Ukryte manipulacje w relacjach - ebook
Ukryte manipulacje w relacjach - ebook
Nigdy więcej nie pozwól sobą manipulować!
Ta książka to nie tylko kompendium wiedzy na temat techniki manipulacji zwanej gaslightingiem, której ofiarami w związkach nagminnie padają kobiety. To także praktyczny poradnik, dzięki któremu będziesz w stanie przejrzeć ukryte intencje manipulatora, nauczysz się bronić przed psychologiczną grą, odpowiesz sobie na kluczowe pytanie: „Zostać czy odejść?” i odzyskasz wiarę w siebie i własne osądy. Doświadczona psychoterapeutka Robin Stern, posiłkując się szczegółową wiedzą i przykładami z praktyki terapeutycznej, pomoże ci wykonać pierwszy krok do niezależności, wolności i pewności siebie.
• Czy czujesz lęk na myśl o tym, że zaniedbasz obowiązki domowe, spóźnisz się z obiadem lub zapomnisz o jakimś produkcie z listy zakupów?
• Czy samodzielne podejmowanie decyzji sprawia ci trudność i wywołuje twój lęk?
• Czy często podajesz w wątpliwość własne wspomnienia i osądy?
• Czy masz wrażenie, że towarzyszy ci poczucie beznadziei i smutku?
• Czy twoje zdanie o sobie zmienia się w zależności od aprobaty lub dezaprobaty partnera?
• Czy często usprawiedliwiasz zachowanie partnera przed rodziną i przyjaciółmi?
Jeśli chociaż na część tych pytań odpowiedziałaś twierdząco, możesz być ofiarą gaslightingu – a to tylko niektóre jego oznaki. Sprawdź, co możesz zrobić, by nie dać sobą manipulować i odzyskać radość życia!
| Kategoria: | Psychologia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68262-51-3 |
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czasami życie stawia nas w obliczu interesujących zbiegów okoliczności.
Gdy Robin Stern po raz pierwszy powiedziała mi, że zastanawia się nad napisaniem tekstu poświęconego przemocy psychicznej, siedziałyśmy na placu zabaw, patrząc na moje bawiące się dzieci. Tuż za jego ogrodzeniem przebiegała kręta ścieżka. Cztero-, może pięcioletni chłopiec, który szedł nią tuż obok swojego ojca, podbiegł energicznie do przodu kilka kroków, po czym potknął się i upadł. Choć upadek był wyraźnie bolesny, maluch starał się powstrzymać płacz. Twarz ojca stężała.
– No i co wyrabiasz? – warknął, szarpiąc synka za rączkę, żeby wstał. – Jesteś taką ciapą, że aż trudno uwierzyć. Ciągle ci powtarzam, żebyś bardziej uważał.
To była okropna chwila. Obie wzdrygnęłyśmy się w zetknięciu z kompletnym brakiem empatii tamtego mężczyzny. Zastanawiałyśmy się, czy powinnyśmy coś powiedzieć. Jednak jeszcze więcej bólu sprawiło nam obserwowanie chłopca, który próbował się uspokoić i przyswoić to, co usłyszał od ojca. Było widać, jak stara się zinterpretować te słowa tak, aby nie dźwięczało w nich okrucieństwo. Niemal słyszałyśmy jego myśli: „Jestem ciapą. Boli mnie nie dlatego, że tata zranił moje uczucia, tylko dlatego, że go nie słuchałem. To moja wina”.
Zaapelowałam wtedy do doktor Stern, aby potraktowała swoje zamiary poważnie i napisała książkę, o której rozmawiałyśmy chwilę wcześniej. Bardzo się cieszę, że to zrobiła. Przemocy psychicznej wreszcie zaczyna się poświęcać odpowiednio dużo uwagi, a na jej temat powstaje ostatnio sporo tekstów. Obecnie częściej widać przemoc psychiczną taką, jaka jest naprawdę, podczas gdy w poprzednim pokoleniu takie interakcje były częściej akceptowalne społecznie, zwłaszcza gdy chodziło o wychowywanie dzieci – mam tu na myśli „szorstką miłość” czy też „kształtowanie charakteru”. Jednak określonemu typowi przemocy psychicznej, o której pisze doktor Stern w _Ukrytych manipulacjach w relacjach_ – przemocy ukrytej, kontrolującej – nie przyglądano się dotąd z taką empatią i wnikliwością, jakimi posługuje się autorka dzięki wieloletniej praktyce klinicznej, a zwłaszcza dzięki wyjątkowemu zainteresowaniu dobrostanem emocjonalnym młodych kobiet. Dobrze się składa, że pisze na ten temat, mogąc odwołać się do swojego szerokiego doświadczenia.
Doktor Stern pracuje z wieloma bystrymi, utalentowanymi, młodymi kobietami o idealistycznym podejściu do życia, często wywodzącymi się z kochających rodzin, które wpadają w pułapkę relacji stanowiących przypadki różnorodnych odmian wspomnianej przemocy. Niczym cudotwórca pomaga im przypomnieć sobie o ich utraconych źródłach siły i poczucia własnej wartości, a następnie z nich skorzystać, dzięki czemu kobiety te odzyskują swoje życie. Teraz z jej mądrości będą mogli skorzystać wszyscy, którzy przeczytają tę książkę. Wyjaśnienia doktor Stern dotyczące tego, jak rozpoznawać ukrytą kontrolę i przemoc psychiczną oraz jak się im oprzeć, stanowią bardzo ważne narzędzie. Młode kobiety powinny z niego korzystać, jeśli pragną chronić swój dobrostan psychiczny, odpierać dążenia innych do sprawowania nad nimi kontroli oraz do poddawania ich różnym manipulacjom, a także jeśli chcą wybierać relacje wspierające i pielęgnujące ich rozwój.
Obserwowałam, jak doktor Stern oferuje wsparcie mentorskie młodym kobietom, wiem zatem, jak uzdrawiające mogą okazać się jej spostrzeżenia na temat efektu gasnącego płomienia (gaslightingu) – uważam jednak, że z tej wartościowej analizy mogą skorzystać nie tylko kobiety. Zarówno one, jak i mężczyźni w równym stopniu cierpią z powodu przemocy psychicznej i kontroli, gdy są jeszcze dziećmi zależnymi od osób dorosłych. Wprawdzie większość podawanych tu przykładów, pochodzących z praktyki doktor Stern, dotyczy przemocy wobec kobiet, byłam jednak świadkiem licznych przypadków, gdy mężczyźni, słuchając relacji doktor Stern o tym, nad czym pracuje, otwierali się i opisywali własne zmagania o wyzwolenie się z toksycznych interakcji. Dzięki jej analizie udawało im się osiągnąć pewną ulgę i wolność. Książkę tę powinni przeczytać zwłaszcza rodzice – tak często zdarza się, że krzywdzimy dziecięce poczucie własnego ja albo manipulujemy emocjami dziecka w całkowicie nieświadomy sposób. Im lepiej uświadomimy sobie, że każdy z nas, niezależnie od najlepszych nawet intencji, może niechcący skrzywdzić emocjonalnie lub zmanipulować dziecko pozostające pod jego opieką, tym więcej dobrego zrobimy dla następnego pokolenia.
Czytelnicy książki doktor Stern mają wyjątkowe szczęście, gdyż jest ona psychoterapeutką szczerze zaangażowaną w ich rozwój psychiczny i osobisty – każde słowo, każde zdanie płynie prosto z jej serca. A co ważniejsze nawet, każde słowo i każde zdanie przybliża nas do zrozumienia, co przydarzyło się tamtemu chłopcu w parku – i zrozumienia dorosłych, którzy mogą się z takim dzieckiem utożsamiać.
Ta książka pomoże wielu osobom odnaleźć w sobie nowe pokłady poczucia własnej wartości i siły.
NAOMI WOLFWPROWADZENIE
Wprowadzenie
Idea, której czas
właśnie nadszedł
Trudno dzisiaj przeżyć dzień czy dwa, żeby nie usłyszeć czegoś o gaslightingu. Szybkie wyszukiwanie w Google przynosi dziesiątki artykułów: „8 sygnałów, że jesteś w związku z osobą stosującą gaslighting”, „Czy osoby stosujące gaslighting są tego świadome?”, „Gaslighting – gra psychologiczna, o której wszyscy powinni wiedzieć”. Definicje gaslightingu zaczynają pojawiać się w słownikach, a czterdziesty piąty¹ prezydent Stanów Zjednoczonych został określony jako osoba stosująca ten rodzaj przemocy.
Gdy dziesięć lat temu napisałam pierwszą wersję mojej książki pod tytułem _Efekt gasnącego światła_, termin ten był praktycznie nieznany, chociaż samo zjawisko było dość powszechne². Zdefiniowałam je wtedy jako rodzaj psychomanipulacji, za pomocą której stosująca ją osoba próbuje cię przekonać, że źle pamiętasz, niewłaściwie rozumiesz albo błędnie interpretujesz swoje własne zachowanie lub motywacje, czym wzbudza w twoim umyśle wątpliwości, które zwiększają twoje bezbronność i dezorientację. Gaslighting mogą stosować mężczyźni i kobiety, małżonkowie i partnerzy, szefowie i współpracownicy, rodzice i rodzeństwo – to, co ich wszystkich łączy, to zdolność sprawiania, abyś kwestionował lub kwestionowała swoje postrzeganie rzeczywistości. Ten rodzaj manipulacji jest zawsze dziełem dwóch osób – tej stosującej gaslighting, która sieje zamęt i wątpliwości, oraz tej poddawanej gaslightingowi, która jest skłonna zwątpić we własną percepcję rzeczywistości, aby podtrzymać daną relację.
Tak właśnie to rozumiałam – istotę gaslightingu stanowi wspólna odpowiedzialność. Nie chodzi tylko o przemoc psychiczną. To obustronnie kształtowana relacja, którą nazwałam gaslightingowym tangiem, wymagająca aktywnego udziału dwóch osób. Oczywiście osoba stosująca gaslighting powoduje, że poddawany mu człowiek wątpi w swoje postrzeganie rzeczywistości, ale ofiara gaslightingu z równą determinacją dąży do tego, aby jej prześladowca widział ją tak, jak pragnie być widziana.
„Jesteś taka nieostrożna”, może powiedzieć osoba stosująca gaslighting, a wtedy ofiara gaslightingu nie roześmieje się i nie odpowie: „To ty tak to widzisz”, tylko poczuje się zmuszona do oświadczenia: „Wcale nie jestem!”. Zależy jej na tym, aby osoba stosująca gaslighting odpowiednio ją postrzegała, nie jest więc w stanie oprzeć się chęci przekonania jej, że _nie jest_ nieostrożna.
„Nie rozumiem, jak możesz być taka rozrzutna”, mówi osoba stosująca gaslighting. Ktoś, kto nie poddaje się takiej manipulacji, odpowie: „No cóż, każdy z nas jest inny, a to są moje pieniądze”, i zajmie się swoim życiem. Tymczasem ofiara gaslightingu spędzi wiele godzin na smutnych refleksjach nad sobą, zastanawiając się z rozpaczą, czy jej prześladowca przypadkiem nie ma racji.
Jak pisałam w pierwszej wersji książki:
Gaslighting, efekt gasnącego płomienia, wynika z relacji łączącej dwoje ludzi – osobę stosującą ten rodzaj przemocy (gaslightera), która musi mieć rację, aby zachować poczucie własnego ja i poczucie władzy, oraz ofiarę gaslightingu, która pozwala gaslighterowi definiować jej poczucie rzeczywistości, ponieważ go idealizuje i szuka jego akceptacji. Jeśli istnieje choćby jeden maleńki kawałek ciebie, który uważa, że nie jesteś wystarczająco dobra taka, jaka jesteś – jeśli choćby najmniejsza cząstka ciebie czuje, że potrzebujesz miłości lub akceptacji gaslightera, aby siebie dopełnić – to jesteś podatna na gaslighting. Osoba stosująca gaslighting wykorzysta ową podatność, aby wzbudzać w tobie kolejne wątpliwości wobec samej siebie, jedną po drugiej³.
Czasami ofiara gaslightingu mierzy się z karą większą niż zwykła dezaprobata. Być może wychowuje dzieci wspólnie z osobą stosującą gaslighting i czuje, że nie jest w stanie pełnić samotnie roli rodzica z przyczyn finansowych lub emocjonalnych. Może gaslighter jest jej przełożonym, co wywołuje w niej obawę przed służbowymi konsekwencjami postawienia się szefowi lub porzucenia pracy. A może osoba stosująca gaslighting to krewny lub długoletni przyjaciel, co wzbudza w pokrzywdzonym strach przed odbiorem tej sytuacji przez rodzinę lub daną społeczność. Gaslighter może również grozić swojej ofierze czymś, co nazywam „apokalipsą emocjonalną” – lawiną obelg, zapowiedziami popełnienia samobójstwa lub przerażającą kłótnią – tak przykrymi, że adresat gróźb zrobi niemal wszystko, by tego uniknąć.
Niezależnie od rodzaju kary gaslighting zależy od tego, czy wezmą w nim udział obie strony. Stosująca go osoba odpowiada za swoje działania, jednak ofiara takiej przemocy również odpowiada za swoje. Podatność tej ostatniej wynika z jej potrzeby idealizowania gaslightera, zdobywania jego aprobaty lub utrzymania – za wszelką cenę – danej relacji⁴.
Taki obustronny udział to dobra wiadomość, ponieważ oznacza on, że ofiara gaslightingu dysponuje kluczem do drzwi własnego więzienia. Gdy tylko zrozumie, co się dzieje, zyska zdolność odnalezienia w sobie odwagi i przenikliwości niezbędnych do zanegowania przeinaczeń gaslightera, który próbuje w ten sposób zrobić z niej wariata, i będzie mogła odtąd trzymać się mocno własnej rzeczywistości. Gdy będzie w stanie zaufać swojemu punktowi widzenia, przestanie potrzebować walidacji (uprawomocnienia), zarówno ze strony gaslightera, jak i innych osób.
Gdy bierzemy pod uwagę gaslighting na poziomie osobistym – w miłości, przyjaźni, pracy i rodzinie – nadal trzymam się wymienionego wcześniej sformułowania: istotą tego zjawiska jest gaslightingowe tango, czyli taniec dwojga ludzi, w którym każda ze stron potrzebuje udziału tej drugiej.
Odkrywanie efektu gasnącego płomienia
Inspiracją do napisania tej książki stała się dla mnie powszechność gaslightingu w życiu moich klientów, przyjaciół – i w moim własnym. Był on czymś, co dostrzegałam nieustannie, pozornie niewinnym wzorcem, który mógł podważyć poczucie własnej wartości u najbardziej pewnej siebie kobiety. Co więcej, doprowadził do zakończenia mojego pierwszego małżeństwa. Widziałam kobiety, wobec których stosowano gaslighting, zarówno klientki, jak i przyjaciółki; były mądre, silne, utalentowane i atrakcyjne. A jednak w jakiś sposób uwikłały się w relacje (w domu, pracy i rodzinie), z których nie były w stanie się wyzwolić, podczas gdy ich poczucie własnego ja było coraz bardziej podważane.
W najłagodniejszej wersji gaslighting sprawia, że kobiety zaczynają czuć się nieswojo, zastanawiając się, dlaczego zawsze wychodzi na to, że są w błędzie, albo dlaczego nie są naprawdę szczęśliwe ze swoimi pozornie „dobrymi” partnerami. W najgorszej sytuacji wywołuje on ciężką depresję – z silnej, pełnej energii kobiety pozostaje jedynie strzępek skrajnego nieszczęścia i samonienawiści. W obu przypadkach nieustannie zaskakiwało mnie, jak wiele zwątpienia w siebie i paraliżu może powodować gaslighting w sferze zarówno zawodowej, jak i prywatnej.
Szukałam sposobu na zdefiniowanie tego szczególnego wzorca przemocy, ponieważ nie zauważyłam, aby go wcześniej opisano, czy to w kulturze popularnej, czy w literaturze naukowej. W końcu zainspirował mnie film _Gasnący płomień_ z 1944 roku, w którym zagrali Ingrid Bergman, Charles Boyer i Joseph Cotton. W filmie tym postać, w którą wciela się Boyer, stopniowo przekonuje postać graną przez Bergman, że popada ona w obłęd. Prosi ją o ofiarowaną jej wcześniej broszkę i przygląda się jej zdenerwowaniu, gdy kobieta nie odnajduje biżuterii w torebce, chociaż była pewna, że ją tam schowała (broszkę z torebki wyjął sam Boyer). „Och, kochanie, jesteś taka roztargniona”, naciska mężczyzna. „_Nie jestem_ roztargniona”, odpowiada postać grana przez Bergman, ale wkrótce zaczyna wierzyć w wersję zdarzeń przedstawianą przez Boyera, niezdolna do zaufania własnej pamięci czy percepcji.
W filmie Boyer świadomie próbuje wpędzić Bergman w obłęd, aby ukraść jej spadek – przekonując ją, że nie może ona wierzyć własnemu odbiorowi rzeczywistości, w gruncie rzeczy sprawiając, że kobieta zaczyna osuwać się w szaleństwo. W codziennym życiu osoby stosujące gaslighting rzadko bywają świadome swoich czynów. Zarówno one, jak i ich ofiary wydają się działać z pobudek wewnętrznych, uwięzione w morderczym gaslightingowym tangu, zależnym od wypaczonego obrazu ofiary w oczach gaslightera i nasilającego się przekonania ofiary, że jej oprawca musi mieć rację. Nie byłam w stanie znaleźć żadnej książki, w której dokonano analizy tego specyficznego wzorca przemocy psychicznej, a przynajmniej żadnej, w której zaprezentowano to zagadnienie przejrzyście, sugerując przy tym, jak ofiary gaslightingu mogłyby przerwać działanie uroku, i odzyskać poczucie własnej wartości. Nadałam zatem nazwę temu zjawisku, napisałam książkę – i zaskoczyły mnie rezultaty.
W moim gabinecie zaczęły pojawiać się nowe klientki, jedna po drugiej, utrzymując, że dokładnie opisałam sytuację, w jakiej się znalazły. „Skąd pani wiedziała, przez co przeszłam?”, pytały. „Myślałam, że tylko ja mam taki problem!”. Szczęśliwe (w moim przekonaniu) w małżeństwie przyjaciółki przyznawały się, że są poddawane gaslightingowi lub stosowano go wobec nich we wcześniejszych związkach, w pracy lub w rodzinie. Współpracownicy dziękowali mi za nazwanie nowego wzorca, o którym mogli odtąd rozmawiać ze swoimi klientami. Nienazwane wcześniej zjawisko wydawało się o wiele bardziej rozpowszechnione, niż podejrzewałam.
Wkrótce po opublikowaniu książki zaczęłam pracować jako konsultantka dla Facebooka, razem z moim kolegą Markiem Brackettem, dyrektorem Yale University’s Center for Emotional Intelligence. Media społecznościowe właśnie zaczynały raczkować, a ludzie związani z Facebookiem obawiali się cyberprzemocy, jaką nowa platforma mogła wnieść w życie wrażliwych, młodych ludzi. Wspólnie z Markiem przeprowadziliśmy dziesiątki rozmów z nastolatkami i osobami dorosłymi, starając się opracować protokół online, który miał określać, jak należy raportować i rozwiązywać różne przypadki przemocy, w tym szerzenie plotek, chamskie i pozbawione szacunku zachowania, stalking (prześladowanie) oraz groźby.
To zadanie oraz nasza praca polegająca na nauczaniu umiejętności związanych z inteligencją emocjonalną w szkołach na terenie całego kraju ujawniły jeszcze więcej dowodów na szkodliwy wpływ gaslightingu. Razem z Markiem wysłuchiwaliśmy niezliczonych opowieści o nastolatkach, wobec których gaslighting stosowały nie pojedyncze osoby, ale dziesiątki przyjaciół poznanych w rzeczywistości, jak i na Facebooku. Wystarczyło, aby młoda kobieta nazwała swoją przyjaciółkę „nadwrażliwą”, gdy tamta poczuła się czymś urażona, a kolejne dwadzieścia czy trzydzieści osób klikało guzik „Lubię to” albo dopisywało w komentarzach dalsze krytyczne uwagi. Niszczycielski wpływ gaslightingu ulegał zwielokrotnieniu, gdy ofiara musiała nie tylko mierzyć się z manipulacją prześladowcy, ale także z wyraźnym przekonaniem, że za „nadwrażliwą” uważają ją „wszystkie znane jej osoby” oraz dziesiątki zupełnie obcych ludzi.
W wyniku realizacji naszego projektu powstał Facebook’s Bully Prevention Hub, narzędzie, które miało pozwalać nastolatkom na zgłaszanie przypadków przemocy, a także dostarczać wychowawcom i rodzicom tematów do rozmów z młodzieżą. Przez cały ten czas byłam pod olbrzymim wrażeniem tego, jak często gaslighting stawał się ulubioną bronią osoby przemocowej. Jedną z najgorszych cech tego zjawiska jest trudność związana z jego rozpoznaniem. Czujesz, że osuwasz się w dezorientację i zwątpienie wobec siebie – ale dlaczego? Co sprawiło, że nagle zaczęłaś siebie kwestionować? Jak to się stało, że osoba, która jakoby się o ciebie troszczy, doprowadza do tego, że zaczynasz czuć się fatalnie?
W gruncie rzeczy gaslighting jest rodzajem niewidzialnego znęcania się, często stosowanym przez małżonka, przyjaciela lub członka rodziny, który utrzymuje, że cię kocha, jednocześnie kopiąc pod tobą dołki. _Wiesz,_ że coś jest nie tak – ale nie potrafisz znaleźć przyczyny. Określenie „gaslighting” nazywa tę przemoc, pozwalając ci wyraźnie dostrzec, co tak _naprawdę_ robi twój partner, ciocia Martha albo tak zwana najlepsza przyjaciółka. Zarówno Marc, jak i ja ciągle przypominamy naszym uczniom: „Jeśli chcecie coś oswoić, musicie nadać temu nazwę”.
Gaslighting w wiadomościach
W ciągu kilku lat po opublikowaniu mojej książki sporadycznie widywałam artykuły, w których pojawiał się termin „gaslighting”. W magazynie informacyjnym „The Week” pojawiła się na przykład recenzja filmu _Wróg numer jeden_, w której odnoszono się do pewnych technik prowadzenia przesłuchań w formie gaslightingu: wykwalifikowany przesłuchujący z przekonaniem wspomina o wydarzeniach, które nigdy nie miały miejsca, powodując, że więzień zaczyna się zastanawiać, czy zawodzi go jego własna pamięć. Osoba prowadząca przesłuchanie rozumie, że zmuszenie człowieka, aby zwątpił we własne postrzeganie rzeczywistości, to jedna z rzeczy działających najbardziej destabilizująco – gaslighting może wypaczyć nasz umysł o wiele skuteczniej niż przemoc fizyczna.
W międzyczasie coraz częściej na blogach wiązano gaslighting ze znęcaniem się, stosowanym zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej. „Czy gaslighting jest specyficzną dla danej płci odmianą przemocy w miejscu pracy?”, pytał David Yamada na swoim blogu _Minding the Workplace_, podczas gdy na licznych blogach poświęconych tematyce randkowania i porad dyskutowano o tym, jak ważna jest umiejętność rozpoznania gaslightera i oparcia się jego działaniom. Gaslighting zyskał nawet definicję w Wikipedii, a moją książkę polecono tam jako lekturę.
Jednak tak naprawdę gaslighting wdarł się do świadomości społecznej dopiero w roku 2016. W marcu tego roku komik i gospodarz programu w telewizji HBO Jon Oliver oświadczył, że Donald Trump zastosował wobec niego tę formę przemocy. Na pierwszy rzut oka historia wydawała się nieskomplikowana. Trump ogłosił, że odrzucił propozycję wystąpienia w programie prowadzonym przez Olivera. „John Oliver zlecił swoim pracownikom, aby zaprosili mnie do jego nudnego i nisko ocenianego show”, pisał na Twiterze. „Odpowiedziałem »NIE, DZIĘKI«. To byłaby tylko strata czasu i sił!”.
Tu jednak sprawa się komplikuje – Oliver nigdy nie wystosował takiego zaproszenia. Nie był zainteresowany zapraszaniem Trumpa do swojego programu. Dlaczego miałby to zrobić?
Gdy Oliver próbował wyjaśnić całą sytuację, Trump podniósł poprzeczkę. W wywiadzie udzielonym jednej z radiostacji poinformował, że był zapraszany wielokrotnie, cztery lub pięć razy.
Pomyślicie zapewne, że w tej sytuacji Oliver wzruszył ramionami, włączył tweet Trumpa do swojego monologu otwierającego program i wyśmiał go wspólnie ze swoimi pracownikami. Tymczasem on przyznał, że zaczął wątpić w swoją wersję rzeczywistości. Trump wydawał się taki pewny siebie. Może jednak Oliver go _zaprosił_.
„To, że dostało mi się za kłamstwo na mój temat wypowiedziane z takim przekonaniem było niezwykle destabilizujące”, wspomniał w trakcie programu. „Sprawdziłem dokładnie, aby się upewnić, czy nikt go jednak przypadkiem nie zaprosił – i oczywiście nigdy do czegoś takiego nie doszło”.
Johnowi Oliverowi – komikowi, gospodarzowi talk-show i lewicowo-liberalnemu komentatorowi – nie zależało w żaden sposób na aprobacie Trumpa. Nie obchodziło go, co ten o nim myślał ani jak mogłaby wyglądać ich relacja w przyszłości. Trump nie oczarował go ani emocjonalnie, ani rodzinnie, ani finansowo. Na pierwszy rzut oka Oliver jest pewnym siebie człowiekiem, mocno trzymającym się własnego obrazu rzeczywistości.
A jednak w jakiś sposób Trumpowi udało się sprawić, że zwątpił on, czy poprawnie zapamiętał coś tak oczywistego, jak to, czy zapraszał Trumpa do swojego programu. Jak ujęła to reporterka „Huffington Post” Melissa Jeltsen: „Oświadczenie Trumpa zostało wygłoszone z taką pewnością siebie, że Oliver zaczął wątpić w prawdę, nawet jeśli wiedział, że Trump kłamał. Oto potęga gaslightingu”.
Jeltsen przeprowadziła ze mną wywiad na potrzeby tego artykułu, w którym potwierdziłam, że w przypadku Olivera, a także w wielu innych przypadkach, Trump przejawiał klasyczne zachowania gaslightera. Powiedziałam wówczas między innymi: „Gdy nie przyjmujesz odpowiedzialności za swoje działania, odpychasz ją od siebie albo próbujesz podważyć wiarygodność osoby, która zadaje ci pytania dotyczące tego, co robisz, to stosujesz gaslighting”.
I nagle termin „gaslighting” zaczął pojawiać się wszędzie: w CNN, „Teen Vogue”, „Salonie”, dziesiątkach wpisów internetowych i postów w mediach społecznościowych oraz na blogach. Nagle wszyscy zaczęli mówić o gaslightingu.
Powrót do efektu gasnącego płomienia
Gdy mój wydawca poinformował mnie, że chce ponownie wydać moją książkę, dostrzegłam w tym okazję, aby przemyśleć to, co napisałam przed dekadą. Uwzględniając moją dotychczasową praktykę psychoterapeutyczną, usługi konsultacyjne świadczone dla Facebooka oraz bieżącą pracę w Yale Center for Emotional Intelligence, jaki miałam obecnie stosunek do tego tekstu?
Przeczytałam go ponownie i z radością pragnę poinformować, że pozostaje wciąż na tym samym, wysokim poziomie. Nie poczułam żadnej potrzeby, aby cokolwiek w nim zmieniać. Silniej niż dziesięć lat temu uderza mnie to, że im większa jest pewność siebie danej osoby – i być może im silniejszy jest jej narcyzm – tym swobodniej może się ona trzymać swojej wersji rzeczywistości, niezależnie od tego, ile innych osób zakwestionuje jej pojmowanie faktów. Taki narcyzm stanowi formę obrony, pozwalając nie traktować otoczenia poważnie i nie dbać o cudzy obraz świata. Narcyz może wpaść w szał, gdy inni nie podzielają jego poglądów – wielu gaslighterów reaguje w taki sposób. Ta furia nie wynika jednak z tego, że wątpią w swoje racje, tylko z tego, że nie są w stanie znieść, iż nie dysponują całkowitą kontrolą. Innymi słowy, nie da się użyć gaslightingu wobec gaslightera – a przynajmniej bardzo trudno jest zastosować tę formę przemocy wobec osoby mocno zaangażowanej w jej stosowanie.
Reszta ludzi ma jednak więcej trudności z zachowaniem określonego wyobrażenia świata. Zadajemy sobie pytania, czy jesteśmy pewni tego, co usłyszeliśmy lub zobaczyliśmy. Nasza pokora i samoświadomość sprawiają, że stajemy się bezbronni i wrażliwi w sposób obcy osobie bardziej narcystycznej. Uczy się nas od dzieciństwa, że spostrzeżenia innych ludzi bywają trafniejsze od naszych. Gdy słyszymy wystarczająco często od kogoś, że „czarne jest białe” albo „w górę oznacza w dół”, trudno nie zadać sobie przynajmniej pytania, czy tamta osoba wie o czymś, o czym my nie wiemy.
W książce _Ukryte manipulacje w relacjach_ oferuję remedium, na którym wciąż można polegać – nazywam je „obserwowaniem stewardesy”. Gdy lecisz samolotem, zachowanie personelu pokładowego sygnalizuje, czy nagły wstrząs to tylko efekt drobnej turbulencji, czy też początek katastrofy. Podobnie „stewardesy” obecne w twoim codziennym życiu pomagają ci dostrzec, czy twój nowy partner ma po prostu gorszy dzień, czy też realizuje wzorzec przemocy. Gdy zaczynasz kwestionować otaczającą cię rzeczywistość, twoi przyjaciele, członkowie rodziny, być może nawet terapeuta, mogą pomóc ci dokonać jej trafnej oceny.
W podobny sposób być może wszyscy stajemy się nawzajem swoimi „stewardesami” w obliczu gaslightingu politycznego lub społecznego. To od nas wszystkich zależy, czy znajdziemy źródła wiadomości, którym możemy zaufać, analizy, na których możemy polegać, i fakty, które pomyślnie przejdą szczegółową inspekcję. Nikt z nas nie jest w stanie dokonać tego samodzielnie – potrzebujemy zarówno „ekspertów”, którym zawierzyliśmy, jak i przyjaciół, sąsiadów, krewnych i współpracowników, których spostrzeżenia cenimy. Gaslighting destabilizuje dogłębnie. Być może potrzeba nam przysłowiowej „wioski”, aby odnaleźć wspólne, solidne fundamenty.
W międzyczasie, jeśli ty bądź ktoś, kogo znasz, zmagacie się z gaslightingiem w życiu osobistym, książka _Ukryte manipulacje w relacjach_ pomoże wam zrozumieć problem, ponownie go przeanalizować i w końcu się od niego wyzwolić, niezależnie od tego, czy będzie to oznaczało wewnętrzne przekształcenie relacji, czy też jej ostateczne zakończenie. W całym moim życiu zawodowym dążyłam do tego, aby pomagać ludziom doświadczać w życiu jak najwięcej współczucia, skuteczności, produktywności i spełnienia. Nie jest to jednak możliwe, jeśli pozostajesz w relacji gaslightingowej, ciągle krytykując swoje reakcje i nieustannie przepraszając za swoje domniemane porażki. Dziesięć lat temu pisałam:
masz w sobie głębokie źródło siły, które pozwala ci uwolnić się od efektu gasnącego płomienia. W pierwszym kroku musisz uświadomić sobie swoją własną rolę w procesie gaslightingu; to, jak twoje zachowanie, pragnienia i fantazje mogą prowadzić do idealizowania przez ciebie osoby gaslightera i starania się o jego aprobatę⁵.
Tak zaczyna się twoja podróż. Ta książka ma ci pomóc na każdym jej etapie. Wyruszenie w tę drogę wymaga odwagi – nie mogę się doczekać, czego się podczas niej nauczysz.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
Oraz czterdziesty siódmy
2.
W Polsce pierwsze wydanie _The Gaslight Effect_ wyszło pod tytułem _Efekt gasnącego światła: jak radzić sobie z przemocą emocjonalną_ (Warszawa, Świat Książki, 2008, tłum. Anna Cichowicz)
3.
Stern, R. _Efekt gasnącego światła_. Tłum. Anna Cichowicz. Świat Książki: Warszawa, 2008, s. 21, 23, 25.
4.
Oczywiście sięganie przez gaslightera po groźby albo przemoc fizyczną staje się kolejną przyczyną bezbronności ofiary gaslightingu – w takiej sytuacji jej priorytet to nie tyle zakończenie gaslightingu, co zadbanie o bezpieczeństwo własne i dzieci.
5.
Stern, R. _Efekt gasnącego światła_. Tłum. Anna Cichowicz. Świat Książki: Warszawa, 2008, s. 50