Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Wiersze zebrane - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
4 lutego 2025
44,90
4490 pkt
punktów Virtualo

Wiersze zebrane - ebook

Pierwszy wydany zbiór wszystkich wierszy poetki i publicystki pochodzenia żydowskiego Loli Szereszewskiej (1895–1943), której twórczość była do tej pory na marginesie recepcji literackiej, a stanowi niezwykły zapis biografii indywidualnej, będącej jednocześnie częścią doświadczenia zbiorowego. Twórczość Szereszewskiej czerpie z poetyki Młodej Polski i grupy Skamander, jednak charakteryzuje się własnym, odrębnym stylem poetyckim. Ważnym elementem jej wierszy jest sensualizm i erotyzm, wpisanie w kontekst przyrody – pojawiające się w wierszach postacie kobiece są jednocześnie żywiołem ziemi, równiną wezbraną strumieniem, sadem jesiennym, winnicą. Poezja Szereszewskiej, której życiowa podróż została tragicznie przerwana (zginęła wraz z córkami w 1943 roku), to również głos wierzący, że można coś zmienić tuż przed nadchodzącą katastrofą.
Azymutami tej poezji są nazwiska z tak odmiennej konstelacji: Eker, Ginczanka, Vogel, Pawlikowska-Jasnorzewska czy Iłłakowiczówna, co nie dziwi, mając na uwadze, że w równym stopniu sięgała po strategię mityzacyjną, techniki lirycznego realizmu czy „Szpilkową” – była dla tego pisma znaczącym głosem – ironię, a także refleksyjną czujność, dzięki której nie umykało jej totalitarne i militarystyczne zwyrodnienie współczesności.

Spis treści

Spis treści

ULICA

Ulica 9

Wartość 12

Samotność 14

Przełom 16

Porządek 17

Chemik 19

Czarna kawa, biała kawa 20

Cynik 22

Dialog 24

Odchodząc 27

Dzień na wsi 28

NIEDOKOŃCZONY DOM

Refleksja 31

Niedokończony dom 32

Wiersz 34

Powódź 35

Przeprowadzka 36

Fryzjerka 37

Chleb 39

Skrzypce 40

Las 41

Łąka 42

Maliny 43

Biedronki 44

Pająk i mucha 46

Dżdżownica 48

Koral i perła 49

Łąki 51

Lipiec 52

Kwiaty 53

Wiśnia 54

* * * (Siedzimy razem zamyśleni…) 55

* * * (Wspomnienie święte…) 56

Ojcze 57

Jesień 58

Erotyk 59

Noce zakopiańskie 60

Sonet tatrzański 61

Marusarz 62

GAŁĘZIE

Gałęzie 65

O pośpiechu 66

Murarz 67

O książkach 68

Matka 69

Dziewczyna 70

Wschód nad morzem 71

Czerwiec 72

Lipiec 73

Na przełaj 74

Jabłka 75

Zazdrość 76

Mitologia 77

Oczekiwanie 78

Linie równoległe 79

Pokora 80

Miramare 81

Ręce na kierownicy 82

Halabarda 83

Maria Stuart 84

Wieczność 85

O samotności 86

Strach 87

Hiszpańskie pomarańcze 89

Węgiel 90

Szkoła 91

Krzywda 93

WIERSZE RÓŻNE

Marie Antoinette 97

Katarzyna 98

Georges Sand 100

Marlene Dietrich 101

Marynarz 102

U wróżki 103

Wrzesień 104

Październik 105

Te same dróżki 106

Żołnierze 107

Tuberoza 108

Upał nad morzem 109

Bajka o drobiu 110

Cudze chwalicie… 112

Ballada o pięknej Lorecie i przybłąkanym szpicu 113

Do młodych …z tamtej strony 115

Przepraszam, że żyję… 116

Kaganiec 117

Zachód nad morzem 118

Błękitna rzeczka i brunatna rzeka 119

Keep smiling 121

Europa 122

Mąż stanu 123

Tydzień lotu 124

Portret poety 125

Współczesność 126

Szalony sen 130

Afryka 131

Do czytelników „Szpilek” 133

Przedwiośnie 136

Obcość 137

Uchodźcom 138

Prowokator 139

Wakacje Mickiewicza 140

Towarzysze 141

TŁUMACZENIA

Else Lasker-Schüler, Abel 145

Rut 146

Pojednanie 147

Faraon i Józef 148

Nota wydawnicza 151

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8196-897-3
Rozmiar pliku: 777 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ulica

Aleja śród dwóch rzędów prostokątnych domów.

Korytarz kamienisty wzdłuż płaskich kamienic.

Asfaltowana szosa śród betonowych złomów,

spoglądających martwo mnóstwem szklanych źrenic.

Jak iście groteskowa parodia natury,

stylizowany wąwóz śród ścian prostopadłych

tętni syren porykiem, pędu drży wichurą –

o świcie śpi zmęczeniem latarń zbladłych.

Niby mechanizm skomplikowany i sprawny,

nieustający w ciągłym, powtarzanym ruchu,

ulicą sunie szereg kukieł przezabawny,

tłoczą się zwartą masą człowiecze okruchy.

Począwszy od maleńkich, w puch kołder spowitych,

miękko złożonych na dnie ruchomych pudełek,

pachnących słodko mlekiem i mlekiem opitych,

tępo patrzących przed się parą błękitnych perełek.

Potem cokolwiek większe, ruchome tobołki,

chwiejące się na słabych i miękkich kończynach,

i takie, co w rynsztoku fikają koziołki,

na czworakach pełzając, sprzedają zapałki i fiołki,

a tuczą się na niechlujnych, zgniłych obierzynach.

Czasem przesuną parami paradne drewniane figurki,

idą środkiem jezdni i komicznie podnoszą nogi,

ubrane w guziczkami ozdobne mundurki,

w stalowy bezruch masek i mars całkiem srogi.

Gdzie indziej znów podobny, lecz rozmiarem mniejszy szereg

dumny czapek lampasem, tornistrów plecakiem,

lub opatrzony beretami z jednakowym znakiem,

sunie przez trotuary wężowym zygzakiem.

Na rogach w dzień sprzedają w budkach papierosy i gazety,

jaskrawe kwiaty lub na dobroczynność sztuczny kwiatek.

Na rogach w nocy sprzedajne kobiety

zaczepnie trwają w jaskrawości tanich szmatek.

Zawsze i wszędzie płaczliwie żebrzą w sposób przykry,

wtuleni w szary mur i z twarzą jak mur szarą,

(bo miasto przecież również zna prawo mimikry)

kalecy i nędzarze – robaczywą chmarą.

Obok tanecznym kroczkiem lub sportowym krokiem

dama, cacko, kobietka – uśmiech niesie błogi,

twarz zasłoniła szminką, obnażyła nogi,

zdobywcze koła kreśli podczernionym okiem.

Tuż – z kułakiem w kieszeni – pyszny i wzgardliwy,

niepomny na to, czy go stryczek czeka,

depcze niedbale prawo dane przez człowieka,

nieustraszony, żywiołem straszliwy,

bandyta – rycerz dwudziestego wieku.

Gdzieś w mrokach bram lub w mrokach mknącej limuzyny

tulą się szczelnie dwie jednostki płci odmiennej,

mając miłosnych gestów rytuał niezmienny –

czy pochodzą z salonu, czy też z suteryny.

Na skrzyżowaniu ulic pocieszna figura

wywija ponad tłumem pałką jak obuchem.

Dziwacznym ruchem rąk kieruje ciągle ruchem,

torując drogę do szkół, sklepów, spelun, biura.

A gdy się wreszcie zepsuje mechanizm którejś z kukiełek,

co określać przyjęto powszechnie nazwą zgonu,

miękko złożona na dnie jednego z czarnych pudełek,

ostatni odbędzie spacer aleją śród złomów betonu.Wartość

Wszystko jest nudne i monotonne,

jak sztuka teatralna powtarzana wiecznie.

Dążenia, ruch i śmiech – zupełnie śmieszne i daremne,

wszelkie wysiłki niemądre i zbyteczne.

W kawiarni, na ulicy, w domu –

wszystko, wszyscy szarzy,

uśmiechają się blado i plotą trzy po trzy –

i każdy ma stępiony wyraz twarzy,

i wszystko jedno, co mu się przydarzy,

nadal przed siebie kroczy wciąż bezpiecznie.

Za ladą stoją nakręcone manekiny,

sprzedają towar, wyuczone umówione dźwięki –

w salonie takie same żywe manekiny

sprzedają wychowanie, takt i uścisk ręki.

W bankach od wieków liczy się papierki,

w szkołach porcjami łyka niewiadome.

W fabrykach z potu, krwi budują samochody,

tanki i mydło, aeroplany i cukierki.

Matki hodują przyszłe pokolenia,

ogrodnik potomności da przedziwnie skrzyżowane kwiaty,

profesor gwoli wiedzy zbiera żuki i motyle –

wszyscy gromadzą materialne i konkretne graty

masywne, trwałe, wieczne –

sami trwają chwilę.

Wszystko jest śmieszne i nieważne,

codzienne, nudne, błahe, durne –

komu co z tego, że Lindberg jest odważny

i opanował wichrem przestrzenie ponadchmurne?

Komu co z tego, że Ford już od miesięcy

maszyn wypuszcza w świat codziennie x-tysięcy?

Jacyśmy naiwni, dziecinni i mali,

wszak wszystko jest przejściowe, względne i chwilowe.

Za sto lat wszyscy będziemy fruwali

i każdy cham będzie o wiele lepszą miał od Forda głowę.

Jedno jest tylko ważne, istotne i wieczne,

jedno jest piękne, wielkie, choć okrutne,

choć beznadziejnie ciężkie i kamiennie smutne.

Gdy się w człowieku kochanie rozpali,

że wszystko zawiruje mu mistycznym tańcem,

wszystko nadziemskim obłokiem przesłoni,

a codzienność zaniknie w niewidocznej dali –

i życie może go częstować kopniakiem, szturchańcem,

zaś ukochana istota śmiać się w nos, pluć w oczy –

on – omotany – prawdy nie dojrzy, w jądro sprawy nie wkroczy,

opętany, szalony, narkotyzuje się własnym uczuciem.

Wszystko mierzy wielkością rozmodlonego serca.

Samotny jak pająk, zajęty siatki snuciem,

siatki – którą oddechem przerwie mu lada szyderca.

Skupiony, zamknięty, nawet w nieszczęściu szczęśliwy –

oto człowiek prawdziwie żywy.Samotność

Żyjemy tłumnie, gromadnie,

każdy z nas to ognisko wielkiego łańcucha,

egzemplarz w stadzie, zarejestrowany,

oszacowany, ostemplowany.

Ułamek zera miliardowej liczby.

Ktoś z ciżby.

Uczono nas ukłonów, uśmiechów, uśmieszków,

uczono nader grzecznie schodzić bliźnim z drogi,

nauczono tuzina odpowiedzi, pytań,

stopniowania w formułkach pożegnań, przywitań,

uczono kunsztu, jak się dłonie ściska

proporcjonalnie do stanowiska.

Umiemy lawirować śród przeszkód bez liku,

przezwyciężać trudności, zmagać z ciężkim losem,

nawet z rozczarowaniem damy sobie radę.

A maskując cierpienia, zwiększamy ogładę –

jedno w jedno sprawne kółka olbrzymiej maszyny –

każdemu wyznaczono robotę, cel, czyny.

Lecz niechaj się przydarzy, że jednostkę ludzką,

przywykłą żyć w gromadzie, wyrwie los z gromady,

zerwawszy zwodne pęta pozornej kultury,

zostawi sam na sam ze sobą samym – okruchem natury.

Człowiek przywykły do pozornych, tandetnych wartości

boi się samotności.

Bo pozbawiony ceremonii, komunałów, blichtru,

nie wie, co począć z pierwiastkami uczuć,

z nawałnicą zagadnień, lawiną tajemnic,

nieprzebytymi obszarami niezmierzonych ciemnic.

Lęka się największej zagadki na ziemi i niebie:

samego siebie.

Tęskni za wspólnym prądem, za masową falą,

w której szuka łatwego odurzenia, ogłuszenia.

A zapomina, że w najtrudniejszej godzinie istnienia,

gdy będzie musiał przejść z życia w śmierć,

zostanie nieodwołalnie i kompletnie sam,

bez niczyjej pomocy.

U progu wieczystej nocy

absolutnie samotny –
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij