Warci ocalenia - ebook
Warci ocalenia - ebook
Mroczna historia, w której ogromne pożądanie miesza się z jeszcze większym strachem. Amy McDonald, to mieszkająca w małym miasteczku w stanie Waszyngton właścicielka prężnie działającej kwiaciarni. Prowadziła spokojne życie aż do dnia, w którym wszystko się zmieniło. Echa przeszłości dały o sobie znać, ponownie wpychając ją w mroczny świat przestępstwa i intryg. Rozpoczęła się gra, której reguł nie znała. Wkroczyła do niebezpiecznego świata, pełnego przerażających ludzi. Los postawił na jej drodze człowieka, którego już nigdy więcej nie chciała spotkać… Czy ratunek przyjdzie na czas? Czy dziewczyna odnajdzie w sobie siłę, by zawalczyć o swoje bezpieczeństwo? W tej historii nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Miej oczy szeroko otwarte, bo nie wiesz kto okaże się wrogiem, a kto przyjacielem. „Piekielna mieszanka gorących uczuć i dzikiej namiętności, doprawiona solidną dawką strachu. Nowa książka Rivy Scott totalnie namiesza Ci w głowie” – N. R. Paradise, autorka Krwawych więzów. „Warci ocalenia to książka akcji – brutalna i zaskakująca, a do tego erotyk – równie mocny i mroczny! Mafioso, agent specjalny i kwiaciarka, to trzy różne światy i trzy różne historie, które razem złączone sprawią, że nie będziecie mogli oderwać się od tej lektury nawet na moment!” – Agnieszka Rybska, Blonderka.pl. „Mocna, pikantna, gorąca i mrożąca krew w żyłach! Powieść, która sprawiła, że serce na chwilę zamarło, krew się zagotowała, a policzki spłonęły czerwienią. Riva Scott zafundowała prawdziwą mieszankę wybuchową, którą zdecydowanie polecam!” – Agata Głowacz, Arystokratki spod księgarni. „Świetna fabuła, perfekcyjnie opisana akcja i co najważniejsze – odważne pióro. Książka nie jest po prostu dobra, ona jest fenomenalna! Uwielbiam historie, które wzbudzają tyle emocji” – Kinga Litkowiec, autorka Miasta mafii. „Elektryzująca, mocna, seksowna – taka jest właśnie najnowsza powieść bezkonkurencyjnej Rivy Scott. Autorka po raz kolejny skradła moje serce i sprawiła, że zarwałam noc dla Wartych ocalenia. Żadne słowa w pełni nie oddadzą tego, co czuję po przeczytaniu tej historii. Płakałam, śmiałam się i przeżywałam piekło wraz z bohaterami. To najgorętszy i najbardziej szalony dark romance tego roku. Nie wierzysz? Przeczytaj, przekonasz się o czym mówię!” – Natalia Kleczewska, Detektyw książkowy. „Po jakże udanym debiucie, Riva Scott powraca w nowej odsłonie! Warci ocalenia, to nie jest pozycja dla grzecznych dziewczynek! Ta opowieść jest bezwzględna, mroczna, pełna zwrotów akcji, które nie raz spowolnią bicie waszego serca. Dajcie się wciągnąć w świat pełen namiętnej żądzy, przerażenia i seksualnego napięcia” – Kasia Abdullah, Girls Books Lovers.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66754-85-0 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog
1Amy
2Aston
3Amy
4Aston
5Amy
6Aston
7Amy
8Jorge
Kilka godzin wcześniej
Obecnie
9Amy
10Aston
11Amy
12Jorge
13Amy
14Jorge
15Aston
16Amy
17Jorge
18Amy
19Aston
20Amy
21Amy
22Jorge
23Aston
24Jorge
25Amy
26Aston
27Amy
28Aston
29Jorge
30Amy
31Aston
32Jorge
33Amy
34Aston
35Amy
36Amy
37Aston
38Amy
39Jorge
40Amy
Tydzień później
Epilog
Trzy lata później…Prolog
Było mi zimno, a dreszcze przeszywały całe ciało. Nie mogłam się poruszyć, dłonie i kostki unieruchamiał mi gruby, szorstki sznur. Potwornie się bałam. Bałam się, że tu zginę i nikt nie znajdzie mojego martwego ciała. To musiał być jakiś cholerny żart. Leżałam na starym, brudnym łóżku, starając się rozpoznać choćby najdrobniejsze dźwięki, dochodzące przez malutkie okno – jedyne jakie dostrzegałam. Nic, cisza. Nie wiedziałam, ile czasu już tu spędziłam, ale odczuwałam ogromną potrzebę skorzystania z toalety. Przestałam krzyczeć. Po przebudzeniu robiłam to tak długo, aż gardło miałam poorane, a nie przyniosło to żadnego efektu. Ludzie, którzy mnie porwali, najwyraźniej zostawili mnie tutaj samą, oddalając się Bóg wie gdzie i w nosie mieli moje potrzeby fizjologiczne.
Nagle masywne drzwi skrzypnęły i do środka weszło dwóch wysokich mężczyzn w ciemnych maskach na twarzy. Spięłam się, wstrzymując oddech. Z książek, które nałogowo czytałam, wiedziałam, że teraz może zdarzyć się dosłownie wszystko.
– Podnieś ją, posadź na krześle i daj pić. Nie może nam tu zdechnąć. Jest nam potrzebna żywa. – Ten głos. Znałam go, bardzo dobrze go znałam. Był lekko zniekształcony i wypruty z wszelkich uczuć, ale tak, to był ON. Wiedziałam dokładnie do kogo należał, a to odkrycie śmiertelnie mnie przeraziło.1
Amy
Ze snu wybudził mnie uporczywy dźwięk budzika, przekręciłam się na bok, by sprawdzić godzinę – czwarta piętnaście. Jęknęłam, zarzucając kołdrę na głowę. Była sobota, mieliśmy zamówienie na oprawę kwiatową ślubu Norrisów, a dostawca miał zjawić się pod kwiaciarnią za pół godziny. To wielkie wydarzenie w naszym małym miasteczku: córka pastora wychodzi za mąż za syna burmistrza. Sami rozumiecie. Przepych w każdej formie, aż do wyrzygania. Ava była naprawdę miłą i słodką dziewczyną, ale jej matka myślała, że rola żony pastora jest równoznaczna z tytułem królewskim. Było mi żal tej dziewczyny, z taką rodzicielką nie miała łatwo. Sama wiedziałam coś na temat toksycznych rodziców. Mój ojciec, szanowany przez wszystkich gubernator stanowy Christopher McDonald, do perfekcji opanował stwarzanie pozorów kochającego tatusia. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że mama wytrzymała z nim tyle lat. Na samo wspomnienie o tym człowieku zbierało mi się na wymioty.
Kiedyś był moją ulubioną osobą na świecie, pragnęłam jego aprobaty w każdym aspekcie życia. Skończyłam studia prawnicze i przez trzy lata pracowałam w prokuraturze u jego boku. Jednak to stanowisko zdjęło mi klapki z oczu, uświadamiając, jak podły, skorumpowany i żądny władzy był ten człowiek. Zrezygnowałam z pracy, wyjechałam z D.C., a moją spokojną przystanią okazało się Arlington – małe miasteczko, w którym wszyscy się znali, a ludzie, idąc ulicą, pozdrawiali się serdecznie. Przez pierwszych kilka tygodni rozmyślałam, co mam zrobić ze swoim życiem, gdy pewnego popołudnia, przechodząc obok kwiaciarni pani Philips, dostrzegłam kartkę mówiącą, że szuka osoby do pomocy. Teraz po dwóch latach to miejsce było moje, a ciocia Rosa odpoczywała na zasłużonej emeryturze u syna na Florydzie.
Zwlokłam się z łóżka do łazienki. Nie miałam czasu na prysznic, przemyłam tylko zaspaną twarz, umyłam zęby i doprowadziłam do jako takiego wyglądu moje ciemnoblond loki. To musi wystarczyć. Z garderoby wyciągnęłam spodnie do jogi i stary, szary, sprany podkoszulek. Nie chciałam się rozwodzić nad tym, dlaczego postanowiłam go założyć. Z szafki nocnej zabrałam telefon i sprawdziłam wiadomości.
Kevin
Nienawidzę Cię szefowo! To bestialstwo kazać wstawać człowiekowi o tej godzinie.
Alex
Otwórz drzwi, mam kawę! Xoxo
Ruszyłam szybkim krokiem korytarzem ku drzwiom.
Moje mieszkanie znajdowało się nad kwiaciarnią, co było bardzo wygodnym rozwiązaniem. Zaoszczędzało mi to dużo cennego czasu, który traciłabym na dojazdy. Zbiegłam schodami, pokonując dwa stopnie naraz. Ryzykowałam skręceniem karku, ale w tej chwili miałam to gdzieś, bo kawa z Marthy’s była tego warta. Z impetem otworzyłam drzwi, na co moja przyjaciółka odskoczyła w tył. Była małym huraganem. Lekko ponad metr sześćdziesiąt siły, z którą trzeba się liczyć. Miała krótkie, ścięte na boba brązowe włosy, szczupłą talię z dość sporych rozmiarów tyłeczkiem, który zwracał uwagę płci przeciwnej. Jej szarobłękitne oczy przeszywały człowieka na wskroś. Kiedyś były pełne szczęścia i radości, dziś przygaszone z powodu zdrady najbliższych.
– Spokojnie… pali się? – Zmierzyła mnie wzrokiem, dłużej zatrzymując się na bluzce. Błagałam ją w duchu, by tego nie komentowała.
– Mój organizm dopomina się porannej działki tej ambrozji. Nie osądzaj.
– Nie zamierzam. K. już jest?
– Nie, ale wiem, że wstał. Napisał mi wiadomość, ogłaszając, że mnie nienawidzi.
– Nic nowego, też nie pałam do ciebie ciepłym uczuciem przed piątą rano – prychnęła, przepychając się do środka.
Alex i Kevin byli moimi przyjaciółmi jeszcze z czasów studiów. Oboje potrzebowali zmiany otoczenia, ucieczki od problemów i znaleźli je w tym miejscu. Od pół roku pracowali razem ze mną. Kochałam ich jak rodzeństwo, którego nigdy nie miałam. Oni byli jedynymi ludźmi na świecie, którzy nigdy mnie nie zawiedli, a sami dobrze wiedzieli, do czego zdolna jest osoba, której oddajesz część siebie. Niestety człowiek to dziwna istota, nigdy nie możesz być pewny czego się spodziewać. Na przykład myślisz sobie, iż znalazłaś bratnią duszę, oddajesz człowiekowi serce, a on przy pierwszej okazji wyrzuca je do śmieci jak coś zużytego, nic niewartego. Raz w życiu kochałam. Kochałam miłością, która prawie mnie złamała i obiecałam sobie wtedy, że nikomu już nie pozwolę zbytnio się do siebie zbliżyć.
– Teddy podjechał. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki. Odwracając się, zobaczyłam, jak nasz dostawca parkuje przed budynkiem. Czas wziąć się do roboty.
– Oficjalnie mam dość! Ta kobieta jest jak Castro w sukience od Versace.
– Kevin ma rację. Biedna Ava… dobrze, że nie będzie musiała już na co dzień znosić tej baby.
Zamknęłam drzwi mieszkania i poszłam za przyjaciółmi, powłócząc nogami. Mieli rację, pani Norris nieźle dała nam popalić. Po przyjęciu dostawy zabraliśmy się do składania wybranych kompozycji, by przystroić kościół oraz ogród w nowym domu narzeczonych, gdzie miało odbyć się przyjęcie. Kiedy już kończyliśmy prace, wpadła zasmarkana i kichająca kobieta, złorzecząc na lilie, które były jednymi z wielu wybranych przez nich kwiatów. To nie była nasza wina, że się tam znalazły. Sprawdzałam tysiąc razy zamówienie i były na liście. Jak się później okazało, to matka pana młodego je dopisała, nie konsultując tego z drugą stroną. Co nie zmieniło faktu, iż musieliśmy rzeczone kwiatki usunąć i zastąpić czymś innym – dwadzieścia minut przed uroczystością. To było prawie niewykonalne.
– Zlecenie wykonane, zapomnijmy o tym okropnym dniu – westchnęłam, siadając na kanapie. – Padam z nóg, a jest dopiero czternasta. Lexi, błagam, powiedz, że Tony przyśle nam coś pysznego. – Spojrzałam na nią szczenięcym wzrokiem. Anthony był doskonałym kucharzem i razem z siostrą oraz jej mężem prowadzili małą, włoską knajpkę niedaleko od mojego lokum. Nie było również tajemnicą, że był beznadziejnie zadurzony w mojej pięknej, lecz mocno odpornej na jego zaloty przyjaciółce.
– Nie wiem, zadzwoń do niego i sama dowiedz się, czym uraczy nas dzisiejszego popołudnia. Skąd pomysł, że ja coś na ten temat wiem? – Spojrzeliśmy na siebie z Kevinem porozumiewawczym wzrokiem.
– Stąd, że od ponad dwóch miesięcy wodzi za tobą wzrokiem jak zakochany kundel z bajki Disneya. Pragnie, byś zasmakowała jego klopsików – rzucił Kevin. Nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
– Sam sobie próbuj jego klopsików, dobrze wiesz, że nie szukam kolejnego związku. Przygoda z Davidem skutecznie zraziła mnie do męskiej części populacji.
David był skurwysynem, który prawie na śmierć skatował ją, gdy dowiedział się o ciąży. Dwa tygodnie lekarze walczyli o jej życie, ale niestety dziecka nie dało się uratować. Takie rzeczy zmieniają człowieka. Miałam jednak nadzieję, że kiedyś będzie gotowa na nowo zaufać jakiemuś mężczyźnie.
– Kochanie…
– Nie, Amy. Nie zaczynaj znowu. Zresztą ty sama dobrze wiesz, co znaczy złamane serce, tylko Aston nie połamał ci również kości. – Na wspomnienie mojego byłego, po ciele przebiegł mi zimny dreszcz. Nie chciałam się zapuszczać w tamte tereny.
– Moje panie, wychodzimy. Jest weekend, sobota po południu. Idziemy do Castellano’s na pyszne jedzonko, a później z kilkoma butelkami wina, zrobimy sobie babski wieczór. – W tym momencie jego brzuch, jakby na znak aprobaty zaburczał, a dźwięk ten rozszedł się głucho po pokoju.
– To jest plan doskonały. – Wstałam z kanapy i ruszyłam do łazienki. – Dajcie mi pięć minut, muszę się przebrać.
Castellano’s było słodką, małą knajpką, w której panowała domowa atmosfera.
Zaraz po przyjeździe do miasta, to miejsce wpisało się na listę moich ulubionych w Arlington. Kilkanaście stolików przykrytych obrusami w czerwonobiałą kratę, z ustawionymi zielonymi butelkami, w które wetknięte były palące się świece i małe bukieciki kwiatów, zachęcało, by usiąść i rozkoszować się posiłkiem. W tle cichutko grała włoska muzyka, a lekko przygaszone światło nadawało lokalowi romantyczny klimat. Kiedyś z chęcią wybrałabym się w takie miejsce na randkę. Teraz unikałam głębszych relacji. Nie żyłam w celibacie, co to, to nie. Lubiłam ostry, nieskrępowany seks, lecz do tego nie potrzebowałam tej całej miłosnej otoczki.
– Amy, skarbie, jak dobrze cię widzieć. – Mara, gdy tylko przekroczyłam próg lokalu wzięła mnie w ramiona. Była dziesięć lat starsza ode mnie, razem z mężem otworzyli tę restaurację, gdy przyjechali z Włoch lata temu. Tony po śmierci rodziców przeniósł się do siostry i dołączył do zespołu. Wypuściła mnie z rąk i obdarzyła czułością moich przyjaciół. – Widzę, że ekipa w całości. Siadajcie, zaraz podam wam napoje. – Oddaliła się, lecz nim zniknęła nam z oczu, Kev krzyknął jeszcze:
– Lex ma ochotę na słynne klopsiki Anthony’ego. – Za to zarobił mocnego kuksańca w bok. Jak dzieci. Poczułam wibrację telefonu w kieszeni szortów, zostawiłam ich i ruszyłam do stolika w głębi pomieszczenia. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama.
– Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? Ojciec i ja chcemy, abyś była obecna na przyszłotygodniowym brunchu wydawanym z okazji jego startu w wyborach prezydenckich.
– Dzień dobry, matko, wszystko dobrze, dziękuję, że pytasz.
– Daruj sobie sarkazm Emily Amando McDonald. To nie przystoi damie. – Powstrzymałam prychnięcie. Nienawidziłam, gdy zwracała się do mnie moim pełnym imieniem. Odkąd skończyłam czternaście lat, wolałam, żeby każdy nazywał mnie Amy. Rozważałam również zmianę tego w dokumentach, lecz matka odwiodła mnie od tej myśli.
– Nie jestem pewna, czy uda mi się przyjechać, nie mogę zostawić kwiaciarni.
– Obie dobrze wiemy, iż twoi, pożal się Boże, przyjaciele mogą dopilnować, by ta buda nie splajtowała.
Razem z ojcem gardzili moim nowym zajęciem. Córce gubernatora i absolwentce prawa nie przystoi taka praca.
– Zadzwonię w poniedziałek i poinformuję, czy się zjawię. – Rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź, i wzięłam głęboki oddech – chyba czekała mnie wycieczka do domu. Cudownie.2
Aston
Sprzątałem bałagan, jaki narobiła Emma przy śniadaniu, jednocześnie pakowałem jej plecak do przedszkola, gdy nagle krzyknęła przejętym głosem:
– Wujek Nick, wujek Nick przyjechał. Tatusiu to wuujek Niiick! – Wybiegła przed dom, rzucając mu się w ramiona. Nick Next był moim przyjacielem i partnerem z pracy.
– Cześć, bąku, gotowa do szkoły?
– Wujku, chodzę jeszcze do przedszkola, dopiero za rok pójdę do szkoły. – Mała pokręciła główką z wpisanym na twarzy oburzeniem na tę rażącą pomyłkę.
Ta mała istotka była całym moim światem. Kiedyś myślałem, że wiadomość o jej pojawieniu się zniszczyła mi życie, jednak, gdy tylko wziąłem ją na ręce, skradła moje serce. Mieszkaliśmy na obrzeżach Waszyngtonu w małym, piętrowym domu. Przez ostatnie kilka lat mieszkała z nami moja mama. Byłem agentem specjalnym i pracowałem pod przykrywką, infiltrując grupę przestępczą, handlującą wszystkim co możliwe: broń, narkotyki, kobiety, a od jakiegoś czasu również niemowlęta i starsze dzieci.
To gruby przekręt, w który zamieszani byli politycy zajmujący wysokie stanowiska w państwie.
Jeden weekend, raz na kilka tygodni.
Tylko tyle czasu mogłem poświęcić mojej małej księżniczce.
Miałem nadzieję, że jak najszybciej zamkniemy tę sprawę i będę mógł wrócić do domu na stałe.
Wyszedłem na ganek w momencie, gdy Nick, trzymając za rękę moją córkę, kroczył razem z nią w stronę schodów.
– Cześć stary, gotowy?
– Tak, po drodze musimy odstawić Emmę do przedszkola, bo mama ma wizytę u dentysty.
– Żaden problem, chodź, bąku, weźmiemy twój plecak.
– Tatusiu, znowu musisz jechać? Tak bardzo tęsknię, gdy cię nie ma. – W oczkach córeczki zaczęły zbierać się łzy. Nienawidziłem takich sytuacji. Miała tylko mnie, a ja przez mój zawód często przebywałem daleko. Klęknąłem przed nią, łapiąc jej małe rączki.
– Też bardzo za tobą tęsknię maluchu, ale obiecuję, że już niedługo będziemy razem. Co ty na to, byśmy po moim powrocie zrobili sobie małe wakacje?
– Tak, tak! Chcę, bardzo chcę! Kocham cię.
– Ja też cię kocham, idź z wujkiem po plecak i jedziemy. – Pocałowałem wystawiony policzek i wstałem, patrząc na przyglądającego się nam Nexta.
Byliśmy partnerami od pięciu lat. Po narodzinach Emmy agencja zwerbowała mnie w swoje szeregi i od tamtej pory jesteśmy z Nickiem jak jeden organizm. Ufam mu bezgranicznie, jest mi jak brat. To on był przy mnie w najgorszych chwilach w życiu.
– Forest nas wzywa. – To powiedziawszy, odszedł z małą do domu. Forest był naszym przełożonym. Rzadko wzywał nas do siebie przed wyruszeniem w drogę, musiało się coś stać. Miałem złe przeczucia.
– Siadajcie panowie. Dostałem anonimowy telefon o przecieku. Ktoś z ludzi Gamingueza wie, że mają agentów w swoich szeregach. Na nasze szczęście nie wiedzą, kto nimi jest. Operacja nabrała większego ryzyka. Musicie mieć oczy i uszy szeroko otwarte, bo jak odkryją, że to wy… będzie jatka. – Nasz przełożony nigdy nie owijał w bawełnę. Walił prosto z mostu, nie pieprząc głupot.
– Wiadomo, kto sypie?
– Niestety nie. Telefon wykonano z jednorazowego aparatu, który jak podejrzewam od razu wylądował w koszu na śmieci.
– Chyba nie chce szef się teraz wycofać? Jesteśmy już bardzo blisko.
– Oczywiście, że nie, As. Chcę tylko, abyście uważali. Jesteście jednymi z moich najlepszych ludzi i byłoby mi smutno, gdyby przerobili was na konserwę.
– Awww… to takie słodkie… wiedziałem, że zajmujemy szczególne miejsce w pana sercu. – Ja się zastrzelę. Nick nie mógł sobie darować nawet w takiej chwili.
– Jakie są nowe rozkazy? – zapytałem, ignorując tego idiotę.
– W przyszłym tygodniu ma odbyć się kolejny przerzut towaru. Chcę, byście dowiedzieli się, skąd zabiorą kontener i kiedy to będzie. Dostałem cynk, że Gaminguez ma dojście do gubernatora. Mamy już trzydzieści cztery osoby na liście, brakuje nam tylko tego jednego nazwiska, by zamknąć ich interes. Teraz, gdy wiedzą o wtyczce, będą nieostrożni, spanikowani, popełnią błąd i na to będziemy czekać. – Pokiwałem głową. Największą kasę mieli z handlu kobietami i niemowlętami. Kiedyś ograniczali się jedynie do narkotyków i broni, niestety poszerzyli działalność, a Jorge1 Gaminguez miał w kieszeni najważniejsze osoby w państwie: policjantów, prawników i sędziów. Czuł się bezkarny. Doskonale wiedziałem, że teraz nie możemy spieprzyć sprawy. Martwiłem się tylko jednym.
– Emma?
– Nic jej nie będzie, podwoimy ochronę, możesz być spokojny. Nawet jak odkryją, kim jesteś, zadbam, by do tego czasu twoi bliscy byli bezpieczni. – Poczułem wibrację telefonu i zauważyłem, iż telefon mojego partnera też dał znak o nadejściu wiadomości. Spojrzeliśmy po sobie, wstając z miejsc.
– Na nas już czas.
– Bądźcie ostrożni.
– Jak zawsze szefie. Za bardzo cenię swój tyłek, by dać się zabić. – Nick zaśmiał się, puścił oczko Forestowi i wyszedł z gabinetu. Głupek.
– Nie chciałem nic mówić przy szefie, ale, kurwa, stary, jak oni dowiedzą się, że to my…
– Wiem, ale nie boję się o siebie. Boję się o matkę i Emmę. Jeżeli coś im się stanie, nie daruję sobie tego. Zrobię wszystko… dosłownie wszystko, by zapewnić im bezpieczeństwo.
– Wiesz, że dla tej małej jestem gotów na wiele, możesz na mnie liczyć.
– Dzięki. – Poklepałem go po ramieniu i razem ruszyliśmy w stronę wyjścia. Czułem w kościach, że to się cholernie źle skończy.
Jechaliśmy już całą wieczność.
Baltimore było oddalone od Waszyngtonu o prawie trzy tysiące mil. To właśnie tam Jorge Gaminguez miał w porcie magazyny, gdzie była siedziba jego przestępczego światka. – Półtora dnia jazdy samochodem; jasne, mogliśmy lecieć samolotem, ale nie chcieliśmy, by te trasy były w jakikolwiek sposób udokumentowane. Wchodząc do takiego świata, musisz być kurewsko ostrożny, bo jeden niewłaściwy ruch i dostajesz kulkę między oczy.
– Stary, zatrzymuję się w Wibaux, tyłek mi przyrósł do siedzenia, muszę się wylać i jestem cholernie głodny. – Nick jako pierwszy usiadł za kierownicą mojego mustanga shelby GT500 z 1967 roku. Eleonor była moim słoneczkiem i tylko jemu pozwalałem siadać za jej kółko. Kupiłem to cacko trzy lata temu od jednego gościa i sam odrestaurowałem.
– Też bym coś zjadł. Te trasy mnie wykończą, mam nadzieję, że to ostatni raz, gdy musimy tam jechać.
– Oby. To ciągnie się już zdecydowanie za długo. W przyszłym tygodniu dowiemy się, który gubernator jest w to zamieszany i przymkniemy całą ekipę – powiedział, zjeżdżając do przydrożnej knajpy. – Będziemy musieli zatankować. Idź zamów nam burgery, ja idę do kibla.
Wysiadłem z wozu i ruszyłem w stronę wejścia, gdy ktoś z impetem zderzył się z moją klatką piersiową. – Spojrzałem w dół na niską, ładną brunetkę.
– Nic ci nie jest?
– Nie, przepraszam. Nie zauważyłam cię. – Uniosła wzrok i na jej ustach wykwitł lubieżny uśmieszek. Muszę przyznać, że jej bliskość przyjemnie na mnie działała. Nie żyłem w celibacie. Lubiłem się pieprzyć i nigdy nie rezygnowałem z okazji, a w tym momencie czułem wyraźnie, iż ta panna byłaby bardziej niż chętna na ostre rżnięcie. – Jestem taka niezdarna. – Przesunęła dłońmi po mojej klatce piersiowej. – Jesteś tu sam, czy…
– Z przyjacielem.
– Uhh… przepraszam, myślałam… – Zacięła się w pół zdania. Czy ona myślała, że jestem gejem?
– Nie jestem gejem, kotku. Jeżeli chcesz, to pokażę ci, jak bardzo lubię kobiety.
– Och, źle cię zrozumiałam, a co do twojej propozycji… Idę do toalety przypudrować nosek. – Odwracając się, puściła mi oczko i poszła, jak mniemam, w stronę toalet. Kurde, ten tyłek. Miałem ochotę przełożyć ją przez kolano i patrzeć, jak robi się cudownie różowy. Na to wyobrażenie mój fiut naparł na guziki jeansów. O tak kolego, zabawimy się. Ruszyłem szybkim krokiem za brunetką, ale, wychodząc zza filaru, wpadłem na Nicka.
– Zamówiłeś?
– Wybacz, ale właśnie idę spuścić trochę pary. Znajdź stolik i zamów mi też, zaraz wracam. – Minąłem zdezorientowanego przyjaciela, śmiejąc się pod nosem.
– Co, kurwa? – Usłyszałem jego pytanie, gdy otwierałem drzwi łazienki. Kobieta stała przy lustrze, malując usta różową szminką. Spojrzałem na kabiny za nią, dobrze odczytała moje nieme pytanie, kręcąc głową na znak, że są puste. Zamknąłem za sobą drzwi na zamek. Kobieta odsunęła się kawałek w tył i, sunąc rękami po udach, podciągnęła kusą sukienkę. Moim oczom ukazał się widok gładko ogolonej cipki. Bez majtek? Plus dla ciebie, mała. Oparła się plecami o ścianę, dłonią delikatnie pieszcząc różowe fałdki. Słodki Jezu. Odrzuciła głowę w tył, cichutko jęcząc.
– Mam dołączyć? Widzę, że świetnie sobie radzisz sama. – Otworzyła oczy, przeszywając mnie na wskroś. Przygryzła wargę i wyciągnęła wolną dłoń w moim kierunku. Podszedłem ochoczo, rozpinając guziki jeansów. Stanęła na palcach i wpiła się w moje usta w gorącym, namiętnym pocałunku. Złapałem jej gołe pośladki i uniosłem ją do góry. Oplotła mnie niczym bluszcz, ocierając się o mojego naprężonego kutasa. Zdusiłem jęk.
– Chcę cię poczuć, olbrzymie. – Nie będę się kłócił. Odchyliłem się lekko w tył, wyciągnąłem z kieszeni prezerwatywę, rozerwałem ją zębami i szybko nałożyłem. Wsunąłem dłoń między nas, by sprawdzić czy była gotowa.
– Kotku, jesteś przemoczona. – Nie czekając dłużej, wbiłem się gwałtownie w jej wnętrze, na co krzyknęła. Pompowałem w nią z impetem i zatracałem się w przyjemności. Drapała moje ramiona, jęcząc i krzycząc z rozkoszy:
– O Boże, jesteś ogromny! Nie przestawaj, błagam, pieprz mnie mocniej!
– Nie zamierzam przestawać, kotku! – Wyszedłem z niej, na co jęknęła niezadowolona. Obróciłem ją i pochyliłem nad blatem umywalki. Dałem mocnego klapsa w wypięty tyłeczek i ponownie w nią wszedłem. Po moim ciele zaczął rozchodzić się dreszcz, zwiastujący nadchodzący orgazm. Przesunąłem ręką od biodra kobiety ku łechtaczce i zacząłem kreślić kółka, potęgując jej przyjemność. To było dla niej za wiele. Odrzuciła głowę w bok i zacisnęła się na moim kutasie. Warknąłem i przyspieszyłem, by po trzech pchnięciach dojść intensywnie. – Kurwa, tak! – Wyszedłem z jej wnętrza, ściągnąłem prezerwatywę i wrzuciłem do kosza pod blatem. Brunetka obróciła się w moją stronę, poprawiając sukienkę, ja poprawiłem spodnie.
– Byłeś niesamowity!
– Ty też byłaś niezła. – Wyszczerzyłem się w zarozumiałym uśmiechu. Chciała odpowiedzieć, ale ktoś kopnął w drzwi, które wpadły do środka, wyłamując się z zawiasów. Nim zdążyłem zareagować, czyjaś pięść zetknęła się z moją twarzą. Co jest, do cholery?
– Zabiję cię frajerze, nikt bezkarnie nie pieprzy mojej żony! – ŻONY? Zajebiście!
Zablokowałem kolejny cios, robiąc unik. Spojrzałem na przeciwnika, który był o głowę niższy ode mnie. Muszę przyznać, że jak na takiego mikrusa miał mocną rękę.
– Stary, spokojnie. Nie miałem pojęcia, że ta panna jest twoją żoną. – Próbowałem się jakoś tłumaczyć, ale nie bardzo to do niego docierało. Rozejrzałem się, obmyślając moje opcje i już miałem powalić go na ziemię, kiedy do toalety wpadł Next. Wystarczył mu jeden rzut oka na sytuację, by wyszczerzył się głupkowatym uśmiechu i oderwał ode mnie facecika.
– Dobra, dobra. Dałeś mu po pysku i wystarczy. Następnym razem lepiej pilnuj swojej laski – rzucił do niego kpiąco, na co ten tylko bardziej się nakręcił.
– Obojgu wam wpierdolę! Tifi, idź do auta!
– Kochanie, chodźmy już… – wymruczała, podchodząc do kolesia i łapiąc go za rękę. – On nawet w połowie nie był tak dobry jak ty… – Stałem oniemiały, patrząc jak wyraz twarzy kurdupla się zmienia. Złapał ją za łokieć, rzucił mi nienawistne spojrzenie, ominął Nicka i wyszedł z toalety.
– Kurwa, As… zostawić cię na pięć minut, a już ładujesz kutasa tam gdzie nie trzeba.
– Co tu się właśnie odwaliło? – prychnąłem, kręcąc głową.
Mój przyjaciel tylko się roześmiał i wyszedł na korytarz, a ja za nim.
– Zamówiłeś? – zapytałem, rozglądając się za moim napastnikiem i jego frywolną żoneczką.
– Taa, ale nim poszedłem za tym kolesiem, powiedziałem kelnerce by zapakowała nam żarcie na wynos. – To powiedziawszy, podszedł do baru odebrać nasze jedzenie. Kiedy wrócił opuściliśmy lokal i ruszyliśmy w dalszą drogę. Miałem nadzieję, że już bez żadnych nieoczekiwanych komplikacji.
------------------------------------------------------------------------
1 Jorge (z hiszp.) - czyt. Horhe