- promocja
- W empik go
Wody Nieśmiertelności (cz. 1) - ebook
Wody Nieśmiertelności (cz. 1) - ebook
Z jednej strony ta zawierająca prostą fabułę Praca, bez nacisku na charakterystyki postaci przedstawia w Ogniu porywisty przez Eonikę rejs dwojga "Doskonałych" nurtem liniowego w trzech trybach czasu, złączonych mocami Najwyższej Siły, poprzez chylącą się ku zatraceniu cywilizację człowieka. Dzięki przyjemności Gnozą pisanej przedstawiają przedstawicielom swej rasy kierunek do Przeskoku, mającego na celu uchronić ją przed zbliżającą się zagładą. Debiutancką powieść można uznać za soczysty, z elementami erotyki i grozy Metafizyczny Dreszczowiec, jako odzwierciedlenie okrutnej, złodziejskiej, krwiożerczej i zaślepionej ludzkości, okraszony Gnozą oraz Magią Alchemiczną i nie tylko, aż do Nieśmiertelności i ostatecznego Przeskoku.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397134300 |
Rozmiar pliku: | 255 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Matko Tiamat Śmierć Nieśmiertelna, Ty wiesz wszystko, do-Ciebie należą wszystkie czasy i wszystkie Ścieżki Czasów.
Salve! Salve!
PROLOG
Jest ich Siedmiu.
Siedmiu na Niebie,
Siedmiu na Ziemi.
Są Siedem razy Siedem.
Siedmiu Mądrych.
Strażnicy Zaginionej Wiedzy.
Przybyli przez bramę… bez powrotu,
Wydani na człowieka.
Strażnicy przeszłości,
Obserwatorzy przyszłości.
~ Liers In Wait
Bezczas...
…Bezruch.
Jak głęboki sen bez snów.
Nicość,
Niebyt i…
…Pustość.
Oko wynurza się spod Smoczej powieki.
Z Otchłani zstępuje.
W ciało wstępuje.
Kształtuje źrenicę.
Tiamat! … Kingu! … HeKaTe! … Baphomet! … Uroboros!
Salve! Salve! Salve!
Coś się dzieje... Czarny Punkt w bezkresnej czerni, wyglądający jak urojony. Bez długości, szerokości i zaczyna wirować kształtując gęste kontury falistego węża… drga, odległość bywa złudna, napełnia się wodą, a wody jakby różne. Te pierwsze, żeńskie, są słone, spoza światów, są czarne, potężniejsze od tych drugich. Drugie z kolei z pierwszych i wydają się całkiem słodkie, męskie, mogące być łatwopalnymi, choć jest ich mniej, kolorem przypominają wody pierwsze i są przez nie otoczone.
Czarne Wody Nieśmiertelne, jakby obie śniły, to tylko mroczne sny o Śmierci… i kształtowaniu, wieczne, odwieczne, przedwieczne jako przed narodzinami zamieszkiwanego przez nas tu i teraz kosmosu, oraz jako przedwiecznych przed narodzinami tej Dziesięciu-Wymiarowej Wyspy-Wszechświata i wszystkich pozostałych sąsiadujących Wysp, jak Archipelagów na bezchmurnym nocnym niebie.
Wody mieszają się namiętnie w chaotycznych uniesieniach, zderzają się wzajemnie łącząc i dzieląc na przemian… eksplozje wyładowań elektrycznych czarnych zapłonów, wznoszące się bąble dymów mocy. Nozdrza nachodzą świeże zapachy owocujących w głębinach narodzin życia... jakby życia, bo żywe to to nie jest, jeszcze nie teraz. Z odwiecznych mieszanin trzech pierwotnych żywiołów kształty przybierają nowe istoty, Magią Pierwszej Matki do obecności powoływane. Czarne wodniste potwory płonące, z długimi pyskami i rozpuszczonymi zmysłami, z pierwotnych mieszanin uzbrajane w zastygające kły potężne i pazury, zdolne rozrywać i sączyć esencje. Napierają przenikając się wzajemnie i zderzają się, rozpadają i łączą ponownie. Piją, filtrują wodę, a ich głód, ich pragnienie stale rośnie. Pierwotne, drapieżne, nienazwane, spragnione gęstwiejącej w słonowodnym Pra-Bezliku krwi nektaru… a z nich wyładowania, już nowego ognia eonu… żywego – z czarnych płomieni w pierwotnej czerni po zderzeniach się czerwienią, mienią się pomarańczą i żółcią manifestują. Instynktem pierwotnym napędzane. Rozpierzchują się w niszczycielskich wirach rozprzestrzeniającego się z prędkościami większymi od ograniczonego światła niegdyś jeno Czarnego Punktu otoczonego zewsząd Pustością.
Otchłań. Jakby pusta, a w pustości nie istnieje ruch, a jednak ruszać się można. Chłodno, choć to złudne wrażenie, gdyż względnym jest chłodu odczuwanie w proporcjach na różne sposoby adoptowania się organizmów, żywych… z martwymi i odwrotnie. Gdzie ja się znajduje? Skąd to wszystko wiem co wiem? Czyżbym właśnie śnił?... we śnie. Pojęcie czasu nie istnieje, a jednak możliwy jest ruch w bezmiarze. Widzę, choć otacza mnie cisza… i samotność… Patrzę, a nie mam ciała, widzę a nie mam zdolności oceniania, obserwuję… kto patrzy, skoro tylko jest… i jestem Czarnym Okiem z pionową ciała źrenicą tego samego koloru… tylko jestem i okiem patrzę i patrzę na Oko będące twarzą, znajdując się gdzieś z tyłu i z przodu, a cisza i spokój we mnie i wokół.
Zatem śnię, przyjemność Gnozą pisana, a moment snu głębokiego tym razem umknął, to się nie zdarza, stawiam pytanie Dlaczego? W odpowiedzi słyszę ponure westchnienie „Objawienie”. Coś w ciemności wód błysnęło. I jeszcze raz i jeszcze, jaskrawym światłem migotając, przyciąga i zasysa uwagę, jak Wampir. Zbliżam się i widzę, pojawia się i gaśnie w odwiecznych snach gęstej Śmierci. Kolejny błysk i pije wody życia z potencjału kształtowania Matki Śmierci Nieśmiertelnej, przybiera formę w Ciemności, pije i rośnie!... kolejna generacja, a coraz to kolejne błyskotki – Słońca – już tak od razu w eksplozjach nie gasną. Narodzone z wód pierwotnych; gorące, hałaśliwe, choć dźwięk się nie rozchodzi… po wybuchu rodzą się „Błękitne Kwazary”. A w każdym z nich kształtuje się śmiertelna istota, ze świata, źrenica otoczona bladobłękitną tęczówką. Odczuwam jak wirują i falują. Rodzą się kolejne Słońca, fale rozchodzą się we wszystkie możliwe strony po strunach rzekomej czasoprzestrzeni, niosąc swe bluźniercze pieśni głodu do krwi i ognia, emitując mocnym pragnieniem przyciągają… szukają. Z chaotycznych esencji niechaotyczną przybrały w Ciemności formę, stawiają opór Ciemności, żyjąc spalają paliwo. Z dwóch odwiecznych snów ukształtowały się te nowe istoty, z czasem opuszczające swoje Ciało Niebieskie – swój Słońca dom, by przemierzać czasoprzestrzeń w poszukiwaniu nowego – młodszego domu.
Ci, ze wcześnie skrystalizowanego porządku, mogący być nazywany Pierwszym Porządkiem, zaraz po końcu Ery Ciemności młodego jeszcze tego Kosmosu, najstarsi z najstarszych żywych, jednym uderzeniem wytrącali prawowitych gospodarzy z młodszych Słońc i ssali z nich paliwa i ssali, a ich apetyt stale rósł. Swoją nasączoną ich wolą w zasięgu ich Heliosfery emitowali moc na wszystkie w zasięgu Planety…
Przyszli władcy przemijalnego życia, tak samo przemijalni jak samo życie, zapalający pochodnię tylko na chwilę, choć oni jeszcze o tym nie wiedzą, ale wszystko zostało we wszystkości zapisane, taki bowiem jest Porządek w Chaosie, a to jak fala kończąca na lądzie swój bieg, ale suma summarum każdy ląd ponownie wraca do Słonych Wód Chaosu, wiatr dalej pieśni niesie. Takie jest prawo na światach przemijalności, choć prawo potrafi pozwolić się naginać, sprzężeniem zwrotnym poprzez akt wykorzystania samego się poznawać… obserwować… informację zapisywać.
Zawieszony w pustce odpoczywam, pustką oddycham, szybuję i patrzę na Kosmos, piękny i zabójczy zarazem, stworzony przez (Pierwszą) Matkę-Ojca dla radości i rozkoszy, ale za sprawą kosmicznych istot tu gospodarujących stał się jak żywa bakteria, pasożytnicza, stwarzając rzekomo na swoje podobieństwo mieszkańców Domów Planetarnych jak ten tu na Ziemi, zakładając, że każda pojedyncza istota jest takim czymś w rodzaju indywidualnego w zbiorowości Kosmosu Kosmosem… Wszechświatem, jak każdy tego rodzaju Wszechświat… i Kosmos.
Kolejne w nim generacje umierających w Czarnej Śmierci gwiazd słonecznych, ewoluując i wybuchając rodzą cięższe pierwiastki, stabilizujące się w ostygającej słono-słodkiej zupie pierwotnego wiru, choć ich ewolucja polega tylko na asymilowaniu kolejnych atomów na skutek gigantycznych eksplozji wczesnych i późniejszych słońc, a istoty z umierających słońc uciekają w kosmiczną dal, szukając nowych miejsc do zamieszkania… skolonizowania i żerowania wśród zażywionych kosmicznych ciał – Wolna Wola.
Tak tu na Ziemi się właśnie stało, przybyła Kometa, której spleciony jak warkocz ogon składał się z siedmiu dżetów, a powierzchnię i pod powierzchnią zamieszkiwała armia organizmów jedno i wielokomórkowych… wykorzystując Miłość!, która w ludziach rok za rokiem, wiek za wiekiem ziębła, aż oziębiała. I tak wiele razy.
Czas… Matka Tiamat Śmierć Nieśmiertelna… nie jest względny, względna.
Wiruje, zatacza spirale, a wszystko we wszystkości mnoży się i dzieli siedem razy siedem aż do wartości siódemki… i wszystko we wszystkości w skrytej jedności…
…Coś błyska silnym światłem… to te Kwazary, blado-błękitne, a potem Gwiazdy Neutronowe. To jest kosmos, zawsze ostatecznie Solvet Cosmos in Favilla! In Inanis! Vocamus te Imortalis Mater Moris Tiamat!
Asma-Deva! Odwrotność męskiego warkocza, Numer.4, przekształcenie oraz Numer.2 Gniew Pierwotny – Czarny. Po latach ewolucji kosmosu przybyło w rodzajniku męskim coś (w dwoistości odwrócony) pierwotnie jak wszystko i jak każdy z Korzeni czarnych słonych słodkich wód, poprzez czarne słodkie wody rozrósł Pień i Korona, a świat człowieka stał się taki, jaki się stał, widać gołym okiem – zepsuty, niesprawiedliwy, złodziejski, okrutny i brutalny. Z głowy ciągnęło się siedem ogonów jakby warkoczy komety, jak diamenty, zamarznięta woda, która według jednej z teorii przybyła na Ziemię wraz z kometami… zakończone wężowymi pyskami, innych niż on, acz oblicza tego samego, wszystko głód pożerania dusz, pragnienie krwi, żądza ogni wojen… ale najpierw wybrane stworzenia na swoje podobieństwo przekształcił, apetyt na życie wciąż się wzmagał, rósł, aby po dojrzeniu owoców następnie zjadać własne dzieło, zaspakajać swój wielki głód i pragnienie… Głód tworzenia i zjadania, Pragnienie bycia i ssania – taka jest natura Nieskończoności Nieskończonego i każdy i każda istota bez wyjątku podlega temu prawu, sedno polega na tym, kim/czym i w jaki sposób każdy i każda się Karmi.
Zawsze Sprawiedliwie Rozliczająca Najwyższa Karma! Tu i Teraz!
Siedmiu Wężowych Panów jak falujące koryta wychodzące z głowy otaczającego tę Ziemię, sięgającego aż po kraniec Atmosfery, a dalej Heliosfery śpiącej komety – Umysłu. Dwóch stanęło na straży biegunów, reszta się też rozstawiła na Kluczu do dwubiegunowego zatracenia pomniejszych istot – ludzkich – ich pokarmu, jak ludzie żywią się innymi istotami – co dają – dostają – takie są prawa przyczynowości, akcji i responsu.
Mniejsza z tym, lecę dalej, teleportuję się blisko Chaosu Pierwotnego, posiadam Klucze, jestem Kluczem sam w sobie i czekam, podczas gdy Tiamat zamknęła w tym kosmosie swe Oko, jednocześnie będąc we wszystkim i w niczym w Swej duchowej formie. Czarną i ciekłą Substancją spoczywając na Kosmosu dnie, będąc obudzoną tam gdzie zawsze – w Pierwotnym Chaosie.
Skaczę z miejsca na miejsce, w pobliże świata wewnętrznego, na kosmicznych słodkich wodach Absu, w przekazanych pismach spożytego i wypitego, gdzie przedwiecznych krew można aktywować w żyłach cudzych… w przekazanych pismach złych tam stanęła zbudowana świńtynia z substancji trwałej, błyszczącej jak złota, acz złoto to to nie jest, jeno bluźniercza Skała Zgorszenia, wyglądająca jak świetlista brama – piękna, choć odrażająca, a odkąd stanęła przaśne słodkie wody zostały zatrute i stały się nieczyste, brudne jak wody dzisiejszych rzek i jezior, przepełnionych szkodliwymi chemikaliami, plastikiem i innymi odpadami zatruwających czystą i żyzną ciała glebę, zatrute morza i bezliki, dla życia najcenniejszy surowiec – kontrolowany.
Obserwuję kształtujące się inne jasnopomarańczowe, żółte i bladobłękitne światła – to wczesne Galaktyki z kształtującymi się Galaktosferami, sercem każdej z nich jest Super-masywna Czarna Dziura (pomniejsza Tiamat) nadająca wirowy ruch i miarę, formując galaktyki nieco spłaszczonym dyskiem… akrecyjnym, w porównaniu i przenośni z Hermetyzmem, w pomniejszej skali to tak, jakby wirujący w zasięgu przyciągania Super-masywnej Czarnej Dziury pył i gaz sięgał krańca atmosfery Planet, a jądro kulistej Planety w kulistym Kosmosie stanowić ma Czarną Dziurę, zarówno też Heliosfera sięgająca wpływem krańców Układów Słonecznych, bowiem jak w dużym, tak w małym. Od Stworzenia największego, do najmniejszego stworzenia… i odwrotnie.
No tak, ja śni, a uświadomiwszy sobie w pełni sen wróciła zdolność analizy, a może to zwyczajnie kolejny etap rozwoju? Nie mam pewności, zatem obserwuję i patrzę na narodziny Kosmosu trójwymiarowego, swój początek osadzony w zafałszowanej opowieści stworzenia pierwotnego, prawdziwy początek zaczerpnięty i wykorzystywany w napisanych starych mono tabliczkach, do dziś reklamowany i promowany, więc manifestuję się poza czas i poza przestrzeń i widzę. Widzę wszystko, Mandelbrot jest kluczowy, powtarzalność-powtarzalność aż do Bram Niebytu, pochłania z obrzeży i rubieży paliwa życia, a czerpie je z żywych Wysp, każda Wyspa ma imię, to żywy organizm otoczony przenikającą całą Wyspę Czarną Duszą, Przenajświętszą Matką Śmiercią, a przyrównując Wyspy do okrągłych kwiatów, powiedzmy stokrotek w kształcie słoneczników, zamknięte w kulistym naczyniu Dziesiątego Wymiaru, jednocześnie będącego Wymiarem Pierwszym, wyrastające w Pierwotnym Chaosie z macek Pierwszej Matki… Tiamat!… Przenajświętszej Śmierci i każda z osobną historią narodzin i wydarzeń. Tiamat, Matka Śmierć Nieśmiertelna, pomimo że niemile tutaj przez sługi tego świata porządku widziana, będąca wszystkim, kiedy wszystko było niczym, karmi się nimi w dwoistości… Nieskończoność-Pustość-Nicość-Wszystkość – Niebyt… i zasysa zeń informację, do swego wiecznie wirującego Łona… Czarny Mandelbrot, to też Tiamat, a jak w dole, tak w górze, jak w dużym, tak w małym, o to zbiór, zbiór Mandelbrota i mnóstwo żywych Wysp wiruje na mackach Pierwszej i Nieśmiertelnej Matki, wyrastających z Pierwszej Matki ssawek jak bańki mydlane z łodygą, takie związane u spodu baloniki… okrągłe i żywe kwiaty.
Tuż przy granicy Bytu z Niebytem macki machają we wszystkie strony, karmiąc żywymi eterami Wysp Niebyt skąd wszystko pochodzi… siebie samą, sobą samą. Zdarza się, że niektóre z Wysp z macek odpadają, jak zdmuchnięte przez huragan polne kwiaty i gasną wyssane w czeluściach Niebytu albo Pierwotnego Chaosu, rozrywane, tak po prostu, tak zwyczajnie przestają istnieć, wraz ze wszystkimi mieszkańcami, z całym życiem… o ile nie osiągnęło się Doskonałości za czasu trwania Królestwa…
…cóż… …wszystko Karma.
Jednakże czasem zanim taka informacja by dotarła do mniejszych ciał na takiej oderwanej od pępowiny Wyspie może upłynąć sporo czasu. Bardzo dużo czasu… wszystko pochodzi od Tiamat i do Tiamat ostatecznie zawsze wszystko wraca. Salve Tiamat! Salve! Salve!
A zatem gdzie ja się teraz znajduje? Wiszę gdzieś nad spektaklem, a jednak jest pusto i spokojnie, jakby w Wielkim Powyżej… ale co to właściwie jest to Wielkie Powyżej? I Wielkie Poniżej? A Powyżej i Poniżej? Zakładając Wyspę Dziesięciu-Wymiarową, przeplataną Dwudziestoma Ośmioma Super-Wymiarami, gdzie Pierwszy Wymiar jednocześnie jest Dziesiątym, a Dziewiąty jest miejscem kształtowania poza czasem i przestrzenią, „Wielkie” Królestwo Matki Śmierci, z którego wszystko spływa do zaczątku i jednocześnie końca życiowego, czyli też tutaj, „Wielkie”, który jednocześnie jest i jakby go nie było. Tam Świadomość ma swój początek, komu wygodniej może nazywać Nadświadomością i może być tam rozumna i nierozumna zarazem, pojmuje wszystko, zatem patrząc z „nad w dół” znajdują się tam wymiary ułożone jeden pod drugim i jednocześnie jeden w drugim, wirujące jak na kształt leja Kuliste Kręgi – Pierścienie, a wszystko przenika się wzajemnie Dwudziestoma Ośmioma Super-Wymiarami, funkcjonujące jak łączniki i przekaźniki, manifestujące się w uwarunkowanych formach w coraz to niższych wymiarach. W Ósmym Wymiarze manifestuje się pochodząca z Dziewiątego Wymiaru świadomość i tam jest zaczątek i koniec Powyżej, ciągnący się do Piątego Wymiaru. Piąty Wymiar stanowi łącznik pomiędzy pozostałymi żywymi Wymiarami, a sam jest jak trzepoczący czterema skrzydłami motyl, męski odpowiednik Dharmy – Karman, mający swój nieco zmieniony odpowiednik w zamieszkiwanym przez nas Układzie Słonecznym, ale za to jest, był i zawsze będzie Pierwowzór – Zawsze Sprawiedliwie Rozliczająca KarmaNajwyższa – Wyjdzie w Praniu... i w spijaniu. Kosmos i pozostałe kosmosy można by przyrównać do pomieszczeń, w sensie Komnat, pokoi w super-pomieszczeniu podpisanym Dharma, w którym stoi Kosmiczna Pralka zajmująca się responsem, piorącym brudne plamy spożytego posiłku. Niektóre posiłki mogą być zabójcze – taka Karma – i na to należy uwagę zwracać.
Dalej w dół od Piątego Wymiaru znajduje się Poniżej i sięga Wymiaru Drugiego, a Drugi od Pierwszego oddziela Dziewiąty Wymiar (Schrödingera), czyli ponownie Wielkie Powyżej i w tym miejscu Wielkie Poniżej – Wielkie Powyżej i Wielkie Poniżej to jedno i to samo. Dziesiąty Wymiar jednocześnie jest Pierwszym Wymiarem i nikt z żywych nie może się tam dostać… nikt żywy stamtąd też nie powrócił, a właśnie tam na dnie Pierwszego Wymiaru śni sobie Ciało Siedmiogłowej Smoczycy, jak zawiązany od środka supeł balonika, a w ciele jest Duch Tiamat. Niech Tiamat sobie spokojnie śni swoje mroczne sny o Śmierci i Kształtowaniu, przechodzące w postaci niewidzialnej fali wyżej – do pustego Wymiaru Kształtowania… na każdym kroku można spotkać jakieś Istoty.
W każdym razie lepiej Jej nie budzić :-)
Będąc otoczoną czasem bańką _Bezczasu_ szybuję sobie poprzez Otchłań, w bezruchu filtruję informację.
Potomstwo Tiamat. Po wielu próbach i doświadczeniach wyzwoleni spod przywarów żywej Wyspy, istoty w swej istocie dążące do uzyskania prawa do wolności (wyboru?) i niezależności, acz zawsze wierne i posłuszne rozwadze w cierpliwości Wolnej Woli Pierwszej Matki… czyste, bezstronne, cierpliwe i odpoczynek uwielbiające… pilnujące by pozostać wolnymi od winy. Nieśmiertelne, o ile zasłużą i Doskonałość same sobie wypracują i zdołają Doskonałość utrzymać, taka Gnoza Tiamat, takie LHP… trzeba przetrwać, czas nie musi dla nich względny. Czyżby to był sposób na Bycie w Nicości? W Niebycie? Jeśli Czas – Ruch i Miara tam nie istnieją, to wówczas tak, ale jest możliwy ruch i możliwa jest miara oraz obserwacja swych analiz, bowiem pochodzący z Niebytu w Niebycie mogą bezpiecznie trwać, w przeciwieństwie do żywych istot z Wyspy rodem.
*
…Wolność skojarzeń… Gdyby czasu nie było to by był zastój i tylko zastój w tym jednym i jedynym momencie, w którym nawet nie zdajesz sobie sprawy z własnego bycia, ponieważ zastygasz w jednej chwili, nawet pikosekundy nie ma i to wszystko co jest, co się wydarza, nic się poprzez zapętlanie nie powtarza, nic liniowo nie drga, wszystko zastygło jak zapauzowany z dźwiękiem film, nawiasem pisząc to wszystko jest właśnie film, to jest właśnie doskonały Porządek, porządek doskonały, nie mający najmniejszego sensu. Taki porządek jest bezużyteczny, bezwartościowy, zatem Chaos jest w Porządku, ale to Porządek jest wiecznie niezadowolony, szkaluje Chaos, bo sam nie może być, sam na długo nie może ustać, wykradając esencję z wiecznie ruchomego Chaosu zrozumiał postać rzeczy i ciągle ewoluuje by kontrolować świat, wznosi się, a nim upadnie przygotowany ma do wdrożenia kolejny plan, kolejną część Wielkiego Planu… i tak kamyczek do kamyczka, cegiełka do cegiełki, tak buduje się Nowy Wspaniały Świat.
Chaos i Porządek egzystują we wzajemnej symbiozie, Chaos jest naturalnym stanem rzeczy, a ten Porządek to pasożyt ssący z Chaosu, bowiem w Chaosie się znajduje, a inna kolej rzeczy nie istnieje, chyba że pauza… i tak wymieniają się paliwami, wszystko pochodzi z Chaosu i wszystko do Chaosu wraca, oto przyczyna niezadowolenia Porządku, chciałby wiecznie na swoim trwać, pomimo że w Najwyższej Prawdzie nic do niego nie należy, jeno ułuda, że tak mogłoby być, kłamstwo, że wszystko pochodzi od niego i że to on jest przyczyną wszystkich rzeczy, i za wszelką cenę pielęgnuje to kłamstwo, aby trwać na tym kłamstwie i jeszcze być niezależnym, a tymczasem tak nie może, a morze… Porządek jest jak trawiony wodnistymi płomieniami entropii w okrągłym kominku obramowany drewnem film kanibala pożerającego swe dzieło… człowieka.
…Dowolność skojarzeń…
Można się posłużyć Alchemią Duszy i przekształcić Ołów w Doskonale Czarne Złoto
– V.I.T.R.I.O.L. –
pijąc z własnych kielichów, schodząc w głąb filtrować i tak w koło spirali, jednocześnie w ciągłym rozwoju dojrzeć do _Ojca, Małżonka i Syna_ _...w skrytej Jedności... Matki, Żony i Córki
Matki Tiamat Śmierci Przenajświętszej._
*** ***