- W empik go
Tysiąc uderzeń serca - ebook
Tysiąc uderzeń serca - ebook
Zakazana miłość, ekskluzywne otoczenie królewskiego dworu, zapadająca w pamięć silna bohaterka i romantyczne uczucie na przekór powinnościom. Wszystkie uwielbiane przez czytelniczki wątki w jednej książce!
Miłość ma swój dźwięk. Brzmi jak tysiąc uderzeń serca jednocześnie.
Księżniczka Annika jest otoczona wszelkimi wygodami, ale żadne luksusy nie mogą zmienić tego, że nie ma władzy nad własnym życiem. Król, dawniej będący dla niej kochającym ojcem, stał się zimny i odległy, zaś Annika niebawem ma zostać zmuszona do zawarcia politycznego małżeństwa bez miłości.
Wiele kilometrów dalej Lennox prowadzi spartański tryb życia. Wstąpił do armii Dahrainu z nadzieją, że pewnego dnia odzyska władzę, która została mu odebrana. Dla Lennoksa sam koncept miłości to coś, co może mu tylko przeszkadzać w walce o wolność swojego ludu.
Na przekór wszystkiemu tych dwoje połączy miłość, która nie da im żadnego wyboru. Nieposkromiony rytm tysiąca uderzeń ich serc nie pozwoli im rozstać się na długo, mimo że szanse na to, by mogli być razem są tak niewielkie…
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8266-292-4 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przebojem tego lata. Zakazane uczucie i silna bohaterka to tylko niektóre motywy tej znakomitej
powieści fantasy, która podbije serca wielu czytelniczek.
Monika Maliszewska, @maitiri_books
Ta książka jest jak powrót do domu, do ukochanego
miejsca, za którym się tęskniło. Kiera Cass jak
zwykle zachwyca swoich fanów kolejną wspaniałą
opowieścią o miłości i sile przeznaczenia.
Klaudia Sosna, @czytelniczka.z.ksiezyca
_Tysiąc uderzeń serca_ to pełna odwagi, poświęceń
i charakternych postaci opowieść o zwaśnionych
królestwach. Losy Anniki i Lennoxa dostarczą nam
nie lada wrażeń swą emocjonującą relacją _enemies_
_to lovers_. Zatrać się w tej oszałamiającej historii,
w której każde bicie serca jest jak stęsknione wołanie
zakazanej miłości...
Kamila Orłowska, @camilleshade
Oto historia, która sprawi, że Wasze serca zaczną
bić tysiąc razy szybciej. Niesamowicie romantyczna,
porywająca i niepozwalająca się zatrzymać nawet na
sekundę. Kiera Cass po raz kolejny stworzyła genialną
opowieść przepełniającą mnie ciepłem, nadzieją
oraz wzruszeniem.
Aleksandra Durczewska, @dustychapter
W tej książce mamy wszystko, czym Kiera Cass nas
zachwyca – pałacowe intrygi, silną główną bohaterkę
i czarującego bohatera, no i oczywiście świetnie
poprowadzony wątek romantyczny.
Nadia Litwin, @reading.honeybunW _tym samym czasie, gdy Annika wyciągała rękę, by dotknąć ukrytego pod łóżkiem miecza, Lennox wycierał krew ze swojego._
_Rozglądał się po zboczu wzgórza i z trudem łapał oddech. Trzy kolejne dusze do listy, którą już dawno przestał prowadzić. Z jego ręki zginęło tyle osób, że nikt w armii dahraińskiej nie mógł podważyć jego autorytetu. Annika natomiast przelała krew tylko raz, i to zupełnie przypadkowo. Ale i tak niewielu byłoby w stanie ją lekceważyć._
_Ci jednak, którzy mogli, robili to._
_Wstała ostrożnie, gdyż jej nogi wciąż były obolałe. Zaczęła ćwiczyć chodzenie, by znowu poruszać się z gracją. Kiedy weszła służąca, pochwaliła postępy. Dziewczyna usiadła przy toaletce i popatrzyła na odbijającą się w lustrze krawędź łóżka. Jej miecz musiał poczekać jeszcze dzień lub dwa, ale Annika bardzo się cieszyła z możliwości złamania jednej z niewielu zasad, które wciąż była w stanie złamać._
_Lennox tymczasem schował oręż i ruszył w dół zbocza. Kawan będzie zadowolony z wieści. Chłopak chciał zachować jak największe bezpieczeństwo i dbał o to, by nigdy nie dać Kawanowi powodów do niezadowolenia. Gdy ta wojna się skończy – o ile w ogóle się zacznie – całe królestwo zostanie zmuszone do poddania się, a Lennoksowi przypadnie obowiązek kontrolowania go._
_Annika i Lennox skupili się na nadchodzącym dniu, jedno nieświadome istnienia drugiego i tego, w jaki sposób zmieni się życie obojga._
_Ani tego, że już zmieniło się bezpowrotnie._LENNOX
Ruszyłem z powrotem do zamku i po drodze rozważałem, gdzie zatrzymać się najpierw: w mojej kwaterze czy w kantynie. Spojrzałem na płaszcz i buty, wytarłem policzek. Na grzbiecie mojej dłoni pojawiły się ślady brudu, potu i krwi, które widniały również na koszuli.
Postanowiłem pójść do kantyny. Żeby wszyscy mnie zobaczyli.
Skierowałem się ku wejściu od strony wschodniej, najbardziej zaniedbanej części zamku Vosino. Szczerze mówiąc, reszta nie była lepsza. Można powiedzieć, że Vosino dostaliśmy w spadku, uznaliśmy za nasz dom. W jego utrzymanie wkładano jednak minimum wysiłku. Przecież mieliśmy przebywać tu tymczasowo.
Gdy wszedłem do środka, zobaczyłem Kawana siedzącego przy głównym stole. Przy jego boku jak zwykle znajdowała się moja matka. Nikt nigdy się do nich nie dosiadał. Nawet ja.
Reszta armii zajmowała miejsca, jak chciała, stopnie nie miały tutaj znaczenia i oficerowie mieszali się z rekrutami.
Od razu zwróciłem na siebie uwagę. Ruszyłem środkiem, z nadgarstkiem opartym na rękojeści miecza. Rozmowy przeszły w szepty, a ludzie wyciągali szyje, by lepiej mnie widzieć.
Matka zauważyła mnie pierwsza, a jej bladoniebieskie oczy spojrzały na mnie z pogardą. Kiedy ludzie wstępowali w nasze szeregi, porzucali wytworne stroje na rzecz munduru. Większość z nich miała bardzo mało rzeczy osobistych. Matka zaś codziennie schodziła na posiłki w sukniach noszonych niegdyś przez kogoś innego – cieszyła się tym przywilejem jako jedyna kobieta w zamku Vosino.
Twarz spoczywającego po jej prawej stronie Kawana zasłaniał puchar, z którego mężczyzna pił. Po chwili postawił go z hukiem na stole i wytarł kędzierzawą brodę brudnym rękawem. Westchnął ciężko i popatrzył na mnie.
– Co to jest? – zapytał, wskazując na moje zakrwawione ubranie.
– Dziś rano mieliśmy trzy próby dezercji – poinformowałem go. – Warto wysłać wozy po ciała, zanim zainteresują się nimi wilki.
– To wszystko?
Czy to było wszystko?
Nie. Był to tylko mój ostatni czyn w całym ciągu działań dokonanych dla dobra naszego ludu, w imieniu Kawana i dla udowodnienia swojej wartości. A teraz stałem w milczeniu, ubrudzony krwią, i czekałem, by on wreszcie – wreszcie! – mnie docenił.
Nie ustępowałem pola, żądałem, by mnie zauważył.
– Uważam, że to dość imponujące – dodałem. – W pojedynkę pokonałem trzech młodych, dobrze wyszkolonych rekrutów. I to w ciemnościach, w nocy. Strzegłem tajemnicy zarówno naszego położenia, jak i naszych zamiarów i wyszedłem z tego bez zadrapania. Ale mogłem się mylić.
– Często się mylisz – mruknął. – Tristo, powiedz swojemu synowi, żeby się uspokoił.
Spojrzałem na matkę, lecz ona milczała. Wiedziałem, że Kawan mnie prowokuje, to była jedna z jego ulubionych rozrywek, a ja byłem bliski połknięcia haczyka. Uratowało mnie jednak zamieszanie na korytarzu.
– Z drogi! Rozstąpcie się! – krzyknął jakiś chłopak, wbiegając do pomieszczenia.
Taki okrzyk oznaczał jedno: ostatnie zlecenie zostało ukończone i wróciły nasze wojska.
Odwróciłem się i patrzyłem, jak Aldrik i jego sługusy idą w stronę kantyny, a każdy z nich ciągnie za sobą dwie krowy.
Kawan zaśmiał się cicho. Odsunąłem się na bok, ponieważ mój czas się skończył. Aldrik miał wszystko to, czego potrzebował Kawan: szerokie ramiona i giętką wolę.
Potargane brązowe włosy nowo przybyłego opadły mu na czoło, gdy uklęknął w tym samym miejscu, w którym ja przed chwilą stałem. Za nim kroczyli dwaj inni wojownicy, wybrani przez niego na to zlecenie. Pokrywało ich czerwone błoto. Jeden z nich miał nagi tors.
Skrzyżowałem ramiona na piersi i przyglądałem się tej scenie.
Na korytarzu kantyny stało sześć krów. Aldrik mógł zostawić je na zewnątrz, ale najwyraźniej zdawał sobie sprawę z tego, że to zdecydowanie największy i najlepszy podbój podczas jego wszystkich misji.
A najgorszy? Ciało w jutowym worku.
– Potężny Kawanie, przyprowadziłem pół tuzina bydła dla armii dahraińskiej. Składam przed tobą moją ofiarę z nadzieją, że świadczy ona o mojej lojalności i godności – powiedział Aldrik z nisko pochyloną głową.
Kilka osób zaczęło bić brawo. Tak jakby tych kilka krów mogło wystarczyć na wyżywienie choćby części z nas.
Nasz przywódca wstał, podszedł do zwierząt i przyjrzał im się. Następnie poklepał Aldrika po ramieniu i zwrócił się do ludzi:
– Co wy na to? Czy ta ofiara się wam podoba?
– Tak! – krzyknęli niemal wszyscy.
Kawan zaśmiał się gardłowo.
– Zgadzam się. Powstań, Aldriku. Dobrze przysłużyłeś się swojemu ludowi.
Rozległy się oklaski, wokół zadowolonego chłopaka i jego drużyny zebrał się tłum. Mogłem tylko kręcić głową i zastanawiać się, komu ukradł krowy. W myślach już miałem zganić go za to, że jest z siebie taki dumny, ale wtedy spojrzałem na krew na moim ubraniu. Przypomniałem sobie, kim jestem, i odpuściłem.
To była tylko praca, a teraz, gdy wykonałem zadanie, powinienem się przespać. O ile jedyna kobieta w tym zamku, na której mi zależało, pozwoli mi na to.
Gdy tylko otworzyłem drzwi, Oset natychmiast zaczęła skowytać. Zachichotałem.
– Wiem. Wiem. – Podszedłem do niechlujnie pościelonego łóżka, drapiąc przyjaciółkę po łbie.
Znalazłem ją, gdy była malutka i ranna. Wyglądało na to, że stado ją porzuciło. Jeśli ktoś to rozumiał, to właśnie ja. Lisy szare wiodą zazwyczaj nocne życie – o czym brutalnie się przekonałem – ale gdy wchodziłem do swojej komnaty, ona zawsze podnosiła łeb.
Po chwili położyła się na łóżku brzuchem do góry. Podrapałem ją po nim, a następnie odsunąłem deski od okna.
– Przepraszam – powiedziałem. – Po prostu nie chciałem, żebyś widziała mnie z mieczem. Nie w takim stanie. Jeśli chcesz, możesz teraz wyjść.
Została jednak na łóżku.
Gdy przejrzałem się w małym, popękanym lusterku stojącym na stoliku, uznałem, że wyglądam gorzej, niż myślałem. Na czole miałem rozmazany brud, na policzku ślady krwi. Zanurzyłem ręcznik w miednicy z wodą i przetarłem twarz.
Oset kręciła się na łóżku i patrzyła na mnie z – mógłbym przysiąc – troską w oczach. Moja towarzyszka została obdarzona zmysłami wilka i nie miałem wątpliwości co do tego, że w tej chwili czuje wszystkie znajdujące się na mnie zapachy. Wydawało mi się, że doskonale wiedziała, jaki jestem i co właśnie zrobiłem. Skoro jednak mogła swobodnie przychodzić i odchodzić, a mimo to zawsze wracała, żywiłem nadzieję, że nie ma mi tego za złe.
Sam jednak miałem to sobie za złe.ANNIKA
Proszę, moja pani – powiedziała Noemi i wygładziła suknię, którą pomagała mi włożyć. – To już wszystko. – Przygryzła wargę, jakby usilnie się nad czymś zastanawiała.
Uśmiechnęłam się do niej uspokajająco.
– Widzę, że coś cię dręczy. Cokolwiek to jest, powiedz. Od kiedy mamy przed sobą tajemnice? – zachęcałam ją do zwierzeń.
Nerwowym gestem dotknęła swoich ciemnych włosów.
– To nie tajemnica, moja pani. Zastanawiam się tylko, czy jesteś gotowa, by znów go zobaczyć. By w ogóle zobaczyć kogokolwiek.
Znowu przygryzła wargę. To był jeden z wielu jej uroczych gestów. Wzięłam ją za rękę.
– Jutro Dzień Założenia. Ludzie muszą zobaczyć, że mam się dobrze. Moja obecność na dworze dodaje otuchy naszym rodakom. To podstawowa rola księżniczki. – Pochyliłam głowę.
Gdyby Noemi była moją prawdziwą siostrą, mogłaby się ze mną pokłócić. Jako służąca odpowiedziała po prostu:
– Bardzo dobrze.
Byłam już uczesana i ubrana, więc gdy Noemi włożyła mi na stopy wygodne buty, ruszyłam do wyjścia.
Choć mieszkałam tu całe życie, wciąż zachwycałam się pałacem Meckonah, jego szeroko otwartymi oknami, rozległymi marmurowymi podłogami i szeregiem galerii. Przede wszystkim jednak, pomijając całe piękno Meckonah, był to mój dom.
To tutaj się urodziłam. W tym miejscu wypowiedziałam pierwsze słowa, stawiałam pierwsze kroki. Wszystko po raz pierwszy robiłam właśnie tutaj. Byłam tak dumna z Meckonah, tak zakochana w tym pałacu i tej ziemi! Niewiele było rzeczy, których bym dla niego nie zrobiła. I nie było niczego, czego nie zrobiłabym dla Kadieru.
Ruszyłam powoli w stronę jadalni. Przy drzwiach na chwilę się zatrzymałam.
Może Noemi miała rację – może to za wcześnie? Ale już mnie widziano, więc było za późno, żeby się wycofać.
Escalus dostrzegł mnie pierwszy. Szybko wstał, przeszedł przez salę. Gdy mnie objął na powitanie, na mojej twarzy pojawił się pierwszy od wielu tygodni prawdziwy uśmiech.
– Bardzo pragnąłem cię zobaczyć, ale Noemi mówiła, że nie masz ochoty na towarzystwo – odezwał się cicho.
Escalus i ja zostaliśmy obdarzeni popielatymi włosami naszej matki Eveliny i jej ciepłymi brązowymi oczami, nie dało się jednak ukryć, że mój brat był wiernym odbiciem Therona Vedette.
– Zapewniam cię, że było nudno. Po prostu siedziałam i wzdychałam. Poza tym jestem pewna, że miałeś o wiele ważniejsze sprawy na głowie. – Starałam się mówić beztroskim tonem, lecz czułam, że nie do końca mi się to udaje.
– Wyglądasz inaczej – powiedział brat i pocieszającym gestem dotknął mojej ręki.
Wzruszyłam ramionami.
– Czuję się inaczej.
– Czy zatem… wszystko jest już ustalone? – zapytał cicho Escalus.
Kiwnęłam głową i zniżyłam głos.
– Teraz wszystko zależy od ojca.
– Chodź i zjedz coś. „Nie ma smutku, którego nie przepędziłby cynamon”.
Ruszyliśmy przed siebie, a ja zaczęłam się śmiać, myśląc o słowach naszej matki. Miała wiele lekarstw na dolegliwości duszy. Słońce, muzykę, cynamon… Mój śmiech trwał jednak krótko, bo zaraz przeszłam na drugą stronę stołu i dygnęłam przed ojcem. Kim on dzisiaj będzie?
– Wasza Wysokość – przywitałam się.
– Anniko. Cieszę się, że dobrze się już czujesz – powiedział znacząco.
Na podstawie tych kilku słów byłam w stanie wywnioskować, że mrok, który czasem zstępował na jego umysł, tego dnia spowijał go gęstym całunem.
Przygnębiona zajęłam miejsce po lewej stronie ojca i spojrzałam na dworzan spokojnie jedzących śniadanie. Widelce i noże dzwoniły o porcelanowe talerze, a zewsząd rozlegał się niski pomruk głosów. Te dźwięki przypominały swoistą muzykę. Światło wpadało przez łukowate okna i wyglądało na to, że piękny poranek przejdzie w równie uroczy dzień.
– Skoro doszłaś do siebie, musimy omówić pewne sprawy – zaczął ojciec. – Jutro Dzień Założenia, więc dziś przyjedzie Nickolas. Pomyślałem, że to doskonała okazja do oświadczyn.
– Dzisiaj? – Pogodziłam się z decyzją ojca, ale myślałam, że będę mieć więcej czasu. – Skąd w ogóle wiedziałeś, że wrócę dziś na dwór, mój panie?
– Nie wiedziałem. Jednak tak czy inaczej, to musi nastąpić. Nickolas rzadko przyjeżdża na dwór bez przyczyny. Możesz go zapytać po kolacji.
No cóż, zgrabnie to wszystko wymyślił.
– I… to ja muszę go spytać?
Ojciec wzruszył ramionami.
– Taki jest protokół. Przewyższasz go rangą. – Patrzył na mnie spod zmrużonych powiek, wciąż wściekły o to, że mu się postawiłam. – Poza tym jesteś… w lepszej formie niż kiedykolwiek. Nie wydaje mi się, byś zemdlała na myśl o przejęciu dowodzenia.
Chciałam krzyczeć, błagać, by mój uroczy ojciec do mnie wrócił. Wiedziałam, że gdzieś tam, w głębi, znajdował się człowiek, który mnie rozumiał, który dostrzegał w mej twarzy swą ukochaną żonę. Tak bardzo za nim tęskniłam, że robiłam wszystko, by nie zauważać nowych cech i zachowań godnych pogardy. I nadal byłam córką mojej matki. Dla niej przywoływałam uśmiech na twarz, zdecydowana zachować to, co pozostało z naszej rodziny.
– Nie, mój panie. To nie będzie problem.
– To dobrze. – Ponownie skupił się na swoim posiłku.
Escalus mówił prawdę: lukrowane cynamonowe chlebki leżały na wyciągnięcie ręki. Choć były kuszące, zupełnie straciłam apetyt.