- W empik go
Trojka - ebook
Trojka - ebook
Trojka to tryptyk, a zarazem powieść czytana od lewej do prawej. Morska podejmuje wyzwanie napisania kobiecej i kvirowej historii Europy Wschodniej, w której wszystkie bohaterki to wspaniałe banitki.
Łotewska biolożka w podmoskiewskim rządowym ośrodku zmienia plan badań, bo spotkała na swej drodze czarnego kota. Nawiązując ludzko-zwierzęcą więź, stara się wyjaśnić tajemnicę zniknięcia polskiego naukowca.
Grupa petersburskich tancerek na przemian pogrąża się w żałobie, odcina się, lub próbuje rozwiązać sprawę okrutnego morderstwa ich koleżanki i nauczycielki kvir tango.
Wielbiona przez studentów i czytelników osiemdziesięcioletnia słoweńska profesorka literatury układa sobie życie prywatne, licząc na to, że romans w późnym wieku będzie dla niej nagrodą za wieloletnią pracę. Cena za szczęście jest wysoka, lecz miłość okazuje się silniejsza od śmierci.
W centrum wszystkich trzech historii znajduje się Rosja w chwili, gdy pogrzebane zostały nadzieje na demokratyczny zwrot.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7528-375-4 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_W tango wchodzi się powoli, jakby rysowało się małe kółka na płytkiej wodzie lub jakby wokół była pustynia, a objęcie tej drugiej osoby powinno zaspokoić wszystkie twoje pragnienia; dlatego podążaj z taktem, z uwagą, z uczuciem, ale nigdy z desperacją._
Z podręcznika _Pierwsze kroki w tango_
Ludmiły (Lidy) Iwanowny Taraginy
Kat nie bardzo rozumie, co się stało. Gdzie podziała się Rina z pierwszych dni. Ta subtelna, uśmiechnięta, czarodziejska istota w przeciągu zaledwie kilku tygodni zmieniła się w żądną krwi furię. Ta nowa Rina, narzeczona z piekła rodem, wczepia się w Kat, nachodzi, przypomina się, ale tylko po to, by rozmawiać bez końca o tym, co z Kat jest nie tak. Wylicza błędy w jej osobowości. Przez noc zapomina, co mówiła. A potem dziwi się, że Kat nie chce z nią gadać.
Te twoje nastroje, mówi Rina. Unikasz mnie. Nie, to ty jesteś nieuprzejma.
Kat wymyśla dla siebie plan ucieczki; nic wielkiego, pojedzie odwiedzić matkę. Rina nalega, żeby zobaczyły się wcześniej, choć na chwilę. Telefonuje. Wypisuje też dziwne rzeczy na VKontakte. Codziennie nowe zażalenia pod obrazkami ze stron, które rzekomo pomagają kobiecie „odnaleźć samą siebie”. Kat zastanawia się, kto jeszcze może wyczytać, że są to tak naprawdę oskarżenia pod jej adresem, że to ona jest powodem tych miłosnych rozczarowań Riny. Spotykają się więc na peronie Dworca Witebskiego. Jest czwartek dwunastego czerwca 2014 roku, jak informuje elektroniczna plansza w hallu. Czy nie prościej byłoby wyjechać bez pożegnania?
Świeżo upieczona nauczycielka tańca w dwudziestym czwartym roku życia chętnie przyznaje, że nie jest dość dobra w intelektualne gierki, jak wygadane dziewczyny z tangowych praktisów w Asaselli, które pokończyły różne instytuty. Kat nigdy nie miała naukowych ambicji. Ale ostatnio zdaje jej się, że Rina papuguje (czyni to z wdziękiem, jakby każde słowo wkładała w cudzysłów) i w tym być może leży część problemu (choć większa wynika z niedojrzałości Kat, jak twierdzi Rina, no i niech jej będzie). Powtarza, co piszą w „Izwiestiach” (no, ale jak to, przecież nie czyta gazet), co mówi się z ambony (nie chodzi do cerkwi), co tam piszą w komentarzach do artykułów w internecie (nie bierze udziału, nie zagląda!). Rina zatem chłonie inspirację z samego tutejszego powietrza. Przez jej ślicznie wykrojone usta tchnie duch codziennych błahostek, rosyjski duch w swej esencji, gdy kręcąc głową, przygląda się Kat bez uśmiechu i pyta:
– Co jest z tobą nie tak?
Przez jakiś czas Kat znajdowała się poza zasięgiem owego ducha, gdyż po ostatnim tąpnięciu wylądowała, i od dwóch lat rezyduje niczym w bańce w utrzymywanej po rozmaitych strychach tanecznej społeczności o nazwie Asasella, stworzonej przez Jelenę i Oksanę_._ Dodatkowa komplikacja nastąpiła, gdy doszło do kłótni bogiń i Kat zmuszona była wybrać stronę.
Przekonana, że cokolwiek wybierze, niebawem przyjdzie jej tego żałować, Kat przyjmuje ofertę Oksany, która postanawia założyć własną szkołę. Wkrótce przychodzi rozczarowanie. Nie dlatego, że źle jej w Otros Aires_._ Kat wciąż uwielbia nowe wyzwania i wierzy w moc szczęśliwych zbiegów okoliczności. I nie ma to znaczenia, że jak dotąd jej życie przypomina zwitek pustych losów. Co któryś jednak okazuje się dość szczęśliwy, a wtedy Kat może nadal wierzyć w przeznaczenie. Tylko Oksana bez Jeleny wydaje jej się pozbawiona ogłady, prostacka, a kiedy się uśmiecha, pokazuje dziąsła. Kat w ten sposób dowiaduje się, że to wszystko jest kwestią smaku. Bliższe są jej tiule Jeleny niż bojówki Oksany.
Odwiedza więc i próbuje na nowo ułożyć się z Jeleną. Tłumaczy, że jej nie zdradza ani nie opuszcza. Bo nawet jeśli zgodziła się pracować dla Otros Aires, co zdaje się jej przewiną, to przecież będzie tam uczyć nie więcej niż jedną klasę dla początkujących, choć ma ochotę na dwie. Ale czy nie można spojrzeć na to od jasnej strony? Czy nasza społeczność nie pragnie świeżej krwi i czy nie zacznie ona krążyć żwawiej dzięki odrobinie konkurencji?
Kat już od wczesnej wiosny ma same problemy, ale stara się im zaradzić. Staje się bardzo aktywna. Odnawia swoje życie towarzyskie. Pisze nawet list do Saszy, wyjaśnia, przeprasza. Bo cóż po Rinie? Czy nie jest starsza, czy nie jest mężatką? Nie ma własnego życia? A jednak czy Rina nie zaryzykowała już dość, pokazując się między ludźmi z Kat? Czy nie igra z ogniem? Pewnie trudno byłoby jej zabrać dzieci, które i tak nie są z matką, tylko w szkole z internatem w Szwajcarii, ale mimo wszystko. Zatem Kat nie będzie szczęśliwa wśród przyjaciółek, dopóki nie upewni się, że Rina nie zrobi czegoś głupiego, kiedy Kat się z nią rozstanie, nie narazi się na niebezpieczeństwo, a z czasem uwierzy, że Kat miała dobre intencje, ale tego po prostu już dłużej nie da się wytrzymać.
Rina to zachwycająca kobieta, z wszelkimi właściwymi atrybutami, urokiem, wdziękiem, czarem, rezolutnością i niezależnością w małżeństwie, szkoda tylko, że kiedy mocniej się nakręci, to jakby puszczają w niej wszelkie tamy. Drwi z Jeleny, nabija się z Oksany. Gdy ją zapytać, po co to robi, czy poprosić, żeby przestała, Rina deklaruje, że czuje się cenzurowana. A potem protestuje, walczy o prawo do krytyki, lecz nie na żadnych łamach, nie w eterze, tylko w prywatnej przestrzeni, a najlepiej wprost do ucha Kat, przyspieszonym, jakby dostawała zadyszki, głosem. Wszelkie klisze i slogany to dla niej bastion oryginalności, jakby nie zajmowała się kupowaniem i odnawianiem mieszkań, lecz pracowała co najmniej w redakcji „Cosmopolitan Russia”. Pragnie co dzień na nowo wynaleźć koło, proch, rad i polon, a także odkrywać Amerykę. Z pomocą własnej wrażliwości, nieskalanej poglądami innych, chce dostrzegać niesprawiedliwości drążące świat. Lecz przyznać należy, że gdy się rozanieli, to wysypuje jak z rękawa komplementy i fantazje o ich przyszłych podróżach. A ileż ona ma w sobie czułości!
Dlatego Kat mięknie i zaprasza Rinę na milongę do Asaselli. Chce zobaczyć Rinę w sukience w lamparcie prążki. Nie jest pewna, czy zamierza się godzić, ale może chociaż po ludzku porozumieć. To ostatnia sobota maja, ulicę Dumską przy skrzyżowaniu z Newskim Prospektem owiewa łagodny wietrzyk, słońce ukazuje swój przyjazny krąg niemal do północy, a muzyka to na przemian Donato i Gotan Project.
Niestety przed północą pod lustrami Rina przedstawia, wprawna jak Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, własną wersję wydarzeń. I za każdym razem Kat zadziwia to, jak szybko następuje gwałtowna eskalacja, niczym w Czeczenii czy Kurdystanie.
Przez całe popołudnie na lekcjach tańca ludowego w podstawówce, bo to one stanowią główne źródło utrzymania, Kat powtarza sobie słowa Bruce’a Lee: „Będziesz stale cierpiał, reagując emocjonalnie na wszystko, co ludzie do ciebie mówią”. Ale jak reagować, kiedy ktoś robi z siebie ofiarę? Kat nie wie, wstaje zatem spod tych luster i kieruje się do wyjścia, dość gwałtownie odpychając Rinę, która zastawia jej drogę. Wyrywa dłoń, gdy Rina chwyta ją za nadgarstek. A że jest wyższa niż filigranowa Rina, więc wygląda to tak, jakby chciała Rinę uderzyć.
Co gorsza, pamięta swoje uczucia z tamtej chwili. Nie uderzyła i nie tyle uderzyć chciała, co po prostu zmieść Rinę z powierzchni ziemi, wystrzelić w kosmos. Posłać w daleką podróż poza układ planetarny. A ostatecznie otworzyć sobie drogę do wyjścia. Czy taka wybuchowość nie oznacza, że Kat jest jak Anatol? Bo jak też o tym mówić? Nie powie przecież: To ona mnie sprowokowała. Tak mówią wszyscy domorośli prześladowcy. A wstyd tym większy, że potem biegnąc do Gościnnego Dworu, zastanawia się, czy Jelena albo Oksana coś dostrzegły. I tu otwiera się przed nią zapadnia do piwnicy wstydu. Na tym widać jej najbardziej zależy, tym się najbardziej martwi co koleżanki pomyślą.
I co ją tak wzburzyło? Karci się przez całą niedzielę. Czy Rina nie ma prawa powiedzieć, że czuje się opuszczona, jeśli takie są właśnie jej uczucia? Czy emocje muszą być zgrane, jak sekwencje _ochos_, _sacadas_ i _planeos_, wymierzone w czasie od wejścia do _salidy_, czy nie prościej jest żyć bez końca i początku, bez powodów i przyczyn, w obrocie niesionym energią obietnicy i niespełnienia? I pogodzić się raz na zawsze z tym, że jakiś feler, którego nosicielką jest Kat, jest przyczyną wszystkiego, ustalić to raz na zawsze? Jeśli Rina tego akurat potrzebuje, to co szkodziłoby jej ustąpić? Po wszystkim Kat jest przykro i głupio.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji