledził,
Gdzie rodzic, który tak dawno się błąka.
HYLLOS.
Wiem ja to, jeśli posłuchom dać wiarę.
DEJANIRA.
Więc ty słyszałeś, synu, gdzie przebywa?
HYLLOS.
Podobno służył zeszłego on lata
Jako pachołek lydyjskiej niewieście.
DEJANIRA.
Jeśli to przeniósł, snać wszystko przeniesie.
HYLLOS.
Lecz, jakom słyszał, zwolniony on z tego.
DEJANIRA.
Gdzieżby więc teraz żył albo i umarł?
HYLLOS.
Zwą na Eubei Eurytosa miasto,
Że on je zwalcza, lub zwalczać zamierza.
DEJANIRA.
A czy wiesz, synu, że wróżby on pewne
Mnie o tym kraju odchodząc zostawił?
HYLLOS.
Jakież o matko? Bo rzecz mi nieznaną.
DEJANIRA.
Że albo kresu dokona tam życia,
Lub znój przetrwawszy, już resztę dni swoich
W przyszłości pośród pogody przebędzie.
Więc, gdy on w takim przełomie, o synu,
Czyż go nie poprzesz? Toć razem zwyciężym,
Gdy on zwycięży, lub zginiem wraz z mężem.
HYLLOS.
Więc ruszam matko; a gdybym znał przedtem
Wróżby tej słowa, ruszyłbym już dawniej,
Lecz zwykłe ojca szczęście i przewagi
Nie dały zbytnio o niego się troszczyć.
Teraz zaś świadom, niczego nie zniecham,
By całą prawdę o sprawie tej posiąść.
DEJANIRA.
Więc idź o synu! Choć w późnej godzinie
Uszczkniesz wieść dobrą, to zysk cię nie minie.
CHÓR.
O ty, którego noc gwiezdna w swym skonie
Rodzi i do snu wśród żarów układa,
Heliosie, wznoszę ku tobie me dłonie,
Zwieść mi, kto synem Alkmeny dziś włada,
O strojny w błyski, dziś pytam ja ciebie,
Czy ląd dwoisty, czy mórz kręte tonie?
O ty wszechwidny na niebie!
Bo Dejanira wśród złego powodzi,
Co raz wraz na nią uderzy,
Jako ptak tęskny zawodzi
I nigdy oczu od płaczów nie zdzierzy.
Lecz pomnąc, jak mąż po drogach się znoi,
Nęka się ciągle sieroctwem swych leży
I przyszłe klęski wciąż roi.
A jak na morzu, gdy wpadnie do głębi
Czy to Boreasz czy Notos z podmuchem,
Fala się kładzie, to skłębi,
Burzliwym wełniąc się ruchem,
Tak Kadmeidy, by kretyjskie morze,
Znój się raz zelży, raz wzmoże.
Ale dzielnego bóg wzdy nie opuści,
Od Hada zbroni czeluści.
Więc moje słowo nie śmiało, o pani,
I twoim mowom przygani,
I męstwa rzuci ci hasła,
By twa nadzieja nie zgasła.
Przecież wszechwładny ów pan nasz Kronida
Nie zwolnił ludzi od wszelkiej tęsknicy,
Lecz raz im smutku, raz uciech znów przyda,
Na modłę krętych zwrotów niedźwiedzicy.
I nocy gwiezdnej i szczęścia i mienia
Nikt ze śmiertelnych na zawsze nie zdzierzy,
Wszystko z kolei się zmienia,
Raz nam los smutek, raz radość wymierzy.
Niech ci to, pani, nadzieje wciąż nieci!
Któż widział Zeusa niepomnym swych dzieci?
DEJANIRA.
Przyszłaś tu, jak się wydaje, świadoma
Mojego smutku; a tego, co cierpię,
Nie zaznaj nigdy, boś dotąd bez troski.
Wszak młodość buja na swoim ugorze,
I ani jej tam żar nieba nie spłoszy,
Ni burza, ani moc wichru nie zmoże,
Lecz życiem górnem oddycha w rozkoszy,
Aż gdy dziewicy powiedziano: żono
I pośród nocy pojawią się trwogi
O męża, dzieci, szarpiące jej łono.
Więc, ktoś, co własne rozważy swe drogi,
Mógłby snać pojąć, czem ja tak zgnębiona.
Bo już nad wielu płakałam smutkami,
A jeden, dotąd stajony wnet zjawnię.
Otóż Herakles, gdy dom swój opuszczał
Na swą ostatnią wyprawę, list stary
Zostawił, w którym wyraził swą wolę,
A nie zwykł dotąd nią ze mną się dzielić,
Gdy ruszał w pole, boć przecie wychodził
Z myślą o czynie, nie zgonu przeczuciem.
Teraz zaś, jakby już zmarły, stanowił,
Co mym małżeńskim być miało udziałem,
Co synom z ziemi ojczystej przeznacza,
I czas określił z góry, iż jeżeli
Rok i miesięcy trzy tu nie powróci,
Natenczas albo mu śmierć już przypadnie,
Albo przeszedłszy tę czasu granicę
W przyszłości życia zażyje pogody.
Tak, mówił, wyrok wydany przez bogów
Co do Herakla spełniłby się trudów,
Jak o tem wieścił niegdyś dąb gaduła
W Dodonie, wróżąc przez parę gołębi;
A głosów prawda tych stwierdzić się musi
Teraz, bo już się wypełniły czasy.
Przeto w śnie błogim ja zrywam się z łoża,
W lęku, o drogie, i w trwodze śmiertelnej,
Czy mi na zawsze porwany ten dzielny.
CHÓR.
Strzeż się złej wróżby; bo widzę, że kroczy
Z dobrem orędziem tu człek uwieńczony.
POSŁANIEC.
O Dejaniro! ja pierwszy z posłańców
Troski cię zbawię: wiedz, że syn Alkmeny
Żyje, zwycięża i walk pierwociny
Przywiedzie bogom tej ziemi wnet w darze.
DEJANIRA.
Cóż za wiadomość mi niesiesz, o starcze?
POSŁANIEC.
Iż twój małżonek wielce ukochany
Wkrótce tu stanie w potędze zwycięstwa.
DEJANIRA.
Któż obcy, albo krajowiec to zwieścił?
POSŁANIEC.
Ot na bydlęcem to błoniu ogłaszał
Lichas ów herold; a ja rzecz słyszawszy,
Wnet się porwałem, bym pierwszy to doniósł
I coś od ciebie i wdzięczność twą zyskał.
DEJANIRA.
Przecz Lichas z dobrą nie przybył sam wieścią?
POSŁANIEC.
Jemu samemu tu stanąć nie łacno,
Bo lud malijski otoczył go kołem
I bada, tak, że mu ruszyć się trudno.
Każdy bo chciałby usłyszeć, co pragnie,
I nie popuści aż uszy nasyci.
Więc poniewoli, lecz innym on gwoli
Tam został; zresztą wnet stanie przed tobą.
DEJANIRA.
Zeusie, co w Ojcie bezżęte masz błonie,
Niech za pociechę, choć późną, się skłonię.
Wznieście niewiasty też dzięki gorące
W domu i w polu, iż mimo nadziei
Wieści radosnej dziś weszło mi słońce.
CHÓR.
Pieśnią wesela niech zabrzmią te mury,
Niech krasawica poczyna,
A wnet młodzieńców zawtórzą jej chóry,
Sławiące moc Apollina,
Boga obrońcy, o pięknym kołczanie.
Złączcie się razem w pochwalnym peanie,
Śpiewnym peanie dziewice
Na Artemidę Apolla siostrzycę
Tę Ortygijską, łowczą, strojną w żary;
Sławcie też nimfy, co dzierżą te jary.
Rwę się do tańca, z radością flet słyszę,
Panie, jam tobie oddany,
Bluszcz oto sprawił, że szałem ja dyszę,
Bakchijskie wznowił on tany.
O! o! o boski Peanie!
Paś, o ty droga niewiasto, twe oczy
Chwałą, co żywcem tu kroczy.
DEJANIRA.
Widzę to, drogie, nie uszedł czujności
Oczu mych widok takiego pochodu.
Naprzód pozdrowię herolda, co późno
Stanął tu, byle przynosił mi zdrowie.
LICHAS.
Sczęsny nasz powrót i szczęsne witanie
Po szczęsnym znoju; mężowi, co zdzierży
Zwycięstwo, dobre się słowo należy.
DEJANIRA.
O ty najmilszy; wraz, co najpierw pragnę
Usłyszeć, powiedz, czy Herakles żyje.
więcej..