- W empik go
Uczone białogłowy - ebook
Uczone białogłowy - ebook
W „Uczonych białogłowach” Molier wyśmiewa snobowanie się na intelektualizm, zwłaszcza w wydaniu kobiecym. Jak odbierany jest człowiek, który dużo czyta, ale mało rozumie? Molier ujawnia salonowe gierki i powierzchowność obycia obliczone na zrobienie wrażenia, często okazuje się jednak, że bezpodstawnego. W ferworze wydarzeń ludzie i tak pokazują prawdziwe oblicza – zachłanne, zazdrosne i małostkowe.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8115-087-3 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Osoby
Akt pierwszy
Scena pierwsza
Scena druga
Scena trzecia
Scena czwarta
Scena piąta
Akt drugi
Scena pierwsza
Scena druga
Scena trzecia
Scena czwarta
Scena piąta
Scena szósta
Scena siódma
Scena ósma
Scena dziewiąta
Akt trzeci
Scena pierwsza
Scena druga
Scena trzecia
Scena czwarta
Scena piąta
Scena szósta
Scena siódma
Scena ósma
Scena dziewiąta
Akt czwarty
Scena pierwsza
Scena druga
Scena trzecia
Scena czwarta
Scena piąta
Scena szósta
Scena siódma
Scena ósma
Akt piąty
Scena pierwsza
Scena druga
Scena trzecia
Scena czwarta
Scena piątaAkt pierwszy
Scena pierwsza
Armanda, Henryka.
ARMANDA
Co słyszę, moja siostro, więc ty jesteś bliską
Rzucić słodką dziewicy godność i nazwisko?
Małżeństwo się twym oczom w szczęścia stroi blaski?
Mógłże powstać w twej głowie ten zamiar tak płaski?
HENRYKA
Tak, siostro.
ARMANDA
To „tak” twoje jest nie do zniesienia;
Trudno go słuchać sercu bez odrazy drżenia.
HENRYKA
Lecz cóż widzisz w małżeństwie, siostro, co cię zmusza...
ARMANDA
Ach, mój Boże, pfe!
HENRYKA
Jak to?
ARMANDA
Czyliż twoja dusza
Pojąć nawet niezdolna, jaką szpetną plamą
Kala uczucia nasze już to słowo samo?
Jak nieskromne obrazy oczom naszym kréśli,
Przez jak brudne widoki wlecze nasze myśli?
Ty nie drżysz przed nim, siostro? Ty byłabyś zdolną
Przyjąć jego następstwa z chęcią tak powolną?
HENRYKA
W moich oczach następstwa owe są nie inne,
Jak tylko mąż i dzieci, i życie rodzinne;
I kiedy myślę o tym, nic nie widzę jeszcze,
Co by w mym sercu miało wstrętu budzić dreszcze.
ARMANDA
Nieba! I takie związki twą rozkoszą całą?
HENRYKA
I cóż lepszego młodej dziewczynie przystało,
Niż związać swoje losy, zgodnie z obyczajem,
Z mężem kochanym, który nas ukocha wzajem,
I wierzyć, że tych uczuć niezłomne ogniwo
Życie całe wypełni słodyczą godziwą?
Czyż mogą nas nie nęcić tak dobrane śluby?
ARMANDA
Boże! Jakże twój umysł niski jest i gruby!
Jakże ty drobną czujesz się w świecie istotką,
Skoro w kuchni się zamknąć jest twą chęcią słodką
I żadne wyższe szczęście oczom twym nie świeci,
Jak tylko król-małżonek i wrzaskliwe dzieci!
Dla pospólstwa, dla grubo wyciosanych osób
Pozostaw, siostro, życia tak poziomy sposób;
Ty ku szczytniejszym celom podnieś swoje chęci:
Niech wyższa rozkosz twoje pragnienia uświęci,
I, z pogardą na zmysłów świat patrząc i ciała,
Jak my, rozkoszom ducha chciej się oddać cała.
Niech ci za przykład chlubny matka nasza staje,
Której świat wszystek miano uczonej przyznaje:
Jak ja, staraj się córką jej zostać prawdziwą;
Dąż ku światłu, co w rodzie tym płonie tak żywo;
Niechaj cię owa słodycz czarowna poruszy,
Co przez nauki miłość wypływa nam z duszy.
Miast skuta z mężem gnuśnieć w tym jarzmie wszetecznym,
Z filozofią, siostrzyczko, złącz się ślubem wiecznym,
Co wznosi nas wysoko ponad rodzaj ludzi
I rozumu wszechwładztwo w sercu naszym budzi,
Poddając jego prawom istotę zwierzęcą,
Którą chucie pożądań niskich zawdy nęcą.
Oto płomienie, oto czucia niezawodne,
Co życie nasze całe wypełnić są godne;
A ta miłość, co w sercu zwykłych kobiet gości,
W moich oczach jest wartą jedynie litości.
HENRYKA
Niebo, którego głosu słuchać jest niezgorzej,
Do przeróżnych nas zadań na tym świecie tworzy;
I nie każdy wszak umysł posiada te cnoty,
Z których filozof czerpie treść swojej istoty.
Jeśli twoja myśl zdolną jest bujać w przestrzeni,
W której tak górnie trawią życie swe uczeni,
Mnie znów po ziemi stąpać losy przeznaczyły,
I w drobnych troskach mierzyć słabe moje siły.
Co niebo zsyła, tego nikt nie przeinaczy:
Każda za swą skłonnością niech więc idzie raczej.
Ty, przez swego umysłu geniusz znamienity,
Wznoś się na filozofii niebosiężne szczyty,
Podczas gdy moja dusza tu, na tym padole,
Niech pozna wdzięk małżeństwa i przyziemną dolę.
W ten sposób, choć odmienne ścigając przykłady,
Obie możemy wstąpić w matki naszej ślady:
Ty przez ducha i jego rozkosze szlachetne,
Ja przez ziemskie uciechy, dla ciebie tak szpetne;
Ty płodami natchnienia i myśli wspaniałej,
A ja znów, siostro, tymi, co z gliny powstały.
ARMANDA
Jeśli kto chce się zbliżyć do jakiejś istoty,
W tym niechaj szuka wzorów, co tworzy jej cnoty;
Toż nie znaczy iść w ślady znamienitych osób,
Gdy ktoś pluje i kaszle w ten jak one sposób.
HENRYKA
Lecz pomnij, że nie byłabyś tym, czymś się stała,
Gdyby matka tak wzniośle na świat ten patrzała;
I nie możesz się żalić na to, że jej zmysły
Nie z samą filozofią w związek weszły ścisły.
Nie żałujże i mnie więc, siostro, z swojej łaski,
Tych marności, gdyś własnych dni im winna brzaski;
I nie pozbawiaj świata rady surowémi
Małego filozofka, co rwie się do ziemi.
ARMANDA
Widzę już, że zbyt trudno uleczyć cię będzie,
Tak się zawzięłaś w swoim małżeńskim obłędzie;
Niech wiem chociaż, do kogóż to wzdychasz tak ostro:
Mniemam, nie do Klitandra chyba, moja siostro?
HENRYKA
I cóż by w mym wyborze było tak dziwnego?
Czyż zbywa mu przymiotów? Czy nie wart jest tego?
ARMANDA
Nie; lecz tego do czynów uczciwych nie liczę,
Aby w ten sposób cudze chcieć sprzątać zdobycze;
Wszak ci to rzecz jest w świecie nazbyt dobrze znana,
Że to ja byłam celem westchnień tego pana.
HENRYKA
Tak, lecz wzdychania owe to dla ciebie fraszki,
Tyś wyższa jest nad takie poziome igraszki;
Tobie małżeństwo ani w myśli nie postało
I filozofia tylko ma twą tkliwość całą.
Gdy więc miłość Klitandra nic cię nie obchodzi,
Że inna chcieć jej może, cóż tobie to szkodzi?
ARMANDA
Głos rozumu, co kiełza zmysłów szał zwodniczy,
Nie broni nam kadzideł kosztować słodyczy;
I, chociaż jako męża nie pragnie się kogo,
Uwielbień jego hołdy przyjemne być mogą.
HENRYKA
Jam mu też, moja siostro, nie broniła wcale,
By nadal uwielbienie swe niósł ci wytrwale;
I przyjęłam jedynie, kiedy w moją stronę
Zwrócił płomienie, wprzódy przez ciebie wzgardzone.
ARMANDA
I te odepchniętego kochanka zapały
Z zupełną się u ciebie ufnością spotkały?
Mniemasz tedy, że szczere dla cię chęci żywi
Serce, co mnie niedawno kochało najtkliwiej?
HENRYKA
Tak mi powiedział, siostro, i ja temu wierzę.
ARMANDA
Radzę, siostrzyczko, nie bądź zbyt ufną w tej mierze;
Gdy mówi, że nie za mną, lecz za tobą ginie,
Nie myśli tego lub też łudzi się jedynie.
HENRYKA
Nie wiem, lecz jeśli pragniesz, przystaję z ochotą,
By po prostu Klitandra zapytać się o to:
Oto nadchodzi; będzie mógł tedy najprościej
Swym oświadczeniem wszelkie przeciąć wątpliwości.