Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Ukryte manipulacje w relacjach - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
12 lutego 2025
51,99
5199 pkt
punktów Virtualo

Ukryte manipulacje w relacjach - ebook

Nigdy więcej nie pozwól sobą manipulować!

Ta książka to nie tylko kompendium wiedzy na temat techniki manipulacji zwanej gaslightingiem, której ofiarami w związkach nagminnie padają kobiety. To także praktyczny poradnik, dzięki któremu będziesz w stanie przejrzeć ukryte intencje manipulatora, nauczysz się bronić przed psychologiczną grą, odpowiesz sobie na kluczowe pytanie: „Zostać czy odejść?” i odzyskasz wiarę w siebie i własne osądy. Doświadczona psychoterapeutka Robin Stern, posiłkując się szczegółową wiedzą i przykładami z praktyki terapeutycznej, pomoże ci wykonać pierwszy krok do niezależności, wolności i pewności siebie.

• Czy czujesz lęk na myśl o tym, że zaniedbasz obowiązki domowe, spóźnisz się z obiadem lub zapomnisz o jakimś produkcie z listy zakupów?

• Czy samodzielne podejmowanie decyzji sprawia ci trudność i wywołuje twój lęk?

• Czy często podajesz w wątpliwość własne wspomnienia i osądy?

• Czy masz wrażenie, że towarzyszy ci poczucie beznadziei i smutku?

• Czy twoje zdanie o sobie zmienia się w zależności od aprobaty lub dezaprobaty partnera?

• Czy często usprawiedliwiasz zachowanie partnera przed rodziną i przyjaciółmi?

Jeśli chociaż na część tych pytań odpowiedziałaś twierdząco, możesz być ofiarą gaslightingu – a to tylko niektóre jego oznaki. Sprawdź, co możesz zrobić, by nie dać sobą manipulować i odzyskać radość życia!

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68262-51-3
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Czasami życie sta­wia nas w obli­czu inte­re­su­ją­cych zbie­gów oko­licz­no­ści.

Gdy Robin Stern po raz pierw­szy powie­działa mi, że zasta­na­wia się nad napi­sa­niem tek­stu poświę­co­nego prze­mocy psy­chicz­nej, sie­dzia­ły­śmy na placu zabaw, patrząc na moje bawiące się dzieci. Tuż za jego ogro­dze­niem prze­bie­gała kręta ścieżka. Cztero-, może pię­cio­letni chło­piec, który szedł nią tuż obok swo­jego ojca, pod­biegł ener­gicz­nie do przodu kilka kro­ków, po czym potknął się i upadł. Choć upa­dek był wyraź­nie bole­sny, maluch sta­rał się powstrzy­mać płacz. Twarz ojca stę­żała.

– No i co wyra­biasz? – wark­nął, szar­piąc synka za rączkę, żeby wstał. – Jesteś taką ciapą, że aż trudno uwie­rzyć. Cią­gle ci powta­rzam, żebyś bar­dziej uwa­żał.

To była okropna chwila. Obie wzdry­gnę­ły­śmy się w zetknię­ciu z kom­plet­nym bra­kiem empa­tii tam­tego męż­czy­zny. Zasta­na­wia­ły­śmy się, czy powin­ny­śmy coś powie­dzieć. Jed­nak jesz­cze wię­cej bólu spra­wiło nam obser­wo­wa­nie chłopca, który pró­bo­wał się uspo­koić i przy­swoić to, co usły­szał od ojca. Było widać, jak stara się zin­ter­pre­to­wać te słowa tak, aby nie dźwię­czało w nich okru­cień­stwo. Nie­mal sły­sza­ły­śmy jego myśli: „Jestem ciapą. Boli mnie nie dla­tego, że tata zra­nił moje uczu­cia, tylko dla­tego, że go nie słu­cha­łem. To moja wina”.

Zaape­lo­wa­łam wtedy do dok­tor Stern, aby potrak­to­wała swoje zamiary poważ­nie i napi­sała książkę, o któ­rej roz­ma­wia­ły­śmy chwilę wcze­śniej. Bar­dzo się cie­szę, że to zro­biła. Prze­mocy psy­chicz­nej wresz­cie zaczyna się poświę­cać odpo­wied­nio dużo uwagi, a na jej temat powstaje ostat­nio sporo tek­stów. Obec­nie czę­ściej widać prze­moc psy­chiczną taką, jaka jest naprawdę, pod­czas gdy w poprzed­nim poko­le­niu takie inte­rak­cje były czę­ściej akcep­to­walne spo­łecz­nie, zwłasz­cza gdy cho­dziło o wycho­wy­wa­nie dzieci – mam tu na myśli „szorstką miłość” czy też „kształ­to­wa­nie cha­rak­teru”. Jed­nak okre­ślo­nemu typowi prze­mocy psy­chicz­nej, o któ­rej pisze dok­tor Stern w _Ukry­tych mani­pu­la­cjach w rela­cjach_ – prze­mocy ukry­tej, kon­tro­lu­ją­cej – nie przy­glą­dano się dotąd z taką empa­tią i wni­kli­wo­ścią, jakimi posłu­guje się autorka dzięki wie­lo­let­niej prak­tyce kli­nicz­nej, a zwłasz­cza dzięki wyjąt­ko­wemu zain­te­re­so­wa­niu dobro­sta­nem emo­cjo­nal­nym mło­dych kobiet. Dobrze się składa, że pisze na ten temat, mogąc odwo­łać się do swo­jego sze­ro­kiego doświad­cze­nia.

Dok­tor Stern pra­cuje z wie­loma bystrymi, uta­len­to­wa­nymi, mło­dymi kobie­tami o ide­ali­stycz­nym podej­ściu do życia, czę­sto wywo­dzą­cymi się z kocha­ją­cych rodzin, które wpa­dają w pułapkę rela­cji sta­no­wią­cych przy­padki róż­no­rod­nych odmian wspo­mnia­nej prze­mocy. Niczym cudo­twórca pomaga im przy­po­mnieć sobie o ich utra­co­nych źró­dłach siły i poczu­cia wła­snej war­to­ści, a następ­nie z nich sko­rzy­stać, dzięki czemu kobiety te odzy­skują swoje życie. Teraz z jej mądro­ści będą mogli sko­rzy­stać wszy­scy, któ­rzy prze­czy­tają tę książkę. Wyja­śnie­nia dok­tor Stern doty­czące tego, jak roz­po­zna­wać ukrytą kon­trolę i prze­moc psy­chiczną oraz jak się im oprzeć, sta­no­wią bar­dzo ważne narzę­dzie. Młode kobiety powinny z niego korzy­stać, jeśli pra­gną chro­nić swój dobro­stan psy­chiczny, odpie­rać dąże­nia innych do spra­wo­wa­nia nad nimi kon­troli oraz do pod­da­wa­nia ich róż­nym mani­pu­la­cjom, a także jeśli chcą wybie­rać rela­cje wspie­ra­jące i pie­lę­gnu­jące ich roz­wój.

Obser­wo­wa­łam, jak dok­tor Stern ofe­ruje wspar­cie men­tor­skie mło­dym kobie­tom, wiem zatem, jak uzdra­wia­jące mogą oka­zać się jej spo­strze­że­nia na temat efektu gasną­cego pło­mie­nia (gasli­gh­tingu) – uwa­żam jed­nak, że z tej war­to­ścio­wej ana­lizy mogą sko­rzy­stać nie tylko kobiety. Zarówno one, jak i męż­czyźni w rów­nym stop­niu cier­pią z powodu prze­mocy psy­chicz­nej i kon­troli, gdy są jesz­cze dziećmi zależ­nymi od osób doro­słych. Wpraw­dzie więk­szość poda­wa­nych tu przy­kła­dów, pocho­dzą­cych z prak­tyki dok­tor Stern, doty­czy prze­mocy wobec kobiet, byłam jed­nak świad­kiem licz­nych przy­pad­ków, gdy męż­czyźni, słu­cha­jąc rela­cji dok­tor Stern o tym, nad czym pra­cuje, otwie­rali się i opi­sy­wali wła­sne zma­ga­nia o wyzwo­le­nie się z tok­sycz­nych inte­rak­cji. Dzięki jej ana­li­zie uda­wało im się osią­gnąć pewną ulgę i wol­ność. Książkę tę powinni prze­czy­tać zwłasz­cza rodzice – tak czę­sto zda­rza się, że krzyw­dzimy dzie­cięce poczu­cie wła­snego ja albo mani­pu­lu­jemy emo­cjami dziecka w cał­ko­wi­cie nie­świa­domy spo­sób. Im lepiej uświa­do­mimy sobie, że każdy z nas, nie­za­leż­nie od naj­lep­szych nawet inten­cji, może nie­chcący skrzyw­dzić emo­cjo­nal­nie lub zma­ni­pu­lo­wać dziecko pozo­sta­jące pod jego opieką, tym wię­cej dobrego zro­bimy dla następ­nego poko­le­nia.

Czy­tel­nicy książki dok­tor Stern mają wyjąt­kowe szczę­ście, gdyż jest ona psy­cho­te­ra­peutką szcze­rze zaan­ga­żo­waną w ich roz­wój psy­chiczny i oso­bi­sty – każde słowo, każde zda­nie pły­nie pro­sto z jej serca. A co waż­niej­sze nawet, każde słowo i każde zda­nie przy­bliża nas do zro­zu­mie­nia, co przy­da­rzyło się tam­temu chłopcu w parku – i zro­zu­mie­nia doro­słych, któ­rzy mogą się z takim dziec­kiem utoż­sa­miać.

Ta książka pomoże wielu oso­bom odna­leźć w sobie nowe pokłady poczu­cia wła­snej war­to­ści i siły.

NAOMI WOLFWPROWADZENIE

Wpro­wa­dze­nie

Idea, któ­rej czas
wła­śnie nad­szedł

Trudno dzi­siaj prze­żyć dzień czy dwa, żeby nie usły­szeć cze­goś o gasli­gh­tingu. Szyb­kie wyszu­ki­wa­nie w Google przy­nosi dzie­siątki arty­ku­łów: „8 sygna­łów, że jesteś w związku z osobą sto­su­jącą gasli­gh­ting”, „Czy osoby sto­su­jące gasli­gh­ting są tego świa­dome?”, „Gasli­gh­ting – gra psy­cho­lo­giczna, o któ­rej wszy­scy powinni wie­dzieć”. Defi­ni­cje gasli­gh­tingu zaczy­nają poja­wiać się w słow­ni­kach, a czter­dzie­sty piąty¹ pre­zy­dent Sta­nów Zjed­no­czo­nych został okre­ślony jako osoba sto­su­jąca ten rodzaj prze­mocy.

Gdy dzie­sięć lat temu napi­sa­łam pierw­szą wer­sję mojej książki pod tytu­łem _Efekt gasną­cego świa­tła_, ter­min ten był prak­tycz­nie nie­znany, cho­ciaż samo zja­wi­sko było dość powszechne². Zde­fi­nio­wa­łam je wtedy jako rodzaj psy­cho­ma­ni­pu­la­cji, za pomocą któ­rej sto­su­jąca ją osoba pró­buje cię prze­ko­nać, że źle pamię­tasz, nie­wła­ści­wie rozu­miesz albo błęd­nie inter­pre­tu­jesz swoje wła­sne zacho­wa­nie lub moty­wa­cje, czym wzbu­dza w twoim umy­śle wąt­pli­wo­ści, które zwięk­szają twoje bez­bron­ność i dez­orien­ta­cję. Gasli­gh­ting mogą sto­so­wać męż­czyźni i kobiety, mał­żon­ko­wie i part­ne­rzy, sze­fo­wie i współ­pra­cow­nicy, rodzice i rodzeń­stwo – to, co ich wszyst­kich łączy, to zdol­ność spra­wia­nia, abyś kwe­stio­no­wał lub kwe­stio­no­wała swoje postrze­ga­nie rze­czy­wi­sto­ści. Ten rodzaj mani­pu­la­cji jest zawsze dzie­łem dwóch osób – tej sto­su­ją­cej gasli­gh­ting, która sieje zamęt i wąt­pli­wo­ści, oraz tej pod­da­wa­nej gasli­gh­tingowi, która jest skłonna zwąt­pić we wła­sną per­cep­cję rze­czy­wi­sto­ści, aby pod­trzy­mać daną rela­cję.

Tak wła­śnie to rozu­mia­łam – istotę gasli­gh­tingu sta­nowi wspólna odpo­wie­dzial­ność. Nie cho­dzi tylko o prze­moc psy­chiczną. To obu­stron­nie kształ­to­wana rela­cja, którą nazwa­łam gasli­gh­tin­go­wym tan­giem, wyma­ga­jąca aktyw­nego udziału dwóch osób. Oczy­wi­ście osoba sto­su­jąca gasli­gh­ting powo­duje, że pod­da­wany mu czło­wiek wątpi w swoje postrze­ga­nie rze­czy­wi­sto­ści, ale ofiara gasli­gh­tingu z równą deter­mi­na­cją dąży do tego, aby jej prze­śla­dowca widział ją tak, jak pra­gnie być widziana.

„Jesteś taka nie­ostrożna”, może powie­dzieć osoba sto­su­jąca gasli­gh­ting, a wtedy ofiara gasli­gh­tingu nie roze­śmieje się i nie odpo­wie: „To ty tak to widzisz”, tylko poczuje się zmu­szona do oświad­cze­nia: „Wcale nie jestem!”. Zależy jej na tym, aby osoba sto­su­jąca gasli­gh­ting odpo­wiednio ją postrze­gała, nie jest więc w sta­nie oprzeć się chęci prze­ko­na­nia jej, że _nie jest_ nie­ostrożna.

„Nie rozu­miem, jak możesz być taka roz­rzutna”, mówi osoba sto­su­jąca gasli­gh­ting. Ktoś, kto nie pod­daje się takiej mani­pu­la­cji, odpo­wie: „No cóż, każdy z nas jest inny, a to są moje pie­nią­dze”, i zaj­mie się swoim życiem. Tym­cza­sem ofiara gasli­gh­tingu spę­dzi wiele godzin na smut­nych reflek­sjach nad sobą, zasta­na­wia­jąc się z roz­pa­czą, czy jej prze­śla­dowca przy­pad­kiem nie ma racji.

Jak pisa­łam w pierw­szej wer­sji książki:

Gasli­gh­ting, efekt gasną­cego pło­mie­nia, wynika z rela­cji łączą­cej dwoje ludzi – osobę sto­su­jącą ten rodzaj prze­mocy (gasli­gh­tera), która musi mieć rację, aby zacho­wać poczu­cie wła­snego ja i poczu­cie wła­dzy, oraz ofiarę gasli­gh­tingu, która pozwala gasli­gh­te­rowi defi­nio­wać jej poczu­cie rze­czy­wi­sto­ści, ponie­waż go ide­ali­zuje i szuka jego akcep­ta­cji. Jeśli ist­nieje choćby jeden maleńki kawa­łek cie­bie, który uważa, że nie jesteś wystar­cza­jąco dobra taka, jaka jesteś – jeśli choćby naj­mniej­sza cząstka cie­bie czuje, że potrze­bu­jesz miło­ści lub akcep­ta­cji gasli­gh­tera, aby sie­bie dopeł­nić – to jesteś podatna na gasli­gh­ting. Osoba sto­su­jąca gasli­gh­ting wyko­rzy­sta ową podat­ność, aby wzbu­dzać w tobie kolejne wąt­pli­wo­ści wobec samej sie­bie, jedną po dru­giej³.

Cza­sami ofiara gasli­gh­tingu mie­rzy się z karą więk­szą niż zwy­kła dez­apro­bata. Być może wycho­wuje dzieci wspól­nie z osobą sto­su­jącą gasli­gh­ting i czuje, że nie jest w sta­nie peł­nić samot­nie roli rodzica z przy­czyn finan­so­wych lub emo­cjo­nal­nych. Może gasli­gh­ter jest jej prze­ło­żo­nym, co wywo­łuje w niej obawę przed służ­bo­wymi kon­se­kwen­cjami posta­wie­nia się sze­fowi lub porzu­ce­nia pracy. A może osoba sto­su­jąca gasli­gh­ting to krewny lub dłu­go­letni przy­ja­ciel, co wzbu­dza w pokrzyw­dzo­nym strach przed odbio­rem tej sytu­acji przez rodzinę lub daną spo­łecz­ność. Gasli­gh­ter może rów­nież gro­zić swo­jej ofie­rze czymś, co nazy­wam „apo­ka­lipsą emo­cjo­nalną” – lawiną obelg, zapo­wie­dziami popeł­nie­nia samo­bój­stwa lub prze­ra­ża­jącą kłót­nią – tak przy­krymi, że adre­sat gróźb zrobi nie­mal wszystko, by tego unik­nąć.

Nie­za­leż­nie od rodzaju kary gasli­gh­ting zależy od tego, czy wezmą w nim udział obie strony. Sto­su­jąca go osoba odpo­wiada za swoje dzia­ła­nia, jed­nak ofiara takiej prze­mocy rów­nież odpo­wiada za swoje. Podat­ność tej ostat­niej wynika z jej potrzeby ide­ali­zo­wa­nia gasli­gh­tera, zdo­by­wa­nia jego apro­baty lub utrzy­ma­nia – za wszelką cenę – danej rela­cji⁴.

Taki obu­stronny udział to dobra wia­do­mość, ponie­waż ozna­cza on, że ofiara gasli­gh­tingu dys­po­nuje klu­czem do drzwi wła­snego wię­zie­nia. Gdy tylko zro­zu­mie, co się dzieje, zyska zdol­ność odna­le­zie­nia w sobie odwagi i prze­ni­kli­wo­ści nie­zbęd­nych do zane­go­wa­nia prze­ina­czeń gasli­gh­tera, który pró­buje w ten spo­sób zro­bić z niej wariata, i będzie mogła odtąd trzy­mać się mocno wła­snej rze­czy­wi­sto­ści. Gdy będzie w sta­nie zaufać swo­jemu punk­towi widze­nia, przesta­nie potrze­bo­wać wali­da­cji (upra­wo­moc­nie­nia), zarówno ze strony gasli­gh­tera, jak i innych osób.

Gdy bie­rzemy pod uwagę gasli­gh­ting na pozio­mie oso­bi­stym – w miło­ści, przy­jaźni, pracy i rodzi­nie – na­dal trzy­mam się wymie­nio­nego wcze­śniej sfor­mu­ło­wa­nia: istotą tego zja­wi­ska jest gasli­gh­tingowe tango, czyli taniec dwojga ludzi, w któ­rym każda ze stron potrze­buje udziału tej dru­giej.

Odkrywanie efektu gasnącego płomienia

Inspi­ra­cją do napi­sa­nia tej książki stała się dla mnie powszech­ność gasli­gh­tingu w życiu moich klien­tów, przy­ja­ciół – i w moim wła­snym. Był on czymś, co dostrze­ga­łam nie­ustan­nie, pozor­nie nie­win­nym wzor­cem, który mógł pod­wa­żyć poczu­cie wła­snej war­to­ści u naj­bar­dziej pew­nej sie­bie kobiety. Co wię­cej, dopro­wa­dził do zakoń­cze­nia mojego pierw­szego mał­żeń­stwa. Widzia­łam kobiety, wobec któ­rych sto­so­wano gasli­gh­ting, zarówno klientki, jak i przy­ja­ciółki; były mądre, silne, uta­len­to­wane i atrak­cyjne. A jed­nak w jakiś spo­sób uwi­kłały się w rela­cje (w domu, pracy i rodzi­nie), z któ­rych nie były w sta­nie się wyzwo­lić, pod­czas gdy ich poczu­cie wła­snego ja było coraz bar­dziej pod­wa­żane.

W naj­ła­god­niej­szej wer­sji gasli­gh­ting spra­wia, że kobiety zaczy­nają czuć się nie­swojo, zasta­na­wia­jąc się, dla­czego zawsze wycho­dzi na to, że są w błę­dzie, albo dla­czego nie są naprawdę szczę­śliwe ze swo­imi pozor­nie „dobrymi” part­ne­rami. W naj­gor­szej sytu­acji wywo­łuje on ciężką depre­sję – z sil­nej, peł­nej ener­gii kobiety pozo­staje jedy­nie strzę­pek skraj­nego nie­szczę­ścia i samo­nie­na­wi­ści. W obu przy­pad­kach nie­ustan­nie zaska­ki­wało mnie, jak wiele zwąt­pie­nia w sie­bie i para­liżu może powo­do­wać gasli­gh­ting w sfe­rze zarówno zawo­do­wej, jak i pry­wat­nej.

Szu­ka­łam spo­sobu na zde­fi­nio­wa­nie tego szcze­gól­nego wzorca prze­mocy, ponie­waż nie zauwa­ży­łam, aby go wcze­śniej opi­sano, czy to w kul­tu­rze popu­lar­nej, czy w lite­ra­tu­rze nauko­wej. W końcu zain­spi­ro­wał mnie film _Gasnący pło­mień_ z 1944 roku, w któ­rym zagrali Ingrid Berg­man, Char­les Boyer i Joseph Cot­ton. W fil­mie tym postać, w którą wciela się Boyer, stop­niowo prze­ko­nuje postać graną przez Berg­man, że popada ona w obłęd. Prosi ją o ofia­ro­waną jej wcze­śniej broszkę i przy­gląda się jej zde­ner­wo­wa­niu, gdy kobieta nie odnaj­duje biżu­te­rii w torebce, cho­ciaż była pewna, że ją tam scho­wała (broszkę z torebki wyjął sam Boyer). „Och, kocha­nie, jesteś taka roz­tar­gniona”, naci­ska męż­czy­zna. „_Nie jestem_ roz­tar­gniona”, odpo­wiada postać grana przez Berg­man, ale wkrótce zaczyna wie­rzyć w wer­sję zda­rzeń przed­sta­wianą przez Boy­era, nie­zdolna do zaufa­nia wła­snej pamięci czy per­cep­cji.

W fil­mie Boyer świa­do­mie pró­buje wpę­dzić Berg­man w obłęd, aby ukraść jej spa­dek – prze­ko­nu­jąc ją, że nie może ona wie­rzyć wła­snemu odbio­rowi rze­czy­wi­sto­ści, w grun­cie rze­czy spra­wia­jąc, że kobieta zaczyna osu­wać się w sza­leń­stwo. W codzien­nym życiu osoby sto­su­jące gasli­gh­ting rzadko bywają świa­dome swo­ich czy­nów. Zarówno one, jak i ich ofiary wydają się dzia­łać z pobu­dek wewnętrz­nych, uwię­zione w mor­der­czym gasli­gh­tingowym tangu, zależ­nym od wypa­czo­nego obrazu ofiary w oczach gasli­gh­tera i nasi­la­ją­cego się prze­ko­na­nia ofiary, że jej oprawca musi mieć rację. Nie byłam w sta­nie zna­leźć żad­nej książki, w któ­rej doko­nano ana­lizy tego spe­cy­ficz­nego wzorca prze­mocy psy­chicz­nej, a przy­naj­mniej żad­nej, w któ­rej zapre­zen­to­wano to zagad­nie­nie przej­rzy­ście, suge­ru­jąc przy tym, jak ofiary gasli­gh­tingu mogłyby prze­rwać dzia­ła­nie uroku, i odzy­skać poczu­cie wła­snej war­to­ści. Nada­łam zatem nazwę temu zja­wi­sku, napi­sa­łam książkę – i zasko­czyły mnie rezul­taty.

W moim gabi­ne­cie zaczęły poja­wiać się nowe klientki, jedna po dru­giej, utrzy­mu­jąc, że dokład­nie opi­sa­łam sytu­ację, w jakiej się zna­la­zły. „Skąd pani wie­działa, przez co prze­szłam?”, pytały. „Myśla­łam, że tylko ja mam taki pro­blem!”. Szczę­śliwe (w moim prze­ko­na­niu) w mał­żeń­stwie przy­ja­ciółki przy­zna­wały się, że są pod­da­wane gasli­gh­tin­gowi lub sto­so­wano go wobec nich we wcze­śniej­szych związ­kach, w pracy lub w rodzi­nie. Współ­pra­cow­nicy dzię­ko­wali mi za nazwa­nie nowego wzorca, o któ­rym mogli odtąd roz­ma­wiać ze swo­imi klien­tami. Nie­na­zwane wcze­śniej zja­wi­sko wyda­wało się o wiele bar­dziej roz­po­wszech­nione, niż podej­rze­wa­łam.

Wkrótce po opu­bli­ko­wa­niu książki zaczę­łam pra­co­wać jako kon­sul­tantka dla Face­bo­oka, razem z moim kolegą Mar­kiem Brac­ket­tem, dyrek­to­rem Yale Uni­ver­sity’s Cen­ter for Emo­tio­nal Intel­li­gence. Media spo­łecz­no­ściowe wła­śnie zaczy­nały racz­ko­wać, a ludzie zwią­zani z Face­bo­okiem oba­wiali się cyber­prze­mocy, jaką nowa plat­forma mogła wnieść w życie wraż­li­wych, mło­dych ludzi. Wspól­nie z Mar­kiem prze­pro­wa­dzi­li­śmy dzie­siątki roz­mów z nasto­lat­kami i oso­bami doro­słymi, sta­ra­jąc się opra­co­wać pro­to­kół online, który miał okre­ślać, jak należy rapor­to­wać i roz­wią­zy­wać różne przy­padki prze­mocy, w tym sze­rze­nie plo­tek, cham­skie i pozba­wione sza­cunku zacho­wa­nia, stal­king (prze­śla­do­wa­nie) oraz groźby.

To zada­nie oraz nasza praca pole­ga­jąca na naucza­niu umie­jęt­no­ści zwią­za­nych z inte­li­gen­cją emo­cjo­nalną w szko­łach na tere­nie całego kraju ujaw­niły jesz­cze wię­cej dowo­dów na szko­dliwy wpływ gasli­gh­tingu. Razem z Mar­kiem wysłu­chi­wa­li­śmy nie­zli­czo­nych opo­wie­ści o nasto­lat­kach, wobec któ­rych gasli­gh­ting sto­so­wały nie poje­dyn­cze osoby, ale dzie­siątki przy­ja­ciół pozna­nych w rze­czy­wi­sto­ści, jak i na Face­bo­oku. Wystar­czyło, aby młoda kobieta nazwała swoją przy­ja­ciółkę „nad­wraż­liwą”, gdy tamta poczuła się czymś ura­żona, a kolejne dwa­dzie­ścia czy trzy­dzie­ści osób kli­kało guzik „Lubię to” albo dopi­sy­wało w komen­ta­rzach dal­sze kry­tyczne uwagi. Nisz­czy­ciel­ski wpływ gasli­gh­tingu ule­gał zwie­lo­krot­nie­niu, gdy ofiara musiała nie tylko mie­rzyć się z mani­pu­la­cją prze­śla­dowcy, ale także z wyraź­nym prze­ko­na­niem, że za „nad­wraż­liwą” uwa­żają ją „wszyst­kie znane jej osoby” oraz dzie­siątki zupeł­nie obcych ludzi.

W wyniku reali­za­cji naszego pro­jektu powstał Face­book’s Bully Pre­ven­tion Hub, narzę­dzie, które miało pozwa­lać nasto­lat­kom na zgła­sza­nie przy­pad­ków prze­mocy, a także dostar­czać wycho­waw­com i rodzi­com tema­tów do roz­mów z mło­dzieżą. Przez cały ten czas byłam pod olbrzy­mim wra­że­niem tego, jak czę­sto gasli­gh­ting sta­wał się ulu­bioną bro­nią osoby prze­mo­co­wej. Jedną z naj­gor­szych cech tego zja­wi­ska jest trud­ność zwią­zana z jego roz­po­zna­niem. Czu­jesz, że osu­wasz się w dez­orien­ta­cję i zwąt­pie­nie wobec sie­bie – ale dla­czego? Co spra­wiło, że nagle zaczę­łaś sie­bie kwe­stio­no­wać? Jak to się stało, że osoba, która jakoby się o cie­bie trosz­czy, dopro­wa­dza do tego, że zaczy­nasz czuć się fatal­nie?

W grun­cie rze­czy gasli­gh­ting jest rodza­jem nie­wi­dzial­nego znę­ca­nia się, czę­sto sto­so­wa­nym przez mał­żonka, przy­ja­ciela lub członka rodziny, który utrzy­muje, że cię kocha, jed­no­cze­śnie kopiąc pod tobą dołki. _Wiesz,_ że coś jest nie tak – ale nie potra­fisz zna­leźć przy­czyny. Okre­śle­nie „gasli­gh­ting” nazywa tę prze­moc, pozwa­la­jąc ci wyraź­nie dostrzec, co tak _naprawdę_ robi twój part­ner, cio­cia Mar­tha albo tak zwana naj­lep­sza przy­ja­ciółka. Zarówno Marc, jak i ja cią­gle przy­po­mi­namy naszym uczniom: „Jeśli chce­cie coś oswoić, musi­cie nadać temu nazwę”.

Gaslighting w wiadomościach

W ciągu kilku lat po opu­bli­ko­wa­niu mojej książki spo­ra­dycz­nie widy­wa­łam arty­kuły, w któ­rych poja­wiał się ter­min „gasli­gh­ting”. W maga­zy­nie infor­ma­cyj­nym „The Week” poja­wiła się na przy­kład recen­zja filmu _Wróg numer jeden_, w któ­rej odno­szono się do pew­nych tech­nik pro­wa­dze­nia prze­słu­chań w for­mie gasli­gh­tingu: wykwa­li­fi­ko­wany prze­słu­chu­jący z prze­ko­na­niem wspo­mina o wyda­rze­niach, które ni­gdy nie miały miej­sca, powo­du­jąc, że wię­zień zaczyna się zasta­na­wiać, czy zawo­dzi go jego wła­sna pamięć. Osoba pro­wa­dząca prze­słu­cha­nie rozu­mie, że zmu­sze­nie czło­wieka, aby zwąt­pił we wła­sne postrze­ga­nie rze­czy­wi­sto­ści, to jedna z rze­czy dzia­ła­ją­cych naj­bar­dziej desta­bi­li­zu­jąco – gasli­gh­ting może wypa­czyć nasz umysł o wiele sku­tecz­niej niż prze­moc fizyczna.

W mię­dzy­cza­sie coraz czę­ściej na blo­gach wią­zano gasli­gh­ting ze znę­ca­niem się, sto­so­wa­nym zarówno w sfe­rze pry­wat­nej, jak i zawo­do­wej. „Czy gasli­gh­ting jest spe­cy­ficzną dla danej płci odmianą prze­mocy w miej­scu pracy?”, pytał David Yamada na swoim blogu _Min­ding the Work­place_, pod­czas gdy na licz­nych blo­gach poświę­co­nych tema­tyce rand­ko­wa­nia i porad dys­ku­to­wano o tym, jak ważna jest umie­jęt­ność roz­po­zna­nia gasli­gh­tera i opar­cia się jego dzia­ła­niom. Gasli­gh­ting zyskał nawet defi­ni­cję w Wiki­pe­dii, a moją książkę pole­cono tam jako lek­turę.

Jed­nak tak naprawdę gasli­gh­ting wdarł się do świa­do­mo­ści spo­łecz­nej dopiero w roku 2016. W marcu tego roku komik i gospo­darz pro­gramu w tele­wi­zji HBO Jon Oli­ver oświad­czył, że Donald Trump zasto­so­wał wobec niego tę formę prze­mocy. Na pierw­szy rzut oka histo­ria wyda­wała się nie­skom­pli­ko­wana. Trump ogło­sił, że odrzu­cił pro­po­zy­cję wystą­pie­nia w pro­gra­mie pro­wa­dzo­nym przez Oli­vera. „John Oli­ver zle­cił swoim pra­cow­ni­kom, aby zapro­sili mnie do jego nud­nego i nisko oce­nia­nego show”, pisał na Twi­te­rze. „Odpo­wie­dzia­łem »NIE, DZIĘKI«. To byłaby tylko strata czasu i sił!”.

Tu jed­nak sprawa się kom­pli­kuje – Oli­ver ni­gdy nie wysto­so­wał takiego zapro­sze­nia. Nie był zain­te­re­so­wany zapra­sza­niem Trumpa do swo­jego pro­gramu. Dla­czego miałby to zro­bić?

Gdy Oli­ver pró­bo­wał wyja­śnić całą sytu­ację, Trump pod­niósł poprzeczkę. W wywia­dzie udzie­lo­nym jed­nej z radio­sta­cji poin­for­mo­wał, że był zapra­szany wie­lo­krot­nie, cztery lub pięć razy.

Pomy­śli­cie zapewne, że w tej sytu­acji Oli­ver wzru­szył ramio­nami, włą­czył tweet Trumpa do swo­jego mono­logu otwie­ra­ją­cego pro­gram i wyśmiał go wspól­nie ze swo­imi pra­cow­ni­kami. Tym­cza­sem on przy­znał, że zaczął wąt­pić w swoją wer­sję rze­czy­wi­sto­ści. Trump wyda­wał się taki pewny sie­bie. Może jed­nak Oli­ver go _zapro­sił_.

„To, że dostało mi się za kłam­stwo na mój temat wypo­wie­dziane z takim prze­ko­na­niem było nie­zwy­kle desta­bi­li­zu­jące”, wspo­mniał w trak­cie pro­gramu. „Spraw­dzi­łem dokład­nie, aby się upew­nić, czy nikt go jed­nak przy­pad­kiem nie zapro­sił – i oczy­wi­ście ni­gdy do cze­goś takiego nie doszło”.

Joh­nowi Oli­ve­rowi – komi­kowi, gospo­da­rzowi talk-show i lewi­cowo-libe­ral­nemu komen­ta­to­rowi – nie zale­żało w żaden spo­sób na apro­ba­cie Trumpa. Nie obcho­dziło go, co ten o nim myślał ani jak mogłaby wyglą­dać ich rela­cja w przy­szło­ści. Trump nie ocza­ro­wał go ani emo­cjo­nal­nie, ani rodzin­nie, ani finan­sowo. Na pierw­szy rzut oka Oli­ver jest pew­nym sie­bie czło­wie­kiem, mocno trzy­ma­ją­cym się wła­snego obrazu rze­czy­wi­sto­ści.

A jed­nak w jakiś spo­sób Trum­powi udało się spra­wić, że zwąt­pił on, czy popraw­nie zapa­mię­tał coś tak oczy­wi­stego, jak to, czy zapra­szał Trumpa do swo­jego pro­gramu. Jak ujęła to repor­terka „Huf­fing­ton Post” Melissa Jelt­sen: „Oświad­cze­nie Trumpa zostało wygło­szone z taką pew­no­ścią sie­bie, że Oli­ver zaczął wąt­pić w prawdę, nawet jeśli wie­dział, że Trump kła­mał. Oto potęga gasli­gh­tingu”.

Jelt­sen prze­pro­wa­dziła ze mną wywiad na potrzeby tego arty­kułu, w któ­rym potwier­dzi­łam, że w przy­padku Oli­vera, a także w wielu innych przy­pad­kach, Trump prze­ja­wiał kla­syczne zacho­wa­nia gasli­gh­tera. Powie­dzia­łam wów­czas mię­dzy innymi: „Gdy nie przyj­mu­jesz odpo­wie­dzial­no­ści za swoje dzia­ła­nia, odpy­chasz ją od sie­bie albo pró­bu­jesz pod­wa­żyć wia­ry­god­ność osoby, która zadaje ci pyta­nia doty­czące tego, co robisz, to sto­su­jesz gasli­gh­ting”.

I nagle ter­min „gasli­gh­ting” zaczął poja­wiać się wszę­dzie: w CNN, „Teen Vogue”, „Salo­nie”, dzie­siąt­kach wpi­sów inter­ne­to­wych i postów w mediach spo­łecz­no­ścio­wych oraz na blo­gach. Nagle wszy­scy zaczęli mówić o gasli­gh­tingu.

Powrót do efektu gasnącego płomienia

Gdy mój wydawca poin­for­mo­wał mnie, że chce ponow­nie wydać moją książkę, dostrze­głam w tym oka­zję, aby prze­my­śleć to, co napi­sa­łam przed dekadą. Uwzględ­nia­jąc moją dotych­cza­sową prak­tykę psy­cho­te­ra­peu­tyczną, usługi kon­sul­ta­cyjne świad­czone dla Face­bo­oka oraz bie­żącą pracę w Yale Cen­ter for Emo­tio­nal Intel­li­gence, jaki mia­łam obec­nie sto­su­nek do tego tek­stu?

Prze­czy­ta­łam go ponow­nie i z rado­ścią pra­gnę poin­for­mo­wać, że pozo­staje wciąż na tym samym, wyso­kim pozio­mie. Nie poczu­łam żad­nej potrzeby, aby cokol­wiek w nim zmie­niać. Sil­niej niż dzie­sięć lat temu ude­rza mnie to, że im więk­sza jest pew­ność sie­bie danej osoby – i być może im sil­niej­szy jest jej nar­cyzm – tym swo­bod­niej może się ona trzy­mać swo­jej wer­sji rze­czy­wi­sto­ści, nie­za­leż­nie od tego, ile innych osób zakwe­stio­nuje jej poj­mo­wa­nie fak­tów. Taki nar­cyzm sta­nowi formę obrony, pozwa­la­jąc nie trak­to­wać oto­cze­nia poważ­nie i nie dbać o cudzy obraz świata. Nar­cyz może wpaść w szał, gdy inni nie podzie­lają jego poglą­dów – wielu gasli­gh­te­rów reaguje w taki spo­sób. Ta furia nie wynika jed­nak z tego, że wąt­pią w swoje racje, tylko z tego, że nie są w sta­nie znieść, iż nie dys­po­nują cał­ko­witą kon­trolą. Innymi słowy, nie da się użyć gasli­gh­tingu wobec gasli­gh­tera – a przy­naj­mniej bar­dzo trudno jest zasto­so­wać tę formę prze­mocy wobec osoby mocno zaan­ga­żo­wa­nej w jej sto­so­wa­nie.

Reszta ludzi ma jed­nak wię­cej trud­no­ści z zacho­wa­niem okre­ślo­nego wyobra­że­nia świata. Zada­jemy sobie pyta­nia, czy jeste­śmy pewni tego, co usły­sze­li­śmy lub zoba­czy­li­śmy. Nasza pokora i samo­świa­do­mość spra­wiają, że sta­jemy się bez­bronni i wraż­liwi w spo­sób obcy oso­bie bar­dziej nar­cy­stycz­nej. Uczy się nas od dzie­ciń­stwa, że spo­strze­że­nia innych ludzi bywają traf­niej­sze od naszych. Gdy sły­szymy wystar­cza­jąco czę­sto od kogoś, że „czarne jest białe” albo „w górę ozna­cza w dół”, trudno nie zadać sobie przy­naj­mniej pyta­nia, czy tamta osoba wie o czymś, o czym my nie wiemy.

W książce _Ukryte mani­pu­la­cje w rela­cjach_ ofe­ruję reme­dium, na któ­rym wciąż można pole­gać – nazy­wam je „obser­wo­wa­niem ste­war­desy”. Gdy lecisz samo­lo­tem, zacho­wa­nie per­so­nelu pokła­do­wego sygna­li­zuje, czy nagły wstrząs to tylko efekt drob­nej tur­bu­len­cji, czy też począ­tek kata­strofy. Podob­nie „ste­war­desy” obecne w twoim codzien­nym życiu poma­gają ci dostrzec, czy twój nowy part­ner ma po pro­stu gor­szy dzień, czy też reali­zuje wzo­rzec prze­mocy. Gdy zaczy­nasz kwe­stio­no­wać ota­cza­jącą cię rze­czy­wi­stość, twoi przy­ja­ciele, człon­ko­wie rodziny, być może nawet tera­peuta, mogą pomóc ci doko­nać jej traf­nej oceny.

W podobny spo­sób być może wszy­scy sta­jemy się nawza­jem swo­imi „ste­war­de­sami” w obli­czu gasli­gh­tingu poli­tycz­nego lub spo­łecz­nego. To od nas wszyst­kich zależy, czy znaj­dziemy źró­dła wia­do­mo­ści, któ­rym możemy zaufać, ana­lizy, na któ­rych możemy pole­gać, i fakty, które pomyśl­nie przejdą szcze­gó­łową inspek­cję. Nikt z nas nie jest w sta­nie doko­nać tego samo­dziel­nie – potrze­bu­jemy zarówno „eks­per­tów”, któ­rym zawie­rzy­li­śmy, jak i przy­ja­ciół, sąsia­dów, krew­nych i współ­pra­cow­ni­ków, któ­rych spo­strze­że­nia cenimy. Gasli­gh­ting desta­bi­li­zuje dogłęb­nie. Być może potrzeba nam przy­sło­wio­wej „wio­ski”, aby odna­leźć wspólne, solidne fun­da­menty.

W mię­dzy­cza­sie, jeśli ty bądź ktoś, kogo znasz, zma­ga­cie się z gasli­gh­tin­giem w życiu oso­bi­stym, książka _Ukryte mani­pu­la­cje w rela­cjach_ pomoże wam zro­zu­mieć pro­blem, ponow­nie go prze­ana­li­zo­wać i w końcu się od niego wyzwo­lić, nie­za­leż­nie od tego, czy będzie to ozna­czało wewnętrzne prze­kształ­ce­nie rela­cji, czy też jej osta­teczne zakoń­cze­nie. W całym moim życiu zawo­do­wym dąży­łam do tego, aby poma­gać ludziom doświad­czać w życiu jak naj­wię­cej współ­czu­cia, sku­tecz­no­ści, pro­duk­tyw­no­ści i speł­nie­nia. Nie jest to jed­nak moż­liwe, jeśli pozo­sta­jesz w rela­cji gasli­gh­tin­go­wej, cią­gle kry­ty­ku­jąc swoje reak­cje i nie­ustan­nie prze­pra­sza­jąc za swoje domnie­mane porażki. Dzie­sięć lat temu pisa­łam:

masz w sobie głę­bo­kie źró­dło siły, które pozwala ci uwol­nić się od efektu gasną­cego pło­mie­nia. W pierw­szym kroku musisz uświa­do­mić sobie swoją wła­sną rolę w pro­ce­sie gasli­gh­tingu; to, jak twoje zacho­wa­nie, pra­gnie­nia i fan­ta­zje mogą pro­wa­dzić do ide­ali­zo­wa­nia przez cie­bie osoby gasli­gh­tera i sta­ra­nia się o jego apro­batę⁵.

Tak zaczyna się twoja podróż. Ta książka ma ci pomóc na każ­dym jej eta­pie. Wyru­sze­nie w tę drogę wymaga odwagi – nie mogę się docze­kać, czego się pod­czas niej nauczysz.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.

Oraz czter­dzie­sty siódmy

2.

W Pol­sce pierw­sze wyda­nie _The Gasli­ght Effect_ wyszło pod tytu­łem _Efekt gasną­cego świa­tła: jak radzić sobie z prze­mocą emo­cjo­nalną_ (War­szawa, Świat Książki, 2008, tłum. Anna Cicho­wicz)

3.

Stern, R. _Efekt gasną­cego świa­tła_. Tłum. Anna Cicho­wicz. Świat Książki: War­szawa, 2008, s. 21, 23, 25.

4.

Oczy­wi­ście się­ga­nie przez gasli­gh­tera po groźby albo prze­moc fizyczną staje się kolejną przy­czyną bez­bron­no­ści ofiary gasli­gh­tingu – w takiej sytu­acji jej prio­ry­tet to nie tyle zakoń­cze­nie gasli­gh­tingu, co zadba­nie o bez­pie­czeń­stwo wła­sne i dzieci.

5.

Stern, R. _Efekt gasną­cego świa­tła_. Tłum. Anna Cicho­wicz. Świat Książki: War­szawa, 2008, s. 50
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij