Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Tylko durnie żyją do końca - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
14 października 2025
3739 pkt
punktów Virtualo

Tylko durnie żyją do końca - ebook

Książka laureatki Nagrody Literackiej „Nike”, Nagrody Literackiej Gdynia, Poznańskiej Nagrody Literackiej im. Adama Mickiewicza, dwukrotnie Nagrody Literackiej m.st. Warszawy, Nagrody Literackiej Gryfia oraz wielu innych.

Lida, nauczycielka wychowania fizycznego, porzuca duże miasto i wybiera życie na uboczu z dwoma mężczyznami. Jest outsiderką, która szuka przyjemności i je znajduje. Lida ma w sobie wyniosłość wobec tego, co złego ją od losu spotyka. I nie przygląda się światu, tylko się z nim zderza.

Nowa powieść Zyty Rudzkiej to historia miłości możliwej, a zarazem bardzo zwyczajnej. Zło działa i wiąże nici na drugim planie tej opowieści.

„Lida pływa i żyje stylem swobodnym. Podjęła decyzję, która dała jej wolność. Ustanowiła własny porządek: sport, radość ciała, bliskość przyrody. Stroni od ludzi, ale się nie odwraca. W hedonizmie mojej bohaterki rozpoznaję mądrość i odwagę nie na pokaz” - Zyta Rudzka

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Literatura piękna polska
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8425-527-8
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

MAM DOBRE ŻYCIE…

Mam dobre życie, szczodre jak świński cyc. Ale nie będę się opowiadać. Żadnego nura w przeszłość. Wspomnienia to nie moja konkurencja. Nie startuję w tym.

Odwracam się tylko w czasie treningu. Salto do tyłu. Kilka obrotów w lekkim biegu. Ostra kobra – mocny wychył i głowa między nogi. Śruba w powietrzu przez głowę, ze skarpy do rzeki.

Z kultury poważam kulturę fizyczną. Na pierwszy rzut oka może tego nie widać – uroda zasłania. Wyglądam bardziej na estradę niż do sportu.

Po wsiach nazywają mnie Dolly Parton.

Długo nad tym nie myśleli. Podobieństwo jest uderzające. Mam fryzurę jak tort, figurę jak lizak, a głos jak ptasie mleczko.

To wszystko.

Zwierzeń nie będę podbijać. Nigdy tego nie lubiłam. A dziś całkiem odwykłam od mówienia, otwieram usta wyłącznie, by kropnąć kielicha.

Są ze mną Ziut i Roch, też się nie odzywają.

Pijemy w trójkącie od południa, a już się całkiem za oknem zmroczyło.

To nie są chłopy wstydliwe, ale milczą jak zaklęci. Nie wyglądają ani na smutnych, ani na wesołych.

Po Rochu od razu poznać, że z miasta. Takich twarzy w tej okolicy się nie spotyka, stężała od melancholii, nie nadąża za złym charakterem.

Roch nawet jak leży nawalony z pianą na pysku, prezentuje się na chodzącą dobroć. Wyznał mi kiedyś, że jego pokój dziecięcy był w art déco.

Ziut to synek tej ziemi. Jako dzieciak pracował w polu. Nigdy tego nie lubił. Jego życiowa pasja to usługi wodno-kanalizacyjne. Urodzony i praktykujący hydraulik. W wersji rozrywkowej, bez ubrania, wyraźnie widać, że bicepsy wyrzeźbione przez montaż urządzeń sanitarnych. O taką muskulaturę w urzędzie trudno. W kobiecie obrotny jak klucz francuski, najlepiej czuje się pod zlewem.

Jest jeszcze z nami pigwa-bimber. Oddana kompanka. Dawno nie piłam, chyba z miesiąc, dziś brakowało mi jej towarzystwa.

Nie tylko piję – również destyluję. Jestem mistrzynią destylacji. Z butlą bimbru własnej produkcji obnoszę się jak z medalem.

To zdrowy bimber od wolnych drzew. Rosną, jak chcą, niepryskane, z daleka widać, że dobrze im u nas.

Linia produkcyjna mi się udała. W sklepie takiego luksusu nie ma, za żadne pieniądze.

Zasada jest prosta. Albo się pije, albo destyluje. Można te rzeczy ładnie połączyć, ale nasze pigwy po pijaku źle się przerabiają. Wolą, jak się przy nich chodzi całkiem na trzeźwo. To dobre owoce, chociaż trudne, każdy znam od pręcików i słupka.

Dużo bym mogła rozprawiać o połączeniu spirytusu z wodą. Nigdy tego nie robię. Lubię pić bez żadnej gadki w tle. Jak destyluję, to nie piję, a jak już piję, to bez dyskusji.

Te całe rozmowy, zwierzenia, awantury, to nie jest dobra zagrycha.

Pigwa-bimber lubi ciszę.

I tu jest cisza, zwykła, taka, co jej nie przeszkadza szczekanie, szuranie i gdakanie.

W tym domu nikt nigdy nie milczał uroczyście. Mojej chałupy żadne dostojeństwo się nie trzyma. Uchlać się do nieszczęścia każdy potrafi. Nie w naszym towarzystwie. My się tu za spokojem uganiamy. Tu jest idylla, eldorado i pełna ekstaza. Żadnej rozróby po wódzie nie chcę. Jest cisza przy bimbrze, a większa cisza tylko pod wodą.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij